Od Miracle
Byłam w stadzie nowa, ale jako była alfa dawałam sobie radę. Nie miałam przyjaciół, choć wilki traktowały mnie z szacunkiem. Bardzo zależało mi na tym, by zostać choćby betą, a kto wie, może kiedyś, kiedyś dołączyć do grona alph. Marzenie… Ktoś zapytałby, dlaczego tak mi na tym zależy? Chce, żeby moje dziecko urodziło się z usytuowaną pozycją i miało zapewnioną ochronę ze strony stada. Robię wszystko by zostać betą. Poluje, pomagam reszcie, patroluje terytorium, pomagam jak tylko się da. Chce zapracować na pozycję bety. Mam nadzieję, że Aria zwróci na to uwagę, a nóż się zaprzyjaźnimy. Bardzo bym tego pragnęła. Zobaczyłam ją dzisiaj jak wylegiwała się na skraju polany (tam aktualnie znajdowała się wataha). Uśmiechnęłam się szeroko, ale widocznie (niestety) nie była mną zbyt zainteresowana, bo lekko wykrzywiła pyszczek w uniesioną podkówkę, ale nie zrobiła nic więcej. Wieczorem zapolowaliśmy. Konkretnie ja, Aria i Rolly. Biegliśmy przez las za czmychającą sarną. Aria skręciła, by odciąć jej drogę więc pobiegłam za nią. Zrównałyśmy się i teraz biegłyśmy razem. Zza zielonego runa, pod nogami wyrosła nam olbrzymia kłoda. Odbiłam się od drzewa i wylądowałam obok przestraszonej sarny. Aria gdzieś mi zniknęła. Nie byłam pewna czy udało jej się pokonać przeszkodę. Rolly’ego też nigdzie nie było. Samotnie rzuciłam się na sarnę i powaliłam ją, niestety wraz ze zdobyczą upadłam i ja. Wtem zza drzew wyskoczyła Aria z Rollym i pomogli mi. Poczułam na sobie wzrok zadowolonych alph. Byłam szczęśliwa. Myślę, że jeżeli się postaram, to zyskam przyjaciół i przede wszystkim zostanę betą. Marzę o tym!
Od Miracle
Od Alphy Arii
Nienawidzę tego. Nienawidzę patrzeć na smutek innych wilków. A już szczególnie tych, które spodziewają się dziecka. Codziennie widzę, jak Miracle poluje, jak stara się wejść na wyższą rangę, by jej szczenię miało pewną pozycję w Watasze Wschodzącej Gwiazdy. Chciałabym od razu awansować ją na betę, lecz to nie możliwe, ze względu na Kodeks Starszyzny. Lecz zrobię wszystko co w mojej mocy, by dopomóc jej w tym. Widzę, też, że po Polanie Księżyca kręci się sama. Dziś zobaczyłam, jak wyje sama do księżyca, szukając u niego wsparcia i otuchy. Teraz ważne jest dla niej towarzystwo innej wilczycy, która pomogłaby jej przy szczeniaku i wsparła ją. Musi mieć kogoś takiego, kto pomoże jej przezwyciężyć smutek po utracie partnera. Tym kimś postaram się być ja. Podejdę do niej za chwilę, i powyjemy razem. Kto wie? Może pomiędzy Alphą a Omegą zawiąże się przyjaźń......?
Od Miracle
Dzisiejszego dnia stało się coś doprawdy strasznego. Jak zwykle obudziłam się pierwsza, jeszcze przed wschodem słońca. Wszyscy spokojnie spali. Zajrzałam do jaskini i zobaczyłam dwa lub trzy wilki, które leniwie się przeciągały. Na skale i na skraju jaskini spała reszta stada. Wszyscy ogrzewali się w promieniach wiosennego słońca. Wiadomo nie od dziś, że usilnie staram się przejść pozycję Bety w stadzie. Choć patrząc na niektóre z naszych bet, zastanawiam się, czy ta pozycja jest uzasadniona. Jedynie Aria jest w jakiś sposób aktywna. Polujemy często razem i zdradzę wam, że zaprzyjaźniłyśmy się ostatnio, z czego bardzo się cieszę. Być może nawet jako alfa pomoże mi w wychowaniu szczeniąt. Skrycie na to liczę. Chciałam zrobić wszystkim niespodziankę i nie ukrywam, że pragnęłam też trochę zaimponować stadu udanym polowaniem i świeżym mięsem na śniadanie. Samotne polowanie nie jest łatwe, szczególnie teraz, gdy moje kształty mimowolnie zaczynają się zaokrąglać. W końcu kiedyś musiało to nastąpić, a ja miałam już połowę ciąży za sobą. Cichutko przedzierałam się przez zarośla w poszukiwaniu zdobyczy, gdy wtem poczułam zapach dymu. Szybko wbiegłam na wzgórze i zobaczyłam, że część polany płonie. Szybko spojrzałam w lewo i ujrzałam nasze leże. „O nie!” – krzyknęłam. Wiedziałam, że wilki śpią. Pędem puściłam się w stronę jaskini. Biegłam co sił i czułam, jak grunt dosłownie płonie mi pod łapami. Kidy byłam już przy samej jaskini podniosłam alarm i ignorując zakaz wchodzenia do środka wparowałam tam jak strzałka. Nie obchodziło mnie, czy zostanę za to ukarana czy nie. Życie mojej watahy było ważniejsze. Przez ponad rok byłam alfą, więc wiedziałam, że rodzina jaką jest stado jest najważniejsza i byłam gotowa za nich zginąć. Wypatrzyłam leżącą w kącie Arię i doskoczyłam do niej z krzykiem, szybko wyjaśniając co się stało. W tym samym momencie postawiłam na nogi całą watahę, która już wiedziała co się dzieje. Na nasz pech Rolly gdzieś się zapodział. Mogłabym przysiąc, że jeszcze przed godziną widziałam go leżącego w jaskini. Teraz przepadł. Z Arią obmyśliłyśmy szybki plan działania. Nie było czasu na wywody, że jestem tylko omegą. Aria ceniła sobie moje doświadczenie i brała pod uwagę wszystkie moje rady. Akcja ratownicza przebiegała bardzo szybko. Aria na czele watahy pobiegła nad rzekę, by tam się schronić. Za nią ruszyli: Valixi i Banshee– jako, że były najmłodsze biegły zaraz za Arią, maluchy łatwo zgubić, następnie pędzili Mefisto, Sonia, Flix i Vikara, dokładnie w tej kolejności. Ja ubezpieczałam tyły. Kiedy całe stado było już daleko jeszcze raz sprawdziłam okolicę. I wtedy zobaczyłam jego… Ogromnego, czarno szarego wilka o czerwonych jak ogień oczach i rudej kicie. Jego wiek oceniłabym na cztery, pięć lat. Był to doświadczony samiec z wrogiej Watahy Zemsty. Wiele o niej słyszałam, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji spotkać się twarzą w twarz z jej przedstawicielem. Tuż za nim unosiły się kłęby dymu i ognia. Szybko zrozumiałam, że to on jest sprawcą zamieszania. Bez wyraźnego ostrzeżenia odsłonił swoje kły i rzucił się na mnie. Dwukrotnie udało mi się odeprzeć jego atak, lecz za kolejnym razem dotkliwie mnie ugryzł. Wbiegłam w dym i usiłując go pokonać kilkukrotnie zaatakowałam z zaskoczenia. Bez większego skutku. Dopiero kolejne starcie nieco go osłabiło. Od dymu kręciło mi się w głowie. Poczułam kolejne ugryzienie i wtem usłyszałam znajomy głos. „Aria!” Przyszła mi z pomocą. Razem stawiłyśmy przeciwnikowi. Walczyłyśmy nie jak alfa z omegą, lecz jak dwie wielkie i potężne alfy… poczułam z nią więź… Chciałabym mieć taką siostrę. Napastnik uciekł, ale ja zostałam solidnie ranna. Kiedy było już po wszystkim, ogień ustał. Ugasił go lekki deszczyk. Leżałam w jaskini martwiąc się, by mojemu dziecku nic się nie stało. Całe szczęście było całe i zdrowe. - Aria… - wydusiłam z siebie przełykając ciężko ślinę. – Nie powinnam tu leżeć, pójdę do siebie. – Aria pokiwała przecząco głową. Kazała mi wypoczywać i niczym się nie martwić. Dosyć szybko udało mi się zasnąć. Byłam tym strasznie zmęczona. Cały czas zastanawiałam się tylko gdzie jest Rolly. Nie pomógł chronić stada, nie walczył z wilkiem… przepadł. Mam jedynie nadzieje, że nie przejdzie na stronę wroga. Nie wiem co przyniesie kolejny dzień, wiem jedno. Nie ważne jaką mam pozycję w stadzie. Czuje, jakby ta wataha od zawsze była moja, jakbym się w niej wychowała i dorastała. Nie ważne co się stanie, zawsze będę ją chronić! Jeśli chcesz jej zaszkodzić walcz!
Od Alphy Rolly'ego
Obudził mnie szczek Miracle wpadającej do jaskini Alph. Zdziwiło mnie to, bo przecież Aria jeszcze nie awansowała ją na pomniejszą Betę. Lecz jeszcze bardziej zdziwiło nie to, że gdy otworzyłem oczy, w całej jaskini było pełno dymu. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Miracle przybiegła do nas, żeby ostrzec wszystkich przed pożarem! Zerwałem się z miejsca i potrząsnąłem moją partnerką. Zaspanymi oczami popatrzyła na mnie, a ja wytłumaczyłem jej co się dzieje. Wstała, i zaczęła nawoływać wszystkich, by ruszyli za nią nad Wilczy potok. Widziałem jak wybiega z jaskini. Miałem właśnie pobiec za nią, gdy do moich uszu dotarło skomlenie z jaskini omeg. Popędziłem w tamtą stronę. W samym kącie leżała fioletowo- biała wilczyca. To była Vika, nowa. Podbiegłem do niej. Była oszołomiona dymem. Podniosłem ją. Razem wyszliśmy z jaskini. Starałem się pomagać jej iść jak najszybciej, ponieważ gonił nas ogień. Byłem tak przerażony, że nie zauważyłem konara drzewa przed moimi łapami. Potknąłem się, a z mojego grzbietu spadła Vikara. Ogień zbliżał się coraz szybciej, a mnie bolała prawa łapa i nie mogłem się podnieść. Doczołgałem się do Viki. Pchnąłem ją z całych sił i potoczyła się w dół zbocza. Była bezpieczna. Za to ja nie. Czułem, jak ogień podpala mi ogon. Przez pomarańczowe światło zobaczyłem czarną sylwetkę. Nie wiedziałem tego na pewno, ale moje przeczucie podpowiadało mi, że to Fux, partner Rapier z Watahy Zemsty. To on podpalił nasz dom. Ogień zajął moje tylne łapy. Zawyłem z bólu. Czarny cień wyłonił się z dymu i moje obawy okazały się prawdziwe. Fux stanął nade mną, ze złowieszczym uśmiechem na pysku.
- I jak Rolly? Lubisz kąpać się w ogniu? Zaraz przyjdzie po ciebie Fatos, bóg śmierci i zabierze cię do podziemia, gdzie będziesz cierpiał na wieki, tak, jak moja Rapier, po walce z Arią. Żegnaj! - zawołał i znikną w ogniu. Zaraz po jego odejściu, zobaczyłem kolejną czarną postać. Tym razem to nie był żaden normalny wilk. To był wilk ze skrzydłami. To był Fatos. Podszedł do mnie i powiedział:
- Zbieraj się Rolly. Na ciebie już czas.
Pochylił się nade mną. W tej chwili usłyszałem jęk bólu Fuxa. Może nie tylko ja trafię dziś do podziemia. Nagle rozbłysło jasne światło, i zobaczyłem nad sobą śnieżno białą wilczycę. To była Arkta, bogini życia. Powiedziała coś Fatosowi na ucho, uśmiechnęła się do mnie, i zniknęła. Czułem, że teraz całe moje ciało płonie. Bóg śmierci podleciał do góry i machnął skrzydłami w moją stronę. Ogień zgasł. Zleciał na ziemię
- Rolly- powiedział.- teraz jesteś bardziej potrzebny tu, niż w mojej krainie. Twoją Watahę czeka śmiertelne niebezpieczeństwo. Na razie zostajesz tutaj.- ostatnie słowa wypowiedział szeptem i zniknął. Zauważyłem, że przez rzekę przechodzi Aria, i biegnie do mnie. Nie miałem siły dalej na nią patrzeć. Opuściłem głowię i zasnąłem.
Od Miracle
Dziś miało miejsce coś niezwykłego. W podzięce za mój czyn, Alpy postanowiły mnie mianować Gammą. Po trzech tygodniach spędzonych w stadzie wreszcie awansowałam. A było to tak… O północy wszystkie wilki zebrały się na polanie (oprócz Rollego, który leżał nieprzytomny w jaskini). Stanęła przeceną Aria i blask księżyca oświetlił moją sylwetkę. Czułam się taka dumna! Spojrzała w moje fioletowe oczy i powiedziała. - Droga Miracle… w podzięce za ocalenie nam życia, na oczach całej watahy mianuje cię Gammą. Od tej pory będą ci przysługiwać nowe przywileje, korzystaj z nich mądrze, oraz nowe obowiązki, wypełniaj je solidnie. - Dziękuje. – wyszeptałam kruchym głosem zdumienia. Tego wieczoru miało miejsce Północne Wycie, które osobiście rozpoczęłam. Teraz zostały mi zaledwie trzy tygodnie by się wykazać i zostać Betą. Moje dziecko musi mieć dobry start w życiu. Do rana wszyscy bawiliśmy się i świenotwaliśmy!
Od Michale
Pewnie zastanawia was jak było, gdy byłem jeszcze Ookami - w gangu. No to było tak... mieliśmy hierarchię gdzie Sazan - był przywódcą. Był to duży czarny basior o nieprzyjemnym spojrzeniu.
Kolejnymi w hierarchii byli bracia Iskar i Firi. Z tego co pamiętam , to ciągle z sobą walczyli, dosłownie o wszystko!
Był jeszcze Nurm, ale o nim nie warto wspominać. Wyjątkowo nieprzyjemny typ. No i oczywiście Szajwuns, który uwielbiał wszczynać kłótnie. Zapytacie więc gdzie było moje miejsce? Na pewno nie na końcu! Nigdy! Byłem zastępcą przywódcy. Walczyłem dzielnie we wszystkich bojach. Co robi taki wilk w gangu? A no trudniliśmy się głównie walkami i przejmowaniem terenów... Dlaczego odszedłem spytacie? Sazan zaczął napadać na wilcze watahy, w których nie brakowało dzieci. Zabijał je. Chciałem mu przeszkodzić, nawet odszedłem od stada ale to nic nie pomogło. Miarka się przelała, gdy zaatakował rodzinną watahę i zabił mi siostrę. Wtedy wpadłem w szał. Wyeliminowałem po kolei Szajwusa, Nurma, Iskara i Firiego, aż na końcu dopadłem Sazana. Od tamtej pory, żaden wilk mnie nie pokonał i tak już będzie. Jestem niezwyciężony w walce.
Od Banshee
Bardzo wcześnie wyszliśmy na szkolenie (strażników i zwiadowców). Przeszliśmy polane i kiedy szliśmy po zamarźniętym potoku na , którym bała gruba warstwa śniegu Manfi wpadł do wody. był nie przytomny! Gdy trener chciał skakać ja go wyprzedziłam i sama rzuciłam się do wody. Mimo ,że było zimno musiałam go ratować. Niestety stracił przytomność. Nie mogłam go dogonić. Kiedy traciłam siły musiałam wrócić.Boję się ,że straciłam przyjaciela.
Od Manfi' ego
Kiedy po wypadku obudziłem się kilka godzin póżniej na nieznanym mi dotąd zakątku WolfRock, nie miałem w ogóle sił, a moja prawa przednia łapa okazała sie złamana.Czułem wilki głód.Teraz jestem już blisko polany , złowiłem królika i mimo złapanej łapy uratowałem życie małemu liskowi, którego chciał zabić samotny , głodny niedźwiedź. Mam nadzieję ,że niedługo zrobię niespodziankę watasze.
Od Soni
Siedziałam na skale i rozglądałam się dookoła. Byłam smutna ,bo właściwie to nie zbyt wiele wilków mnie lubi. To chyba z powodu mojego wyglądu - noszę amulet w kolorze zielonym i wiecznie mam zdziwioną minę. Marzę ,aby mieć PRAWDZIWEGO przyjaciela, takiego ,któremu mogłabym opowiedzieć moją historię... Tak sobie marzyłam ,gdy nagle stanęła przede mną Arkta.
- Nie masz przyjaciół ,prawda? - zapytała.
- Ee... - ,,powiedziałam" ze zdziwieniem - Tak ,tak ,nie mam... -
- Niedługo będziesz miała - uśmiechnęła się Arkta. Po chwili odleciała.
- Zaraz, ale kiedy? - zawołałam ,ale ona była już daleko. ,,Hmm... Ciekawe ,kiedy..." ,pomyślałam. A potem zasnęłam w jaskini Omeg, Delt i Gamm.
Od Miracle
Dziś wieczorem przechadzałam się po lecie. Nagle usłyszałam szelest i postanowiłam to sprawdzić. Zobaczyłam Michalea. - Co tu robisz? - spytałam nieco podejrzliwym głosem. - Nie... nie uwierzysz co się stało. - zaczął niemrawo a jego oczy pobłądziły po polanie obok. - Opowiedz to się dowiem. - Po odejściu z gangu... ja... miałem dziewczynę... - jąkał się. - I mieliśmy dziecko, ale ona zginęła w pożarze lasu, który wzniecił gang. - To straszne... - Okazało się, że... że nasz synek - Jasper, że żyje. Ze jest w innej watasze, że... że... jest już duży. - zasmucił się okropnie i po jego policzku spłynęła łza. - Ja muszę wiedzieć czy te pogłoski to prawda. Ja... muszę, zrozum. - Rozumiem. Idź... - Ale, jak to wytłumaczę watasze? To nie fair wobec nich. - Tym się nie przejmuj. - powiedziałam cicho. - Załatwię to za ciebie, wytłumaczę cię. Aria to moja przyjaciółka... zrozumie. Dzieci są najważniejsze, a jeśli twój syn żyje, to musisz go odszukać. - spojrzał na mnie i uśmiechną się szeroko. Poczułam się dobrze... przyjemnie. - Dziękuje ci za wszystko Miracle... jesteś naprawdę w porządku. - podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, a ja poczułam, że się rumienie. - Będzie mi ciebie brakowało - żegnaj. - wydusił z siebie i pobiegł hen daleko... - Nie zapomnę o tobie! - krzyknęłam a on zawył głośno... Wiedziałam, ze widzę go po raz ostatni... szkoda, że odszedł... miałam nadzieję, że wreszcie znalazłam kogoś, kto przypominałby mi Emila... Lecz Michael ma swoje życie i musimy mu pozwolić odejść. Aria to mądra wilczyca, zrozumie, że jeśli się kogoś kocha, nawet taka wspaniała wataha jak ta, nie utrzyma wilka przy sobie.
Od Vikary
Dzisiaj wstałam wcześnie,bo miałam poranną zmianę na stanowisku zawiadowcy.Kiedy wyszłam z jaskini,Zobaczyłam że na kamieniu leży zielona wilczyca - Sonia.Wyglądała na smutną.Podeszłam do niej i zapytałam: -Cześć .Wszystko w porządku? -Tak , dzięki-odpowiadzieła Sonia. -Ej ,przecież widzę-dociekałam. -Ech ,po prostu nie mam przyjaciół-odparła Sonia. -Jak chcesz , ja mogę się z tobą zaprzyjaźnić.-zaproponowałam . -Pewnie , że chcę! Dzięki!-zawołała Sonia. -No to fajnie . I nie gniewaj się , ale mam dzisiaj poranną zmianę-powiedziałam .A po kilku godzinach , nastąpiła popołudniowa zmiana , którą dzisiaj prowadził Mefisto .A ja i Sonia mogłyśmy porozmawiać . -Jakie jest twoje marzenie?Bo moje to mieć przyjaciela lub przyjaciółkę .I ty to marzenię spełniłaś-Powiedziała i zarazem zapytała Sonia. -Moim marzeniem jest mień partnera i szczeniaki .I fajnie by było ,gdybym była gammą .-Odpowiedziałam.A o zachodzie słońca spacerowałam sobie po Polanie Księżyca i nagle stanęła przede mną bogini życia - Arkta.POwiedziała: -Niedługo będziesz mieć partnera i szczeniaki,Vikaro.A także dużo przyjaciół- i zniknęła.A ja pomyślałam,że ten dzień był niezwykły.
Od Miracle
Po odejściu Michalea byłam przybita. Nic mi nie wychodziło, ale wiedziałam, że muszę się starać. Przez ostatni tydzień strasznie się starałam. Upolowałam dwie zdobycze, nawet walczyłam z młodym tygrysem szablasto zębnym. Wieczorem podeszła do mnie Aria. Odkąd Rolly był chory (bo jeszcze nie wykaraskał się z poparzeń) dużo pomagałam Arii. Tego wieczoru rozmawiałyśmy wyjątkowo szczerze. A gdy wychodziła powiedziała: - Potrzeba nam tutaj wilków takich jak ty. Nie martw się… pomogę w opiece nad maluchami. - Dziękuje, że we mnie wierzysz. To wiele dla mnie znaczy. - Czy zgodzisz się wziąć na siebie ten obowiązek i zostać Betą? – nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. - Tak! – krzyknęłam ze szczęścia. Gdy Aria wyszła poczułam kopnięcie malca. On również się cieszył.
Od Miracle
Dziś rano poczułam się nieswojo. Wracałam właśnie z polowania. Reszta stada była jeszcze daleko, gdy ja ułożyłam się wygodnie w jaskini dla Alf i Bet. Proponowano mi miejsce pośrodku, lecz ja wybrałam zaciszny kącik, oddzielony od reszty skalną półką. Nadszedł mój czas. Po dwóch miesiącach ciąży poczułam, że poród jest blisko. Po godzinie na świat przyszła moja mała córeczka. Była śliczna. Miała błękitne oczka i szarobiałą sierść. Strasznie przypominała mi młodego Emila. Do jaskini pierwsza weszła Aria. Podeszła do mnie i ujrzała dziecko. Aż pisnęła z zachwytu. - Jest… Jest… Cudowna. – wydusiła z siebie. – Gratuluje ci Miracle. – uśmiechnęła się szeroko. – a ja byłam dumna, gdyż mała była pierwszym szczeniakiem urodzonym w tej watasze. - Nazwę ją Artemisa, na cześć bogini łowów i natury. – jestem taka szczęśliwa.
Od Vikary
Wstałam wcześnie .A miałam dzisiaj popołudnową zmianę ,a nie poranną .Sama upolowałam sarnę .Ciężko było,ale się udało .Kiedy wróciłam do jaskini ,wszyscy już wstali .Razem zjedliśmy sarnę ,a następnie ja i Sonia poszłyśmy na spacer .A kiedy pełniłam wartę ,zawyłam .Był to znak ,że na naszym terytorium są obce wilki .Sama rzuciłam się do ataku .Był dwa wilki:czarny i szary .Wskoczyłam szaremu na grzbiet ,ścisnęłam na jego karku swoje szczęki i powaliłam go na ziemię .Czarny rzucił się w moim kierunku ,ale w tym momencie przybiegła reszta watahy i czarny zwiał .Ruszyłam za nim w pogoń .Kiedy go dogoniłam ,zaczęła się walka .Po chwili mi krwawił kark ,a czarnemu wilkowi - lewa przednia łapa .Nagle przybiegła Valixy a czarny wilk uciekł . Kiedy wróciłam do jaskini delt , Gamm i omeg dowidziałam się ,że szary wilk nie żyje i był bardzo słaby w walce .A kiedy zasnęłam ,śniło mi się moje dzieciństwo .
Od Alphy Arii
Dziś wydarzyło się coś cudownego! Z samego rana poszłam na polowanie razem z Valixy. Upolowałyśmy wielkiego jelenia i wróciłyśmy do watahy. Nagle, z jaskini Alph i Bet wybiegł Rolly. Miał wielki uśmiech na pysku.
- Dziewczyny! Szybko! Chodźcie!- i pobiegł z powrotem do jaskini. Spojrzałyśmy na siebie.
- O co mu chodzi?- i pobiegłyśmy w ślad za Rolly'im. Wbiegłyśmy do jaskini. Cała wataha zgromadziła się w około legowiska mojej przyjaciółki- Miracle. Przephnęłam się przez grópkę wilków. Stanęłam obok legowiska. Leżała na nim Miracle, a obok niej leżał..... mały szczeniaczek! Był był szaro-biały.
- Jest… Jest… Cudowny!- powiedziałam- Gratuluje ci Miracle.- spojżała na mnie, i poprawiła:
- To jest suczka. Nazwę ją Artemisa.
Byłam taka szczęśliwa. Patrząc na małą, wydawało mi się, że to ja jestem jej matką. Wkrótce urodzi się kolejne szczenię. Ja nie mam żadnego. Miałam..... ale to przeszłość. Teraz ważne jest to, że nasza wataha ma potomka. Mam nadzieję, że nie długo będzie mieć przyszłą Alphę....
Od Follow
Dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze małym wilkiem i należałam do watahy ''Śnieżnego Snu'' spotkałam miłego wilka Azrena. Azren to był bardzo stary wilk, ponieważ liczył już ponad 25 lat! Wtedy była wojna między naszą watahą a watahą ''Zabójców Zwierząt''. To było okropne... Do walki stać mieli: Mój tata Derek, Mój wujek Denal, Jacyś inni wojownicy i mag Azren! Kiedy to usłyszałam krzyknęłam <NIE>. Jednak mój protest nie wyszedł. W Sobotę 6.04. zaczęła się wojna. Krew tryskała na wszystkie strony! Nagle jeden z wojowników zaczął gryźć Azrena. Gdy 25 letni wilk już nie miał sił, wkroczyłam do akcji. Skoczyłam na wilka z watahy ''Zabójcy Zwierząt'' i ugryzłam go w kark. Wilk zdechł. Mój nauczyciel Azren który był też magiem nie przeżył... Płakałam 3 tygodnie pod rząd. Przynosiłam kwiaty na zwłoki Azrenowi. Nie jadłam i nie piłam. Wtedy spotkałam Arie. Aria spytała się mnie co się dzieje ja odpowiedziałam, Mój mag zdechł.... Aria opowiedziała mi historię (bardzo przykrą żeby opowiadać) i zabrała mnie do watahy ''Wschodzącej Gwiazdy''.
Azern
Od Rotharinga
Byłem w watasze nowy i nie znałem nikogo oprócz Vikary i samicy alfa - Arii .Vika oprowadziła mnie po terenie i zaproponowała polowanie .Zgodziłem się .Razem upolowaliśmy sarnę i zanieśliśmy ją do jaskini omeg,delt i gamm .Vika od razu przedstawiła mi Sonię,Flix i Peaceful.Kiedy ja się przedstawiłem,do jaskini weszła zielono-czarna wilczyca. -O ,cześć .Follow jestem-przywitała się . -A ja Rotharing-odparłem.Następnego dnia wogule nie widziałem się z Vikarą .A kiedy wracałem do jaskini ,zrozumiałem ,dlaczego .Vika znała całą watahę jak własny ogon .Rozmawiała z jakąś inną wilczycą i zawołała do mnie: -Choć na chwilę ,Roth!Podeszłem do niej .W tym samym momencie ,zobaczyłem czarnego wilka . -To Valixy ,a to Zuko .Zuko pomoże Ci odnaleźć się w watasze-powiedziała Vika .A ja szybko zaprzyjaźniłem się z Zuko .Po tygodniu ,kiedy był już wieczór ,zabrałem Vikarę nad Jezioro Błysków .I w tym momencie ,na niebi pojawiło się tysiąc kolorowych Światełek!Nagle potknąłem się i wpadłem na Vikę .Ona zachichotała ,i otoczyły nas świetlki .Stykneliśmy nosami .Poczułem lekki wiatr .Vikara liznęła mnie po pysku ,a ja puczułem ciepło....Liznąłem ją po pysku i po nosie ,a ona popatrzyła na mnie z uśmiechem na pysku .Odpowiedziałem tym samym .Nagle ,Vika wstała,otrzepała się i powiedziała: -Trzeba już iść.Skinąłem głową i wstałem.Następnie razem wróciliśmy do jaskini .Zasnąłem bardzo szybko ,z uśmiechem na pysku .
Od Banshee
Długo czekałam na tą chwilę. Kiedy byłam sama w jaskini poczółam wielki ból. Chciałam wstać i zawołać Arię, ale nie byłam w stanie wstać. Po chwili do jaskini wkroczyła Aria, za nią przyszedł Roathring. Po 2 h usłyszałam głos Mefista. Był bardzo zdenerwowany. Rolly próbował go uspokoić. Po długiej hwili Aria krzyknęła:
- Jest!- Roathring go zobaczył. Po chwili Alpha mi go pokazała. Był piękny.Miał oczy po mnie i siłę po Mefisto. Chwilę po tem usnęłam ze zmęczenia.
Kiedy się obudziłam, koło mnie siedział Mefisto. Czówał na de mną i nad synkiem. Następnego dnia zaproponował, że będzie nazyłał się Sawyer. Zgodziłam się. Całe dnie Mefisto chodził za małym.
Teraz, kiedy Sawyer jest już silniejszy chodzi z nim na koniec polany i ćwiczy go w polowaniu, a ja siedzę z Arią i chodzę na polowania, karmię małego mlekiem i bawię się z nim.
Od Miracle
Byłam bardzo szczęśliwą matką, a moja mała Artemisa rosła jak na drożdżach. Już po kilku tygodniach stała się najbardziej ruchliwym członkiem stada. Chciała chodzić na polowania, ale była stanowczo za mała, więc członkowie watahy często przynosili jej małe zwierzątka, takie jak króliki czy jaszczurki by beztrosko ćwiczyła na nich łowy. Była brylancikiem w stadzie. Wszystkie wilki z pobłażaniem patrzyły na jej wygłupy, a każdy chętnie zajmował się małą gdy tylko trzeba było ją wykąpać, uśpić czy pobawić się z nią. Aria spędzała z nią najwięcej czasu, tak, że mała już po kilku dniach nazwała ją mianem cioci i nie dało się jej wytłumaczyć, że Aria to alpha i należy jej się szacunek. Dla małej była zwykłą wilczą ciocią. Zapewne kochałaby Arię tak samo gdyby była omegą, albo bóstwem. Status dla szkraba nie grał roli. Ważne, że Aria była wymarzoną ciocią.
Sawyer też był lubiany przez stado, ale nie robił aż takiej furory jak moja córka. Były też z nimi nie lada problemy. Artemisa była bardzo ruchliwa, silna i rosła szybko. Jednym słowem miał wszystkie cechy Emila. Uwielbiała pozorowane walki i często z Rollym, którego traktowała jak wujka, toczyła pozorowane walki. Sprawiało jej to masę radości, a Rolly nareszcie miał jakieś zajęcie. Z resztą tak samo jak Aria uwielbiał zabawę z małą. Sawyer był spokojniejszy niż moja córka. Wolał wylegiwać się pod drzewami. Był też bardzo pewny siebie w swych działaniach, co czasami drażniło moją Artemisę.
Nie dawno miałam z nią nie lada problem. Chciała bawić się z Sawyerem w walkę, a ten nie wykazując zainteresowania popchną małą. Chciałabym, żeby ta historia skończyła się na płaczu mojej córeczki, ale tak nie było. Honor i ambicja mojego dziecka nakazały oddanie ciosu. Tyle, że mała jest silniejsza od swojego kolegi i uderzenie wyszło o wiele za mocno. Malec przewrócił się, a potem ruszył do walki. Szczeniaki pobiły się i to nie na żarty. Całe szczęście, że ja Aria i Banshee wracałyśmy z łowów, z resztą nieudanych. Szybko rozdzieliłyśmy walczących. Dzieciaki bezskutecznie starały się na to wytłumaczyć, ale ja wiedziałam, że oboje są winni. Moja córeczka zaczepkami, a drugi młodzik wszczęciem bójki. - On zaczął! – krzyczała Artemisa. - Nie obchodzi mnie kto zaczął. Możecie walczyć, ale na niby! Chcecie się pozabijać?! – musiałam krzyknąć by nie zwariować i by ustały przepychanki. – Sawyer. – zwróciłam się do niego i do stojącej obok niego Banshee, która dała już klapsa swojemu synowi. – Nie ładnie się bić. Nie wolno, rozumiesz? Banshee – teraz podniosłam wzrok i wyprostowałam się, ale, że byłam od niej wyższa, musiałam spojrzeć nieco niżej. – Weź go i pogadaj z nim, a ja porozmawiam Artemisią. Nie może tak być, nasze dzieciaki muszą zrozumieć, że bójki są złe. - Masz rację. Sawyer! – krzyknęła lodowato na syna. – Chodź… musimy porozmawiać. -Myślę… - zaczęłam znów, kiedy zostałyśmy same z Arią, że tym malcom przyda się kara. To już trzecia bójka w tym tygodniu. - Tak… trzeba coś wymyśleć. - Mam pomysł. – odparłam. – Po prostu jeżeli się nie uspokoją, nie pójdą z nami na Północne Wycie, jutro wieczorem. To odpowiednia kara. Zmobilizuje ich do zgody. - Dobrze, powiem to Banshee. -Okej… ja idę nad rzekę umyć mojego moruska i porozmawiać z nim. – rozeszłyśmy się.
Nad rzeką moja córka okazała skruchę, ale wiedziałam, że ma cechy wojownika. Z resztą od pewnego czasu szkoliłam ją, by kiedyś wyrosła na silnego wilka. - Wiesz, że Sawyer nie jest tak silny jak ty i że takim zachowaniem zrobisz mu kiedyś krzywdę. – nie lubiłam robić małej takich wykładów, ale oboje zawinili i musieli to zrozumieć. - Obiecuje, że już nie będę. – wydusiła z siebie i rozpromieniła się. Nagle na zboczu góry dostrzegłam coś dziwnego. Zabrałam córkę i pobiegłam w to miejsce. Musiałam uważać, by mała mnie nie wyprzedziła, bo była piekielnie szybka. Spojrzała i… to był młody wilk. Miał kilka miesięcy. Leżał zmęczony na zboczu góry, ledwie zipiąc. - Co się stało… - wydusiłam z siebie podbiegając do niego. Spojrzał na mnie i powiedział: - Mi… Mi… Miracle. Czy ty jesteś Miracle? – nie znałam go ale przytaknęłam, więc mówił dalej. – Mój ojciec to… był… Michael. – zaparło mi dech w piersiach. Nie dawniej niż półtorej miesiąca temu Michael odszedł od naszej watahy by szukać syna, a oto leżał u mych stup jego potomek. - Co się stało. – powtórzyłam. - Mi nic nie jest, jestem tylko zmęczony… Wataha, która mnie uratowała…. Przyszli do niej ludzie ze strzelbami. Tata kazał uciekać… dużo krwi… - strasznie się jąkał, ale dowiedziałam się wszystkiego. Jego ojciec znalazł go kilka dni po odejściu z mojej watahy. Byli ze sobą tydzień, kiedy napadli ich ludzie. Ojciec kazał mu uciekać na południe, w stronę naszej watahy. Powiedział mu, że ja się nim zajmę… że go przygarnę. Maluchy był strasznie wystraszony. - O jeju… No nic… Chodź ze mną, coś się wymyśli. – Aria mnie chyba zabije. <wyszeptałam do siebie> - nie zostawię cię samego. – zastanawiam się dlaczego mi się tylko takie rzeczy dzieją. No co jest ze mną nie tak?! W tym momencie moja córka wyszła zza zarośli. - Mamusiu, kto to? - Jasper… - pamiętałam jego imię. - Zostanie? - Jeśli Aria… - Ciocia! –poprawiła mnie mała. - Tak, jeśli ciocia Aria pozwoli, a myślę, że nie odmówi mu schronienia to oczywiście. – młody, czarny wilk podszedł do mojej córki, lekko się skłonił i rzekł: - Miło mi cię poznać. – mam nadzieję, że CIOCIA Aria nie zostawi malca bez opieki.
Od Alpy Arii
No i tak. Swojego szczeniaka nie mam, ale za to zostałam ,, ciocią Arią''. Nie, żeby mi to przeszkadzało, czy coś, ale jak patrzę na Banshee i Miracle, zaczynam być zazdrosna. Ostatnio gadałam o tym z Rollym. Powiedział, że jest na to tylko jedno lekarstwo: urodzenie swojego dziecka. Z jednej strony chcę mieć potomka, bo gdy bawię się z Artemisą, czy Sawyerem czuję się wyśmienicie, a poza tym Wataha potrzebuje przyszłej Alphy. Z drugiej zaś strony, ja i Rolly jesteśmy Alphami i nie mamy dużo czasu na zajmowanie się czymś innym niż dobro watahy. Lecz tym dobrem jest też posiadanie przyszłego przywódcy stada. Tak więc ja i mój partner podjęliśmy decyzję o TYM. Nie wiem tego na 100%, ale myślę, że mam pod sercem przyszłą, wspanałą Alphę Watahy Wschodzącej Gwiazdy.
Artemisa jest prze śliczną sunią i uwielbiam się z nią bawić. Lecz kiedy widzę, jak zaczepia Sawyera, który jest przecież od niej młodszy, zaczynam się zastanawiać jaka będzie kiedy dorośnie. Jest bardzo silna i stanowcza. Taki charakter przyda się przy polowaniach, lecz przy godach nie koniecznie. Miracle wychowuje ją świetnie, a ja jej w tym pomagam. Mam nadzieję, że będzie mądrą i dobrą wilczycą.
Sawyer jest zupełnie inny niż Artemia. Jest spokojniejszy i lubi nic nie robić. Ale jak już zacznie bawić się z Rollym, zabawa trwa do zachodu słońca. Jest bardzo silny jak na kilku tygodniowe szczenię. Teraz do watahy dołączył Jasper, syn Michaela, który chyba zginął. Sawyer od razu go polubił. Co dziennie bawią się razem przy Wilczym Potoku. Pewnego razu Jasper wpadł do wody. Sawyer natychmiast zareagował i wskoczył za nim. Prąd był bardzo silny. Artemisa dostrzegła co się dzieje i ruszyła na pomoc. Wspólnymi siłami wyszli z wody cali mokrzy. Mam nadzieję, że synek Banshee będzie taki, jak jego rodzice. Mam też nadzieję, że ja też kiedyś będę z kogoś taka dumna, jak Banshee z Sawyera. Mam nadzieję.....
Od Vikary
Odkąd zaszłam w ciążę Sonia i Rotharing cały czas mówili mi żebym się oszczędzała .Ale ja pracowicie pełniłam warty i codziennie polowałam .Swoje zdobycze zanosiłam parze alfa bo chciałam być gammą .Wtedy moje szczeniaki(bo już wiadomo ,że to będzie więcej szczeniąt niż jedno) będą mieć zapewnione statusy w watasze .Chyba ,że Rotharing cały czas będzie deltą .Wtedy jakieś szczenię też będzie deltą .Pewnego dnia spacerowałam sobie po lesię WolfRock i ...zemdlałam .Obudziłam się koło Wilczego Potoku . -Ale mi strachu napędziłaś! Spaceruję sobie spokojnie z Artemisą ,a tu nagle widzę ,że delta która oczekuje szczeniąt zemdlała!-zawołała Miracle . -Vika ,ja i Sonia mówiliśmy Ci ,żebyś się oszczędzała! Jak się Miracle przyprowadziła to o mało zawału nie dostałem !-jęknął Rotharing . -Odprowadzę ją do jaskini ,Roth-powiedziała Sonia a ja wstałam .Kiedy weszłam do jaskini ,położyłam się za kamieniami .Było tam spokojniej niż przy wejściu do jaskini .Wtedy przypomniałam sobie ,że chodzę w ciąży trzy tygodnie! Musiałam jeszcze wytrzymać kilka tygodni .
Od Alphy Rolly'ego
Teraz w Watasze jest kolejny samiec, Sawyer. Jest prawie dosłownie ,, mój''. Prawie, bo jest synkiem mojego przyjaciela, Mefisto. Ja i Aria chyba też będziemy mieć w kródce szczenię. Ona nie wie jak bardzo tego chcę.
Dziś zdarzyło się coś strasznego. Po południu świętowaliśmy narodziny szczeniąt, gdy nagle Peaceful poczóła zapach dymu. Wolf Rock zostało podpalone kolejny raz! Wbiegłem na Wzgórze Alph i wrzasnąłem:
- Pożar! Pali się! Uciekać na drugą stronę rzeki!- W tej chwili zobaczyłem wilki wychodzące spoza palących się drzew. Wataha Zemsty. Wśród nich rozpoznałem Rapier. Fuxa nigdzie nie było. Zbiegłem na dół by ostrzec Arię. Jeżeli jest w ciąży, musi się ratować. Ale moja partnerka już dopadła Rapier. Pobiegłem więc do jaskini Alph, by pomóc Banshee i Miracle w ratowaniu szczeniąt. Przenieśliśmy je za potok. Cała wataha była już bezpieczna. Cała z wyjątkiem Arii. ,, Wariatka'' pomyślałem, biegnąc po nią przez palące się krzaki. Gdy dotarłem na polanę, Rapier już nie było, a Aria leżała na ziemi. Podszedłem do niej i spytałem, czy nic jej nie jest.
- Nie, tylko łapa mnie boli. pomorzesz mi?- spytała.
Pomogłem jej wstać i przeprowadziłem ją przez Wilczy Potok. Tam zastała mnie nie miła niespodzianka. Banshee leżała na ziemi zalana łzami, a Mefisto starał się ją pocieszyć.
- Porwali Sawyera- powiedziała Miracle-zabrali go.
Nie myśląc wiele żuciłem się w pogoń za bandą. Wraz ze mną pobiegli rodzice, Miacle, Vikara i pare innych wilków.
Po godzinie dotarliśmy na skraj Wolf Rock. Przed nami rozciągała się czarna równina, pod którą płynęła lawa. Tylko wilki z Watahy Zemsty wiedziały gdzie stanąć, by nie zostać spalonym na popiół. Zaryzykowałem. Skoczyłem na czarną ziemię. Od razu spod szczeliny wytrysnął slup lawy. Cofnąłem się i spróbowałem w innym miejscu. Stało się to co za pierwszym razem. Postanowiłem zaryzykować. Zaczołem skakać po wybranych prze ze mnie miejscach. Z wielu bybuchał słup ognia. Moi kompani podążali za mną krok w krok. Gdy znaleźliśmy się już w bezpiecznym miescu Banshee powiedziała:
- Chodźcie za mną. Wiem gdzie jest mój syn- i pomknęła przed siebie. Jej partner za nią. Potem ja i reszta. Dotarliśmy do lasu, gdzie panowały egipskie ciemności. Banshee prowadona instynktem szła na przecie węsząc. W końcu złapała trop. Wybiegliśmy na polanę. Kręciło się po nich wiele wilków. Gdy nas ujżały, przystąpiły do ataku. Ja przeszedłem bokiem w kierunku centralnej jaskini. Pilnowały jej dwa wilki: jeden wysoki, szary, cały w bandarzach, drógi średniego wzrostu, cały czrny.
Po cichu podszedłem do nich. Rzuciłem się na szarego i od razu go powaliłem. Czarny skoczył na mnie, lecz ja zatopiłem zęby w jego karku. Zabici. Wkradłem się do jaskini. Z kąta usłyszałem pisk. Podszedłem tam
- Proszę, proszę, kto to przyszedł- usłyszałem z tyłu szyderczy głos.
- Ratujesz syna przyjaciela? O, biedaczek! Nie masz swojego do ratowania!- powiedziała Rapier
- Zostaw go- powiedziałem- nie przyszedłem z tobą walczyć, tylko zabrać malca.
- Co to to nie- powiedziała- szczur zostaje u mnie. To moja zemsta. Moja ofiara.- skoczyła na mnie. Odskoczyłem w bok. Rapier wykonała zwrot i z nów zaatakowała. Ugryzłem ją.
- Daj nam spokojnie odejść!
- Chyba śnisz ,, Alpho Rolly''!- Wgryzła mi się w kark. Zrzuciłem ją z siebie. W tej chwili do jaskini wbiegła Banshee, Miracle i Vikara
- Jeszcze nie koniec Rolly- szepnęła Rapier i uciekła. Wziąłem Sawyera.
- Wujek Rolly....- wtulił się we mnie.
- Już nic ci nie grozi- powiedziałem, i wręczyłem go matce.
Do Watahy wróciliśmy bez przeszkód. Aria miała zwichniętą łapę, ale uzdrowiciel Rotharing, powiedział, że nie zagraża to szczenęciu. Właśnie. Przy okazji potwierdził, że Aria jest w ciąży. To na prawdę cudowne!!!
Od Valixy
Dziś po południu poszłam na zwiady. Gdy szłam przez Wolf Rock starałam się stąpać jak najciszej.
Nagle usłyszałam że coś szeleści znieruchomiałam i zaczełam nasłuchiwać. Odwruciłam się i........
- o!!!!!!! to mały niedźwiadek!!!!!!- pisnęłam z zachwytu. Pomyślałam przez chwile i .
-o nie to mały niedzwiedż!!!Gdzies w pobliżu jest jego rodzina.
Gdy mnie zobaczył wrzasnął:,,Maaaamaaa''. Tak głosno wrzasnął że od razu odezwała się jego mama!
Za kszaków wyskoczyła wielka niedżwiedzica. Żuciła się na mnie na całe szczęście zdążyułam odskoczyć.
Chciałam pobiec do watachy ale niedżwiedzica poszła by za mną.Pobiegłam więc w przeciwną stronę, potem skręciłam w prawo. Myślałam że ją zgubiłam . Niestety się myliłam. Niedżwiedzica zagrodziła mi drogę ucieczki. Myślałam że żuci się na mnie ale przebiegła obok mnie i pobiegła w strone watahy. Zaczełam ją gonić. Wyprzedziłam ją i skoczyłam przed nią.Zatrzymała się. Zawarczałam a ona mnie olała. Znowu zaczeła biec i tak samo ją zatrzymałam. Tym razem o wiele głosniej zawarczałam, się przestraszyła i zaczeła biec w druga strone. Ale sobie pomyślałam że mnie się niedżwiedzica przecierz nie boi więc się odwruciłam i zobaczyłam boga wojny- Athosa. Trohe się przestraszyłam .
Ale odrazu złorzyłam mu pokłon. Nic a nic nie od powiedział. Zniknął. Potem pobiegłam do watahy i o wszystkim opowiedźałam Arii.
Od Banshee
Wszystkiego najlepszego Jasper. Mam nadzieję, że poczujesz się u nas dobrze.
To niejest łatwe żyć bez ojca. Nigdy nie poznałam mojej matki.Kiedy się urodziłam widziałam ją zaledwie5 dni. Przed pójściem na łowy schowała mnie do jaskini. Nienależałyśmy do WWG ,ale do iinej watachy. NIgdy nie wróciła. Dopiero znalazła mnie matka Arii. Dorastałam z wiedzą , Nie ma jej tu. Czasami w nocy czułam się samotna. Kiedy przyszedł czas ,by wybrać swoją drogę poszłam w jej ślady. Zostałam Strażniczką. O tym ,że ona tą drogą poszła dowiedziałam się od pewnego wilka ,którego spotkałam nad potokiem wszysko mi o niej opowiedział, ale kim on jest i skąd on o niej tyle wie. Niestety znikną. Teraz ja też mam syna i wiem ,że nie mogę go zawieść.
Od Mefisto
Mam kochanego syna. Sawyjer ma dopiero miesiąc ,a już chętnie pomaga wszyskim wilczkom z watachy. Trzy dni temu niebyłem z niego taki dumny ,ale dobrze zrpbił. Jest mała wilszyca Artemisa. Dokucza młodemu i nie podoba mi się to.Kiedy byłem z małym na polanie ,podeszła do niego i zaczeła go zaczepiać. Za pierwszym i za drugim razem Sawyer ją zignorował. Ale za trzecim tak go wkurzyła ,że młody nie wytrzymał. Mimo ,że jest od niej młodszy odleciała na pół metra. Odrazy poleciała do Miracle .Miracle przybiegła do mnie z zębami na wieszchu i gdyby nie było wtedy Banshee doszło ,by do walki. Naszczęście nas rozdzieliła. Przeprosiła Miracle ,ja też to zrobiłem niechętnie ,a Sawyer przeprosił Artemise. Potem Banshee poszła z Miracle do Arii ,oczywiście z nią poszła Artemisa i wszyskie trzy wesoło rozmawiały. Widać ,że Banshee lubi µiracle i jej córeczkę.
Od Jaspera
Dziś minął fantastyczny dzień… Bawiłem się z Artemisą. Jest bardzo miła. Ze stada lubię najbardziej ją i ciocię Miracle. Nie wiem co bym zrobił bez niej. Ale tęsknie za tatą, mamą i starą watahą. Chce mi się płakać na samą myśl o utracie domu. Nie czuje się tu dobrze, to nie moje miejsce, ale wataha daje schronienie. Dziś obchodzę roczek. Najbardziej cieszy się z tego Artemisa i rano dała mi prezent. Naszyjnik, który sama zrobiła. Jest kochana. Chciałbym mieć taka siostrę.
Od Miracle
Dzisiejszego dnia chciałam pokazać Artemisie jak się poluje. Była jeszcze mała ale wiedziałam, ze jest pojętna. Najgorszy był jej dar iluzji. Non stop stwarzała sobie jakieś motyle, króliki i inne rzeczy, tak, że w pewnym momęcie nie wiedziałam co jest prawdą, a co fikcją. Poprosiłam ją by przestała i gdy się uspokoiła zaprowadziłam ją do zagajniku. Liście zaszeleściły i zza nich wyskoczył… Jasper! Przez cały ten czas szedł za nami. Nie ukrywam, że trochę mnie wystraszył - Przeszkadzam. – rzucił szybko. - Ci… będziemy polować. – uciszyła go córka, a ja pozwoliłam mu zostać. Byliśmy w samym środku naszego terytorium, gdy nagle coś wyczułam. To był zając. Pokazałam dzieciakom jak się skradać, ale pierwsza zdobycz uciekła. Jasper prawie ją miał, ale potknął się o Artemisę i oboje leżeli plaskiem, a ja lekko się śmiałam. Nagle poczułam całkiem inną woń, która napawała mnie lękiem i strachem. - Dzieci idziemy. – syknęłam dosyć nieprzyjemnie. Byłam bardzo zdenerwowana. - Dlaczego? – zaprotestowała Artemisa. - Nie ma czasu, szybko! – nie zdążyliśmy się zbliżyć do nory, ledwie przeskoczyłam z dziećmi rzekę i drogę przeciął mi wilk.
Był ogromy, czarny, a jego oczy jarzyły się czerwienią. Wiedziałam, że jest z watahy Zemsty. Cofnęłam się i zasłoniłam dzieci. Tuż obok zobaczyłam Fuxa. Wilka, który podpalił las i który był prawą ręką Rapier. Spojrzał na mnie wrogo.
- Zostaw dzieci w spokoju! – krzyknęłam i zastawiłam im drogę. - To twoje dzieci? – zapytał z kpiną. A ja warknęłam. - Tak! Nic ci do tego. - Łżesz! To nie jest twój syn! - To syn Michaela. Zostaw go w spokoju! - Tego kundla… Ha!... Zabili go ludzie, szkoda bo i tak bym go wykończył. To nie jest jego syn. To syn Rapier. Okami miał go tylko kryć. Odszedł z gangu, a po tym jak zabiliśmy jego dziewczynę szukał syna. To szczenię to syn Rapier! Oddaj nam go, a puścimy cię wolno. - Już to widzę. Nie ważne czyj to syn, nie pozwolę go zabrać. Jego miejsce jest tu! – zaszokowały mnie te wieści. Ale kochałam Jaspera i nie pozwoliłabym go zabrać. - Słuchaj paniusiu – powiedział Sarum. – Ja go nigdzie nie chce zabierać. Zginie cicho i bezboleśnie. - Rapier nie zabiłaby swojego syna. - Gdyby go chciała! Ale nie chciała. To zwykły przypadek. Jest jedynym wilkiem, który może zabić Rapier! Jest nieśmiertelna, nikt jej nie zabije tylko on! - Nie ma wilków nieśmiertelnych. - Ma pakt z diabłem, może wszystko! – wilk nie dał mi nic powiedzieć i rzucił się na mnie. Odskoczyłam. - Zabij ich. – powiedział do towarzysza. - Uciekajcie do watahy! – krzyknęłam. Walka trwała długo, a ja bałam się jedynie o dzieci. Kiedy już leżałam bez sił usłyszałam głos Arii i Rollego. Nie wiem co się działo. Ocknęłam się w domu. - Co z dziećmi?! - Są tutaj… bezpieczne. Zabiłaś Saruma. - Ario… proszę. Nie karz Jaspera, on nie wiedział. To nie jego wina. Proszę… - byłam strasznie słaba. Podszedł do mnie Jasper i strasznie mnie przepraszał. Ale co jest winny tego, że mam taką matkę. Co to za matka, która chce zabić własne dziecko?! Nie miałam do niego żalu. Czułam się dumna móc go bronić. - Mamo… - usłyszałam głos mojej córeczki. – Mamo… proszę. Ja będę już grzeczna, już nigdy nie pobije się z Sawyerym, on ze mną też, będę zawsze grzeczna, on i Jasper też, będziemy grzeczni wszyscy… będziemy się słuchać cioci Arii i Rollego. Mamo… proszę… - płakała i tuliła się do mnie, a ja byłam taka słaba. - Będziesz kiedyś silną Alfą, będziesz miała swoje dzieci. Nie płacz, proszę. Ciocia się tobą zajmie, nie płacz… Ario, proszę, traktuj ją jak rodzoną córkę, proszę. Opiekuj się nią i troszcz, tak ja jak bym to robiła. Jasper… opiekuj się Artemisą i pomagaj w stadzie. - Ja… ja tak bardzo przepraszam… - To nie twoja wina. Wiedzcie – tu zwróciłam się do Artemisy i Jaspera – że ja was bardzo… bardzo kocham. – nie miałam siły. Poprosiłam jeszcze bogów, by opiekowali się moimi dziećmi i zasnęłam…
Od Jaspera
Gdy odeszła Miracle, Artemisa strasznie krzyczała. „ Mamo! Mamo nie zostawiaj mnie, mamo!” i przeraźliwie płakała. Na pogrzebie padał deszcz, tak jakby niebo chciało się pożegnać z wilczycą. Artemisa uciekła w głąb jaskini a ja poszedłem za nią. - Przepraszam. – zacząłem mówić i płakać jednocześnie. – To wszystko moja wina, ja naprawdę nie chciałem… ja nie wiedziałem. Moją mama był i jest Miracle. To ona mnie wychowywała! To ja powinienem zginąć. Przepraszam… tak bardzo cię przepraszam… - Posłuchaj. – mówiła przez łzy, a jej ton i wypowiedź mnie zadziwiły. Była bardzo mądra jak na tak młodego wilka. – Moja mama cię kochała. Zginęła za nas oboje, a ja nie jestem na ciebie zła. Mama by tego nie chciała. Nie twoja wina. Gdyby miało być inaczej, dziś zginął byś ty. Strasznie mi smutno, ale… ale… ja nie mogę stracić ciebie. – rozpłakała się i wtuliła w moje futro. - Nigdy cię nie zostawię, słyszysz, nigdy! – tego dnia płakaliśmy razem. Nie chciałem takiej matki! Nie chciałem by cierpieli ci, których kocham! Rapier… to wszystko przez nią! Nie jest moją matką! Jak dorosnę zemszczę się za to co zrobiła mojej rodzinie! Nawet nie macie pojęcia jak podle się czuje!
Od Arii
Ciemność. To ona królowała w jaskini, gdy odchodziła Miracle. Gdy opadła jej głowa, ciemność zwiększyła swą moc. Przyszedł po nią Fatos. Teraz jest w jego krainie.
Dziś w nocy wykradłam się z jaskini i udałam się na wzgórze Alph. Byłam przygnębiona. Wyłam samotnie do księżyca szukając u niego wsparcia. Jak wychowam moje szczenię bez wspaniałej cioci Miracle? Nagle z gwiazdozbiorów utworzył się jakiś kształt. Gdy się powiększył, zobaczyłam, że była to Miracle.
,, Jak poradzę sobie bez ciebie?''- zapytałam w myślach. Ku mojemu zdziwieniu w mojej głowie odezwał się jej głos:-,, Będę ci pomagać''- byłam oszołomiona. Nagle z gwiazd obok Miracle utworzył się kolejny kształt. Zgadywałam, że był to Emil- partner mojej przyjaciółki. Zaczęli razem radośnie biegać po nieboskłonie. Śmiali się i byli szczęśliwi.
Gdy tak na nich patrzyłam, zrozumiałam, że teraz jest jej tam najlepiej. Wilcze gwiazdozbiory podleciały wysoko w niebo i rozprysły się. Tam jest jej teraz dobrze. Jest przy swoim ukochanym. Niestety, jej córeczka, 4 miesięczna Artemisa tak nie uważa. Teraz jest sierotą. Na szczęście ma mnie, Rolly'ego i Jaspera, który choć ma za matkę Rapier, jest jej przyjacielem i opiekunem.
Mam nadzieję, że Miracle będzie pilnować swojej córki i Jaspera, ale takrze mojego dziecka. Przykro mi, że nie pozna cioci. Wierzę, że będzie czówała nad naszą Watahą.
Od Artemisy
Jak się czułam… beznadziejnie. Strasznie brakowało mi ojca nie wspominając o matce. Czułam się jak ostatnia sierota, ale nie miałam zamiaru się poddawać! Ćwiczę codziennie dwa razy więcej. Jasper często pomaga mi w treningach, z resztą on sam trenuje, sami wiecie po co. Z Sawyerem czasami się bawię, choć teraz zaniedbałam jego i całą watahę, nie mam siły. Z resztą nie chce z nim trenować, boje się, że coś mu zrobię, jest młodszy, muszę uważać. Po za tym nie chce żeby jeszcze on się dołował. Cała sprawa dla jego dobra została mu przedstawiona delikatnie. Ze ciocia Miracle odeszła… lepiej żeby taki maluch nie znał prawdy. Jestem teraz samotna i tylko Jasper cały czas przy mnie siedzi… nie wiem, czy nie robi tego, z prostego względu, że jest mu głupio. Mamo… kocham cię! Czasami chciałabym wykorzystać moją zdolność i stworzyć postać matki. Niestety, na darmo. Mogę stworzyć wszystkich! Arię, Rollyego, nawet Sawyera. Kiedy patrzę na nich, potrafię stworzyć ich repliki. Nie na długo, lecz potrafię. Jedynie nie potrafię odtworzyć obrazu matki i Jaspera. Nie wiem dla czego.
Od Alphy Rolly'ego
Bardzo się denerwuję. Szczenię, to na prawdę wielki obowiązek. Ale to też wielka radość. Aria powinna urodzić za 2 miesiącie, ale jak powiedział Roathring: szczeniak może być wcześniakiem. Aria całe dnie leży w jaskini Alph, lub przechadza się po Polanie Księżyca w towarystwie Banshee i Sawyera. Opowiada mu o tym, że w krótce będzie miał kolegę.
Ostatnio odbyliśmy z Arią poważną rozmowę. To było tak:
Ściemniało się już. Kia kładła szczeniaki spać. Zpytałem moją partnerkę, czy zechciałaby ze mną pujść w najromantyczniejsze miejsce w Wolf Rock- Jezioro Błysków. Zgodziła się. Nad jeziorem, gdy zajdzie słońce pojawia się milon kolorowych światełek. Tak było i tym razem. Siedliśmy sobie w naszym ulubionym miejscu- pod wieżbą tuż nad poziomem wody. Światełka tańczyły pod wodą, nad ną i w okół nas.
- Rolly?- spytała Aria- mogę z tobą poważnie porozmawiać?
- Jasne- odparłem. Spuściła głowę.
- Długo nad tym myślałam, ale nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Mów
- Gdyby urodziła nam się córeczka- zaczęła- chciałabym, aby gdy dorośnie, wyszła za kogoś stosownego.
- Mówisz o Sawyerze?- spytałem
- Nie, ale chciałabym, aby tak było. Jednak w padł mi do głowy pewien pomysł. Od zwiadowców usłyszałam, że Whitewind urodziła syna.- Wiedziałem do czego zmierza. Whitewind to Alpha Watahy Bratniej Krwi. To ona wygnała Arię. Jeżeli ona urodziła syna, to jej syn musi być....
- Alphą- dokończyła moje zamyślanie- Jej syn jest Alphą. Gdybyśmy mieli córkę, mogła by poślubić jej syna. Pogodzilibyśmy w ten sposób nasze watahy.
- Pytanie tylko- powiedziałem- czy Whitewind się zgodzi. Uwarza cię za mordercę.
- Wiem. Ale chcę spróbować. Z jednej stony, chciałabym, alby to wyszło, ale z drógiej, nie chcę, żeby było tak, jak w ludzkich filmach- władca chce wydać córkę za mąż, żeby zjednoczyć 2 królestwa, a córka jest nie szczęśliwa, bo bieże ślub z kimś, kogo nie kocha.
- Zobaczymy jak będzie- powiedziałem- tymczasem wyślę paru zwiadowców, aby wywęszyli, jak nazywa się syn Whitewind.
Udaliśmy się z powrotem do watahy. Wysłałem na tą wyprawę Mefisto, Zuko i Vikarę. Powinni wrócić jutro. Ciekawi mnie, jakie imę przyjął syn Alphy.
Od Flix
Biedna Artemisa. Gdy widze jak się smuci, łamie mi się serce. Ostatno podeszłam do niej gdy akurat nie było przy niej nikogo.- Jak się czujesz?- spytałam - dobrze-odpowoedziała mi. usłyszałam w jej głosie smutek- Ej, rozchmórz się!- powiedziałam- jak chcesz, to pouszę cię paru szamańskich sztucek- zgodziła się. zabrałam ją w ciche miejsce w środku lasu i zaczęłam mieszać różne zioła i kwiatki. Mała wprost promieniała z radości. Pod koniec dnia biegałyśmy razem po Polanie szczeniąt. Na północnym wyció wyłyśmy razem obok siebie. Szkoda tylko, że śpimy w odzielnych jaskiniach. Utuliła bym ją do snu, opowiedziałabym bajkę na dobranoc. Artemisa mnie chyba polubiła. Nie mam zamiaru zastąpić jej mamy, ale chciałabym być jej opiekunką- prawie jak matką.
Od Vikary
Dzisiaj ,przed południem ,leżałam sama w jaskini .Rotharin,Follow i Flix poszli do szpitala gdzie pełnili swoje służby . Sonia miała dzisiaj szkolenie wojowników ,Peaceful poszła na spacer ,szczeniak Jasper poszedł się bawić z synkiem Banshee - Sawyerem a nowa omega - Rekia ,poszła pełnić swoją służbę bo była strażniczką . W jaskini gam , delt i omeg było cicho i spokojnie .Najpierw złapały mnie skurcze .Potem poczułam taki silny ból brzucha , że aż trudno sobie wyobrazić. I wtedy wiedziałam już ,że nadszedł czas . Po pół godzinie ,skończyłam myć dwa szczeniaki i do jaskini weszła Sonia z uśmiechem na pysku . -Jak się czujesz Vi....- nie dokończyła bo zobaczyła szczeniaki i krzyknęła: -Jeju ,Vika! Gratuluję! Pędzę po Rotharinga!- i moja najlepsza przyjaciółka wybiegła , a ja umyłam czarnego malca .Po chwili ,dookoła mojego legowiska stanęli : Rotharing , Flix, Follow ,Sonia i Peaceful .A potem....Cała wataha! Nagle , Artemisa ,córka Miracle zapytała: -A dlaczego oni są tacy mali ? -Artemisa ,nieładnie tak pytać-skarciła podopieczną Flix i dodała ,patrząc na mnie: -Przepraszam cię za Nią ,Vika. -Nic nie szkodzi-odparłam i zwróciłam się do małej: -Oni jeszcze urosną ,nie martw się .Zresztą ,każdy wilk jest taki mały po urodzeniu .Następnie popatrzyłam na Arię i zapytałam: -Kiedy Ty urodzisz ,Ario? -Nie wiem ,ale pewnie gdzieś za parę tygodni-odpowiedziała Samica alfa .Wilki zaczęły się rozchodzić ,a kiedy ja i Rotharing zastaliśmy sami ,wymyśliliśmy imiona dla trójki szczeniąt.Czarny Samczyk został nazwany Berlo ,różowo-fioletowa samiczka została nazwana Glimmer(Rotharing żartował ,że Glimmer jest do mnie tak podobna że powinna się nazywać ,,Podobizna Matki")a rudo-ognista samiczka - Tasha .Stwierdziłam ,że to najlepszy dzień w moim życiu i że moje marzenia i przepowiednia Arkty się spełniły .
Od Alphy Arii
Dziś rano przybyli zwiadowcy z wieściami. Do jaskini Alph pierwszy wpadł Zuko
- Ario!- krzyczał- Ario! Mam dla ciebie wiadomości!- Podrzedł do skalnej wyspy na której leżałam.
- Imię syna Whitewind brzmi....- przeciągał ostatnie słowo
- Powiesz wreszcie?- spytałam
- Tak, ale lubie trzymać wilki w niepewności- zażartował- nazywa się Cyrus ( czytaj Sajrus)
Czyli ma na imię Cyrus. Ładnie. Mam ndzieję, że mojej córce się spodoba. Jeżeli będzie to córka. Zuko opisał mi dokładnie syna Whitewind. Jest biało-czerwony, w niektórych miejscach rudy. Jak na 2 miesięczne szczenię, jest silnie zbudowany. Co do mojej ciąży, to od wczorajszego dnia zaczęłam mieć silne skórcze. Poszłam z tym do Roathringa
- Będzie wcześniakiem- powiedział
- To źle?- zapytałam z obawą w głosie. Nie chcę stracić drugiego dziecka
- Nie. To znaczy tylko, że urodzi się wcześniej, niż za 2 miesiące. Możliwe, że urodzisz za kilka dni. Bądź gotowa Alpho Ario!
Za kilka dni. Cóż. Będę gotowa. Tymczasem, dzisiaj Vika urodziła 3 szczeniaki. Ja będę mieć 1 już nie bawem
Od Kari
Byłam dziś na polowaniu gdy nagle zza krzaków wyskoczył tygrys szablozębny!!! Bardzo się wystraszyłam ale zaatakowałam, ponieważ chciałąm przejść na wyższą rangę. Było strasznie!! A jednak ...... udało mi się !! choć miałam dość dużo obrażeń, to i tak się cieszyłam, że udało mi się go zabić!! Mam nadzieję, że niedług o przejdę na wyższą rangę .
Od Alphy Arii
Dzisiaj już wogóle nie wycjhodziłam z Jaskini Alph. Przez cały czas leżałam na mojej skalnej wyspie. Co chwilę chwytały mnie silne skółrcze. W końcu Rolly pobiegł do Roathringa. Czółam się okropnie. Wogóle nie mogłam się podnieść. Brzuch miałam wielki jak bania i bardzo mi ciążył. Po południu leżałam już całkowicie plackiem.
- Może być ie dobrze- powiedział Roathring- może być chore
- Ale nie zdechnie- dopytywał się Rolly.
- Raczej nie. Przygotuj się stary. To może być już jutro
- Dzięki Roth- powiedział Rolly- gdyby się coś działo, zawołam cię. Jak się czójesz?- zwrócił się do mnie gdy partner Viki opuścił jaskinię
- Słabo. Masz szczęście, że to nie ty musisz się tak męczyć- stęknęłam. Znowu łapały mnie skórcze- Rolly, skoczysz po jelenia? Jestem głodna.
- Jasne- suki w ciąży mają swoje wymagania. Rolly poleciał do lasu. Zostałam sama w jaskini. Nie. Mój partner musiał przyptrowadzić kogoś do pilnowania mnie- Peaceful
- Jak tam Alpho?- spytała
- Odpowiedzi na to samo pytanie 15 razy w ciągu dnia męczy mnie jeszcze bardziej, niż on- wskazałam na brzuch
- Przepraszam Alpho- doprowadzało mnie do szaleństwa to, że jako jedyna w Watasze, Peaceful, przywiązywała do pozycji ogromną uwagę. Nie to, żeby mi to przeszkadało, ale na karzde pytanie ta sama odpowiedź: ,, tak ALPHO'' , ,, nie ALPHO'' , ,, W żeczy samej ALPHO''. Ciągle tylko ,, Alpho''. No ale córz. Wilki mają swoje przyzwyczajenia
- Podać ci coś, Alpo Ario?- znowu to samo
- Nie, dziękuję Peaceful- odparłam- jak idzie ci nauka naszych szcze...uh.... szczeniaczków- wystękałam przez zaciśnięte zęby.
- Świetnie, Alpho. Artemisa jest bardzo pojętna. Tak samo Sawyer.
- Cudownie, cudownie....
- Wydaje mi się Alpho, że Flix bardzo pomaga Artemisie
- Dobrze, świetnie.- w tej chwili do jaskini wbiegł Rolly z jelonkiem w zębach.
- To ja już bujdę, Alphy- i wycofała się z jaskini
- O co jej chodzi z tymi ,, Alphami''?
- Niewiem- zaczęłam jeść mięso- dobre. Wiesz, że już jutro możemy mieć...
- Tak wiem- odparł- cieszę się
Ja też. Ale też bardo się boję. Przez resztę dnia wymyślaliśmy imiona dla samczyków i samiczek. Stanęło na Winstonie lub Shibie. Zobaczymy co będzie jutro....
Od Vikary
Nie mogłam się doczekać porodu Arii . Bardzo polubiłam tą samicę Alpha . Aria była dla mnie miła i wiedziała , że można na mnie polegać . Rolly też . Rotharing co drugi dzień(za pozwoleniem pary Alpha) robił sobie połowę dnia wolnego . Wiedziałam że chciałby więcej czasu spędzać ze mną i z naszymi szczeniakami , ale jego funkcja mu na to nie pozwalała . Ostatnio moje szczenięta poznały teren watahy oraz Sawyera i Artemisę . Tasha i Artemisa bardzo się polubiły . Glimmer uwielbiała się bawić z Sawyerem . Berlo też , ale nie tak bardzo jak Glim(Glim to skrót od Glimmer) . Tłumaczyłam jej , że nie może cały czas wisieć na Sawyerze , ale ona jak tylko Go zobaczyła , to od razu zaczynełam się z nim bawić . Niełatwo było jej tego zabronić A jeszcze trudniej było ją oderwać od zabawy a Sawyrem . Dlatego , kiedy Glimmer bawiła się z Sawyerem , ja i Banshee razem zabierałyśmy nasze szczeniaki , które rozstawały się pod jaskinią Alph . Tam Glimmer nie mogła wejść. Pewnego dnia , kiedy wróciłam ze zwiadów , okazało się , że na Polanie Szczeniąt są 2 tygrysy Szablozębne . I tam też były moje szczeniaki ! Na szczęście , cała wataha (oprócz Arii , bo ona miała silne skurcze brzucha)ruszyła za pomoc . I udało się . Uff! Zobaczyłam , jak Sawyer rozmawia i Glimmer i pyta , czy nic jej się nie stało . Hmmm.....To mi dało pewien pomysł , ale najpierw muszę o tym porozmawiać z Banshee .
Od Alph Arii i Rolly'ego
Rolly
Dziś w nocy była pełnia. Aria cały dzień stękała i jęczała, więc nie zgodziłem się, by w takim stanie iść na Północne Wycie. Ale moja partnerka się uparła. Nic jej nie złamie! Z pomocą Banshee i Mefisto zanieśliśmy Arię na Wzgóże Alph. Zazwyczaj, gdy my rozpoczynamy wycie, stoimy wyprostowani. Tym razem tylko ja stałem. Alpha musiała leżeć. Zaczęło się wycie. Ja i Aria rozpoczęliśmy. Gdy zaczęły dołączać się Bety, głos mojej ukochanej urwał się. Natychmiast przerwałem, i spojrzałem się w jej stronę....
Aria
Musiałam przestać wyć. Poczółam w brzuchu skórcz, tak mocny, jakiego nigdy jeszcze nie czółam. Głowa mi opadła. Nie mogłam jej utrzymać. Zaczęła boleć mnie głowa. Po prostu myślałam, że umieram. Poczółam ciepło Rolly'ego, gdy wzoął mnie na grzbiet. Zanósł mnie do jaskini i ułorzył na wyspie skalnej. Zaraz potem usłyszałam, jak krzyczy:,, Rothring! Roathring!'' W niedługim czasie w jaskini znalazł się uzdrowiciel i moja najleprza przyjaciółka- Banshee. Człółóam się strasznie! Ciężko oddychałam. Coś cisnęło mnie w brzuchu. Bardzo głośno krzyczałam....
Rolly
Gdy usłyszałem krzyk Arii, zwariowałem. Chciałem wbiec do jaskini i przytulić ją, powiedzięć, żeby się uspokoiła i nie bała. Mefisto zasłaniał mi wejście do domu. Miał rację. Gdybym teraz zobaczył Arię w takim stanie, chyba bym zemdlał, a jeśli nie, to oszalał. Bardzo się o nią bałem.
- Spokojnie stary- powiedział Manfi- Roathing wie co robi
- I właśnie to mnie denerwóje!- krzyknąłem- to, że to on, a nie ja jestem przy porodzie! Co on z ną robi!?- i znów rzuciłem się ku wejściu. Mefisto z tródem mnie powstrzymał
- Tam jest też Banshee. Spokojnie Rolly. Szczenię będzie w dobrych łapach.- mam nadzieję, że miał rację....
Aria
Minęły 3 godziny, a szczeniaka ani śladu. Roathring robił co mógł, by uśmieżyć ból. Niestety nie udawało mu się to.
- Aria, możesz złapać mnie za łapę- powiedziała Banshee. Ścisnęłam ją mocno
- Au! Nie aż tak!
Ból był nie do zniesienia. Byłam cała spocona. Krzyczałam. Nie mogłam wytrzymać. Przez chwilę pomyślałam, że może lepiej by było, gdyby szczenię się na narodziło, ale natychmiast odrzuciłam tę myśl. Starałam się jak mogłam, by przyszła Alpha wyszła już z mego łona....
Rolly
Zaczynało już świtać. Wszyscy, którzy mieszkali w Jaskini Alph, musieli spędzić tę noc w Jaskini Gamm, Deli i Omeg. Z naszego domu wciąż dobiegały krzyki i stękania mojej partnerki. Raz, gdy usłyszałem, jak przeraźliwie krzyknęła, zemdlałem. Mefisto obudził mni po 5 minutach.
- Rolly, ależ mnie wystraszyłeś!- wykrzyknął. Nie miałem siły odpowiedzieć. Aria miała problemy z porodem. I to wielkie.....
Aria
Do jaskini wpadły pierwsze promienie słońca. Dla innych wilków zaczął się kolejny, normalny dzień. Dla mnie nie. Szczeniak wciąż nie chciał wyjść. Po 2 godzinach od świtu, Roathring wrzasnął
- Jest głowa!- ucieszyłam się. Dzielnie parłam, by szczeniak wyszedł na zewnątrz. Banshee przez cały czas była przy mnie. Mówiła ciepłe słowa, które mnie uspokajały. Czółam, że ból dobiega końca.....
Rolly
Nagle z jaskini wybiegł uzdrowiciel. Był cały spocony. Jego czerwona sierść lśniła w porannych promieniach słońca.
- Jest- szepnął mi na ucho- możesz wejść.- Po woli, z przyjacielem uboku, i uzdrowicielem przede mną, wszedłem do jaskini. Było w niej jasno i ciepło. Na Wyspie Skalnej po środku Jaskini leżała Aria, a obok niej, czarny kłębek. ,, Czarny?''- przebiegło mi przez myśl ,, biały i biały daje czarny?''. Podszedłem dalej. Aria była bardzo zmęczona. Jednak otworzyła oczy....
Aria
Zobaczyłam, że do jaskini wszedł Rolly. Byłam strasznie zmęczona. Podzszedł do mnie.
- Jest ...... śli....czny- wystękał.
- Śiczna, tatusiu- powiedziałam zmęczonym głosem- jest waderką.
- Czyli nazwiemy ją Shiba?- spytał. Popatrzyłam na czarny głębuszek przy moim boku. ,, Shiba?''- pomyślałam- ,, Nie nie pasuje''
- Nie, mam dla niej inne imię
-Jakie?- spytał mój partner
- Shadow- odparłam- cień- jak widać imię spodobało się , tatusiowi''. Położył się obok mnie i przyciągną małą.
- Cześć, maleństwo, moja mała, moja Shadow- szeptał w jej miękką, czarno-różową sierść. Będzie dobrym ojcem. Po paru chwilach, przy moim legowisku zgromadziła się cała wataha. Wszyscy gratulowali mi dziecka. Shadow ziewnęła. Była zmęczona, tak, jak ja. Nie wiem co działo się dalej. Zasnęłam....
Rolly
Uradowany wybigłem z jaskini i wskoczyłem na Wzgóże Alph. Wziąłem mnóstwo powietrza w płóca i krzyjknąłęm:
- Wataha ma przyszłą Alphę!- Wszyscy krzyczęli z radości
- Moja córka, nazywa się Shadow!- piękne imię. Sawyer patrzył na mnie z dołu chyba nie zrozumiał, co się stało....
Od Rotharinga
Byłem szczęśliwy . Miałem partnerkę i szczeniaki . Pewnego dnia , do szpitala , kiedy pełniłem służbę , weszła Tasha . Moja córka ruszyła w kierunku mojej kolumny i weszła do niej . -Cześć , tato - przywitała się . Jej głos brzmiał smutnie . -Cześć , Tasha - odparłem i zaoytałem : -Czy coś się stało ? -Tak . Glimmer jest smutna . - odpowiedziała Tasha . -A to dlaczego ? -zapytałem . -Bo myśli , że jak będzie dorosła to nie będzie mogła przyjaźnić się z Sawyerem , skoro on zostanie partnerem Shadow . -Bzdura - oburzyłem się . Zresztą , Glimmer ma dopiero 1 miesiąc ! Jak może myśleć o przyszłości ? -Co ja mam jej powiedzieć , tato ? - zapytała Tasha . - Powiedz jej : po pierwsze , nie wiadomo , czy Sawyer zostanie zaręczony z Shadow . Po drugie: nawet jeśli Sawyer i Shadow będą jako dorosłe wilki parą , to nie znaczy że nie będziesz mogła się z nimi przyjaźnić . A po trzecie : na razie ciesz się , że jesteś szczeniakiem . - powiedziłaem i dodałem : - I zaproponuj jej jakąś zabawę . -Dobrze , tato . Dzięki . Pa - porzegnała się Tasha . -Pa - odparłem . W tym momencie , usłyszałem wycie . -Tasha , wracaj do jaskini . Szybko ! Na naszym terenie jest wroga wataha ! - krzyknąłem do małej . Tasha puściła się pędem . Pobiegłem do lasu . Zobaczyłem , jak Mefisto walczy z Rapier , niedaleko leżą małe szczeniaki i na Mefista chce skoczyć jakaś wilczyca . Kiedy wyskoczyła zza karzków , rzuciłem się na nią . -Devill , Deuca ! Uciekajcie ! W TEJ CHWILI !!!!! - wrzasnęła Rapier do szczeniąt . Szczeniaki uciekły i przybiegła reszta watahy . Banshee i Valixy skoczyły na wilczycę , z którą walczyłem . Niech ma za swoje ! Rapier uciekła , a wilczyca nie przeżyła . Nagle , po walce , przybiegła Vika . Miała rozczochrane futro . -Gdzie byłaś , Vikaro ? Nie złyszłaś wycia ? - zapytał Rolly . -Słyszałam , ale biegnąc tu , zobaczyłam Fuxa . Za to , że wkroczył na nasz teren i zabił Miracle , zabiłam Go . -Fux nie żyje ? - zapytał z niedowierzeniem Zuko . -Tak - wydyszała moja partnerka . Rolly wydał z siebie krzyk radości . Byłem dumny z Viki . Nie wiedziałem , że za kilka miesięcy , połowa mojego serca się zamknie .
Od Alphy Arii
To takie niesamowite! Shadow ma dopiero kilka dni, ale kocham ją tak, jakby miała jóż rok. Powoli zaczęła już otwierać oczka i mówić pierwsze słowa. Jest na prawdę códewna
- Rolly?- zawołałam. Przyszedł od razu. Gdy mała jest bezbronna, a ja bezsilna, mój partner nie oddala się daleko.
- Tak, skarbie?
- Wysłałeś już kogoś, by powiedział Whitewind o naszych planach?- spytałam
- Nie, jescze nie. Zaraz pójdę wysłać zwia....
- Nie, nie- przerwałam- Rolly, to jest ONA. Zwiadowcy nie dadzą z nią rady. Wyślij wojowników.
- Dobrze, już to robię.- wyszedł. Gdy wrócił, powiedział, że wysłał Sonię, Kari-wojowniczki, Valixy- zwiadowcę i Reikę- strarzniczkę.
- Wrócą za około 2 dni. Reika pewnie szybciej. Ciekawe jak zareaguje ONA.
Miał rację. Jeżeli Whitewind będzie w złym chumoże, może zabić eskortę......
Od Vikary
Dzisiejszy dzień był piękny . Ostatnio było Północne Wycie . Moje szczeniaki mają śliczne głosy . Przyszła Alpha - Shadow , też . Odpoczywałam w jaskini Gamm , delt i omeg , kiedy usłyszałam wycie . Wyszyłam z jaskini i zobaczyłam , jak z krzaków wybiega Mefisto , krzycząc ''Walka! Wezwać Sojuszników!" Rolly wezwał Sojuszników i powiedział , że cała nasza wataha ( oprócz szczeniaków) ma obowiązek brać udział w tej walce , która była z Watahą Zemsty , oczywiście . Kia i Peaceful schowały wszystkie szczeniaki z watahy w bezpiecznej części lasu WolfRock . I zaczęła się walka . Była brutalna . Kiedy już był prawie koniec bitwy , poczułam , jak jakiś wilk lub jakaś wilczyca wgryza mi się w kark , o potem w szyję . Wszystko mi się rozmazało przed oczyma . Upadałam . Jasper podbiegł do mnie - Nie, proszę , pani Viko ....Zaraz przyjdzie uzdrowiciel ....-jęknął Jasper . -Jas...Jasper - wystękałam . Traciłam siły . -Powiedz watasze , że zawsze chciałam za nią umrzeć , przekaż Rotharingowi , że był wspaniałym partnerem i wszystkim szczeniakom z watahy , że je kocham ....Ty ,Jasper ...niedługo ....p-pewnie znajdziesz .....partnerkę.....Powiedz....Soni,że była dobrą.....przyjaciółką....Że.....żegnaj , Jas-per.....-wyjąkałam ostatkami sił i zasnęłam....
Od Rothringa
Myślałem że biegnę szybko jak błyskawica . Kiedy opadła głowa mojej partnerki i Vika zamknęła oczy , poczułem , że biegnę wolno jak żółw . Krzyknąłem ,,Nie!" i Rapier zaśmiała się szyderczo . To ona to wszystko zorganizowała ! Kazała wilczycy ze swojej Watahy zabić Vikę ! Rzuciłem się w kierunku Rapier , ale ona uciekła wraz z morderczynią Vikary i resztą swojej watahy . Dobiegłem do Viki . -Vika! Vika , proszę , obudź się! Vika! VIKA! Proszę!- krzyczałem , stojąc nad moją partnerką . Ale w końcu , położyłem łapę na klatce piersiowej Vikary , spodziewając się , że wyczuję bicie i krzyknę "Żyje!" . Ale nic nie poczułem . I w końcu dotarło do mnie : Vikara nie żyje . Odeszła . Straciłem partnerkę . Z moich oczu wyciekł strumień łez . Zacząłem płakać . Cała wataha zgromadziła się dookoła ciała Viki . Po chwili , Rolly poweiział : -Trzeba iść po szczeniaki . No właśnie! Szczeniaki! Jak biedactwa przeżyją stratę matki ? Wstałem . Kia i Peaceful zaprowadziły mnie i resztę watahy do szczeniąt . Podeszłem do Tashy , Glimmer i Berlo i powiedziałem : -Szczeniaki....Przykro mi , ale mama...Odeszła .-wyjąkałem . Nie chciało mi się wieżyć , że jeszcze wczoraj Vika żyła , a dzisiaj - już odeszła .Berlo , Tasha i Glimmer płakali rzewnymi łzami . Następnego dnia , odbył się pogrxeb Vikary . Unosiła się lekka mgła i padał mżawka . W nocy , pobiegłem nad Jezioro Błysków . Zacząłem wyć i szlochać na zmianę . Nagle , na niebie coś mignęło . Gwałtownie usichłem i spojrzałem w górę . Z gwiazd ułożyła się ....Vika ! Z uśmiechem na przysku mrugnęła do mnie i obok niej ułożyła się z gwiazd Miracle i jekieś dwa wilki . A potem jeszcze jeden wilki i wiczyca . Cała szóstka zaczęła biegąć po rozgwieżdżonym niebie , śmiejąc się radośnie . Zrozumiałem , że w Krainie Fatosa Vikarze jest najlepiej . Po chwili , wilki rozprysły się ,a w mojej głowie odezwał się głos Viki : ,,Zawsze będę przy tobie" . Teraz musiałem podnieść moje szczeniaki na duchu . Ale , moje szczeniaki zaczynała już Peaceful , i miałem ją do pomocy . Miałem też Kię i ,,Ciocię Sonię" . Wszystko może iść ku lepszemu .
Od Alphy Rolly'ego
Nareszcie nadszedł ten dzień! Dzień uznania. Shadow ma już 3 tygodnie i jest gotowa na ten dzień. Bylo to dzis rano.
- Aria- powiedziałaem- chyba już czas.- moja partnerka podniosła się. Włqaśnie karmiła małą.
- Tak ci się wydaje?- spytała
- Tak- odparłem- wstała
- Choć, maleńka- pomogła podnieść się Shadow. Mała wstała. Po woli zaczynała już chodzić, więc podeszła do mnie.
- Tata!- wysepleniła i złapała się mojej łapy
- Choć Shadow. To twój dzień.- wziąłe,m ją za kark. Uwielbiała to. Banshee była już na Wzgóżu Alph. Gdy zobaczyła, że ja i Aria wspinamy się na szczyt, zawyła. Wszystkie wilki natychmiast zebrały się u stup wzgórza. Dumnie n isłem małą na górę. Kołomnie kroczyła Aria z wypiętą piersią. Była dum,na z naszej dziewczynki. Tak jak ja. Dotarłem na szczyt.Wziąłem zamach i ostro podniosłem Shadow do góry. Zapiszczała z radości. Wilki na dole zaczęły się jej kłaniać. Najwyraźniej jej się to podobało. Przypomn iała mi się nagle pewna bajka ze świata ludzi- ,, Król Lew''. Teraz działop się coś podobnego, jak na początku tego filmu.. Stałem tak z wypiętą dumnie piersią. Wiatr mierzwił mi grzywę i całe futro. Czółem na sobie promienie słońca. Shadow patrzyła się na wszystkie wilki u dołu z ogromnym zaciekawieniem. Nagle, na słonecznym niebie, rozbłysło oślepiające, białe światło i pojawiła się postać. To była Arkta. Shadow pisnęła i zmrórzyła oczka, bo raził ją blask bijący od wilczycy. Bogini życia podleciała ku górze i spojrzała na mojego szczeniaka. Podniosła oczy do góry. Gdy znów zwróciła je do małej, błyszczały bielą. Bez źrenic. Z jej ślepi wystrzelił promień białego światła prosto na moją córkę. Shadow zamknęła oczka. Blask zniżył się od jej głowy do jej klatki piersiowej. Spojżała się tam ze zdziwieniem. Nagle jej oczy zrobiły się całkiem różowe, bez źrenic- ale tylko na chwilę. Blask nie opadał. Mała wzięła głeboki wdech i.... zawyła! Dokonało się! Blask opadł, a zadowolona Arkta zniknęła. Shadow została uznana za Alphę!Wszystkie wilki dołączyły do małej, a potem zaczęły śpiewać hymn watahy. Byłęm bardzo dymny z mojej córeczki.
- Jest wspaniała- szepnęła mi na ucho Aria- taka, jak ty
- Taka jak TY- poprawiłem ją.
Ten dzień był cudowny!
Od Siento
Nie lubię o sobie opowiadać, ale ten jeden raz zrobię wyjątek. Urodziłem się w lesie, nazwy nie pamiętam, chyba jakoś na S.. Nieważne. Od chwili gdy się urodziłem, razem z moją siostrą i 4 braćmi uciekaliśmy przed ludźmi. Na początku matka nas niosła, ale potem niedość że było nas dużo to jeszcze zaczynaliśmy coraz więcej ważyć. Gdy mieliśmy po około 1,5 roku matka do nas powiedziała: - Ja nie dam rady, poświęcę się dla was. Niech mnie zabiją... Przestaną was gonić, a jesteście już na tyle duzi że poradzicie sobie sami. Wyjdę w ich stronę i będę walczyć, ale raczej przegram. Oni mają broń a ja tylko kły. Gdy skończyła mówić nie czekając na naszą reakcję ruszyła w stronę ludzi, razem z braćmi chcieliśmy pójść z nią, pomóc jej ale ona nas zatrzymywała. Kiedyś jej matka zrobiła dokładnie tak samo by obronić ją. Tylko że ona była jedynaczką i miała trudniej. Pokazałem rodzeństwu by ruszyli za mną. Oddalaliśmy się jak najszybciej, dlatego że ja umiałem powiązać się telepatycznie z matką, ona nakazała nam uciekać, by ludzie nie pobiegli za nami. Było lato i ciężko było znaleźć trop kogokolwiek, a zwłaszcza uciekającego wilka. Po 7 miesiącach wędrówki znaleźliśmy piękne miejsce, była tam wataha. Przyjęli nas w gościnie, a potem pozwolili mojemu rodzeństwu zostać. Mnie nie chcieli.. Snułem się kilka miesięcy i znalazłem kolejne wilki! Ale one nie były takie jak tamte, o9ne mnie przyjęły! Zostałem tutaj, dostałęm funkcję uzdrowiciela, ponieważ przez te lata uczyłem się robić eliksiry, syropy i wywary z roślin. Jedne były szkodliwe inne zaś pomocne. Znam się na tym dobrze!
Od Rothringa
Dzisiaj cała wataha poszła na Teren Watahy Zemsty . Za Vikę . I była tam walka . I to jaka! Kiedy zabiłem jednego wilka i jedną wilczycę , zobaczyłem dwa szczeniaki : Samczyka i Samiczkę . Domyśliłem się , że to są szczeniaki Rapier : Devill i Deuca . Devill wyszczerzył do mnie kły , a Deuca poprosiła : -Proszę , zabierz mnie z stąd , mama znęcałą się nade mną ... -Mała , teraz nie mogę , ale może niedługo.....-odparłem , ale Devill mi przerwał -Wrrr.....Nasza mama Cię zabije ! -Mały , wolisz być złym wilkiem , niż dobrym ? To twój wybur , ale na twoim miejscu wybrałbym inaczej . -Nie mam na imię mały! Mama nazwała mnie Devill! - krzyknął oburzony malec . -Tak , wiem - odparłem i już chciałem iść , ale Deuca powiedziała -Mama niedawno zabiła wilczycę i przygarnęła dwie sieroty - bliźniaczki . Boję się ich -Nie bój się . - odpowiedziałem . -Ja nie chcę być zła ! -To dobrze , Deuca . Może niedługo cię z tąd zabiorę . A w jakim jesteście wieku ? -Mamy 1 miesiąc . -Dobrze . Pa , szczeniaki - pożegnałem się i skoczyłem na morderczynię Vikary - Elomorę . Zabiłem ją . Wilk o imieniu Szajwuns , z którym walczył Jasper , też zginął . Po walce , na terenie naszej watahy , powiedziałem Arii wszystko , czego się dowiedziałem od szczeniąt Rapier . -Wiem , z nie należy zabierać szczeniąt , ale te sieroty i szczeniaki Rapier mogły by przejść na naszą stronę . - zaproponowałem . -Jak będziemy mieć z Rollym czas , to nad tym pomyślimy- odpowiedziała samica Alpha . A wieczorem , popatrzyłem na moje szczeniaki i stwierdziłem , że muszę je wychować na wspaniałe , odpowiedzialne wilki .
Od Alphy Rolly'ego
To bardzo przykre, że Vikara odeszła. Jej szczeniaki będą wychowywać się tyko z ojcem. Na szczęście moje nie. Dziś rano do watahy przyleciała Reika. Była cała we krwi.
- Rolly! Alpo! Roll... y...- stękała lądując. Posłałem po uzdrowicieli.
- Co się stało? Jak odebrała to Whitewind?- spytałem- Gdzie reszta?
- Z ty... ty... łu. A co do Whi.... tewind, to sa....m....zo.. bacz- wskazała łapą w kierunku z którego przyleciała. Z tamtąd nadchodziły dwa wilki. Zawarczałem
- Nie.... oni... chc...ą porozmawiać
Zbiegłem ku nim. Był to basior i wadera. Najpierw odezwała się ona:
- Jestem Tikiya( Tikja), a to jest Red Leader. Jetseśmy parą Beta w Watasze Bratniek Krwi. Chcemy zobaczyć twoją córkę.
- Dobrze, zapraszam- poprowadziłem ich do Jaskini Alph. Arii nie było,a Peacefull pilnowała małej.
- Peack, możesz.... nas zostawić?- spytałem
- Jasne Alpho- powiedziała i wyszła.
- Więc?- odezwał się samiec- gdzie jest przyszła narzeczona Cyrusa? (Sajrusa)
- Tutaj- przysunąłem Shadow do siebie- to przyszła Alpha
- Piękna- powiedziała Tikiya- jutro po połudnu, sama Alpha przyjdzie ją zobaczyć
- Zabierze ze sobą Cyrusa- wtrącił się Red Leader.- przygotujcie się- i wyszli
- Ktio to bił tatuśu?- wysepleniła Shadow
- To.... państwo, któży jutro przyprowadzą ci kolegę- wytłumaczyłem- pamiętaj, że będzie Alphą, tak jak ty
- cym?
- Dowiesz się w najbliższym czsie. Pójdź pobawić się ze szczeniakami
- Dobzie- powiedziała i wybioegła z jaskini.
Jutro moja córka pozna się z Cyrusem. Jak się to odbędzie, nie wiem. Boję się spojrzeć Whitewind w oczy. Ale będę silny!
Od Rothringa
Dzisiaj omal zawału nie dostałem przez Tashę . A wszystko zaczęło się od tego , że leżałem sobie w cieniu , pod drzewem , nie daleko Banshee i Polany Szczeniąt , na której bawili się Glimmer , Berlo i Sawyer . Artemisa poszła gdzieś z Tashą , ale obiecała mi , że będzie uważać na moją córkę . Wierzyłem jej na słowo . Nagle , Artemisa przybiegła do mnie , przerażona . -P-panie...Rot...haring....Tasha....z-zaraz spadnie....z....W-wzgórza Alph....Ja przepraszam ! - wydyszała i krzyknęła . -Nic się stało , Artemiso . - powiedziałem , na następnie , przerażony , pobiegłem szybko na Wzgórze Alph . Tasha trzymała się wyrastających korzeni . Jeśli spadnie , może się poważnie poranić . Wbiegłem szybko na Wzgórze Alph . Nie chciałem stracić drugiego wilka , którego kocham . Wystarczy , że moje szczeniaki będą się wychowywać bez matki .Nie chciałem , żeby też bez siostry . Ostrożnie podeszłem do Tashy i....Moja córka puściła się korzeni i krzyknęła . Chwyciłem ją . Z samą porę . Kiedy zszedełem ze Wzgórza Alph , postawiłem Tashę na trawie i powiedziałem : -Tasha , to , co zrobiłaś , było bardzo , bardzo niebezpiecznie . Mogłaś zginąć . Wystarczy , że mama już odeszła . Nie wiem co bym zrobił , gdyby stała Ci się krzywda . Nigdy więcej tego nie rób . -Dobrze , tato . Przepraszam - pisnęła ze skruchą Tasha . -Pamiętaj , że jeszcze jedno przewinienie i będziesz mieć szlaban - zagroziłem , bo Tasha niedawno zrobiła dwie nie przyjemne rzeczy . Jedna była niebezpieczna , a druga - niby miała być żartem . Zabrałem Tashę na Polanę Szczeniąt. -Berlo ! Glimmer ! Chodźcie ! - zawołałem . Berlo jak zwykle powiedział : ,,Pa Sawyer"i podszedł do mnie . Ale Glimmer zawołała : -Tato ! Jeszcze Chwilę ! -Z ojcem nie chcesz iść na spacer ? - zapytałem . Glimmer westchnęła ze zrezygnowaniem i powiedziała : -Do jutra , Saw - i podeszła do mnie . A ja dałem moim szczeniakom małą lekcję polowania . Glimmer niektóre rzeczy wiedziała , więc kiedy wracaliśmy do jsakini , zapytałem ją : -A skąd ty tyle wiesz , Glim ? -Od Sawyera - powiedziała Glimmer i uśmiechnęła się . Zasneliśmy w dobrych nastrojach.
Od Alphy Arii
Dzisiaj nadszedł dzień, w którym moja Shady ( Shady, Shadowy i Shad to zdrobnienia od Shadow) ma poznać Cyrusa. Dziś rano przygotowywałam ją na to popołódniowe spotkanie.
- Shadow-powiedziałam- wiesz kto dzisiaj cię odwiedzi?
- Tak!-odpowiedziała- Cyrus! Nowy Kolega, Nowy Kolega!- mówiła w kółko. Była bardzo towarzyską wilczycą, więc karzydy nowy szczeniak bardzo ją cieszył
- Skarbie, to nie będzie tylko twój kolega- wytłumaczyłam- on będzie twoim przyjacielem. Pamiętaj Shadow, że on jest młodą Alphą, tak jak ty i kiedyś też przejmie dowodzenie nad swoją watahą. Może nawet założy swoją własną. A, pamiętaj, że jeżeli Cyrus jakkolwiek cię skrzywdzi, przybiegaj do mnie lub Roll.... taty- nie przyzwycziłam się jeszcze mówić o nim ,, Tata''.- w tedy pogadamy z jego mamą.
- Dobrze mamo-powiedziała
- Choć mała!- zawołał Rolly- twój przyszły przyjaciel widnieje na horyzoncie!
Wyszłyśmy z jaskini. Faktycznie. W oddali majaczyło pare krztałyów. Wśród nich rozpoznałam Whitewind i Greybacka- partnera Alphy.
Szło za nimi parę wilków, może ze trzy. Pomiędzy parą Alpha dreptał z wypiętą piersią mały, czarno-biały krztałt. Cyrus. Trzy wilki wybiegły przed Alphy i dotarły na teren naszej watahy. Okazało się, że była to Tikiya, Red Leader i jeszcze jakiś basior. Przedstawił się jako Rhinjin ( Rindżin)
- Przywódcy już są- oznajmił- gdzie jest Shadow?
Mała wyszła za Rlly'ego. Gdy zobaczył jej smukłe, czarne ciało, czarno-różową grzywkę i różowe oczka wytrzeszczył swoje.
- Ona... jest... pię....
- Tak, wiemy- przerwałam- gdzie Cyrus?
W tej chwili Alphy Watahy Bratniej Krwi dotarły do jaskini.
- Witajcie- powiedziała pustym głodem Whitewind i spojżała na mnie spode łba- przyprowadziliśmy syna- to mówiąc zrobiła krok w prawą stronę. Pomiędzy Greybackiem a nią stał 3 miesięczny, dobrze zbudowany młodzieniec. Gy ujżał Shadow, jego brązowe oczy błysnęły fioletowym blaskiem. To samo zauwarzyłam u mojej córki.
- Cyrus- potrącił go Greyback- nie garb się. Przywitaj się grzecznie
Cyrus podszedł do małej
- Cześć Shadow- ukłonił się lekko- Jestem Cyrus. Miło cię poznać- był nieźle przygotowany
- Hejka, jestem Shady- widziałam, że to przywitanie nie spodobało się Whitewind
- Ekhem- odsząknął Rolly- witam was i ciebie Cyrusie na terenie naszej watahy. Mam nadzieję, że ty i Shadow sie zaprzyjaźnicie. Tymczasem zapraszam was- zwrócił się do rodziców Cyrusa- na ucztę w jaskini- zaprowadził ich. Ja siadłam na samym skraju, by muc obserwować szczeniaki. Były na tyle blisko, że mogłam słyszeć ich rozmowy.
- Co robimy?- zapytała moja córka
- Niewiem- odpowiedział Cyrus
- Może pobawimy się w berka?
- W berka?- był zdziwiony- nie umiem się w to bawić- był zmieszany- W Watasze Bratniej Krwi nie ma szczeniaków, tylko ja. Nauczysz mnie?
- Jasne!- Shady zaczęła go uczyć. Biegali w tą i z powrotem. Nagle Cyrus się potkną i potoczył. Shadow dopadła do niego
- Nic ci nie jest?- zapytała
- Nie!- zawolał ze śmiechem
Bawiły się tak aż do zachodu słońca, bo Greybak zarządził powrót do domu.
- Cyrus!- zawołał- wracamy
- Och- mały był smutny- Pa Shady
- Pa Cyr
- Chęj, Shadow! Pobawisz się z nami- zawołał Berlo gdzieś z tyłu
- Jasne- pobiegła. Odwróciła się jeszcze- Dozobaczenia!
- Pa- to powiedział Cyrus.
Następnym razem spotykamy się u nich. Jak to będzie? Zobaczymy.....
Od Rothringa
Spacerowałem sobie po lesie WlofRock , kiedy zobaczyłem Rapier . Znowu???,,No nie , to już przesada" pomyślałem i ruszyłem do działania .Kiedy wyskoczyłem zza krzaków , Kia zemdlała . Rzuciłem się na Rapier , ale w tym momencie poczułem , jak ostre kiełki wczepiają mi się w kark . Zrzuciłem szczeniaka z karku i jak na niego popatrzyłem , to pomyślałem , że zemdleję ze zdziwienia . Zobaczyłem czarną samiczkę . Jak się na nią patrzyło , przychodziły na myśl słowa : zło , przebiegłość , cień , noc , morderca i szatan . Aha ! Więc to musi być Satan . Obok niej stała szara samiczka z bliznami za grzbiecie i łapach. Ona też nie wyglądała miło . To musiała być Diable . Rapier nieźle dobrała sobie pomocnice . Devill i Deuca stali niedaleko . Rapier zaśmiała się szyderczo i zapytała : -I co ? Jesteś zdziwiony , "Uzdrowicielu" bez partnerki ? Ha , he, he ! -Nie wiem , Rapier , jak Fux cię zechciał . Mieć za partnerkę taką brzydotę ? - odpowiedziałem pytaniem i zawyłem . Rapier też zawyła . Przybiegła wataha Wschodzącej Gwiazdy i przylecieli wilczyca i wilk z watahy Rap . Rapier chwyciła Diable i Satan , ale wataha zdząrzyła je zobaczyć . -To....są...Wilki?- wyjąkał i zapytał oszołomiony Mefisto . -No raczej westchnąłem . Wader z Watahy Zemsty chwyciła Devill i Deucę , a basio zabrał Rapier i odlecieli . Następnego dnia , Kia podziękowała mi za ratunek . -Eeee...tam , nie ma za co - odparłem .I stwierdziłem , że muszę zaręczyć moje szczeniaki . Co do Glimmer , to zastanawiam się nad starszym od niej basiorkiem . Co do Berlo , to zastanawiam się nad Molly , a Tashy chcę znaleźć partnerkę z innej watahy . Czyli , mniej więcej , biorę przykład z pary Alpha , ale nie odgapiam . Zapytałem Arię , czy nie wysłała by jakiegoś zawiadowcy żeby poszukał ( lub poszukała) , czy w jakieś watasze nie ma szczeniąt , które mają przynajmniej 1 mies . Aria powiedziała , że może , i wysłała Ephirę . Chyba wolałbym Zuko , no ale OK . Ephira powinna wrócić na ok.2-3 dni . Jak to będzie , nie wiem . Zobaczymy .
Od Rothringa
Dzisiaj przyleciała Ephira . Kiedy wylądowała , ja i Firern wybiegliśmy z jaskini . Ephira polizała swojego partnera na powitanie , a on ją przytulił . Posmutniałem . Niedawno ja i Vika też tak robiliśmy , a teraz ? Stanąłem obok nich . -Fir , wybacz , ale muszę porozmawiać z Rothem w 4 oczy - powiedziała Ephira . Firern skinął głową w szedł do jaskini Alph . A ja i zawiadowczyni udaliśmy się do lasu WlofRock i staneliśmy przed sobą . -I co ? - zapytałem . -W watasze Niebieskiego Księżyca...- zaczęła Ephira , ale ja jej przerwałem . -Wataha Niebieskiego Księżyca ? Pierwsze słyszę . -Dasz mi dokończyć i dowiedzieć się więcej , czy nie i nie chcesz nic wiedzieć ? - zapytała Wadera . -OK , sorry . Kontynuuj - odparłem . -No więc , w watasze Niebieskiego Księżyca , Delta urodziła syna i córkę . -Mnie bardziej obchodzi jej syn , niż córka . -Dobra , domyślam się . Wilczyca ma na imię Holly , a jej syn - Savoy . Jest o 2 mies. młodszy od Tashy , ale ma trochę podobny charakter do niej . Będą się ciebie i Tashy spodzewać za 5 dni , koło południa . Idzie się ok. 4 godz. -Aha . Dzięki , Ephiro Nie ma za co - i Beta odleciała . Na to spotkanie za 5 dni , muszę przygotować siebie i Tashę . Zobaczymy , co będzie dalej .
Od Glimmer
Stałam na odłamanym kamieniu ,który wyglądał jak zwykły kamień , ale wcale taki nie był . Było z niego widać połowę lasu WlofRock i teren Watahy Zemsty . Był też wygodny do stania , i moja mama często pełniła funkcje . Wziełam głęboki Wdech i...Zawyłam ! Co prawda krótko , żeby nie zawołać watahy , ale zawyłam z kamienia , a którym jeszcze 3mies. temu stała moja mama...Usiadłam . Ciepły wiatr sprawiał , że moje furo powiewało . Zamknęłam oczy , spod których wytrysnął strumień łez . -Tęsknię za tobą , mamo - szepnęłam . "Ja też , Glim" odezwał się głos mojej mamy w mojej głowie(!) . I wcale sobie tego nie wymyśliłam ! .Czułam , że mama jest ze mną . Otworzyłam oczy i zobaczyłam Arktę . Uśmiechnęła się do mnie i znikła , a ja wróciła do jaskini .
Od Tashy
-Nie wiem , czy to dobry pomysł , Tasha - szepnęła Glimmer -No co ty , Glim! Nie marudź . - szepnęła głośno i radośnie Artemisa . -No właśnie , Glim . Zresztą co może nam się stać ? - zapytała głośnym szeptem Molly . -Pójdziemy , wejdziemy na Kamienną Tratwę i wrócimy - szepnęłam . Po chwili , wszyscy siedzieliśmy na Kamiennej Tratwie i płynęliśmy po lawie . -I Co , Glim ? Żyjemy ! - zażartowała głośno i radośnie Molly . -Ciszej , Moll , bo nas usłyszą - syknął szeptem Sawyer . Ale było już za późno ! Wataha Zemsty usłyszała nas ! Usłyszała i zobaczyła , na następne zaczęła nas gonić . Glimmer pochyliła się szybko nad Shadow , ale ta syknęła : -Dam radę . Będę biec za tobą . Jestem szybka . Nie było czasu się kłócić i wyjaśniać wszystkiego Shady . Moja siostra zaczęła uciekać , skacząc po kamieniach pływających po lawie . Młoda Alpha podążała za nią krok w krok . Nagle , Glim poparzyła sobie lewą tylną łapę . Artemisa i Sawyer walczyli z Rapier , Molly uciekała przed skrzydlatym wilkiem ( kojarzył mi się z diabłem) , A ja i Berlo uciekaliśmy . Mój brat zapuścił się za daleko i zawrócił na widok czarnego jak noc szczeniaka - samiczki . Nagle , zobaczyłam że jakaś samiczka ( szczeniak) woła : -Tedy , prędko ! Berlo zaczął biec w jej kierunku , a moje pole widzenia okryła gęsta mgła i ciemność.... Obudziłam się w jaskini Gamm , delt i omeg . Dostałam ochrzan od taty . Następnie dostali ochrzan Berlo i Glimmer . Stwierdziłam , że już nigdy nic takiego nie zrobię . I tak miałam szczęście , że wymigałam się od szlabanu . Berlo i Glim też . Kiedy następnego dnia , kiedy zapytałam Artemisę czy dostała ochrzan , odparła : -Chyba nie można tego nazwać ochrzanem , ale Flix odbyła ze mną "poważną rozmowę" .
Od Rothringa
Wyszedłem z lasu . Tasha szła po mojej lewej stronie . Zobaczyłem dwa kształty ,które kiedy nas zobaczyły , wstały . Kiedy ja i moja córka zbliżyliśmy się , zobaczyłem wilczycę prawie tak piękną jak Vika . Miała niebieskie futro z fioletowymi pasmami , błękitne łapy oraz błyszczące , niebieskie oczy . Obok niej stał szczeniak , który wyglądał na 4mies. a nie na 3 . Miał biło-niebiesko-granatowe futro i oczy po matce . Stanąłem przed waderą i zapytałem , jednocześnie witając się : -Dzień dobry . Pani to Holly , tak ? -Tak , witam . A pan nazywa się Rotharing , tak ? - odpowiedziała i zapytała wilczyca . -Tak - odparłem . -Chodźmy na Szczenięcą Polanę - zaproponowała Holly i ruszyła . Ja za nią . Po chwili , siedzieliśmy blisko siebie , pod drzewami . Jej syn siedział obok niej , a Tasha obok mnie . Holly szturchnęła swojego syna , a on wstał , stanął przed Tashą , ukłonił się głową o zaczął rozmowę : -Witaj . Nazywam się Savoy(czyt.Sawoj) , a ty ? -Cześć , ma na imię Tasha - odparła moja córka . Następnie wstała i ukłoniła się głową . Savoy zapytał : -W co chcesz się pobawić , Tasho ? -Może w walkę na niby ? -Czemu nie ? Zapraszam na środek polany . I zaczeli się bawić . W różne zabawy . Po ok.3 godz. powiedziałem do Holly : -Ja i moja córka będziemy się już zbierać . Najpóźniej za tydzień przez zawiadowcę przyślę pani wiadomość , czy zgadzam , by Tasha i Savoy zostali zaręczeni , czy nie . -Dobrze . Ja i mój syna mamy pana i Tashę odprowadzić , czy nie ? -Nie , nie trzeba - odparłem i zawołałem : -Tasha , choć ! Wracamy ! -Tato , już?! Jeszcze chwilę ! -Choć ! - powtórzyłem . Tasha zrozumiała , że nic nie wskóra i powiedziała niechętnie i ze smutkiem : -Pa , Sav . -Pa , Tash - odparłem (też ze smutkiem i niechętnie) Savoy . Ja i Tasha wróciliśmy do watahy . Savoy mi się spodobał . Jeśli on i Tasha się polubili , to myślę , że jutro wyślę wiadomość "Tak"
Od Rothringa
Dzisiaj poszedłem do Arii i zapytałem , czy mogę ,,gdzieś" wysłać Ephirę . Zgodziła się . Zawołałem Tashę zapytałem : -Tasha , czy chcesz zostać zaręczona z Savoyem ? Tylko pamiętaj , że potem już nie będzie odwrotu i że Savoy będzie MUSIAŁ zostać twoim partnerem . -Tak, Tato! TaaaaaK!!!Chcę , chcę, chcę ,CHCĘ!!!!!!!! - zaczęła się wydzierać Tash . -Dobrze, Tasho , ale nie zachowuj się jak mały szczeniak - powiedziałem i zwróciłem się do Ephiry : -Poleć , proszę do Watahy Niebieskiego Księżyca i przekaż Holly , że wyrażam zgodę , aby jej syna i moja córka zostali zaręczeni i że w dorosłości to on przeprowadzi się do naszej watahy . -Dobrze - odparła zawiadowczyni i odleciała . Wróciła po ok.2-3godz z uśmiechem na pysku i zawołała(albo krzyknęła) : -Savoy i Tasha zostali zaręczeni !!!! -To wspaniale ! - zawołałem , a Tasha krzyknęła : -Hurra ! Jupi !!!!- i wybiegła z jaskini . Teraz muszę porozmawiać z Banshee.
Od Tashy
Zakochałam się . Na początku bawiłam się z nim i myślałam , że będzie nas łączyć przyjaźń , ale teraz wiem , że nie mogę bez niego żyć . Chcę , żeby już teraz przeprowadził się do naszej watahy . Dzisiaj rano podeszłam do Glimmer . Ona na mój widok wstała i odsunęła się ode mnie , a następnie zapytała ( trochę niepewnie): -Czego chcesz ? -Porozmawiać - odparłam i podeszłam bliżej . Ale Gilm odsunęła się i powiedziała : -Nie więżę ci . Westchnęłam . Ostatnio trochę dokuczałam i droczyłam się z Glimmer , ale to były tylko żarty . A teraz moja siostra straciła do mnie zaufanie . -Poważnie , Glim . To bardzo ważne . Na prawdę chcę tylko porozmawiać . I Glimmer poszła za mną . Kiedy spacerowałyśmy po WlofRock , zapytałam : -Ty się kochasz w Sawyerze , no nie ? -T-tak, ale...Ale skąd wiesz ? - zapytała z niezadowoleniem Glim . -To widać gołym okiem , Glimmer . Ale nie ma się czego wstydzić . Ja też się w kimś kocham . -W kim ? - siostra popatrzyła na mnie z zaciekawieniem . -W Savoyu . -A , ty to masz fajnie . Tata ci wszystko ułatwił . Prędzej czy później będziecie razem . -Wiem , ale ja chcę żeby on TERAZ dołączył do watahy . -No to klapa . Ale co ja mam ci doradzić ? -Chciałam tylko porozmawiać . -Zawsze jestem do dyspozycji . Po tych słowach poczułam się lżej na sercu .
Od Berlo
Glimmer i Tasha gdzieś poszły . Teraz miałem okazję . Podszedłem do ojca i zapytałem : -Tato ? Możemy porozmawiać ? Ale tak w 4 oczy ? -Oczywiście , Ber - odparł tata i wstał . Poszliśmy do lasu WolfRock . Po chwili tata zaczął rozmowę : -To o czym chciałeś porozmawiać , Berlo ? -No bo...Pamiętasz , jak ci mówiłem , że na terenie Watahy Zemsty córka Rapier..-Zacząłem , ale tata mi przerwał : - Czyli Deuca... -No właśnie , Deuca - kontynuowałem - To ona nam - nam , czyli innym szczeniakom Z naszej watahy i mnie - pomogła ? -No tak , pamiętam . -Nooo.....To ja się w niej zakochałem . Ale bardzo lubię też Molly i nie chcę jej zranić . I mam dylemat . -Zaręczę cię z kimś , synu . Ale nie Molly . I wogule nie z naszej watahy . Z Watahy Zemsty też nie . Zapytam się Ar...Znaczy się , Pani Arii , czy jakaś wilczyca w watasze Bratniej Krwi nie ma szczeniąt . -No OK - odparłem .
Od Zuko
Zabrałem Sawyera na polane szczeniąt. Sawyer był jakiś osowiały. Więc zaproponowałem:
-może byśmy się pościgali . - Sawyer na początku nie chciał ale puźnie go przekonałem. Zaczeliśmy się ścigać no i ścigaliśmy się 6 razy ja wygrałem 1 a on 5 razy. Sawyer w kńcu się rozweselił a ja czułem że zrobiłem coś dobrego. Potem jeszcze poszliśmy pospacerować. Nagle z daleka zobaczyłe Rapier, więc po cichu powiedziałem Sawyerowi, żeby szybko pobiegł do watahy - Zawołaj ciocię Arię- mówiłem- wójka Rolly'ego, Valixy, Sonię, Banshee i Mefisto. Niech Rothring, Peacefull i Kia zostaną ze szczeniakami. Jak Sawyer pobiegł, prawie pół godziny czekałem i obserwowałem Rapier, zanim przybiegli. W końcu si ę doczekałem i na trzy cztery wyskoczyliśmy z krzaków. Rapier odwróciła się i powiedziła: - O! Witajcie! A gdzie są wasze szczeniaki? - Bardzo dobrze schowane- powiedziała Aria - Przed kim? - No raczej przed tobą- powiedział Rolly - Mój Jasper też? - Jasper też, chociaż on nie jest już szczeniakiem- odpowiedziała Valixy. - No ale to mój syn.Mam prawo być przy nim - Ty, Rapier nie masz żadnego prawa- powiedziała samica Alpha. - Ha, ha! Oddajcie mi mojego syna!- Rapier już na serio się wkurzyła. Ja tak samo. Nie wytrzymałem i żuciłem się na Rapier. Zacząłem ją gryść i drapać z całej siły, reszta dołączyła do mnie. Wszyscy myśleli, że ją pokonaliśmy. Rapier leżała cała we krwi, a my odwróciliśmy się, lecz za moment żuciła się na mnie. Zaczęła zaciskać swoje szcęki na mojej szyi. Rolly zrzucił ją ze mnie, a ja upadłem na ziemię z dziórami na szyi po zębach wrogiej wadery. Aria i Valixy zaciągnęły mnie do watahy. Gdy walka się skończyła, a Rapier uciekła na swoje terytorium wszyscy, którzy wzięli udział w walce poszli do Rothringa. Ja byłem w jaskini. Nie mogłem spać. Coś mówiło mi, że bym wyszedł na zewnątrz i tak zrobiłem. Zobaczyłem Jaspera oddalającego się na Zakazany Teren. Podbiegłem do niego i spytałem po co tam idzie - Rapier mnie chce- powiedział Jasper- więc jak do nie pójdę, to da wam spokój. Stanowczo zaprzeczyłem. Wziąłem go za ucho i zaciągnąłem do jaskini Gamm, Delt i Omeg( nie potrzebował już opieki w jasini Alph i Bet) i powiedziałem, żeby spał. Potem poszełem do mojej jaskini i zasnąłem.
Od Rothringa
Wszedłem do jaskini z uśmiechem na pysku .
-Berlo , chodź ze mną się umyć w Wilczym Potoku - powiedziałem . -
-Po co ? - zapytał Ber .
-Bo jutro przyjdzie Anabella ze swoją matką , po to - odparłem .
-Jaka Anabella ?
- Z watahy Wiecznego Snu . Jest od ciebie o 1mies . starsza .Jak ty i ja ją polubimy , i ona i jej matka polubią ciebie , to zostaniecie zaręczeni . Musisz wyglądać elegancko .
-Tato , ja jej przecież wogule nie znam ! - zawołał Berlo .
-To jutro ją poznasz . Choć już . Berlo niechętnie wstał . Jeśli on i Anabella zostaną zaręczeni , to pozostanie tylko Glimmer . A to już trochę skomplikowane .
Od Banshee
Wieczorem poszłam na polowanie. Kiedy biegłam przez las było już całkiem ciemno. Nagle z krzaków wyskoczył prosto na mnie niedzwiedz. Był ogromny. Skoczyliśmy na siebie. Gdy po chwili odskoczyłam zaczeliśmy iść w kółko. Przyglądałam mu się. Pochwili go rozpozmałam. To był niedzwiedz, który zabił moją matkę. Był stary i siwy. Inny od niedzwiedzi. Miałam ochotę wykręcić mu kark i tak też zrobiłam. Wskoczyłam na niego, Skakał na wszyskie strony, kiedy wgryzłam mu się do szyi. Łapą przejechał po moim boku i odrzucił mnie na kamień. Ledwo ,co żyłam. ,ale wstałam ,wkoczyłam mu na kark i wykręciłam go. Oboje upadliśmy. Potem zamknełam oczy ,ale wszystko słyszałam. Słyszałam jak Mefisto podbiega do mnie i krzyczy: ,,Banshee!".[...] Kiedy dobiegaliśmy do jaskini Alf i Bet ,leżąc na Mefisto usłyszałam:,,mamo, mamo" i straciłam przytomność
Od Berlo
Od Berlo
Wyszedłem z jaskini w dobrym humorze . Tasha i Glimmer minęły mnie . Wyglądały na podekscytowane i szczęśliwe . -Gdzie idziecie ? - zapytałem . -Nie twój interes ! - zawołała Tasha . -Wiecie , że jeśli robicie coś niebiezpiecznego , to tata się o tym dowie ? - spytałem . Tasha przewróciła oczami . "Jak chcą" pomyślałem " Będą mieć szlaban , to ich interes" . -Ber , no co ty ! Wszystkie waderki które mają minimum 5mies. na to chodzą ! - zawołała Glimmer i roześmiała się . Chodzą ? Ale na co ? Na randki ? W tym momencie , zobaczyłem Artemisę i Molly . Moll uśmiechnęła się do mnie i cała czwórka młodych waderek poszła . Przypomniałem sobie o Anabelli . Tęskniłem za nią . Zobaczyłem Sawyera . Podszedłem do niego . -Saw , ty wiesz gdzie chodzą waderki ? - zapytałem . -Nie . A zresztą , kto by wiedział - odparł i wszedł do jaskini Alph . Znudzony położyłem się na trawie . Nagle zobaczyłem jakiś kształt . Zbliżał się i zbliżał . Kiedy był bliżej , zobaczyłem , że to szczenię . Wstałem . Kiedy szczeniak się zbliżył , okazało się , że to....Bella ! Podbiegłęm do niej . Płakała . -Bella , cześć! Co się stało ? Co tu robisz ? Nie płacz ! -Bitwa....W-wataha.....Zemsty...Mama k-kazała mi u-uciekać......- wybełkotała Anabella . -Spokojnie , Bella . Nie płacz . Zaprowadzę cię do mojego ojca - powiedziałem . -Tata....B-był po chorobie....Mógł nie przeżyć.....Walka b-była brutalna . N-nasz wataha....M-mogła przegrać...- wyjąkała Bella . Oh, biedna ! Jak jej wspóczuję . Wiedziałem jak się szczeniak czuje po stracie rodzica lub rodziców . Zaprowadziłem ją do taty , a potem do Pani Arii . Anabella została przyjęta do watahy .
Od Molly
No więc..urodziłam się w lesie.Miałam w tedy 6 rodzeństwa,ja byłam siódma.Ja z rodzeństwem zaczęliśmy się uczyć walczyć w wieku 2 miesięcy.Ja byłam w parze w moim bratem-Ericiem.On ciągle wygrywał,a ja cię bałami wiałam!Nauczyciel wrzeszczał na mnie:''co to ma być,jesteś tu najwolniejsza,walcz,walcz,WAAALCZ!!''.Wystraszyłam się,ale próbowała,niestety na marbe.Nauczyciel kazał mi zostać po lekcjach i zaczął mnie uczyć.Zawsze,gdy wszyscy kończyli lekcje ja zostawałam.On uczył mnie biegać,walczyć i zachowywać się jak wilk.Niestety na marne.Gdy miałam 3 miesiące nauczyciel powiedział do mamy,że musią mnie wykluczyć z lasu.Matka oczywiście się zgodziła!!!Mama,nauczyciel,rodzeństwo i inne wilki bieły za mną i krzyczały na mnie,abym uciekała z tąd,ale już!!Nie lubiły mnie.Wybiegłam więc z lasu i zaczęłam szukać schronienia.Po drodze spotkałam mase złych ludzi.I tak się znalazłam tu!!!Mamo,tato,bracia,siostry,tęsknie za wami :( :(.Ja...chce do mamy!Ale no cóż,widać mnie już nie kochała!Trudno.Mam dużo bardzo dużo przyjaciół.Nie szkodzi,że nie umiem jeszcze walczyć,inni też nie umią.
Od Alphy Arii
- Jednak to Cyrus przydzie dziś do ciebie- zawołałam do Shadow. Whitewind powiedziała, że by jej syn jeszcze raz spotkał się z moją córką w naszej watasze.
- Dobrze mamo!- Odpowiedziała Shadowy
Przed południem przybyła eskorta Cyrusa i zostawiła go pod naszą opieką.
- Greyback odbierze go ospbiście o zachodzie słońca- powiedział Rhinjin, który był czlonkiem eskorty
- Cyrus!- zawołała Shadow
- Shadow! Jak miło cię znów widzieć!- odparł
- Mamo, możemy pobawić się z Sawyerem i innymi?- spytała niepewnie moja córeczka
- Jasne, skarbie, tylko uważajcie!
- Oczywiście!- i odbiegła wraz z przyjacielem na Polanę Szczeniąt, gdzie Kia zajmowała się maluchami. Nie chciałam, aby pomyślała, że ją zwalniam, albo co, ale poprosiłam ją, abym to teraz ja popilnowała szczeniaków. . Zgodziła się i odeszła. Położyłam się w cienu drzewa i obserwowałam konwersację dzieci.
- To jest Cyrus, mój przyjaciel z innej watahy.- przedstawiła basiorka Shadow.
- Cześć- powiedziała Glim- Jestem Glimmer, to moja siostra Tasha i brat Berlo
- Hejka- powiedzieli chórem przedstawieni przez siostrę.
- Witam- przywitał się młody Alpha
- To jest Artemisa i ....- wymieniała wszystkich moja córka. Cyrus za karzdym razem witał się grzecznie, lekko schylając głowę.
- O, a to jest mój najleprzy przyjaciel- Sawyer! Jest dla mnie prawie jak brat!- powiedziała Shad.
- Witaj.Shadow wiele mi o tobie opowiadała- powiedział Cyrus
- Taa. O tobie też- powiedział oschle syn Banshee. Moja córka stała pomiędzy nimi. Dziwnie wyglądali naprzeciwko siebie, bo choć o wiele młodszy, Cyrus był wyższy i oznaczał się potężniejszą posturą niż Sawyer.
- W co się bawimy?- przerwał milczenie Berlo.
- Może w chowańca?- zapytała Artemisa
- Mówi się w chowanego!- poprawiła ją ze śmiechem Tasha.- Tak! Chciecie się w to bawić?- wszyscy krzyknęli ,, TAK!!!!'', oprucz Sawyera:
- Może być- był inny niż zwykle.
Szczeniaki bawiły się tak, aż dom wieczora. Królową ,,chowańca'' okazała się Molly, a vice królową: Glimmer. Królem został Jasper a vice królem: Cyrus. Turz przed przyjściem Greybacka, opowiadali sobie dowcipy. Słaniały się po ziemi ze śmiechu. Gdy Greyback zobaczył syna zakurzonego i brudnego, wpadł w szał
- Cyrus!!! Idziemy!!!- ryknął
- Daw... dawno się tak dobrze nie baw.... bawiłem!- wyjąkał Cyrus, co chwila si,ę śmiejąc
- Ja też- powiedziała Shady
- No. Ubaw po pachy- powiedział smętnie Sawyer.
- Saw, o co chodzi- spytała moja córka
- O nic. Wszystko wporzo.
- Cyrus!!!!- ryknął jego ojciec
- Muszę już iść- powiedział młody Alpha- do zobaczenia u mnie
- Pa- to powiedziała Shadow
- Sawyer, co ci się stało?- spytała troskliwie Glimmer przysówając się do samczyka.
- Nic. Chcę pobyć chwilę sam- delikatnie ją odtrącił
- Na pewno?
- Na pewno.
Shadow odprowadziła Sawyera do jaskini Alph i Bet. Widziałam jak Glimmer patrzy za nimi ledwie powstrzymuąc łzy.
- Nie mart się glim- powiedziałam- są tylko przyjaciółmi
- Mam nadzieję- ptzytuliła się do mnie. Potzrebowała trochę matczynej czółości. Niespełniona miłość boli najmocniej......
Od Siento
Szedłem sobie przez Las Wolf Rock zaglądając pod w krzaki w poszukiwaniu zioła leczniczego, którego potrzebowałem do eliksiru na wszelkie choroby. Brakowało mi tylko tego jednego zioła, bardzo rzadkiego. Nie chciałem zwątpić, bo to zioło pozwoliłoby leczyć wszystkie choroby. Nie byłoby to zmartwieniem dla żadnego wilka w naszej watasze oraz naszych sojusznikach. Flix pomagała mi przy tym eliksirze. Ona się na tym nieźle zna, ja zaś zajmowałem się zbieraniem składników leczniczych i tych, bez których eliksir nie mógłby powstać. Zaglądałem pod każdy krzak po kolei i w końcu. Jest! Znalazłem! Zerwałem delikatnie i pobiegłem do Flix. Była w jaskini Gamm, Delt i Omeg w części Omeg. Wbiegłem do niej i położyłem roślinę przed jej łapami. Wzięła go w pyszczek i wrzuciła do kotła. Woda w nim się gotowała. Następnego dnia eliksir był gotów. Jako że on nigdy się nie skończy (specjalny, tajny składnik) napełniliśmy kilka flakoników, wyglądały bardzo ładnie.
Poszliśmy do Arii pokazać nasze dzieło.
- Dobra robota. Na ile to starczy? - zapytała Alfa
- Na zawsze. - odparłem
- Jak to?
- Eliksiry zawierają specjalny składnik, który sprawia że ten eliksir nigdy się nie skończy. - powiedziała Flix
- Świetnie! Niech każdy wilk dostanie jeden flakonik do użycia w potrzebie. Siento, ty noś przy sobie zawsze więcej, jakby były potrzebne. Daj też kilka Rotharingowi on też jest uzdrowicielem.
- Dobrze. Idziemy rozdać eliksiry i napełnić kilka dodatkowych flakoników.
Flix poszła rozdawać watasze, a ja poszedłem do Rotharinga dać mu10 buteleczek. Znalazłem go w części jaskini dla Gamm.
- Rotharing, eliksir gotowy. Aria kazała dać ci kilka flakoników. Trzymaj. - podrzuciłem mu eliksiry.
- Dzięki. Ile mamy eliksiru?
- Nieskończoność. Dzięki jednemu ze składników.
- To świetnie. Przyda się w walce. -
Jutro idę do Watahy Mitycznych Stworzeń, a po jutrze do Alf Centaurii. To nasi sojusznicy.
- Dobrze. Daj im kilka flakoników. Nie możesz się przeciążać bo nie dojdziesz.
- Znalazłem młodego smoka. Nie mów nikomu, podczepię do niego kilka toreb. Może nawet zdążę w ciągu jednego dnia oba sojusze zaliczyć.
- Ale smoki są negatywnie nastawione do wilków.
- Tego mam od kiedy był jajkiem. Uważa mnie za rodzica. Pomaga mi.
- Dobrze. Ale inne watahy mogą ją zabić!
- Poradzę sobie!
Od Glimmer
Szłam przez las ze spuszczoną głową . Ciocia Aria była dla mnie jak mama . Właśnie . A propo mamy , to już prawie nie pamiętam chwili , kiedy żyła . Ciocia Aria pocieszała mnie , że Shadow i Sawyer są tylko przyjaciółmi . Ale ja wiem , że to nieprawda i że ciocia chciała mnie tylko podnieść na duchu . Myślę , że im częściej Cyrus będzie odwiedzał Shady z naszej watasze , to on i Sawyer będą rywalizować o Shadow . Do tego , myślałam , że Sawyer mnie lubi ! Bawiliśmy się razem , trenowaliśmy....Ze wszystkich szczeniaków z watahy to on najbardziej pocieszał mnie po stracie mamy . A teraz...Nawet nie chcę pamiętać tego dnia ! Rozpłakałam się .
-Glim ? Czemu płaczesz ? - zapytał Berlo , wychodząc zza krzaków . Powiedziałam mu o moim problemie . -Ja byłbym na twoim miejscu wściekły na Sawyera i bym go sobie odpuścił . - powiedział mój brat .
-Ale ja nie . Sawyer mnie po prostu nie lubi , a w dorosłości zostanie partnerem Shadow i samcem Alpha watahy . A ja , smutna z życia , wyprowadzę się z watahy i umrę w samotności - odparłam . "Albo popełnię samobójstwo" dodałam w myślach .
-Glim , no co ty ! Nie możesz ! Tata będzie bardzo smutny . Poproś go , to znajdzie ci kogoś lepszego od Sawyera !
-Nie , Ber . - odpowiedziałam i wybuchłam płaczem . Pobiegłam na Wilczy Potok , ale nad bawili się Sawyer i Shadow . Zawróciłam i zaczęłam uciekać .
-Hej , Glim ! Dołącz się do nas ! Czemu płaczesz ?! - zawołała za mną Shady . Saw stał nad wodą z zakłopotaną miną . Pobiegłam na Zakazany Teren . Zobaczyłam na nim szczeniaka . Samczyka . Miał zielone oczy i czarno-białe futro .
-Witaj . Jestem Shake(Szejk) . A ty ?
-Glimmer . Z WWG - odparłam .
-Szkoda . Nie powinnaś tu być . Jakby co, jestem po waszej stronie
- powiedział Shake i zapytał : Płaczesz ?
-Tak , bo wilczek z mojej watahy woli inną i ma rywalizację z inne watahy . I myślałam , że on mnie chociaż lubi , a okazało się , że nie . odpowiedziałam
-Głupek - mruknął Shake . Nagle usłyszeliśmy szelest .
-Pa , Glim . Uciekaj - szepnął Shake , a ja wróciłam na teren swojej watahy i do zachodu słońca bawiłam się z Berlo i Tashą . Cieszyłam się , że siostra bawiła się ze mną , choć mogła trenować z Artemisą , i cieszyłam się , że Berlo też bawił się ze mną , mimo że mógł spędzać czas z Anabellą . Niedługo Północne Wycie . Jak to będzie ? Zaspypiając , pomyślałam "Może niedługo pójdę do Shake'a" .
Od Berlo
Nienawidzę patrzeń , jak jakaś wadera ( nieważne , czy dorosła czy szczeniak) albo członek mojej rodziny lub watahy jest smutny . Dzisiaj podszedłem do Sawyera .
-Możemy pogadać ? - zapytałem . "Chyba że ci się spieszy do Shadowy " dodałem złośliwie w myślach .
-OK - odparł starszy szczeniak .
Ruszyliśmy do lasu WolfRock . Zapytałem :
-Kogo wolisz ? Glimmer czy Shadow ?
-A co cię to obchodzi ? - zapytała Sawyer .
Mój przyjaciel porządnie mnie wnerwił .
-A dużo , Wiesz ?
-A dlaczego ?
- Bo Glim przez ciebie ryczy , dlatego - prychnąłem i ruszyłem przed siebie .
-Przeze MNIE ? - zapytał osłupiały Saw . Stanąłem i obróciłem się do niego .
-Och , daj spokój . Było widać na pierwszy rzut oka , że ty i Cyrus będziecie rywalizować o Shad .A do tego , Glim teraz myśli , że jej nie lubisz . No wiesz , przez tą sytuację przed jaskinią . Mam nadzieję , że to nieprawda , a nawet jeśli , to dlaczego trenowałeś z nią , bawiłeś się z nią i spacerowaliście po lesie ? Przez to myślała , że ją lubisz .
-Jja...-wyjąkał Sawyer , ale przerwałem mu .
-Mi tego nie mów . Powiedz to Glim - i odszedłem , zostawiając Sawa ( Saw- zdrobnienie od Sawyer) samego , za sobą .
Od Rothringa
-No ale...Może ja pójdę do watahy Alfa Centauri ? Szybciej pójdzie - zaproponowałem .
-No OK - zgodził się Siento . A następnie dodał :
-Ale ty masz przecież szczeniaki .
-Wiem , ale...Nie zapewniam im odpowiedniej opieki . Potrzebują trochę matczynej miłości i czułości . Ja nie mogę im tego zapewnić . - odparłem .
-No ale nadal jesteś ich ojcem - powiedział Siento .
-Ale jutro wyruszam .
-Jak chcesz .
Następnego ranka , wyruszyłem do WAC . Kiedy dotarłem , zobaczyłem ładną wilczycę
-Aishę - samicę Alfa . Powiedziałem jej , po co ( i z czym) przyszedłem , a ona podziękowała i wzięła ode mnie flakoniki . Wróciłem do WWG . W tym momencie , zobaczyłem małego smoka . Choć w sumie....Nie takiego małego . Był trochę wyższy ode mnie , ale nie wiele . Smok popatrzył na mnie nieufnie , ale w tym momencie usłyszałem za plecami śmiech Siento . Popatrzyłem na niego .
-To ta twoja smoczyca ? - zapytałem .
-Tak . Nazywa się Tiphany
Od Anabelli
Ta wataha jest cudowna !!!!! Ale w Watasze Wiecznego Snu też było extra . Miałam tam najlepszego przyjaciela : Młodego Alfę - Maxina i najlepszą przyjaciółkę - Charli .(czyt.Czarli) Maxin i Charli byli zaręczeni . Teraz najprawdopodobnie nie żyją . Moi rodzice przyjaźnili się z parą Alpha - ciocią Woldą(czyt. Łoldą) i wujkiem Remisem . Byłam najstarsza ze wszystkich szczeniąt w watasze . Charli była o 1mies.młodsza ode mnie , a Maxin - o 3.mies . Akurat był piękny , słoneczny dzień . Bawiłam się z Charli i z Maxinem , kiedy przybiegły moja mama - zwiadowczyni - i Ciocia Neila(czyt. Nejla) - strażniczka . Okazało się , że jakaś wataha zbliża się do nas . I to większa wataha od naszej . Jak wujek Remis ją zobaczył , to powiedział , że to pewnie wataha Zemsty . Martwiłam się o moich rodziców , a zwłaszcza o tatę , bo był po ciężkiej chorobie . Mama powiedziała mi , żebym uciekała . I w tym momencie , rzucił się na nią jakiś wilk . Na mojego tatę też . Jakiś inny wilk biegł w moim kierunku , więc nie za bardzo miałam wybór . Uciekłam . Na początku po prostu biegłam przed siebie , płacząc . Wtedy przypomniałam sobie o Berlo . Jeśli cała WWS zginie, to tylko on mi zostanie . i Tak , znalazłam się tu . Ostatnio Berlo zapoznał mnie ze wszystkimi szczeniakami z watahy i z Jasperem . Bawiłam się z nimi świetnie . Są takie momenty , kiedy czuję , że tu mi jest dobrze , ale są też takie chwile , kiedy tęsknię za dawnym życiem i watahą . Wtedy płaczę . Berlo mnie zawsze pociesza . 2 dni temu było Północne Wycie . Wyłam blisko Berlo i blisko Cioci Kii . Trochę zastępuje mi mamę . Mam już 7 mies . i mam wrażenie , że już niedługo będę dorosłą wilczycą !
Od Glimmer
Ostatnio byłam na cmentarzu . Tęsknię za mamą ( i żałuję , że nie poznałam pani Miracle) , ale Ciocia Aria jest dla mnie bardzo miła . Dzisiaj trenowałam walkę . Sawyer przyszedł na końcówkę . "Nie zapomniał" pomyślałam radośnie . Sawyer wyglądał na zamyślonego .
-Cześć , Saw ! - zawołałam radośnie , podbiegając do niego .Zobaczyłam , że ma jakieś małe zadrapania za pyszczku .
-Co ci się stało ? - zapytałam .
-Cześć , Glim . Jakiś szczeniak w watahy Zemsty wszedł na nasz teren . Ale przyszedł Jasper , szczeniak krzyknął "Cześć , Zdrajco ! Wiesz , że Rapier niedługo cię zabije ?!" i wreszcie odbiegł - odparł Sawyer . Przebiegł mnie nie przyjemny dreszcz . "Shake?" przebiegło mi przez myśl . Przysunęłam się do Sawa i zapytałam :
-Bardzo cię boli ?
-Nie . Ten szczeniak był młodszy . - odparł Sawyer i ruszył na lewo .
-Gdzie idziesz ? - spytałam .
-Na Polanę Szczeniąt . Są na niej Shad i Moll . - odpowiedział .
-Ale...Mieliśmy trenować...-pisnęłam .
-Wybacz , Glim . Zapomniałem może w przyszłym tygodniu ?
-Mmoże...- wyjąkałam . Sawyer wogule się ze mną nie bawił ani nie trenował !
-Zmieniłeś się.....- szepnęłam cicho .
-Co mówiłaś ? - zapytał Saw , odwracając głowę w moim kierunku . Ale ja pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie . Zaczęłam biec . Tym razem nie dałam rady . Rozpłakałam się .
-Idioto! - krzyknął za mną Berlo . Sawyer coś do niego odkrzyknął . "Berlo , przestań" pomyślałam . Kiedy biegłam niedaleko jaskini Alph , zobaczyłam Ciocię Arię .
-Glim , co się stało ? Czemu płaczesz ? - zapytała samica Alpha . Przytuliłam się do niej i wybełkotałam :
-Sawer....Wogule ze mną nie ....Zpędza czasu... Zmienil się...
-Nie martw się Glim . Jutro się z nim pobawisz - powiedział Ciocia , przytulając mnie .
Od Sawyera
To dla mnie bardzo trudna sytuacja. Bardzo lubię Shadow, ale odkąd do watahy przyszedł ten cały Cyrus...... lubię go ale.... wzbudza we mnie pewne uczucie. To chyba zazdrość. Przez ną zacząłem być zły na cały świat. Zauwarzyła to Glimmer, którą kocham jak siostrę. Nie chce żeby przeze mnie płakała. Czóję się podle. Dziś zobaczyłem ją samotną, oprartą o pień drzewa
- Hej Glim- powiedziałem
Odwrócióa się. Miała oczy zalane łazami
- Czemu płaczesz?
- Bo... tęsknię za mamą....- skłamała
- Glimmer, widzę co się dzieje. Powiedz
- Nie lubisz mnie- powiedziała cicho, więc ledwo ją usłyszałem
- Co?
-Nie lubisz mnie- powiedziała jeszcze ciszej
- Hę?
- NIE LUBISZ MNIE!!!!!!- wydarła się na całe gardło- CO TY MYŚLISZ? ŻE JA NIE WIDZĘ JAK PATRZYSZ NA SHADOW? WOLISZ JĄ 100 RAZY WIĘCEJ ODE MNIE!!!!! A JA.... JA..... BARDZO CIĘ KOCHAM!!!!.... Jak brata, żecz jasna- dodała ciszej.
Podzszedłem do niej i przytuliłem ją
- To nie prawda Glim- powiedziałem w jej różowe futro- Nie kocham się w Shady- skłamałem
- Jasne
- Naprawdę- powiedziałem ocierając jej łzy- jak chcesz, to morzemy potrenować, hę?
- Dobrze
Resztę dnia spędziliśmy na treningu. Czóję się źle i za razem dobrze: Glimmer teraz nie płacze. Ale nie płacze, bo ja ją okłamałem. Jestem potworem......
Od Glimmer
Sawyer powiedział , że nie kocha się w Shady . Nie wiem , czy w to wierzyć , czy nie . Mam wrażenie , że Sawyer coś przede mną ukrywa . Ale ostatnio razem trenowaliśmy . Wieczorem sobie wszystko przemyślałam . Nawet jeśli Saw jest zakochany w Shadow , to jest jeszcze Shake . Zresztą , chyba pójdę za radą Berlo : zapytam taty , czy może mnie z kimś zaręczyć . Ale mimo wszystko , nie chcę stracić przyjaciela . Co prawda , okłamałam Sawyera , że go kocham jak brata . Bo ja jestem ZAKOCHANA w Sawyerze . Ale cóż . Nie musi o tym wiedzieć . Następnego dnia , w dobrym nastroju pobiegłam na Polanę Szczeniąt . Bawili się na niej Sawyer i Shadow . Molly leżała z boku . -Saw , Shad , cześć! Mogę się z wami Bawić ? ! - zawołałam . Shady podbiegła do mnie i zawołała : -Tak ! Gonisz! - i klepnęła mnie w ramię . Zaczęłam ją gonić . Kiedy Sawyer przebiegał niedaleko , zapewne myśląc , że skoro gonię Shadow i jego nie złapię , rzuciłam się w jego kierunku i krzyknęłam " Gonisz!" Zabawa była świetna . Potem dołączyła się też Moll , bo ją namówiłam . Potem Saw miał lekcje z P. Peacefull . A potem ja , Berlo , Tasha i Molly . O zachodzie słońca , trenowałam z Sawyerem . Kiedy wracaliśmy , zapytałam : -Saw ? -Tak ? -Lubisz mnie ?
Od Rothringa
Kiedy zauważyłem 2 kształty , wstałem . Glimmer też . Popatrzyłem na nią . -Na pewno tego chcesz ? To twój wybór-szepnąłem do ucha Glim . -Tak , tato - odparła szeptem Glimmer . Po chwili , biało-niebieska wilczyca stanęła przede mną . Natomiast biały szczeniak stanął przed Glim . Wyglądał na 3 mies. , a nie na 4 . -Witam . Nazywam się Safira - przedstawiła się wadera . -Miło mi . Jestem Rotharing - odparłem , i razem z Safirą usiadłem na trawie . -Witaj . Nazywam się Kolombo , ale czasami mówią na mnie Kolm . Jestem młodym samcem Beta w watasze Wilczej Nadziei . - powiedział szczeniak . -Cześć . Nazywam się Glimmer . Jestem Deltą - odparła moja córka . -Chcesz się pobawić w zapasy ? - zapytał Kolombo . -Chętnie - i zaczęli się bawić . Po chwili , przyszli Berlo i Anabella . Safira zgodziła się , żeby jej syn poznał resztę szczeniąt z watahy . Byłem ciekaw , jak i w co będą się bawić . <Glimmer , dokończysz?> Od Glimmer Poszliśmy na Polanę Szczeniąt . Były na niej wszystkie szczeniak z watahy . Podeszły do Kolma . Od przedstawił się : -Witam . Nazywam się Kolombo . -zaczęłam mu wszystkich po kolei przedstawiać . Za każdym razem Kolm lekko kiwał głową . Nie wiem , czy to miał być ukłon czy coś innego . -To jest Tasha , moja siostra... -Cześć! -A Berlo , mój brat... -Witaj . -To jest Anabella , przyszła partnerka mojego brata... -Cześć . -A to przyszła Alpha , Shadow - tu Kolombo ukłonił się aż do ziemi . -A to Sawyer , mój najlepszy przyjaciel ! - i radośnie wskazałam na Sawyera . Bądź co bądź , ja nadal byłam w nim zakochana . -Hej - odparł niechętnie Saw . Przedstawiłam resztę . Zaczęliśmy się bawić w berka . Potem w "prawda czy wyzwanie" . Później , Kolm musiał wracać . Kiedy szedł za swoją mamą , uśmiechnął się do mnie i rzucił niezadowolone spojrzenie na Sawyera . Podeszłam do Sawa i Shady . -Fajny jest , nie ? - zapytałam . -No . Miły - odparła młoda Alpha . Sawyer wzruszył ramionami . -Co jest ? - zapytałam . -Nie , nic . Potrenujemy jutro ? -OK - i poszłam do jaskini Gamm , delt i omeg . Pomyślałam , że coś tu jest nie w porządku . Shadow przyprowadziła Cyrusa - Sawyer był w złym humorze . Ja przyprowadziłam Kolombo - Saw był niezadowolony .
Od Mary
Byłam nową wilczycą w watasze. Muszę znaleźć w tym stadzie nowych przyjaciół.-powiedziałam sama do siebie. W mojej poprzedniej "rodzinie" byłam bardzo źle traktowana. Nie miałam tam ani jednego kumpla. Czasami jedynie bawiłam się z szczeniakami, ale ta przyjaźń nie trwała długo bo inne wilki wmawiały młodym, że mają się trzymać ode mnie z daleka, bo rzekomo jestem "niebezpieczna". Problem w tym, że ja nie jestem groźna. Prawda jest taka, że inne wilki mi nie ufały z powodu mojego charakteru. Zawsze byłam mało mówna i tajemnicza. Jednak mam nadzieję, że przez mój charakter, który będzie trudno zmienić, znalezienie przyjaciół w nowym stadzie nie okaże się niemożliwe. Chodziłam tak wzdłuż potoku i nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Nastała noc, widać było pierwsze gwiazdy, rozpoznałam w niektórych kilka gwiazdozbiorów. Było też widać piękny, biały księżyc. Zawyłam w stronę nieba, a potem nie wiedzieć czemu zasnęłam w śród drzew.
Od Storm
Właśnie zaczełam opiekować się szczeniętami razem z KIą. Wydała mi się bardzo miła. Mówiła, że chciałaby być z Jasperem. Nie mówiłam jescze nikomu, że podoba mi się Jasper. No zajmowałyśmy się wszystkimi szczeniętami naraz i to właśnie było ryzykowne... Po kródkiej chwili zauważyłam że Shadow i Sawer gdzieś znikneli! Szybko powiedziałam o tym Kii. Obie z Kią byłyśmy PEWNE że nas wyrzucą. Nagle usłyszałam czyjś chichot. Kia za drugim razem też to słyszała. Po kródkiej chwili Kia zobaczyła ślady maluchów, a ja (Storm) po śladach miałam ich wywęszyć. Dzieciaki schowały się w starym pniu drzewa, jak ja je zobaczyłam to myślałam, że je udusze. Tak mnie nastraszyły, ale cieszyłam się, że oboje są w jednym kawałku.
Od Glimmer
-Tato , wiesz , że panie Ephira , Reika , Mara , Aura i Storm mówią , że jestem miłą i towarzyską młodą wilczycą ? - zapytałam .
-To wspaniale , Glim - powiedział tata i przytulił mnie .
-Gdzie są Tasha i Berlo? - spytałam
-Tasha poszła do Tiphany , a Berlo poszedł gdzieś z Anabellą . - odparł tata . Poszłam do Sawyera . Trenowaliśmy razem . Wieczorem tata zapytał :
-Córciu , chcesz być zaręczona z Kolombo , czy nie ?
-Jest miły i fajny , ale nie w moim typie - odparłam .
-Nie wiedziałam , że ktoś może NIE BYĆ w twoim typie - powiedziała ze śmiechem Tash .
-A ja nie wiedziałam , że ktoś MOŻE BYĆ w twoim typie - odgryzłam się .
Następnego dnia , na lekcji , pani Peacefull powiedziała :
-Szczeniaki , przechodzicie na coraz wyższy poziom . Czas , żeby z techniki przejść na praktykę . Będziecie się uczyć węszyć i polować ,a także - w parach , razem z resztą szczeniąt z watahy - walczyć
Popatrzyłam podekscytowana na moje rodzeństwo . Oni na mnie też . Molly wyglądała na przerażoną . P.Peacefull kontynuowała :
-Spokojnie . Będziemy przechodzić krok po kroku. Chciałam wam też powiedzieć , że w wieku 10 miesięcy , będziecie mieć tzw. diagnozę - i teorytyczną , i praktyczną . Uczyć was będę do wieku 2 lat . Wtedy będziecie mieć ogólny sprawdzian . W wieku 1 roku i 2 mies. wybierzcie , jakie - lub jaką - chcecie mieć funkcję .
Ja już wiedziałam . Myślałam nad ty kilka razy . Chcę zostać wojowniczką i zawiadowczynią .
Od Młodej Alphy Shadow
Od niedawna moje ciało wypełniają 3 uczucia. Pierwsze i prawie najsilniejsze to miłość. Ja jeszcze nie wiem do końca co to znaczy i do kogo to czóję, ale mnie wypełnia. Drógim uczóciem jest smutek. Sawyer przez cały czas jest w złym humorze odkąd najwięcej czasu spędzam z Cyrusem. Nie nawidzę patrzeć na smutek ukochanego wilka. Kocham go jak brata. Może bardziej. Trzecim, najsilniejszym uczuciem we mnie jest muzyka. Dwa pierwsze uczucia łączą się i chce mi się śpiewać. Jak to odkryłam? Tak:
Rano, po lekcji z Peacefull i po szkoleniu na Alphę poszłam odpoczywać nad potok. Patrzyłam się w moje odbicie. Zobaczyłam tam czarną głowę z różowymi przebłyskami i silnie różowe oczy. Wszyscy mówią, że jestem najpiękniejszą waderką w watasze. Ja tak nie uwarzam. Glimmer, Molly, Tasha, Artemisa...... wszystkie są piękne. Pomyślałam o Cyrusie. Uśmiech pojawił się na moim pysku. Pomyślałam o Sawerze. Uśmiech zbladł. I nagle.... jakby głos sam wyrwał mi się z gardła i zaczęłam śpiewać.....improwizowaną piosenkę....
- Shadow... jak... pię... knie...
Urwałam i odwróciłam się. Za mną ciocia Valixy.
- Ciociu....- wyjąkałam zakłopotana.
- Ślicznie śpiewasz! Shadow, masz ogromny talent!
- Eee.... wcale nie...Tak sobie nuciłam....
- Skromność wrodzona, jak widzę! Skąd znasz tą piosenkę?
- Wymyśliłam- powiedziałam cicho
- Jesteś świetna! Choć, tata się o ciebie martwi. Musisz się mu pochwalić.
Poszłam za nią. Tata i Mama czekali na mnie przed Jaskinią Alph. Valixy wszystko im opowiedziała i kazała mi powturzyć piosenkę. Rodzice byli zachwyceni!
- Ephira!- zawołał tata- poleć do Watahy Bratniej Krwi i dobiec się, czy Cyrus też ma talent do śpiewania. Kochanie- zwrócił się do mnie- dziś na północnym wyciu zaśpiewasz, dobrze?
Zgodziłam się. Chciałabym, by Cyr też śpiewał. Było by pięknie. Jutro idę do jego watahy. Okaże się czy jest muzyką, tak, jak ja.
Od Glimmer
Leżałam nad Wilczym Potokiem . Po mojej prawej stronie leżała Shadow , ale po lewej - Tasha . Obok Tashy Artemisa , potem Anabella , i następnie Molly .
-Dziewczyny...Chyba czas znaleźć sobie przyszłych partnerów . No znaczy , z sensie , że...Czy ktoś na się podoba czy coś w tym stylu - powiedziałam .
-No... Ja już nie mam kłopotu . Imię brzmi : Savoy - zażartowała Tash .
-Ja też . Imię brzmi : Berlo - powiedziała ze śmiechem Bella .
-Ja...Nie wiem . Bardzo lubią Cyrusa , a Sawyer jest dla mnie jak brat . - powiedziała Shad -
-A ja...Imię brzmi : Sawyer . Ale lubię też Shake'a - powiedziałam .
-Jakiego Shake'a ? - zapytała Tasha .
-Z innej watahy . Poznałam go przez przypadek . No ale , dalej - odparłam .
- Ja nie kocham się w nikim- powiedziała Molly
- Ja też- dodała Artemisa
Od Glimmer
Ostatnio było Północne Wycie . Po ok. 3omin , Shady zaśpiewała . Miała taki piękny głos! Sawyer chyba jeszcze bardziej się w niej zakochał . Następnego dnia poszłam się wyżalić Shake'owi . Bardzo mi wspóczuł , ale powiedział , że na pewno mam jakiś wspaniały talent i że on zawsze będzie moim przyjacielem . Mimo , że jest z Wrogiej Watahy , cieszę się , że mam go do wsparcia . Teraz leżę nad Wilczym Potokiem i płaczę . W krzaków wyszła Shadow .
-Cześć , Glim . Czemu płaczesz?
-Bo nie mam żadnego talentu . Ty przepięknie śpiewasz , Berlo ma nos do węszenia jak nie wiem co , Tasha jest mistrzynią walki , mój ojciec jest znakomitym uzdrowicielem , a kiedy mama żyła , była wspaniałą zwiadowczynią i łowczynią . A ja - nic! - odparłam i wybuchłam płaczem .
-Glim , a pewno masz jakiś talent . Trzeba go tylko znaleźć - powiedziała Shad .
-Bo ja wiem...Ale zaśpiewaj jeszcze raz tą piosenkę , którą zaśpiewałaś na Północnym Wyciu . Była taka piękna...Tak ja ty i twój głos . - poprosiłam .
-Och , nie przesadzaj , Glimmer . Ale OK - i zaczęła śpiewać . I poczułam to , co wtedy na P W . Moje ciało zaczęło podrygiwać . W końcu ...Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki . Czułam się jak ryba w wodzie . Po kilku minutach , Shadowy przestała śpiewać . Popatrzyłam na nią i przestałam tańczyć .
-Glim! Znalazłaś swój talent : Taniec! Tp było cudowne...- uśmiechnęłam się .
Od Tashy
Biegłam truchtem . Nie wiem , jakie było moje przeznaczenie , ale coś ciągnęło mnie w jakimś kierunku . Żałuję , ze nie mam własnego smoka , jak Pan Siento . Zaprzyjaźniłam się z Tpihany . W końcu , o zachodzie słońca ... Dotarłam do olbrzymich jaskini . LUDZIKCH jaskiń . Teren był przeogromny . Podkradłam się do jednej z jaskini . I usłyszałam piosenkę...Nagle , zobaczyłam człowieka ze strzelbą . Uciekłam . Ludzkie szczenię krzyczało :
-Tato! Przestraszyłeś ją! - następnego ranka , upolowałam zająca( przydały się praktyczne lekcje z polowania)
i ...Dotarłam do watahy . Ojciec bardzo się o mnie martwił .
-To ja lubię się włuczyć , a nie ty - powiedział ze śmiechem Berlo . Zasnęłam do 2godz . A zachodzie słońca , leżałam nad Wilczym Potokiem . Tu można było często poodpoczywać . Przypomniałam sobie piosenkę . Nie wiem, dlaczego , ale zaczęłam ją śpiewać :
Kiedy skończyłam śpiewać , zobaczyłam , że stoi za mną Berlo . Miał rozdziawiony pyszczek . Uśmiechnęłam się i wróciłam do jaskini .
Od Rothringa
Moje szczeniaki tak szybko rosną . Szkoda . Vika byłaby z nich dumna . Tasha rośnie na twardą , zdeterminowaną samotniczą waderę . Glimmer szybko uzyskała sympatię watahy . Kiedy widzi kogoś z dorosłych , woła" Dzień dobry , Panie/Pani....!" a do szczeniaków " Cześć , ......!" . Ale i szczeniaki , i dorosłe wadery i basiory odpowiadają mniej więcej tak samo " Dzień dobry , Glimmer!" "Witaj , Glimmer! "Cześć , Glim!" . Wszystkie szczenięta z watahy mówiły na Glimmer jej zdrobnieniem . Niektóre dorosłe wilki( między innymi : Ja , Aria , Sonia , Rolly) też mówiły na nią zdrobnieniem . Glim prawie zawsze miała zajęty czas : walka praktyczna , lekcje z Peacefull , trenowanie z Sawyerem , ćwiczenie tańca do śpiewu Shadow . Jak już miała wolny czas ( co zdarzało się ok. 1 dzień na tydzień) to spędzała go na zabawie ze szczeniętami , chodzeniu na cmentarz i ... Chodzeniu gdzieś , gdzie nie wiem . Berlo natomiast , jest bardzo pilnym uczniem . " Chyba najpilniejszym uczniem z całej czwórki , chodź Molly depcze mu po piętach . Tasha i Glimmer też przeogromnie się starają" mówiła Peaceful . Byłem dumny z moich szczeniąt .
Od Aphy Rolly'ego
Dzisiaj Aria miała łapy pełne roboty. Wielkie dzrzewo przewróciło się i leżało wzdłóż Polany Księżyca. Sonia, Reika, Firern, Eragon, Saphira, Mara i pare innych wilków pomagały jej usuwać drzewo. Przybyły też wilki z sojuszniczych watah. Więc to ja musiałem zaprowadzić Shadow do Watahy Bratniej Krwi.
- Tato, a Glim może pójść ze mną?- spytała- Cyrus powiedział, żebym przyprowadziła najleprzą przyjaciółkę
- No... jeśli Roth, tata Glimmer się zgodzi, to oczywiście. RZeby tylko Whitewind niemiała nic przeciwko temu...- ostatnie słowa wypowiedzałem szeptem. Shad poszła razem z przyjaciółką do Rothringa. Oczywiście zgodził się.
Ruszyliśmy od razu. Dziewczynki szły przodem, ja trochę za nimi. Nie słyszałem o czym rozmawiały. Słyszałem tylko, jak Shadowy śpiewa swoją piosenkę.
Od Młodej Alphy Shadow
Razem z Glimmer szłyśmy przed tatą. Byłyśmy w drodze do mojego przyjaciela- Cyrusa. Nie mogłam się doczekać spotkania z nim!
- Shadow, zaśpiewasz swoją piosenkę? Jest taka piękna!- poprosiła Glim
- No..- dąsałam się. Wsyd mi było śpiewać piosenkę wymyśloną przeze mnie. Była taka głupia!- No..... dobra- zgodziłam się i zaczęłam śpiewać: No se si hago bien, no se si hago mal, no se si decrelo, no se si callar ( no sisja go bien, no sisja go mal, no siesi de si, no sisja kallar) Glim uwielbiała tą piosenkę.
- Jeżeli twłój Cyrus też śpiewa, będziecie wspaniałą parą!- zawołała
- Cyr nie jest muj- powiedziałam- nie wiem czy będziemy parą
- Będziecie- Glimmer zamyśliła się i szła ze zwieszoną głową. Widziałam, że coś w sobie dusi i nie może się wysłowić. W końcu to zrobiła i zapytała prosto z mostu:
- Podoba ci się Sawyer?
Popatrzyłam na ną. To pytanie totalnie mnie zaskoczyło
- Glimm....
- Odpowiedz, proszę. To dla mnie bardzo ważne!
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi! Jest przystojny, ale nie kocham się w nim- skłamałam. Czółam się podle za to kłamstwo- a ty? Powiedz prawdę
- Tak- powiedziała bezogródek- już od dłuższego czasu. To dobrze że się w nim nie kocvhasz. Bo... bardzo mi się podoba. A gdyby podobał się tobie.... nie zniosła bym tego, że byś cierpiała z mojego powodu.
Teraz czółam sie już jak morderca. Kocham Sawyera. Cyrusa też. Wiedziałam, ze Glim kocha się w Sawyerze. To moja przyjaciółka. Nie chcę, żeby była smutna.
Doszliśmy do terytorium Watahy Bratniej Krwi. Zobaczyłam Cyrusa, który do mnie biegł
- Cześć!- powiedział gdy dobiegł
- Cześć!- odparłam, przytulając się do niego.- to jest Glimmer. Pamiętasz ją?
- Jak mógłbym zapomnieć!- ukłonił się
- Cześć, Cyrus- powiedziała moja przyjaciółka
- Shady- odezwał się Cyrus- s,łyszałem, ze śpiewasz. Morzesz... mi zaśpiewać?
Zaśpiewałam
- Wow, Sadow! Masz wspaniały głos!
- Mówiłam jej to!- powiedziała Glim
- I słusznie, bo to prawda. Sadowy, choć tam, nad jeziorko. Glimmer, choć z nami. Mieszka tam mały smok- Rodney. Jest słodki, spodoba ci się- powiedział do Glim
Poszłyśmy za nim. Glimmer dopadła do pomarańczowego smoka leżącego nad wodą
- Witaj malutki.....- zaczęła się z nim bawić. Ja i Cyr zostaliśmy sami
- Cyrus, śpiewasz?- zapytałam
- Coś tam nucę- przyznał się skromnie
- Zaśpiewaj!
Zaczął śpiewać miłosną piosenkę ;patrząc prosto w moje oczy:
-Śliczne- powiedziałam
- Zacząłem układać duet. Pomorzesz mi?
- Jasne
Cały dzień próbowaliśmy układać maelodię i tekst. Za 3 dni, kiedy Cyrus, zaśpiewamy ją przed naszymi watahami. Gdy się żegnaliśmy, pocałaowaliśmy się w policzki. Resztę dnia spędiłam z Sawyerem. Przed pójściem spać, reż pocałowaliśmy się w policzek. Czóję coś do obu basiorów. Kogo wybrać, aby nie zdranić nikogo........
Od Reiki
Z jakiś tydzień temu strasznie mi się nudziło , więc poszłam pozwiedzać las. Szłam i szłam kiedy nagle usłyszałam bardzo dziwny dźwięk. Nie psa nie orła nie smoka. Wyglądał tak :
Od Tashy
Ten tydzień był dla mnie bardzo męczący . Tak bardzo , że nawet porównywalny do Glim! No więc : Trenowałam (indywidualnie , po lekcjach) : pływanie , polowanie i walkę ,siłę , wytrwałość , spryt , siłę woli, szkoliłam się na wojowniczkę i trenera Wojowników , strażników i zawiadowców , oraz poszłam na cmentarz , miała lekcje z P.Peacefull i praktyczną walkę w parach . To była już 4lekcja , i mogła być , z kim chcę . Ale był wymóg : ze wszystkimi szczeniaki w watahy . Walczyłam z Artemisą . Atakowałam cały czas . Ale Arti(skrót od Artemisa) skała na ój grzbiet , ale na początku nieco zdezorientowałam ją , bo cały czas na nią skakałam . I zaskoczyłam ją też tym , że ponieważ ona była starsza i bez trudu potrafiła przygwoździć mnie do ziemi , ale ja ją odpychałam tylnymi łapami i skakałam na nią od tyłu . To odpychanie miałam odziedziczone po matce . Szkoda , że jej już nie ma...Ale ostatnio powiedziałam do Berlo"Nie umrę , nie zginę , do puki wataha Zemsty nie przestanie istnieć . Za mamę . Nie poddam się , nawet ja będę miała już 30lat" i postanowiłam się tego trzymać . Ostatnio słyszałam (jak dawałam smocze smakołyki Tiphany" że Glimmer płacze . Widziałam , jak tata ją pocieszał . Potem , Glim się uspokoiła i gdzieś poszła , a tata rozmawiał z Panią Arią . Z tej rozmowy usłyszałam tylko "Wataha Bratniej Krwi"
Od Glimmer
Tata wszedł do jaskini .
-Chodź , Glim . Już idą - powiedział . Cyrus i jakiś samczyk , który podobno umie tańczyć i jakiś szczeniak , który podobno umie śpiewać i ma ogroooooooooomny talent do rozśmieszania mieli się spotkać ze mną i z Shadow . Wstałam i wyszłam za tatą z jaskini . Stanęliśmy mniej więcej przed jaskini Alph , przed którą stali ciocia Aria , Wujek Rolly i ciocia Sonia oraz Pani Banshee . Pomiędzy parą Alpha stała Shady . Podbiegła do nas jakaś wadera i jakiś basior . Byli to : Pani Tikiya z Watahy Bratniej Krwi i Pan Black z Watahy Białej Nocy . Po chwili , P. Black popatrzył na mnie .
-Ładna jest ta mała . Nawet porównywalna do Młodej Alphy - powiedział Pan Black . Chciałam zaprzeczyć , ale spojrzenie Taty powstrzymało mnie . Zobaczyłam z oddali kilka kształtów , które zmieniły się w sylwetki . Pani Tikiya odbiegła , ale po chwili wróciła do nas . P . Black odleciał . Po kilku min. , biało-srebrna wadera o chłodnym spojrzeniu i brązowo-orzechowy basior o poważnym spojrzeniu stanęli przed ciocią i wujkiem . Między nimi stał Cyrus . Towarzyszyli im 2 basiory . Biała wadera stanęła przed tatą . Obok niej stał czarno-żółty szczeniak o błyszczących czerwonych oczach . PO drugiej stronie wadery stał szary szczeniak , który patrzył na zaczarowany na Shad .
-Ehkem...Whitewind..Greybecku...Cyrusie...Witamy was ponownie w naszej watasze . Przyprowadziliście..- zaczął wujek Rolly .
-Legię , moją znajomą w WBN .Szczeniak Ronto miał poznać Shadow , a jej syn Seitti - miał poznać niejaką Glimmer . - przerwała mu mama Cyrusa .
-Tak . Nazywam się Rotharing , a to moja córka Glimmer - powiedział Tata . Pani Whitewind popatrzyła na mnie , potem na Shady , a potem na tatę i znowu na mnie .
-Prawie porównywalna do Shadow - powiedziała .
-Czy ja wiem..- mruknął Pan Greyback - tata Cyrusa .
-Zapraszamy Was na małą ucztę - ucięła ciocia Aria , i dorośli weszli do jaskini Alph .
-No więdz...Cześć . Jestem Shadow - powiedziała Shady .
-Witajcie . Jestem Cyrus , Młody Alpha Watahy Bratniej Krwi - powiedział Cyrus .
-Cześć . Jestem Glimmer - powiedziałam .
-Witajcie . Mam na imię Seitti , i jestem Betą z watasze Białej Nocy - powiedział Szczeniak z Czerwonym oczami .
-Witajcie wszyscy . Nazywam się Ronto - powiedział szary szczeniak .
Potem bawiliśmy się w chowanego i przyszli dorośli . Poszliśmy na Polanę Szczeniąt . Shadow zaczęła śpiewać swoją piosenkę( nadała jej tytuł "Te Creo" i ja zaczęłam tańczyć . Potem dołączył się ze swoją piosenką Cyrus : ,, Entre tu y yo'' i do tańca dołączył się Seitti . Tyle , że tańczył na ...Lianie! Za po raz chwytał mnie za łapy i robiłam koło , a potem gładko lądowałam , a razem ze mną Sei . I tańczyliśmy . Potem , dołączył się Ronto ze swoją piosenką
Potem , cała nasza piątka ukłoniła się nosami do ziemi . Rozległy się oklaski i domaganie się o bis . Usłyszałam głosy Tashy , Berlo , Belli , Artemisy i Molly . Zdziwiona uniosłam głowę(tak , jak moi wspólnicy-artyści) i ..Zamurowało mnie . Zebrała się cała Wataha Wschodzącej Gwiazdy! Musieliśmy wykonać bis . Potem , Cyrus powiedział :
-Stwórzmy zespół . Zaproponujcie to swoim rodzicom i poszukajcie w waszych watahach szczeniaków , które tańczą , śpiewają lub wykonują akrobacje na Lianach .
-Jeśli chodzi o to ostatnie , to już wiem kto to może być : moja siostra Tasha - powiedziałam .
-No to , do zobaczenia Glimmer i Shadow - powiedział Cyr i ...Pocałował mnie z łapę! Shady też .
-To do zobaczenia , Glim - powiedział Seitti .
-Pa , Shadow - powiedział Ronto i cała trójka basiorków zaczęła odchodzić . Odprowadziłam Cyrusa i Seitti'ego wzrokiem . Za tydzień , ja i Shadowy zobaczymy się z Cyrusem , Seitti'm i Ronto z Watasze Bratniej Krwi .
Od Młodej Alphy Shadow
- Sady, czy ty mnie w ogóle słuchasz!?
4 raz ocknęłam się z drzemki na siedząco
- Jasne tato....słucham- powiedziałam sennie.
Była 6 rano i miałam wykład o byciu Alphą. Nuuuuuuda!
- Więc powtuż to co powiedziałem- rzekł mój tata
- No..... coś tam o odpowiedzialności za watahę czy coś....
- Oh Sahady...- westhnął tata- ok, masz przerwę.
Postanowiłam obudzić mojego naj naj naj leprzego kumpla- Sawyera. Było ciężko, ale w końcu wstał.
- Sadow, dla czeho tak wcześnie.....- spytał
- Bo mi się nudzi....Chęj, pójdziemy do Love Lagoon?
Odrazu się ożywił
- My?
- Jak nie chcesz, to pójdę z Glimm, albo z ...... CYRUSEM- na ostatnie słowo odpowiedział:
- Jasne ruszajmy!- i ruszył pszodem
Doszliśmy na miejsce i siedliśmy nad wodą.
- Kiedy przyjdzie Cyrus?- zapytał
- Po południu. Zostanie do wieczora.- odparłam
- Jasne.....
- Co się stało?
- Bo.... ja....KOCHAM CIĘ SHADOW!- powiedział
Otrząsnęłam głowę, bo wydało mi się, że to sen.
- Co?!
- Tak. Ale ty jesteś z Cyrusem- i zaczął odchodić
- Czekaj. Ja też cię kocham- powiedziałam cicho. Zatrzymał sie.
- Co?
- Też cię kocham- znów siadł na przeciwko mnie
- A co z Cyrem?
- Sawyer, to nie moja wina, że tak się dzieje. Moje serce podzielone jest na dwie części. Jedną kocham ciebie, drógą Cyra. To nie zależne ode mnie. Rozumiesz?
- Rozumiem- przysunął się
- Kocham was oboje jednakowo. Nie mogę wybrać żadnego z was. Nie chcę, żebyś cierpiał ty, Glimmer lub Cyrus. Glim jest w tobie na maxa zakochana.
- Wiem...- odparł
- To moja przyjaciółka- ciągnęłam- nie moge jej tego zrobić. Złamała bym jej serce. Ale ja nie potrafię ukrywać tak wielkiego uczucia i.... i chcę, byś wiedział, że kocham cię tak mocno, jak tylko się da- położyłam mu łapę na jego łapie i......... pocałowałam go! To była krutka chwila i zaraz się od siebie odsunęliśmy.
- Wow, Shady...- wyjąkał
Nagle usłyszałam szelest i mignęło mi coś fioletowego. To Glimmer! Wszystko widziała i słyszała!
- Glimmer!- zawołałam, i chciałam za ną biec, ale pomyślała, że to bez sensu. Teraz mnie nie nawidzi.....
<Glimm, dokończysz?>
Od Młodej Alphy Shadow
Dziś po połudnu przyszedł Cyrus i Sawyerowi zżedła mina, gdy go zobaczył. Nasz disiejszy pocałunek to było coś magicznego...... mój pierwszy......
Z Cyrusem poszliśmy nad Love Lagoon.
- Shadow, śpiewałaś naszą piosenkę?- spytał
- Jasne. Zaś[iewamy ją dziś przed watahami, ok?- odpowiedziałam
- Oczywiście. Chciałem ci coś powiedzieć....- zaczął
- Co?
- Ja..... bo.... no...- nie mógł się wysłowić- ochm ci
- Co?- nie zrozumiałam
- Ochm ci- powtuszył cicho
- Cyrus powiedz w reszcie
- Kocham cię całym sercem- powiedział w końcu
- Och- jęknęłam. Prawie to samo usłuyszałma dziś od innego basiorka- ja.... też cię kocham- wyznałam
Przybliżył się do mniee i......... pocałowaliśmy się. Czy to musi tak wyglądać?! Rz z jednym, raz z drógim...... masakra. Odsunął się
- Shadow, jesteś piękna- wyszeptał
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham- wtuliłam się w jego futro. Kątem oka zauwaszyłam czarny kształt. Sawyer! Poszliśmy na Polanę Księżyca, gdxzie zgromadziły się już nasze watahy. Widziałam Sawa. Weszliśmy z Cyrem na Wzguże Alph i zaczęliśmy śpiewać naszą piosenkę- ,,Tines Todo''. Poczółam się lepiej:
Uśmiechnęłąm się do Cyrusa i przytulila m się do niego. Zobaczyłam, jak Sawyer ociera łzę. Oh... bogobie proszę! Pomużcie!!!!
Od Glimmer
"Ona musi z nim być , ona MUSI z nim być" powtarzałam sobie w myślach . Ale Cyrus...I co teraz?! Shadow miała wybór . Wybrała Sawyera .OK . Ale lubię też Seitti'ego . Jest na trzecim miejscu . Shake z drugim , a na pierwszym - Sawyer . Biegłam jak szalona . Dobiegałam do Wilczego Potoku . Oparłam się o jakieś drzewo i zaczęłam płakać . Nie potrafiłam tego powstrzymać . Płakałam bardzo długo . Może godzinę , może dwie . Usłyszałam szelest . Miałam ochotę zobaczyć , co to (lub kto to) ale tego nie zrobiłam i płakałam dalej .
-Glim...- to był głos Sawa . Odwróciłam głowę .
-Czemu...CZEMU MNIE OKŁAMAŁEŚ??????????!!!!!!! - wydarłam się .
-Glimmer , ja... -Idź już do Shady . No idź . Ona też kłamała - jęknęłam , wybuchając płaczem .
-No... - odparł Sawyer .
-Co? - zapytałam .
-Siedzi teraz z Cyrusem w Love Lagoon i całują się - powiedział Saw .
-Poważnie? - spytałam ze zdziwieniem .
-Jak nie wierzysz , to sama zobacz . Shadow musi wybrać : Albo Cyrus , albo ja - odpowiedział Sawyer . i zapytał :
-Słuchaj , Shadow mówiła , że ty i ona jesteście przy...- zaczął Saw , ale mu przerwałam :
-Już nie . Gdyby Shadowy i ja byłybyśmy przyjaciółkami , nie okłamała by mnie .
-Ale jak? - zapytał Sawyer .
-Tak , że powiedziała , że się w tobie NIE kocha - odparłam . -Glim , bo ja...-jęknął Saw .
<Sawyer , dokończysz?>
Od Młodej Alphy Shadow
Cyrus poszedł do domu, a ja miałam zamiar porozmawiać z Glimmer i Sawyerem. Ale najpierw z Glim. Zdradiłam ją. Muszę to jakoś naprawić! Szukałam ją wszędzie, aż znalazłam ją na polanie szczeniąt pod dębem. Miała pysk zalany łzami
- Glimmer...- zaczęłam. Odwróciła głowę
- TO TY??!!- wyjkrzyknęła- WIEM,ŻE JESTEŚ ALPHĄ, ALE NAWET ALPHY NIE ROBIĄ TAKIEGO ŚWIŃSTWA PRZYJACIOŁOM!!!!
- Ale Glim.... pozwól mi wyjaśnić....- nie dła mi skończyć:
- PRZESTAŃ WYJAŚNIAĆ!!! NIE NAWIDZĘ CIĘ! OKŁAMAŁAŚ MNIE!!!! MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ PRZYJAŚNIMY!!!!
- Glimmer....
- ZAMKNIJ SIĘ!!- krzyknęła. Nie miałam jej tego za złe. Mówiłabym jej tak samo na jej miejscu
- Glimm, słuchaj...-
- NIECHCĘ CIĘ SŁUCHAĆ!!- no cóż. Musiałam to zrobić: użyłam siły. Skoczyłam na Glimmer i przyszpiliłam ją do ziemi. Wyrywała się, ale dzięki potrojonym, codiennym ćwiczeniom byłam silniejsza
- Glimmer, zrozum, nie wiem dla czego mi się tak dzieje, że kocham dwóch basiorów, ale tak jest- popatrzyła się na mnie- okłamałam cię tylko dla tego, bo kocham cię jak siostrę i nie mogłabym znieść twojego cierpienia. Chciałam cię chronić
- Stara śpiewka- burknęłą Glim
- Masz wielkie szczęście, że n ie masz tak jak ja- ciągnęłam- ty jesteś wolna od wyboru. Ja muszę go domonać, ale nie mogę. Źle zrobiłam kłamiąc i bardzo cię za to przepraszam. Wybaczysz mi?
Glimmer patrzyła się na mnie pszeszywającym wzrokiem. Puściłam ją i słuchałam co mówi.
< Glim, co mówiłaś?>
Od Glimmer
-Tak tak , chciałaś mnie chronić , na pewno - burknęłam .
-Naprawdę - odparła Shadow .
-Słuchaj : musisz wybrać , kogo Ci bardziej podpowiada serce . Którą połowę : Cyrusa czy Sawyera . Shad , jakbyś WTEDY powiedziała mi prawdę , to bym mniej cierpiała , uwierz mi . Sawyer też nie jest z dobrym nastroju . A jak się namyślisz , to przyjdź do mnie . Zobaczymy , czy NAPRAWDĘ zależy ci na naszej przyjaźni - powiedziałam .
<Shady?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Glimmer, bardzo zależy mi na naszej przyjażni- powiedziałam. Glimmer nie była przekonana
- A co do tego, kogo mam wybrać, to nie wybiorę. Nie mogę. Po prostu nie mogę. Co byś zrobiła na moim miejscu?
- Poszłabym za głosem serca- powiedziała
- Ale to nie takie łatwe jak cxi się wydeje. Uwierz mi. Czasem pytam się Arkt i Armoura, dlaczego ja? Nawet nie wiesz jak mi jest tera trudno.- przytuliłam się do Glim.
- Shadow- powiedziała
- Co?
- Nie rozumiem co się z tobą dzieje, ale musisz zdecydować. Zobacz, jak całujesz się z Sawyerem, Cyrus cierpi, a jak z Cyrusem, Sawyer cierpi. Tak nie może być
- Wiem- odparłam- możesz mi jakoś pomuc? Powiedzieć cokolwiek?- spytałam
< Glimmer, jakieś rady?>
Od Glimmer
-Hmm...Pomyślmy...Tak . - odparłam .
-Jakie ? - zapytała Shadow .
-Po pierwsze : pójdź zaraz di Sawyera i wszystko mu wyjaśnij . CAŁĄ PRAWDĘ .Po drugie Jutro , spędź z nim połowę dnia . Popraw mu humor . Ale bez miłości , OK? Na razie . Po trzecie : Kiedy będziesz sama z Cyrusem , spędź nim połowę czasu , jaki Cyrus tu będzie , sama z nim , a w drugiej połowie pobawcie się z resztą szczeniąt z watahy . I zobaczymy , co potem . - powiedziałam i dodałam : -Może postaram się rozweselić Sawa .
-OK . Ale czemu...- zaczęła Shady , ale ja jej przerwałam :
-Nie zadawaj pytań , Shad . Będzie dobrze . Idź do Sawa
<Shadow?>
Od Mary
Jestem już w watasze ponad tydzień. Nadal szukam przyjaciół. Co prawda rozmawiam tu z innymi wilkami, ale to nie to samo. Szukam przyjaciół którzy zrozumieją mnie i mój charakter. Gdy tak rozmyślałam, moje łapy nie wiedzieć czemu poniosły mnie na Polanę Szczeniąt. Chodziłam tam w jedną i drugą stronę, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie śledzi. Obróciłam się. Ku mojemu zdziwieniu, była to Shadow. "Mała" spoglądała na mnie swymi różowymi oczami, a ja uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Shadow również się uśmiechnęła, a gdy zrównała ze mną kroku powiedziała:
-Cześć Mara! O czym tak myślisz?
-Czy wilk musi o czymś myśleć by po prostu chodzić sobie po Polanie?- zapytałam lecz bez złośliwości.
-No...nie, ale w twoim przypadku jest inaczej.- powiedziała
-Ach tak? Inaczej?- spytałam z rozbawieniem.
-Tak odkąd cię widzę jesteś pogrążona w swoich myślach. Stało się coś?- spytała młoda Alpha. Ja natomiast nie miałam ochoty poruszać tematu szukania przyjaciół, więc za wszelką cenę próbowałam zmienić temat.
-Podobno ładnie śpiewasz? Zanucisz mi coś?- zapytałam. Shadow wyraźnie zadowolona zaczęła nucić piosenkę. Szło jej świetnie. Przysłuchiwałam się jej uważnie. Po chwili, nie wiadomo czemu postanowiłam się doń dołączyć. Ale jak na pierwszy raz szło mi nie najgorzej. Chociaż Shadow miała zdecydowanie lepszy głos do tej piosenki. Albowiem była to piosenka wesoła, natomiast mój cichy, delikatny i trochę niepewny siebie głos do niej nie pasował. Co innego intensywny, wesoły i pewny siebie głos "małej". Śpiewałyśmy tak jeszcze trochę, a gdy przestałyśmy pierwsza odezwała się Shadow:
-Całkiem dobrze ci poszło, ale do twojego głosu raczej nie pasują aż tak wesołe piosenki. Bez urazy.
-Wiem, że nie. Ale nigdy wcześniej nie śpiewałam, chciałam zobaczyć jak to jest.- dopowiedziałam.
-Wiesz...możesz spróbować ułożyć jakąś piosenkę, która będzie do ciebie pasować i mi ją zaśpiewasz.- zaproponowała.
-No mogę spróbować, chociaż boję się co z tego wyjdzie.- zażartowałam. Myślałam, że Shadow może już zapomniała o pytaniu, które zadała mi na początku naszej rozmowy, ale nie powinnam liczyć na zbyt wiele, bo zaraz młoda Alpha spytała:
-To w końcu powiesz mi o czym tak wcześnie myślałaś? Wiedziałam, że żadne wymówki nie będą miały sensu, więc opowiedziałam jej wszystko. Po wysłuchaniu mnie Shad wpadła na pomysł:
-Wiesz gdybyś była mniej tajemnicza i nieśmiała to łatwiej byłoby znaleźć ci przyjaciół.
-Wiem...ale ja zawsze taka byłam i raczej ciężko będzie to zmienić.- odpowiedziałam. Lecz po ty dodałam:
-Ale spróbuję. W końcu nic na tym nie stracę!
-Dobry pomysł! To ja już pójdę. Cześć Mara i pamiętaj o piosence. Nie ważne jaka by była, chętnie ci pomogę!- to krzyknęła Shadow, gdy już biegła przed siebie.
-To cześć Shadow! Dzięki za radę!- zdążyłam jeszcze powiedzieć zanim młoda wilczyca zniknęła wśród drzew. Ja nie wiedząc co począć udałam się nad Wilczy Potok. Nie uszłam jednak nawet 10 kroków, bo usłyszałam już dobrze znany mi głos. To była Alpha Aria!
-Witaj Maro.- powiedziała.-Przepraszam, że usłyszałam waszą rozmowę, ale chcę ci pomóc. Potrzebowałam kilku chwil, by pojąć to co usłyszałam. Po czym skinęłam lekko głową i powiedziałam:
-Witaj Ario. Nic nie szkodzi, ale w jakim sensie pomóc?- zapytałam niepewnie.
-W takim, że chcę żebyśmy zostały przyjaciółkami!- powiedziała wesoło.
-Co ty na to? Uśmiechnęłam się, i zaraz zaczęłam skakać z radości jak szczeniak.
-Taaak! Bardzo chętnie!- powiedziałam.-Ale...mam pytanie. Dlaczego akurat ja?- spytałam zaciekawiona.
-Ponieważ wiem, że potrzebujesz przyjaciół, którzy cię zrozumieją. Ja ciebie rozumiem Maro, twój charakter i przyszłość. Podobnie jak ty rozumiesz moją.- powiedziała. Po czym dodała:
-A teraz chodźmy lepiej do jaskiń. Zaraz noc, a tym razem było by lepiej żebyś nie spędziła jej wśród drzew.- zażartowała i poszła przed siebie, a ja za nią, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Byłam szczęśliwa.
Od Młodej Alphy Shadow
Dziś poszłam zrobić tak, jak kazałam mi Glimmer- udałam się na rozmowę z Sawyerem. Zaprosiłam go nad Love Lagoon- nie po to, żeby rozmawiać o miłości, tyuko po to, by było cich i spokojnie. Niestety, nad wodą zobaczyliśmy Ephirę i Firerna całujących się tak, że nie da się tego opoiaś. Poszliśmy więc nad Wilczy Potok.
- Sawyer....- zaczęłam
- W ogule czego ty ode mnie chcesz?- s[pytał- jeszcze qwczoraj mówiłaś mi, że kochasz mnie i Cyrusa jednakowo, a wczoraj, to wydawało mi się, że ten pocałłłłłuuuuuunek- bo był tak długi, że inaczej nazwać się go nieda- wyrażał wielką miłość tylko do Cyrusa.
- Sawyer, to nie tak....- przerwał mi:
- Ale wiesz co Shad? Mi powiedziałaś o stanie twojego serca, ale przed swoim,, ukochanym'' go ukrywasz. Dlaczego?
- Mam zamiar powiedzieć mu to w najbliższym czasie, jak tylko się zobaczymy- powiedziałam, trochę zła- to, co mówiłam ci wczoraj, to prawda.
- Shady, proszę cię tyko o jedno: bądź ze mną szczera. Jeżeli kochasz Cyra bardziej, to ja to zrozumiem. Zostawię cię w spokoju. Ale wolałbym, abyś to mnie kochała bardziej. Nie zamierzam o ciebie walczyć, choć jesteś tego wata- zaczerwienił się- ale to by cię nie uszczęśliwiłlo. Znajdę sobie wspaniałą waderę, inną niż ty, chociaż wiesz że cię kocham- przysunął się. Ja się odsunęłam
- Saw, kocham cię z całej połowy serca przeznaczonej dla ciebie.- wyznałam
- To mi to udowodnij
- Jeśli mi nie wieżysz, to znaczy że mi nie ufasz- oburzyłam się
- Odkąd pojawił sie Cyrus.....
- ODKĄD POJAWIŁ SIĘ ON, JESTEM SZCZĘŚLIWA, A JEŚLI CI TO NIE ODPOWIADA, TO WYNOŚ SIĘ Z MOJEJ WATAHY!!!!- wrzasnęłam
- TO NIE JEST TWOJA WATAHA!!!!- odkrzyknął
- ALE KIEDYS BĘDZIE!!!! A WTEDY ŚLAD PO TOBIE ZAGINIE!!!!!
- WSPÓŁCZUJE WATASZE, ŻE BE=ĘDZIE MIAŁA TAKĄ OKROPNĄ ALPHĘ JAK TY!!!!! GORSZEJ BYĆ NIE MOGŁO!!!!!
- JAK ŚMIESZ TAK SIE DO MNIE ODZYWAĆ!!!!- zaczynałam wpadać w furię
- ŚMIĘ, ŚMIĘ!!!! HAHAHA!!!! ALPHA SRALPHA!!! HAHAHA!!!- tego było za wiele. Moje oczy zrobiły się zupełnie różowe i zaczęły intensywnie świecić na ten kolor. Rzuciłam się na Sawyera. Gryzłam, drapałam, wyłam...... wszystko po to, żeby dowiedział się z kim zadziera. Na furię nie ma sie wpływu. Przychodi i zasłania zdrowy rozsądek. Wilk pod jej wpływem wie tylko jedno: zabijać wszystkich na swojej drodze.
Furia ustawała. Byłam zadyszana. Gdy całkiem opadła zobaczyłam Sawa. Leżął nieruchomo, cały we krwi. Spojrzałam na moje łapy- były czerwone. Oblizałam pysk- smak krwi....
- Jestem potworem........- szepnęłam- co ja zrobiłam!- rozpłakałam się i zaczęłam uciekać. Po drode natknęłam się na Glimmer
- Co się....- zatkało ją na mój widok. Ona myśli, że jestem mordercą.......
<Glimmer? Co o tym sądzisz?>
Od Jaspera i Artemisy
Jasper zaprosił mnie dziś nad wodospad. To było coś... wieczorem cały brzeg rzeki pokryła chmara świetlików.Przysiedliśmy, a on powiedział mi wszystko, co leżało mu na sercu.
- Nie rozmawiasz ze mną. - zaczęłam nieśmiało.
- Przepraszam, ale ja dłużej nie mogę.
- Czego nie możesz. - w oczach skrywał ból i strach. - To przeze mnie Miracle nie żyje. To była twoja matka! Ja... nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro.
- Ej... rozmawialiśmy już o tym. To nie twoja wina. - przysunęłam się do niego i wtuliłam w jego futro, ale on wstał, jakby chciał mnie odepchnąć.
- Ja muszę odejść. - mówił szybko.
- CO?! - krzyknęła.
- Ale wrócę...
- Nie możesz...!
- Tam, za rzeką jest dobry teren. Jeszcze nie należy do żadnej watahy. Już się tam zadomowiłem.
- To tam spędzasz całe dnie! Jak możesz... - w oczach stały mi łzy. - Obiecałeś matce, że zawsze będziemy razem, obiecałeś! - krzyczałam.
- Przepraszam, ale muszę uporać się z sobą. Ty... - spojrzał mi w oczy. - Chodzi o to, że nigdy nie byłaś mi obojętna. I być może strach, przed tym, że moja matka coś Ci zrobi mnie paraliżuje. Musze sobie z tym sam poradzić. - podszedł do mnie i bez zastanowienia się, pocałował mnie.
- Obiecuje, że wrócę. - i pobiegł przed siebie nim zdążyłam oddać pocałunek. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak ważną osobę tracę. Świetnie całuje...
Od Glimmer
-Wszystko widziałam!!!!!!!! Ty go jeszcze zostawiłaś na pastwę losu!!! Chciałaś go zabić!!!!!!!!!!!! - wrzasnęłam .
-Glim , to nie... - zaczęła Shadow , ale ja jej przerwałam :
-Wiesz , co sobie myślę , Shadowy? Że nasza przyjaźń skończona , po tym co zrobiłaś . Nawet zastanawiam się , czy nie pasujesz do Watahy Ze...
-Nie masz prawa tak mówić!!!!!!!! - wrzasnęła Shad . Ale ja pobiegłam do Sawyera . Pomogłam mu dojść do mojego taty . Potem , Saw cały w liściach , które pełniły rolę tzw. bandaży , został zaprowadzony przeze mnie i mojego ojca do Cioci Arii , wujka Rolly'ego i rodziców Sawyera . Przyszła cała wataha .
-Roth , rany są poważne? - zapytał pan Mefisto .
-Mogło być gorzej - wyjdzie z tego . Ale do pełnej sprawności powróci na minimum 1mies. Ale to Shadow mu to zrobiła . Glim mi powiedziała - odparł tata . A ja opowiedziałam całą historię . Shadow , płacząc , potwierdziła ją . Usiadłam na Sawyerem . Popatrzył na mnie słabo :
-Glim...- szepnął .
-Bardzo cię boli? - zapytałam ze wspóczuciem .
-Trochę... - jęknął Saw .
<Shadow , Ario , CD?>
Od Alphy Arii
Gdy zobaczyłam Sawyera, poczółam wielki zawód. Zrobiła to moja córka
- SAWYER!!!!- wykrzyknęła z płaczem Banshee, odepchnęła od syna Glimmer i wzięła go w objęcia- Sawuś!! Mój mały... SHADOW COŚ TY MU ZROBIŁA!!!- wrzsnęła na moją córkę. Mała schowała się za mną
- Banshee, nie mów tak do niej- odparłam spokojnie
- Mamo, ja jestem potworem......- płakała mi w łapy
- Shadow, dla czego? Prawie go zabilaś? Uczyłaś się jak być Alphą. Alhy nie zabijają przyjaznych wilków!- powiedziałam podniesionym głosem
- Ale mamo, to była furia..... to był pierwszy raz..... nie umiałam nad ną zapanować!
- Rozumiem, ale to co zrobiłaś, to..... nie mam słów.- odwróciłam się od niej i podeszłam do Sawa. Był prawieże zmasakrowany.
Od Młodej Alphy Shadow
,, Mama mnie już nie kocha!, tata też!''- przebiegło mi przez myśl. Jestem jak Rapier! Jetsem morderczynią. Nie mogę narażać mojej watahy..... poderwałam się z miejsca i ruszyłam biegiem w stronę..... Watahy Zemsty. Glimm miała rację! Jestem podobna do złych!
- Shadow, gdzie!- krzyknął tata
Nie miałam zamiaru słuchać. Biegłam przed siebie, łzy splywały mi po policzkach. Zatrzymałam się nad lawą. Przejście do WZ. Nagle usłyszałam szelest. To był Berlo.
< Berlo?>
Od Berlo
-Shad , nie idź tam . Musisz po prostu nad sobą panować . Ale...Prawie zabiłaś Sawyera . Pani Peacefull rozmawia z twoją mamą , ale nie martw się - powiedziałam .
-A jak nie dam rady ? Jeśli to będzie tak nagle? Jestem jak Rapier - odparła .
-Nie , Shad . Po prostu ... Wykorzystuj swoją energię - bo to ona głównie powoduje furie- na treningach , potem UWAŻNIE słuchaj wykładów swoich rodziców , i baw się SPOKOJNIE . Typu : berek , chowany , a nie np. walka na niby . To jest moja rada . Wtedy nie będziesz niebezpieczna i nie będziesz musiała odchodzić z watahy . Nie chcę , żeby nasza wataha straciła Młodą Alphę - poradziłem i dodałem pod nosem:
-Do tego piękną...
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Co?- spytałam
- Nic nic.....- szepnął Berlo
- Słuchaj ber, ja nie mogę bawić się w berka albo w chowanego cały dzień. Mam być Alphą! Muszę umieć walczyć! A teraz nie zatrzymuj mnie. Mam zamiar dołączyć do WZ. Nigdy nie spojżę Glimmer i Sawowi w oczy.- odwróciłam się, by odbiec, jednak Berlo złapał mnie za ogon
- Shadow nie możesz....- Z krzaków wyskoczyła Tasha
- Shadow...- zaczęła
<Tasha?>
Od Tashy
-Shad , zaufaj Berlo . On chce zostać szamanem i wojownikiem . Zobaczysz , że ci pomoże . Zresztą , taka jak Rapier na pewno nie będziesz . Czy zabiłabyś jakiegoś małego , bezbronnego szczeniaka bez powodu ? Nawet w czasie furii? Nie sądzę . - powiedziałam i dodałam :
-Nie możesz odejść . NIE MOŻESZ . Po prostu nie możesz . Sawyer i Glimmer są źli , ale tylko chwilowo . Shady , ja znam swoją siostrę . NIGDY się nie gniewa wiecznie . Jeśli w tym przypadku chodzi o Sawa , go Glim będzie zła , dopóki Sawyer nie wyzdrowieje . Potem wszystko wróci do normy . Może nawet szybciej... Ale , ty i Glimmer ZAWSZE będziecie się przyjaźnić , Shad . Mój tata mówi , że teraz jesteśmy na takim etapie wiekowym , ale to niedługo minie . Chcesz porzucić duet swój i Glim ? W watasze Zemsty zmarnujesz swój talent . I co z Cyrusem? Shad , twoim rodzice cię kochają . Nie przystważaj im bólu . - namawiałam .
-Właśnie . A ja ci chętnie pomogę - dodał Ber .
-No więc? - zapytałam .
Od Młodej Alphy Shadow
- A byliście kiedyś w czasie furii?!- wrzasnęłam
- Nie, ale- nie dałam dokączyć Tashy:
- W jej trwaniu zabija się każdego na drodze, uczyłam sie o tym! Można zabić nawet własną matkę!
Moje wrzaski były tak głośnie, że Berlo uciszył nie:
- Shadow, bo przyjdzie Rapier....
- Niech przyjdzie, i zabiderze mnie! Nie zasługuję na takich wspaniałych przyjaciół jakk wy!- Rozplakałam się i to na dobre. Tasha przytuliła mnie, ale ja ją odepchnąłam
- Uwaga, bo m.... mogę zrobić ci krzy.... krzywdę...- wyjąkałam. Nie ma słów by opisać moje uczucia.........
Od Berlo
No tego miałem po uszy .
-Shad , wiem , że nie powinienem rozkazywać Młodej Alphy , ale.. Zostajesz tu!!!!! - wrzasnąłem . -Pomyśl o Cyrusie , Shady . Rapier najprawdopodobniej zabije cię . Sama się na to narażasz . Zdajesz sobie sprawę , jak bardzo się cierpiał Cyr? Obchodzi cię on ?
Od Młodej Alphy Shadow
- Berlo, zostaw mnie! To moja decyzja! Odchodzę! Rapier? Gdzie jesteś!- krzuknęłam. Odpowiedział mi szyderczy głos:
- Tutaj kochanie! Tutaj!- Rapier pojawiła się obok mnie- słyszałam co zrobiłaś! Dzielna dziewczynka! Trzeba było go dobić!
Berlo i Tasha stali w osłupieniu. Ja stałam z wipiętą piersią przed Alphą
- Rapier- powiedziałm- jestem taka jak ty. Przyjmij mnie do watahy!
- Ależ jasne skarbie!- zawyła- nadaję ci nowe imię: Death- śmierć!
- Tak jest!- powiedziałam i ruszyłam w stronę jej terytorium
- Shadow!- krzyknęła Tasha
- Mam na imię Death- odparłam
Rapier zanim do mnie dołączyła, rozmawiała z moimi ,, przyjaciółmi'' raz po raz się śmiejąc.
< Tash, Ber, co wam powiedziała?>
Od Berlo
-Rapier , przysięgam ci , że nasza wataha będzie z tobą walczyć , ile tylko chcesz! Nie poddamy się! - krzyknąłem .
-Głupie dzieciaki , Death bardzo mi się przy...- zaczęła Rapier , ale Tasha jej przerwała :
-Death-Sreath! Dużo mnie to obchodzi! Ona ZAWSZE będzie Shadow . Shad , proszę cię , pamiętaj o swoich rodzicach , Cyrusie , Glimmer i P. Miracle oraz o mojej mamie . Rapier je zabiła! To była tylko mała furia!
-O , to wy jesteście tymi ...
-Cicho bądź!!!!! - wrzasnąłem .
-Death , mam dla ciebie zadanie . I możecie posłuchać , bachory , bo jej i tak nie ukryjecie : zabij Glimmer
-NIE!!!!!!!!!!! - wrzasnęła Tasha .
-Shadow , nie!!!!!!!-wrzasnąłem .
<Shadow?>
Od Tashy
Szybko , nie czekając na odpowiedź Shadow , pobiegłam do watahy i wszystko powiedziałam . Glimmer zasmuciła się .
-Moja przyjaciółka...To moja wina- jęknęła . -Glim , ja też bym na twoim miejscu to powiedziała . Ale teraz trzeba cię ukryć - odparłam . Glim się chwilę zastanawiała , ale potem odparła : -OK - i zapytała : -Ale czy już NAPEWNO wiadomo , że... - ale ja jej przerwałam : -Nie , ale na wszelki wypadek trzeba cię dobrze ukryć . Wątpliowość jest . -Ale dlaczego? Przekonamy się , czy Shad zależy na naszej przyjaźni , czy... - i znowu jej przerwałam : -I padniesz nieżywa . Lepiej cię ukryć , a nie gadać . -Tylko gdzie? - zapytał tata . -Ja chyba znam jedno takie miejsce... - powiedziała Artemisa . -Zaprowadzisz nas? - zapytałam . -Pewnie - odparła Arti . -Może weźmiecie Tiphany? - zaproponował Pan Siento . Po chwili , cała nasza trójka(ja , Glim i Arti) siedziałyśmy na grzbiecie Tiph . Ja nią kierowałam , a Artemisa mówiła mi , gdzie i w którym kierunku . Glimmer siedziała z samego tyłu , potrząc to przed siebie , to w dół . "Czy jej nie obchodzi , że istnieje możliwość , że dzisiaj jej życie się skończy?" pomyślałam z ironią . W końcu , wylądowałyśmy koło wodospadu . Tpihany czekała na nas , podczas gdy moja najlepsza przyjaciółka przowadziła mnie i Glim . Doszłyśmy do pięknego lasku , pełnego dziur i dołów . Nagle , z jednej z podziemnych jaskiń wyszedł Jasper . Po przywitaniu , Arti wyjaśniła mu , o co chodzi . On zaprowadził nas do jednej z podziemnych jaskiń , sprytnie ukrytej . Glim weszła do niej , a my wróciliśmy do watahy . W innej podziemnej jaskini miał się zaczaić - na wszelki wypadek- Pan Mefisto , a mój tata miał się ukrywać koło Wilczego Potoku . Tak , żeby mniej więcej było go widać , miała się zaczaić Pani Kari . Wszystko było gotowe .
Od Jaspera
Nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę, ale w końcu zdobyłem się na odwagę. Znalazłem Arię (bo Rolly znów się zapodział) i zacząłem z nią szczerą rozmowę.
- Ario. - odchrząknąłem.
- Tak... - popatrzyła na mnie podejrzliwie.
- Zawsze byłaś dla mnie taka dobra, Rollego traktuję niemal jak ojca, a tą watahę kocham jak nic innego.
- Do czego zmierzasz?
- Chce ją opuścić. Nie mogę tu dłużej być... Muszę uporać się z własnymi problemami, własną przeszłością... sam. Nie chce niczyjej pomocy, a moja obecność tu, zagraża wszystkim dookoła. Moja matka tylko czeka by zemścić się na mnie i na was. Nie mogę was dalej narażać. Planuje się osiedlić, mam nawet takie miejsce... Jest za Wilczym Potokiem.
- To znaczy, że odchodzisz? Na dobre.
- Tak droga Ario... przepraszam i dziękuje za wszystko. - podszedłem do niej, mocno ją przytuliłem i ucałowałem w policzek na pożegnanie.
- Wiedz, że kocham cię jak matkę, ale na mnie już czas. Żegnaj. Tylko... nie zapomnij o mnie.
- A Artemisa?! Zostawisz ją tak.
- Opiekuj się nią dobrze. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczy. - odwróciłem się i pobiegłem w dzikie ostępy, które znajdowały się za wilczym potokiem. Witaj nowy świecie, nadchodzę!
Od Artemisy
Dzisiejszego dnia byłam strasznie skołowana. Moja już tydzień, jak po Jasperze nie ma śladu. Nie odzywa się, nie daje znaku życia, a ja coraz bardziej czuje się samotna. Dziś byłam bardzo rozżalona i leżąc na polanie bawiłam się iluzją. To niegroźne sztuczki magiczne, dające namiastkę zabawy. Tworzyłam różne kształty. Nic nie mogło jednak ukoić mojego smutku. Byłam smutna i zła zarazem. Pech chciał, że napatoczył się Sawyer. Kiedy wieczorem leżałam nad Wilczym Potokiem, w nadziei, że spotkam Jaspera, ni stąd skoczył na mnie i bardzo mnie wystraszył. Odruchowo zareagowałam i powaliłam go na ziemię.
- Artemisa! - krzykną kiedy przycisnęłam go do ziemi, a w jego oczach stanęły łzy. Zapomniałam, że jest jeszcze szczeniakiem, a moja siła znacznie przewyższa jego i bardzo się wystraszyłam, że zrobiłam mu krzywdę. Kiedy go puściłam zrobił nadonsaną minę i usiadł ciężko dysząc.
- Sawyer... sorry. Głupio wyszło. Niepotrzebnie mnie tak straszyłeś.
- To ja przepraszam, głupi żarcik. Wyluzuj trochę. Strasznie się wściekasz o wszystko, a przecież jesteś taka fajna. - uśmiechnęłam się w duszy. Przynajmniej ten szkrab umiał mnie pocieszyć.
- Patrz! - krzyknął wesoło. - Jestem prawie wyższy od ciebie. - uśmiechnęłam się pobłażliwie, bo wiedziałam, że musi upłynąć dużo czasu, żeby zrównał się ze mną, byłam zwyczajnie dużo wyższa, ale by nie robić mu przykrości przytaknęłam.
- Pokaż sztuczkę. - chodziło mu o moją iluzję. - Też bym tak chciał. Naucz mnie.
- Tego nie da się nauczyć, z tym trzeba się urodzić. Żaden inny wilk nie ma takiego daru. Ale ja też kiedyś go stracę.
- Dlaczego?
- Przejdzie na moje dziecko. Tak jak przeszedł z mojej matki na mnie, choć ona nigdy z niego nie korzystała. - specjalnie dla małego zrobiłam krótki pokaz moich mocy. Potem opowiedziałam mu historię o przodkach i ze zmęczenia zasnął. Chwyciłam go delikatnie za kark i zaniosłam (choć nie było łatwo) pod jaskinie. Rozbudzony sam wszedł do środka, a ja wróciłam nad jezioro. Tego dnia widziałam mamę. Biegała z Emilem, moim tatą radośnie po niebie w konstelacji gwiazd. A potem na krótką chwilę zeszła na ziemię. Czułam jej obecność. Wreszcie mogłam się komuś pożalić. Dała mi jedną radę. "Idź za głosem serca."
Od Młodej Alphy Shadow
Patrzyłam na Rapier
- Nie zabiję jej- odparłam powarznie.
- Jesteś teraz w Watasze Zemsty, kochana!-zaśmiała się- teraz musisz zabić tą, która cię nie nawidzi i wzajemnie. Musisz zabić złą watahę!
- Twoja wataha jest zła!- krzyknęłam- nie dołączyłam do twojej watahy dla tego, bo jestem zła na wszystkich z WWG! Jestem z tobą tylko dla tego, że nie chcę zrobić krzywdy mojej rodzinie!
- Jeśli nie chcesz jej zabić sama- powiedziała Rapier- to pomogą ci oni: Shake! Shima!-
Z za Rap wyszły 2 szczeniaki: obydwa czarne, choć jeden z przebłyskiem czerwonego na ciele, a drógi białego na pysku.Mieli podłe miny.
Po lewej Shake, po prawej Shima.
- To jest Shake......- wyszeptałam.
- Glimmer ci o omie opowiadała, co?- zapytał, a raczej stwierdził szyderczo.- cieszę się, że osobiście mogę ją zabić!- ruszył wraz z Shimą do mojej watahy. Nagle z krzaków wyskoiczyli.......mama i tata! Tata zatrzymał szczeniaki, a mama skoczyła na Rapier z wycągniętymi pazurami połyskiwającymi w świetle zachodzącego słońca. Dopadła do niej i przyszpiliła ją do ziemi
- Zostaw moją córkę!-warknęła. Szczeniaki uciekły w głąb WZ, a tata podszedł do mnie.
- Sama do mnie przylazła....- tłumaczyła się Rapier
- Wara z mojego terytorium!- wrzasnęła mama- uciekaj z tąd!- puściła ją, a ona popędziła na swój teren i odwróciła się jeszcze. Zrychu jej ust odczytałam: ,, Wrócę po ciebie!''
- Shadowy, jak dobrze,że cię znaleźliśmy!- powiedział tata przytulając mnie.- Chcoć, wracamy- ruszył przodem. Podeszła do mnie mama
Od Alphy Arii
Podeszłam do Shadow
- Mamo, jestem potworem...- powiedziała spuszczając głowę
- Nie, skarbie- powiedziałam.- nie zrobiłaś tego celowo.
- Ale mamo! Prawie go zabiłam......
- To była Furia. Każdy ją przechodzi.
- A ty?- podniosła wzrok. Ruszyłam wślad za Rollym.
- Tak.- odparłam- Ale było o wiele gorzej.....
- Opowiedz mi!
- Npo dobrze- zgodziłam się- uwarzaj, bo nie będzie to spokojna chistoria: Miałam w tedy ok. 1,5 roku. Należłam w tedy do Watahy Bratniej Krwi, której Alphami byli tak jak teraz, rodzice Cyrusa. Było właśnie polowanie, które miało zadecydować, na jaką przejdę rangę. Upolowałam wielkiego, magicznego jelenia, którego nikt wcześniej nie dał rady złapać. Whitewind była pod wrażeniem. Powiedziała, że zostanę Alphą. Jej córka, Rapier- ta Rapier- zazdrościła mi. Przecierz to ona była córką Alph. Jednak jej roszice uwarzli, że nie jest odpowiednia. Była wściekła. Na mnie i na rodziców. Pewnego dna, Whidewind kazała mi pilnować swojego miotu- Imka i Avie, podczas uczty. To byli bracia Rapier. Stałam przed jaskiną. Nagle, z za drzewa wyszła Rapier. W tedy nie wiedziałam jaka jest.Przywitałam ją serdecznie. Jednak ona powiedziała, że ja nie nadaje się na przywódcę. Powiedziała, że musi usunąć konkurencję. 2 wilki, które były z ną, ruszyły do ataku. Pokonałam je. Weszłam do jaskini z dziećmi Alph. Była tam Rapier i lizała Imka. [Powiedziałam, żeby wyszła, i zostawiła go. Odparła,że to przecierz jej bracia i że nie zrobi im krzywdy.......zbytniej. Otworzyła paszczę na Imka. W tedy wpadłam w Furię. Glyzłam, drapałam, rozrywałam na strzępy..... nie chciałam jej zabić..... chciałam, aby cierpiała. Furia przeszła. Zobaczyłąm Rapier ledwo żywą. Byłam cała we krwi tak, jak ona. Powiedziała: ,, Dzięki, za wykonanie brudnej roboty za mnie!''- i wskazała na coś łapą. Odwróciłam się. Zobaczyłam dwa małe rozszarpane ciałka. Zabiłam tych, których miałam Bronić. Rapier pobiegła do matki i opowiedziała im co zaszło. Oczywiście w wersji, że to ja chciałam pozbyć się konkurencji, a ona broniła braci. White chciała mnie zabić. Rolly...... tata stanął w mojej obronie. Uciekliśmy z WBK. Teraz widzisz..... dobrze rozumiem jak się czójesz.....- popatrzyłam na moją córkę. Widziałam, że poczóła ulgę.
Od Młodej Alphy Shadow
Mama opowiedziała mi swoją chistorię. Poczółam sie lepiej. Nagle w coś uderzyłam. To była Glimmer.
< Glim?>
Od Glimmer
-Shadow , przepraszam! To wszystko moja wina! W ogóle nie pasujesz do WZ . To była tylko jedna furia! Wybacz mi ! - krzyknęłam i zaczęłam płakać .
-Glim , to ja cię przepraszam! - zawołała Shad i też zaczęła płakać . Przytuliłyśmy się , płacząc w swoje futra .
-Czy wy , wadery , zawsze musicie płakać? - zapytał Ber i ... Przytulił Shadowy! Wow! Berlo i Shadow... Heh , jakoś sobie tego nie wyobrażam . Nagle , zobaczyłam błyski oczu . Rzuciłam się na Shake'a i przygwoździłam go do ziemi .
-Ja ci ufałam!!!!!!!! - wydarłam się .
-Glim , ja chciałem się tylko przypodobać Rapier! POwiedziałem , że zawsze będę twoim przyjacielem ! Uspokój się! Nie zabiłbym cię ! Nie ja , tylko Shima! Zaatakowałbym zająca , umazał się jego krwią i po sprawie . Helooł ? To ja cię pocieszałem , kiedy ten głupi Sawyer... - zaczął Shake , ale nie skończył , bo przerwał mu słaby i zachrypnięty oraz zdenerowowan głos Sawa:
-Ja Głupi?????????Uważaj na to , co mówisz . Ja kocham Glimmer jak siostrę! - zamurowało mnie to . Nagle , Shima rzuciła się na mnie i ugryzła mnie w kark . Bum! Ja i Shad rzuciłyśmy się na nią jednocześnie i przyszpiliłyśmy ją do ziemi . Shake wstał .
-Glimmer , jak bym chciał cię zabić , to bym to zdobył na początku naszej znajomości . Byłaś na moim terenie , czyż nie? A nic ci nie zrobiłem . A mogłem , tak , jak Satan lub Diable . To... Do zobaczenia . Choć , Shima - powiedział Shak . Ja i Shad puściłyśmy Shimę , która odeszła ze swoim bratem .
-Glimmer... -zaczęła Shadow .
-Tak? - zapytałam .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Glimmer....- zaczęłam
- Tak?- spytała
- Ja wiem, że to co zrobiłam jest nie wybaczalne..... ale..... czy my nadal jesteśmy przyjaciółkami?
- Jasne!- zawołała i przytuliła mnie- przecierz mi też si tak kiedyś zdarzy! Furię trzeba ćwiczyć, panować nad nią! Będziemy się tego uczyć!-
Cieszyłam się, że mam tak wyrozumiałą przyjaciółkę. Otworzyłam oczy. Za Glimmer stał Shake. Warknęłam, a Glim odwróciła się.
- Glimmer.....- zaczął. Z za krzaków po prawej wyszła moja mama. Gdy zobaczyła Shake'a warknęła:
- Wynoś się z tąd!- mały uiekł. Mama nie lubiła na nikogo wrzeszczeć, ale jak musiała, to potrafiłaPodeszła do mojej przyjaciółki i powiedziała:
- Glim, choćby nie wiem jak bardzo były by miłe szczeniaki z Watahy Zemsty, to pod żadnym pozorem NIE MOŻESZ się z nimi spotykać. Rapier ich szkoli! Mają dwa oblicza. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Glimmer, przysięgnij mi, że nie spotkasz się więcej ze szczeniakami z WZ.
< Glimmer?>
Od Glimmer
-Jja... Nie wiem - wyjąkałam w odpowiedzi .
-Glim , to dla twojego bezpieczeństwa . Shake może przejść na złą stronę . Te Satan , Diable i Shima już na nią przeszły . Możliwe , że syn Rapier - Devill , też . Z sześciu szczeniąt w WZ 4 są po złej stronie . Deuca - córka Rapier i ten cały Shake też mogą na nią przejść . Co gorsza - zwabią cię na Teren WZ . Glimmer , musisz mi to obiecać - nalegała Ciocia Aria .
-Ciociu , ja naprawdę nie wiem... - jęknęłam .
<Ario? CD?>
Od Alphy Arii
Nie nawidzę namawiać innych, ale musiałam to robić, by Glimmer zrozumiała, że tak nie można. Jeszcze bardziej nie lubię szantarzować:
- Glimmer, jeśli nie posłuchasz, będę musiała zastosować karę. Przykro mi.- Glim popatrzyła mi prosto w oczy. Jej głębokie spojżenie było ;przytłaczające.
< Glimmer?>
Od Glimmer
Ciocia Aria... Da mi karę??? Niemożliwe .
-A ... Jaką , Ciociu? - zapytałam .
<Ario?>
Od Alphy Arii
Bogowie! Jej wzrok był tak smutny! Nie mogłam dać jej kary. Ale musiałam. Nie nawidzę bolesnej sprawiedliwości.
- Porozmawiam najpierw z twoim tatą- powiedziałam- ale proszę, nim to zrobię, powiedz swojej Alphie, że OBIECUJESZ.
< Glim?>
Od Glimmer
-Ciociu , ja muszę wiedzieć co to za kara . Proszę! - jęknęłam . Ciocia Aria chciała mi dać karę! Za to , że się przyjaźnię z Shake'aem ... Och...
<Ario?>
Od Alphy Arii
Ja tak nie mogłam! Ale wszystko dla dobra Glim...
- Glimmer- powiedziałam- jeśli mnie nie posłuchasz, będę zmuszona do..... zabronienia chodzenia ci za teren watacy i przydzieleniu ci straży pilnującej....
<Glimmmer?>
Od Artemisy
Dziś coś we mnie pękło. Tęskniłam za moją matką, a tym bardziej za Jasperem. Na dodatek nie dawało mi spokoju to, że widziałam go z inną wilczycą. Ciekawe czy są razem? Wieczorem poszłam na Wilczy Potok i płakałam. Widziałam piękny zachód słońca i przypominały mi się wszystkie te chwile, które spędziłam z Jasperem.
Niespodziewanie usłyszałam szelest za swoimi plecami, odwróciłam się. Stała za mną Shadow. Miała już prawie rok i zaczynała rozumieć nieco. Nie udało mi się ukryć moich łez. Podeszła bliżej mnie i usiadła obok. - Co się stało? - spytała, widocznie zaniepokoiła się moim stanem. - Od kilku tygodni prawie nic nie jesz, chodzisz cały czas smutna i nie odzywasz się do nikogo.
- Nie ważne...
- Chodzi o Jaspera? - milczałam.
- Odpowiedz, proszę... nie mogę patrzeć jak się męczysz.
- Tak, chodzi o niego.
- No wyduś to z siebie.
- Tego dnia, w którym odszedł... ja czuje się z tym źle. - jąkałam się. - Brakuje mi go.
- To dlaczego nie pójdziesz za nim?
- Mam zobowiązania wobec tej watahy. Tu się urodziłam, tu była moja mama. - mówiłam powstrzymując łzy.
- Nie masz żadnych zobowiązań. Jedyne to to, by szukać szczęścia, a skoro on cię uszczęśliwia, to nic cię tu nie trzyma i nikt nie będzie miał do ciebie żalu, jakąkolwiek decyzję nie podejmiesz. Przecież możesz tu wracać, odwiedzać nas. - nagle wszystko mi się poukładało. Skoro młoda nie będzie miała mi tego za złe, to nie mam się czego martwić.
- Masz rację. Powiesz Ari, że... Ja nie dam rady.
- Nie martw się, chodź ze mną. - udałyśmy się do Ari. Siedziała przy jaskini. Weszłam do środka.
- Ario... - zaczęłam zmieszana. - Musimy porozmawiać. - i wyjaśniłam jej wszystko To, że bez Jaspera nie mogę być szczęśliwa, a ona odpowiedziałam mi tylko tyle:
- Jesteś dla mnie jak córka, obiecałam twojej mamie, że będę o ciebie dbała. Idź i bądź szczęśliwa, ale obiecaj, że będziesz nas odwiedzała. - uściskałam ją mocno, a potem poszłam się pożegnać z każdym członkiem watahy. Chyba najczulej żegnały mnie szczeniaki. Na końcu przyszłam do Shadow.
- Będzie mi ciebie brakowało. - powiedziała i przytuliła mnie na pożegnanie.
- Masz byś świetną alphą! Rozumiesz?! - uśmiechnęła się. - Albo przyjdę tu i policzymy się! I masz mieć chmarę słodkich maluszków. Żegnaj. - przytuliłam ją czule i pobiegłam nad Wilczy Potok. Zobaczyłam po drugiej stronie świeże tropy kilku wilków. Przeskoczyłam potok i pobiegłam za swoim instynktem. Jasper! Tak łatwo mnie się nie pozbędziesz!
Od Luny
Dziś rano zobaczyłam że mój brzuch jest dziwnie duży. Pomyślałam że dla tego bo wczoraj jedliśmy wielkiego jelenia. Potem postanowiłam iść na polowanie nad jezioro błysków.Już miałam złapać jelenia gdy nagle poczułam taki skurcz że nie mogłam biegać ani atakować.Więc postanowiłam wrócić do watahy i zapytać uzdrowiciela co się ze mną dzieje?Gdy wróciłam do domu powiadomiłam Alpchę i Eragona o dobrej wiadomości będe miała szczeniaka prawdo podobnie samice.
Od Eragona
Był ciepły słoneczny dzień.Byłem na obchodzie terenu watahy gdy zobaczyłem to... ...tygrysa szablo zębnego. Byłem sam ... Mimo tego musiałem chronić watahy.Pokrutkim namyśleniu runołem z nieba jak błyskawica.Szanse dla mnie były niskie. Mimo to wygrałem. Miałem poważnie ranny.Po chwili ktoś przyszedł.Potem zemdlałem.m€j obrz się urwał.Nic więcej nie pamiętam.
Od Mary
Dzisiaj rano przybiegła do mnie Tasha. Młoda wilczyca opowiedziała mi o tym jak Shadow chciała dołączyć do Watahy Zemsty z powodu Furii. Zaniepokoiłam się bardzo.
-Dobrze, że jednak została tutaj.-powiedziałam do siebie. Pamiętam, gdy ja pierwszy raz wpadłam w Furię. Pod jej wpływem zabiłam swojego ojca, Daggera. Dzień później uciekłam z watahy.
-Na szczęście młoda Alpha nie zrobiła niczego podobnego.- pomyślałam. Jednak teraz była już noc. Krążyłam w kółka przed jaskinią. Inne wilki już dawno spały, ja jednak nie mogłam zasnąć. Spojrzałam w niebo. Widziałam wiele gwiazdozbiorów, oraz księżyc, mojego białego "brata". Spojrzałam przed siebie, w głąb ciemności. Dostrzegłam las Wolf Rock. Postanowiłam pójść w jego stronę. Potem jeszcze raz spojrzałam na księżyc. Cieszyłam się z jego obecności i powoli oddaliłam się w stronę rozłożystych drzew. Gdy zagłębiłam się w las księżyc nie oświetlał mi już tak dobrze drogi. Musiałam zdać się na instynkt. Chodziłam sobie po lesie, właściwie bez żadnego celu. Nagle usłyszałam dźwięk, dobiegający jakby znikąd! Przez tą ciemność nie mogłam dostrzec nikogo kto by ten dźwięk wydawał.
-Marcelino...- odezwał się dziwny głos. Potem coś przeleciało obok mojej głowy. Właśnie! Przeleciało! Czyli już wiem, że to coś umie latać. Moje oczy w końcu dostrzegły niewielką, ciemną postać.
-Marcelino...-słyszałam raz po raz. Ruszyłam pędem za głosem. Wybiegłam z lasu i wbiegłam za dziwnym kształtem na skałę. Księżyc oświetlał nas oboje. Po chwili zobaczyłam, że to była nietoperka! Wpatrywałam się w nią przez jakiś czas.
-Coś ty za jedna?- spytałam siebie w myśli. Nietoperka jakby dostrzegła to pytanie bo za raz mi odpowiedziała.
-Witaj Marcelino. Mam na imię Thalia.
Zamurowało mnie, gdy usłyszałam swoje pełne imię, Marcelina. Od bardzo dawna nikt tak do mnie nie mówił. Zawsze byłam Marą. A wzięło się to stąd, że w dzieciństwie nie lubiłam być nazywana Marceliną, więc wymyśliłam od tego imię skrótowe, Mara. I tak też zaczęłam się przedstawiać. Gdy dorosłam przedstawianie się jako Mara weszło mi w nawyk. Mało kto pamiętał imię Marcelina. A już na pewno nie powinna znać go nietoperka.
-Skąd ty...- zaczęłam
-Skąd znam twoje imię?- przerwała mi Thalia.
-Aha!- odpowiedziałam niepewnie.
-No...cóż. Mogę ci powiedzieć, że dużo podróżowałam z mym stadem nietoperzy. Znam dużo wilków i ich imiona.- powiedziała tak jakby to było takie oczywiste.
-Ah...no...tak, faktycznie.- odpowiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
-To tu jest jakieś stado nietoperzy?- spytałam.
-Aha! Mieszkamy tu w lesie Wolf Rock, ale nikt nie wie o naszym istnieniu, bo w dzień chowamy się w śród drzew. Dopiero w nocy wychodzimy, więc żaden wilk nie wie, że tu jesteśmy. No chyba, że jakiemuś nagle zechce się tu w nocy przyjść.- to powiedziała patrząc na mnie z rozbawieniem. Ja mimo woli też się uśmiechnęłam. Resztę nocy spędziłam z Thalią. Ona opowiadała mi o swoim życiu i nocnym życiu nietoperzy. Ja opowiedziałam jej o moim życiu w Watasze Nocnej Wichury, bo tak nazywała się moja rodzinna wataha. Opowiedziałam jej też o mojej ucieczce i dołączeniu do nowej watahy, Watahy Wschodzącej Gwiazdy. Gdy robiło się coraz jaśniej, a niebo z granatowo-czarnego zmieniło kolor na błękitny, musiałam pożegnać się z Thalią.
-To do zobaczenia za dwie noce!- powiedziała i odleciała w stronę lasu.
-Dobra! To pa!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę jaskiń. Cieszyłam się, że za przyjaciół mam nie tylko wilki ale i nietoperze.
Od Alphy Arii
Jestem okrótna! Ale tak muszę...
- G;immer, kochm cię, rozumiesz tylko, że chcę cię chronić- powiedziałam i przytuliłam ją
- Tak, Ciociu- powiedziała
- Możemy wracać- niecierpliwiła się Shad
- Tak, ruszajmy powiedziałam
Dziewczynki i reszta szły przodem. Ja z Rollynm na końcu
- Jesteś smutna- stwierdził mój partner
- Nie, w cale nie- powiedziałam unosząc głowę.
- No jaaaasne. Woooguje!- żartował Rolly- mów.
- Ok- powiedziałam- jestem okropna dla Glim.
- Nie!- powiedział- jesteś konsekwentna. Po prostu nie przywykłaś do tego typu zdarzeń. Masz zajęcze serce! Jesteś zbyt dobra- pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam
- Kocham cię- powiedziałam
- Ja ciebie też
Cieszę się, że mam Rolly'ego....
Od Glimmer
Nie , nie , nie! To nie może być aż tak skomplikowane! Szukałam Shadow . Znalazłam ją w WlofRock .
-Cześć , Glim! Za godzinę ćwiczymy nasze talenty , pamiętasz? A za 5 dni idziemy do WBK! Fajnie , nie? - zawołała moja najlepsza przyjaciółka na mój widok .
-Taak , fajnie . Pamiętam - odparła smętnie . Shad zauważyła to .
-Coś cię gryzie , Glim? - zapytała .
-Tak - odparłam .
-A co? Powiedz mi , proszę - poprosiła Shady .
-No bo... Mama dwie wiadomości . Pierwsza : Oprócz Sawyera , Cyrusa i Ronto , kocha się w tobie jeszcze jeden samczyk - powiedziałam .
-To Ronto...?
-Tak .
-Ale kto jeszcze się we mnie kocha?
-Z naszej watahy .
-Kto? - Shadowy się zdziwiła .
-To jest.......... Berlo .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zatkało mnie. Czy ja muszę mieć takiego pecha!
- Nie......-powiedziałam cicho
- Tak!- odparła moja przyjaciółka- chciałabym mieć tak jak ty......
- 4!- wykrzyknęłam- to przekleństo, nie szcęście! Co ja mam robić!!!- rozpłakałam się. Nie mogłam tego dłużej wytrzymać! Cyrus- kocham go nad życie. Sawyer- kocham go jak nie wiem co. Ronto- mój przystojny przyjaciel, ale.... nie do kochania. Berlo-.......przyjaiel, brat, ale czy kochanek?! Do 2 z nich na pewno coś czuję, ale do reszty..... Armourze, proszę! Pomocy!
- Shad...- Glim i przytuliła mnie- wszystko się ułoży....
< Glimmer?>
Od Glimmer
-Shad , jest jeszcze jedna sprawa... - jęknęłam .
-Jaka? - zapytała przez łzy moja najlepsza przyjaciółka .
-Ja... Znienawidzisz mnie za to , ale...Prawie całym moim sercem kocham Sawyera . Ale... Jest w moim sercu jeszcze kawałek nieco mniejszy od ćwiartki i ... On jest taki czarujący i ... Tym mniejszym od ćwiartka kawałkiem kocham... Cyrusa . - wyjąkałam .
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Popatrzyłam na Glimmer. Co? Ona i Cyr! Zrobiło mi się jeszcze gorzej niż przedtem. Teraz już dosłownie zanosiłam się płaczem. Jak ona może mi to robić! Cyrus jest tym, kogo kocham! Chcę z nim być! Dla czego Glim nie może kochać kogoś innego np. Ronta? Dla czego???!!!!Wiem, że , Serce nie sługa'' i to nie jest od niej zależne, ale bardzo mnie to zabolało.
- Ale....- wyjąkałam- on.... on.... nic do ciebie nie czuje...- powiedziałam. To była prawda. Dla Cyra całym światem byłam ja. Lubił Glim, ale nie kochał. Wiedziałam o tym. Mówiło mi to moje serce. Ono nigdy si,ę nie myli.
- Wiem....- odparła smutno Glimmer.- ale.... zostawmy to..... ja.... Shdow przepraszam!- zaczęła płakać razem ze mną. Nagle jasność poraziła mnie w oczy. Gdy opadła, zobaczyłam.......Armoura! Pokłoniłyśmy się
- Macie problemy- powiedział głębokim głosem.- ale ja wam pomogę. Zobaczycie, że wszystko pujdzie dobrze.
- A.... ale jak?- spytała jąkając się Glim
- Postawie na waszej drodze parę kłopotów i tródności, ale na nich nauczycie się czegoś bardzo warznego. W krótce wyda wam się, że wszystko się ułożyło. Nie stety. Tak nie będzie. Jeszcze wiele wam trzeba, byście znalazły waszą drogę. Będę wam pomagał......- ostatnie słowa wyszeptał. Znów nastała jasność, a potem ulotniła się. Glim spojżała na mnie
< Glim?>
Od Glimmer
-Shad , musimy być dzielne i silne . Nie możemy się rodzielać i musimy być gotowe na trudności . Sama słyszałaś , co powiedział Armour . - powiedziałam .
-Słyszałam , Glim . Wiem . Idziemy na Polanę Szczeniąt? - zaproponowała w odpowiedzi Shadow .
-OK . Gniewasz się na mnie?
-Nie... Sama Ci sprawiłam przykrość , kiedy całowałam się z Sawyerem . - i poszłyśmy się bawić . Kilka dni później , spacerowała niedaleko Wilczego Potoku , między drzewami . Nagle , bum! Leżałam na trawie , OBOK Wilczego Potoku . Nade mną stała Tasha . Nie chciałam , żeby siostra popsuła mi dzień . Wstałam . -Przewróciłaś się ? Biedactwo!- zadrwiła Tasha . Najwyraźniej dzisiaj musiała pokazać i wykorzystać swoją zadziorność (pewnie dlatego , że jej się nudziło) . I to na kim? Na mnie , oczywiście!~
-Zostaw mnie . - powiedziałam .
-Ojej , ale się boje - zadrwiła Tash .
-Po prostu mnie zostaw , OK? - zaproponowałam . -
"Po prostu mnie zostaw " . "Po postu zostaw" - przedrzeźniała mnie Tasha . Zaczynałam się pomału denerwować .
-Co cię ugryzło? - zapytałam .
-"Co cię ugryzło , "Co cię ugryzło" - dokuczała mi Tasha i zapytała :
-Brakuje ci słów?
-Nie . -warknęłam .
-Ojoj , Panna Glimerówna zaczyna się wkurzać .
-A żebyś wiedziała - warknęłam . Teraz naprawdę zaczynałam się wściekać(głównie przez tą "Glimerównę" . -Grozisz mi?
-Zostaw mnie!
-"Zostaw mnie " , "zostaw mnie!" - i tu już straciłam cierpliwość . Moje oczy zaświeciły na fioletowo .
-Ale masz reflektory zamiast oczu - i tu miarka się przebrała . Rzuciłam się na Tashę . Gryzłam , drapałam.... Chciałam , żeby wiedziała , że nie jestem maskotką w jej łapach i że moja cierpliwość też ma swoje granice . W końcu... Dysząc , stanęłam nad Tash . I zrozumiałam , że to była... Furia! Moje oczy przestały świecić . Tasha leżała przede mną w kałuży krwi , która obficie ciekła z jej boków i grzbietu . Z przerażeniem zobaczyłam , że moje łapy , pazury , nos i pysk są we krwi mojej siostry . Rozpłakałam się .
-Task , przepraszam!- jęknęłam i zaprowadziła Tashę do Taty . Opowiedziałam mu całą historię i poszła nad cmentarz . Płakałam , wyżalając się mamie , P. Miracle , Arkcie , Armourowi... Przypomniała sobie wszystkie najsmutniejsze chwile w moim życiu . Nagle... Podeszła do mnie Shadow . Chyba widziała o wszystkim .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
Nie mogłam wytrzymać. Piosenka sama cisnęła mi się na usta! Improizacja i..... śpiew:
Zawarłam w niej wszystko, co czóję: miłość, złość, smutek i śmiech. Myślałam o Glim, Sawie, CYRZE, Berlo i Ronto. Rozpędziliżmy się tak, jak jest to w mojej piosence. To takie trudne. Moją piosenkę. Usłyszał Berlo.
-Ślicznie - powiedział
- Berlo!- ryknęłam- powiedz prawdę! Kochasz mnie?!
< Berlo?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Jestem zła....- powiedziała Glimmer
- Nie. Teraz widzosz jak ja się czółam. To pierwszy raz. Spokojnie- poxcieszyłam ją
Przytuliłyśmy się.
- Tash z tego wyjdzie- powiedziałam- jest tworda jak skała!
- Mam nadzieję...
- Chej, Glim, nie martw się! Bawimy się w ,, chowańca''?- Odkąd jeden ze szvzeniaków nazwał tak grę w chowanego, każdy z nas właśnie tak mówi. Bawiłam się z Glim do wieczora. Uwielbiam ją!
Od Berlo
-Ja.. Tak - wyjąkałem i dodałem :
-Połową i ćwiartką mojego serca , Shad . Mniejszą resztą kocham Bellę . Shady , to dla mnie trudne , wiem , że 100 razy bardziej wolisz Cyrusa i Sawyera , i że ja nie mam talentu do śpiewania , ale... Bardzo bym przebolał to , gdybyś dołączyła do WZ . Ja... Tak , kocham cię .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Ber...- wyjąkałam. Z krzaków wyszła Anabella
- Ty zdrajco!- wykrzyknęła przez łzy- nie chcę z tobą być!- pobiegła przez busz
- Bella, stój!- wrzasnął i spojrzał na mnie- przepraszam...- pognał za Bellą. Potrząsnęłam głową. MIŁOŚĆ, MIŁOŚĆ, MIŁOŚĆ. To tkie tródne. Znowu zaczęłam śpiewać piosenkę pt. ,, W stronę słońca''
Od Sawyera
Są dwie sunie ,które coś do mnie czują ,ale ja miłość czuję tylko do jednej z nich: Shadow. Kiedy pojawił się Cyrius odrazu stałem się zasdrosny. Ciągle wychodził gdzieś z Shadow i niemogłem się z nią bawić ,a nawet powiedziec jej ,co do niej czuję. Przynajmiej wtedy była przy mnie Glimm. Niedawno kiedy Shadow miała chwilę czasu poszedłem z nią nad Love Lagoon i tam coś we mnie wstąpiło powiedziałem jej ,co do niej czuje. Okazało się ,że do mnie też to czuje i pocałowaliśmy się.[...] Pod koniec naszej rozmowy wyjaśniła mi ,że nie wie ,którego wybrać do obu czuję to samo. Niestety Glimm to zobaczyła ,ale nic nikomu nie powiedziała. Następnego dnia poszłem nad Love Lagoon ,by poprzypominać najmilsze chwile z Shadi. Jednak kiedy tam dotarłem nie spotkała mie tam miła niespodzianka. Niechodziło o to ,że Shadow całowała się z Cyriusem ,ale to ,że po chwili powiedziała mu ,że kocha go najbardziej na świecie ,a o mnie to niewspomniała ,że tez do mnie coś czuje. Byłem na nią wściekły i szybko wybiegłem z lasu. Miałem szczęście ,że umiem cicho biegać ,bo było dużo suchych liści ,a niechciałem żeby Shadow się dowiedziała ,że ja tam byłem. Kiedy dobiegałem do jaskini Alf i Bet myślałem tylko o tym ,że jak spodkam Shadow to ja chyba udusze. Wtedy wpadłem na Glimm. Też nie miała smutną minę. Wszystko sobie opowiedzieliśmy ,a potem poszliśmy na polowanie. Upolowaliśmy razem dużego jelenia i świetnie bawiliśmy sie do zachodu słońca. Glimmer stała się wtedy więciej niż moją przyjaciółką.[...] Nadal jestem obrażony na Shadow mimo ,że nawet po tej dużej kłutni się pogodziliśmy. Jest dla mnie jak siostra i kocham ją więcej niż miłośc rodzeństwa. Muszę jej powiedzieć prawdę ,że o wszystkim słyszałem. : ) Teraz codziennie rano chodzę zGlimm na polowania ,ćwiczenia ,całe dnie spędzamy razem ,jej wszystko można powierzuć jest dlamnie jak siostra ,przyjaciółka, jest idealna ,ale i tak czuję do niej tylko przyjażń ,bo moją miłościa na zawsze jest Shadi.
Od Berlo
Miłość , miłość , miłość... Ech... Dlaczego miłość jest taka skomplikowana? Kocham i Shadow , i Anabellę . Dogoniłem Bellę .
-Bella , przepraszam , ale zrozum! To dla mnie trudne! Kocham i ciebie , i Shad . Nie chcę się kłócić - powiedziałem .
<Bella?>
Od Rothringa
Ostatnio Followa przedstawiła mi nową waderę - Dianę . Dzisiaj leżałem sobie na kamieniu , kiedy Diana stanęła obok niego .
-Cześć . Jestem Diana , nowa . Pamiętasz mnie?
-Taak . Ja jest Rotharing , jeśli pamiętasz .
-Och , pamiętam , pamiętam . Przejdziemy się? - zaproponowała .
-No OK . - odparłem . Po śmierci Viki , niezbyt lubiłem - oprócz Soni i Arii- przebywać w towarzystwie wader . Poszliśmy nad Wilczy Potok .
-Jak tam Tasha? - zapytała Diana .
-Leczy się . - odparłem krótko .
-Słuchaj , Roth...
<Diana , dokończysz?>
Od Glimmer
Ja i Shad szłyśmy przed Ciocią Arią , Wujkiem Rollym , moim Tatą , Panią Kari i Panią Banshee . Cała nasz siódemka szła do Watahy Bratniej Krwi . Shady miała rację . Tasha jest twarda jak skała i dzielnie się leczy . Sawyer już prawie się wyleczył z ran . Zostały już tylko te najgroźniejsze , ale się leczą .
-Shadow , zaśpiewasz "The Creo"? Proszę! - poprosiłam . Uwielbiałam , jak Shad albo Cyrus śpiewali . Obydwoje mieli głosy the best!
-No OK . - zgodziła się moja najlepsza przyjaciółka i zaśpiewała . Potme , trochę przyśpieszyłyśmy , żeby dorośli nas nie słyszeli .
-Shady , musisz wybrać . Albo Cyrus , Albo Sawyer . Albo Be..- ugryzłam się w język przy ostatnim zdaniu . Niestety , za późno .
-Glim , wiem , że Ber to twój brat , ale on jest zaręczony z Anabellą - powiedziała Shadowy .
-Tak , ale... Bella ostatnio zrobiła się trochę zazdrosna . Nie jest zadowolona , że Berlo np. bawi się z tobą i ze mną , zamiast bawić się TYLKO z nią . - odpowiedziałam .
-A wiesz , jak wygląda sytuacja ? - zapytała płaczliwym tonem Shady .
-Ogólnie , czy...- zaczęłam , ale Shadow mi przerwała :
-Ogólna .
-OK . No więc : Cyrus jest w tobie na max. zakochany , Sawyer baaaaaaaaardzo się kocha , Ronto poza tobą świata nie widzi , a Berlo... Od Kiedy Anabela jest trochę zazdrosna , jest mu naprawdę ciężko . - powiedziałam i dodałam :
-A teraz JA mam pytanie do CIEBIE .
-Jakie?
-Tak z ciekawości pytam : czy twoim rodzice wiedzą , że kochają się w tobie 4 basiory?
<Shadow , Ario?>
Od Tashy
Glimmer wpadła w Furię . I kogo zaatakowała? Mnie! Własną siostrę! Ale... Kiedy się jest w furii , to zabija się wszystkich na swojej drodze . Ale ja wkurzyłam Glim .Dlatego wpadła w Furię , ale może miała zły dzień?Dzisiaj moja siostra wyruszyła z Shadow , Tatą , Parą Alfa oraz z Paniami Kari i Banshee do WBK . Fajnie jej . Ma talent : Taniec . Ale Tata powiedział , że jestem niemalże "Królową Walki" . I Shad mówiła mi , że jestem twarda jak skała . No cóż... Mam już 9mies. . Jestem mniej więcej samotniczką , i życie dużo mnie nauczyło . Ostatnio "Zaliczyłam" mój Pierwszy Pocałunek . Nikt z watahy o tym nie wiem . Ale ja odwiedziłam Savoya . Była extra! Bawiliśmy się i ... Pocałowaliśmy się . Ech , miłość... Z jej powodu moje rodzeństwo i Shad mają problemy . Bella nie widzi świata poza Berlo , a on kocha i ją , i Shadow . Glimmer jest na maxa zakochana w Sawyerze , ale troszeczkę podoba jej się Cyrus . Shadow kocha połową swojego serca Cyrusa , a drugą połową (równiusieńką , identyczną) kocha Sawyera . Cyrus i Sawyer rywalizują o Shady , Ronto się kocha w Shadow , a Seitti... Chyba się kocha w Glim . Rozejrzałam się po jaskini . Byłam sama i czuła się na siłach . Wstałam i wyszłam w jaskini . Rany na moich łapach się zagoiły , ale rany na bokach i grzbiecie - jeszcze nie , ale pomału się leczą . Ruszyłam do lasu WlofRock . Kiedy sobie po nim spacerowałam , zobaczyłam....Shake'a . Z WZ . Wyszczerzyłam do niego kły . -Wrrr.... Co robisz na naszym terytorium ? Wynoś się z tąd! - warknęłam . -Jest Glimmer? - zapytał "od niechcenia" samczyk . Zupełnie , jakby mnie nie usłyszał . -Ha, ha , ha! Chciałbyś . Jest w Watasze Bra....- zaczęłam , ale ugryzłam się w język . -Bra...? No dalej , śmiało , śmiało! -zadrwił Shake . -Wrr... Nie . - syknęłam . -A czy to przypadkiem nie jest wataha Bratniej Krwi? - zapytał Shake . -Nie! - wrzasnęłam . -Au , moje uszy.... Skoro podniosłaś taki wrzask , to znaczy... -Że są w watasze Bratków! Kurczę... - uśmiechnęłam się do siebie w myślach . Ha! Chyba się nabrał! -Nie potrafisz trzymać języka za zębami? -Wynoś się z tąd!!!!!! - wrzasnęła Pani Kia . -Uciekaj! - warknęłam . Mały uciekł . -Tasho , mogłoby ci się coś stać . Wracajmy - i posłusznie(ja - posłusznie!) wróciłam do jaskini Gam , Delt i omeg , gdzie myślałam o Tacie i Pani Dianie . Mam wrażenie , że coś między nimi jest...
Od Anabelli
- Daj mi spokój zdrajco!- wrzasnęłam na Berlo. Oszukał mnie! Mówił, że kocha mnie. TYLKO MNIE! Tymczasem...... taka prawda prosto w oczy! Co za upokorzenie!
- Ale Bella....
- Stul pysk!- ryknęła,m- idę gadać z twoim tatą. O odwołaniu zaręczyn!- pobiegłam do pana Rothringa i opowiedziałam mu wszystko. Na końcu dodałam:
- Dla tego chcę zerwać z nim zaręczyny!
- Bella- powiedział Roth- słuchaj...
<Panie Rothring? O co chodzi?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Yyyy.... zaczęłam- no.... chyba.... chyba nie...
- A masz zamiar im o tym powiedzieć- spytała Glim
-No... nie wiem...
- Ja chcesz, to ci pomogę- zaofiarowała się
- Nie Glim....
-Nawet nie wiesz ile to morze pomuc!
- No...ale nie dziś, ok? Bo dziś jest próba generalna i chcę, żeby ten dziń był świetny. Bez stresu
- Dobrze, ale....
- Co ale?- zaniepokoiłam się
- Ale....
<Glim?>
Od Rothringa
-Bello... - zacząłem -słuchaj... Jeste jeden , jedyny sposób na odwołanie zaręczyn , ale jest zbyt groźny i brutalny , a ty masz dopiero 10mies. ... Jesteś jeszcze szczeniakiem... Nie da wię odwołać zaręczyn twoich i Berlo - powiedziałem .
-Ale..- zaczęła Anabella , ale ja jej przerwałem :
-Ale Berlo nie będzie z Shadow , więc spokojnie . Jakaś szansa zawsze jest , a w przypadku , że Ber i Shady będą razem , jest równa 1% lub 0,5%. - powiedziałem i odszedłem . Jutro poważnie porozmawiam z Berlo . Już ja mu wygłupy z głowy wybiję!
Od Glimmer
-Ale... jakbyś mogła.. Ja cię oczywiście nie zmuszam , ale wolałabym , żeby... Mój Tata nie wiedział , że Berlo się w tobie kocha - powiedziałam .
-Ale dlaczego? - zapytała Shad.
-Bo widzisz.. Ale nikomu nie mów , dobra?- upewniłam się .
-Jasne . Będę milczeć jak grób . - odpowiedziała Shadow .
-No OK... No bo ... Ja nie uważam , że Tata był- i w sumie jest - gorszy od Mamy... Gdyby żyła . No bo... Moja Mama była cierpliwa , miła i wyrozumiała . Potrafiła nasze błędy - nasze , czyli moje , Tashy i Berlo - w żart . Była też konsekwentna i stanowcza . Groziła szlabanami i karami , ale zawsze dawała nam po trzy szanse . Czasami , kiedy zrobiliśmy coś źle , ale zrobiliśmy jakiś niefajny psiukus , figiel , wybryk , to Mama robiła na wykłady , chciała się dowiedzieć , dlaczego to zrobiliśmy... Gdyby żyła , potrafiłaby utrzymać Tashę w ryzach . A Mój Tata... W ogóle nie zwraca uwagi , czy Tasha robi jakieś wybryki , czy nie... Czy baaaaaaaaardzo pokazuje swoją zadziorność - tak jak na przykład wtedy , kiedy wpadłam z furię - ... A potem , daje zbyt pochopnie kary , szlabany .. Jest za ostry i za surowy w takich sytuacjach , a ja czasami nie rozumiem , za co jestem karana... I Tata by się zdenerwował , że Berlo się kocha w Tobie , choć jest zaręczony z Bellą... Pewnie zostałby ukarany , a nie ma powodu...
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
Słuchałam spokojnie co mówi Glim, a potem powiedziałam:
- Glimmer, ja wcale nie uważam, ż etwój tata jezt zły. On..... on po prostu..... martwi się o was, żeby nie stało wam się nic złego tak jak..... jak waszej mamie.
- Rozumiem, ale....- powiedziała Glim, ale jej przerwałam:
- Wiem, mama jest leprza od taty, ale nie możesz go odrzucać, rozumiesz
- Tak
Po ok. 20 min doszłyśmy do Watahy Bratniej Krwi.
Od Glimmer
W WBK było extra! Bawiłam się z Seittim , Shadow , Cyrusem i Ronto , a potem , tańczyłam z Seittim . Rozumieliśmy się doskonale . Shady i Cyr śpiewali po prostu bombowo! Ronto "Coś tam" podśpiewywał . Za ok.1-2 tygodnie Wataha Bratniej Krwi , Wataha Białej Nocy oraz Wataha Wschodzącej Gwiazdy zbiorą się na Terenie WWS , pod Wzgórzem Alf , na którym zaśpiewają "Gwiazdy" - Shadow i Cyrus . Pod WW , ja będę tańczyć z Seittim . Ronto będzie "dośpiewywał" . Nie mogę się doczekać! Trochę się denerwuję , ale kiedy tańczę , to nic mnie nie obchodzi i na nic nie zwracam uwagi . A jak do tego Shady i Cyr śpiewają , to czuę jakby w innym świecie! Kiedy Tata wszedł do jaskini , zawołał :
-Tasha! Co się stało? Czemu płaczesz?! - i dodał :
-Glimmer! Nie obchodzi Cię , co się dzieje z twoją siostrą?!
-Tato!!!!! Ty tylko Tasha to , Tasha tamto! Nawet jakby Tasha wpadła w furię i zaatakowała mnie lub Berlo , ty byś się tylko martwił , czy Tash nie zniszczyła sobie pazurów i kłów! - krzyknęłam . To nie była zazdrość . Co prawda , Tata karał Tashę równie niesprawiedliwie i zbyt pochopnie jak mnie i Bera , ale to Tash była ulubienicą Ojca . To było widać na pierwszy rzut oka . Mój Tata zaniedbuje mnie i Berlo .Przez całe moje dzieciństwo , nie mogłam - i nadal nie mogę - liczyć na matczyną czułość (no , trochę ze strony Cioci Arii , ale teraz już nie za bardzo) a teraz , nie mogę też liczyć na ojcowską! Na kogo ja mogę liczyć?!
-Glimmer! Masz szlaban!!!!!!!! - wrzasnął Tata .
-Nie będziesz mi dawał jakiegoś głupiego szlabanu!!!!!!!!! - wrzasnęłam i odbiegłam . Zaczęłam płakać . Minęłam Shadow , która zawołała "Glim! Zaczekaj! Czemu płaczesz?!" i Sawyera , który krzyknął : "Glim!!!!! A trening?!" . Biegłam przez WolfRock , płacząc . Nagle , usłyszałam szelest . Odwróciłam się . Gonili mnie Shady i Saw .
<Shad? Saw?>
Od Rothringa
Wściekła Glimmer odbiegła . We mnie aż się gotowało . PO długiej chwili , uspokoiłem się . Stwierdziłem , że Glim przypomina Vikę . Spokojna , miła , przyjacielska , towarzyska , ale i jej czasami braknie cierpliwości i jak wybuchnie , lepiej uważać. Do tego , jest wrażliwa . Poszedłem do jaskini Gam, delt i omeg . Leżała w nije tylko Tasha .
-Tash , czy ty uważasz , że jestem za ostry i za opiekuńczy? - zapytałem .
-Szczerze? - zapytała Tasha .
-Szczerze . - odparłem .
-Tak . - powiedziała Tash , i następnie wstała i wyszła z jaskini . Poszedłem do Berlo .
-Ber!!! - ryknąłem - Nie masz prawa kochać się w Młodej Alfie!!!!!! Jesteś zaręczony z Anabellą!!!!
-Nie zabronisz mi!!!!!! Mogę się kochać , w kim chcę!!!!!! A ty jesteś za ostry i za opiekuńczy , bo boisz się , żeby mnie , Tashy i Glimmer nie spotkało to , co Mamę . Boisz się być ojcem . Samotnym ojcem . Uważasz , że najrosądniej będzie dawać swoim dzieciom niesłuszne szlabany . I co? Jak ja , Tasg i Glim będziemy mieć po 2lata , też będziesz nam dawał szlabany?! - krzyknął w odpowiedzi Berlo i odbiegł .
-Masz szlaban!!!!!! - wrzasnąłem , ale już nie widziałem mojego syna . Ze smutkiem zauważyłem , że mam coraz gorsze stosunki ze swoimi dziećmi . Jestem beznadziejnym ojcem . Wszystko , co powiedział Ber , było prawdą . Poszedłem po radę do Peacefull . Zapytałem jej , jak mogę poprawić stosunki ze swoimi szczeniakami .
<Peac?>
Od Sawyera
-Co sie stało?-zapytałem
-Nic-odpowiedziała ze łzami w oczach Glimm
-No powiedz, pliss!-Shadow patrzyła na Glimmer ze współczuciem.
-Ok, tata jak zwykle milszy jest dla Tashy i przez to ja dostałam szlaban za nic.-opowiadała oburzona-Nie znosze tego.
-Oj nie przejmuj się-uśmiechnołem się i dodałem-Choc na trening na pewno zrobi sie ci lepiej.
-Masz racje, Shady idziesz z nami?
-No pewnie, mam teraz wolną chwilę. Cała nasza trójka poszła na trening. Po drodze cały gniew Glimm uciekł. Zrobiła się nagle tak wesoła ,że zanudzała nas byle jakimi kawałami. Kiedy doszliśmy wszyscy juz tam byli. Zaczą sie trening. Gdy ćwiczykiśmy ,,pogon za wrogiem" koło nas przechodził tata Glimm z Tashą. Rozbawiał swoja córeczkę, po chwili spojrzał się na Glimmer. Miał zły wzrok. Szybko sie odwróciła i wybiegła. Pobiegłem za nią. Shadow nawet tego nie zauważyła, podobało jej sie ćwiczenie.
-Glimm stój!-krzyknołem
-Mam tego dość- odkrzykneła i zatrzymała sie gwałtownie
-Co my takiego złego zrobiliśmy?
-O co ci chodzi?-zdziwiłem się
-A nic-odpowiedziała i przytuliła się do mnie
- Dobrze mieć takiego przyjaciela.
-i taką przyjaciółkę-uśmiechnołem się.
Po chwili pzybiegła do nas Shadi.
< Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Podbiegłam do Glim i Sawa
- Glimmer, co się stało?- spytałam przestraszona
- Nic. Chodzi o tatę- oderwała się od Sawa, bo czóle się przytulali,, No- pomyślałam- może Sawyer i Glimmer jeszcze będą razem?''. Przez chwilę byłam zadowolona. Zaraz jednak zrobiło mi się ciutkę smutno. Ale tylko troszeczkę
- Glim- poiwiedzuał Saw- może pójdź porozmawiać z tatą, =hę?
Glimmer popatrzyła na niego, a potem na mnie, patrząc, vczy popieram słowa przyjaciela.
- Tak Glim- powiedziałam- najleprzą drogą porozumienia jest rozmowa.
- Tak uważacie?- zapytała nie pewnym głosem Glim
- Tak!- powiedzieliśmy jak jeden mąż ja i Sawyer
- No to idę!- i ruszyła w stronę ojca.
Ja i Saw zostaliśmy sami.
- Shadow...- zaczął, ale nie skończył
- Shadowy, choć, już czas!- krzyknął tata
- Oh, Saw, przepraszam, ale na parę dni jadę do Watahy Magicznej Jesieni, żeby tam trochę się podszkolić na Alphę. Do zpbaczenia. Pożegnaj wszystkich ode mneie. Pocałowałam go w policzek
- Trzymaj się..... wyszeptał
Już się odwracałam, gdy powiedział:
- Shad jeszcze jedno. Musisz wziąść to na drogę.- odwróciłam się i....... napotkałam usta Sawa! 5-6 minut. I....
- Saw....- odkleiłam się od niego
- Przepraszam.....- wymamrotał
- Pa- odbiegłam. Przez cały czas miałam na ustach gorący jeszcze pocałunek. Uśmiechnęłąm się. Ciekawe, co powie Glimmer Ojcu. A jak czój e się Sawyer?
<Glim, Saw?>
Od Glimmer
Cieszę się , że mam takich wspaniałych przyjaciół .Zobaczyłam Tatę . Tasha od niego odchodziła .
-Tylko wróć prosto do jaskini! - zawołał za nią Tata . Kiedy Tash zniknęła mi z oczu , podeszłam do Taty .
-Cześć , Tato... - pisnęłam .
-Glimmer!!!!!!Co ty tu jeszcze robisz!!!!!!Przecież masz szlaban!!!!! Marsz do jaskini!!!!- krzyknął Tata na mój widok .
-Nie , Tato . Ukarałeś mnie za nic . Chcę teraz o tym porozmawiać . - oparłam spokojnie .
-Jak to za nic!!!! Obraziłaś swoją siostrę i mnie!!! - wydarł się Tata .
-To nie było obrażenie , Tato . A jeśli to tak zabrzmiało - przepraszam .- powiedziałam .
-Trochę za późno na przeprosiny . Masz dwudniowy szlaban . Do jaskini!!!! - krzyknął w odpowiedzi Tata . -Nie!!!!!!!!! - krzyknęłam i pobiegłam do Sawyera . Trening się właśnie skończył .
-Glim!!!Tak szybko?! Jak poszło?! - zawołał na mój widok Saw . Przytuliłam się do niego , płacząc .
-W ogóle nie poszło!!! Z moim Tatą nie da się rozmawiać!!!!!!- jęknęłam .
-Nie martw się , Glim . Mam plan...
<Sawyer? Co to za plan?>
Od Alphy Rolly'ego
Ja i Mefisto widzieliśmy całą rozmowę z Rothem i Glimmer. Moim obowiązkem, jest wprowadzać pokój i szczęście w watasze, więc musiałem zmienić stan żczy. Podszedłem do Rotha, który szkował się do pognania z córką
- Uzdowicielu Rothring, zaczekaj.- powiedziałem jego pełne imię (pełne imię zaczyna się od wykonywaneo zawodu np. właśnie ,, Uzdrowiciel Rothring'' lub ,, Alpha Rolly''). Roth zatrzymał się i odwrócił szybko
- Czego chc....- zaczął, ale zaraz portem ugryzł sięw w ją=ęzyk- Alpho, przepraszam.... nie wiedziałem,że to ty Rolly....
- Jak zawsze jestem nie widzialny....- mamrotał Manfi
- Witaj Mefisto- poprawił się poraz kplejny Roth
- Ach...- westchnął mój najleprzy przyjaciel. Podszedłem bliżej do uzdrowiciela
- Rothring- zacząłem spokojnie- dla czego krzyczysz na córkę?
- Ja?- zdziwił się- Ja jestem sprawiedliwy, Rolly! Co ona wyprawia?!
- Tak się składa, że ona nic nie zrobiła. Patrzymy na was od paru dni- wtrącił się Mefisto- tak na prawdę, zwracasz uwagę tylko na Tashę
- Co ty wygadujesz......- zaczynał wkurzać się Roth. Zainterweniowałem:
- Roth, Manfi ma rację- zaskoczyło go to- musisz zajmować się Glimmer i Berlo tak samo jak Tashą. Ona nie jest leprza od nich. Co by powiedziała Vika?
- Że jestem nie sprawiedliwy....- powiedział pmo cichu
- Więc co teraz zrobisz?- spytał Mefisto
<Rothring, co zamierzasz?>
Od Flix
Ostatnio bardzo dużo czsu spędzam z Siento. Jest bardzo miły, a do tego przystojny. Jestświetny. Ostatnio razem robiliśmy wywar, by i]uleczyć Sawyera i Tashę. Gdy sięgałam po składnik, Siento też po nigo sięgną i nasze łapy się spotkały. Popatrzyliśmy sobie w oczy. Czy to miłość?
<Siento?>
Od Rothringa
-Muszę robić podobnie do Viki... Dowiadywać się , dlaczego moje szczeniaki robię takie i siakie rzeczy... Nie mogę ick karać niesłusznie, ale potej furii Glimmer... Martwię się o Tashę . A co , jak np. Berlo dorośnie i będzie miał kłótnie i walki z wadery lub zostanie wojownikiem , to.... Może skończyć jak Vika... A tego nie chcę...- wyjąkałem .
<Rolly?>
Od Alphy Rolly'ego
- Roth, wiem, że niechcesz- ciągnąłem- ale musisz zrobić to dla swoich szczeniąt. Nie mogą być karane za najmniejsze nie posłuszeństwo.
- Jeśli chodzi o Vikę- powiedział Mefisto- to take rzeczy nie dzieją ssię przybadkiem. Po prostu, tak musiałop być . To było zadanie Vikary. Nie morzesz przewidzieć tego, co stanie się z twoimi dziećmi ,, jeśli'' albo ,, gdyby'''. Musisz być wyrozumiały. Ja też na początku miaołem z Sawyerem kłopoty
- Rolly, masz racje....-zaczął Roth
- Teraz to już żartujesz!- wykrzzyknął- Manfi- wiesz, że ja to powiedziałem!
- Jasne, ze żartuje- powiedział z uśmiechem Rothring- tak tylko się droczę. Dobra. Idę pogadać z Glim- i ruszył do córki
- Nieźle nam poszło, co stary?- powiedziałem do Mefisto
- Tak, STARY- powiedział kładąc nacisk na ostatni wyraz. Zaczęliśmy się śmiać.
- Idziemy na polowanko, kumplu?- zapytał
- Jasne!- i ruszyliśmy. Ciekawe jak poszło Rothowi....
<Roth? Jak było?>
Od Rothringa
Poszedłem szukać Glimmer . Znalazłem ją . Ale nie samą . Była z ... Sawyerem . Glim wtulała się w jego futro . Widziałem , że rozmawiali . Stwierdziłem , że lepiej im nie przeszkadzać . Poszedłem szukać Tashy . Znalazłem ją nad Wilczy Potokiem .
-Tash... Przepraszam . Byłem nie sprawiedliwy i nadopiekuńczy . Wybaczysz mi? - zapytałem i przeprosiłem zarazem . -Hmm... Tak , tato - odparła Tasha i skoczyła na mnie . Przytuliłem ją .
-Idę do Belli . - powiedziała Tash i wyrwała się z mojego uścisku . Odbiegła . Juć chciałem zawołać : "Tylko uważaj na siebie i wróć za godzinę" ale powstrzymałem się . Dobrze jest mieć takich kumpli ja Rolly i Mefisto .
Od Rothringa
Martwię się o moje szczeniaki . Tasha prawie w ogóle nie pije , coś tam je , ale też niedużo , na lekcjach jest mało aktywna , nie bawi się a dnie spędza w jaskini . Przynajmniej raz dziennie płacze . A dlaczego? Dlatego , że Artemisa odeszła z Jasperem i zostali parą oraz założyli Watahę . Natomiast Glimmer spędza czas znacznie aktywniej od siostry , ale jest trochę smutna . Dlaczego? W powodu Sawyera . Ona nie może bez niego żyć , a on kocha Shadow . A Berlo , jest smutny i zamyślony . Dlaczego? Bo Anabella ciągle jest na niego obrażona . Poszedłem po radę po Rolly'ego . Opowiedziałem mu o wszystkim .
-I co ja mam zrobić , Rolly? - zapytałem na koniec .
<Rolly?>
Od Alphy Rolly'ego
Zamyśliłem się. To było trudne pytanie. Nie przyszlo mi nic do głowy więc odparłem:
- Przyjacielu, niewiem. Po prostu nie wiem. Ale wiesz kto morze ci pomuc? Peaceful! Ona zna się na szczeniakach jak nikt! Biegnij! Jest na Polanie i pisluje małch!
- Masz rację Rolly- powiedział Roth i uścisnął mnie- jesteś moim najleprzym przyjacielem!
Ipobiegł. Ciekawe, jak odbędzie się ta rozmowa?
<Peaceful?>
Od Glimmer
Spacerowałam sobie z Shady po WolfRock , kiedy... Drogę odcięły nam Shima i Diable .
-Proszę , proszę , jakie miłe spotkanie... - powiedziała szyderczo Diable .
-Zostawcie nas . - powiedziała Shadow stanowczym głosem .
-Że co?! Ha , ha , ha , dobry żart! - zadrwiła Diable i brutalnie chwyciła moją najlepszą przyjaciółkę .
-Jesteśmy tu na polecenie Rapier . Idziecie z nami . - powiedziała Shima i uderzyła mnie w głowę . Obudziłam się w jakiejś jaskini , przykuta łańcuchem . Obok mnie leżała Shady , przykuta tzw. liną . Nagle , do jaskini weszły 2 baiosry . Wyglądały tak :
-Idziecie z nami , dzieciaki . - powiedział czarny basior i chwycił mój łańcuch . Zacisnął mi go mocno za szyi , ale drugi basior powiedział :
-Blood , Rapier chce ją OSOBIŚCIE zabić . - przeraziłam się . Zabić mnie?! Oj , chyba już rozumiem , dlaczego Tata był nadopiekuńczy .
-OK , ale ja bym powiedział : wykończyć . - powiedział basior zwany Bloodem . Basior ze skrzydłami chwycił linę Shadow .
-Idziemy , Death . Rapier chce cię widzieć . - powiedział .
-Nie jestem Death! Jestem Shadow! - warknęła Shady , ale w końcu wyszliśmy z jaskini . Cała WZ zebrała się dookoła ognia(nie wiem skąd go mieli) . Zostałam zaprowadzona przed Rapier , razme z Shadowy . Zobaczyłam Shake'a . On zauważył mój wzrok i spuścił głowę .
-Death , zostajesz mianowana Młodą Samicą Gamma WZ . - powiedziała Rapier uroczystym tonem .
-Nie! Jestem Młodą Alfą WWG! - krzyknęła Shad ze złością , ale już umiała panować nad furią .
-Hmm... Dam ci 5 dni do namysłu . W mojej watasze , oczywiście . Siadaj obok Ashki(czyt. Aszki) . - odparła Rapier . Shady niechętnie posłuchała .
-Jak się nazywasz? - zwróciła się do mnie Rapier .
-Glimmer . - powiedziała krótko .
-Córka Vikary , o ile się nie mylę? - spytała Rap .
-Tak , - odpowiedziałam .
-Chciałabyś być ze swoją Mamą? - zapytała Rapier .
-Tak , ale wiem , że Mama nie chciałaby , żebym umarła jako szczeniak . - odparłam .
-Oj , to się mamusia zdziwi . - zadrwiła Rapier , a wataha roześmiała się złowieszczo .
-Coster! Spuść ją z łańcucha . - została spuszczona i .... Upadłam na ziemię . Po moim policzku ciekła krew . -Nie martw się . Glimmer . Ja tylko zabawię watahę i cię wymęczę . Twoją śmiercią zajmie się Foxalia . - powiedziała Rapier .
-Foxalia od Fuxa? - zapytałam , aby wnerwić Rapier . I mi się udało! Ale przypłaciłam ciosem w grzbiet . Poleciałam na ok. 10cm . Kiedy stałam , otrzymała cios w nos , a przed ciosem w głowę zrobiła unik . Teraz biegałam z koło jak głupia , ale jakaś wadera podstawiła mi łapę i oberwałam w grzbiet . Jęknęłam z bólu .
-Oj , boli? Nie wiedziałam . - zadrwiła Rapier i wataha ponownie wybuchła śmiechem .
-Rapier , czy pozwolisz mi ją raz uderzyć? - zapytała Diable , wstając .
-Jasne , Diable , Choć - i zobaczyłam , że Shady płacze . "Shadow , sprować pomoc , błagam" pomyślałam . Mimo , że Rapier zadała mi tylko kilka ciosów , już byłam obolała i zmęczona . Diable podeszła do mnie , i uderzyła mnie w pysk .
-Dobrze , Diable! Spróbuj jeszcze raz! - ale tym razem , wstałam , kiedy kotoś przycisnął mnie do ziemi i zadał cios . To była Satan .
-Dobrze , Satan! - zawołała Rapier i uderzyła mnie . Byłam słaba . "Mamo" jęknęłam w myślach . "Pomórz mi , proszę" . "Bądź dzielna , Glim . Pomoc już idzie" odezwał się głosm Mamy w mojej głowę . Poczułam się nieco silnej , kiedy na moim pysk zrobiła się rana po kolejnym uderzeniu Rapier . Czułam się bezsilna .
-Wybacz, Foxalio , ale sama ją zabiję . - powiedziała Rapier , kiedy zobaczyłam błysk białego futra , czerwonego i czarnego . "WWG?" pomyślałam z nadzieję , kiedy otrzymałam następny cios .
<Ario?>
Od Młodej Alphy Shadow
Patrzyłam na całą scenę, a po moich policzkach ciekły łzy. Mj łańcuch trzymał jaiś silny basior i gdy tylko prubowałam się wyrwać, pociągał za niego mocno. Gdy ujżałam, że szczeniaki przyłączyły się do mczenia mojej przyjaciółki, ryknęłam z płaczem:
-ZOSTAWCIE JĄ! ZOSTAWCIE! NIE!!!- Krzyczałam tak, gdy widziałam, jak za karzym ciosem Glim upada. - NIE!!!!- wrzasnęłam, gdy zobaczyłam, że przyłączył się.......Shake!- ZDRAJCA!!!!!! PODOBNO UWIELBIASZ GLIM!!!!!- nie odpowiedział, bo właśnie uderzył ją w pysk. Krew spłynęła o jej głowie. Nie mogłam na to patrzeć! W moim ciele zbierała się Furia. Ledwo ją powstymywałam, ale..... niedałam rady. Moje oczy zrobiły się różowe. Zerwałam łańcuch i rzuciłam się na basiora który mnie trzymał. Wilk z Furią jest baldzo silny, ale ja jestem szczeniakiem. Zatałam mu kilka raz, ale odrzucil mnie i upadłam. Za chwilkę byłam już na nogach obok Glim. Diable właśnie ją atakowała. Wydałam z siebie przeraliwy dźwik- coś jakby rk lwa- i rzuciłam się na nią. Z nią miałam więkrze szanse. Wgryzłam jej się w grzbiet. Strasznie dudniło mi w uszach i nic nie słyszałam, ale mogłam przysiąc, że wrzeszczała z bólu. Puścil.am ją i dla pewności ugryzłam w kark. Rzuciłam się na Satan. Ale Rapier zainterweniowała, i odzuciła mnie. Furia opadła.
- I oto- powieziała Rap- Death zaprezentowała nam swoją siłę!- wilki zaczęły bić brawo
- ZAMKNIJ TEN TWÓJ OBRZYDLIWY PYSK- ryknęłam- I PUŚĆ NAS DO DOMU, POTWORZE!!!!!!
- Death...
- Jestem Shadow!!!!- rzuci,łam się na nią, a ona bez problemu odtrąciła mnie
- Słuchaj szczeniaku- zaczęła, ale nie skończyła. Z za drzew dał się słyszeć odgłos tysiąca łap. Wataha Wschodzącej Gwiazdy! Zpomiędzy drzew, jak fala wypłynęły wilki. W śród nich, rozpoznałam Alphę Aishę , Alphę Valixy i Alphę Saphirę- czyli przybyły na pomoc sojusznicze watahy! Rozgorzała bitwa. Przez ułamek sekundy zon=baczyłam, jak obok mnie przebiega coś białego ,, MAMA!'' pomyślałam. Podeszłam do Glim- dzięki bogom! Jeszcze żyła! Zabrałam ją zdala od pola walki. Położyłam ja w cichym miejscu na skraju lasu. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
<Glimmer?>
Od Glimmer
-Sha-dy...Co..się...dzieje? - wystękałam z trudem .
-Trwa woja z WZ . - odparła Shadow .
-Co?! - wydarłam się , i chciałam unieść głowę , ale nie miałam siły . Stwierdziłam , że jak tylko zbiorę siły , to podziękuję mojej mamie za pomoc i wszystkim bogom za to , że w ogóle żyję .
-Spokojnie , Glim . Odpoczywaj . Przybyły sojusznicze watahy . Mamy przewagę liczebną . - powiedziała Shad .
-A Sawyer... Tasha...Berlo...Molly...Bella..- wyjąkałam .
-Też walczą . Ze szczeniakami , rzecz jasna . - odpowiedziała Shadowy .
-Gdzie jest ...Shake.....ten zdrajca?! Zagryzę go!!!! - warknęłam .
-Leż spokojnie . Z tego co widzę... Shake mięknie . - ja i Shad roześmiałyśmy się . Nagle , złapałam głęboko powietrza .
-Co jest , Glim? - zapytała Shady .
-Nic...Tylko...rany mnie...bolą . - wystękałam .
-Czekaj! Zaraz zawołam Pana Siento . - powiedziała Shady .
-Nie , nie , Shad...Nie...Trzeba..A kto walczy ... z...kim?- wystękałam .
-Sawyer walczy z Shake'em...
-Hur-ra... -Tasha z...czekaj...Wow! Z Diable! - uśmiechnęłam się . -Berlo z....Devillem... Bella z Satan , a Molly...z Shimą! -Nieźle! A...dorośli?
-Moja Mama walczy z Rapier , z tym całym Costerem walczy mój tata , twój Tata walczy z Bloodem , Alpha Saphira - z Watahy Wilczej Nadziei - chyba z siostrą Costera , Alpha Valixy - z Watahy Mitycznych Stworzeń - z...Mamą tej całej Ashki , a Alpha Aisha - z Watahy Alfa Centauri- z...czekaj...chyba z Foxalią . - powiedziała Shadow . Poczułam się gorzej .
-Glim? Wszystko OK? - ale nie odpowiedziałam . Wokół mnie pojawiła się cisza i ciemność . Zemdlałam .
<Shady?>
Od Luny
Dziś w nocy poszłam and jezioro błysków by snowy zobaczyć te piękne zjawisko.Nagle zobaczyłam black.Postanowiłam schować się za starym spruchniałjym pines,dobrym do schronienia jak I do patszenia.Postanowiłam wyjżeć za ukrycia I zobaczyć co się dzieje.Gdy nagle zobaczyłam... ...Willa i Arktę. Nigdy nie widziałam icht na włesne oczy.Widzi się1 boga lub boginnie a ja widziałam 2 na raz.Postanowiłam skraść się wśród wysokiej trawy by zobaczyć ich z bliska.Byłam od nich mines więcej10 m a oni odwucili się w moja strone. Pomyślałam ze jestem ostatnia palantka świata pżeciesz moga się wystraszyć. Skóliłam się wkłębek I nagle usłyszałam głos:
- Wstań Luno czekaliśmy naciebie. - Postanowiłam wstać - chcieliśmy ci pogratulować. -Potem chwile pogadaliśmy I potem znikneli tak jak się pojawili. Nigdy tego nie zapomne.
Od Alphy Arii
Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam wpadając na polanę Rapier, było żucenie się na nią z kłami i pazurami. Przed wyruszeniem kazałam zwiadowcom przywołać sojusznicze watahy. Jak dobrze mieć przy sobie przyjaciół! Rapier wyrwała się z pod moich pazórów i ugryzła mnie w ucho. Zaraz się oswobodziłam i oddałam jej tym samym. Tyle, że Rap miała dużo siły. Kawałek jej ucha został w moich zębach. Bez słowa skoczyła na mnie, ale zdołałam usunąć się wbok. Skoczyłam jej na grzbiet i ugryzłam. Z pleców Rapier poleciała stróga krwi. Wadera zrzuciła mnie z siebie. Zanim jednak odzyskałam równowagę, rzuciła się na mnie. Zrobiłam w powierzu ,, beczkę'' i ocaliłam się od morderczych [parurów. Jednak Rapier już przypuściła kolejny atak. Ugryzła mnie w kark trochę po lewej stronie. Nie otwierała paszczy. Drapb=nęłam ją pazurem w oko. Czółam ciepłą krew spływającą po szyi. Szarpęłam się. Nic nie dało. Wreszcie stanęłam łapą na jej nosie. Uwolniłam się i od razu przypuściłam atak. Wgryzłam się w prawy bom Rap. Warknęła z bólu i zaraz oddała mi drapnięciem. Po pysku splynęła mi krew. Drapnęłam waderę w prawą łapę i w mginieniu oka ugryzłam ją w lewą. Walka ciągnęła się bez końca......
Od Alphy Rolly'ego
Najpierw pokonałem dwa basiory które zaczęły gonić moją córkę, gdy niosła Glimmer do lasu. ,,Prawdziwa Alpha''- pomyślałem- ,, nie zostawi przjaciółki''. Potem zobaczyłem, że Aria ocieka krwią przyszpilona do ziemi przez Rapier. Nie miała już siły, ale próbowała się wyrwać spod jej pazurów. Rzuciłem się na pomoc mojej ukochanej. Z całym impetem uderzyłem w Rapier, tak, że poleciała ok. 10 metrów w prawo. Pomogłem wstać Arii
- Nic ci nie jest?- spytałem
- Prawie....- wyjąkała słabo- dam radę walczyć, Rolly. idź pomuż innyym.....
- Widzę,że jesteś bardzo słaba- powiedziałaem przejęty- nie możesz walczyć w takim stanie. Zabiorę ciędo watahy.
- Nie....ROLLY, UWARZAJ!- wrzasnęła i popchnęła mnie w bok. Rapier właśnie odzyskała siły i chciała rzycić się na mnie, ale moja partnerka mnie odepchnęła. Rapier spadła na nią i wtopiła kły w jej szyi
- NIE!- wrzasnąłem i gwałtownie zrzyciłem z Arii waderę. Z araz potem skoczyłem na nią i wgryzłem się w kark. Nie puszczałem. Zwijała się z bólu.Kiedy ją puściłem odskoczyła daleko.
- Jeszcze się policzymy- szepnęła i utykając pobiegła wgłąb lasu krzycząc: ,,KONIEC WALKI! ODWRUT!'' Zaczynało świtać. Znaczyło to, że walczyliśmy całą noc. Rozejrzałem się po polu bitwy. Wszędzie leżały trupy wilków z Watahy Zemsty, ale również z mojej i sojuszniczych. Nie mogłem na to patrzeć. Nagychmie przypomniałem sobie: Aria! Natychmiast pobiegłem w miejsce gdzie leżała. Tyle, że jej tam nie było! Rozejżałem się dookoła. Parę metrów przedemną, wolnym krokiem szła Aria, a obok niej.....Fatos! Bóg śmierci!
- Czekaj!!!!!- wrzasnąłem z rozpaczą. Odwrucili się.
- Już nic nie wskurasz Rolly.-powieział głębokim głosem Fatos- zabieram ją do mojej krainy
- Aria....- wyjąkałem z płaczem- kocham cię......bardzo cię kocham....
- Ja ciebie też- odpowiedziała. Odwróciła się i znów poszła wraz z Fatosem.
- Zobaczymy się jeszcze....-szepnąłem- na pewno......- teraz już na prawdę płakałem. Nagle pojawiła się nie do opisania ogromna jasność i z tej jasności wyłoniła się....Arkta!
- Stój, Fatosie!- powiedziała miękkim głosem.
- To znowu ty! Muszę wykonywać moją pracę! Nie przeszkadzqaj mi!- odparł bóg
- Ona jest potrzebna
Potem wymienili parę zdań w jakimś nieznanym języku i Fatos niechętnie przeciął niewidzialną linę łączącą go z Arią. Potem znikną. Arkta też. Moja partnerka upadła, a ja natychmiast do niej podbiegłem.
- Jak dobrze, że żyjesz....-pocałowałem ją- nie mógłbym bez ciebie żyć....
Aria otworzyła oczy. Powiedziała 3 słowa, przewruciła oczami i zemdlała.Te słowa brzmiały: ,, Dobrze, że jesteś''
Od Rothringa
Martwię się o zdrowie Glim . Do tego , jutro jest impreza w Watasze Wilczej Nadziei . Dzisiaj poszedłem nad Wilczy Potok o zobaczyłem Storm . Słońce grzało jej futro . Popatrzyłem w niebo . "Błagam , Vika , nie bądź zła" pomyślałem i wyszedłem zza krzaków .
-Eee...Cześć , Storm . - przywitałem się . Popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami .
-O , witaj , Rotharing . - odpowiedziała .
-Mów mi zdrobniale. - powiedziałem .
-OK . - odparła Storm .
-Przejdziemy się? - zaproponowałem .
-Chętnie . - odpowiedziała Storm i wstała . Poszliśmy do...Love Laagun . Usiedliśmy nad wodą .
- Storm...- zacząłem .
-Tak? - zapytała .
-Myślałem , że po śmierci Vikary , żadna wadera mi jej nie zastąpi , i że połowa mojego serca będzie zamknięta na zawsze . Ale , czuję do Ciebie coś , co myślałem , że już nigdy nie poczuję . Kocham Cię. - wyznałem .
<Storm?>
Od Storm
-Oooouuuuu...- Zdziwiłam się. -Co coś nietak? -Roth wydawal się troche wystraszony -Nie! Skąd wszystko wporządku.Tylko po śmierci Vikary myślałam, że nikomu tego niepowierz... -A jednak powiedziałem.- Powiedział dość romantycznym głosem Roth. -Tak z zupełnie innej beczki-Zaczełam.-Szczeniakom też sie przyda samica, która może się nimi zająć. -dodałam. -To też prawda-Przyznał Roth. -No więc? Zgadzasz sie? -Zapytał po chwili.- Byłabym zaszczycona.-Powiedziałam tonem hrabiny. Po chwili zaczeliśmy się śmiać. Kiedy tak leżeliśmy pomyślałam sobie ,, Droga Vikaro niemiej jemu tego za złe, każdy może sie zakochać drugi raz''. Oboje Z Rothem mieliśmy nadzieję, że Berlo, Tasha i Glimmer nie będą nam mieli tego za złe.
Od Storm
Dziś rano poczułam się bardzo dziwnie. Miałam różne zachcianki kulinarne. Momentami było mi słabo. Zaniepokoiło mnie to. Najierw pomyślałam ,,Kurcze może coś mi zaszkodziło,potem mi przejdzie". Ale dzień później kiedy ten ból nieznikną postanowiłam wybrać się do szpitala wilków. Roth akurat był na polowaniu, więc nie martwiłam się, że będzie sie mnie pytał Storm na pewno wszystko ok? itp. W szpitalu zostałam uzdrowiciela Siento.
-Witaj, Storm!-Przywitał się.
-Dzień Dobry Siento.-Odpowiedziałam.
-Co Ci jest?- zapytał w pierwszej kolejności. Za nim odpowiedziałam zapytał jeszcze-Boli Cie coś, niedobrze Ci?
-Mam rózne zachcianki kulinarne i troche mi słabo-powiedziałam
-Aaaahhhaa...-Zastanawiał sie.
-A tak momentami boli mnie brzuch czuję uderzenia.-dodałam.
-Wszystko wskazuję, że spodziewasz sie młodego!-Właśnie kiedy to powiedział do kliniki wszedł Roth.
<Roth>
Od Młodej Alphy Shadow
Przeraziłam się, gdy Glim zemdlała. Miałam zacząć panikować, ale w tej samej chwili pojawił się tata z .......mamą na grzbiecie.
- Mamo!- krzyknęłam i podbiegłam do mojego taty
- Spokojnie, kochanie- uspokajał mnie- ona tylko zemdlała. Choć, weź Glim. Musimy szybko zanieść je do watahy.
Wzięłam Glim na grzbiet. Nie zaliczała się do najlżejszych, ale też nie była ciężka. Gdy zrobiłam parę kroków, ocknęła się i chciała zejść na ziemię.
<Glim?>
Od Mary
-No to idę.- powiedziałam do siebie. Tej nocy znowu zamierzałam spotkać się z Thalią. Zamierzałam poprosić ją o pomoc. Trwała wojna i pomyślałam, że bardzo by nam się przydało stado nietoperzy do pomocy w walce z WZ. Poczekałam jeszcze trochę, by mieć pewność, że nikt mnie nie obserwuje. Po czym po cichu wymknęłam się z jaskini. Ruszyłam w stronę lasu Wolf Rock, na nasze tajne miejsce spotkań, przy tzw. Magicznym Drzewie. Gdy dotarłam na miejsce, przywitała mnie Thalia.
-Marcelina!!!- krzyknęła przyjaciółka.
-Thalia!!!- odkrzyknęłam równie wesoło.
-Mówiłam ci przecież, mów mi Mara.- odpowiedziałam.
-Nooo...tak. Wybacz, ale ciągle nie mogę się przyzwyczaić.- powiedziała. Nastała cisza którą przerwałam ja -Thalia? Mogę zadać ci pytanie?
-Myślę, że właśnie to zrobiłaś.- odpowiedziała wesoło.
-No...bo.- ciągnęłam dalej.-Mam do ciebie prośbę. Czy ty wraz ze swym stadem nietoperzy moglibyście pomóc nam, wilkom z WWG w walce z WZ? -To pytanie zamurowało Thalię. Jednak nie na długo bo zaraz potem powiedziała stanowczo:
-Słuchaj, Mara. Wiesz, że bardzo cię lubię. Ale nie mogę poświęcić życia mojego stada, by wam pomóc. Zrozum.
-Ale...- zaczęłam.-...czemu. W ten sposób nie pomożesz tylko innym wilkom, ale mi i także sobie.
-Jak to sobie?- spytała lekko zdziwiona.
-No tak! Bo gdy my przegramy WZ zajmie nasz teren i tym samym zabije was, co do jednego!
Widziałam jak Thalia rozważa tą sprawę. Po czym odpowiedziała:
-No dobra, zobaczymy.
Jednak ja dostrzegłam kontem oka, że nietoperka się uśmiecha, co oznaczało, że WWG może spokojnie liczyć na wsparcie ze strony nietoperzy.
-Dzięki Thalia!- krzyknęłam.-Jesteś ekstra przyjaciółką.
-Nie ma sprawy.- odpowiedziała. Po czym wydała z siebie jeden z tych dziwny nietoperzych dźwięków. I zaraz zobaczyłam lecącego w naszą stronę Dicka.
-Dick!- powiedziała Thalia.- Powiedz wszystkim o wojnie! Niech nasi wojownicy będą gotowi!
-Tak jest!- krzyknął Dick i po chwilki odleciał w głąb lasu. Ja z Thalią poszłyśmy w przeciwnym kierunku. Jednak nie minęła chwila, a usłyszałyśmy dziwny dźwięk, przypominający straszny, złowieszczy śmiech! I w jednej chwili coś, a może raczej ktoś przygniótł mnie do ziemi!
-Witaj była przyjaciółko!- odezwał się. Podniosłam się i stanęłam jak wryta. Miałam przed sobą różowo-szarą tygrysice szablo zębną.
-Grrrrr...witaj Shira.- powiedziałam głosem zimnym jak lód.
Kiedyś, dawno temu poznałam Shirę, gdy obie byłyśmy małe. Dokładniej to wtedy, gdy uciekłam z WNB. Na początku była dla mnie jak starsza siostra. Była dla mnie ideałem. Wzorem, który chciałam naśladować. Jednak z czasem zrobiła się dla mnie podła i wredna. Zaczęła mnie wykorzystywać by zdobyć jedzenie. Podczas, gdy ja polowałam, ona sobie spala. Któregoś dnia się na nią mocno wkurzyłam! Rzuciłam się na nią i tym sposobem Shira straciła lewe ucho. Żeby nie wdać się w bójkę uciekłam. A teraz po ponad roku ją spotkałam i to jeszcze większą i silniejszą! Czułam, że gdyby mnie dopadła byłaby w stanie przegryźć mnie na pół!
-No, no. Jakie mile powitanie, Marcelinko.- to ostatnie powiedziała z pogardą. Jakby sobie ze mnie drwiła! Ja jednak nie dałam się ponieść gniewom. JESZCZE NIE.
-Czego tu chcesz?!- warknęłam.
-Hmmm...powiedzmy, że mam dla ciebie propozycję. Widzisz mi i mojemu oddziałowi...
-Jakiemu znów oddziałowi?!- spytałam zszokowana.
-Oh! Nie jest ich zbyt wielu, zaledwie 6, ale są mi oddani i posłuszni. Ale kończąc przyda nam się ktoś taki jak ty.
-Do czego niby?- spytałam.
-Ależ to proste! Do walki z WWG!- odpowiedziała. Po czym dodała:
-To co? Pomożesz nam czy wolisz zginąć razem z nimi?!
Byłam wściekła jak nigdy! Jak ona śmie wkraczać na teren watahy do której należę, chcieć zabić mych przyjaciół i jeszcze mieć czelność prosić mnie o pomoc?! Nie zastanawiałam się nad odpowiedzą, po prostu skoczyłam na nią. Wskoczyłam na jej grzbiet. Czułam jak moje ostre kły powoli, lecz stanowczo wbijają się w jej miękkie i ciepłe ciało. Czułam dokładnie smak jej krwi. Była słodka. Zaczęłam ją szarpać, gryźć i drapać bez litości! Jednak po chwili Shira zrzuciła mnie ze swego grzbietu. Potrzebowałam zaledwie kilku chwil, by się ogarnąć. Otrzepałam się i zrobiłam coś do czego raczej nie posunąłby się żaden inny wilk. Zlizałam ze swych warg resztki krwi przeciwniczki. o dziwo była bardzo dobra!
-Teraz już wiem dlaczego nietoperze tak bardzo ją lubią.- pomyślałam zlizując jeszcze trochę krwi z pyska. Po chwili znów rzuciłam się na Shirę. Jednak tym razem się przeliczyłam. Nawet jej nie zadrapałam, bo po chwili wielka łapa przygniotła mnie do ziemi. Czułam jak Shira bierze moją prawą, tylną nogę i zaczyna nią szarpać! Czułam i co gorsze słyszałam jak moja była przyjaciółka łamie mi nogę! Po chwili wzięła mnie w swe zęby i rzuciła mną o drzewo. Czułam jakby krew wylewała się z moich żył i spływała do głowy. Shira znów mnie pochwyciła. Tym razem za lewą, przednią kończynę! Usłyszałam jak łamie mi kolejne kości.
-No super! Co dwie złamane nogi to nie jedna!- pomyślałam z goryczą. Znów uderzyłam głową w drzewo. Krew leciała ze mnie strumieniami. Nie chciałam się poddawać, ale w głębi duszy wiedziałam, że to już koniec. To straszne!- pomyślałam. Moich przyjaciół czeka zagłada i nikt nie będzie w stanie ich przed nią ostrzec! Leżałam tak bezwładnie. Jakaś cząstka mnie mówiła mi by się nie poddawać i walczyć dalej, ja jednak nie mogłam. Nie miałam nawet siły by wstać! Widziałam jak Shira ze złowieszczym uśmiechem zbliża się do mnie powoli. Jak widać nie obawiała się, że ja zaatakuję.
-I ma rację!- pomyślałam ze smutkiem. Shira już się do mnie zbliżała, gdy nagle ujrzałam coś niezwykłego. To była Thalia! Moja przyjaciółka podleciała do pyska tygrysicy. Latała do okoła jej głowy i po chwili zaatakowała! Chyba nawet zrozumiałam o co jej chodziło. Postanowiła ją oślepić! I dobrze ją zrozumiałam, bo po chwili nietoperka zaczęła rozdrapywać jej oko. Widziałam jak jej małe, lecz ostre pazury powoli wbijają się w gałkę oczną Shiry. Thalia zaczęła ją gryźć i drapać bez litości! Poczułam przypływ nadziei. Może tygrysice da się jednak pokonać! Jednak w tej chwili zobaczyłam coś okropnego! Widziałam jak Shira za pomocą drugiego, zdrowego oka dostrzegła i przygniotła łapą Thalię do ziemi! Zaczęła ją drapać ze złości!
-Thalia! Nie!!!- zdołałam z siebie wykrzyczeć. Jednak było już za późno. Widziałam jak Shira rozszarpywała biedne ciało mojej przyjaciółki. Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Poczułam jak w moich żyłach płynie gniew. Zamierzałam wydłubać jej oko. Wsadzić je głęboko do gardła, tak żeby mogła zobaczyć jak moje kły i pazury rozszarpują jej brzuch!!! Chciałam ją rozszarpać i wypić jej krew za to co właśnie zrobiła! Poczułam jak kontrolę nad mym ciałem i umysłem przejmuje złość, gniew, żądza walki i krwi. Rzuciłam się na przeciwniczkę, jednak okazałam się zbyt słaba. Tygrysica wzięła mnie w zęby i rzuciłam mną jak najmocniej. Nie miałam siły atakować. Mogłam jedynie zamknąć oczy i pogodzić się ze śmiercią. Iw tej chwili znowu jakaś cząstka mnie kazała mi walczyć. Zamknęłam oczy i w ciemności ukazały mi się wszystkie wesołe wspomnienia jakie przeżyłam. Dołączenie do tej watahy, śpiewanie z Shadow, zaprzyjaźnienie się z Arią i wreszcie poznanie Thalii. Nie mogłam tego tak po prostu zostawić!!! Musiałam ostrzec inne wilki i pomścić śmierć Thalii! I właśnie w tej chwili zrobiłam coś bardzo dziwnego. Wstałam resztką sił i ku mojemu zdziwieniu zaczęłam........śpiewać! Co dziwniejsze była to piosenka o dosyć spokojnej melodii jak na walkę, ale jednak dawała mi nadzieję. <Lara Del Rey. Dark paradise. Gdy skończyłam Shira wpatrywała się we mnie jakbym była nie z tego świata. Ja jednak wiedziałam, że ta chwila nieuwagi pomoże mi w wygranej! Rozbiegłam się i po mimo złamanych kończyn odbiłam się od ziemi. Skoczyłam tygrysicy na szyję. Wbiłam swe śnieżno białe kły w różowe ciało Shiry. Czułam jak moje zęby zagłębiają się w jej mięso i zaczynają rozszarpywać jej szyję. Szablo zębna zawyła z bólu i resztkami sił zwaliła mnie na ziemię. Ja jednak nie zamierzałam się poddać! Nie w tej chwili! Jeszcze raz odbiłam się od ziemi. Tym razem towarzyszyło temu przeraźliwe wycie z bólu, gdy przeniosłam ciężar swego ciała na złamaną, tylną łapę. Po chwili znalazłam się na grzbiecie Shiry. Gryzłam i szarpałam ją bez litości! Nagle usłyszałam jak zębami kruszę przeciwniczce kości. Shira padła martwa na ziemię. Przez chwili patrzyłam się na pozbawione życia ciało mej dawnej przyjaciółki. Byłam z siebie dumna. Z tego co własnie osiągnęłam. Shira leżała martwa u mych stup a ja uszłam z życiem. Niestety za śmierć Shiry zapłaciła życiem Thalia. No właśnie, Thalia!!! Przez to całe zamieszanie zapomniałam o mojej już nieżywej przyjaciółce. Przyjaciółce, która broniła mnie swym całym, małym i walecznym sercem. Podeszłam do jej ciała. Wpatrywałam się w je długo. Poczułam jak po moim poliku spływa niewielka, słona łza. I wtedy rozpłakałam się na dobre!Potem po mimo wyczerpania delikatnie wzięłam Thalię w zęby i powoli udałam się w miejsce bitwy. Gdy tam dotarłam zauważyłam masę wilków walczących za sobą. Szukałam wzrokiem Arii. Znalazłam ją! Widziałam jak dzielnie walczy z Rapier. Jednak nie przyglądałam się tej scenie zbyt długo. Poczułam jak uginają mi się nogi pod mym własnym ciężarem. Krew wylewała się zemnie strumieniami, tak, że sierść miałam już calom w nie umoczoną. Z bólem upadłam na ziemię. Dostrzegłam jeszcze kątem oka jak Rapier chwilowo straciła przytomność. Korzystając z tej chwili podbiegła do mnie Aria.
-Mara!!! Co ci się stało?
Opowiedziałam jej wszystko co się stało ostatniej nocy. Alpha ucieszyła się gdy usłyszała o tym, że otrzymamy pomoc od nietoperzy. Po czym powiedziała:
-Mara, dziękuję! Dziękuję za te informacje, ale teraz musisz już....
-Aria!!! Za tobą!!!- krzyknęłam w ostatniej chwili. Bo właśnie teraz Rapier, która już oprzytomniała zaatakowała Alphę. Na szczęście Aria uskoczyła i znów zaczęła się walka.
-Mara! Idź! Ze złamaną nogą nie możesz nam pomóc!- krzyknęła jeszcze do mnie ma przyjaciółka. Powoli pokuśtykałam w przeciwną stronę. Gdy się obróciłam, zauważyłam wielką chmarę nietoperzy. Wiele z nich krzyczało "za Thalię" lub "dla Mary" czy "za nas i WWG". Doszłam do rozłożystego drzewa. Nie mogłam już pujść dalej. Straciłam za dużo krwi. Położyłam się, a martwą Thalię obok siebie. Mogłam stąd obserwować całą bitwę. Na razie szło nam nieźle!
Od Rothringa
-Czy dobrze słyszałem , że jesteś w ciąży , Storm? - zapytałem .
-Tak . - odpowiedziała Storm .
-Juhu!!!!ZOSATNĘ OJCEM!!!!!!!!!!!!- wydarłem się na cały szpital .
-Choć , Storm! Powiemy szczeniakom! Dzięki , Siento! - krzyknąłem i wyprowadziłem moją partnerkę z szpitala . Poszliśmy do jaskini Gam , Delt i Omeg , gdzie były moje szczeniaki .
-Dzieci...Storm jest w ciąży . - oznajmiłem .
-Wspaniale!!!!!!! - wykrzyknęła radośnie Glim (już wróciła ze szpitala , ale nadal była z opłakanym stanie) . -O...Fajnie. - mruknęła Tasha i wyszła z jaskini . Miałem wrażenie , że kłamała . Chyba nie chciała zarówno macochy , jak i młodszego brata/siostry .
-Fajnie! Wadera czy basior? - zawołał i zarazem zapytał Berlo .
-Jeszcze nie wiadomo . - odparł Storm z uśmiechem . Ber wyszedł z jaskini , a ja pocałowałem Storm .
Od Glimmer
-Sha...dy...Postaw ...mnie . - wystękałam .
-Nie . Jesteś za słaba . Już dochodzimy do szpitala . - odpowiedziała stanowczo Shadow . Zeszłam z jej grzbietu i zaczęłam chwiejnie iść , kiedy usłyszałam krzyk Taty :
-Glimmer!!!!!!!! Glim!!!!! - i Tata chwycił mnie za kark . Tash podeszła do mnie .
-Jak się czujesz? - zapytała .
-Słabo . - odparłam .
-Mamy macochę . - powiedziała moja siostra .
-Kogo? - zapytałam .
-Storm . - odpowiedział Tata . Fajowo! Storm jest Opiekunką Szczeniąt . Jest extra! I wreszcie doznam matczynej czułości i miłości , której od dawna mi brakowało . Jutro impreza z Watasze Wilczej Nadziei . Siento opatrzył mi rany i "wypuścił" do jaskini . Berlo , Tasha , Shady i Sawyer zapytali , jak się czuję .
-Nie najgorzej . - odparłam wymijająco .
-Okropnie wyglądało , jak cię męczyli . - powiedziała Shad .
-Bardzo cię to bolało? - zapytała Tash .
-Tak . - odpowiedziałam szczerze i dodałam(już podziękowałam bogom i Mamie) :
-Jak tylko mi się wygoją rany , zabiję Shake'a . Zdrajcę . Ktoś chce iść ze mną?
-Ja! - zawołała Shadow .
-Ja też! - zawołał Saw .
-I ja! - pisnęła Tasha .
-To postanowione . - i uśmiechnęłam się , mimo , że rany mnie bolały . Do tego , zostanę starszą siostrą , i...Martwi mnie to , że Siento powiedział , że aż tyle razy oberwałam w pysk , że najprawdopodobniej zostanie mi blizna do końca życia .
Od Glimmer
Otworzyłam oczy , uniosłam głowę i ziewnęłam . Nagle , zobaczyłam , że do jaskini WCHODZĄ Tata i Storm .
-Berlo się ucieszy . -powiedziała Storm .
-Tak...Tylko jak go nazwać? - zapytał Tata .
-Może...Hmmm....- zamyśliła się moja macocha . -Może...Niko? - zaproponował Tata .
-OK. - zgodziła się Storm . I pocałowali się . W tym momencie , obudziło się moje rodzeństwo .
-Dzieci...Znać już płeć waszego młodszego rodzeństwa . - powiedziała partnerka mojego Taty .
-I jest już wymyślone imię . - dodał Tata .
-Jakie? - zaciekawił się Berlo .
-To....Samczyk . - oznajmiła Storm .
-Hurra!!!! - wrzasnął Ber .
-Berlo , cicho , bo obudzisz całą watahę . - syknął Tata .
-Dobrze , Tato . - odparł Ber .
-A jakie imię? - zapytała "od niechcenia" Tasha .
-Niko . - odpowiedziała Storm i dodała :
-Wasz ojciec je wymyślił . - i przytulili się . Uśmiechnęłam się . Nagle , do jaskini wbiegła Shadow .
-Cześć , Glim! Hejka , Tash! Cześć , Ber! Panie Rotharing , Pani Storm , dzień dobry! Dzisiaj jest impreza w Watasze Wilczej Nadziei! - zawołała(prawie krzyknęła) moja najlepsza przyjaciółka .
-To wspaniale! Tash , choć , trzeba się przygotować! - szepnęłam głośno .
-Pędzę do Sawa! - szepnął Berlo i wybiegł z jaskini . Ja obudziłam z Shady Anabellę , a Tasha - obudziła Molly . Wszystkie pięć wyszłyśmy z jaskini .
-Tash , tylko uważaj , żeby twoja siostra nic sobie nie zrobiła! - zawołał za nami Tata .
-Jasne , Tato! - odkrzyknęła Tasha z żartobliwym uśmieszkiem i poczochrała mnie po głowie .
-Spokojna głowa , Panie Rotharing! Będziemy mieć na nią oko! - krzyknęła Shadowy .
-Shad , przypominam Ci , że jestem od Ciebie o miesiąc starsza , a od ciebie , Tash - o 30sekun . - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem . Wszystkie się roześmiałyśmy .
-Hej! Dziewczyny , dość tego! Idziemy nad Wilczy Potok! - krzyknęła Bella . I poszłyśmy . Umyłyśmy się w Wilczym Potoku , a kiedy wyszłyśmy na brzeg , chwyciłyśmy szyszki i jedna czesała drugą . Ja czesałam Shadow , a mnie czesała Molly . Musiała być ostrożna , bo miałam rany . Anabella czesała Moll , ale też delikatnie , bo miała troszkę ran . Tasha czesała Bellę , a Tashę czesała Shady . W końcu , wszystkie byłyśmy suche i uczesane .
-To teraz , skoro czystość mamy za sobą , czas zrobić się na bóstwo! - zawołała Molly .
-Masz rację , Moll , że nie wiem , po co Shady tu z nami jest , skoro i taj na imprezie basiory się będą za nią oglądać . - odparłam .
-Oj , przestać , Glim . Wszystkie jesteście piękne . - odpowiedziała Shad . Poszłyśmy do Love Lagoon , bo podobno są tu piękne kwiaty . Faktycznie! Kwiary były po prostu cudowne . Każda z nas wybrała sobie jakiś , i założyła za lewe ucho tej , którą czesała . Mój kwiat wyglądał tak :
Shadow wyglądał tak:
Tashy tak:
Anabelli tak:
A Molly tak:
Wszystkie byłyśmy piękne i zachwycone .
-Chodźcie! Pokażemy się naszym rodzicom!- krzyknęła Shady i już chciała biec , ale Tash powstrzymała ją : -Shad , nie biegnij , bo sobie rozburzysz futro i spadnie ci kwiat .
-Masz rację . Dzięki , Tash . - odparła Młoda Alpha . Zaczęłyśmy iść . Po drodze powiedziałam .
-Dziewczyny , bo ja i Tasha...Mamy macochę . Storm . I...Będziemy mieć młodszego brata .
-Żartujesz! - zawołała Bella .
-Gratulacje! - zawołała Shady .
-Fajowo! Pani Luna jest w ciąży , a Pani Storm też! - pisnęła Moll . Kiedy doszłyśmy do jaskini , okazało się , że...Nikogo nie ma!
-Pewnie wszyscy się przygotowywują . -powiedziała Shad . Nagle , wszystkie usłyszałyśmy...Burczenie brzucha Tashy . Po woli odwróciłyśmy głowy i popatrzyłyśmy na Tash .
-No co? Głodna jestem . - powiedziała moja siostra i wszystkie wybuchłyśmy śmiechem . Zaczęłyśmy spacerować . Po ok.godzinie , poszłyśmy z powrotem do jaskiń . Po drodze zobaczyłyśmy...Dorosłe wadery z naszej watahy . Wszystkie miały za lewym alob prawym uchem czerwoną , żółtą lub białą róża albo niebieską czy fioletową niezapominajkę . Ja i Tasha podeszłyśmy do Storm .
-Wyglądacie pięknie! Oto wasz wspólny prezent z okazji Dnia Dziecka . Wszystkiego dobrego .
- powiedziała Storm i dała nam...Zestaw do malowania pazurów?! .
-Jest...Wspaniały! Dzięki , Storm! - zawołałam i...Przytuliłam się do swojej macochy . Tasha też .
-Dzięki , Storm . - powiedziała .
-Storm , może się z nim podzielić...-zaczęłam , ale Storm mi przerwała :
-Oczywiście . Jest go tyle , że starczy dla was wszystkich . - i pokazała mi i Tashy swoje pazury . Były pomalowane na kolor...Niebieski . Ja i Tasha pokazałyśmy to Shadow , Anabelli i Molly . Poszłyśmy nad Jezioro Błysków . Shadow malowała mi pazury , ja malowałam Molly , Moll Bellę , Anabella Tashę a Tasha Shady . Ja malowałam Molly pazury na kolor żółty(taki jej doradziła Bella) , a Shadwoy malowała mi pazury na kolor...Fioletowy . Tasha miała pomarańczowy , Shad na różowy , a Anabella na zielony . W końcu...Skończyłyśmy . Poczekałyśmy , aż lakier wyschnie , i wróciłyśmy do jaskiń , razem z dorosłymi waderami . Przy jaskiniach stały już dorosłe basiory oraz Sawyer i Berlo . Saw podszedł do mnie i Shadow . -Pięknie wyglądacie . - powiedział Sawyer , a następnie jego wzrok padł na nasze pazury :
-O rany! Do tego to już brak mi słów . - zawołał . Ja i Shad zachichotałyśmy . Podeszłam do Taty , Storm i Tashy .
-Glim , Tash , wyglądacie tak pięknie , jak miniaturki Storm . - powiedział Tata a moja macocha zachichotała .
-Wasza Mama pewnie wyglądała by tak samo pięknie , jak wy . Pewnie jest z was dumna .- powiedziała Storm . Nagle , przyszły sojusznie watahy . Ruszyliśmy do WWN.
Od Młodej Alphy Shadow
Właśnie ruszyłam razem z przyjaciółmi do Watahy Wilczej Nadziei na imprezę( mam nadzieję, że poznam nowych przyjaciół :) ) , gdy usłyszałam głos mamy. Na szczęście była już zdrowa. Po walce z Rapier.... strach pomyśkleć co by się stalo gdyby nie pan Roth, Siento, Filx i Follow. Podeszłam do niej. Stał tam też tata.
- Tak?- spytałam
- Z okazji dnia dziecka mamy dla ciebie mały upominek.- powiedział tata z uśmiechem
- Jejj!!!! Super!!! Jaki?- zaciekawiłam się
Mama wyciągnęła zza pleców małe pudełko. Wyglądało tak:
- To dla ciebie-powiedziała mama i kolejno mnie przytulili
- Dziękuję!- krzyknęłam i otworzyłam pudełko. Były w nim...... wilcze cienie do powiek!!!
- Jeeeee!!!!- wrzeszczałam- Dziękuję, Dziękuję, dziękuję!!!!Jesteście najlepsi!!!!- żuciłam im się na szyję
Pobiegłam do dziewczyn.
- Patrzcie co dostałam!
- Łał!- krzyknęły jak jeden mąż
- Pomalujmy się!- zasugerowała Tash. Miałam różowy cień, Glim fioletowy, Tash pomarańczowy, Anabella zielony a Moll niebieski.Potem pobiegłyśmy na imprezę.
Od Glimmer
Dzisiaj poszłam na badanie do Siento . Okazało się , że moje rany prawie zupełnie się zagoiły , oprócz tych na grzbiecie i pysku . I okazało się też , że....Na pysku zostanie mi blizna do końca życia . Podziękowałam Siento ,pożegnałam się z nim i wybiegłam ze szpitala . W biegu minęłam Love Laagun . Wydawało mi się , że ktoś tam jest....Zatrzymałam się , i zobaczyłam....Shadow i Sawyera . Całowali się . A tym momencie , Shady zauważyła mnie .
-Glimmer! - krzyknęła i zaczęłam biec w moim kierunku , a ja zaczęłam uciekać . W końcu , Shad biegła obok mnie . Skręciłam w lewo , i nagle ktoś przygwoździł mnie do ziemi . Była to....Tasha . Stała nade mną razem z Shad i Sawem . Powiedziałam im o bliznie i dodałam :
-Shad , ja już tak dłużej nie mogę! Wybieraj - Sawyer czy Cyrus?!
<Shad?Kogo wybrałaś?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Glimmer, mówiłam ci, że nie mogę!- powiedziam- nie mogę!- całowałam się z Sawem. Znowu. Ale.... jestem prawie dorosła, a nie potrafię rozwiązać problemów!!!
- Możesz!- krzyknęła Glim- tylko powiedz kogo!
- Z Cyrem spotkam się dopiero za 2 tygodnie! Wtedy....wtedy coś wymyślę! Przepraszam, że robię tyle problemów!- łzy pociekły mi po policzku. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Saw chciał pobiec za mną, ale usłyszałam jak Glimmer mówi: ,, Sawyer, ja z nią pogadam!'' Byłam szybsza od Glim, ale przez łzy trudno mi było widzieć drogę, więc biegłam wolniej. Glimmer dogoniła mnie.
<Glim?>
Od Glimmer
Dogoniłam Shadow i przycisnęłam ją do drzewa .
-Shad , wiem , że to jest dla Ciebie trudne . Ale nie widzisz , że przez to ja , Saw i Cyr cierpimy? Czy przyjaciele Cię jeszcze obchodzą? Nie ma co rozpaczać , Shadowy . Po prostu przemyśl to dzisiaj wieczorem . Jutro do tego wrócimy , OK? Bo nie chcę się kłócić z moją najlepszą przyjaciółką o basiora moich marzeń . - powiedziałam .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
- Ale Glim, myślisz, że tylko wy cierpicie?- powiedziałam z rozpaczą- co powiesz o mnie? Niegdy n ie byłaś w takiej sytuacji jak ja! Stoję przed wyborem! Jak wybiorę Sawa, ty i Cyr popadniecie w rospacz, jak Cyra, Saw będzie do końca życia zrozpaczony, a ty szczęśliwa. Tego chcesz Glimmer? Tego właśnie chcesz?! Kłutni, płaczu i bólu?! Tego chcesz, Glim? Powiedz coś!
<Glimmer, o co chodzi?>
Od Glimmer
Moje oczy napełniły się łzami . Ze słów Shadow wynikało , że uważa mnie za snobkę . W krzaków wyszedł Sawyer .
-Chyba już wiem , o co się kiedyś pokłóciliście . - pisnęłam i rozpłakałam się .
-Odpowiadając na twoje pytanie , Shadow(rzadko mówiłam do niej pełnym imieniem) - nie , nie chcę! - teraz to już na serio wybuchłam płaczem . Zaczęłam uciekać . Chciałam odjeść z watahy i dołączyć do Mamy . Skoro Shad i Saw uważają mnie za snobkę , to nie będą za mną płakali! Niech będą razem szczęśliwi i niech rządzą WWG! A Cyrus...Nie wiem! Wtedy mnie już tu nie będzie .
<Shady?>
Od Młodej Alphy Shadow
Nagle coś we mnie wezbrało. Niewiarygodna siła..... gdy Glimm zaczęła odbiegać, moje ciało... zaczęło robić co chce. Odezwałam się poteżnym głosem, takim, że ziemia zadrżała. Głos miał jakby......echo. To był głos Alphy!
- Delto Glimmer, Córko Rothringa Uzdrowiciela i Zwiadowcy Vikary, rozkazuję ci się zatrzymać!!!
Glim stanęła. Widać, że nie zrobiła tego z własnej woli. Coś jej kazało. Poteszła do mnie spowrotem.
- Shady, ale ty masz bas...- powiedział Sawyer rozdziawiając pysk. Zwróciłam się do niego:
- Cisza!!!- móg głos poniusł się echem. Nagle cała siła ze mnie zeszła. Zrobiło mi się czarno przed oczani. Zobaczyłam gwiazdy i zemdlałam.
<Glim?>
Od Glimmer
-Saw , ona...Jest niebezpieczna! - zawołałam .
-Przesadzasz , Glim! A może jesteś po prostu zazdrosna? - zapytał Sawyer .
-Może . - burknęłam i dodałam : - i Powiedz szanownej pannie Młodej Alphie Shadow jak się obudzi , że straciła przyjaciółkę - i zaczęłam biez , kiedu usłyszałam , że Shadow się budzi .
<Shadow?Sawyer?>
Od Alphy Arii
Od Banshee
Aria przyszła po mnie ,żebym poszła z nią ,a Sawyerowi kazała zostać .Byłam zdziwiona ,kiedy Aria opowiedziała o tym ,co sie przed chwila stało. Gdy przyaszłyśmy na miejsce ,gdzie siedział Rolly zza niego wyszła młoda waderka. Jest śliczna ,ma takie delikatne oczy ,podobne do Arii. Była bardzo przestraszona. Niepewnie zapytałam jak sie tu znalazła. Cichym, niepewnym głosem opowiedziała mi całą historię.Tyle miała smutnych wydarzeń w swoim życiu. Teraz jeszczę matkę straciła. Po chwili moich krótkich przemyśleń Sawyer zawołał ,żebyśmy wracali ,bo przybiegło duze stado jeleni z młodymi. Rolly zgodził sie ,żebysmy wracali ,bo robi sie zimno ,a mała jest cała przemarżnieta. Przyszliśmy do Sawyera ,a kiedy zauważył Cri oczy mu zaświeciły. Szybko zaczeliśmy wracać do domu. Po chwili waderka upadła ,instyktownie ją podniosłam i zaczełam biec w strone watahy. Niemiała sił ,odn kilku tygodni nic nie jadła.Kiedy dotarlismy do jaskini położyłam Cri ,a Mefisto dał jej kawałek jelenia.Po chwili odezwała sie juz mniej przestraszonym głosem:
-Dziękuję ,nazywam się......Cristal-przyciszyła trochę głos i po chwili zasneła.
Od Sawyera
Cristal jest piękna. Ma oczy jak ciocia. Jej futro jest białe i tak delikatne jak jedwab. Kiedy patrze na nią widzę delikatnego aniołka...CO JA GADAM! Nie słyszeliście tego, hy, hy. Przecież jestem zauroczony w Shad. Jest taka silna pewna , pewna siebie ,a jej oczy są jak brylanty. Zawsze mam problemy. Shadow ostatnio ciągle chodzi z przyjaciółmi ,Glimm regularnie uczy się lepszej techniki polowania ,a ja niemam nawet z kim pogadać. Cristal od dwóch dni jest ciągle w jaskini , a kiedy przychodzi szczeniak ,nieważne po, co odrazu chowa sie za mnie i jest cała zawstydzona. Wczoraj Shady przeszła z Molly . Rozmawiały o Cyrusie. Zrobiło mi sie przykro. Potem Cristal wytłumaczyła mi ,że tak musi być. wtedy do niej poczułem to coś....NO DOBRA! przyznam ,że to miłość. Wiecie o co chodzi taka piękna wadera ,taka mądra i zawsze umie słuchać i wytłumaczać. Dzisiaj ją wkońcu namówiłem do wyjścia z jaskini. Poszliśmy do lasu Szła wyprostowana .Patrzyła się takim delikatnym wzrokiem we wszystkie strony. potem zaczelismy sie bawić. Ganialiśmy dię. Popchneła mnie do jeziora pełnego różowych kwiatów. Pasowały do jej grzywki. Ona też wskoczyła. Zanurkowała. Nigdzie jej nie było, zaczołem się marwić. Nagle wyskoczyła, miała na głowie jeden z kwiatków. Wyglądała w nim prześlicznie. Zapytałem ,gdzie sie tak nauczyła pływać. Posmutniała i odpowiedziała ,że matka jej tego nauczyła. Poczułem sie głupio, przecież mogłem sie domyślić. Szybko sie uśmiechneła i wesołym głosem odpowiedziała:
-To nic.- Potem popłynelismy do Love Lagune. Siedzieliśmy pod wielkim głazem i właśnie miałem ją pocałowac kiedy przypomniałem sobie ,że pod tym głazem pocałowałem Shadow. Podszosnołem głową ,a Cristal zrozumiewawczym głosem powiedziała:
-Wiem ,co czujesz ,ale niebuj się o mnie muszę to jakos przeżyć.- Pocałowała mnie w policzek i z uśmiechami w piękny wieczur wróciliśmy do jaskini.
Od Storm
Dzisiejszego dnia nic mi sie niechciało.Najchętniej bym ten dzień omineła.Rano zoriętowała się,że mój brzuch jest bruby jak niedźwiedź na zimę!Roth wstał wcześniej niż ja,bo spałam chyba do 11:00. Szukałam Rotha dość długo,ale wkońcu znalazłam!
-Witaj Roth!-przywitałam się i pocałowałam mojego partnera.
-Witaj Storm!-odpowiedział.
-Szukałam Cię gdzieś ty był????!!!!-spytałam lekko oburzona,a on zrobił tylko niewinny uśmiech.
-Ze szczeniakami.-odpowiedział,a do nas podbiegli Glim i Ber.
-Witaj Storm!-dzieciaki przywitały się miło.
-A gdzie jest Tasha?-spytałam,a Tasha powoli wlokła się na końcu.-Witaj Tasho!-ciepło przywitałam wilczkę,ale ona chyba niemiała do mnie jezszcze zaufania.
-Dzień Dobry...-odburkneła
-Roth?-zaczwłam.
-Tak?-odpowiedział.
-Muszę iść na kontrolę do Siento.Wiesz sam w jakiej sprawie.Idziesz ze mną?-zapytałam.
-Tak,dzieciaki zostawię Kii.-odpowiedział i porzegnaliśmy sie z szczeniakami,a następnie poszliśmy do szpitala.
-Cześć Siento!!!-przywitaliśmy się.
-Witajcie!!!-odpowiedział wilk,a mnie złapał skurcz.
-Roth!...-zaczełam oddychając głęboko.
-Co?-szybko spytał.
-Już czas!!!!...-powiedziałam i położyłam się na stole,bo to był pierwszy obiekt jaki napotkałam na drodze.I się zaczeło... Po chwili już to tak nie bolało ale dalej oddychałam głęboko mówiąc:
-Roth leć po szczeniaki,niedługo koniec!-Roth zerwał się i pobiegł kiedy ja już wydałam potomka.Mój partner szybko dotarł na polanę szczeniąt.
-Dzieciaki!!-krzyczał.-Musicie kogoś poznać.-wydyszał i podążyli do szpitala.Ber i Glim wyprzedzili Roth'a,a Tasha wlokła się na końcu z ojcem.Ber i Glim wbiegli do szpitala i ujrzeli zamieszanie obok stołu operacjnego.
-Cześć dzieciaki!-powiedziałam osłabionym głosem. -Zaczekajmy na Rotha i Tashę.
Poczekaliśmy chwilę kiedy Roth już przekraczał wodospad.
-No choć musisz kogoś poznać.-powiedział do Tashy i weszli.A ja pokazałam im wszystkim małego Nik'a:
Od Glimmer
Cała w łzach poszła szukać Cioci Arii . Znalazłam ją w WolfRock .
-Cześć , Glim! Czemu płaczesz? - zapytała Ciocia .
-Odchodzę , Ciociu . -odpowiedziałam .
-Ale...Dlaczego? - zapytała zszokowana Ciocia Aria . -Sawyer kocha i Shadow , i tą Cristal , a w dorosłości pewnie będzie z Crsital . Shadow z Cyrusem , więc nic tu po mnie . Odchodzę .Z watahy , a dołączam do mojej mamy . - wyjaśniłam i kontem oka zobaczyła Sawyera w krzakach . Za nim chowała się Cristal .
<Ario ? Sawyerze?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zobaczyłam jak Glimm rozmawia z mamą, więc szybko do niej podbiegłam
-Glimm-powiedziałam- choć, muszę ci coś powiedzieć.....
Glimmer poszła za mną bez słowa
- Słuchaj....bo.....-zaczęłam- ja....ja wiem komu się BARDZO podobasz....
<Glimm?>
Od Alphy Bajar Cristal
Mam tylko 8 miesięcy, a już nie mam rodziców. Bogowie są tacy niesprawiedliwi! Moja mama......poświęciła życie dla MNIE. Nigdy tego sobie nie wybaczę. Stałam jak głaz nie ruszając się z miejsca. Strach mnie zamurował. Lepiej opowiem wszystko od początku:
Nie wiem z jakiego powodu, ale moją mamę wygnano z watahy zanim się urodziłam. Nigdy nie znałam mojego taty. Mama zawsze mi mówiła, że wyjechał i jeszcze kiedyś go zobaczę. Pomimo jej słów, poprostu wiedziałam,że mój tata nie żyję. Zawsze wymyślałam sobie różne wersje jego śmierci i wersji, w której byli byśmy przeciętną, szczęśliwą wilczą rodziną. Mama dużo mi o nim opowiedzała Miał na imię Talon. Był potężnym i przystojnym basiorem. Miał piękne niebieskie oczy i bardzo kochał mamę. Z opisu mamy utworzyłam w wyobraźni jego postać.
Od Glimmer
JA się komuś podobam?! Akurat! Wszyscy oglądają się za Shadow!
-Akurat . - burknęłam .
-Glimmer! To prawda! - krzyknęła Shady rozpaczliwie , ale po ostatnich sytuacjach , nie miałam zaufania ani do niej , ani do Sawyera . Nawet do tej nowej - Cristal .
-No więc , Shadow , słucham : komu się podobam? - zapytałam wyzywająco .
<Shadow?>
Bardzo późno wróciliśmy z przyjęcia w WWN. Było tak fajnie, że aż żal było mi ją opuszczać. Alpha Saphira to najmilsza wadera na świecie. Shadowy zaprzyjaźniła się ze wszystkimi szczeniakami Ma do tego talent. Ja zaprzyjaźniłam się z Saph i Sophie, a Rolly z Blitzem. Mówił, że to ,, równy gość!’’
Po odpoczynku w Jaskini Alph zachciało mi się polować. To normalne u każdego wilka. To instynkt.
Odnalazłam Rolly’ego. Wygrzewał się na słońcu na Wzgórzu Alph.
- Co to za wołowa tusza leży na środku głazu?!-zarzrtowałam
- Ja- powiedział sennym głosem, ale wyczułam, ż sięśmiecha.
- Idziesz na polowanie, jak mniemam?- spytał rozciągając się.
- Dobrze mnie masz- odparłam ze śmichem- idziesz ze mną?
Znów si1) przeciągnął
- Ok., ale daj mmi choć raz skoczyć na sarnę.
- Jasne, kochaanie- pocałowałam go- wstawaj, bo cała zwie=rzyna nam zwieje.
- Bierzemy Shad?
- Nie jest na lekcji walki
Uszyliśmy więc do lasu. Co chwila musięliśmy odpowiadać ,, Cześć’’, ,, Witaj’’ , ,, Miło cię widzieć!’’, ,, Dzień dobry!’’ itp., bo musięsliśmy przejść przez Polanę Księżyca. Wkońcu dotarliśmy do lasu. Weszliśmy wgłąb i zaczęliśmy węszyć. Nagle coś poczłam. Pachniało jak….stado. Mój mózg zaczął odczytywać informacje z zapachu: 10 saren, 1 jeleń, 5 młodych, 2 minuty temu w kierunek północny . Zaczęłam biec za Rolly’m, bo on terz podjął trop. Przeskoczyliśmy przez krzaki. 15 metrów dalej powoli poruszało się stado saren z wielkim jeleniem na czele. Małe chodziły w środku otaczających ich łań.
-Aria- szepnął Rolly- tamta sarna, widzisz?
Wskazał łapą na wielką, soczystą klacz. Kiwnęłam głową. Zaczęliśmy się skradać. Gdy zostały 2 metry, krzyknęłam:
- Teraz!- i razem skoczyliśmy na zwierzę.
Całe stado rozpierzchło się, a sarna na którą skoczyliśmy zaczęła podskakiwać, próbując ztrząsnąć nas z siebie. Ja skoczyłam na zad, a mój partner na grzbiet. Teraz wbijaliśmy swoje kły w ciało sarny, próbując utrzymać się na niej. To było jak rodeo. Co chwila któreś z nas spadało, ale zaraz ponownie napadało na sarnę. W końcu została powalona uduszeniem. Rolly przegryzł jej krtań.
- Świetnie się spisaliśmy, nie uwarzasz?- spytałam dysząc i czyszcząc swoje futro z krwi łani
- Tak, wyśmienicie. Cała jaskinia Alph i Bet pożądnie się naje- odparł z uśmiechem Rolly wykonując tą samą czynność co ja.- Teraz jeszcze trzeba to przytachać do watahy.
Zarzuciłam sobie łeb sarny na grzbiet. Rolly chwycił tył. Zwierzę było bardzo ciężkie. Będzie też bardzo smaczne. Szliśmy tak, aż nagle usłyszała coś.
- Hej, słyszałeś to?- spytałam
- Co?
- No właśnie nie wiem! Słuchaj….
Dźwięk nie powtórzył się.
- Zdawało ci się Aria. Słuch ci marnieje na stare la….- nie dokończył, bo spiorunowałam go wzrokiem- może to jednak mój słuch jest do bani….- przyznał ze skruchą. Nagle dźwięk znów się powtórzył
- Teraz to łyszałem- spoważniał i zaczął węszyć. Dołączyłam do niego. Zrzuciliśmy sarnę.
- To pachnie jak…wilk?- powiedział Rolly
- To pytanie, czy stwierdzenie?
- Raczej stwierdzenie. A raczej na pewno.
Podeszliśmy do wielkiego krzaka. Teraz usłyszałam już wyraźnie…..stękanie! Odsunęłam gałąź krzewu. Rolly odsunął kolejny. Naszym oczom okazał się okropny widok: śnieżnobiała wilczyca cała we krwi ledwo żywa leżaca na trawie i jęcząca z bólu.
- Yyyy.. proszę pani? Możemy pani w czymś pomóc?- spytałam
Wadera podniosła wzrok.
- Aria….- wystękała- w koń-końcu cię znalazłam….
Popatrzyłam na Rolly’ego a on na mnie.
- Znasz ją?- spytał. Pokręciłam głową
- Skąd…skąd znasz moje imię?- spytałam- nie znam cię
- Tak….- powiedziała wilczyca- byłaś w tedy jeszcze…jeszcze bardzo malutka….. tak…ze 2-3 miesiące…. Nie pamiętasz incydentu z tą waderą w Watasze Bratniej Krwi…?
Coś zaświtało mi w głowie i powiedziałam:
- Tak….pamiętam… to była ta wadera, która przeciwstawiła się nakazowi Alph… to byłaś ty?
- Tak…- powiedziała wadera stękając- Alphy nie chciały, abym zaszła w ciążę, bo jestem wilczycą z dnia Fatum i gdy będę miała dziecko, Alphy……pod którymi władaniem….jest ojciec szczeniaka….ich potomstwo spotka śmierć….A ja….ja jestem twoją siostrą, Ario….jestem Shiba.
Zatkało mnie.
- A… a co się stało z twoim partnerem, siostro?- spytałam z oczami pełnymi łez:znalazłam siostrę!
- On….zabili go od razu…gdy dowiedzieli się….że….że spodziewam się szczeniaka…. A mnje wygnali. Pare lat błąkam się….po…po lesie chroniąc moje dziecko…. Ostanio na…napadły nas niedźwiedzie… i zrobiły mi… to….
Łzy splywały mi po policzku. Shiba umierała. A ja nie mogłam nic zrobić! Rzuciłam się na nią i przytuliłam
- Shiba!-łkałam- choć, zabiorę cię do watahy! Tam cię wyleczą i….
- Nie, kochana- przerwała mi bardzo słabym głosem- mi już nikt nie pomoże….. chcę…..chcę prosić cię….o jedno….wychowaj…. moją córkę….tak….tak jak by była twoją córką…
- Dobrze…- przełknęłam łzy- gdzie ona jest?
- Schowałam ją 10 metrów dalej, w….w jaskini. Obiecaj….obiecaj, że ją po…pokochasz….
- Obecuję!
- Ma na imię….. imię..- z tródem już łapała powietrze. Płakałam strasznie- jej imię to…. Cri….- nie dokończyła. Przewróciła oczami i odeszła. Patrzyliśmy za nią gdy odchodziła z Fatosem. Kolejne łzy spłynęły mi po policzku. Rolly przytulił mnie.
- Rolly- powiedziałam ocierając ostatnią łzę.- musimy zaopiekować się tą…Cri.
- Myślisz, że naprawdę ma tak na imię?
- Nie sądzę. Po prostu Shiba niezdążyła dokończyć….. dowiemy się potem jak się nazywa. Teraz chośmy ją znaleźć.
Poszliśmy w kierunku wskazanym przez moją siostrę. Jaskinia tak naprawdę okazała się dziurą w korzeniach drzewa. Była zamała, żebym mogła tam wejść, więc powiedziałam:
- Mała, wyjdź. Choć tu, nie bój się.
Mówiłam to łagodnie i starałam się mówić głosem podobnym do Shiby.
- To ty, mamo?- spytał cichy głosik
Popatrzyłam na mojego partnera szukając u niego pomocy. Pokręcił głową.
- Nie.- powiedziałam- jestem twoją…ciocią.
- Nie mam cioci
-No…mogę być twoją mamą, jak chcesz
Z nory wyłoniła się biała główka z czarnymi uszkami i pięknymi niebieskimi oczami. Potem wyłoniło się białe ciało z czarnymi ,, podkolanówkami’’ na przednich łapkach. Na szyi miała zawiązany szalik w czarno-białe pasy. Stanęła przedemną wadera ok. 9 miesięczna.
- Morzesz być moją mamą- powiedziała cicho i trochę strachliwie przytuliła się do mnie- a ty tatą- przytuliła się do Rolly’ego.
-A gdzie jest moja PRAWDZIWA mama?
Popatrzyłam na mojego partnera, a ona na mnie. ,, Jak jej to wytłumaczyć?’’
- Y….no wiesz… twoja mama…- próbował samiec Alpha- ona….poszła gdzieś i…. raczej…nnie będzie jej długo…bo ona poszła z Fatosem
Mała patrzyła na Rolly’ego tak, jakby był wariatem
- Twoja mama- pomogłam- ona….jest..a raczej była moją siostrą. Jest teraz w lepszym świecie.
- Umarła….-powiedziała Cri cichym głosikiem i zaszkliły jej się oczy
- Nie płacz, kochanie….- powiedziałam i przytuliłam szczeniaka.- jesteśmy przy tobie…- mój partner dołączył się do ,,przytulasa’’.
-Jak masz na imię?- spytał. Nie odezwała się
- Choć, mała- powiedział- pokarzemy ci twój nowy dom, chcesz?
-Chcę- powiedziała cicho, ale z uśmiechem i otarła łzę.
Poszliśmy na teren watahy. Przed wejściem na Polanę Księżyca, powiedziałam do Rolly’ego:
- Zostań tu na chwilę z Cri, ja pujdę po Banshee. Niech nam pomoże. Ja…nie wiem co robić.
Pobiegłam po moją przyjaciółkę. Leżała właśnie w Jaskini Alph i Bet. Opowiedziałam jej o wszystkim i dodałam:
- Banshee, choć, musisz mi pomuc.
- Jasne- poderwała się i poszła ze mną.
- Ja też Pojdę!- zaofiarował się Sawyer
- Nie, Saw- powiedziałam. Zostań.
W kilka sekund byłyśmy na miejscu.
<Banshee?>
Od Banshee
Aria przyszła po mnie ,żebym poszła z nią ,a Sawyerowi kazała zostać .Byłam zdziwiona ,kiedy Aria opowiedziała o tym ,co sie przed chwila stało. Gdy przyaszłyśmy na miejsce ,gdzie siedział Rolly zza niego wyszła młoda waderka. Jest śliczna ,ma takie delikatne oczy ,podobne do Arii. Była bardzo przestraszona. Niepewnie zapytałam jak sie tu znalazła. Cichym, niepewnym głosem opowiedziała mi całą historię.Tyle miała smutnych wydarzeń w swoim życiu. Teraz jeszczę matkę straciła. Po chwili moich krótkich przemyśleń Sawyer zawołał ,żebyśmy wracali ,bo przybiegło duze stado jeleni z młodymi. Rolly zgodził sie ,żebysmy wracali ,bo robi sie zimno ,a mała jest cała przemarżnieta. Przyszliśmy do Sawyera ,a kiedy zauważył Cri oczy mu zaświeciły. Szybko zaczeliśmy wracać do domu. Po chwili waderka upadła ,instyktownie ją podniosłam i zaczełam biec w strone watahy. Niemiała sił ,odn kilku tygodni nic nie jadła.Kiedy dotarlismy do jaskini położyłam Cri ,a Mefisto dał jej kawałek jelenia.Po chwili odezwała sie juz mniej przestraszonym głosem:
-Dziękuję ,nazywam się......Cristal-przyciszyła trochę głos i po chwili zasneła.
Od Sawyera
Cristal jest piękna. Ma oczy jak ciocia. Jej futro jest białe i tak delikatne jak jedwab. Kiedy patrze na nią widzę delikatnego aniołka...CO JA GADAM! Nie słyszeliście tego, hy, hy. Przecież jestem zauroczony w Shad. Jest taka silna pewna , pewna siebie ,a jej oczy są jak brylanty. Zawsze mam problemy. Shadow ostatnio ciągle chodzi z przyjaciółmi ,Glimm regularnie uczy się lepszej techniki polowania ,a ja niemam nawet z kim pogadać. Cristal od dwóch dni jest ciągle w jaskini , a kiedy przychodzi szczeniak ,nieważne po, co odrazu chowa sie za mnie i jest cała zawstydzona. Wczoraj Shady przeszła z Molly . Rozmawiały o Cyrusie. Zrobiło mi sie przykro. Potem Cristal wytłumaczyła mi ,że tak musi być. wtedy do niej poczułem to coś....NO DOBRA! przyznam ,że to miłość. Wiecie o co chodzi taka piękna wadera ,taka mądra i zawsze umie słuchać i wytłumaczać. Dzisiaj ją wkońcu namówiłem do wyjścia z jaskini. Poszliśmy do lasu Szła wyprostowana .Patrzyła się takim delikatnym wzrokiem we wszystkie strony. potem zaczelismy sie bawić. Ganialiśmy dię. Popchneła mnie do jeziora pełnego różowych kwiatów. Pasowały do jej grzywki. Ona też wskoczyła. Zanurkowała. Nigdzie jej nie było, zaczołem się marwić. Nagle wyskoczyła, miała na głowie jeden z kwiatków. Wyglądała w nim prześlicznie. Zapytałem ,gdzie sie tak nauczyła pływać. Posmutniała i odpowiedziała ,że matka jej tego nauczyła. Poczułem sie głupio, przecież mogłem sie domyślić. Szybko sie uśmiechneła i wesołym głosem odpowiedziała:
-To nic.- Potem popłynelismy do Love Lagune. Siedzieliśmy pod wielkim głazem i właśnie miałem ją pocałowac kiedy przypomniałem sobie ,że pod tym głazem pocałowałem Shadow. Podszosnołem głową ,a Cristal zrozumiewawczym głosem powiedziała:
-Wiem ,co czujesz ,ale niebuj się o mnie muszę to jakos przeżyć.- Pocałowała mnie w policzek i z uśmiechami w piękny wieczur wróciliśmy do jaskini.
Od Storm
Dzisiejszego dnia nic mi sie niechciało.Najchętniej bym ten dzień omineła.Rano zoriętowała się,że mój brzuch jest bruby jak niedźwiedź na zimę!Roth wstał wcześniej niż ja,bo spałam chyba do 11:00. Szukałam Rotha dość długo,ale wkońcu znalazłam!
-Witaj Roth!-przywitałam się i pocałowałam mojego partnera.
-Witaj Storm!-odpowiedział.
-Szukałam Cię gdzieś ty był????!!!!-spytałam lekko oburzona,a on zrobił tylko niewinny uśmiech.
-Ze szczeniakami.-odpowiedział,a do nas podbiegli Glim i Ber.
-Witaj Storm!-dzieciaki przywitały się miło.
-A gdzie jest Tasha?-spytałam,a Tasha powoli wlokła się na końcu.-Witaj Tasho!-ciepło przywitałam wilczkę,ale ona chyba niemiała do mnie jezszcze zaufania.
-Dzień Dobry...-odburkneła
-Roth?-zaczwłam.
-Tak?-odpowiedział.
-Muszę iść na kontrolę do Siento.Wiesz sam w jakiej sprawie.Idziesz ze mną?-zapytałam.
-Tak,dzieciaki zostawię Kii.-odpowiedział i porzegnaliśmy sie z szczeniakami,a następnie poszliśmy do szpitala.
-Cześć Siento!!!-przywitaliśmy się.
-Witajcie!!!-odpowiedział wilk,a mnie złapał skurcz.
-Roth!...-zaczełam oddychając głęboko.
-Co?-szybko spytał.
-Już czas!!!!...-powiedziałam i położyłam się na stole,bo to był pierwszy obiekt jaki napotkałam na drodze.I się zaczeło... Po chwili już to tak nie bolało ale dalej oddychałam głęboko mówiąc:
-Roth leć po szczeniaki,niedługo koniec!-Roth zerwał się i pobiegł kiedy ja już wydałam potomka.Mój partner szybko dotarł na polanę szczeniąt.
-Dzieciaki!!-krzyczał.-Musicie kogoś poznać.-wydyszał i podążyli do szpitala.Ber i Glim wyprzedzili Roth'a,a Tasha wlokła się na końcu z ojcem.Ber i Glim wbiegli do szpitala i ujrzeli zamieszanie obok stołu operacjnego.
-Cześć dzieciaki!-powiedziałam osłabionym głosem. -Zaczekajmy na Rotha i Tashę.
Poczekaliśmy chwilę kiedy Roth już przekraczał wodospad.
-No choć musisz kogoś poznać.-powiedział do Tashy i weszli.A ja pokazałam im wszystkim małego Nik'a:
(jakie wrażenie kochani?)
Od Glimmer
Cała w łzach poszła szukać Cioci Arii . Znalazłam ją w WolfRock .
-Cześć , Glim! Czemu płaczesz? - zapytała Ciocia .
-Odchodzę , Ciociu . -odpowiedziałam .
-Ale...Dlaczego? - zapytała zszokowana Ciocia Aria . -Sawyer kocha i Shadow , i tą Cristal , a w dorosłości pewnie będzie z Crsital . Shadow z Cyrusem , więc nic tu po mnie . Odchodzę .Z watahy , a dołączam do mojej mamy . - wyjaśniłam i kontem oka zobaczyła Sawyera w krzakach . Za nim chowała się Cristal .
<Ario ? Sawyerze?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zobaczyłam jak Glimm rozmawia z mamą, więc szybko do niej podbiegłam
-Glimm-powiedziałam- choć, muszę ci coś powiedzieć.....
Glimmer poszła za mną bez słowa
- Słuchaj....bo.....-zaczęłam- ja....ja wiem komu się BARDZO podobasz....
<Glimm?>
Od Alphy Bajar Cristal
Mam tylko 8 miesięcy, a już nie mam rodziców. Bogowie są tacy niesprawiedliwi! Moja mama......poświęciła życie dla MNIE. Nigdy tego sobie nie wybaczę. Stałam jak głaz nie ruszając się z miejsca. Strach mnie zamurował. Lepiej opowiem wszystko od początku:
Nie wiem z jakiego powodu, ale moją mamę wygnano z watahy zanim się urodziłam. Nigdy nie znałam mojego taty. Mama zawsze mi mówiła, że wyjechał i jeszcze kiedyś go zobaczę. Pomimo jej słów, poprostu wiedziałam,że mój tata nie żyję. Zawsze wymyślałam sobie różne wersje jego śmierci i wersji, w której byli byśmy przeciętną, szczęśliwą wilczą rodziną. Mama dużo mi o nim opowiedzała Miał na imię Talon. Był potężnym i przystojnym basiorem. Miał piękne niebieskie oczy i bardzo kochał mamę. Z opisu mamy utworzyłam w wyobraźni jego postać.
Odkąd żyję, zawsze byłam z nią. Gdy tylko spotkałyśmy jakieś wilki- a zawsze były to wilki nie przyjazne-starałyśmy się je omijać szerokim lukiem. Tak weięc nie miałam żadnego kontaktu z moją rasą.Uczyłam sie podstawowych żeczy, które uczyła mnie mama: walka,polowanie, zasady dobrego wychowania i przede wszystkim- samodzielniość.gdy napadłynas poraz ostatni niedźwiedzie. ta właśnie nauka uratowała mi życie.
Dzień jak codzień: szłam z mamą przez las. Wywąchała, że niedaleko od nas znajduja sie sarny. Niestety.Okazało się, że zapach ten dochodzi ze ,,spiżarni'' niedźwiedzi. Od razu 6 najwiękrzych niedźwiedzi ruszyło na nas. Mama szepnęła mi w pośpiechu na ucho:
-Cristal, chyba tym razem będziesz musiała wykorzystać samodzielność i.......- pierwsze 2 niedźwiedzie stratowały ją. Natychmiast wstała i ugrysła w łapę trzeciego.
-Córciu, uciekaj!!!!!!!Ukryj się gdzieś!!!!- została potrącona przez 4-tego niedźwiedzia.
Pośpiesznie ukryłam się za najbliższym krzakiem i obserwowałam całą scenę walki. Mama raz po raz gryzła i drapała nieprzyjaciół, a oni oddawali jej tym samym. Była 1 na 6 wielkich i silnych niedźwiedzi. To był makabryczny widok. Samce żucały ją na wszystkie strony.......
CDN.
Od Glimmer
JA się komuś podobam?! Akurat! Wszyscy oglądają się za Shadow!
-Akurat . - burknęłam .
-Glimmer! To prawda! - krzyknęła Shady rozpaczliwie , ale po ostatnich sytuacjach , nie miałam zaufania ani do niej , ani do Sawyera . Nawet do tej nowej - Cristal .
-No więc , Shadow , słucham : komu się podobam? - zapytałam wyzywająco .
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Glim- powiedziałam spokojnie- po pierwsze: błagam, nie gniewaj się na mnie. Proszę!! Przyjaciółki na zawsze?
Widziałam jak Glimmer rozmyśla, czy wybaczyć mi, czy nie. Wkońcu się przełamała:
-Jasne- i przytuliłyśmy się.- dobra, teraz powiedz: komu się podobam?
Odethnęłam głęboko.
- Kocha się w tobie......Rick
<Glimmer, jakie wrażenie?>
Od Berlo
Nie mogłem uwierzyć . Jestem STARSZYM bratem! I mam...młodszego BRATA! Extra! Chciałem całemu światu wykrzyczeć tą wspaniałą wiadomość! Glimmer się zachwyciła , ale Tasha murknęła tylko :
-Fajnie . - poniegłem do Sawyera . Był z tą nową - Cristal . Schowała się za nim , ale zignorowałem ją .
-Saw , jestem starszym bratem! Mam młdeszego brata - Nika! - wykrzuknąłem radośnie .
-Naprawdę?! Extra! Gratulacje! Glim i Tash pewnie bardzo się cieszą , co? - zapytał .
-Eee...Tak...Ta, pewnie . - odparłem niepewnie . Glimmer cieszyła się na 100% , ale Tasha...Nie wiem . Po kolacji , zaciągnąłem Tashę dalej , w krzaki .
-Co ty robisz? - fuknęła .
-O co chodzi , Tas? Czemu nie lubisz Storm i Nika? - zapytałem .
-Nie mam zaufania do tej całej Storm . Przymila się do nas i do taty...A Niko...Nie potrzebny mam nowy szczeniak w rodzinie . Uważam , że Tata popełnił błąd , biorąc ponownie partnerkę . To tak , jakby zdradzał mamę . - odpowiedziała i już chciała odejść , kiedy spytałem :
-Dlaczego nie możesz po prostu cieszyć się szczęściem innych? - Tas , zatrzymała się , ale milczała . Po chwili , o odeszła bez słowa.
Od Mary
Tak, przyjęcie w WWN to na pewno świetna zabawa. Jednak nie dla mnie, Ja obchodzę tydzień żałoby (wiem że u ludzi jest miesiąc ale wilkom czas płynie szybciej). Po tym jak straciłam przyjaciółkę nie mam serca świętować. Siedziałam na wzgórzu. Mogłam z stąd obserwować całą Polanę Szczeniąt i cześć lasu Wolf Rock. To było to samo wzgórze na którym po raz pierwszy ujrzałam Thalię. Zamierzałam tu pochować ciało nietoperki. Wykopałam niewielką dziurę i delikatnie włożyłam tam moją martwą przyjaciółkę. Spojrzałam w niebo. Księżyc świecił jasnym światłem. Potem smutno spuściłam głowę w duł. W stronę Thalii. Przez głowę przeleciały mi wszystkie wspomnienia przy których towarzyszyła mi nietoperka. Poczułam jak 1/3 mojego serca, którą napełniała Thalia, teraz wypełnia pustka. Łzy spływały mi po policzkach. Położyłam się, tak że głowę miałam przy ciele Thalii. Zaczęłam płakać a słone łzy powoli spływały na ziemię.
-Thalio, dlaczego!- zaczęłam.- Dlaczego odeszłaś?! Dlaczego?! Czemu chciałaś mi pomóc?! To ja miałam porachunki z Shirą, nie ty! To ja powinnam zając twoje miejsce! To ja powinnam zginać! Czemu Thalio?! Dlaczego nas opuściłaś?!- zaczęłam się nad sobą użalać. Mówiłam do nietoperki z nadzieją, że mi odpowie. Jednak na marne mój wysiłek. To jasne, że Thalia mi nie odpowie. Nie odpowie mi teraz, ani nigdy w życiu, bo już jej tu nie ma!- i znów zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam dziwny pisk. Spojrzałam w górę i ujrzałam stado nietoperzy.Było to to samo stado z którym razem polowałam, świętowałam i teraz się smuciłam. To było stado Thalii. Przez jakiś czas nietoperze krążyły nade mną, a później wylądowały. Siedzieliśmy w milczeniu. Nikt nie chciał się odezwać. Dla każdego z nas śmierć Thalii było wydarzeniem okropnym! Wiedziałam, że nietoperze odczuwały ją tak samo jak ja. Thalia nie była dla nich tylko przywódczynią. Była też ich przyjaciółką, która dbała o nich życie i bezpieczeństwo nie zważając na swoje własne. Było mi tak samo smutno jak i im. Po chwili ciszy odezwała się pewna jasno-szara nietoperka imieniem Laila (czytaj lajla):
-Spokojnie Mara. Uwierz mi, rozżalanie się nad sobą nic ci nie da. I nie mów tak. Nawet nie wiesz jak się cieszymy, że nie zginęłyście obie. Nawet nie wiesz ile dla nas znaczy twoje życie.
-Dzięki.- powiedziałam bez przekonania. I znowu nastała cisza. Wgapiałam się w ciało mej przyjaciółki z nadzieją, że może się poruszy, że jej śmierć to nie prawda, lecz na próżno! Gdy otarłam łzy z pyska wstałam. Pochyliłam się nad martwą Thalią i szepnęłam jej do ucha:
-To dla ciebie, moja mała duszko. Wstałam, wyprostowałam się i zwróciłam głowę w stronę ciemnego, nocnego nieba. Thalia wie, że nie lubię występów publicznych, jednak dla niej mogę to zrobić. Chociaż tak jej się odwdzięczę. Zaczęłam śpiewać. Była to smutna piosenka, która opowiadała o niczym innym jak o śmierci. A pod jej koniec dołączyła do mnie grupka nietoperzy (męski głos). Zaczęliśmy śpiewać
Gdy skończyłam z powrotem wpatrzyłam się w Thalię. Delikatnie pocałowałam ją w czoło (to jest jeden ze zwyczajów WNB, do którego jakoś przywykłam. Oznacza on przyjaźń nie miłość) i szepnęłam do niej parę słów:
-Pokój z tobą Thalio, córko Vervady i Cienia. Atra esterni ono thelduin. Mor'ranr lifa unin hjarta onr. Un de evarinya ono varda. (po naszemu "Niech sprzyja ci szczęście. Pokój zamieszka w sercu. A gwiazdy cię strzegą") Te ostanie słowa wypowiedziałam w pradawnej mowie, której uczyłam się kiedyś w dzieciństwie, w WNB. Po czym zasypałam dziurę, w której była Thalia, ziemią i z płaczem pobiegłam przez Polanę. Inne wilki które mijałam wpatrywały się na mnie i nie wiedziały czemu. Czemu ja płaczę. Smutna wbiegłam do jaskini. Gdzie spędziłam resztę nocy z dala od świata tylko ze swoimi zmartwieniami.
Od Glimmer
Hmm...nie przypominam sobie nikogo takiego . Chyba , że...
-Eeee....Jaki Rick? - zapytałam niepewnie .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Eeee....Jaki Rick? - zapytała niepewnie moja przyjaciółka.
-Nie znasz go.-powiedziałam-to....mój stary przyjaciel z Watahy Polarnej Zorzy. Ostatnio się spotkaliśmy.Opowiadałam mu o wszystkich z watahy i pokazywałam mu wszystkich tak, żeby nikt z was tego nie zobaczył, jego wzrok nieodrywał się od=d ciebie......na koniec zapytał mnie czy masz chłopaka. Powiedziałam, że nie. Powiedział mi, że kiedyś bardzo chciałby się z tobą spotkać. Idziemy do niego?
<Glimm, co ty na to?>
Od Glimmer
Namyśliłam się chwilę .
-OK , ale musz coś powiedzieć twojej mamie . - odparłam w końcu i pobiegłam do Cioci Arii :
-Ciociu , zostaję i idę z Shadow do watahy Polarnej Zorzy , żebym poznała Ricka . - oznajmiłam i pobiegłam do Shadow . Szłyśmy , rozmawiając . Możliwe , że wszystko zacznie się układać . Jeśli ja polubię tego Ricka , a on mnie , i dorosłości przeprowadzi się do naszej watahy , to ja będę z nim , Shadow z Cyrusem a Sawyer z Cristal . Nie wiedziałam jednak , że sprawy mogą potoczyć się zupełnie inaczej....Po ok. godzinie , zaczęłyśmy dochodzić do WPZ .
<Shad? CD?>
Od Młodej Alphy Shadow
Dotarłyśmy do Watahy Polarnej Zorzy. Był tam chłodniejszy klimat niż w naszej watasze, więc było nam trochę zimno. Rozglądałam się w poszukiwaniu mojego przyjaciela. Wreszcie zobaczyłam jasnobązowe szczenię.
- To on-powiedziałam do Glimmer i zawołałam głośno:
- Rick! Rick!
Basiorek odwrócił głowę w naszą stronę. Na jego pysku pojawił si,e uśmkech.
- Shadowy! Jak dobrze cię znów widzieć!- podbiegł do mnie i przytuliliśmy się.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę- powiedziałam uśmiechnięta- i przyprowadziłam ci kogoś. Poznaj......Glimmer!
Gdy Rick spojrzał na moją przyjaciółkę, jego oczy zalśniły i zdołał z siebie wykrztusić tylko: ,Łał'' i ,,Cz-cześć''
- Witaj, jestem Glimmer- powiedziała Glim
- Jestem Ri-Rick
Patrzyli się chwilę na siebie w milczeniu. Potem odezwała się Glimmer:
<Glim?>
Od Glimmer
-Eeee..... Cześć - powiedziałam
-To co robimy?- zapytała Shadow .
-Może berek? -zaproponował Rick.
-OK! Gonisz! - wykrzyknęła Shad . Zaczęłm uciekać swoimi wielkimi krokami , kiedy nagle...Z krzakówcwyskoczył Rick , odcinając mi drogę . Zawrociłam , ale on mnie gonił i nagle skoczył. Gwałtownie skręciłam w lewo i zatknęlam się w Shadowy. Rick zacząl do nas biec . Shady zaczęła biec w prawo , a ja - w lewo . Nagle , drogę odciął mi Rick . Skręciłam w prawo , i samczyk znikł mi z oczu .Na chwilę . W końcu , zdyszeni , zatrzymaliśmy się na polance . Uniosłam glowę i... Mój nos zwtknął się z nosem Ricka .
-Em....Oł...Wybacz - wyjąkałam zakłopootana , cofając się o krok .
-Eeee...Nic się nie stało... To ja przepraszam . - odparł niepewnie .
(Shad? Co było dalej? Zabrakło mi weny)
Od Roharinga
Byłem po prostu zachwycony małym Niko! Siedziałem w jaskini ze Storm i śpiącym Niko , kiedy do jaskini Gamm , Delt i Omeg wbiegła Aria . Coś powiedziała .
-Yhym , tak , tak . - mruknąłem . Znowu coś powiedziała , kiedy nagle usłyszałem krzyk :
-Roth! Rotharing!!!!! - podskoczyłem
-Co?! CO?! - wrzasnąłem .
-Cicho . - syknęła Storm .
-Przepraszam , Storm! Eeee...O co chodzi , Ario? - zapytałem(już przytomnie) .
-Mówiłam , że Shadow i Glimmer poszły do Watahy Polarnej Zorzy . - powtórzyła Aria .
-Aha...Że co?! Same! Przecież ja nie znam nikogo z tej watahy , nie wiadomo , kogo Shadow i Glimmer mogą spotkać po drodze...Już ja jej dam! - krzyknąłem i wypadłem jak burza z jaskini , jednak drogę odcięła mi Samica Alpha .
-Roth , ja i Rolly znamy tą watahę . Glimmer poszła poznać Ricka . Nic im się nie stanie . - powiedziała .
-Ależ tak! Nie znam go! - krzyknąłem . Nadbiegł Rolly .
-Roth , nie możesz tam iść! Nie znasz drogi , i do tego narobisz obciachu córce! - zawołał , a następnie zapytał :
-Chyba pamiętasz , jak się umawialiśmy?
-Tak , ale... Jak tak nie potrafię! Po prostu nie! - krzyknąłem i... Podjąłem decyzję . Wyminąłem parę Alpha i pobiegłem na bardzo wysokie Wzgórze Alph . Stanąłem na czubku .
-Vika...Kocham Storm...I Nika...Glimmer , Tashę , Berlo...Ale...Ja tak nie mogę . Żegnajcie . - powiedziałem i...Rzuciłem się w dół . Usłyszałem krzyki Rolly'ego i Anabelli oraz wrzask Berlo . I...Poczułem ogromny ból , kiedy.... Ból ustąpił . Dookoła mnie była ciemność . Nade mną stali Fatos i Arkta .
-Nie rozumiesz , że on jest potrzebny?- zapytała bogini życia .
-Ale sam chciał dołączyć do swojej pierwszej partnerki! Arkto , nie możesz bronić każdego jednego wilka . Chciał się zabić to się zabił . - odparł Fatos . Zaczęli szeptać w jakimś niezrozumiałym języku , kiedy nagle , popatrzyli na mnie .
-Chcesz iść do mojej krainy . Rotharingu , czy... - zaczął pytanie bóg śmierci , ale mu przerwałem :
-Tak . Myślałem nad tym już wcześniej . Podjąłem decyzję . -
-Berlo , Tasha i Glimmer zostaną sierotami... - wtrąciła Arkta .
-Mają dobrą opiekę . - odparłem .
-Ale dopiero co zostałeś ojcem! Masz NOWĄ partnerkę! - przekonywała .
-Podjąłem decyzję . - powtórzyłem uparcie .
-Sama słyszysz . - powiedział Fatos do Arkty.
-Niech Ci będzie . - poddała się w końcu niechętnie bogini życia , a ja...Zobaczyłem cudowną łąkę , pełną wilków i szczeniąt . Zobaczyłem też Vikarę . Była zadowolona i smutna , a także zdziwiona moim widokiem . Uśmiechnąłem się , i zacząłem biegać z moją pierwszą partnerką . Znów byliśmy razem...Tyle , że po śmierci . W krainie Fatosa...
Od Alphy Arii
-ROTH,NIE!!!!- z późno. Mój przyjaciel.....skoczył ze Wzgóża Alph!!!
-ROTH!!!-krzyknął Rolly.
Cała wataha zaczęła się zgromadzać wokół ciała uzdrowiciela.
-Biegnę po Glimm-zadecydował Rolly
-Ide z tobą.-odparłam
Biedna waderka......moja mała sierotka......
Od Młodej Alphy Shadow
Zobaczyłam , że moi przyjaciele zetknęli się nosami. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich.
-Rick, choć na chwilę.
-Ok....- niechętnie odszedł od Glimm
Poszliśmy parę kroków. Nie chciałam, by Glimm coś usłyszała.
- No i jak?- spytałam- nadal tego chcesz?
- Jest jeszcze piękniejsza niż wcześniej.....-powiedział rozmarzonym głosem basiorek.- do tego ma taaaaki słodki głos.......
-Powiedzieć jej to? No, to, że ją kochasz?
Zastanawiał się chwilę.
-Nie- odparł-sam jej to powiem.
Zaskoczyła mnie jego odpowiedź, bo Rick zazwyczaj był trochę nieśmiały.
Wstał i ruszył do mojej przyjaciółki.
-Glimm..-zaczął, ale nie dokończył.
Z krzaków wypadł mój tata
- Tato, co ty tu robisz?- spytałam i dopiero po chwili zobaczyłam łzy w jego oczach. W oczach twardego samca Alphy. Musiało się coś stać.- co....co się stało?
Przybiegła moja mama cała we łzach.
-Glimm....-wybełkotała
-To...twój tata....dodał roztrzęsionym głosem tata
-CO?!-wrzasnęła Gimmer bliska płaczu
-On...-powiedział tata- skoczył i......nie ży-żyje.
-CO!!!????? NIE!!NIE!!!!TO NIE PRAWDA!!!! TO NIE PRAWDA!!!!!- i pobiegła do watahy.
-Glim!- wrzasnął Rick i pgnał za nią.
-Co stałp się Rotharingowi?- powiedziałam z płaczem.Był dla mnie jak drógi ojciec....
- Skoczył....ze wzgóża......-dalej moja mama niezdołała nic powiedzieć i wybuchła płaczen. Tata ją przytulił.
- Nie....NIE!- krzyknęłam i pobiegłam do watahy.
<Glim, Storm, Berlo, Tash?>
Od Glimmer
Pobiegłam do watahy , na Cmentarz . Obok grobu Mamy był...Grób Taty!!!!!! Wybuchłam płaczem . Nagle , obok mnie zjawili się : Shadow , jej rodzice , Rick , Sawyer i Cristal .
-Glim...Tak mi przykro... - powiedziała Shadow .
-Cii....Spokojnie , Glimmer . - powiedziała Ciocia Aria .
-Glim...Nie płacz . - powiedział Rick .
-Nie martw się , Glim...Jak też straciłam mamę . - pisnęła Cristal . Wszyscy byli dla mnie tacy mili...
<Shadow? Ario?>
Od Berlo
Spacerowałem sobie z Bellą , kiedy...Zobaczyłem , że mój ojciec zrzuca się z samego czubka Wzgórza Alph . Wrzasnąłem , a Anabella i Pan Rolly krzyknęli . Ja i samiec Alpha jak strzały pomknęliśmy w kierunku Taty , Jeszcze żył . Ale ledwo . Anabella pobiegła po pomoc . Po ok.10min , przybiegli panowie Mefisto i Firern . Zanieśli mojego tatę do pana Siento . Ale , na miejscu okazało się , że...Jest już za późno . Tata odszedł . Storm , ja i Tasha płakaliśmy rzewnymi łzami . Niko nie wiedział , o co chodzi , ale widząc , że my płaczemy , również zaczął płakać . Pogrzebaliśmy tatę obok mamy . Tasha poszła , Kia zajęła się małym , a Storm została przy grobie . Ona i tata byli parą bardzo krótko . Tata o tym nie pomyślał?! Zupełnie jak egoista . Płacząc , wyszedłem z Cmentarza , kiedy...Zorientowałem się , że Glim i Shad gdzieś poszły i o niczym nie wiedzą , i że...Zostałem sierotą! Miałem tylko siostry , macochę i młodszego , przybranego brata . Bella pocieszała mnie w jaskini , ale i jej łzy spływały po policzkach . A ja , cały czas płakałem .
Od Mary
Śmierć, śmierć i śmierć! Jeden z najgorszych naszych wrogów. Najpierw dopadła Miracle i Vikarę, potem Thalię a teraz jeszcze umarł Rotharing! Dlaczego przyjaciele muszą ginąc?! Czemu w ogóle istnieje coś takiego jak śmierć?!-zadałam to pytanie patrząc w górę. W stronę błękitnego nieba. Jednak później zdałam sobie sprawę z głupoty swych słów. Przecież gdyby nie śmierć nadal żyliby nasi wrogowie! Żyłyby wilki z WZ no i żyłaby Shira, a z tym ostatnim nigdy nie mogłabym się pogodzić. Czyli śmierć wbrew pozorom jest czasem pomocna i potrzebna.- Powiedziałam to po czym zastanowiłam się nad znaczeniem tych słów. A potem jeszcze dodałam stanowczo:
-Tak, ale tylko CZASEM!
Odkąd Roth skoczył ze wzgórza, cała nasza wataha jest dziwnie smutna. I muszę przyznać że to jest dosyć przygnębiające. Mam jednak nadzieję że nie potrwa to długo.-pomyślałam. Przestałam się wpatrywać w niebo i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Minęłam Polanę Szczeniąt, Wodospad, jaskinie oraz Polanę Księżyca. Aż wreszcie zatrzymałam się przy lesie Wolf Rock. Bez pośpiechu weszłam do niego. Zaczęłam się rozglądać dookoła, wpatrywać się w kwiaty i drzewa. Mimo, że w WWG jestem już dosyć długo i w Wolf Rock byłam już wiele razy to wciąż nie mogę tu tak po prostu wejść bez podziwiania roślinności. Właściwie to to jest moja ulubiona część terenu tej watahy. Jest tu tak cicho i spokojnie. Czuję się tu swobodnie i dobrze. Jakbym się odcięła od reszty świata. Znam tu niemal każde drzewo, każdy liść i każdy krzak, a jednak za każdym razem, gdy tu wchodzę nie mogę się nadziwić pięknem tego miejsca. Jest ono cudowne!- Myślałam i jednocześnie podziwiałam krajobraz. Gdy nagle mą uwagę zwrócił jakiś dziwny, niewielki kształt niedaleko stąd. Podbiegłam bliżej, by zobaczyć co to jest. Kiedy dobiegłam na miejsce nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Ten dziwny kształt to w rzeczywistości była malutka wilczyca!!! Czy ja wiem miała chyba około miesiąca, może dwóch.
Leżała biedna, skulona i okropnie się trzęsła. Aż trudno było zgadnąć czy z zimna czy ze strachu. Podeszłam do niej bliżej by móc się jej lepiej przyjrzeć. Trąciłam ją lekko pyszczkiem. Mała nagle przestała się trząść. Podniosła się i spojrzała na mnie swymi mądrymi oczami jeszcze trochę zaszklonymi od płaczu.
-Skąd się tu wzięłaś? Gdzie twoja wataha? Gdzie twoja rodzina?- spytałam zatroskana.
-Mama.- powiedziała łagodnym, melodyjnym głosem. Po czym przytuliła się do mnie. Wpatrywałam się w nią oszołomiona. Odsunęłam się od niej i powiedziałam zakłopotana:
-J-jja nie jestem twoją matką. Mała wracaj do swojej watahy.
Zaczęłam się powoli od niej odsuwać. Gdy dzieliły nas od siebie jakieś 4 metry odwróciłam się i truchtem pognałam w stronę WWG. Po jakichś 15 metrach odwróciłam się za siebie by spojrzeć czy mała tam jest. Jednak gdy tam spojrzałam nie było po niej najmniejszego śladu. A ja już spokojniej wróciłam skąd przyszłam. W nocy dręczyły mnie koszmary. Śniło mi się że to coraz gorsze zwierzęta atakują tą młoda wilczycę. Gdy mała została zaatakowana przez niedźwiedzia obudziłam się przerażona. Dręczyło mnie poczucie winy, że ją zostawiłam samą, porzuconą i bezbronną. Obudziłam się i podniosłam głowę. Gdy otworzyłam oczy zaraz mnie zamurowało. Obok mnie leżała ta sama malutka wilczyca. Wtulona do mnie jak do matki. Oczom nie mogłam uwierzyć. Ona przyszła tu za mną!!! Szturchnęłam ją lekko pyszczkiem, żeby się obudziła. Mała gdy poczuła dotknięcie zaraz otworzyła oczy. Ziewnęła lekko i spojrzała na mnie wesoło. Uśmiechnęła się do mnie i wtuliła się w moją sierść. Położyła głowę na łapkach i zasnęła. A ja uśmiechnęłam się do niej. Nie miałam serca jej wyganiać z jaskini. Położyłam się wraz z nią. Jakiś czas później obudził mnie jakiś dźwięk. Przypominał hmm...no cóż przypominał nucenie piosenki. Podniosłam głowę by sprawdzić co to takiego. Odwróciłam się do "małej". Okazało się, że to ona ją nuciła. Uśmiechnęłam się do niej. -Ha, słyszałam o mówieniu przez sen czy lunatykowaniu, ale nigdy nie słyszałam o nuceniu piosenek przez sen. Zaśmiałam się cicho po czym zasnęłam.
Od Tashy
Życie było teraz szare i bure . Najpierw umarła - a raczje zginęła - mama . Teraz , zginął tata! Extra! No po prostu super . Jestem sierotą . Co z tego , że umiem sobie poradzić? Co z tego , że jestem i tak samotniczką?! Teraz , zostali mi tylko siostra i brat . O Storm i Niko nie wspominam . Zaraz po pogrzebie , uciekłam . Spacerowałam sama po terenach watahy , płacząc . Życie straciło sens . Nawet nie zauważyłam , że zrobiło się ciemno . Weszłam na Wzgórze Alph . Usiadłam , i zaczęłam płakać do księżyca .
-Tato...Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego odszedłeś? - zapytałam i zawyłam smutno do księżyca . Nagle , gwiazdy ułożyły wilka :
Od Berlo
Poszedłem na Cmentarzu i położyłem kwiaty na grobach rodziców . I...Usłyszałem tą piosenkę , o której mówiła mi Storm! Ale...Śpiewały 2 wilki . Mama i tata! Moi rodzice! Storm i Nikowi śpiewał tylko tata , bo oni nie znali mamy...Po policzkach pociekły mi łzy .
-Tato , mamo...Czemu odeszliście? - zapytałem , ale odpowiedział mi silny wiatr . Był wieczór . Gwiazdy świeciły....
Wstałem i wyszczerzyłem do niego kły .
-Jak już masz mnie zabijać , to może nie na Cmentarzu , co? - zadrwił .
-Wrr...Czego chcesz? Jakim prawem tu wszedłeś? Kto Cię tu przysłał?- zadałem mnóstwo pytań , tak , jak mnie uczyła Peacefull . Wtedy , przeciwnik może nie wiedzieć , o co chodzi , i można to wykorzystać . Ale z nim wyszło inaczej .
-Hmmm....Pomyślmy...Gwiazdy? Duch Rotharinga? Piosenka? - odparł .
-Wrr...Hej , chwila! Czekaj , czekaj , czekaj . Ty znałeś mojego ojca? - zapytałem podejrzliwie .
-No ba! Pewnie! Skoro się z nim...Ale chwila . Twój ojciec ci pewnie nie mówił , że miał brata? - odpowiedział i zapytał .
-Mówił . - odparłem .
-A mówił , jak się nazywa? - dopytywał się .
-Leach(czyt. Leacz) czy jakoś tak...A co Cię to? - burknąłem .
-No , chyba interesuje mnie własne imię , co nie? - uśmiechnął się .
-CO?! Ty jesteś...?!
-Twoim wujkiem . Zgadza się . Ukazał mi się duch Rotha z gwiazd . Zrozumiałem , że nie żyje . Przekazał mi , gdzie i do jakiej watahy muszę ruszać , bo jestem jedyną rodziną , jaka pozostała tobie i twoim siostrą - nie liczą macochy i waszego młodszego , przybranego brata ,ale on jest malutki , a macocha - jest bardzo smutna . Tak , jak wy . Tylko ja mogę wam pomóc . I tak , błąkam się od kilku lat . - wyjaśnił .
-Aha...No dobra . Chodź to Alph ....Wujku . - powiedziałem .
-Stryjku . - zażartował i dodał :
-No i zobaczyłem jak gwiazdy się kręcą i usłyszałem piosenkę Rotha...
-I mojej mamy . -dodałem i zapytałem :
-A skąd masz te...
-Rany pod oczami? To pamiątki po furii twojego ojca . - przerwał mi .
-No mówił nam , że jak miał 10 miesięcy to wpadł w furię i zaatakował swojego brata Leacha . - przypomniałem sobie .
-No widzisz . To chodźmy już . Poza tym , pewnie twoja macocha się martwi . - powiedział .
I poszliśmy . Leach został przyjęty .
Od Storm
Po śmierci Rotha byłam załamana.Dopiero urodził się Niko,a on popełnia samobójstwo.A najbardziej współczuję maluchom. Jeszcze nawet niedorosły,a już straciły rodziców.Wiem,że Glimmer ma teraz problemy sercowe,a na dodatek jeszcze jej ojciec skoczył ze skały. Musze coś zrobić.Mam! Młode alphy z mojej watahy są w wieku Glimmer. Dwa małe basiorki ukończyły wraz z siostrami 10 miesięcy.Może czas przedstawić je małej Glimmer.Przyda jej się ktoś na pocieszenie. Maluch dalej były ogromnie smutne.Leżały wszystkie w jaskini i żadne z nich słowem się nieodezwało.
-Wystarczy tego!-krzyknełam,a cała trójka podniosła się.-Całe wieki smutni być niemożecie!-udawałam złą.-No dobrze. Kto z was che pójść na wycieczkę.-uspokoiłam się.
-A gdzie?-zaciekawił się Berlo
-Do mojej rodzinnej watahy.Watahy Pełni Księżyca.-powiedziałam,a mały Niko cichutko zawył,widocznie był za...
<Glim,Ber,Tash chcecie iść?>
Od Alphy Bajar Cristal
CD.
Wkońcu mama upadła na ziemię. Nie ruszała się. Niedżwiedzie obwąchiwały ją. Napewno pomyślały, że nie żyje, bo poszły w swoją stronę złowieszczo powarkując. Podbiegłam do mamy.
-Mamo!- krzyknęłam
Na szsczęście oddychała.
-Mamo!
Poruszyła się i otworzyła oczy. Ciężko dyszała.
-Cristal-powiedziała-to moja ostatnia bitwa. Dalej nie dam rady cię bronić. Musisz radzić sobie sama.
Patrzyłam na nią ze łzami w oczach nie wierząc w to, co słyszę.
-Postaram się znależć ci kogoś, kto się tobą zaopiekuje. Ty w tym czasie schowaj się tam- wskazała łapą norę pod drzewem- na pewno ktoś po ciebie przyjdzie.
Pochyliłam się nad nią.
-Mamusiu- wyszeptałam- kocham cię.
-Ja też cię kocham córeczko-odparła-idź już.
Wstałam i posłusznie poszłam do wyznaczonego mi miejsca. Stamtąd obserwowałam, jak mama kuśtyka w stronę krzaków.
Spędziłam w norce 2 dni, czekając aż ktoś po mnie przyjdzie. I doczekałam sie. Przyszły po mnie 2 wilki mówiąc, że są moim wójostwem. Dla nie stali się jak rodzice.Szczególnie wójek Rolly. To nowe przerzycie dla mnie-mieć tatę. I siostrę- Shadow. Jest dla mnie wsparciem. Nie wiem co się stało z moją prawdziwą mamą, ale myślę, że znalazła tatę.
W Watasze Wschodzącej Gwiazdy poznałam dużo wilków i szczeniaków. O dziwo te wilki były dla mnie miłe. Nie to, co spotykane przezemnie i mame. Szczegulnie polubiałam....Sawyera. Jest taki......miły. Chyba się w nim zakochałam...... ciekawe czy on lubi mnie tak samo jak ja jego......
Od Alphy Arii
Biedni Ber, Glimm i Tash. Stracili obydwóch rodziców. Tak mi ich żal. Teraz staram się zapewnić im jak najleprzą opiekę. Storm też. ,Mam nadzieję, że pogodzą się z tym co się stało. Może ich wój pocieszy strapione minki?
Od Berlo
-Ja mogę iść , ale....Z Shadow i Rickiem . - odparła Glim i wybiegła z płaczem . Tasha też . -Co jes? - wyseplenił mały Niko . Wstałem i pogłaskałem go po głowie . -Ja....Nie wiem , Storm . Chodźmy do Glim . - odparłem , domyślając się , że pewnie poszła do Shadowy . <Shadow? Storm?>
Od Eragona
Pewnego dnia wyszłem z jaskini Alph.Poszłem nad potok.I nagle usłyszałem szmer szybko odwruciłem się i nikogo nie zobaczyłem.Wzbiłem się w powietrze i ten ktoś też się uniosło.Pomyślałem sobie Rapier przekroczyła granice!Potem odwróciłem się chciałem wylądować i nagle coś mnie uderzyło w głowe.Obudziłem się w dzień i wróciłem do watahy.
Od Luny
Dziś rano obudziłam się i nagle dopadły mnie straszne skurcze.Zawołałam lekarza.Powiedział mi że będę rodzić.Po 3 godzinach naglecoś się ruszauło.Zawołałam:aaa... .
- Eragon
- Ale co Eragon \
-Zzzawołajcie...go aaa... .
-Tak już lece!
Gdy przyszedł Eragon już był szczeniak.
-Jak go nazwiemy?
-To ona!
-No to ją nazwiemy?
-Nightflow (Najtfloł).Jamyślisz Eragon?
-Jest dobże.
Od Ephiry
Nasza wataha po śmierci Rotharinga była pogrążona w żałobie. Mnie bardzo dotkną jego brak bo gdy ja i Fir (skrót od Firerna)przyszliśmy do watahy on często nam pomagał. Mój Firern bardzo go podziwiał jako uzdrowiciela, wojownika i przyjaciela. Wiem ,że Fir chciałby aby nasz syn poszedł w jego ślady. Właśnie mówiąc o szczeniakach: Firern z pozoru twardy i trochę oschły był bardzo wrażliwy i opiekuńczy. Kochał wszystkie szczeniaki i często się przyglądał jak się bawią. Wiem że Fir marzył o własnych szczeniakach lecz ja cały czas stawiałam opór. Wiele widziałam i wiele przeżyłam lecz wciąż byłam nie zdecydowana. Wiedziałam ,iż nastąpi taki moment ,że mnie o to poprosi a ja z miłości do niego nie odmówię. Ten moment nastał o wiele później niż się spodziewałam. Był wieczór. Część lasu kładła się do snu a inna się budziła. Siedziałam na wielkim głazie nieopodal naszej groty. Myślałam jaki świat jest okrutny ,jak wiele bólu może zadać. Lecz świat jest też piękny bo na nim stąpają osoby które kocham. Trzeba żyć dla takich chwil kiedy nabierasz tchu w piersi i krzyczysz - chwilo bądź wieczna- lecz niestety do co dobre szybko się kończy. Rozmyślałam też na różne inne tematy. Nagle usłyszałam szelest. Delikatnie obróciłam głowę. Kilka kroków za mną w cieniu sosny stał Firern. Podszedł do mnie i spojrzał na mnie swoimi zielono-szarymi oczami(zakochałam się w tych oczach jak opętana!!!). Na powitanie lekko musnęliśmy się noskami. Usiadł tuż przy mnie. Razem patrzyliśmy na cudowny zachód słońca.
- Wiesz długo myślałem-odparł po chwili
- hmm ?- odparłam na znak aby kontynuował
- No...... wiesz.......może...... chyba-zaczął się jąkać . dałam mu małego całusa dla zachęty
- No nie wiem jak to powiedzieć- wyznał po chwili
- Nooooo- spróbowałam go zachęcić ale już wiedziałam o co chodzi
- Każdy ma szczeniaki- powiedział z żalem
- I na nas też już czas
- Naprawdę ?!?!? Ale.....-zaczął ale uciszyłam go pocałunkiem. Po chwili spytał
- Kochasz mnie???-roześmiałam się
- Kocham do końca świata-odpowiedziałam a on odwzajemnił mój pocałunek.
Od Leacha
Ostatni poznałem (oprócz Arii , Storm i szczeniaków) 3 wilczyce : Nevadę , Mikandi i Khamirę . Aria pokazała mi tereny , a potem , poszedłem na spacer z Berlo . Starałem się go rozbawić , ale był bardzo smutny , więc opowiedziałem mu swoją historię . A potem powiedziałem :
-Berlo , twoi rodzice zawsze są z Tobą . Oni żyją . W twoim sercu . Jeśli będziesz miał kłopot , zawsze zwróć się od nich tutaj . - i dotknąłem klatki piersiowej Berlo . Uśmiechnął się lekko .
-Dzięki , wujku . - powiedział i odbiegł . Uśmiechnąłem się . "Nie ma za co" odpowiedziałem w myślach . I poszedłem do Nevady .
Od Berlo
Mój stryjek jest naprawdę fajny . Opowiedział mi swoją historię , i...Porozmawiał ze mną na poważnie . Pocieszył mnie tak , jak żaden inny wilki czy szczeniak w watasze . No...Nie do końca pocieszył . Tak naprawdę , to...Nie potrafię tego opisać . Dzisiaj , kiedy przechodziłem z Bellą koło Szczenięcej Polany , przystanąłem . Anabella też . Na polanie bawił się mój młodszy , przybrany brat(Niko) zNightflow i z Katniss . Cieszę się , że Pani Luna urodziła i że Mara znalazła Katniss . Niko ma towarzystwo dla siebie . Na początku wszystko było OK , potem , Niko i Katniss musieli trochę zwolnić , żeby młodsza Nightflow była z nimi "na równi" , a następnie...Zauważyłem , że Niko jest trochę zdezorientowany . Hmm....To dlatego , że bawi się z samymi samiczkami , czy dlatego ,że...Już obydwie mu się podobają? Ech...to jeszcze dziecko . Pospacerowałem jeszcze chwilę z Anabellą . Mówiła o dorosłości . O tym , że już za miesiąc będzie dorosła . I poszła na lekcje z P. Peacefull . Położyłem się nad Wilczym Potokiem . Zacząłem sam o sobie rozmyślać . Miałem już 11 miesięcy . A 2 mies. będę dorosły . Jestem sierotą . Jedyna rodzina , jaka mi pozostała, to : stryj , macocha , siostry oraz młodszy , przybrany brat . Popatrzyłem w wodę i ujrzałem młodego , czarnego basiora . Oczy z dnia na dzień ciemniały i stawały się coraz mniej czerwone . Tak naprawdę...Było już bordowe , i ciągle ciemniały . Myślę , że w dorosłości będę miał czarny oczy . Ewentualnie granatowe . Moje futro jest coraz krótsze . W wielu miejscach na ciele mam już krótką sierść . Na grzbiecie ciągle się skraca , na brzuchu też...Najdłuższą mam na klatce piersiowej . Zaczyna mi pomalutku skracać , ale jeszcze nie zupełnie . Wygląda to komicznie . Dla niektórych dziwne , jeszcze dla innych ciekawie....Do tego , Tasha zniknęła . Nigdzie jej nie ma . Ostatni Molly widziałam ją koło Wzgórza Alph , ale teraz już jej tam nie ma . Nie ma jej nigdzie na terenach watahy . Nie wiem , gdzie może być...Chociaż...Już wiem! Na 100% poszła do tego swojego Savoya czy jak mu tam...Muszę powiedzieć o tym Storm!
Od Storm
Glimmer wybiegła zapłakana,a ja pobiegłam za nią.Dogoniłam ją.Jestem starsza i szybciej biegam.Glimmer zwolniła na mój widok.
-O co chodzi?-zapytała dalej płacząc.
-Musisz gdzieś ze mną iść.-powiedziałam ztanowczo.-Zabierz ze sobą Berla i Tashe,a ja wezme Nika.-powidziałam i Glim pobiegła po rodzeństwo,a ja po Nika.Cała trójka ustawiła się przed jaskinią.
-Dokąd idziemy?-zapytał Berlo.
-Idziemy do Watahy Pełni Księżyca,ale do bardzo pięknego miejsca.Przy okazji poznacie tamtejsze Młode Alphy.-zadecydowałam.
Berlo się ucieszył,Tasha uśmiechneła,a Glimmer posmutniała
-Mam tam dla was miłą niespodzianke!-krzyknełam.-I mam do was 1 pytanie:Tęsknicie za rodzicami?-zapytałam trochę sprytnym głosem.
-Tak bardzo!-odpowiedziały churem szczeniaki
.-Po co wam narzędzia dzięki którym możecie rozmawiać z rodzicami?!-zapytałam w trakcie drogi,a szczeniaki wzruszyły ramionami.
-No właśnie!O no prosze! Jesteśmy na miejscu!-krzyknełam.-Dzieci oto Wataha Pełni Księżyca!-powiedziałam wskazując piękne drzewo:
Od Młodej Alphy Shadow
Dziś w końcu nadszedł ten dzień!Cyrus wraca ze Szkoły dla Alph w Watasze Nowiu! Dziś zobaczę go w końcu po tych dłuuugich 4 tygodniach!
- Shadow!- wyrwała mnie z zamyślenia Anabella-choć do nas! Szybko!
Popędziłam na Polanę Szczeniąt.
- Co się stało?- zapytałam zaniepokojona
-Jakto co?- zdziwił się Berlo- Sawyer kończy dziś rok!
Ach, no tak! Jak mogłam o tym zapomnieć! To wszystko przez to popołudniowe spotkanie z Cyrusem....
-Przygotowujemu= mu imprezkę-powiedziała Glimm-mamy już prawie wszystko.
-Potrzeba jeszcze prezentu!-podsumowała Tasha
Myślałam przez chwile, a potem powiedziałam:
-Może damy mu coś ludzkiego? Ludzkie basiory w jego wieku kopią łapami takie okrągłe coś.....jak to się....piłka! Kopią piłkę i bardzo ti lubią!
Wszyscy wyrazili aprobatę do tego pomysłu. Zabrliśmy się więc do roboty:Berlo, Cristal, Molly, Bella i Glimm poszli do ludzkiej watahy by zabrać od nich piłkę. Ja i Tash dekorowałyśmy polanę. Zauwarzyłam, że moja przyjaciółka jest smutna.
- Tasha, co cie gnębi?-spytałam
-Tata-odpowiedziała-nie mogę uwierzyć, że popełnił samobujstwo.
-Niemartw sie-pocieszyłam ją- teraz jest szczęśliwy z twoją mamą.
Uśmiechnęła się przelotnie.
-Pomocy!
Odwruciłyśmy sie. Za nami, cały poplątany kolorowymi wstążkami szamotał sie mały Nico. Zaczęłyśmy się śmiać.
- Chciałem pomuc-powiedział cicho.
Pomogłysmy mu uwolnić się od dekoracji. Mały przyłączył się do nas. Po ok. godzinie wszystkobyło gotowe, a reszta wróciła z czarno-biała piłką. Bella owinęła ją wstążkami i postawił pod drzewem. Tasha i Molly pobiegły po członków watahy, Ja pognałam po solenizanta. Znalazłam go przy Jaskini Alph.
- Dalczego mnie unikacie?-spytał ponuro
-Nie unikamy- powiedziałam-choć, muszę ci coś pokazać.
Niechętniw wstał i ruszył za mną. Po chwili byliśmy na Polanie Szczeniąt. Nikogo tam nie było.
-Po co są tu te wszystkie dekoracje?-spytał podejżliwie.
I jak na komendę, z ukryć wyskoczyła cała wataha krzycząc: ,, Wszystkiego najleprzego, Sawyer!!!''
Na pysku mojego przyjaciela pojawił się uśmiech.
-A-Ale co to?
-Wszystiego naj, z okazji pierwszych urodzin, Saw-pocałowałam go w policzek. Niestety. Pocałunek w policzek się nie udał, bo Molly przekręciła Sawa i w rezultacie pocałowaliśmy się w usta. Wszystkie wilki krzyknęły: ,,UUUUUU!!!'' i zaczęły bić brawo. Ja i Sawyer zaczerwieniliśmy się.
-Sorry-szepnął
-Nic się nie stało-odszepnęłam
- Sawyer!- powiedział wójek Mefisto przytulając go- wszystkiego najleprzego, chłopie! Mój synu! To już rok!
- Teraz jesteś już dorosły wilkiem, synku-dodała ciocia Banshee obściskując solenizanta.
Po chwili każdy składał mu życzenia. Na końcu wszystkie szczeniaki podeszły do niego i Glimmer wręczyła mu prezent, całując go w policzek.
-To dla ciebie.
Sawyer patrzył na podarunek
- A co to jest?
-To jest ludzkich basiorków- wytłumaczył Berlo- nazywa się...pił-ka. Piłka. Choć, pokarzę ci jak się jej urzywa.
Przyjaciele wesoło ganiali za kulą. Po chwili nie tylko szczeniaki, ale i dorośli dołączyli do zabawy. Nawet moi rodzice!Zauwarzyłam, że Saw zrobił sobie przerwę i zaczął rozmawiać z Cristal. Uśmiechnęłam się. Dobrze, że poznał tą waderkę. Jednak poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Zaraz mi przeszło.
Zabawa trwała do 14. O tej godzinie wszyscy wspólnie zazęliśmy sprzątać po imprezie. Po obiedzie poszłam do Jaskini Alph przygotować się na 15:30- do spotkania z Cyrem. W domu zastałam Cristal.
-Cześć!-przywitałam ją ciepło
-Cześć, Shady- była czymś bardzo zajęta.
Podeszłam do niej, chcąc sprawdzić co robi. Zajrzałam jej przez ramię. Na kamienu przed nią leżał stos kwiaków, a w jej łapach powstawał piękny, kilku piętrowy wianek. Obok leżał taki sam. Wyglądały jak kwiatowe korony
- Cristal-ledwie wydobyłam z siebie głos- to....to jest piękne.... sama to zrobiłaś?!
-No....tak- powiedziała z uśmiechem- dla ciebie i dla mnie. W sumie to jesteśmy tak jakby księżniczkami, no nie?
- Och, Cristal- nie mogłam wyjść z zachwytu- jasne, że tak. Są...te korony są przepiękne.
- Dzięki- przytuliła się do mnie- o, a ta jest dla twojego chłopaka- sięgnęła po trochę mniejszy wieniec
- Oh, Cyrus nie jest moim chło...- zdałam sobie sprawę z tego, że moja siostra ma rację. To JEST mój chłopak. Wypełniło mnie takie...ciepło....takie przyjemne uczucie bycia kochanym....- dziękuję. Dasz mu to?
Cristal zamyśliła się
- Chyba lepiej, żebyś ty mu to dała.
Rozejrzałam się po ,, stole'' leżał tam jeszcze jeden wianek, taki sam, jak dla Cyra.
- A..a ten dla kogo jest?- spytałam.
Cristal uśmiechnęła się
- To....dla Sawyera
Oho. Chyba się lubią!
- Lubisz go, co nie?
- Kocham go- powiedziała prosto z mostu.
-Łał. Bo wiesz, też go kocham. Ale moim przeznaczeniem i zarazem obowiązkiem, jest kochać Cyrusa.
- Wiem, oco ci chodzi- powiedziała wadera- kochasz obydwu, ale musisz wybrać jednego.....nie chce stawać na twojej drodze do szczęścia, jeśli wybierzesz Sawyera....
-Ależ nie!- powiedziałam- widzę, że Saw też cię kocha. Porozmawiaj z nim. Zobaczysz, wszystko się wyjaśni. Dzisiaj poznasz Cyra. Jest taaaki przystojny! Zobaczysz!
-Shadow, chyba.... on chyba zaraz przyjdzie
-Nie, przyjdzie...-spojrzałam na zegar słoneczny: 15:15.-o nie! Muszę się przygotować!
-Pomogę ci!- zaofiarowała się moja siostra.
Szybko się uwinęłyśmy i w 10 minut byłam już gotowa: Różowe powieki, różowe pazury, perfumy, wianek od Cristal i oczywiście cudowny kwiatek przy uchu. Wyleciałyśmy z jaskini i wbiegłyśmy na Wzgóże Alph. Byli tam rodzice.
- Och, Shady, dobrze, że już jesteś- powiedział tata- idą.
Podesszłam na skraj wzgóża. Rzeczywiście, na horyzoncie widniało pare czarnych kropek. To na pewno oni. Gdy zbliżyli się na tyle, że można było dostrzec kto jest kim, razem z rodzicami i siostrą zeszłam ze Wzgóża. Powolnym, dostojnym krokiem schodziłam ze skały. Gdy znaleźliśmy się na ziemi, ruszyliśmy w stronę Cyra. Ledwo wytrzymywałam, by do niego nie podbiec. Nie widziałam go zbyt dobrze, bo dwaj jego strażnicy go zasaniali. Gdy zostało między nami jakieś 800 metrów, Cyrus wyszedł przed strarzników. Zatrzymałam się. Był bosko przystojny. Dobijający. Poprostu MAX PRZYSTOJNY.
Nie wytrzymałam i żuciłam się biegiem w jego stronę. On zrobił to samo. Biegłam bardzo szybko, a mój wzrok był utkwiony w oczach Cyrusa. ,,Korona'' spadła mi z głowy. Do basiora zostało mi niecałe 100 metrów. I w końcu. Zatrzymaliśmy się bardzo blisko siebie. BARDZO BLISKO. Nasze nosy dzielił milmetr. Nasze oczy patrzyły na siebie z szalonym szczęściem. Przytuliłam się do niego na parę chwil. W następnej sekundzie już czule się całowaliśmy. Czółam się jak w siódmym niebie czując, że Cyr jest tak blisko. Czółam się bezpieczna. Oderwaliśmy się od siebie.
-Tak się cieszę, że się widze!!- Wyznał z uśmiechem na pysku
-Ja cieszę się bardziej!!- odparłam
Znów krutki pocałunek
-Jak było na szkoleniu?-spytałam
-Cudowne!-odpowiedział Cyrus- szkoda tylko, że nie było tam ciebie. Ledwo mogłem się skupić podczas skradania się, bo myślałem cały czas o tobie.
Przytulas.
-Wiesz, że dziś Sawyer kończy rok?
-Na prawdę?!- krzyknął Cyr- zapomniałem! Idę do niego, złożyć życzenia! Gdzie on teraz jest?
-Choć, zaprowadzę cię!
Właśnie zawracaliśmy, by pujść do Sawyera, gdy natknęliśmy się na moich rodziców.
-Gdzie się wybieracie?-spytał mój tata
-No...Cyrus chce złożyć Sawyerowi życzenia urodzinowe.
Mama z tatą wymienili spojżenia. Wydało mi się to dziene.
-Idźcie, tylko przyjdźcie pod Jaskinię Alph najpuźniej za godzi nę, zgoda?-powiedziała i spytała za razem mama
-Zgoda- i pognałam z Cyrem do Solenizanta. Właśnie kończył rozmawiać z Ateną.
- To miłego dnia Sawyer!- powiedziała i odleciała.
Podeszłam do basiorka....w sumie basiora
- Saw, ktoś przyszedł ci złożyć życzenia!
Gdy Cyrus podszedł bliżej, Sawyerowi zżedła mina
-Super-powiedział
Zostawiłam chłopców samych, żeby ,,nacieszyli się swoim towarzystwem''. Trwało to chwilkę. Po złożeniu życzeń, uścisnęli się jak starzy przyjaciele.
-Rozumiem cię, Sawyer-powiedział Cyrus- nie jestem na ciebie zły, i mam nadzieję, że ty na mnie też nie jesteś
-No co ty-odparł Saw-tak już czasem jest
Do solenizanta podeszła Peacefull złożyć życzenia
-Trzymaj się!-krzyknął Saw na pożegnanie
-Nawzajem-odkrzyknął Cyrus
Poszłam z moim chłopakiem do Love Lagoon. Tam położyliśmy się obok siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Wiesz-zaczął Cyrus-napisałem ostatnio piosenkę. O niespełnionej miłości.
Podniosłam łeb
- Ja też napisałam. O tobie i Sawie
-Mhm.....
-Zaśpiewasz?-zaproponowałam-uwielbiam twój głos
-Tak, ale pod warunkiem, że i ty zaśpiewasz potem swoją
-Zgoda.
Cyrus wstał, a ja usiadłam. Chrząknął i zaczął śpiewać ,, Verte de lejos'':
Gdy skończył, wzruszona żuciłam mu się na szyję.
-To....to było piękne- powiedziałam
-Dzięki-pocałował mnie w nos- teraz twoja kolej
-Ok. Piosenka ma nazwę ,, Habla si puedes''
-Śpiewaj
Teraz Cyrus siadł, a ja wstałam, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać, włączając w to wszystkie swoje uczucia związanie z basiorami:
Kiedy skończyłam, Cyr nie mógł wyjść z podziwu
-Shadow....-powiedział i podszedł do mnie- masz piękniejszy głos od wszystkich wader razem wziętych....to.....to po prostu najpiękniejsza piosenka jaką poznałem-przytuliliśmy się
-Cieszę się, że tak ci się podoba- powiedziałam skoromnie
-Podoba mi się tak samo jak ty
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Miłość która powstała między nami jest taka.....prawdziwa. Szczera. Czuję się taka bezieczna, gdy jest obok. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę myśląc tylko o nas, gdy do Laguny wchodzą Ephira i Firern.
-Cześć ciociu! Hej wujku!- powiedziałam
-Dzieńdobry!-przywitał się Cyrus
- Oh....-powiedziała zmieszana ciocia Ephira- cześć Shady....witaj Cyrus...my....-szukała pomocy u partnera
-My już stąd idziemy- uratowałam ją
Zbliżał się czas wyznaczony przez mamę na spotkanie przy Jaskini. Powoli poszlisśmy w tamtą stronę. Gdy tam dotarliśmy, mama, tata i Cristal już tam byli.
-Dobrze, że już jesteście!-powiedziała moja siostra-patrzcie, syn kolegi taty napisał fajową piosenkę. Dziś zaśpiewacie ją przed naszą watahą i wtahą Cyra , a zgadnij kto będzie chórem w waszej piosence?!
Była tak podekscytowana, że nawet niezdążyłam odpowiedzieć. Zrobiła to za mnie Cristal:
-Ja! Ja, Glimmer, Berlo, Bella, Tasha, Molly, Sawyer i jeszcze szczeniak z watahy Cyra, jego brat, jak mu tam....o! Thresh! (Tresz)! Katniss, Nightflow i Nico będą się tylko patrzeć bo są mali, a całe watahy bę dą patrzyć na nas!! A jeśli się pomylimy, wkurzą się i w tedy........-trajkotała, puki nie zasłoniłam jej pyska łapą
- To cudownie, Cristal-powiedziałam-jak jesteś podniecona, masz straszny słowotok wiesz?- zaczęłyśmy się śmiać- dlaczego nie powiedziałeś, że masz brata?-to ostatnie było skierowane do Cyrusa.
-No... nie miałem czasu...a pozatym Thresh jest wstydliwy i małomówny więc jak bym ci go przedstawił, to tak, jakbym ci go nie przedstawił-zażartował
-Ile ma?
- 7 miesięcy
-Spoko. Jest tak utalentowany w śpiwie jak ty?
-Nie zabardzo. Ale za chórki może robić- powiedział Cyr ze śmiechem- jak chcesz, to choć, pokarzę ci go
-Dobrze, ale szybko.
Pobiegliśmy do rodziców Cyrusa. Po grzecznym przywitaniu, mój chłopak pokazał mi brata:
-Słodki!-powiedziałam i pogłaskałam Thresha po głowie.
Potem wróciliśmy pod Jaskinię Alph. Szybko się przygotowaliśmy do występu i wbiegliśmy na Wzgurze Alph. Wszystkie szczeniaki, moi rodzice i siostra już tam czekali. Watachy zgromadziły się u podnuża Wzgóża. Tata zabrał głos:
-Kochani! Dziś zebraliśmy się, by usłyszeć debiut Młodych Alph! Shadow i Cyrus zaśpiewają tego wieczoru między innymi dla Sawyera piosenkę pt. ,, Ven y canta'' napisaną przez Tunesta!
Na Wzgóże wszedł przystojny basior w wieku ok. 1,5 lat i ukłonił się wilkom. Brawa.
-Bawcie się dobrze!- zakończył tata i rozbrzmiewa muzyka. Zaczyna się piosenka:
Podczas pieśni obydwie watahy kołyszą się do rytmu, a na ostatnim refrenie wszyscy razem śpiewają, bo refren jest łatwy do zapamiętania. Cały las w promieniu setek kilometrów śpiewa naszą piosenkę. Karzdy się uśmiecha, bo piosenka jest bardzo wesoła.
Gdy się kończy wszystkie wilki szaleją i biją nam ogromne brawa. Mój uśmiech, jak i wszystkich innych na ,,scenie'' nie zna granic. Brawa długo nie ustają, a my kłaniamy się co chwila publiczności. Ktoś żucił czerwoną rużę. Cyrus podniusł ją i włożył mi za ucho.
- Śpiewasz jak anioł-powiedział i pocałował mnie prosto w usta. Tłum oszalał jeszcze bardziej i teraz już wiwaty nie ucichały ani na moment. Kontem oka widzę, że Sawyer całuje szybko Cristal. Patrzyiśmy się na siebie długo, i wkońcu Saw opuścił wzrok.
Zabawa po piosence trwała do białego rana. Co chwila łowcy przynosili nam nowe jedzenie, niektuży nawet zapuścili się do ludzi i popodkradali od nich rużne słodycze. Pożegnałam się z Cyrusem i umuwiliśmy się na następny raz u niego. Krutki buziak i zniknał mi z oczu. Gdy patzryłam jak odchodzi pomyślałam o przyszłości. Jak to będzie? Co z Sawem? Mam nadzieję, że ożeni się z Cristal lub Glimmer. Z zamyślenia wyrwała mnie właśnie ona.
-Shadow-powiedziała-muszę ci coś powiedzieć.
Jej ton był niepokojąco poważny.
- Słucham-powiedziałam niepewnym głosem.
<Glim? Co musisz mi powiedzieć?>
Od Glimmer
-No więc...-jąkałam się - Ja i Rick...No ten...My...Się całowaliśmy...i...Jesteśmy parą . - wyznałam . <Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Stałam osłupiała i patrzyłam na Glimm. Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Wkońcu mi się udło.
-Glimm-powiedziałam- ......to....to cudownie!! Gratulacje!! Opowiedz mi jak dokładnie to się stało!!
<Glimm?>
Od Glimmer
-No więc...Ten...Pokazałam Rickowi tereny ...I...No....Zostaliśmy w Lagunie i...Usiedliśmy i...On...Się przysunął i...Ten...Pocałowaliśmy się . W on powiedział...Że mnie kocha...A ja go też...Powiedziałam mu to...I...Przytuliliśmy się . - wyjąkałam .
<Shady?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, nawet nie wiesz jak się cieszę, że masz chłopaka!-wykrzyknęłam i prawie nie udusiłam Glimmer w niedźwiedzim uścisku.
-Ja...też....sie....cie....szę...-wystękała. Puściłam ją.
-Glimmer, fajna ta nowa piosenka napisana przez...no....Tunesta, co nie?
-Tak, te ż mi się podoba...przepraszam Shadowy, ale.....teraz musze iść, bo....no..... chyba Storm mnie woła!
Odbiegła, ale wiedziałam, że nie pobiegła do macochy. Pobiegła do Ricka. Ciekawe co będą robić!
Od Glimmer
-No to...Może najpierw ty , Glim...-powiedział Berlo , wychodząc z jaskini . Tasha rzuciła mi przelotne spojrzenie i poszła za nim .
-Mamo...Tato...Tęsknie za wami . - pisnęłam .
-My też , Glim....Ale teraz jesteśmy szczęśliwi i chcemy , żebyś ty też była . - odparł duch mamy .
-Ja...Całowałam się z Rickiem....- wyjąkałam .
-Jesteśmy z Ciebie dumni . powiedział duch mamy .
-Glim , wiem , że byłem beznadziejnym ojcem . Przepraszam . - dodał duch taty .
-Nie , tato...Nie byłeś beznadziejny...Byłeś...Niesprawiedliwy . - wyjąkałam .
-Glim , doszłaś do celu . Amour objawił się tobie i Shadow . Powiedział Wam wszystko . Doszłyście do końca długiej drogi . Macie swoich chłopaków . Ty i Shady na zawsze będziecie przyjaciółkami . Przebyłaś długą drogę do dorosłości . Jesteś już prawie na końcu . Wiele się nauczyłaś . Przyjaźń z Młodą Alphą to wspaniała rzecz . Macie wspaniały duet , który przetrwa na wieki . - oznajmił duch mamy .
-Żyj dalej , Glim . - powiedział duch taty .
-Kocham Cię , Glimmer . - dodał duch mamy .
-Ja Was też . - szepnęłam , ale wiedziałam , że i tak mnie usłyszeli . Wyszłam z jaskini , mijając się z Tashą . Szczeniaki w moim wieku od razu wciągnęły mnie w rozmowę . A Niko bawił się w tymi młodszymi . Ale fajny dzień!
<Storm?>
Od Glimmer
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, Cyrus jest moim chłopakiem z mojej woli, ale takrze z woli moich rodziców. Ale nie powiedziałam kogowybrałam. Kocham Sawa, ale Cyra też kocham. Myślisz, że to takie proste......a jeszcze moja siosdtra polubiła Sawyera i zdaje się, że właśnie gdzieś z nim poszła. Może wszystko samo sie poukłada?-powiedziałam
-Może-przytaknęła Glim
Od Mary
Sawyer świętuje dziś pierwsze urodziny! Jestem z niego taka dumna i z innych szczeniaków z WWG też. Urządziły mu takie świetne przyjęcie!!! A "małej" bardzo podobał się śpiew Shadow z Cyrusem. Gdy obie alphy skończyły swój występ "mała" spytała się mnie dosyć niepewnym siebie głosem:
-Maro...czy ja też mogłabym zaśpiewać z Shadow???
No cóż mogę z całą pewnością przyznać, że takiego pytania się po niej nie spodziewałam. Przez jakiś czas nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wiedziałam, ze Shadow nie ma teraz czasu na takie rzeczy zwłaszcza ze ma spotkanie ze swoim chłopakiem, Cyrusem. Wiec odpowiedziałam:
-Wiesz….no…myślę ze Shadow jest teraz… zajęta, ale może kiedy indziej.
-No… ok.- odpowiedziała "mała" nie zrażona moją odpowiedzią. Po imprezie poszłyśmy w stronę jaskiń. Musiałam spotkać się z Arią i miałam nadzieję, że tam ją znajdę. Na moje szczęście, była tam. Podbiegłam w stronę Alpy, a "mała" dreptała za mną. Gdy mnie dostrzegła, Aria odwróciła się do nas i powiedziała:
-Cześć Mara! Co cię tu sprowadza?
-Witaj Ario! Przyszłam poprosić Cie o rade.
-Jak radę?- spytała.
-Chodzi mi o imię.
-Imię?- spytała nie rozumiejąc o co mi chodzi.
-Tak imię dla małej.- wytłumaczyłam pokazując pyskiem na młodą waderę, która stała obok mnie. Po czym odwróciłam wzrok by spojrzeć na Arie i zapytałam:
-To co, pomożesz?
- Z wielka chęcią. Ale najpierw musze się Ciebie spytać czy masz jakąś listę imion które by do niej mogły pasować?
-Hm…tak w zasadzie to jest kilka takich imion, które mi się podobają. Ale nie wiem czy wszystkie do niej pasują.
-Zatem powiedz mi je a ja pomogę Ci je wybrać.- zachęcała mnie alpha. Po chwili namysłu odpowiedziałam:
-Są to: Lyra (czytaj lira), Katniss, Alyss, Catrina i Nutka.- powiedziałam, a potem spojrzałam pytającym wyrokiem na Arie. Widać było, ze myśli nad odpowiedzią po czym odparła:
-Hmmm…Nutka, ciekawe imię. Skąd pomysł by tak ja nazwać?
-Mała nuci przez sen- odpowiedziałam, a Aria spojrzała na małą z rozbawieniem. Po czym dodała:
-Na cóż. Lyra i Alyss to bardzo ładne imiona, ale mesle, ze do niej nie pasują.
Po chwili zastanowienia powiedziałam:
-No i tu musze się z Toba zgodzić. Mam tez wrażenie, iż Catrina również do niej nie pasuje. A Nutka do bardzo ładne imię, ale myślę, ż e gdy mała podrośnie to wyda się trochę zbyt dziecinne. stwierdziłam.
-A zatem tym sposobem zostało nam już tylko jedno.- podsumowała Alpha
-Zgadza się.- powiedziałam i odwrociałm się w stronę małej. Po czym zapytałam:
-Czy jesteś Katniss?
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!!!!- wykrzyknęła mała wyraźnie ciesząc się że ma już imię i to imię które bardzo jej się podoba. Zaczęła skakać z radości, wymachując co chwile ogonem. Po czym spojrzała się wdzięcznie na Arie i na mnie.
-Dziękuje.- wyszeptała dosyć niepewnym głosem. Najwyraźniej wstydziła się rozmawiać z alphą. Jednak po chwili uśmiechnęła się znowu, wstała i ruszyła pędem przed siebie.
-Katniss, do kąd biegniesz?- spytałam dosyć zdziwiona jej zachowaniem.
-Do innych szczeniąt. Chce pochwalić się nowym imieniem.- odkrzyknęła i pobiegła dalej, a gdy ją straciłam z oczu usłyszałam głos Arii. Odwróciłam się w jej stronę.
-Maro…-zaczęła.
Ario, CD????
Od Alphy Arii
-Maro....-zaczęłam. Nie mogłam jej przecierz powiedzieć tego tak w prost, ale musiałam.
-Tak?-moja przyjaciółka odwróciła się w moją stronę
-Bo.....mam dwie wiadomości dla cieie-powiedziałam-pierwsza:no.....mamy wojnę....
Mara zastygła w bezruchu
-Wojnę......-pewnie przypomniała sobie dzieciństwo
-Z Watahą Złotej Róży-kontynuowałam-pamiętasz Aurę? Teraz to Bryza. Oskarżyła Sentera o atak na jj wilczycę. I......mamy wojnę....więc.......zechciałabyś być w dowództwie wraz ze mną, Rollym, Valixy i Banshee?
Moja przyjaciółka stała chwilę przemyślając wiadomość.
-Ja? W dowództwie?! Jej, dzięki Ario, jasne, żechcę!-krzyknęła i żuciła mi się na szyję.
-A teraz druga wiadomość, która może mniej ci się spodoba......
Mara spojrzała na mnie uwarznie.
-Bo.....ktoś powiedział mi, że słyszał od kogoś, że ktoś tam powiedział, że inny ktoś słyżał, że ktoś powiedział,że......próbowałam wybrnąć, lecz napotkałam powontpiewający wzrok Mary-ok, ok.-powiedziałam. -Ktoś poinormował mnie, że jest w tobie zakochany-wyżuciłam jednym tchem i czekałam na reakcję przyjaciółki.
<Mara?>
Od Młodej Alphy Shadow
Cały dzień przesiedziałam w bezpiecznej jaskini z Cyrem, moimi przyjaciółmi i szczeniakiami z innych watah, oraz z opiekunkami. Czółam siuę taka bez silna! Moi rodzice i przyjaciele walczą tam, na zewnątrz ze złą watahą, a ja muszę chronić swój Alphi zadek w jakiejś jaskini! Co jakiś czas przychodził wilki i podawał informacje o wojnie. Około 16 przyszedł mój tata, lekko zakrwawiony, ale nadal silny.
-Szczeniaki-powiedział-wychodźcie. Wojna będzie wznowiona we wtorek.
Mam nadzieję, że coś będę mogła zrobić!
Od Sawyera
- Cristal idzieś się przejść?-powiedziałem do Cristal.
- Hętnie :D-odpowiedziała z uśmiechem. Poszliśmy na skrzj lasu i tam zaczeło się:
- Cristal...bo ja yyyy chciał bym ci coś powiedzieć ,no wiesz...Może choćmy do lasu ?-nie mogłem wydusić z siebie reszty.
- Dobrze jak tak bardzo chcesz?-powiedziała Cristal z zaniepokojoną miną. weszliśmy do jasu ,czułem jak nogi mi drętwieją .Poszlićmy nad malutki potoczek i tam usiedliśmy na wielkim kamieniu.
- Chodzi o to...-nie wydusiłem z siebie reszty ,mimo ,ze tak bardzo się starałem.
- Niedenerwój dię Saw-powiedziała przekonująco Cristal.
-Chcesz być moją dziewczuną?!-szybko zapytałem. Patrzyła na mnie zaskoczonym wzrokiem ,ale chyba szczęśliwym.
<Cristal?>
Od Berlo
Nie tylko Saw jest już dorosły! Anabella też! Poszedłem nad Wilczy Potok , i poprosiłem Lastę o amulet dla Belli . Ona lubi takie rzeczy. I woda wyrzuciła na brzeg niebieski amulet . Podziękowałem , zapakowałem go i pobiegłam do Anabelli. Znalazłem ją w lesie WolfRock . WOW! Była piękna...I wyższa ode mnie! Podszedłem do niej.
-Wszystkiego najlepszego , Bello . - powiedziałem dając jej paczuszkę .
-Dzięki , Ber...-powiedziała . Otworzyła paczkę i...
-Ber! To jest cudowne! Dziękuję! - wykrzyknęła i przytuliła mnie , a potem założyła amulet. Pasował jak ulał.
-I jak? - zapytała.
-Ślicznie. - odparłem z uśmiechem . I zauważyłem , że Glim już wdała się w rozmowę z nowymi wilkami. Podobno rodzeństwem. Poszedłem do Alphy Arii.
-Ario , wiesz , że Bella jest dziś dorosła? - zapytałem .
-A no tak , racja! - zawołała .
-I...Glim już zaprzyjaźniła sięw nowymi wilkami. - powiedziałem z uśmiechem.
<Ario?>
-Glim- powiedziałam spokojnie- po pierwsze: błagam, nie gniewaj się na mnie. Proszę!! Przyjaciółki na zawsze?
Widziałam jak Glimmer rozmyśla, czy wybaczyć mi, czy nie. Wkońcu się przełamała:
-Jasne- i przytuliłyśmy się.- dobra, teraz powiedz: komu się podobam?
Odethnęłam głęboko.
- Kocha się w tobie......Rick
<Glimmer, jakie wrażenie?>
Od Berlo
Nie mogłem uwierzyć . Jestem STARSZYM bratem! I mam...młodszego BRATA! Extra! Chciałem całemu światu wykrzyczeć tą wspaniałą wiadomość! Glimmer się zachwyciła , ale Tasha murknęła tylko :
-Fajnie . - poniegłem do Sawyera . Był z tą nową - Cristal . Schowała się za nim , ale zignorowałem ją .
-Saw , jestem starszym bratem! Mam młdeszego brata - Nika! - wykrzuknąłem radośnie .
-Naprawdę?! Extra! Gratulacje! Glim i Tash pewnie bardzo się cieszą , co? - zapytał .
-Eee...Tak...Ta, pewnie . - odparłem niepewnie . Glimmer cieszyła się na 100% , ale Tasha...Nie wiem . Po kolacji , zaciągnąłem Tashę dalej , w krzaki .
-Co ty robisz? - fuknęła .
-O co chodzi , Tas? Czemu nie lubisz Storm i Nika? - zapytałem .
-Nie mam zaufania do tej całej Storm . Przymila się do nas i do taty...A Niko...Nie potrzebny mam nowy szczeniak w rodzinie . Uważam , że Tata popełnił błąd , biorąc ponownie partnerkę . To tak , jakby zdradzał mamę . - odpowiedziała i już chciała odejść , kiedy spytałem :
-Dlaczego nie możesz po prostu cieszyć się szczęściem innych? - Tas , zatrzymała się , ale milczała . Po chwili , o odeszła bez słowa.
Od Mary
Tak, przyjęcie w WWN to na pewno świetna zabawa. Jednak nie dla mnie, Ja obchodzę tydzień żałoby (wiem że u ludzi jest miesiąc ale wilkom czas płynie szybciej). Po tym jak straciłam przyjaciółkę nie mam serca świętować. Siedziałam na wzgórzu. Mogłam z stąd obserwować całą Polanę Szczeniąt i cześć lasu Wolf Rock. To było to samo wzgórze na którym po raz pierwszy ujrzałam Thalię. Zamierzałam tu pochować ciało nietoperki. Wykopałam niewielką dziurę i delikatnie włożyłam tam moją martwą przyjaciółkę. Spojrzałam w niebo. Księżyc świecił jasnym światłem. Potem smutno spuściłam głowę w duł. W stronę Thalii. Przez głowę przeleciały mi wszystkie wspomnienia przy których towarzyszyła mi nietoperka. Poczułam jak 1/3 mojego serca, którą napełniała Thalia, teraz wypełnia pustka. Łzy spływały mi po policzkach. Położyłam się, tak że głowę miałam przy ciele Thalii. Zaczęłam płakać a słone łzy powoli spływały na ziemię.
-Thalio, dlaczego!- zaczęłam.- Dlaczego odeszłaś?! Dlaczego?! Czemu chciałaś mi pomóc?! To ja miałam porachunki z Shirą, nie ty! To ja powinnam zając twoje miejsce! To ja powinnam zginać! Czemu Thalio?! Dlaczego nas opuściłaś?!- zaczęłam się nad sobą użalać. Mówiłam do nietoperki z nadzieją, że mi odpowie. Jednak na marne mój wysiłek. To jasne, że Thalia mi nie odpowie. Nie odpowie mi teraz, ani nigdy w życiu, bo już jej tu nie ma!- i znów zaczęłam płakać. Po chwili usłyszałam dziwny pisk. Spojrzałam w górę i ujrzałam stado nietoperzy.Było to to samo stado z którym razem polowałam, świętowałam i teraz się smuciłam. To było stado Thalii. Przez jakiś czas nietoperze krążyły nade mną, a później wylądowały. Siedzieliśmy w milczeniu. Nikt nie chciał się odezwać. Dla każdego z nas śmierć Thalii było wydarzeniem okropnym! Wiedziałam, że nietoperze odczuwały ją tak samo jak ja. Thalia nie była dla nich tylko przywódczynią. Była też ich przyjaciółką, która dbała o nich życie i bezpieczeństwo nie zważając na swoje własne. Było mi tak samo smutno jak i im. Po chwili ciszy odezwała się pewna jasno-szara nietoperka imieniem Laila (czytaj lajla):
-Spokojnie Mara. Uwierz mi, rozżalanie się nad sobą nic ci nie da. I nie mów tak. Nawet nie wiesz jak się cieszymy, że nie zginęłyście obie. Nawet nie wiesz ile dla nas znaczy twoje życie.
-Dzięki.- powiedziałam bez przekonania. I znowu nastała cisza. Wgapiałam się w ciało mej przyjaciółki z nadzieją, że może się poruszy, że jej śmierć to nie prawda, lecz na próżno! Gdy otarłam łzy z pyska wstałam. Pochyliłam się nad martwą Thalią i szepnęłam jej do ucha:
-To dla ciebie, moja mała duszko. Wstałam, wyprostowałam się i zwróciłam głowę w stronę ciemnego, nocnego nieba. Thalia wie, że nie lubię występów publicznych, jednak dla niej mogę to zrobić. Chociaż tak jej się odwdzięczę. Zaczęłam śpiewać. Była to smutna piosenka, która opowiadała o niczym innym jak o śmierci. A pod jej koniec dołączyła do mnie grupka nietoperzy (męski głos). Zaczęliśmy śpiewać
Gdy skończyłam z powrotem wpatrzyłam się w Thalię. Delikatnie pocałowałam ją w czoło (to jest jeden ze zwyczajów WNB, do którego jakoś przywykłam. Oznacza on przyjaźń nie miłość) i szepnęłam do niej parę słów:
-Pokój z tobą Thalio, córko Vervady i Cienia. Atra esterni ono thelduin. Mor'ranr lifa unin hjarta onr. Un de evarinya ono varda. (po naszemu "Niech sprzyja ci szczęście. Pokój zamieszka w sercu. A gwiazdy cię strzegą") Te ostanie słowa wypowiedziałam w pradawnej mowie, której uczyłam się kiedyś w dzieciństwie, w WNB. Po czym zasypałam dziurę, w której była Thalia, ziemią i z płaczem pobiegłam przez Polanę. Inne wilki które mijałam wpatrywały się na mnie i nie wiedziały czemu. Czemu ja płaczę. Smutna wbiegłam do jaskini. Gdzie spędziłam resztę nocy z dala od świata tylko ze swoimi zmartwieniami.
Od Glimmer
Hmm...nie przypominam sobie nikogo takiego . Chyba , że...
-Eeee....Jaki Rick? - zapytałam niepewnie .
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Eeee....Jaki Rick? - zapytała niepewnie moja przyjaciółka.
-Nie znasz go.-powiedziałam-to....mój stary przyjaciel z Watahy Polarnej Zorzy. Ostatnio się spotkaliśmy.Opowiadałam mu o wszystkich z watahy i pokazywałam mu wszystkich tak, żeby nikt z was tego nie zobaczył, jego wzrok nieodrywał się od=d ciebie......na koniec zapytał mnie czy masz chłopaka. Powiedziałam, że nie. Powiedział mi, że kiedyś bardzo chciałby się z tobą spotkać. Idziemy do niego?
<Glimm, co ty na to?>
Od Glimmer
Namyśliłam się chwilę .
-OK , ale musz coś powiedzieć twojej mamie . - odparłam w końcu i pobiegłam do Cioci Arii :
-Ciociu , zostaję i idę z Shadow do watahy Polarnej Zorzy , żebym poznała Ricka . - oznajmiłam i pobiegłam do Shadow . Szłyśmy , rozmawiając . Możliwe , że wszystko zacznie się układać . Jeśli ja polubię tego Ricka , a on mnie , i dorosłości przeprowadzi się do naszej watahy , to ja będę z nim , Shadow z Cyrusem a Sawyer z Cristal . Nie wiedziałam jednak , że sprawy mogą potoczyć się zupełnie inaczej....Po ok. godzinie , zaczęłyśmy dochodzić do WPZ .
<Shad? CD?>
Od Młodej Alphy Shadow
Dotarłyśmy do Watahy Polarnej Zorzy. Był tam chłodniejszy klimat niż w naszej watasze, więc było nam trochę zimno. Rozglądałam się w poszukiwaniu mojego przyjaciela. Wreszcie zobaczyłam jasnobązowe szczenię.
- To on-powiedziałam do Glimmer i zawołałam głośno:
- Rick! Rick!
Basiorek odwrócił głowę w naszą stronę. Na jego pysku pojawił si,e uśmkech.
- Shadowy! Jak dobrze cię znów widzieć!- podbiegł do mnie i przytuliliśmy się.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę- powiedziałam uśmiechnięta- i przyprowadziłam ci kogoś. Poznaj......Glimmer!
Gdy Rick spojrzał na moją przyjaciółkę, jego oczy zalśniły i zdołał z siebie wykrztusić tylko: ,Łał'' i ,,Cz-cześć''
- Witaj, jestem Glimmer- powiedziała Glim
- Jestem Ri-Rick
Patrzyli się chwilę na siebie w milczeniu. Potem odezwała się Glimmer:
<Glim?>
Od Glimmer
-Eeee..... Cześć - powiedziałam
-To co robimy?- zapytała Shadow .
-Może berek? -zaproponował Rick.
-OK! Gonisz! - wykrzyknęła Shad . Zaczęłm uciekać swoimi wielkimi krokami , kiedy nagle...Z krzakówcwyskoczył Rick , odcinając mi drogę . Zawrociłam , ale on mnie gonił i nagle skoczył. Gwałtownie skręciłam w lewo i zatknęlam się w Shadowy. Rick zacząl do nas biec . Shady zaczęła biec w prawo , a ja - w lewo . Nagle , drogę odciął mi Rick . Skręciłam w prawo , i samczyk znikł mi z oczu .Na chwilę . W końcu , zdyszeni , zatrzymaliśmy się na polance . Uniosłam glowę i... Mój nos zwtknął się z nosem Ricka .
-Em....Oł...Wybacz - wyjąkałam zakłopootana , cofając się o krok .
-Eeee...Nic się nie stało... To ja przepraszam . - odparł niepewnie .
(Shad? Co było dalej? Zabrakło mi weny)
Od Roharinga
Byłem po prostu zachwycony małym Niko! Siedziałem w jaskini ze Storm i śpiącym Niko , kiedy do jaskini Gamm , Delt i Omeg wbiegła Aria . Coś powiedziała .
-Yhym , tak , tak . - mruknąłem . Znowu coś powiedziała , kiedy nagle usłyszałem krzyk :
-Roth! Rotharing!!!!! - podskoczyłem
-Co?! CO?! - wrzasnąłem .
-Cicho . - syknęła Storm .
-Przepraszam , Storm! Eeee...O co chodzi , Ario? - zapytałem(już przytomnie) .
-Mówiłam , że Shadow i Glimmer poszły do Watahy Polarnej Zorzy . - powtórzyła Aria .
-Aha...Że co?! Same! Przecież ja nie znam nikogo z tej watahy , nie wiadomo , kogo Shadow i Glimmer mogą spotkać po drodze...Już ja jej dam! - krzyknąłem i wypadłem jak burza z jaskini , jednak drogę odcięła mi Samica Alpha .
-Roth , ja i Rolly znamy tą watahę . Glimmer poszła poznać Ricka . Nic im się nie stanie . - powiedziała .
-Ależ tak! Nie znam go! - krzyknąłem . Nadbiegł Rolly .
-Roth , nie możesz tam iść! Nie znasz drogi , i do tego narobisz obciachu córce! - zawołał , a następnie zapytał :
-Chyba pamiętasz , jak się umawialiśmy?
-Tak , ale... Jak tak nie potrafię! Po prostu nie! - krzyknąłem i... Podjąłem decyzję . Wyminąłem parę Alpha i pobiegłem na bardzo wysokie Wzgórze Alph . Stanąłem na czubku .
-Vika...Kocham Storm...I Nika...Glimmer , Tashę , Berlo...Ale...Ja tak nie mogę . Żegnajcie . - powiedziałem i...Rzuciłem się w dół . Usłyszałem krzyki Rolly'ego i Anabelli oraz wrzask Berlo . I...Poczułem ogromny ból , kiedy.... Ból ustąpił . Dookoła mnie była ciemność . Nade mną stali Fatos i Arkta .
-Nie rozumiesz , że on jest potrzebny?- zapytała bogini życia .
-Ale sam chciał dołączyć do swojej pierwszej partnerki! Arkto , nie możesz bronić każdego jednego wilka . Chciał się zabić to się zabił . - odparł Fatos . Zaczęli szeptać w jakimś niezrozumiałym języku , kiedy nagle , popatrzyli na mnie .
-Chcesz iść do mojej krainy . Rotharingu , czy... - zaczął pytanie bóg śmierci , ale mu przerwałem :
-Tak . Myślałem nad tym już wcześniej . Podjąłem decyzję . -
-Berlo , Tasha i Glimmer zostaną sierotami... - wtrąciła Arkta .
-Mają dobrą opiekę . - odparłem .
-Ale dopiero co zostałeś ojcem! Masz NOWĄ partnerkę! - przekonywała .
-Podjąłem decyzję . - powtórzyłem uparcie .
-Sama słyszysz . - powiedział Fatos do Arkty.
-Niech Ci będzie . - poddała się w końcu niechętnie bogini życia , a ja...Zobaczyłem cudowną łąkę , pełną wilków i szczeniąt . Zobaczyłem też Vikarę . Była zadowolona i smutna , a także zdziwiona moim widokiem . Uśmiechnąłem się , i zacząłem biegać z moją pierwszą partnerką . Znów byliśmy razem...Tyle , że po śmierci . W krainie Fatosa...
Od Alphy Arii
-ROTH,NIE!!!!- z późno. Mój przyjaciel.....skoczył ze Wzgóża Alph!!!
-ROTH!!!-krzyknął Rolly.
Cała wataha zaczęła się zgromadzać wokół ciała uzdrowiciela.
-Biegnę po Glimm-zadecydował Rolly
-Ide z tobą.-odparłam
Biedna waderka......moja mała sierotka......
Od Młodej Alphy Shadow
Zobaczyłam , że moi przyjaciele zetknęli się nosami. Uśmiechnęłam się i podeszłam do nich.
-Rick, choć na chwilę.
-Ok....- niechętnie odszedł od Glimm
Poszliśmy parę kroków. Nie chciałam, by Glimm coś usłyszała.
- No i jak?- spytałam- nadal tego chcesz?
- Jest jeszcze piękniejsza niż wcześniej.....-powiedział rozmarzonym głosem basiorek.- do tego ma taaaaki słodki głos.......
-Powiedzieć jej to? No, to, że ją kochasz?
Zastanawiał się chwilę.
-Nie- odparł-sam jej to powiem.
Zaskoczyła mnie jego odpowiedź, bo Rick zazwyczaj był trochę nieśmiały.
Wstał i ruszył do mojej przyjaciółki.
-Glimm..-zaczął, ale nie dokończył.
Z krzaków wypadł mój tata
- Tato, co ty tu robisz?- spytałam i dopiero po chwili zobaczyłam łzy w jego oczach. W oczach twardego samca Alphy. Musiało się coś stać.- co....co się stało?
Przybiegła moja mama cała we łzach.
-Glimm....-wybełkotała
-To...twój tata....dodał roztrzęsionym głosem tata
-CO?!-wrzasnęła Gimmer bliska płaczu
-On...-powiedział tata- skoczył i......nie ży-żyje.
-CO!!!????? NIE!!NIE!!!!TO NIE PRAWDA!!!! TO NIE PRAWDA!!!!!- i pobiegła do watahy.
-Glim!- wrzasnął Rick i pgnał za nią.
-Co stałp się Rotharingowi?- powiedziałam z płaczem.Był dla mnie jak drógi ojciec....
- Skoczył....ze wzgóża......-dalej moja mama niezdołała nic powiedzieć i wybuchła płaczen. Tata ją przytulił.
- Nie....NIE!- krzyknęłam i pobiegłam do watahy.
<Glim, Storm, Berlo, Tash?>
Od Glimmer
Pobiegłam do watahy , na Cmentarz . Obok grobu Mamy był...Grób Taty!!!!!! Wybuchłam płaczem . Nagle , obok mnie zjawili się : Shadow , jej rodzice , Rick , Sawyer i Cristal .
-Glim...Tak mi przykro... - powiedziała Shadow .
-Cii....Spokojnie , Glimmer . - powiedziała Ciocia Aria .
-Glim...Nie płacz . - powiedział Rick .
-Nie martw się , Glim...Jak też straciłam mamę . - pisnęła Cristal . Wszyscy byli dla mnie tacy mili...
<Shadow? Ario?>
Od Berlo
Spacerowałem sobie z Bellą , kiedy...Zobaczyłem , że mój ojciec zrzuca się z samego czubka Wzgórza Alph . Wrzasnąłem , a Anabella i Pan Rolly krzyknęli . Ja i samiec Alpha jak strzały pomknęliśmy w kierunku Taty , Jeszcze żył . Ale ledwo . Anabella pobiegła po pomoc . Po ok.10min , przybiegli panowie Mefisto i Firern . Zanieśli mojego tatę do pana Siento . Ale , na miejscu okazało się , że...Jest już za późno . Tata odszedł . Storm , ja i Tasha płakaliśmy rzewnymi łzami . Niko nie wiedział , o co chodzi , ale widząc , że my płaczemy , również zaczął płakać . Pogrzebaliśmy tatę obok mamy . Tasha poszła , Kia zajęła się małym , a Storm została przy grobie . Ona i tata byli parą bardzo krótko . Tata o tym nie pomyślał?! Zupełnie jak egoista . Płacząc , wyszedłem z Cmentarza , kiedy...Zorientowałem się , że Glim i Shad gdzieś poszły i o niczym nie wiedzą , i że...Zostałem sierotą! Miałem tylko siostry , macochę i młodszego , przybranego brata . Bella pocieszała mnie w jaskini , ale i jej łzy spływały po policzkach . A ja , cały czas płakałem .
Od Mary
Śmierć, śmierć i śmierć! Jeden z najgorszych naszych wrogów. Najpierw dopadła Miracle i Vikarę, potem Thalię a teraz jeszcze umarł Rotharing! Dlaczego przyjaciele muszą ginąc?! Czemu w ogóle istnieje coś takiego jak śmierć?!-zadałam to pytanie patrząc w górę. W stronę błękitnego nieba. Jednak później zdałam sobie sprawę z głupoty swych słów. Przecież gdyby nie śmierć nadal żyliby nasi wrogowie! Żyłyby wilki z WZ no i żyłaby Shira, a z tym ostatnim nigdy nie mogłabym się pogodzić. Czyli śmierć wbrew pozorom jest czasem pomocna i potrzebna.- Powiedziałam to po czym zastanowiłam się nad znaczeniem tych słów. A potem jeszcze dodałam stanowczo:
-Tak, ale tylko CZASEM!
Odkąd Roth skoczył ze wzgórza, cała nasza wataha jest dziwnie smutna. I muszę przyznać że to jest dosyć przygnębiające. Mam jednak nadzieję że nie potrwa to długo.-pomyślałam. Przestałam się wpatrywać w niebo i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Minęłam Polanę Szczeniąt, Wodospad, jaskinie oraz Polanę Księżyca. Aż wreszcie zatrzymałam się przy lesie Wolf Rock. Bez pośpiechu weszłam do niego. Zaczęłam się rozglądać dookoła, wpatrywać się w kwiaty i drzewa. Mimo, że w WWG jestem już dosyć długo i w Wolf Rock byłam już wiele razy to wciąż nie mogę tu tak po prostu wejść bez podziwiania roślinności. Właściwie to to jest moja ulubiona część terenu tej watahy. Jest tu tak cicho i spokojnie. Czuję się tu swobodnie i dobrze. Jakbym się odcięła od reszty świata. Znam tu niemal każde drzewo, każdy liść i każdy krzak, a jednak za każdym razem, gdy tu wchodzę nie mogę się nadziwić pięknem tego miejsca. Jest ono cudowne!- Myślałam i jednocześnie podziwiałam krajobraz. Gdy nagle mą uwagę zwrócił jakiś dziwny, niewielki kształt niedaleko stąd. Podbiegłam bliżej, by zobaczyć co to jest. Kiedy dobiegłam na miejsce nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Ten dziwny kształt to w rzeczywistości była malutka wilczyca!!! Czy ja wiem miała chyba około miesiąca, może dwóch.
Leżała biedna, skulona i okropnie się trzęsła. Aż trudno było zgadnąć czy z zimna czy ze strachu. Podeszłam do niej bliżej by móc się jej lepiej przyjrzeć. Trąciłam ją lekko pyszczkiem. Mała nagle przestała się trząść. Podniosła się i spojrzała na mnie swymi mądrymi oczami jeszcze trochę zaszklonymi od płaczu.
-Skąd się tu wzięłaś? Gdzie twoja wataha? Gdzie twoja rodzina?- spytałam zatroskana.
-Mama.- powiedziała łagodnym, melodyjnym głosem. Po czym przytuliła się do mnie. Wpatrywałam się w nią oszołomiona. Odsunęłam się od niej i powiedziałam zakłopotana:
-J-jja nie jestem twoją matką. Mała wracaj do swojej watahy.
Zaczęłam się powoli od niej odsuwać. Gdy dzieliły nas od siebie jakieś 4 metry odwróciłam się i truchtem pognałam w stronę WWG. Po jakichś 15 metrach odwróciłam się za siebie by spojrzeć czy mała tam jest. Jednak gdy tam spojrzałam nie było po niej najmniejszego śladu. A ja już spokojniej wróciłam skąd przyszłam. W nocy dręczyły mnie koszmary. Śniło mi się że to coraz gorsze zwierzęta atakują tą młoda wilczycę. Gdy mała została zaatakowana przez niedźwiedzia obudziłam się przerażona. Dręczyło mnie poczucie winy, że ją zostawiłam samą, porzuconą i bezbronną. Obudziłam się i podniosłam głowę. Gdy otworzyłam oczy zaraz mnie zamurowało. Obok mnie leżała ta sama malutka wilczyca. Wtulona do mnie jak do matki. Oczom nie mogłam uwierzyć. Ona przyszła tu za mną!!! Szturchnęłam ją lekko pyszczkiem, żeby się obudziła. Mała gdy poczuła dotknięcie zaraz otworzyła oczy. Ziewnęła lekko i spojrzała na mnie wesoło. Uśmiechnęła się do mnie i wtuliła się w moją sierść. Położyła głowę na łapkach i zasnęła. A ja uśmiechnęłam się do niej. Nie miałam serca jej wyganiać z jaskini. Położyłam się wraz z nią. Jakiś czas później obudził mnie jakiś dźwięk. Przypominał hmm...no cóż przypominał nucenie piosenki. Podniosłam głowę by sprawdzić co to takiego. Odwróciłam się do "małej". Okazało się, że to ona ją nuciła. Uśmiechnęłam się do niej. -Ha, słyszałam o mówieniu przez sen czy lunatykowaniu, ale nigdy nie słyszałam o nuceniu piosenek przez sen. Zaśmiałam się cicho po czym zasnęłam.
Od Tashy
Życie było teraz szare i bure . Najpierw umarła - a raczje zginęła - mama . Teraz , zginął tata! Extra! No po prostu super . Jestem sierotą . Co z tego , że umiem sobie poradzić? Co z tego , że jestem i tak samotniczką?! Teraz , zostali mi tylko siostra i brat . O Storm i Niko nie wspominam . Zaraz po pogrzebie , uciekłam . Spacerowałam sama po terenach watahy , płacząc . Życie straciło sens . Nawet nie zauważyłam , że zrobiło się ciemno . Weszłam na Wzgórze Alph . Usiadłam , i zaczęłam płakać do księżyca .
-Tato...Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego odszedłeś? - zapytałam i zawyłam smutno do księżyca . Nagle , gwiazdy ułożyły wilka :
Zawył razem ze mną , choć tego nie słyszałam , tylko widziałam . Nagle , na innym wzgórzu dostrzegłam wilczycę :
"Jest mi tu dobrze , Tash . Jestem w twoją mamą" odezwał się głos taty w mojej głowie . "Kochamy Cię , Tash . Żyj dalej i odkryj swoje przeznaczenie" dodał głos mamy(też w mojej głowie) . Zawyłam . Towarzyszyły mi wycia moich rodziców . Nagle , wilki zniknęły . W zasadzie - rozpłynęły się w powietrzu . Tej nocy , spałam pod wzgórzem . Czułam , że moi rodzice czuwają nade mną . Zobaczę , co przyniesie jutrzejszy dzień...
Od Berlo
Poszedłem na Cmentarzu i położyłem kwiaty na grobach rodziców . I...Usłyszałem tą piosenkę , o której mówiła mi Storm! Ale...Śpiewały 2 wilki . Mama i tata! Moi rodzice! Storm i Nikowi śpiewał tylko tata , bo oni nie znali mamy...Po policzkach pociekły mi łzy .
-Tato , mamo...Czemu odeszliście? - zapytałem , ale odpowiedział mi silny wiatr . Był wieczór . Gwiazdy świeciły....
I tak jakby......się kręciły.
I dostałem znaki...Że tata czuwa nad watahą , i że jest szczęśliwy z mamą...Kiedy piosenka się skończyła , z krzaków wyszedł wilk.
-Jak już masz mnie zabijać , to może nie na Cmentarzu , co? - zadrwił .
-Wrr...Czego chcesz? Jakim prawem tu wszedłeś? Kto Cię tu przysłał?- zadałem mnóstwo pytań , tak , jak mnie uczyła Peacefull . Wtedy , przeciwnik może nie wiedzieć , o co chodzi , i można to wykorzystać . Ale z nim wyszło inaczej .
-Hmmm....Pomyślmy...Gwiazdy? Duch Rotharinga? Piosenka? - odparł .
-Wrr...Hej , chwila! Czekaj , czekaj , czekaj . Ty znałeś mojego ojca? - zapytałem podejrzliwie .
-No ba! Pewnie! Skoro się z nim...Ale chwila . Twój ojciec ci pewnie nie mówił , że miał brata? - odpowiedział i zapytał .
-Mówił . - odparłem .
-A mówił , jak się nazywa? - dopytywał się .
-Leach(czyt. Leacz) czy jakoś tak...A co Cię to? - burknąłem .
-No , chyba interesuje mnie własne imię , co nie? - uśmiechnął się .
-CO?! Ty jesteś...?!
-Twoim wujkiem . Zgadza się . Ukazał mi się duch Rotha z gwiazd . Zrozumiałem , że nie żyje . Przekazał mi , gdzie i do jakiej watahy muszę ruszać , bo jestem jedyną rodziną , jaka pozostała tobie i twoim siostrą - nie liczą macochy i waszego młodszego , przybranego brata ,ale on jest malutki , a macocha - jest bardzo smutna . Tak , jak wy . Tylko ja mogę wam pomóc . I tak , błąkam się od kilku lat . - wyjaśnił .
-Aha...No dobra . Chodź to Alph ....Wujku . - powiedziałem .
-Stryjku . - zażartował i dodał :
-No i zobaczyłem jak gwiazdy się kręcą i usłyszałem piosenkę Rotha...
-I mojej mamy . -dodałem i zapytałem :
-A skąd masz te...
-Rany pod oczami? To pamiątki po furii twojego ojca . - przerwał mi .
-No mówił nam , że jak miał 10 miesięcy to wpadł w furię i zaatakował swojego brata Leacha . - przypomniałem sobie .
-No widzisz . To chodźmy już . Poza tym , pewnie twoja macocha się martwi . - powiedział .
I poszliśmy . Leach został przyjęty .
Od Storm
Po śmierci Rotha byłam załamana.Dopiero urodził się Niko,a on popełnia samobójstwo.A najbardziej współczuję maluchom. Jeszcze nawet niedorosły,a już straciły rodziców.Wiem,że Glimmer ma teraz problemy sercowe,a na dodatek jeszcze jej ojciec skoczył ze skały. Musze coś zrobić.Mam! Młode alphy z mojej watahy są w wieku Glimmer. Dwa małe basiorki ukończyły wraz z siostrami 10 miesięcy.Może czas przedstawić je małej Glimmer.Przyda jej się ktoś na pocieszenie. Maluch dalej były ogromnie smutne.Leżały wszystkie w jaskini i żadne z nich słowem się nieodezwało.
-Wystarczy tego!-krzyknełam,a cała trójka podniosła się.-Całe wieki smutni być niemożecie!-udawałam złą.-No dobrze. Kto z was che pójść na wycieczkę.-uspokoiłam się.
-A gdzie?-zaciekawił się Berlo
-Do mojej rodzinnej watahy.Watahy Pełni Księżyca.-powiedziałam,a mały Niko cichutko zawył,widocznie był za...
<Glim,Ber,Tash chcecie iść?>
Od Alphy Bajar Cristal
CD.
Wkońcu mama upadła na ziemię. Nie ruszała się. Niedżwiedzie obwąchiwały ją. Napewno pomyślały, że nie żyje, bo poszły w swoją stronę złowieszczo powarkując. Podbiegłam do mamy.
-Mamo!- krzyknęłam
Na szsczęście oddychała.
-Mamo!
Poruszyła się i otworzyła oczy. Ciężko dyszała.
-Cristal-powiedziała-to moja ostatnia bitwa. Dalej nie dam rady cię bronić. Musisz radzić sobie sama.
Patrzyłam na nią ze łzami w oczach nie wierząc w to, co słyszę.
-Postaram się znależć ci kogoś, kto się tobą zaopiekuje. Ty w tym czasie schowaj się tam- wskazała łapą norę pod drzewem- na pewno ktoś po ciebie przyjdzie.
Pochyliłam się nad nią.
-Mamusiu- wyszeptałam- kocham cię.
-Ja też cię kocham córeczko-odparła-idź już.
Wstałam i posłusznie poszłam do wyznaczonego mi miejsca. Stamtąd obserwowałam, jak mama kuśtyka w stronę krzaków.
Spędziłam w norce 2 dni, czekając aż ktoś po mnie przyjdzie. I doczekałam sie. Przyszły po mnie 2 wilki mówiąc, że są moim wójostwem. Dla nie stali się jak rodzice.Szczególnie wójek Rolly. To nowe przerzycie dla mnie-mieć tatę. I siostrę- Shadow. Jest dla mnie wsparciem. Nie wiem co się stało z moją prawdziwą mamą, ale myślę, że znalazła tatę.
W Watasze Wschodzącej Gwiazdy poznałam dużo wilków i szczeniaków. O dziwo te wilki były dla mnie miłe. Nie to, co spotykane przezemnie i mame. Szczegulnie polubiałam....Sawyera. Jest taki......miły. Chyba się w nim zakochałam...... ciekawe czy on lubi mnie tak samo jak ja jego......
Od Alphy Arii
Biedni Ber, Glimm i Tash. Stracili obydwóch rodziców. Tak mi ich żal. Teraz staram się zapewnić im jak najleprzą opiekę. Storm też. ,Mam nadzieję, że pogodzą się z tym co się stało. Może ich wój pocieszy strapione minki?
Od Berlo
-Ja mogę iść , ale....Z Shadow i Rickiem . - odparła Glim i wybiegła z płaczem . Tasha też . -Co jes? - wyseplenił mały Niko . Wstałem i pogłaskałem go po głowie . -Ja....Nie wiem , Storm . Chodźmy do Glim . - odparłem , domyślając się , że pewnie poszła do Shadowy . <Shadow? Storm?>
Od Eragona
Pewnego dnia wyszłem z jaskini Alph.Poszłem nad potok.I nagle usłyszałem szmer szybko odwruciłem się i nikogo nie zobaczyłem.Wzbiłem się w powietrze i ten ktoś też się uniosło.Pomyślałem sobie Rapier przekroczyła granice!Potem odwróciłem się chciałem wylądować i nagle coś mnie uderzyło w głowe.Obudziłem się w dzień i wróciłem do watahy.
Od Luny
Dziś rano obudziłam się i nagle dopadły mnie straszne skurcze.Zawołałam lekarza.Powiedział mi że będę rodzić.Po 3 godzinach naglecoś się ruszauło.Zawołałam:aaa... .
- Eragon
- Ale co Eragon \
-Zzzawołajcie...go aaa... .
-Tak już lece!
Gdy przyszedł Eragon już był szczeniak.
-Jak go nazwiemy?
-To ona!
-No to ją nazwiemy?
-Nightflow (Najtfloł).Jamyślisz Eragon?
-Jest dobże.
Od Ephiry
Nasza wataha po śmierci Rotharinga była pogrążona w żałobie. Mnie bardzo dotkną jego brak bo gdy ja i Fir (skrót od Firerna)przyszliśmy do watahy on często nam pomagał. Mój Firern bardzo go podziwiał jako uzdrowiciela, wojownika i przyjaciela. Wiem ,że Fir chciałby aby nasz syn poszedł w jego ślady. Właśnie mówiąc o szczeniakach: Firern z pozoru twardy i trochę oschły był bardzo wrażliwy i opiekuńczy. Kochał wszystkie szczeniaki i często się przyglądał jak się bawią. Wiem że Fir marzył o własnych szczeniakach lecz ja cały czas stawiałam opór. Wiele widziałam i wiele przeżyłam lecz wciąż byłam nie zdecydowana. Wiedziałam ,iż nastąpi taki moment ,że mnie o to poprosi a ja z miłości do niego nie odmówię. Ten moment nastał o wiele później niż się spodziewałam. Był wieczór. Część lasu kładła się do snu a inna się budziła. Siedziałam na wielkim głazie nieopodal naszej groty. Myślałam jaki świat jest okrutny ,jak wiele bólu może zadać. Lecz świat jest też piękny bo na nim stąpają osoby które kocham. Trzeba żyć dla takich chwil kiedy nabierasz tchu w piersi i krzyczysz - chwilo bądź wieczna- lecz niestety do co dobre szybko się kończy. Rozmyślałam też na różne inne tematy. Nagle usłyszałam szelest. Delikatnie obróciłam głowę. Kilka kroków za mną w cieniu sosny stał Firern. Podszedł do mnie i spojrzał na mnie swoimi zielono-szarymi oczami(zakochałam się w tych oczach jak opętana!!!). Na powitanie lekko musnęliśmy się noskami. Usiadł tuż przy mnie. Razem patrzyliśmy na cudowny zachód słońca.
- Wiesz długo myślałem-odparł po chwili
- hmm ?- odparłam na znak aby kontynuował
- No...... wiesz.......może...... chyba-zaczął się jąkać . dałam mu małego całusa dla zachęty
- No nie wiem jak to powiedzieć- wyznał po chwili
- Nooooo- spróbowałam go zachęcić ale już wiedziałam o co chodzi
- Każdy ma szczeniaki- powiedział z żalem
- I na nas też już czas
- Naprawdę ?!?!? Ale.....-zaczął ale uciszyłam go pocałunkiem. Po chwili spytał
- Kochasz mnie???-roześmiałam się
- Kocham do końca świata-odpowiedziałam a on odwzajemnił mój pocałunek.
Od Leacha
Ostatni poznałem (oprócz Arii , Storm i szczeniaków) 3 wilczyce : Nevadę , Mikandi i Khamirę . Aria pokazała mi tereny , a potem , poszedłem na spacer z Berlo . Starałem się go rozbawić , ale był bardzo smutny , więc opowiedziałem mu swoją historię . A potem powiedziałem :
-Berlo , twoi rodzice zawsze są z Tobą . Oni żyją . W twoim sercu . Jeśli będziesz miał kłopot , zawsze zwróć się od nich tutaj . - i dotknąłem klatki piersiowej Berlo . Uśmiechnął się lekko .
-Dzięki , wujku . - powiedział i odbiegł . Uśmiechnąłem się . "Nie ma za co" odpowiedziałem w myślach . I poszedłem do Nevady .
Od Berlo
Mój stryjek jest naprawdę fajny . Opowiedział mi swoją historię , i...Porozmawiał ze mną na poważnie . Pocieszył mnie tak , jak żaden inny wilki czy szczeniak w watasze . No...Nie do końca pocieszył . Tak naprawdę , to...Nie potrafię tego opisać . Dzisiaj , kiedy przechodziłem z Bellą koło Szczenięcej Polany , przystanąłem . Anabella też . Na polanie bawił się mój młodszy , przybrany brat(Niko) zNightflow i z Katniss . Cieszę się , że Pani Luna urodziła i że Mara znalazła Katniss . Niko ma towarzystwo dla siebie . Na początku wszystko było OK , potem , Niko i Katniss musieli trochę zwolnić , żeby młodsza Nightflow była z nimi "na równi" , a następnie...Zauważyłem , że Niko jest trochę zdezorientowany . Hmm....To dlatego , że bawi się z samymi samiczkami , czy dlatego ,że...Już obydwie mu się podobają? Ech...to jeszcze dziecko . Pospacerowałem jeszcze chwilę z Anabellą . Mówiła o dorosłości . O tym , że już za miesiąc będzie dorosła . I poszła na lekcje z P. Peacefull . Położyłem się nad Wilczym Potokiem . Zacząłem sam o sobie rozmyślać . Miałem już 11 miesięcy . A 2 mies. będę dorosły . Jestem sierotą . Jedyna rodzina , jaka mi pozostała, to : stryj , macocha , siostry oraz młodszy , przybrany brat . Popatrzyłem w wodę i ujrzałem młodego , czarnego basiora . Oczy z dnia na dzień ciemniały i stawały się coraz mniej czerwone . Tak naprawdę...Było już bordowe , i ciągle ciemniały . Myślę , że w dorosłości będę miał czarny oczy . Ewentualnie granatowe . Moje futro jest coraz krótsze . W wielu miejscach na ciele mam już krótką sierść . Na grzbiecie ciągle się skraca , na brzuchu też...Najdłuższą mam na klatce piersiowej . Zaczyna mi pomalutku skracać , ale jeszcze nie zupełnie . Wygląda to komicznie . Dla niektórych dziwne , jeszcze dla innych ciekawie....Do tego , Tasha zniknęła . Nigdzie jej nie ma . Ostatni Molly widziałam ją koło Wzgórza Alph , ale teraz już jej tam nie ma . Nie ma jej nigdzie na terenach watahy . Nie wiem , gdzie może być...Chociaż...Już wiem! Na 100% poszła do tego swojego Savoya czy jak mu tam...Muszę powiedzieć o tym Storm!
Od Storm
Glimmer wybiegła zapłakana,a ja pobiegłam za nią.Dogoniłam ją.Jestem starsza i szybciej biegam.Glimmer zwolniła na mój widok.
-O co chodzi?-zapytała dalej płacząc.
-Musisz gdzieś ze mną iść.-powiedziałam ztanowczo.-Zabierz ze sobą Berla i Tashe,a ja wezme Nika.-powidziałam i Glim pobiegła po rodzeństwo,a ja po Nika.Cała trójka ustawiła się przed jaskinią.
-Dokąd idziemy?-zapytał Berlo.
-Idziemy do Watahy Pełni Księżyca,ale do bardzo pięknego miejsca.Przy okazji poznacie tamtejsze Młode Alphy.-zadecydowałam.
Berlo się ucieszył,Tasha uśmiechneła,a Glimmer posmutniała
-Mam tam dla was miłą niespodzianke!-krzyknełam.-I mam do was 1 pytanie:Tęsknicie za rodzicami?-zapytałam trochę sprytnym głosem.
-Tak bardzo!-odpowiedziały churem szczeniaki
.-Po co wam narzędzia dzięki którym możecie rozmawiać z rodzicami?!-zapytałam w trakcie drogi,a szczeniaki wzruszyły ramionami.
-No właśnie!O no prosze! Jesteśmy na miejscu!-krzyknełam.-Dzieci oto Wataha Pełni Księżyca!-powiedziałam wskazując piękne drzewo:
Poszliśmy lasem i natkneliśmy się na wadere i basiora.To była para Alpha.Wadera była cała czarna i miała piękne niebieskie oczy,a basior miał całą czarną głowe,a tułów biały i niebieski.
-Witaj Storm!-krzykneła do mnie wadera,podbiegła i uściskałyśmy się.
-Witaj Ashio!-odpowiedziałam.
-A kto to?-powiedziała słodziutkim głosem w strone Nika.
-To jest mój synek,Niko.-przedstawiłam synka.
-Storm!Kope lat!-krzykną do mnie basior i podbiegł.
-Seet!Wspaniale Cię widzieć!-odpowiedziałam.
-Na pewno szczeniaki chcą poznać inne szczeniaki z tej watahy!-zaproponowali.
-Tak,faktycznie.-odpowiedziałam i poszliśmy dalej.Został tutaj tylko Seet.
-No dobrze moi goście przedstawie wam sortowo wszystkie szczeniaki WPK!-krzykną do nich.
-Chętnie ich poznamy!-odpowiedziały nasze szczeniaki.
-No dobrze!-Seet zaczą swój ,,teatrzyk'' -Jako pierwsze Młode Alphy 11 mies,czyli w waszym wieku!-powiedział. -Jako pierwsza Młoda Alpha Charli!-powiedział i z jaskini Alph wyszła taka waderka:
-Jako dróga Młoda Alpha Valixy!-powiedział i z jaskini wyszła waderka:
- Jako trzecia Młoda Alpha Tara!-przedstawił i naszy oczom ukazała się mała, ładna waderka:
-Jako czwarta Młoda Alpha Pearl!-z jaskini wyszła twarda waderka:
- Jako piąty Młody Alpha Nick!-ukazał nam się basiorek:
Jako szósta Młoda Alpha Alyss!-ponownie pojawiła się waderka:
Jako siódma Młoda Alpha Glimmer!-krzykną Seet,a Berlo i Tasha szepneli do Glim:Ona ma tak samo na imię jak ty Glim.-zauwarzyli Tash i Ber.-No i co?Może być nawet 100 Glimmer i może wyglądać tak jak ja!-powiedziała Glim i wyszła z jaskini taka oto waderka:
-Jako ósmy i ostatni z 11 miesięcznych Alph i szczeniąt Młody Alpha Blue!-zawołał Seet i wyuszedł z jaskini dość przystojny basiorek:
-Teraz siedmio miesięczne Młode Alphy!Jako pierwszy Kay!wyszedł taki basiorek:
Jako drugi Młody Alpha Blitz!wyszedł taki basiorek:
-I jako ostatnia 7 miesięczna Młoda alpha Willys!pokazała się waderka:
-Teraz 10 miesięczna wilczyca Nicol:
-Oraz 3 trzy miesięczni bracia:
Black:
Cris:
I Panic:
-Dzieciaki-zawołałam do maluchów.-Tak?-odpowiedziały churem.-Idziemy.-zadecydowałam.-Dobrze.-odpowiedziały.Poszliśmy do jaskini w której były takie kryształy:
A po kródkiej chwili ukazały nam się 2 wadery i 1 basior:
-To magiczne kryształy dzięki nim możecie dotknąć znowu swoich bliskich którzy odeszli.Czar ustala ich na 1 godzine.-powiedziałam,a Glimmer ze łzami w oczach powiedziała: Mama.tata...
(Glim,Ber,Tash jak niespodzianka?)\
Od Młodej Alphy Shadow
Dziś w końcu nadszedł ten dzień!Cyrus wraca ze Szkoły dla Alph w Watasze Nowiu! Dziś zobaczę go w końcu po tych dłuuugich 4 tygodniach!
- Shadow!- wyrwała mnie z zamyślenia Anabella-choć do nas! Szybko!
Popędziłam na Polanę Szczeniąt.
- Co się stało?- zapytałam zaniepokojona
-Jakto co?- zdziwił się Berlo- Sawyer kończy dziś rok!
Ach, no tak! Jak mogłam o tym zapomnieć! To wszystko przez to popołudniowe spotkanie z Cyrusem....
-Przygotowujemu= mu imprezkę-powiedziała Glimm-mamy już prawie wszystko.
-Potrzeba jeszcze prezentu!-podsumowała Tasha
Myślałam przez chwile, a potem powiedziałam:
-Może damy mu coś ludzkiego? Ludzkie basiory w jego wieku kopią łapami takie okrągłe coś.....jak to się....piłka! Kopią piłkę i bardzo ti lubią!
Wszyscy wyrazili aprobatę do tego pomysłu. Zabrliśmy się więc do roboty:Berlo, Cristal, Molly, Bella i Glimm poszli do ludzkiej watahy by zabrać od nich piłkę. Ja i Tash dekorowałyśmy polanę. Zauwarzyłam, że moja przyjaciółka jest smutna.
- Tasha, co cie gnębi?-spytałam
-Tata-odpowiedziała-nie mogę uwierzyć, że popełnił samobujstwo.
-Niemartw sie-pocieszyłam ją- teraz jest szczęśliwy z twoją mamą.
Uśmiechnęła się przelotnie.
-Pomocy!
Odwruciłyśmy sie. Za nami, cały poplątany kolorowymi wstążkami szamotał sie mały Nico. Zaczęłyśmy się śmiać.
- Chciałem pomuc-powiedział cicho.
Pomogłysmy mu uwolnić się od dekoracji. Mały przyłączył się do nas. Po ok. godzinie wszystkobyło gotowe, a reszta wróciła z czarno-biała piłką. Bella owinęła ją wstążkami i postawił pod drzewem. Tasha i Molly pobiegły po członków watahy, Ja pognałam po solenizanta. Znalazłam go przy Jaskini Alph.
- Dalczego mnie unikacie?-spytał ponuro
-Nie unikamy- powiedziałam-choć, muszę ci coś pokazać.
Niechętniw wstał i ruszył za mną. Po chwili byliśmy na Polanie Szczeniąt. Nikogo tam nie było.
-Po co są tu te wszystkie dekoracje?-spytał podejżliwie.
I jak na komendę, z ukryć wyskoczyła cała wataha krzycząc: ,, Wszystkiego najleprzego, Sawyer!!!''
Na pysku mojego przyjaciela pojawił się uśmiech.
-A-Ale co to?
-Wszystiego naj, z okazji pierwszych urodzin, Saw-pocałowałam go w policzek. Niestety. Pocałunek w policzek się nie udał, bo Molly przekręciła Sawa i w rezultacie pocałowaliśmy się w usta. Wszystkie wilki krzyknęły: ,,UUUUUU!!!'' i zaczęły bić brawo. Ja i Sawyer zaczerwieniliśmy się.
-Sorry-szepnął
-Nic się nie stało-odszepnęłam
- Sawyer!- powiedział wójek Mefisto przytulając go- wszystkiego najleprzego, chłopie! Mój synu! To już rok!
- Teraz jesteś już dorosły wilkiem, synku-dodała ciocia Banshee obściskując solenizanta.
Po chwili każdy składał mu życzenia. Na końcu wszystkie szczeniaki podeszły do niego i Glimmer wręczyła mu prezent, całując go w policzek.
-To dla ciebie.
Sawyer patrzył na podarunek
- A co to jest?
-To jest ludzkich basiorków- wytłumaczył Berlo- nazywa się...pił-ka. Piłka. Choć, pokarzę ci jak się jej urzywa.
Przyjaciele wesoło ganiali za kulą. Po chwili nie tylko szczeniaki, ale i dorośli dołączyli do zabawy. Nawet moi rodzice!Zauwarzyłam, że Saw zrobił sobie przerwę i zaczął rozmawiać z Cristal. Uśmiechnęłam się. Dobrze, że poznał tą waderkę. Jednak poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Zaraz mi przeszło.
Zabawa trwała do 14. O tej godzinie wszyscy wspólnie zazęliśmy sprzątać po imprezie. Po obiedzie poszłam do Jaskini Alph przygotować się na 15:30- do spotkania z Cyrem. W domu zastałam Cristal.
-Cześć!-przywitałam ją ciepło
-Cześć, Shady- była czymś bardzo zajęta.
Podeszłam do niej, chcąc sprawdzić co robi. Zajrzałam jej przez ramię. Na kamienu przed nią leżał stos kwiaków, a w jej łapach powstawał piękny, kilku piętrowy wianek. Obok leżał taki sam. Wyglądały jak kwiatowe korony
- Cristal-ledwie wydobyłam z siebie głos- to....to jest piękne.... sama to zrobiłaś?!
-No....tak- powiedziała z uśmiechem- dla ciebie i dla mnie. W sumie to jesteśmy tak jakby księżniczkami, no nie?
- Och, Cristal- nie mogłam wyjść z zachwytu- jasne, że tak. Są...te korony są przepiękne.
- Dzięki- przytuliła się do mnie- o, a ta jest dla twojego chłopaka- sięgnęła po trochę mniejszy wieniec
- Oh, Cyrus nie jest moim chło...- zdałam sobie sprawę z tego, że moja siostra ma rację. To JEST mój chłopak. Wypełniło mnie takie...ciepło....takie przyjemne uczucie bycia kochanym....- dziękuję. Dasz mu to?
Cristal zamyśliła się
- Chyba lepiej, żebyś ty mu to dała.
Rozejrzałam się po ,, stole'' leżał tam jeszcze jeden wianek, taki sam, jak dla Cyra.
- A..a ten dla kogo jest?- spytałam.
Cristal uśmiechnęła się
- To....dla Sawyera
Oho. Chyba się lubią!
- Lubisz go, co nie?
- Kocham go- powiedziała prosto z mostu.
-Łał. Bo wiesz, też go kocham. Ale moim przeznaczeniem i zarazem obowiązkiem, jest kochać Cyrusa.
- Wiem, oco ci chodzi- powiedziała wadera- kochasz obydwu, ale musisz wybrać jednego.....nie chce stawać na twojej drodze do szczęścia, jeśli wybierzesz Sawyera....
-Ależ nie!- powiedziałam- widzę, że Saw też cię kocha. Porozmawiaj z nim. Zobaczysz, wszystko się wyjaśni. Dzisiaj poznasz Cyra. Jest taaaki przystojny! Zobaczysz!
-Shadow, chyba.... on chyba zaraz przyjdzie
-Nie, przyjdzie...-spojrzałam na zegar słoneczny: 15:15.-o nie! Muszę się przygotować!
-Pomogę ci!- zaofiarowała się moja siostra.
Szybko się uwinęłyśmy i w 10 minut byłam już gotowa: Różowe powieki, różowe pazury, perfumy, wianek od Cristal i oczywiście cudowny kwiatek przy uchu. Wyleciałyśmy z jaskini i wbiegłyśmy na Wzgóże Alph. Byli tam rodzice.
- Och, Shady, dobrze, że już jesteś- powiedział tata- idą.
Podesszłam na skraj wzgóża. Rzeczywiście, na horyzoncie widniało pare czarnych kropek. To na pewno oni. Gdy zbliżyli się na tyle, że można było dostrzec kto jest kim, razem z rodzicami i siostrą zeszłam ze Wzgóża. Powolnym, dostojnym krokiem schodziłam ze skały. Gdy znaleźliśmy się na ziemi, ruszyliśmy w stronę Cyra. Ledwo wytrzymywałam, by do niego nie podbiec. Nie widziałam go zbyt dobrze, bo dwaj jego strażnicy go zasaniali. Gdy zostało między nami jakieś 800 metrów, Cyrus wyszedł przed strarzników. Zatrzymałam się. Był bosko przystojny. Dobijający. Poprostu MAX PRZYSTOJNY.
Nie wytrzymałam i żuciłam się biegiem w jego stronę. On zrobił to samo. Biegłam bardzo szybko, a mój wzrok był utkwiony w oczach Cyrusa. ,,Korona'' spadła mi z głowy. Do basiora zostało mi niecałe 100 metrów. I w końcu. Zatrzymaliśmy się bardzo blisko siebie. BARDZO BLISKO. Nasze nosy dzielił milmetr. Nasze oczy patrzyły na siebie z szalonym szczęściem. Przytuliłam się do niego na parę chwil. W następnej sekundzie już czule się całowaliśmy. Czółam się jak w siódmym niebie czując, że Cyr jest tak blisko. Czółam się bezpieczna. Oderwaliśmy się od siebie.
-Tak się cieszę, że się widze!!- Wyznał z uśmiechem na pysku
-Ja cieszę się bardziej!!- odparłam
Znów krutki pocałunek
-Jak było na szkoleniu?-spytałam
-Cudowne!-odpowiedział Cyrus- szkoda tylko, że nie było tam ciebie. Ledwo mogłem się skupić podczas skradania się, bo myślałem cały czas o tobie.
Przytulas.
-Wiesz, że dziś Sawyer kończy rok?
-Na prawdę?!- krzyknął Cyr- zapomniałem! Idę do niego, złożyć życzenia! Gdzie on teraz jest?
-Choć, zaprowadzę cię!
Właśnie zawracaliśmy, by pujść do Sawyera, gdy natknęliśmy się na moich rodziców.
-Gdzie się wybieracie?-spytał mój tata
-No...Cyrus chce złożyć Sawyerowi życzenia urodzinowe.
Mama z tatą wymienili spojżenia. Wydało mi się to dziene.
-Idźcie, tylko przyjdźcie pod Jaskinię Alph najpuźniej za godzi nę, zgoda?-powiedziała i spytała za razem mama
-Zgoda- i pognałam z Cyrem do Solenizanta. Właśnie kończył rozmawiać z Ateną.
- To miłego dnia Sawyer!- powiedziała i odleciała.
Podeszłam do basiorka....w sumie basiora
- Saw, ktoś przyszedł ci złożyć życzenia!
Gdy Cyrus podszedł bliżej, Sawyerowi zżedła mina
-Super-powiedział
Zostawiłam chłopców samych, żeby ,,nacieszyli się swoim towarzystwem''. Trwało to chwilkę. Po złożeniu życzeń, uścisnęli się jak starzy przyjaciele.
-Rozumiem cię, Sawyer-powiedział Cyrus- nie jestem na ciebie zły, i mam nadzieję, że ty na mnie też nie jesteś
-No co ty-odparł Saw-tak już czasem jest
Do solenizanta podeszła Peacefull złożyć życzenia
-Trzymaj się!-krzyknął Saw na pożegnanie
-Nawzajem-odkrzyknął Cyrus
Poszłam z moim chłopakiem do Love Lagoon. Tam położyliśmy się obok siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Wiesz-zaczął Cyrus-napisałem ostatnio piosenkę. O niespełnionej miłości.
Podniosłam łeb
- Ja też napisałam. O tobie i Sawie
-Mhm.....
-Zaśpiewasz?-zaproponowałam-uwielbiam twój głos
-Tak, ale pod warunkiem, że i ty zaśpiewasz potem swoją
-Zgoda.
Cyrus wstał, a ja usiadłam. Chrząknął i zaczął śpiewać ,, Verte de lejos'':
Gdy skończył, wzruszona żuciłam mu się na szyję.
-To....to było piękne- powiedziałam
-Dzięki-pocałował mnie w nos- teraz twoja kolej
-Ok. Piosenka ma nazwę ,, Habla si puedes''
-Śpiewaj
Teraz Cyrus siadł, a ja wstałam, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać, włączając w to wszystkie swoje uczucia związanie z basiorami:
Kiedy skończyłam, Cyr nie mógł wyjść z podziwu
-Shadow....-powiedział i podszedł do mnie- masz piękniejszy głos od wszystkich wader razem wziętych....to.....to po prostu najpiękniejsza piosenka jaką poznałem-przytuliliśmy się
-Cieszę się, że tak ci się podoba- powiedziałam skoromnie
-Podoba mi się tak samo jak ty
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Miłość która powstała między nami jest taka.....prawdziwa. Szczera. Czuję się taka bezieczna, gdy jest obok. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę myśląc tylko o nas, gdy do Laguny wchodzą Ephira i Firern.
-Cześć ciociu! Hej wujku!- powiedziałam
-Dzieńdobry!-przywitał się Cyrus
- Oh....-powiedziała zmieszana ciocia Ephira- cześć Shady....witaj Cyrus...my....-szukała pomocy u partnera
-My już stąd idziemy- uratowałam ją
Zbliżał się czas wyznaczony przez mamę na spotkanie przy Jaskini. Powoli poszlisśmy w tamtą stronę. Gdy tam dotarliśmy, mama, tata i Cristal już tam byli.
-Dobrze, że już jesteście!-powiedziała moja siostra-patrzcie, syn kolegi taty napisał fajową piosenkę. Dziś zaśpiewacie ją przed naszą watahą i wtahą Cyra , a zgadnij kto będzie chórem w waszej piosence?!
Była tak podekscytowana, że nawet niezdążyłam odpowiedzieć. Zrobiła to za mnie Cristal:
-Ja! Ja, Glimmer, Berlo, Bella, Tasha, Molly, Sawyer i jeszcze szczeniak z watahy Cyra, jego brat, jak mu tam....o! Thresh! (Tresz)! Katniss, Nightflow i Nico będą się tylko patrzeć bo są mali, a całe watahy bę dą patrzyć na nas!! A jeśli się pomylimy, wkurzą się i w tedy........-trajkotała, puki nie zasłoniłam jej pyska łapą
- To cudownie, Cristal-powiedziałam-jak jesteś podniecona, masz straszny słowotok wiesz?- zaczęłyśmy się śmiać- dlaczego nie powiedziałeś, że masz brata?-to ostatnie było skierowane do Cyrusa.
-No... nie miałem czasu...a pozatym Thresh jest wstydliwy i małomówny więc jak bym ci go przedstawił, to tak, jakbym ci go nie przedstawił-zażartował
-Ile ma?
- 7 miesięcy
-Spoko. Jest tak utalentowany w śpiwie jak ty?
-Nie zabardzo. Ale za chórki może robić- powiedział Cyr ze śmiechem- jak chcesz, to choć, pokarzę ci go
-Dobrze, ale szybko.
Pobiegliśmy do rodziców Cyrusa. Po grzecznym przywitaniu, mój chłopak pokazał mi brata:
-Słodki!-powiedziałam i pogłaskałam Thresha po głowie.
Potem wróciliśmy pod Jaskinię Alph. Szybko się przygotowaliśmy do występu i wbiegliśmy na Wzgurze Alph. Wszystkie szczeniaki, moi rodzice i siostra już tam czekali. Watachy zgromadziły się u podnuża Wzgóża. Tata zabrał głos:
-Kochani! Dziś zebraliśmy się, by usłyszeć debiut Młodych Alph! Shadow i Cyrus zaśpiewają tego wieczoru między innymi dla Sawyera piosenkę pt. ,, Ven y canta'' napisaną przez Tunesta!
Na Wzgóże wszedł przystojny basior w wieku ok. 1,5 lat i ukłonił się wilkom. Brawa.
-Bawcie się dobrze!- zakończył tata i rozbrzmiewa muzyka. Zaczyna się piosenka:
Podczas pieśni obydwie watahy kołyszą się do rytmu, a na ostatnim refrenie wszyscy razem śpiewają, bo refren jest łatwy do zapamiętania. Cały las w promieniu setek kilometrów śpiewa naszą piosenkę. Karzdy się uśmiecha, bo piosenka jest bardzo wesoła.
Gdy się kończy wszystkie wilki szaleją i biją nam ogromne brawa. Mój uśmiech, jak i wszystkich innych na ,,scenie'' nie zna granic. Brawa długo nie ustają, a my kłaniamy się co chwila publiczności. Ktoś żucił czerwoną rużę. Cyrus podniusł ją i włożył mi za ucho.
- Śpiewasz jak anioł-powiedział i pocałował mnie prosto w usta. Tłum oszalał jeszcze bardziej i teraz już wiwaty nie ucichały ani na moment. Kontem oka widzę, że Sawyer całuje szybko Cristal. Patrzyiśmy się na siebie długo, i wkońcu Saw opuścił wzrok.
Zabawa po piosence trwała do białego rana. Co chwila łowcy przynosili nam nowe jedzenie, niektuży nawet zapuścili się do ludzi i popodkradali od nich rużne słodycze. Pożegnałam się z Cyrusem i umuwiliśmy się na następny raz u niego. Krutki buziak i zniknał mi z oczu. Gdy patzryłam jak odchodzi pomyślałam o przyszłości. Jak to będzie? Co z Sawem? Mam nadzieję, że ożeni się z Cristal lub Glimmer. Z zamyślenia wyrwała mnie właśnie ona.
-Shadow-powiedziała-muszę ci coś powiedzieć.
Jej ton był niepokojąco poważny.
- Słucham-powiedziałam niepewnym głosem.
<Glim? Co musisz mi powiedzieć?>
Od Glimmer
-No więc...-jąkałam się - Ja i Rick...No ten...My...Się całowaliśmy...i...Jesteśmy parą . - wyznałam . <Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Stałam osłupiała i patrzyłam na Glimm. Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Wkońcu mi się udło.
-Glimm-powiedziałam- ......to....to cudownie!! Gratulacje!! Opowiedz mi jak dokładnie to się stało!!
<Glimm?>
Od Glimmer
-No więc...Ten...Pokazałam Rickowi tereny ...I...No....Zostaliśmy w Lagunie i...Usiedliśmy i...On...Się przysunął i...Ten...Pocałowaliśmy się . W on powiedział...Że mnie kocha...A ja go też...Powiedziałam mu to...I...Przytuliliśmy się . - wyjąkałam .
<Shady?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, nawet nie wiesz jak się cieszę, że masz chłopaka!-wykrzyknęłam i prawie nie udusiłam Glimmer w niedźwiedzim uścisku.
-Ja...też....sie....cie....szę...-wystękała. Puściłam ją.
-Glimmer, fajna ta nowa piosenka napisana przez...no....Tunesta, co nie?
-Tak, te ż mi się podoba...przepraszam Shadowy, ale.....teraz musze iść, bo....no..... chyba Storm mnie woła!
Odbiegła, ale wiedziałam, że nie pobiegła do macochy. Pobiegła do Ricka. Ciekawe co będą robić!
Od Glimmer
-No to...Może najpierw ty , Glim...-powiedział Berlo , wychodząc z jaskini . Tasha rzuciła mi przelotne spojrzenie i poszła za nim .
-Mamo...Tato...Tęsknie za wami . - pisnęłam .
-My też , Glim....Ale teraz jesteśmy szczęśliwi i chcemy , żebyś ty też była . - odparł duch mamy .
-Ja...Całowałam się z Rickiem....- wyjąkałam .
-Jesteśmy z Ciebie dumni . powiedział duch mamy .
-Glim , wiem , że byłem beznadziejnym ojcem . Przepraszam . - dodał duch taty .
-Nie , tato...Nie byłeś beznadziejny...Byłeś...Niesprawiedliwy . - wyjąkałam .
-Glim , doszłaś do celu . Amour objawił się tobie i Shadow . Powiedział Wam wszystko . Doszłyście do końca długiej drogi . Macie swoich chłopaków . Ty i Shady na zawsze będziecie przyjaciółkami . Przebyłaś długą drogę do dorosłości . Jesteś już prawie na końcu . Wiele się nauczyłaś . Przyjaźń z Młodą Alphą to wspaniała rzecz . Macie wspaniały duet , który przetrwa na wieki . - oznajmił duch mamy .
-Żyj dalej , Glim . - powiedział duch taty .
-Kocham Cię , Glimmer . - dodał duch mamy .
-Ja Was też . - szepnęłam , ale wiedziałam , że i tak mnie usłyszeli . Wyszłam z jaskini , mijając się z Tashą . Szczeniaki w moim wieku od razu wciągnęły mnie w rozmowę . A Niko bawił się w tymi młodszymi . Ale fajny dzień!
<Storm?>
Od Glimmer
Pobiegłam do Ricka i poszliśmy nad Wilczy Potok . Nagle , Rick wepchnął mnie do wody . Wynurzyłam się ze śmiechem i pociągnęłam do za łapę do wody . Wynurzył się i ochlapał mnie , ale już po chwili , zalała go wieeeelka fala! Chlapaliśmy się i podtapialiśmy , a potem po prostu pływaliśmy i nurkowaliśmy . Następnie , położyliśmy się na trawie , wtuleni w siebie .
-Muszę już iść . - powiedział Rick , kiedy na wyschły futra . Wstał . Ja też .
-Przyjdę jutro . A to dla Ciebie . - dodał i włożył mi za ucho piękny kwiat :
-Och , Rick...Dziękuję , jest piękny...- powiedziałam .
-Ale nie tak piękny , jak ty . - odparł Rick . Zachichotałam . Odprowadziłam go do granicy . Pocałowaliśmy się na pożegnanie .
-Do zobaczenia . - wyszeptałam .
-Do jutra!-krzyknął , odbiegając. W drodze do jaskini , wpadłam na Shadow .
-Co razem robiliście?! - wypaliła .
-Oj , Shady...- wyjąkałam .
-I skąd ten ładny kwiat za twoim uchem? Opowiadaj , Glim! - nalegała moja najlepsza przyjaciółka .
-No...Byliśmy na Wilczym Potokiem...Pływaliśmy i...Dał mi ten kwiat...- wyjąkałam .
-Glimmer!
-Oj , Shady....A tak w ogóle - mam wrażenie , czy wybrałaś Cyrusa?
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, Cyrus jest moim chłopakiem z mojej woli, ale takrze z woli moich rodziców. Ale nie powiedziałam kogowybrałam. Kocham Sawa, ale Cyra też kocham. Myślisz, że to takie proste......a jeszcze moja siosdtra polubiła Sawyera i zdaje się, że właśnie gdzieś z nim poszła. Może wszystko samo sie poukłada?-powiedziałam
-Może-przytaknęła Glim
Od Mary
Sawyer świętuje dziś pierwsze urodziny! Jestem z niego taka dumna i z innych szczeniaków z WWG też. Urządziły mu takie świetne przyjęcie!!! A "małej" bardzo podobał się śpiew Shadow z Cyrusem. Gdy obie alphy skończyły swój występ "mała" spytała się mnie dosyć niepewnym siebie głosem:
-Maro...czy ja też mogłabym zaśpiewać z Shadow???
No cóż mogę z całą pewnością przyznać, że takiego pytania się po niej nie spodziewałam. Przez jakiś czas nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wiedziałam, ze Shadow nie ma teraz czasu na takie rzeczy zwłaszcza ze ma spotkanie ze swoim chłopakiem, Cyrusem. Wiec odpowiedziałam:
-Wiesz….no…myślę ze Shadow jest teraz… zajęta, ale może kiedy indziej.
-No… ok.- odpowiedziała "mała" nie zrażona moją odpowiedzią. Po imprezie poszłyśmy w stronę jaskiń. Musiałam spotkać się z Arią i miałam nadzieję, że tam ją znajdę. Na moje szczęście, była tam. Podbiegłam w stronę Alpy, a "mała" dreptała za mną. Gdy mnie dostrzegła, Aria odwróciła się do nas i powiedziała:
-Cześć Mara! Co cię tu sprowadza?
-Witaj Ario! Przyszłam poprosić Cie o rade.
-Jak radę?- spytała.
-Chodzi mi o imię.
-Imię?- spytała nie rozumiejąc o co mi chodzi.
-Tak imię dla małej.- wytłumaczyłam pokazując pyskiem na młodą waderę, która stała obok mnie. Po czym odwróciłam wzrok by spojrzeć na Arie i zapytałam:
-To co, pomożesz?
- Z wielka chęcią. Ale najpierw musze się Ciebie spytać czy masz jakąś listę imion które by do niej mogły pasować?
-Hm…tak w zasadzie to jest kilka takich imion, które mi się podobają. Ale nie wiem czy wszystkie do niej pasują.
-Zatem powiedz mi je a ja pomogę Ci je wybrać.- zachęcała mnie alpha. Po chwili namysłu odpowiedziałam:
-Są to: Lyra (czytaj lira), Katniss, Alyss, Catrina i Nutka.- powiedziałam, a potem spojrzałam pytającym wyrokiem na Arie. Widać było, ze myśli nad odpowiedzią po czym odparła:
-Hmmm…Nutka, ciekawe imię. Skąd pomysł by tak ja nazwać?
-Mała nuci przez sen- odpowiedziałam, a Aria spojrzała na małą z rozbawieniem. Po czym dodała:
-Na cóż. Lyra i Alyss to bardzo ładne imiona, ale mesle, ze do niej nie pasują.
Po chwili zastanowienia powiedziałam:
-No i tu musze się z Toba zgodzić. Mam tez wrażenie, iż Catrina również do niej nie pasuje. A Nutka do bardzo ładne imię, ale myślę, ż e gdy mała podrośnie to wyda się trochę zbyt dziecinne. stwierdziłam.
-A zatem tym sposobem zostało nam już tylko jedno.- podsumowała Alpha
-Zgadza się.- powiedziałam i odwrociałm się w stronę małej. Po czym zapytałam:
-Czy jesteś Katniss?
-Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!!!!- wykrzyknęła mała wyraźnie ciesząc się że ma już imię i to imię które bardzo jej się podoba. Zaczęła skakać z radości, wymachując co chwile ogonem. Po czym spojrzała się wdzięcznie na Arie i na mnie.
-Dziękuje.- wyszeptała dosyć niepewnym głosem. Najwyraźniej wstydziła się rozmawiać z alphą. Jednak po chwili uśmiechnęła się znowu, wstała i ruszyła pędem przed siebie.
-Katniss, do kąd biegniesz?- spytałam dosyć zdziwiona jej zachowaniem.
-Do innych szczeniąt. Chce pochwalić się nowym imieniem.- odkrzyknęła i pobiegła dalej, a gdy ją straciłam z oczu usłyszałam głos Arii. Odwróciłam się w jej stronę.
-Maro…-zaczęła.
Ario, CD????
Od Alphy Arii
-Maro....-zaczęłam. Nie mogłam jej przecierz powiedzieć tego tak w prost, ale musiałam.
-Tak?-moja przyjaciółka odwróciła się w moją stronę
-Bo.....mam dwie wiadomości dla cieie-powiedziałam-pierwsza:no.....mamy wojnę....
Mara zastygła w bezruchu
-Wojnę......-pewnie przypomniała sobie dzieciństwo
-Z Watahą Złotej Róży-kontynuowałam-pamiętasz Aurę? Teraz to Bryza. Oskarżyła Sentera o atak na jj wilczycę. I......mamy wojnę....więc.......zechciałabyś być w dowództwie wraz ze mną, Rollym, Valixy i Banshee?
Moja przyjaciółka stała chwilę przemyślając wiadomość.
-Ja? W dowództwie?! Jej, dzięki Ario, jasne, żechcę!-krzyknęła i żuciła mi się na szyję.
-A teraz druga wiadomość, która może mniej ci się spodoba......
Mara spojrzała na mnie uwarznie.
-Bo.....ktoś powiedział mi, że słyszał od kogoś, że ktoś tam powiedział, że inny ktoś słyżał, że ktoś powiedział,że......próbowałam wybrnąć, lecz napotkałam powontpiewający wzrok Mary-ok, ok.-powiedziałam. -Ktoś poinormował mnie, że jest w tobie zakochany-wyżuciłam jednym tchem i czekałam na reakcję przyjaciółki.
<Mara?>
Od Młodej Alphy Shadow
Cały dzień przesiedziałam w bezpiecznej jaskini z Cyrem, moimi przyjaciółmi i szczeniakiami z innych watah, oraz z opiekunkami. Czółam siuę taka bez silna! Moi rodzice i przyjaciele walczą tam, na zewnątrz ze złą watahą, a ja muszę chronić swój Alphi zadek w jakiejś jaskini! Co jakiś czas przychodził wilki i podawał informacje o wojnie. Około 16 przyszedł mój tata, lekko zakrwawiony, ale nadal silny.
-Szczeniaki-powiedział-wychodźcie. Wojna będzie wznowiona we wtorek.
Mam nadzieję, że coś będę mogła zrobić!
Od Sawyera
- Cristal idzieś się przejść?-powiedziałem do Cristal.
- Hętnie :D-odpowiedziała z uśmiechem. Poszliśmy na skrzj lasu i tam zaczeło się:
- Cristal...bo ja yyyy chciał bym ci coś powiedzieć ,no wiesz...Może choćmy do lasu ?-nie mogłem wydusić z siebie reszty.
- Dobrze jak tak bardzo chcesz?-powiedziała Cristal z zaniepokojoną miną. weszliśmy do jasu ,czułem jak nogi mi drętwieją .Poszlićmy nad malutki potoczek i tam usiedliśmy na wielkim kamieniu.
- Chodzi o to...-nie wydusiłem z siebie reszty ,mimo ,ze tak bardzo się starałem.
- Niedenerwój dię Saw-powiedziała przekonująco Cristal.
-Chcesz być moją dziewczuną?!-szybko zapytałem. Patrzyła na mnie zaskoczonym wzrokiem ,ale chyba szczęśliwym.
<Cristal?>
Od Berlo
Nie tylko Saw jest już dorosły! Anabella też! Poszedłem nad Wilczy Potok , i poprosiłem Lastę o amulet dla Belli . Ona lubi takie rzeczy. I woda wyrzuciła na brzeg niebieski amulet . Podziękowałem , zapakowałem go i pobiegłam do Anabelli. Znalazłem ją w lesie WolfRock . WOW! Była piękna...I wyższa ode mnie! Podszedłem do niej.
-Wszystkiego najlepszego , Bello . - powiedziałem dając jej paczuszkę .
-Dzięki , Ber...-powiedziała . Otworzyła paczkę i...
-Ber! To jest cudowne! Dziękuję! - wykrzyknęła i przytuliła mnie , a potem założyła amulet. Pasował jak ulał.
-I jak? - zapytała.
-Ślicznie. - odparłem z uśmiechem . I zauważyłem , że Glim już wdała się w rozmowę z nowymi wilkami. Podobno rodzeństwem. Poszedłem do Alphy Arii.
-Ario , wiesz , że Bella jest dziś dorosła? - zapytałem .
-A no tak , racja! - zawołała .
-I...Glim już zaprzyjaźniła sięw nowymi wilkami. - powiedziałem z uśmiechem.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-To świetnie, Berlo!-powiedziałam-nowe wilki przychodzą do mnie i Rolly'ego tłumami, słysząc o wojnie. Proszą przez cały czas o przyjęcie do watahy! Jak mogę im odmówić.....widziałeś Roni i Dusta? Rozmawiają z Glim....o! i z Shad! Są do siebie tak nie podobni....a widziałaeś Koweya? Opowiedział mi swoją historię.....jego siostrę, Penny, zabił Delgado z WZR..... ah, może i ty poznasz nowych?
-No nie wiem...-powiedział nadąsany Ber
-Czemu?
<Berlo?>
-To świetnie, Berlo!-powiedziałam-nowe wilki przychodzą do mnie i Rolly'ego tłumami, słysząc o wojnie. Proszą przez cały czas o przyjęcie do watahy! Jak mogę im odmówić.....widziałeś Roni i Dusta? Rozmawiają z Glim....o! i z Shad! Są do siebie tak nie podobni....a widziałaeś Koweya? Opowiedział mi swoją historię.....jego siostrę, Penny, zabił Delgado z WZR..... ah, może i ty poznasz nowych?
-No nie wiem...-powiedział nadąsany Ber
-Czemu?
<Berlo?>
Od Berlo
-No bo....Ja tak nie ufam nowym wilkom. Poza tym...Ta cała walka...Do tego....Tash ciągle gdzieś znika. - wyjąkałem .
<Ario?>
Od Alphy Arii
-No bo....Ja tak nie ufam nowym wilkom. Poza tym...Ta cała walka...Do tego....Tash ciągle gdzieś znika. - wyjąkałem .
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Oh....ta Tasha-powiedziałam-jak tylko ją znajdziesz,poproś ją do mnie.
Berlo właśnie miał coś powiedzieć, gdy koło mnie stanął Rolly.
-Aria, 3 wilki proszą o przyjęce-powiedział mój partner-pozatym Sawyer wyznał miłość Cristal.
-O! To świetnie!-odparłam-wilki opowiedziały ci swoje CV?
-Tak, ale chcą się też zapoznać z Samicą Alpha.
-Ok. Poszukaj Tashy- to ostatnie powiedziałam do Bera.
Mam nadzieję, że Tasha nie przeszła na stronę Bryzy.....
Od Glimmer
Kiedy tylko wyszłam z jaskini , zapoznałam się z nowymi wilkami - rodzeństwem. Waderą Roni i basiorem Dustem. Kiedy oni opowiedzieli mi swoją historię , ja im swoją i Dust powiedział : "To smutne..." , przyszła Shady . Razem rozmawialiśmy długo . Potem, Roni poszła poznać innych wojowników , Dust poszedł poznać szczeniaki , a z krzaków....Wyskoczyła Shima.
-Za mojego brata! - warknęła , skacząc za mnie. Odepchnęłam Shadow(bezpieczeństwo Alphy jest najważniejsze) i odskoczyłam , a następnie skoczyłam Shimie za grzbiet. Ale , zaraz poczułam ostre kły , wbijające się w moją łopatkę . Nagle , jakaś ognista kula wpadła między nas . rzuciła się na Shimę i przygniotła ją do ziemi. Zerwałam się na równe łapy. To Tasha wgryzała się w gardło wroga. Ale , zobaczyłam, jak krew cieknie z jej boku. Kiedy zobaczyłam krew siostry...Nie wytrzymałam. Nawet nie próbowałam powstrzymać furii. Rzuciłam się na Shimę. Kontrolowałam się tym razem, choć ledwo. Gryzłam jej szyję , łapy....Do czasu , aż ktoś nie odciągnął mnie w krzaki i wtedy , furia przestała. Shima leżała ledwo żywa , w kałuży krwi. Miała mnóstwo ran. Nie wiedziałam , czy mam się cieszyć i przerażać...Tasha stała obok Shimy , przytrzymując ją , gotowa zadać decydujący cios. Krew nadal jej leciała , ale była na pysku. Ale nie jej , tylko Shimy. Oblizałam swój pysk. Miałam na nim krew Shimy. Gorzka krew....I wtedy , zobaczyłam wściekłą Ciocię Arię.Stała nad Shimą.
<Ario? Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Jak mnie to irytuje! Wszyscy myślą,m że zad Młodej Alphy jest ważniejszy od innych! No wsumie tak jest, ale to mnie strasznie drażni! Gdy Shima skoczyła na mnie i Glim, przyjaciółka NAJPIERW mnie odepchnęła żebym uniknęła ran, a dopiero PÓŹNIEJ sama odskoczyła. Cciałam żucić się na Shimę, ale w tej samej chwili poczułam, że ktoś odsuwa mnie na bok. Tasha. Skoczyła na wrogiego szczeniaka. Znów to samo! Glimmer wpadła w furię. Szarpała ciało Shimy. Odciągnęłam ją i żuciłam się na waderkę zrzucając z niej Tashę Już miałam wbić w jej kark moje kły, gdy z krzaków wyskoczyła mama.
<Mamo?>
Od Alphy Arii
Usłyszałam odgłosy walki i natychmiast ruszyłam w tamtą stronę, mówiąc nowemu wilkowi, Teamowi, że Rolly się nim zajmie. Przeskoczyłam krzak i moim oczom ukazała się Shadow obnarzająca kły nad gardłem wilczycy z WZ-Shimy.
-Czekaj!-krzyknęłam i podbiełam do córki
Shadowy odwróciła się w moją stronę i nie mówiąc ani słowa odsunęła się od szczeniaka.
Pochyliłam się nad jej ciałem
-Czemu przekroczyłaś granicę?-spytałam przez zaciśnięte zęby. Nie odpowiadała
-Czemu przekroczyłaś grnicę?!-krzyyknęłam
- Bo ja jej kazałam-usłyszałam. Podniosłam głowę, a przedemną stała Rapier.
-Rapier....-szepnęłam wściekła- wynoś się stąd
-Ta. Już lecę. Glimmer zabiła jej brata- wskazała na waderkę leżącą przy Shad na ziemi- kazałam mojej kochnej Shimce zemścić się. I prosze! Jakaż ona posłuszna!
Byłam tak wściekła, aż głos mi drżał.
- Posyłasz szczeniaka na pewną śmierć-powiedziałam
-I co ztego? To tylko szczeniak!
Teraz już nie wytrzymałam. Wzięłam zakrwawioną Shimę w pysk i żuciłam nią w Rapier.
- NA SWÓJ TEREN! JUŻ!- Rapier spojżała z obrzydzeniem na Shimę.
-Możecie ją zabić-powiedziała.
Myślałam, że mówi do nas. Ale się myliłam. Z krzaków obok Rap, wyszły dwa szare wilki. Podeszły do szczeniaka i z radością obna żyły zęby. Rapier odwróciła się, i odeszła na swój teren. Zdążyłam tylko krzyknąć: ,, Nie!!!'', ale za późno. Wilki rozszarpały ciało Shimy na drobne kawałki. Zasłoniłam oczy szczeniakom.
-Wracamy do domu-powiedziałam smutno.
Niewiem dla czego wzbudziła się we mnie taka litość do waderki, która chciała zabić Glimm. Może dlatego, że tak bardzo przypominała mi moją Shady?
Od Mary
-Ktoś poinformował mnie, że jest w tobie zakochany.- powiedziała do mnie Aria.
Na dźwięk tych słów stanęłam jak wryta. Przecież to nie możliwie! To nie może dziać się na prawdę! A przez te wszystkie lata robiłam co w mojej mocy, żeby takich rzeczy uniknąć! Stałam wpatrzona w moją przyjaciółkę, nie umiejąc wydusić z siebie słowa. Jednak po chwili zdobyłam się na kilka zdań:
-Z-zakochan-ny! W-wemnie! Ale...przecież....-zaczęłam mówić z zakłopotaniem nie mogąc dokończyć swych słów.
Jednak po chwili zebrałam się w sobie i już spokojniej dokończyłam:
-Ario, ale zakochany? I to we mnie? Czy na pewno nie chodziło o kogoś innego?
-Nie, ta osoba wyraźnie mi powiedziała,że chodzi o Ciebie.-poinformowała mnie alpha z uśmiechem na twarzy, jakby tym starała się dodać mi otuchy. Po czym dodała:
- Och, Maro przestań tak źle myśleć o miłości, przecież nie ma w tym nic złego. Czy jest coś okropnego w tym, że masz u boku osobę, która się tobą opiekuje, troszczy się o ciebie a ty o nią również? Nie ma w tym nic złego, a raczej przeciwnie.
Ja jednak nie mogłam w to dalej uwierzyć. Przecież- no- to nie było możliwe! Nie może się to dziać naprawdę i koniec!
-Nie, nie, nie i nie! Ale ja nie chcę takiej opieki!- zaczęłam mówić poddenerwowanym głosem, użalając się nad sobą.
-Nie chcę i już! Ja wolę być niezależna, wolna i-i....-próbowałam wyrzucić z siebie resztę słów.-.....i szczęśliwa!- na ten dźwięk Aria popatrzyła na mnie z lekkim hm...można powiedzieć, że z lekkim współczuciem i nie dowierzaniem. Jakby mnie rozumiała jedną trzecią siebie, a te pozostałe dwie trzecie były zupełnie innego zdania niż ja.
-Maro- zaczęła spokojnie, chociaż w jej głosie można było wyczuć lekkie zakłopotanie.- przecież to jeszcze nie koniec świata, a nawet można powiedzieć, że początek nowego. Rozumiem, że nie jesteś taka jak ja i,że niektóre sprawy rozumiesz znacznie inaczej niż ja, ale....-tu zatrzymała się na chwilę, jakby zastanawiała się nad tym jak by mi to wytłumaczyć, po czym dopowiedziała.- ....ale zrozum, że to nie jest nic złego.
-Dla Ciebie...- powiedziałam to cicho z lekko podkulonym ogonem i odwróconą głową, tak by nie mówić tych słów prosto w oczy mej przyjaciółki. Jednak to zdanie nie uszło uwagi Arii, która za wszelką cenę starała się podnieść mnie na duchu.
-Och Mara, a może daj taj osobie szansę. A może okaże się, że jest to bardzo miły samiec i no cóż......może i nawet go polubisz?
-Ale....-zaczęłam chociaż w głębi mojej wilczej duszy wiedziałam, że Aria może mieć odrobinę racji. Może nie będzie tak źle? Może trzeba dać temu wilkowi szansę? Może okaże się bardzo miły, a myślę, że Katniss również ucieszyłaby się gdyby miała kogoś kto zastąpiłby jej ojca. Więc już trochę mniej zdenerwowanym lecz nadal niepewnym głosem powiedziałam:
-Ario, kto to taki?
Ario CD?
Od Alphy Arii
- Kocha się w tobie........- przerwałam, aby była chwila napięcia-......Verloy.
Popatrzyłam na Marę
-Że kto?-spytała. Zasmiałam się.
-Verloy z Watahy Milczącej Pustyni. Mój kolega ze szkoły dla Alph. Spokałam się z nim wczoraj po południu i jak cie zobaczył, gały mu na wierzch wyszły. Powiedział, że jesteś najpiękniejszą waderą jaką zna. Powiedziałam mu, że nie szukasz partnerki, ale on błagał mnie na kolanach, żebym chociaż ci to powedziała. Mówił, że nawet jak się nie zgodzisz, nie zapomni o tobie, bo jesteś jego życiową miłością czy jakoś tam.-spojżałam na Marę
-Masz...masz jeszcze mi coś do powiedzenia?-spytała drżącym głosem
-Tak-odparłam- kocha się też w tobie Team, nowy, ale ni bierz go pod uwagę. Flirtuje z karzdą napotkaną waderą. Chcesz przejść się do Watahy Milczącej Pustyni poznać Verloya? Może cie się przecierz zaprzyjaźnić, jeśli aż tak bardzo nie chcesz mieć partnera. Ale radze ci choć ten jeden raz otworzyć serce na basiora-mrugnęłam
-Oh....-powiedziała moja przyjaciółka
-To co?-spytałam-idziemy?
<Mara? Chcesz iść?>
Od Mary
-To co?-spytała mnie Aria-idziemy?
No cóż mogę przyznać, że trochę się wahałam, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że nawet jeśli mi się on nie spodoba to zawsze możemy zostać przyjaciółmi. Więc po chwili odpowiedziałam:
-No dobrze....mogę pójść.- wyjąkałam. Po czym dodałam szybko, patrząc błagalnie Arii w oczy- ale ty pójdziesz ze mną, dobrze?
Ario?
- Kocha się w tobie........- przerwałam, aby była chwila napięcia-......Verloy.
Popatrzyłam na Marę
-Że kto?-spytała. Zasmiałam się.
-Verloy z Watahy Milczącej Pustyni. Mój kolega ze szkoły dla Alph. Spokałam się z nim wczoraj po południu i jak cie zobaczył, gały mu na wierzch wyszły. Powiedział, że jesteś najpiękniejszą waderą jaką zna. Powiedziałam mu, że nie szukasz partnerki, ale on błagał mnie na kolanach, żebym chociaż ci to powedziała. Mówił, że nawet jak się nie zgodzisz, nie zapomni o tobie, bo jesteś jego życiową miłością czy jakoś tam.-spojżałam na Marę
-Masz...masz jeszcze mi coś do powiedzenia?-spytała drżącym głosem
-Tak-odparłam- kocha się też w tobie Team, nowy, ale ni bierz go pod uwagę. Flirtuje z karzdą napotkaną waderą. Chcesz przejść się do Watahy Milczącej Pustyni poznać Verloya? Może cie się przecierz zaprzyjaźnić, jeśli aż tak bardzo nie chcesz mieć partnera. Ale radze ci choć ten jeden raz otworzyć serce na basiora-mrugnęłam
-Oh....-powiedziała moja przyjaciółka
-To co?-spytałam-idziemy?
<Mara? Chcesz iść?>
Od Mary
-To co?-spytała mnie Aria-idziemy?
No cóż mogę przyznać, że trochę się wahałam, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że nawet jeśli mi się on nie spodoba to zawsze możemy zostać przyjaciółmi. Więc po chwili odpowiedziałam:
-No dobrze....mogę pójść.- wyjąkałam. Po czym dodałam szybko, patrząc błagalnie Arii w oczy- ale ty pójdziesz ze mną, dobrze?
Ario?
Od Alphy Arii
-Ależ oczywiśćie, Maro!-wykrzyknęłam. Jak mogła pomyśleć że z nią nie pójdę- pomogę ci się z nim zapoznać.
Po 15 minutach byłyśmy gotowe do wymarszu. Szłyśmy nie całą godzinę bo WMP. była blisko. Wkońcu dotarłyśmy. Porozmawiałam chwilę z Alphą, a on zaprowadził nas do Verloya. Zobaczyłam go z daleka.
- No, Mara- szepnęłam- do akcji!
<Mara? CD?>
Od Mary
-No, Mara-szepnęła moja przyjaciółka-zaprowadziłam Cię do .Verloya, a teraz do niego idź.- powiedziała uśmiechając się przy tym.
-Dobra, dobra...- odpowiedziałam cicho bez przekonania. Poszłam przed siebie i po kilkudziesięciu metrach, na wzgórzu, ukazał mi się hm.......no cóż.....no całkiem.....przystojny, skrzydlaty samiec.
Ach, no dobra nie chętnie się wam przyznam, ale muszę powiedzieć, że zrobił na mnie niezłe wrażenie. Niepewnie podeszłam w jego stronę. Odwróciłam się by sprawdzić czy Aria tam nadal stoi, ale jej już tam nie było.
-Ach dzięki Aria!- powiedziałam do siebie w duchu, tak by nikt tego nie słyszał. Odwróciłam się znów i podeszłam do szarego samca. Gdy mnie zauważył, rozpromienił się na mój widok i podleciał do mnie.
C-cześć Mara...- zaczął niepewnym głosem. Widać było, że się trochę denerwował i nie wiedział co rzec dalej.
-Hej, Verloy! Nie nasz czego się denerwować, ja przecież nie gryzę. No na razie - dodałam żartobliwym tonem. tak by rozweselić atmosferę. On spojrzał się na mnie swoimi brązowymi oczami. Uśmiechnął się i zaproponował:
-Chcesz się przejść? Mogę Ci pokazać teren WMP.- dodał już o wiele pewniejszym głosem.
-No jasne.- odpowiedziałam. Przez większość czasu Verloy oprowadzał mnie po terenie swojego stada. Opowiadał mi o sobie a ja jemu o mnie. No cóż mogę się otwarcie przyznać, że Verloy to bardzo miły, waleczny i odważny samiec. Nie brakowało mu też poczucia humoru. Chodziliśmy tak po Watasze Milczącej Pustyni już przez dobre trzy godziny, gdy nagle Verloy powiedział coś co bardzo mnie zaskoczyło:
-Mara....no słuchaj, bo ja wczoraj rozmawiałem z Arią....
-Tak wiem wspominała mi o tym.- dodałam.
-No i.....ona mi mówiła, że nie szukasz partnera...- ciągnął. Ja jednak już wiedziałam do czego ta rozmowa prowadzi.
-.....ale może gdybyś mieniła zdanie....no...to..ja- mówił wciąż nie wiedząc co rzec by nie zabrzmiało to źle lub arogancko.
-Posłuchaj mnie Verloy.- przerwałam mu.- Wiem co do mnie czujesz, ale ja naprawdę nie szukam partnera. Wiem że mnie bardzo lubisz, ja ciebie też, ale......- urwałam by zastanowić się nad tym co rzec dalej.
-Tak, tak wiem..- powiedział.- ale gdybyś zmeniła zdanie lub potrzebowała pomocy to wiedz, że zawsze Ci pomogę. Kocham Cie Mara...- te słowa wprawiły mnie w wielkie zakłopotanie. Musiałam odmówić basiorowi, który naprawdę coś do mnie czuł! Który naprawdę darzył mnie sympatią i który był gotów wesprzeć w każdej sytuacji. Czułam się okropnie, ale cóż innego mogłam zrobić?! Wpatrywałam się w niego. Widać po nim, że był zawiedziony i lekko przygnębiony tym co usłyszał. Starałam się zrobić coś by go pocieszyć, więc zrobiłam to co zrobić powinnam.Przytuliłam się do niego!!!
-Nie przejmuj się, Verloy. Może kiedyś się nam jeszcze ułoży.- na dźwięk tych słów, Verloy ożywił się a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przytulił się do mnie. Siedzieliśmy tak przez jakieś dwie minuty gdy nagle usłyszałam wesoły głos Arii.
-Mara gdzie jesteś?!
wybiegłam jej na spotkanie, a za mną biegł Verloy.
-Tutaj!- odkrzyknęłam.
-Och to dobrze. Posłuchaj mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość!
-Co się stało?
-Chodzi o wojnę. Została odwołana.- powiedziała Aria, a ja zaczęłam skakać ze szczęścia. Nie było wojny! To wprost świetnie! Nikomu nic się nie stanie, wilki nie będą no i.......nic się nie stanie szczeniakom. Ach Katniss nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze, że niebezpieczeństwo Cię nie dotknęło!!!- zaczęłam rozmyślać.
-To co...- zaproponowałam.- wracamy do WWG.
-Tak właśnie dlatego po Ciebie przyszłam. Choć!
Pożegnałam się z Verloyem i wraz z mą przyjaciółką wróciłam do watahy.
Od Glimmer
Poznałam nowaego basiora , Teama . Szybko pobiegłam do Storm.
-Storm! - krzyknęłam.
Nie chciałam tego mówić , ale musiałam. Kochałam Storm prawie tak , jak moją prawdziwą matkę.
-O co chodzi , Glim? - zapytała Storm .
-Do watahy dołączył basior o imieniu Team. Podoba bardzo mu się Mara , ale do Ciebie też coś czuje...Słuchaj, może być tak , że nie uda mu się z Marą i przyklei się do Ciebie. Nie traktuj go poważnie. Od flirtuje w każdą waderą.- wypaliłam.
Czułam , że to co robię jest złe. Z płaczem pobiegłam do Cioci Arii.
-Co się stało , Glim? - zapytała Ciocia. Opowiedziałam jej , co powiedziałam Storm.
-I czuję, że to , co zrobiłam, było złe...-powiedziałam na koniec.
<Ario?>
Od Alphy Arii
Trawiłam w myślach to, co powiedziała mi Glim. Nie rozumiałam dlaczego ona uwarza, że był to złe? Zadałam jej to pytanie, a ona odpowiedziała:
<Glimmer?>
Od Tashy
Dzięki treningom, uratowałam tyłki Shady i Glim. Ale Shadow co?! Odepchnęła nas! Nie rozumie , że jest MŁODĄ Alphą?! Kto będzie rządził , jak jej się coś stanie! Pobiegłam do Shadow .
-Shady , nie chcę być niemiła , ale - i powiedziałam jej to , co myślę. Może przesadziłam. Wiem , że Shadowy będzie zaprzeczać. Ale JEJ bezpieczeństwo jest najważniejsze!
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zagotowało się we mnie.
-Tasha, to że jestem Młodą Alphą nie znaczy, że nic nie mogę robić-powiedziałam i starałam się zachować spokuj- czóję się taka......niepotrzebna. Pomyśl, co by było, gdybym jak była dorosła, ktoś mnie zaatakował, a ja nie potrafiłabym się obronić, bo w dzieciństie wszyscy to za mnie robili. Zrozum! Alpha MUSI być samodzielna! Czy ty, gdybyś była Młodą Alphą pozwoliłabyś się tak traktować?
<Tasha?>
Od Berlo
Gdzie ta Tasha mogła pójść! Nie wiem , czy jest na terenach watahy , czy nie....Może poszła do Watahy Złotej Iskry(do Artemisy) albo do Watahy Krystalicznej Wody(do Savoya). Szedłem przed siebie , kiedy....
-Berlo? - za plecami usłyszałem głos. Był zarazem obcy i znajomy. Stanąłem , odwróciłem się napięcie i obnażyłem kły.
-Kto tu jest?! Kim jesteś?! Pokaż się! - zawołałem i...Z krzaków wyszła piękna, 10-cio miesięczna wadera :
Piękna , ale i groźna...Chyba była z WZ. Wyglądała obco i zarazem znajomo.
-Kim jesteś? - zapytałem , starając się , żeby mój głos brzmiał głośnie.
-Nie pamiętasz mnie? Kiedy uratowałam ciebie i twoich przyjaciół przed Rapier...Ja byłam po waszej stronie...- powiedziała. Zaraz....Czy to....?
-Deuca? - zapytałem. Uśmiechnęła się lekko.
-A kto inny? Mogę dołączyć do WWG? - zapytała.
-Alphy w życiu się nie zgodzą. Jesteś córką Rapier.- odparłem.
-Jak im wyjaśnię...- zaproponowała. Westchnąłem.
-Chodź. - powiedziałem. Poszliśmy do Arii. Zjeżyła się na widok Deucy :
-Co ona tu robi?!
-Ario , proszę , wysłuchaj jej! - zawołałem. W szczenięcych latach to ona uratowała mi skórę.
-No więc słucham . - burknęła Alpha.
-Dowiedziałam się , co się stało z Shimą...I Shake'em. To dobrze , że Glimmer go zabiła. Zawsze mnie prowokował do kłótni , a kiedy przychodziła Rapier , wszystko zwalał na mnie , przez co obrywałam. Już od wczesnego dzieciństwa matka traktowała mnie jak śmiecia. Na pierwszy miejscu zawsze był Devill. Przestraszyłam się , jak dowiedziałam się , co spotkało Shimę. Devill uważał , że trzeba po prostu dobrze się szkolić i słuchać matki. Miałam tego dość. Matka zawsze zadawała mi rany , nigdy jej nie obchodziłam. W WZ otaczały mnie same złe wilki. I szczeniaki. Miałam tego po prostu dość. Uciekłam. Nie jestem szpiegiem , naprawdę. Czy mogę dołączyć do watahy? Proszę. O , i mam informacje: za miesiąc, Rapier chce zaatakować , żeby "sprawdzić siły Satan i Diable" . One są naprawdę niebezpieczne. - wypowiedziała się Deuca.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Dobrze, będziemy mieć się na baczności-odpowiedziałam-ale nie dołączysz do watahy. Mogłaś to wszysto zmyślić. Ni ufaj nikomu z WZ!-to ostatnie powiedziałam do Berlo
-Ale.....-próbował coś powiedzieć.
-Ber, wiem, kiedyś byłeś w niej zakochany, ale to jest szczenie Rapier. Niewiadomo jak dobrze mogła ją wyszkolić, a teraz proszę, odprowadź ją,OK??
<Ber?>
Od Glimmer
-No bo...Może mylę się co do Teama . Poza tym , nigdy nie mówiłam źle o innym wilku...-odparłam . <Ciociu?>
Od Alphy Arii
-Nie przejmuj się Glim-pocieszyła m ją- Team sam mi powiedział, że jest flirciarzem i chętnie miałby wszystkie wadery naraz. Nawet mnie podrywał. Glimm, przygotuj się, bo jutro ty Berlo i Tash macie pierwsze urodziny! Nie wiadomo co wam wymyślą
-OK. Dzięki ciociu!-przytuliła mnie i ustatysfakcjonowana odeszła.
Od Tashy
-No...Nie , ale ja to co innego . - odparłam niepewnie.
-Nie Tash. To to samo. - zaprzeczyła Shady .
-Niech będzie.
-A tak w ogóle: moja mama cię szukała .- i Młoda Alpha poszłam.
Przyszłam Arii. Miałam nadzieję , że rozmowa przejdzie szybko , bo chciałam iść do Watahy Krystalicznej Wody - do Savoya.
-Szukałaś mnie , Ario? - zapytałam.
-Tak. Musimy porozmawiać , Tasho .- odparł Alpha poważnym głosem.
-A co czym? - zapytałam , zdziwiona.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-To będzie poważna rozmowa-powiedziałam. Chyba nieźle mi się na razie udawało
-Tak?-spytała niepewnie Tasha
- Ty Glimm i Ber, jesteście proszeni jutro z samego rana do Watahy Wilczej Nadziei. Nie wiem o co chodzi, ale to bardzo warzna sprawa. Pójdziecie tam z Dustem.
Tasha kiwnęła głową i z niepokojem poszła powiedzieć to reszcie rodzeństwu
-No, Saph-powiedziałam-chyba nam się udało
-Tak-powiedziała ze śmiechem Alpha WWN wychodząc za kamienia- do której mamy ich przytrzymać?
-Ja wiem? Wyślę Koweya, żeby cię poinformować. Tylko wymyśl jakiś stosowny powód wezwania tej trójki!
-Sie wie!-powiedziała Saphira i odeszła.
Jak na razie wszystko idzie jak po maśle!
Od Berlo
-Ale ona nie szkoliła Deucy , tylko Devilla! - krzyknąłem.
-Odprowadź ją . -Aria była nie ugięta , a w oczach Deucy pojawiły się łzy.
-Ale ja nie mogę tam wrócić! Oni mnie zabiją! - krzyknęła.
-Kto? - zapytałem.
-Diable! Widziała jak opuszczałam tereny WZ...Na pewno powiedziała o tym matce! - krzyknęła , a na ziemię zaczęły kapać jej łzy.
- Ja chcę żyć! Błagam! - popatrzyła na Alphę z zaszklonymi od łez oczami. Również popatrzyłem na Arię. Ćzyżby nagle nie miała serca?
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Ale Berlo, nie mogę!-krzyknęłam.
Wiem, Deuca płakała, ale czy to był prawdziwy płacz? Mógł być udawany. Nie mołam pozwolić Rapier zniszczyć WWG od środka za pomocą małej, rozklejonej waderki
-Czy tylko ja jestem w tej watasze Alphą?
Czy Berlo tak łatwo dawał się nabrać na grę szczeniaka Rap?
<Ber?>
Od Berlo
Westchnąłem.
-Dobrze. Odprowadzę ją , ale jeśli pani pójdzie z nami. - powiedziałem,
-No...Dobrze , Ber. - zgodziła się niepewnie Alpha. Cała nasza trójka ruszyłą w kierunku WZ Deuca na przedzie . Łzy leciały jej jak grochy. W końcu , doszliśmy do terenów.
-Nie możemy iść dalej , Berlo. - powiedziała Aria. Deuca weszła na swój teren i..Zza skały wyłoniła się wadera :
-Proszę , proszę...Panna zdrajczyni przyszła. - warknęła. Deuca stanęła.
-Siostrzyczka ci powiedziała? - zapytała.
-A co ty myślisz? Rapier już jest w drodze. Chcesz zginąć na oczach swojej widowni? - zadrwiła wadera i ruchem głowy wskazała na mnie i Arię.
-Jak Shima? - dodała. Deuca zjeżyła się.
-Zostaw mnie. - warknęła.
-Oj , nie...Już nie mogę się doczekać , aż wreszcie się Ciebie pozbędę. Aż usłyszę sygnał...Chyba , że Rapier sama będzie chciała zabić własne szczenię. - syknęła. Alpha zaczęła się wycofywać. Pewnie nie chciała się w to mieszać , ale nie chciała też zostawić waderki na śmierć. Miała za dobre serce. Aż nagle...Odezwała się:
<Ario? Co powiedziałaś?>
Od Alphy Arii
- Zostaw członka WWG w spokoju!-krzyknęłam. Sama zdziwiłam się że to mówię, ale nie jestem taka jak Rapier. Nie pozwolę zginąć szczeniakowi, nawet, jeśli jest dzickiem Rap.
-O! To Deua jest teraz w twojej watasze, tak?- zadrwiła wadera- oj, to chyb nie przeszkadza w zabiciu jej?
- Właśnie przeszkadza, bo wszyscy wszystkich bronimy-z krzaków wyszedł Rolly a za nim 3/4 watahy.
Wadera wydała z siebie zduszony jęk i pognała do domu.
-Ciociu!-krzyknął Ber- uratowałaś Deuce życce!
-Na to wygląda. Ale nie tylko ja.
-Ciociu....-zaczął
<Ber?>
Od Berlo
-Ciociu...-zacząłem . - Będę pilnować Deuci. Obiecuję. Nie jest szpiegiem , naprawdę. Chcę żeby była nas moich pierwszych urodzinach . - oznajmiłem i dodałem : - A zresztą - gdyby była szpiegiem , to Rapier czy chociażby ta wadera nie chciała by jej zabić , prawda? - i usłyszałem , jak Deuca mówi to wujka Rolly 'ego:
-Dziękuję za ratunek. Gdyby nie Wy , Satan lub matka zabiły by mnie.
<Ario? Rolly?>
Od Glimmer
Obudziłam się rano i...Byłam dorosła! To niesamowite! POpatrzyłam na swoje rodzeństwo. WOW! Oni też extra wyglądali. Dust zaprowadził nas do WWN i poszedł. Wzięłam ze sobą lakier i kwiat , który dał mi Rick. W WWN było wspólne polowanie , a potem , ja , Tasha i Charli pięknie się "udekorowałyśmy" . A potem , Charli pokazała mi tereny i....Przyleciał Kowey. Ja i moje rodzeństwo ruszyliśmy za nim do WWG. -A po co w ogóle tak poszliśmy? - zapytał Berlo.
-Bo Alpha Sapihra chciała Was zobaczyć i sprawdzić Wasze umiejętności łowieckie. - odparł Kowey. Hę? Kiedy doszliśmy do watahy , z krzaków wypadła Shad.
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Już idą!-krzyknęłam do Watahy
Wszyscy byliśmy schowani za drzewami przed Molly, Berem, Glimm i Tashą. Mieli dziś pierwsze urodziny! Tak nawiasem mówiąc wkrutce i Cyr będzie miał rok.....
Gdy roczniaki były juz blisko wyskoczyłam z krzaków wrzeszcząc na całe gardło: ,,NIEEESPODZIAAAANKAAAA!!!'' . Za mn ą wyskoczyła cała wataha ze szczeniakami i moimi rodzicami na czele. Glimm, Ber, Tash i Moll wyglądali, tak, jakby zobaczyli ducha
- Macie pierwsze urodziny! Wszystkiego najleprzego!-powiedziuała Strorm i ucałowała ,, swoje'' szczeniaki, a moja mama ucałowała Mpolly.
-O...dzię...ki...-wykrztusił Berlo za całą czwórkę.
-Mamy dla was małe prezenciki!-powiedziała Cristal i wręczyła Tashy pudełeczko z pięknym naszyjnikiem z pereł z Kryształowego Morza nalerzącego do terytorium Cyrusa.
Saw podszedł do Glimmer i pocałował ją w policzek. Dostała różane perfumy(zrobiłam je z Sawyerwm). Do Berla podeszłam ja i wręczyłam mu szmacianą piłeczkę cłując go w policzek. Molly dostała od Belli nowy, czerwony szalik. Potem para Alpha, czyli mpoi rodzice złożyli im życzenia i rozpoczeła się impreza a dom solenizantów dołączyliśmy Anabellę, która dostała od Berla wisiorek. Bawiliśmy się do upadłego!
Od Tashy
Jestem już dorosła! Juhu! Impreza była świetna. Do białego rana. Zaśpiewaliśmy też "Ven y canta" , bo Glim bardzo spodobała się ta piosenka. Od Cristal dostałam naszyjnik z pereł. Jaka ona kochana! Wyglądał tak :
Od Nevady
Ja z partnerem byliśmy parą Alpha żądziliśmy wspaniale .Mój partner Arvid miał brata Merphego Marphi miał swoje stado , gdy Merphi dowiedział się że jestem w ciąży ... Chciał mnie zabić i Arvida. Arvid powiedział że mam się ukryć , ale ja jego nie psłuchałam gdy wojna sie zaczeła (O wojnie nic nie wiedziałam) chciałam pomóc ale mnie zaatakowano ale Arvid mnie uratował i sam zginoł więc troche walczyłam ale gdy jego córka Luna mnie zaatakowała chciałam uciec ale życiła się na nią i ja zabiłam ale gdy Merphi to zabaczył to zaczoł mnie gonić ,bardzo dlugo uciekałam. Ale gdy usłyszał ryk niedźwiedzia zawrócił . Cieszyłam się bardzo ale nie za długo... Zaczoł niedźwiedź mnie atakować . Uciekałam i znalazłam nore schowałam się do niej przespałam tą noc w norze . Gdy sie obudziłam był ranek postanowilam wrócić do mojego stada. Niestey nikogo nie było , były tylko ciała poszłam tam gdzie zginoł muj ukochany ale go nie było . Tylko na kamieniu było napisanie ,, Arvida już zabiłem ,czas na ciebie'' . Bardzo się wystraszyłam nie wiele myśląc uciekłam . Błądziłam i błądziłam od stada do stada . Ale gdy sie pojawiły Tygrysy Szablozębne znowu uciekałam ale gdy nie mialam gdzie uciekać (Bo byłam na skale ) Chcialam walczyc ale jeden ranił moją szyje to wtedy spadłam . Widziałam tylko jak Tygrys mial już skoczyć na mnie ale wilk z watahy Wschodzącej Gwiazdy mnie uratował . Gdy przegonił Tygrysy spytał się
- Jak masz na imie
- Nevada - A on juz nic nie powiedział zaczoł wyć i przybiegła cała wataha pomogła mi wstać poszła razem ze mną do szpitala . Para Alpha mnie przyjeła odrazu gdy trafiłam do szpitala. A gdy już wyszłam z szpiatla to nowy członek z watahy życił mi sie w oko ,bardzo przypominał mi Arvida . A to był Leach chcem go bardziej poznać .
Od Banshee
-Dziewczyny ,te nowe wilki są takie przecudowne ,zapoznałam się z nimi są bardzo miłe - powiedziałam.
-Tak myślę ,że dużo sdziałają dla naszel watahy - odpowiedziała Aria.
- Tak dużo wilów już je lubi - powiedziała Valixy.
Pomyślałam o tamtych wilkach ,które doszły i jaka miałam z nimi przemiłą rozmowe...
Od Sawyera
-Tato ja ... niewiem ,co powiedzieć - powiedziałem ze spószczoną głową.
-Saw ty niemusisz się z tego wytłumaczać ,to ja go pocałowałam. -powiedziała dumnie Shadow ,ale po chwili spóściła łep - Tak naprawdę to waglądało tak : Saw i ja szliśmy pogadać ,dobrześię ze sobą czuliścy i ... - niedokończyła zdania ,bo tata jeje przerwał.
-Oboje z kimś chodzicie , kochacie te osoby i jak one niewidzą całujecie się !!!!!!! - tata potfonie krzykną. Shady zaczeły lecieć łzy ,chciałem ,ją przytulić ,ale niemogłem ,ona wiedziałam o moich intencjach i lekko sie uśmiechneła. Tata powiedział Zuko ,żeby z kobietami wracał do jaskinis ,a on miał pogadać z nami. Zapadła chwila ciszy. Po chwili Shad chciała coś ,powiedzieć ,ale Tasha jej przerwała ... Mnie zatkało.
< Tasha?>
-Ależ oczywiśćie, Maro!-wykrzyknęłam. Jak mogła pomyśleć że z nią nie pójdę- pomogę ci się z nim zapoznać.
Po 15 minutach byłyśmy gotowe do wymarszu. Szłyśmy nie całą godzinę bo WMP. była blisko. Wkońcu dotarłyśmy. Porozmawiałam chwilę z Alphą, a on zaprowadził nas do Verloya. Zobaczyłam go z daleka.
- No, Mara- szepnęłam- do akcji!
<Mara? CD?>
Od Mary
-No, Mara-szepnęła moja przyjaciółka-zaprowadziłam Cię do .Verloya, a teraz do niego idź.- powiedziała uśmiechając się przy tym.
-Dobra, dobra...- odpowiedziałam cicho bez przekonania. Poszłam przed siebie i po kilkudziesięciu metrach, na wzgórzu, ukazał mi się hm.......no cóż.....no całkiem.....przystojny, skrzydlaty samiec.
Ach, no dobra nie chętnie się wam przyznam, ale muszę powiedzieć, że zrobił na mnie niezłe wrażenie. Niepewnie podeszłam w jego stronę. Odwróciłam się by sprawdzić czy Aria tam nadal stoi, ale jej już tam nie było.
-Ach dzięki Aria!- powiedziałam do siebie w duchu, tak by nikt tego nie słyszał. Odwróciłam się znów i podeszłam do szarego samca. Gdy mnie zauważył, rozpromienił się na mój widok i podleciał do mnie.
C-cześć Mara...- zaczął niepewnym głosem. Widać było, że się trochę denerwował i nie wiedział co rzec dalej.
-Hej, Verloy! Nie nasz czego się denerwować, ja przecież nie gryzę. No na razie - dodałam żartobliwym tonem. tak by rozweselić atmosferę. On spojrzał się na mnie swoimi brązowymi oczami. Uśmiechnął się i zaproponował:
-Chcesz się przejść? Mogę Ci pokazać teren WMP.- dodał już o wiele pewniejszym głosem.
-No jasne.- odpowiedziałam. Przez większość czasu Verloy oprowadzał mnie po terenie swojego stada. Opowiadał mi o sobie a ja jemu o mnie. No cóż mogę się otwarcie przyznać, że Verloy to bardzo miły, waleczny i odważny samiec. Nie brakowało mu też poczucia humoru. Chodziliśmy tak po Watasze Milczącej Pustyni już przez dobre trzy godziny, gdy nagle Verloy powiedział coś co bardzo mnie zaskoczyło:
-Mara....no słuchaj, bo ja wczoraj rozmawiałem z Arią....
-Tak wiem wspominała mi o tym.- dodałam.
-No i.....ona mi mówiła, że nie szukasz partnera...- ciągnął. Ja jednak już wiedziałam do czego ta rozmowa prowadzi.
-.....ale może gdybyś mieniła zdanie....no...to..ja- mówił wciąż nie wiedząc co rzec by nie zabrzmiało to źle lub arogancko.
-Posłuchaj mnie Verloy.- przerwałam mu.- Wiem co do mnie czujesz, ale ja naprawdę nie szukam partnera. Wiem że mnie bardzo lubisz, ja ciebie też, ale......- urwałam by zastanowić się nad tym co rzec dalej.
-Tak, tak wiem..- powiedział.- ale gdybyś zmeniła zdanie lub potrzebowała pomocy to wiedz, że zawsze Ci pomogę. Kocham Cie Mara...- te słowa wprawiły mnie w wielkie zakłopotanie. Musiałam odmówić basiorowi, który naprawdę coś do mnie czuł! Który naprawdę darzył mnie sympatią i który był gotów wesprzeć w każdej sytuacji. Czułam się okropnie, ale cóż innego mogłam zrobić?! Wpatrywałam się w niego. Widać po nim, że był zawiedziony i lekko przygnębiony tym co usłyszał. Starałam się zrobić coś by go pocieszyć, więc zrobiłam to co zrobić powinnam.Przytuliłam się do niego!!!
-Nie przejmuj się, Verloy. Może kiedyś się nam jeszcze ułoży.- na dźwięk tych słów, Verloy ożywił się a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Przytulił się do mnie. Siedzieliśmy tak przez jakieś dwie minuty gdy nagle usłyszałam wesoły głos Arii.
-Mara gdzie jesteś?!
wybiegłam jej na spotkanie, a za mną biegł Verloy.
-Tutaj!- odkrzyknęłam.
-Och to dobrze. Posłuchaj mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość!
-Co się stało?
-Chodzi o wojnę. Została odwołana.- powiedziała Aria, a ja zaczęłam skakać ze szczęścia. Nie było wojny! To wprost świetnie! Nikomu nic się nie stanie, wilki nie będą no i.......nic się nie stanie szczeniakom. Ach Katniss nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze, że niebezpieczeństwo Cię nie dotknęło!!!- zaczęłam rozmyślać.
-To co...- zaproponowałam.- wracamy do WWG.
-Tak właśnie dlatego po Ciebie przyszłam. Choć!
Pożegnałam się z Verloyem i wraz z mą przyjaciółką wróciłam do watahy.
Od Glimmer
Poznałam nowaego basiora , Teama . Szybko pobiegłam do Storm.
-Storm! - krzyknęłam.
Nie chciałam tego mówić , ale musiałam. Kochałam Storm prawie tak , jak moją prawdziwą matkę.
-O co chodzi , Glim? - zapytała Storm .
-Do watahy dołączył basior o imieniu Team. Podoba bardzo mu się Mara , ale do Ciebie też coś czuje...Słuchaj, może być tak , że nie uda mu się z Marą i przyklei się do Ciebie. Nie traktuj go poważnie. Od flirtuje w każdą waderą.- wypaliłam.
Czułam , że to co robię jest złe. Z płaczem pobiegłam do Cioci Arii.
-Co się stało , Glim? - zapytała Ciocia. Opowiedziałam jej , co powiedziałam Storm.
-I czuję, że to , co zrobiłam, było złe...-powiedziałam na koniec.
<Ario?>
Od Alphy Arii
Trawiłam w myślach to, co powiedziała mi Glim. Nie rozumiałam dlaczego ona uwarza, że był to złe? Zadałam jej to pytanie, a ona odpowiedziała:
<Glimmer?>
Od Tashy
Dzięki treningom, uratowałam tyłki Shady i Glim. Ale Shadow co?! Odepchnęła nas! Nie rozumie , że jest MŁODĄ Alphą?! Kto będzie rządził , jak jej się coś stanie! Pobiegłam do Shadow .
-Shady , nie chcę być niemiła , ale - i powiedziałam jej to , co myślę. Może przesadziłam. Wiem , że Shadowy będzie zaprzeczać. Ale JEJ bezpieczeństwo jest najważniejsze!
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zagotowało się we mnie.
-Tasha, to że jestem Młodą Alphą nie znaczy, że nic nie mogę robić-powiedziałam i starałam się zachować spokuj- czóję się taka......niepotrzebna. Pomyśl, co by było, gdybym jak była dorosła, ktoś mnie zaatakował, a ja nie potrafiłabym się obronić, bo w dzieciństie wszyscy to za mnie robili. Zrozum! Alpha MUSI być samodzielna! Czy ty, gdybyś była Młodą Alphą pozwoliłabyś się tak traktować?
<Tasha?>
Od Berlo
Gdzie ta Tasha mogła pójść! Nie wiem , czy jest na terenach watahy , czy nie....Może poszła do Watahy Złotej Iskry(do Artemisy) albo do Watahy Krystalicznej Wody(do Savoya). Szedłem przed siebie , kiedy....
-Berlo? - za plecami usłyszałem głos. Był zarazem obcy i znajomy. Stanąłem , odwróciłem się napięcie i obnażyłem kły.
-Kto tu jest?! Kim jesteś?! Pokaż się! - zawołałem i...Z krzaków wyszła piękna, 10-cio miesięczna wadera :
Piękna , ale i groźna...Chyba była z WZ. Wyglądała obco i zarazem znajomo.
-Kim jesteś? - zapytałem , starając się , żeby mój głos brzmiał głośnie.
-Nie pamiętasz mnie? Kiedy uratowałam ciebie i twoich przyjaciół przed Rapier...Ja byłam po waszej stronie...- powiedziała. Zaraz....Czy to....?
-Deuca? - zapytałem. Uśmiechnęła się lekko.
-A kto inny? Mogę dołączyć do WWG? - zapytała.
-Alphy w życiu się nie zgodzą. Jesteś córką Rapier.- odparłem.
-Jak im wyjaśnię...- zaproponowała. Westchnąłem.
-Chodź. - powiedziałem. Poszliśmy do Arii. Zjeżyła się na widok Deucy :
-Co ona tu robi?!
-Ario , proszę , wysłuchaj jej! - zawołałem. W szczenięcych latach to ona uratowała mi skórę.
-No więc słucham . - burknęła Alpha.
-Dowiedziałam się , co się stało z Shimą...I Shake'em. To dobrze , że Glimmer go zabiła. Zawsze mnie prowokował do kłótni , a kiedy przychodziła Rapier , wszystko zwalał na mnie , przez co obrywałam. Już od wczesnego dzieciństwa matka traktowała mnie jak śmiecia. Na pierwszy miejscu zawsze był Devill. Przestraszyłam się , jak dowiedziałam się , co spotkało Shimę. Devill uważał , że trzeba po prostu dobrze się szkolić i słuchać matki. Miałam tego dość. Matka zawsze zadawała mi rany , nigdy jej nie obchodziłam. W WZ otaczały mnie same złe wilki. I szczeniaki. Miałam tego po prostu dość. Uciekłam. Nie jestem szpiegiem , naprawdę. Czy mogę dołączyć do watahy? Proszę. O , i mam informacje: za miesiąc, Rapier chce zaatakować , żeby "sprawdzić siły Satan i Diable" . One są naprawdę niebezpieczne. - wypowiedziała się Deuca.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Dobrze, będziemy mieć się na baczności-odpowiedziałam-ale nie dołączysz do watahy. Mogłaś to wszysto zmyślić. Ni ufaj nikomu z WZ!-to ostatnie powiedziałam do Berlo
-Ale.....-próbował coś powiedzieć.
-Ber, wiem, kiedyś byłeś w niej zakochany, ale to jest szczenie Rapier. Niewiadomo jak dobrze mogła ją wyszkolić, a teraz proszę, odprowadź ją,OK??
<Ber?>
Od Glimmer
-No bo...Może mylę się co do Teama . Poza tym , nigdy nie mówiłam źle o innym wilku...-odparłam . <Ciociu?>
Od Alphy Arii
-Nie przejmuj się Glim-pocieszyła m ją- Team sam mi powiedział, że jest flirciarzem i chętnie miałby wszystkie wadery naraz. Nawet mnie podrywał. Glimm, przygotuj się, bo jutro ty Berlo i Tash macie pierwsze urodziny! Nie wiadomo co wam wymyślą
-OK. Dzięki ciociu!-przytuliła mnie i ustatysfakcjonowana odeszła.
Od Tashy
-No...Nie , ale ja to co innego . - odparłam niepewnie.
-Nie Tash. To to samo. - zaprzeczyła Shady .
-Niech będzie.
-A tak w ogóle: moja mama cię szukała .- i Młoda Alpha poszłam.
Przyszłam Arii. Miałam nadzieję , że rozmowa przejdzie szybko , bo chciałam iść do Watahy Krystalicznej Wody - do Savoya.
-Szukałaś mnie , Ario? - zapytałam.
-Tak. Musimy porozmawiać , Tasho .- odparł Alpha poważnym głosem.
-A co czym? - zapytałam , zdziwiona.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-To będzie poważna rozmowa-powiedziałam. Chyba nieźle mi się na razie udawało
-Tak?-spytała niepewnie Tasha
- Ty Glimm i Ber, jesteście proszeni jutro z samego rana do Watahy Wilczej Nadziei. Nie wiem o co chodzi, ale to bardzo warzna sprawa. Pójdziecie tam z Dustem.
Tasha kiwnęła głową i z niepokojem poszła powiedzieć to reszcie rodzeństwu
-No, Saph-powiedziałam-chyba nam się udało
-Tak-powiedziała ze śmiechem Alpha WWN wychodząc za kamienia- do której mamy ich przytrzymać?
-Ja wiem? Wyślę Koweya, żeby cię poinformować. Tylko wymyśl jakiś stosowny powód wezwania tej trójki!
-Sie wie!-powiedziała Saphira i odeszła.
Jak na razie wszystko idzie jak po maśle!
Od Berlo
-Ale ona nie szkoliła Deucy , tylko Devilla! - krzyknąłem.
-Odprowadź ją . -Aria była nie ugięta , a w oczach Deucy pojawiły się łzy.
-Ale ja nie mogę tam wrócić! Oni mnie zabiją! - krzyknęła.
-Kto? - zapytałem.
-Diable! Widziała jak opuszczałam tereny WZ...Na pewno powiedziała o tym matce! - krzyknęła , a na ziemię zaczęły kapać jej łzy.
- Ja chcę żyć! Błagam! - popatrzyła na Alphę z zaszklonymi od łez oczami. Również popatrzyłem na Arię. Ćzyżby nagle nie miała serca?
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Ale Berlo, nie mogę!-krzyknęłam.
Wiem, Deuca płakała, ale czy to był prawdziwy płacz? Mógł być udawany. Nie mołam pozwolić Rapier zniszczyć WWG od środka za pomocą małej, rozklejonej waderki
-Czy tylko ja jestem w tej watasze Alphą?
Czy Berlo tak łatwo dawał się nabrać na grę szczeniaka Rap?
<Ber?>
Od Berlo
Westchnąłem.
-Dobrze. Odprowadzę ją , ale jeśli pani pójdzie z nami. - powiedziałem,
-No...Dobrze , Ber. - zgodziła się niepewnie Alpha. Cała nasza trójka ruszyłą w kierunku WZ Deuca na przedzie . Łzy leciały jej jak grochy. W końcu , doszliśmy do terenów.
-Nie możemy iść dalej , Berlo. - powiedziała Aria. Deuca weszła na swój teren i..Zza skały wyłoniła się wadera :
-Proszę , proszę...Panna zdrajczyni przyszła. - warknęła. Deuca stanęła.
-Siostrzyczka ci powiedziała? - zapytała.
-A co ty myślisz? Rapier już jest w drodze. Chcesz zginąć na oczach swojej widowni? - zadrwiła wadera i ruchem głowy wskazała na mnie i Arię.
-Jak Shima? - dodała. Deuca zjeżyła się.
-Zostaw mnie. - warknęła.
-Oj , nie...Już nie mogę się doczekać , aż wreszcie się Ciebie pozbędę. Aż usłyszę sygnał...Chyba , że Rapier sama będzie chciała zabić własne szczenię. - syknęła. Alpha zaczęła się wycofywać. Pewnie nie chciała się w to mieszać , ale nie chciała też zostawić waderki na śmierć. Miała za dobre serce. Aż nagle...Odezwała się:
<Ario? Co powiedziałaś?>
Od Alphy Arii
- Zostaw członka WWG w spokoju!-krzyknęłam. Sama zdziwiłam się że to mówię, ale nie jestem taka jak Rapier. Nie pozwolę zginąć szczeniakowi, nawet, jeśli jest dzickiem Rap.
-O! To Deua jest teraz w twojej watasze, tak?- zadrwiła wadera- oj, to chyb nie przeszkadza w zabiciu jej?
- Właśnie przeszkadza, bo wszyscy wszystkich bronimy-z krzaków wyszedł Rolly a za nim 3/4 watahy.
Wadera wydała z siebie zduszony jęk i pognała do domu.
-Ciociu!-krzyknął Ber- uratowałaś Deuce życce!
-Na to wygląda. Ale nie tylko ja.
-Ciociu....-zaczął
<Ber?>
Od Berlo
-Ciociu...-zacząłem . - Będę pilnować Deuci. Obiecuję. Nie jest szpiegiem , naprawdę. Chcę żeby była nas moich pierwszych urodzinach . - oznajmiłem i dodałem : - A zresztą - gdyby była szpiegiem , to Rapier czy chociażby ta wadera nie chciała by jej zabić , prawda? - i usłyszałem , jak Deuca mówi to wujka Rolly 'ego:
-Dziękuję za ratunek. Gdyby nie Wy , Satan lub matka zabiły by mnie.
<Ario? Rolly?>
Od Glimmer
Obudziłam się rano i...Byłam dorosła! To niesamowite! POpatrzyłam na swoje rodzeństwo. WOW! Oni też extra wyglądali. Dust zaprowadził nas do WWN i poszedł. Wzięłam ze sobą lakier i kwiat , który dał mi Rick. W WWN było wspólne polowanie , a potem , ja , Tasha i Charli pięknie się "udekorowałyśmy" . A potem , Charli pokazała mi tereny i....Przyleciał Kowey. Ja i moje rodzeństwo ruszyliśmy za nim do WWG. -A po co w ogóle tak poszliśmy? - zapytał Berlo.
-Bo Alpha Sapihra chciała Was zobaczyć i sprawdzić Wasze umiejętności łowieckie. - odparł Kowey. Hę? Kiedy doszliśmy do watahy , z krzaków wypadła Shad.
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Już idą!-krzyknęłam do Watahy
Wszyscy byliśmy schowani za drzewami przed Molly, Berem, Glimm i Tashą. Mieli dziś pierwsze urodziny! Tak nawiasem mówiąc wkrutce i Cyr będzie miał rok.....
Gdy roczniaki były juz blisko wyskoczyłam z krzaków wrzeszcząc na całe gardło: ,,NIEEESPODZIAAAANKAAAA!!!'' . Za mn ą wyskoczyła cała wataha ze szczeniakami i moimi rodzicami na czele. Glimm, Ber, Tash i Moll wyglądali, tak, jakby zobaczyli ducha
- Macie pierwsze urodziny! Wszystkiego najleprzego!-powiedziuała Strorm i ucałowała ,, swoje'' szczeniaki, a moja mama ucałowała Mpolly.
-O...dzię...ki...-wykrztusił Berlo za całą czwórkę.
-Mamy dla was małe prezenciki!-powiedziała Cristal i wręczyła Tashy pudełeczko z pięknym naszyjnikiem z pereł z Kryształowego Morza nalerzącego do terytorium Cyrusa.
Saw podszedł do Glimmer i pocałował ją w policzek. Dostała różane perfumy(zrobiłam je z Sawyerwm). Do Berla podeszłam ja i wręczyłam mu szmacianą piłeczkę cłując go w policzek. Molly dostała od Belli nowy, czerwony szalik. Potem para Alpha, czyli mpoi rodzice złożyli im życzenia i rozpoczeła się impreza a dom solenizantów dołączyliśmy Anabellę, która dostała od Berla wisiorek. Bawiliśmy się do upadłego!
Od Tashy
Jestem już dorosła! Juhu! Impreza była świetna. Do białego rana. Zaśpiewaliśmy też "Ven y canta" , bo Glim bardzo spodobała się ta piosenka. Od Cristal dostałam naszyjnik z pereł. Jaka ona kochana! Wyglądał tak :
Kiedy impreza zaczęła się rozkręcać , przyszedł Rick i...Savoy!
I dostałam od niego.....taki talizman:
Ponieważ znalazłam też "obrożę" , to założyłam ją na szyję i przypięłam do niej talizman , a także założyłam naszyjnik. Impreza była świetna. Rano , wszyscy zaczęli się rozchodzić.
-Chodź - szepnęłam do Savoya i ruszyłam truchtem. On za mną. Dobiegliśmy do nory. Weszliśmy.
-O matko. - powiedział Savoy.
Na ścianach były półki z różnymi ozdobami. Także ludzkimi. Był dzban i miska (wyrabiane ręcznie przez ludzi) i różne ozdoby. I piękne , i "szalone". Na ścianach były także...Malowidła. Ale za "zakrętem" , gdyż nora miała "zakręt"(mniej więcej z połowie) , który prowadził do zacisznego miejsca.
-Jeju , Tash...Ty to...Sama namalowałaś? - zapytał , zszokowany. Z uśmiechem skinęłam głową. Na ścianach były esy-floresy , zawijasy , kwiaty , gwiazdy...Sav przystanął przy jednym z malowideł. Podeszłam do niego. Przedstawiało ono dwa dorosłe wilki , trzy dorosłe stojące obok nich , a także blisko nich , trzy wilki: niebieski , jasnobrązowy i rudy. Nieco w kącie , była wilczyca namalowana białą farbą i szczeniak namalowany szarą. Dwie moje łzy spadły na ziemię. Savoy przytulił mnie. A potem...Zerknął pod łapy i odsunął się , gdyż stał na drzewie genealogicznym .
-Słuchaj , Tash...Za parę dni mam wojnę w swojej watasze. Dlatego...Najbliższą noc chciałbym spędzić z Tobą. - powiedział. Zachichotałam. Doskonale wiedziałam , o czym mówi.
-Oczywiście. Dlatego musimy się przespać . - odparłam. Zasnęliśmy , wtuleni w siebie.
Od Tashy
Od rana bolał mnie brzuch i byłam strasznie głodna. Po stażu , poszłam razem z Glimmer , Berlo , Leachem , Storm i Nikiem na Cmentarz. Położyliśmy kwiaty na grobach rodziców.
-Byli by z Was bardzo dumni. - powiedziała Storm.
Glim uśmiechnęła się do niej lekko i przyjacielsko. Kiedy wyszliśmy z cmentarza , ból brzucha nasilił się nieznośnie , a do tego doszedł ból głowy. Syknęłam cicho z bólu , ale uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie ostatniej nocy.
-Co jest , Tash? - zapytał mój stryj , ale ja poszłam do Siento. A potem , z radosną nowiną ruszyłam do nory.
-Savoy!!! Jestem w ciąży!!!!! - wydarłam się u progu.
-To wspaniale!!! - wykrzyknął mój chłopak. Rzuciłam mu się na szyję , a potem popędziłam , żeby powiedzieć o tym moim rodzeństwu i Alphą. Jestem taka szczęśliwa!
Od Sawyera
Rano poszedłem z Glim na spacer. Chciałem pogadać z najlepszą przyjaciółką.
-Glim jak mam pokazać Shad ,że mi jej na mnie zależy - zaczołem rozmowę.
-Jak to przeciesz ona to wie ,że zależy ci ja niej - powiedziała Glimer ze spuszczoną głową.
-Tak ,ale myślę ,że ona tak niesądzi - powiedziałem z nadzieją na pomoc przyjaciółki.
-Ona zawsze będzie miała cię w sercu Sawyer - powiedziała Glim.
Szliśmy chwilę ,doszliśmy pod las. Niwiedziałem od czego zacząc.
-Ale niemów tego Cristal. Ona jest moją dziewczyną - powiedziałem.
-Ja wszystko słyszałam - odpowiedział głos za mną. Odwróciłem się ,a tam Cristal... O NIE !
-Przepraszam cię - zasłoniłem pysk.
-Nic się nie stało - zapewniła mnie - ja wiem ,że ją kochasz i pomogę ci. Ostatnio trochę się od niej oddaliłeś ,a to prawie twoja siostra - Powiedziała kochana Cristal.
-Ja chętni pomogę - ppwiedziała z uśmiechem Glim.
-DZIĘKI ,to co mam jej powiedsieć ? - zapytałem.
<Glim ,Cristal?>
Od Mefisto
Ban ,ja ,Zuko ,Valixy i Aria poszliśmy na pogaduszki dorosłych. Ja i Zuko przy okazji sprawdzaliśmy teren ,czy niema na nim jakiegoś intruza.
-Jak dotąd nikogo niema - powiedział do mnie i Ari Zuko.
-To dobrze jeszcze jedno miejsce i koniec - powiedziała Aria kiedzy chciałem zacząć mówić to samo. Aria zawsze jak jest na jakimś patrolu to tak jakby to ona miała za zadanie patszeć ,czy nikogo nieznajomego niema. Doszliśmy na to miejsce ,które nam jeszcze zostało. Było to najpiękniejsze miejsce w wataszce : Love Lagune. My z Zuko poszliśmy się rozejżeć ,a wilczyce zostały i rozmawiały. Wychodziliśmy zza kamienia ,ja szłem pierwszy. Zauważyłem jak Sawyer całuje się z Shad. To niebył zwykły pocałunek. Tylko z małą namiętnością. Niewiedziałem ,co myśleć Shady chodzi z Cyrusem ,a Sawyer z Cristal. Po chwili podbiegła do nich Glim z Tashą ,
-co wy robicie? - wykszykneły ,zrobiłem to samo.
-Tato ja...-Sawyer chciał się wytłumaczyć.
<Saw ,Glim ,Tasha, Shad?>
Od rana bolał mnie brzuch i byłam strasznie głodna. Po stażu , poszłam razem z Glimmer , Berlo , Leachem , Storm i Nikiem na Cmentarz. Położyliśmy kwiaty na grobach rodziców.
-Byli by z Was bardzo dumni. - powiedziała Storm.
Glim uśmiechnęła się do niej lekko i przyjacielsko. Kiedy wyszliśmy z cmentarza , ból brzucha nasilił się nieznośnie , a do tego doszedł ból głowy. Syknęłam cicho z bólu , ale uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie ostatniej nocy.
-Co jest , Tash? - zapytał mój stryj , ale ja poszłam do Siento. A potem , z radosną nowiną ruszyłam do nory.
-Savoy!!! Jestem w ciąży!!!!! - wydarłam się u progu.
-To wspaniale!!! - wykrzyknął mój chłopak. Rzuciłam mu się na szyję , a potem popędziłam , żeby powiedzieć o tym moim rodzeństwu i Alphą. Jestem taka szczęśliwa!
Od Sawyera
Rano poszedłem z Glim na spacer. Chciałem pogadać z najlepszą przyjaciółką.
-Glim jak mam pokazać Shad ,że mi jej na mnie zależy - zaczołem rozmowę.
-Jak to przeciesz ona to wie ,że zależy ci ja niej - powiedziała Glimer ze spuszczoną głową.
-Tak ,ale myślę ,że ona tak niesądzi - powiedziałem z nadzieją na pomoc przyjaciółki.
-Ona zawsze będzie miała cię w sercu Sawyer - powiedziała Glim.
Szliśmy chwilę ,doszliśmy pod las. Niwiedziałem od czego zacząc.
-Ale niemów tego Cristal. Ona jest moją dziewczyną - powiedziałem.
-Ja wszystko słyszałam - odpowiedział głos za mną. Odwróciłem się ,a tam Cristal... O NIE !
-Przepraszam cię - zasłoniłem pysk.
-Nic się nie stało - zapewniła mnie - ja wiem ,że ją kochasz i pomogę ci. Ostatnio trochę się od niej oddaliłeś ,a to prawie twoja siostra - Powiedziała kochana Cristal.
-Ja chętni pomogę - ppwiedziała z uśmiechem Glim.
-DZIĘKI ,to co mam jej powiedsieć ? - zapytałem.
<Glim ,Cristal?>
Od Mefisto
Ban ,ja ,Zuko ,Valixy i Aria poszliśmy na pogaduszki dorosłych. Ja i Zuko przy okazji sprawdzaliśmy teren ,czy niema na nim jakiegoś intruza.
-Jak dotąd nikogo niema - powiedział do mnie i Ari Zuko.
-To dobrze jeszcze jedno miejsce i koniec - powiedziała Aria kiedzy chciałem zacząć mówić to samo. Aria zawsze jak jest na jakimś patrolu to tak jakby to ona miała za zadanie patszeć ,czy nikogo nieznajomego niema. Doszliśmy na to miejsce ,które nam jeszcze zostało. Było to najpiękniejsze miejsce w wataszce : Love Lagune. My z Zuko poszliśmy się rozejżeć ,a wilczyce zostały i rozmawiały. Wychodziliśmy zza kamienia ,ja szłem pierwszy. Zauważyłem jak Sawyer całuje się z Shad. To niebył zwykły pocałunek. Tylko z małą namiętnością. Niewiedziałem ,co myśleć Shady chodzi z Cyrusem ,a Sawyer z Cristal. Po chwili podbiegła do nich Glim z Tashą ,
-co wy robicie? - wykszykneły ,zrobiłem to samo.
-Tato ja...-Sawyer chciał się wytłumaczyć.
<Saw ,Glim ,Tasha, Shad?>
Od Nevady
Ja z partnerem byliśmy parą Alpha żądziliśmy wspaniale .Mój partner Arvid miał brata Merphego Marphi miał swoje stado , gdy Merphi dowiedział się że jestem w ciąży ... Chciał mnie zabić i Arvida. Arvid powiedział że mam się ukryć , ale ja jego nie psłuchałam gdy wojna sie zaczeła (O wojnie nic nie wiedziałam) chciałam pomóc ale mnie zaatakowano ale Arvid mnie uratował i sam zginoł więc troche walczyłam ale gdy jego córka Luna mnie zaatakowała chciałam uciec ale życiła się na nią i ja zabiłam ale gdy Merphi to zabaczył to zaczoł mnie gonić ,bardzo dlugo uciekałam. Ale gdy usłyszał ryk niedźwiedzia zawrócił . Cieszyłam się bardzo ale nie za długo... Zaczoł niedźwiedź mnie atakować . Uciekałam i znalazłam nore schowałam się do niej przespałam tą noc w norze . Gdy sie obudziłam był ranek postanowilam wrócić do mojego stada. Niestey nikogo nie było , były tylko ciała poszłam tam gdzie zginoł muj ukochany ale go nie było . Tylko na kamieniu było napisanie ,, Arvida już zabiłem ,czas na ciebie'' . Bardzo się wystraszyłam nie wiele myśląc uciekłam . Błądziłam i błądziłam od stada do stada . Ale gdy sie pojawiły Tygrysy Szablozębne znowu uciekałam ale gdy nie mialam gdzie uciekać (Bo byłam na skale ) Chcialam walczyc ale jeden ranił moją szyje to wtedy spadłam . Widziałam tylko jak Tygrys mial już skoczyć na mnie ale wilk z watahy Wschodzącej Gwiazdy mnie uratował . Gdy przegonił Tygrysy spytał się
- Jak masz na imie
- Nevada - A on juz nic nie powiedział zaczoł wyć i przybiegła cała wataha pomogła mi wstać poszła razem ze mną do szpitala . Para Alpha mnie przyjeła odrazu gdy trafiłam do szpitala. A gdy już wyszłam z szpiatla to nowy członek z watahy życił mi sie w oko ,bardzo przypominał mi Arvida . A to był Leach chcem go bardziej poznać .
Od Banshee
-Dziewczyny ,te nowe wilki są takie przecudowne ,zapoznałam się z nimi są bardzo miłe - powiedziałam.
-Tak myślę ,że dużo sdziałają dla naszel watahy - odpowiedziała Aria.
- Tak dużo wilów już je lubi - powiedziała Valixy.
Pomyślałam o tamtych wilkach ,które doszły i jaka miałam z nimi przemiłą rozmowe...
Od Sawyera
-Tato ja ... niewiem ,co powiedzieć - powiedziałem ze spószczoną głową.
-Saw ty niemusisz się z tego wytłumaczać ,to ja go pocałowałam. -powiedziała dumnie Shadow ,ale po chwili spóściła łep - Tak naprawdę to waglądało tak : Saw i ja szliśmy pogadać ,dobrześię ze sobą czuliścy i ... - niedokończyła zdania ,bo tata jeje przerwał.
-Oboje z kimś chodzicie , kochacie te osoby i jak one niewidzą całujecie się !!!!!!! - tata potfonie krzykną. Shady zaczeły lecieć łzy ,chciałem ,ją przytulić ,ale niemogłem ,ona wiedziałam o moich intencjach i lekko sie uśmiechneła. Tata powiedział Zuko ,żeby z kobietami wracał do jaskinis ,a on miał pogadać z nami. Zapadła chwila ciszy. Po chwili Shad chciała coś ,powiedzieć ,ale Tasha jej przerwała ... Mnie zatkało.
< Tasha?>
Od Eragona
Wyszedłem na nocny patrol.Nagle coś przebiegło pomyślałem znowu jakiś wilk mnie śledzi.Usłyszałem szyderczy śmiech.Pobiegłem za głosem.Szukałem przez 2 godziny było trudno ale znalazłem.Tobyły 2 wilki moim zdaniem bez watahy albo z watahy zemsty. Warknołem.
- Co robicie na terenie WWG!
-Patsz jakiego durzego mamy ptaszka.-Zaśmiał się.
-Ha ha ha.
-Z jakiej watahy jesteście.
-A z jakiej mamy być...z zemsty.
Odrazy rzuciłem się na niego.Ale mieli pżewage liczebną.Ale zjawił się Mefisto i mi pomugł.Po bługiej walce przepędziliśmy wroga.Podziękowałem Mefisto i wruciliśmy do wathay.
Od Alphy Bajar Cristal
Chętnie pomoge Sawowi nawet w tym, jak powiedzieć Shady, że ją nadal mocha. Ja kocham go tak mocno, że...... sere mi zaraz wyskoczy!
-Ok Saw-powiedziałam-chcesz powiedzieć Shadow co czójesz?
-Tak-odparł
-To najlepiej powiedz jej to wprost
Sawyer popatrzył na mnie ze zdziwieniem
-Ale tak wprost wprost?-spytał z niedowierzaniem
-Zgadzam się z Cristal-powiedziała Glimmer- a jak ty to sobie wyobrarzałeś?
-No....-Saw jąkał się-ten...myślałem...w sumie to nie wiem co myślałem
Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Mówię ci, powiec prosto z mostu. Jakby ci, to idę z Glimm nad Potok
Zostawiyśmy Sawyera samego, bijącego się z myślami.
-Masz chłopaka?-spytałam Glim
-Mam. Ricka z innej watahy-odparła
-Mhm...a...kochasz jeszcze Sawa?
-Nie. Saw jest twój, a moje serce należy TYLKO do Ricka-powiedziała stanowczym tonem
-Uff to dobrze, bo myślałam, że...przeze mnie cierpisz
-Nie-powiedziała wesoło Glim-a pozatym muszę ci coś powiedzieć
<Glimm??>
Od Banshee
Jeszcze wczoraj miałam uśmiech na twarzy ,a teraz łzy mi po niej spływają. Mefisto jeszcze wczoraj mnie przytulał ,a teraz niwiem ,gdzie on jes
-Aria czy ty naprawdę niewiesz ,co możemy zrobić ,a jeści to naprawdę to byli kłusownicy? Przeciesz ,go zabiją - powiedziałam z małął nadzieją.
-Niewiem kochna ,napewno go znajdziemy całego i zdrowego ,zobaczysz - powiedziała Aria te słowa ,ale było czuć ,że i tak sama w nie niewieży.
-Może ja mogę pomuc ? - wszedł do jaskini Leach.
-Leach ,wiem ,że lubisz pomagać ,ale to zbyt niebezpieczna sprawa ,wolę nienararzać cię - odezwał się Rolly.
-Wiem ,ale skąd możemy wiedzieć ,że ich już niema na naszym terenie ,przeciesz mamy dużą watahe - Mimo Rolly'ego powiedział Leach.
-Tak on ma z pewnością rację ,on może nam pomuc ,jeżeli chodzi o umysł ,tak samo Atena - Powiedziałam do Ari i Rolly'ego. Chyba podobał im się tem pomysł.
-Leach zgadzasz się nam pomuc? - zapytała Aria.
<Leach? Atena?>
Od Firerna
Kilka dni temu Ephira wyruszyła na wyprawę zwiadowczą naj prawdopodobnie ostatnia przed porodem. Przez kilka ostatnich tygodni jej brzuch lekko się zaokrąglił. Ephira często chodziła do uzdrowicieli. Zauważyłem ,że ostatnio Ephira zaprzyjaźniła się z Nevadą. Powodem tego było pewnie to ,że obie były w ciąży. Ja ostatnio trochę oddaliłem się od codziennego życia watahy. Byłem raczej lekko rozkojarzony. Wciąż nie mogłem uwierzyć ,że mamy mieć szczeniaki. Ephira i ja chcieliśmy aby ilość i płeć szczeniaków była niespodzianką , więc nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać. Teraz gdy Ephira poleciała odliczałem dni do jej powrotu. Dla naszego przyszłego potomstwa zrobiłem już wszystko co mogłem: Razem z Ephirą udało nam się uzyskać status bety ,więc nasze dzieci miały zapewniony dobry start. Nasze legowisko wyłożyłem miękkim mchem, lawendą i innymi ziołami. szczeniaki miały najlepszą matkę na świecie - Wataha też była idealna Koszmarnie bałem się porodu. Dzięki naszym uzdrowicielom porody zwykle przebiegały bez problemów ale zawsze może cos się stać.. Ephira zawsze mnie uspokajała ale gdy poleciała nie miałem nikogo TAK bliskiego. Aria często ze mną gawędziła(jestem wdzięczny)mimo, że miała wiele kłopotów z sojuszami, córką itp. Zawsze znalazła chwilę aby mnie wysłuchać. Rolly też mi pomógł. Często ze mnę polował czasami z nim i kilkoma innymi basiorami chodziliśmy gdzieś czy coś, choć też miał bardzo mało czasu. Kocham naszą watahę i jestem gotowy bronić jej do ostatniej kropli krwi. Chciałem bardziej przyczynić się do jej rozwoju. Całe życie watahy kręciło się wokół szczeniąt i ich problemów. No tak przecież szczenięta są przyszłością watahy. Przez głowę przemknęła mi pewna myśl : gdybym ja mógł szkolić szczenięta?. Nigdy nie słyszałem aby jakiś wilk w WWG zmienił swoją profesję. Popędziłem jak opętany do pary Alpha. Znalazłem ich nie daleko szpitala razem z parą uzdrowicieli dyskutowali o pojemności szpitalnego magazynu.
-Aria ,Rolly -zawołałem z dala. Oboje się odwrócili.
-Fir! Co ty tu robisz?!?!?- Rolly wypalił gdy do nich dobiegłem
-Właśnie- Aria też nie kryła zdziwienia
- Chciałbym bardziej przyczynić się do rozwoju watahy-wytłumaczyłem
-w jaki sposób??
-Chciałbym zmienić zawód-wypaliłem
-hmmmmmm- Aria głośno się zastanowiła
-no.......-zaczął Rolly szukając wzrokiem pomocy u Ari
<Rolly, Ario ,zgadzacie się?>
Od Alphy Rolly'ego
-No....-szukałem pomocy u mojej partnerki, ale tym razem ja musiałem powiedzieć coś odnośnie watahy. Ostatnio to ona sama zajmowała się wszystkimi sprawami- więc...Firern, jak uwarzasz. Jeśli na prawdę chcesz zmienić sobie funkcę, to...nie ma przeszkud. Ale pierwszy raz w naszej watasze zdarza się coś takiego.
-Czyli, że jesteś temu przeciwny?-spytał niepewnie Fir
-Nie!-zaprzeczyłam-tylko trochę zdziwiony. Oczywiście, jeśli chcesz, zmień zawód, ale wiedz, że możesz mieć więcej niż jedną profesję. To jak? Zmieniasz, czy dodajesz?
<Firern?>
Od Sawyera
-Saw...chdźmy na trening ,dzisiaj wszyscy mają wspólnie - zawołała do mnie Glim.
-Idź ja zaraz przyjdę ,chcę iść do mamy ,wiesz jak ona teraz się martwi.........tatą - powiedziałem niechętnie i niechciałem ,by łza mi zleciała. Przy Glimmer niemusiałem się wstydzić ,zawsze jak było mi smutno to ona była przymnie. kestem jej za to wdzięczny.
-Dobra Glimm mama pewnie jeszcze śpi ,pójdziesz ze mną po treningu? - zapytałem. Kiwneła.
-Niezapomnij ,że o 14:00 mamy iść na polowanie z Storm - odezwała się z uśmiechem.
-Spk - odwzajemniłem się uśmiechem. Kiedy dotarliśmy na trening wszyscy już tam byli stanołem pomiędzy Cristal ,a Berlo. Oboje mnie przywitali.
-Hej biedaku - powiedziała cichym i delikatnym głosem(jak zawykle słodka)Cristal i pocałowała mnie w policzek.
-Hej stary - powiedział Berlo.
-Hej młody - odpowiedziałem i oboje zaśmialiśmy. Po treningu ,trener pochwaliłmnie i powiedział ,że mam bardzo podobne zdolności do mamy , czyli to dobrze dodał trener. Potem wróciłem do jaskini i pogadałem z mamą , noemartwiła się tak bardxo jak wczoraj. Podobno Aria.wysłała 5 wilków na poszukiwania. Niedługo mam iść na polowanie ,ustaliłem z Glimm ,że ja będę wypatrywał.
Od Tashy
Shady chciała coś powiedzieć , ale byłam pierwsza :
-Słuchajcie...No bo ...J-ja....Jestem w ciąży. - oznajmiłam. Wszystkich zamurowało. - I...Czy Ty Shady , i ty , Saw , chcecie być rodzicami chrzestnymi? - zapytałam.
<Shadow? Sawyer? Chcecie?>
-No....-szukałem pomocy u mojej partnerki, ale tym razem ja musiałem powiedzieć coś odnośnie watahy. Ostatnio to ona sama zajmowała się wszystkimi sprawami- więc...Firern, jak uwarzasz. Jeśli na prawdę chcesz zmienić sobie funkcę, to...nie ma przeszkud. Ale pierwszy raz w naszej watasze zdarza się coś takiego.
-Czyli, że jesteś temu przeciwny?-spytał niepewnie Fir
-Nie!-zaprzeczyłam-tylko trochę zdziwiony. Oczywiście, jeśli chcesz, zmień zawód, ale wiedz, że możesz mieć więcej niż jedną profesję. To jak? Zmieniasz, czy dodajesz?
<Firern?>
Od Sawyera
-Saw...chdźmy na trening ,dzisiaj wszyscy mają wspólnie - zawołała do mnie Glim.
-Idź ja zaraz przyjdę ,chcę iść do mamy ,wiesz jak ona teraz się martwi.........tatą - powiedziałem niechętnie i niechciałem ,by łza mi zleciała. Przy Glimmer niemusiałem się wstydzić ,zawsze jak było mi smutno to ona była przymnie. kestem jej za to wdzięczny.
-Dobra Glimm mama pewnie jeszcze śpi ,pójdziesz ze mną po treningu? - zapytałem. Kiwneła.
-Niezapomnij ,że o 14:00 mamy iść na polowanie z Storm - odezwała się z uśmiechem.
-Spk - odwzajemniłem się uśmiechem. Kiedy dotarliśmy na trening wszyscy już tam byli stanołem pomiędzy Cristal ,a Berlo. Oboje mnie przywitali.
-Hej biedaku - powiedziała cichym i delikatnym głosem(jak zawykle słodka)Cristal i pocałowała mnie w policzek.
-Hej stary - powiedział Berlo.
-Hej młody - odpowiedziałem i oboje zaśmialiśmy. Po treningu ,trener pochwaliłmnie i powiedział ,że mam bardzo podobne zdolności do mamy , czyli to dobrze dodał trener. Potem wróciłem do jaskini i pogadałem z mamą , noemartwiła się tak bardxo jak wczoraj. Podobno Aria.wysłała 5 wilków na poszukiwania. Niedługo mam iść na polowanie ,ustaliłem z Glimm ,że ja będę wypatrywał.
Od Tashy
Shady chciała coś powiedzieć , ale byłam pierwsza :
-Słuchajcie...No bo ...J-ja....Jestem w ciąży. - oznajmiłam. Wszystkich zamurowało. - I...Czy Ty Shady , i ty , Saw , chcecie być rodzicami chrzestnymi? - zapytałam.
<Shadow? Sawyer? Chcecie?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Jasne, że tak!!!!-wykrzyknęłam uszczęśliwieona i uścisnęłam Tashę, uwarzając na brzych-a ty Saw?
-Oczywiście!-powiedział mówj przyaciel.
-Nie mogę w to uwierzyć! Moja przyjaciółka....będzie miała dziecko!!! Kiedy urodzisz?-spytałam
<Tash?>
-Jasne, że tak!!!!-wykrzyknęłam uszczęśliwieona i uścisnęłam Tashę, uwarzając na brzych-a ty Saw?
-Oczywiście!-powiedział mówj przyaciel.
-Nie mogę w to uwierzyć! Moja przyjaciółka....będzie miała dziecko!!! Kiedy urodzisz?-spytałam
<Tash?>
Od Tashy
Dzisiaj , Savoy powiedział:
-Tash , ja...Muszę już jutro iść na wojnę. Wrócę za jakiś tydzień...Lub ponad.
-Ale...No OK. - zgodziłam się. Sav przytulił mnie.
-Wszystko będzie dobrze.- powiedział.
-Niech będzie. - odparłam i wtuliłam się w jego futro.
Od Sawyera
Dzisiaj , Savoy powiedział:
-Tash , ja...Muszę już jutro iść na wojnę. Wrócę za jakiś tydzień...Lub ponad.
-Ale...No OK. - zgodziłam się. Sav przytulił mnie.
-Wszystko będzie dobrze.- powiedział.
-Niech będzie. - odparłam i wtuliłam się w jego futro.
Od Sawyera
Od Tashy
-Za...5...Miesięcy....Shady....Udusisz mnie. - wystękałam. Wszyscy się roześmiali , a Młoda Alpha puściła mnie.
-Właśnie idę na badanie do Siento , żeby dowiedzieć się, ile szczeniąt urodzę. - oznajmiłam i ruszyłam truchtem do szpitala. To byłbardzo wyćwiczony trucht ; potrafiłam nim biec nawet 10 godzin. Był bezszelestny i wygodny. W końcu , dobiegłam do szpitala. A po badaniu...
-I jak , Siento? - zapytałam.
-Urodzisz....Dwa szczeniaki. Nieznane z płci. - odparł.
-Jupi! Dzięki! - wykrzyknęłam i wróciłam do nory , gdzie czekał na mnie Savoy.
-I co? - zapytał.
-Dwa szczeniaki! - wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Jak się cieszę! - zawołał i przytulił mnie ,a pod odsunął mnie od siebie. -Muszę już iść , Tash. Jako syn Bet , powinienem być bardzo szybko , a do tego przygotowania i treningi będą trwały jakiś tydzień. A kto wie , ile będzie trwała wojna. - oznajmił smutnym głosem . Przytuliłam się do niego.
-Uważaj na siebie. - szepnęłam.
-Wrócę cały i zdrowy. - odparł. Pocałowaliśmy się , i patrzyłam , jak mój chłopak odbiega...
Od Glimmer
.Dzisiaj , kiedy szłam z Sawyerem i Berlo na polowanie , zobaczyliśmy wilczycę.
-Cz...Cześć. Jestem nowa - Lotus. - rzedstawiła się.
-Miło nam. Ja jestem Glimmer, to mój brat Berlo i najlepszy przyjaciel Sawyer. - przedstawiłam nas. -Ma pani ochotę dołączyć do polowania? - zapytał Ber.
-Z wielką chęcią. - odparła. I tak , razem upolowaliśmy wielkiego jelenia. Zanieśliśmy go do watahy , do Alph. Byłam szczęśliwa , że udało nam się go upolować.
Od Berlo
Byłem bardzo smutny , gdyż Shady , Glimmer i Tasha nie ufały Deuce ,a Cristal się jej bała. Na szczęście , Sawyer trochę się do niej przekonał. Pokazałem jej tereny ...A pewnego dnia , gdy spacerowaliśmy...
-Berlo...Muszę iść na lekcje...Ja...Wiem , że kochasz Anabellę i że jesteś z nią zaręczony , i że pewnie mnie znienawidzisz za to , co zrobię , ale...- powiedziała i...Pocałowała mnie. Na nieszczęście , między drzewami szła Bella i wszystko widziała. Deuca odbiegła truchtem , a Anabella wyskoczyła przede mnie.
-Co to było?! - warknęła. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Uciekłem na Cmentarz. Położyłem się przy grobach rodziców i spojrzałem w niebo.
-Mamo , tato , kogo mam wybrać? Kocham Bellę ale Deucę też...- zapytałam. Zawiał wiatr , a ja usłyszałem: tą , którą podpowiada Ci serce.
Od Anabelli
Berlo całował Deucę!!! Wiedziałam, że to zły pomysł by ją tu przyjąć!! A Ber nawet nic nie powiedział, tylko zwiał! Co za kretyn! A ja go tak kochałam.....
Zaraz miałam mieć lekcję ze strażnictwa, więc poszłam w kierunku strażnicy. Niesteny, po drodze musiałam ominąć Cmentarz. Zobaczyłam tam Berlo przy grobie rodziców. Spojrzał na mnie
-Bella!-Zawołał, ale ja nie zwrociłam na niego uwagi.
Zaczoł za mną biec
-Bella...
-Co?!-Warknęłam odwracając się. W oczach miałam łzy- co ode mnie jeszcz chcesz?!
<Berlo?>
Od Tashy
Savoy poszedł, a ja mam się oszczędzać....Najbardziej wkurza mnie to , że jestem traktowana "ulgowo i ostrożnie". Dopiero miesiąc chodzę w ciąży! Dzisiaj , idąc do nory , spotkałam pewną wilczycę. -Cześć , mała. Jestem Ramphilla . - przedstawiła się. Nienawidzę , jak ktoś mówi na mnie "mała" , ale wadera wyglądała na luzacką , więc postanowiłam nie oceniać jej zbyt pochopnie i wrogo. -A ja Tasha. I nie jestem mała. - odparłam , na co Ramphilla się roześmiała. -Oprowadzisz mnie po terenach? - zmieniła temat. -Jasne. - odparłam. I ruszyłyśmy. Chyba znalazłam bratnią duszę. Ramp i ja mamy podobne charaktery. Gratulowała mi szczeniaków. Troszkę żałuję , że wcześniej jej nie poznałam. To ona była by matką chrzestną moich dzieci. A Glimmer była by zadowolona , bo gdy ona zajdzie w ciążę , Shadow na 100% będzie matką chrzestną. Później , wilczyca musiała iść , a ja ruszyłam w kierunku nory. Już ją widziałam , kiedy...Coś przykuło moją uwagę. Było to...Jajo. Na 99% smocze. Tak wyglądało :
Od Anabelli
I znów uciekł! Nie dał mi nic powiedzieć! Ah.... poszłam na trening i zapomniałam o Berlo
Od Lotus
Niedawno dołączyłam do tej watahy. Wszyscy są tutaj bardzo mili. Ale może najpierw powinnam napisać jak dołączyłam. A więc, należałam do watahy natury, której patronem był grecki bóg Pan. Żyło mi się całkiem dobrze. Byłam córką Alf i niedługo miałam objąć to stanowisko. Wszystko zmieniło się gdy ktoś dokonał zamachu na moją rodzinę. Miałam wtedy rok. Uciekłam tak jak większość. Przez rok włóczyłam się po lasach. Nigdzie nie spędziłam dłużej niż dwóch tygodni. Az pewnego dnia w lesie zobaczyłam Dusta i z miejsca się zakochałam. Poszłam za nim do watahy, która na szczęście przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyłam wilka nadchodzącego znad przeciwka i oczy wiście na niego wpadłam. Na moje nieszczęście był to Dust.
- Och, przepraszam! - zaczęłam. - Mam nadzieję, że nie poturbowałam cię za bardzo?
--------------------------Dust?------------------
Od Sandry
Jestem nowa w WWG. Niedawno dołączyłam do tej watahy a już w okół dzieje się tyle różnych rzeczy! Mefisto zaginął, Tasha jest w ciąży, Sawyer ma problemy sercowe, a na dodatek doszła do nas Deuca, córka Rapier, naszego największego wroga! To wszystko mnie przerasta, jest tego za dużo. Tyle nowych problemów i kłopotów. A im bardziej staram się ich uniknąć tym jest ich więcej! Już od dziecka nie miałam łatwego życia. Gdy miałam 4 miesiące zostałam wygnana ze stada, a ponieważ wychowywałam się jako sierota nie było nikogo kto mógłby przekonać tamte Alpy do nie porzucania mnie! Po 3 miesiącach błąkania się po lasach, polanach, górach i łąkach spotkałam pewnego orła. Zaprzyjaźniliśmy się i od tej pory Altair- gdyż tak nazwałam orła- został moim towarzyszem. Przez 1,3 lata walczyliśmy razem o przetrwanie, szukając dla nas odpowiedniego miejsca na ziemi. A kiedy trafiliśmy na tą watahę, stwierdziliśmy, że tu powinniśmy pozostać. Więc mogę śmiało powiedzieć, że nie miałam szczęśliwego dzieciństwa, ani dorosłego życia i pewnie umarłabym gdyby nie Altair.- rozmyślałam, przechadzając się i poznawając teren nowej watahy. Weszłam na niewielkie wzgórze by przywołać mojego przyjaciela. Wydobyłam z siebie cichy, lecz przenikliwy dźwięk. Coś podobnego do wycia wilka i pisku orła. Po kilku sekundach na ziemi pojawił się cień orła. Popatrzyłam w górę i ujrzałam Altaira, szybującego po niebie. Zleciał w dół i wylądował na moim grzbiecie. Był to przepiękny orzeł.
Od dawna mnie i Altaira nie łączył tylko przyjaźń. Byliśmy też połączeni ze sobą szczególną więzią. Dzięki niej zawsze jesteśmy razem i mamy obowiązek siebie chronić. A także rozmowy z Altairem są niezwykłe. Nie umie odzywać się na głos, lecz rozmawiamy ze sobą w myślach. Telepatycznie. Ja mogę mówić do niego na głos, lub rozmawiać z nim w myślach, lecz Altair zawsze odpowie mi w głowie i tylko w myślach. Jednak ta więź jest też pewnego rodzaju niebezpieczeństwem. Ponieważ, gdy jednemu z nas coś się stanie, drugie odczuwa to samo. Tak więc gdy jedno z nas umrze to drugie także umiera. Dlatego też musimy trzymać się razem i nawzajem się chronić.
-Jak Ci się podoba ta wataha?- spytałam
Nie jest tak źle. O wiele lepiej niż na tamtych pustkowiach na których spędziliśmy większość swojego życia.- odezwał się głos w mojej głowie.
-No dobra.- odpowiedziałam.- to ty się zapoznawaj z terenem a ja idę coś upolować.
Tylko uważaj na siebie Sandra.
-Ach, Altair! Ile razy ma Ci powtarzać, że nie jestem już bezbronnym szczeniakiem, tak jak w dniu kiedy się zaprzyjaźniliśmy. I wiec, że potrafię o siebie zadbać.
No dobra jak tam chcesz. Tylko pamiętaj, nie pakuj się w żadne kłopoty. I jak będziesz mnie potrzebować to….
-…..to mam się z tobą porozumieć telepatycznie. Tak pamiętam. Leć już Altair.
No dobra. To część.
-Pa.- powiedziałam. Naprawdę lubię Altaira. Ale przez to że jest ode mnie starszy, strasznie się o mnie niepokoi, nawet gdy jestem już dorosła. Poszłam nad polanę, by poszukać jakichś saren. NA moje szczęście było tam niewielkie stadko liczące jakieś 3 sarny i 3 jelenie. Wybrałam sobie jedną z saren, która zdawała mi się najsłabsza i najwolniejsza. Podeszłam trochę bliżej i zaczaiłam się w krzakach. Czekałam aż ona podejdzie trochę bliżej. Kiedy dzieliły mnie od niej zaledwie 4 metry podkradłam się trochę bliżej i odbijając się od ziemi skoczyłam jej na grzbiet. Zaczęłam ją gryźć i i powoli odrywa płaty mięsa i skóry z jej grzbietu. Sarna zrzuciła mnie na ziemię i zaczęła w miarę swoich możliwości truchtać w stronę stada, które już dawno uciekło w popłochu. Ja jednak nie dałam za wygraną. Podniosłam się i z łatwością dogoniłam moją ofiarę. Rzuciłam się jej na szyję, powalając ją przy okazji na ziemię. Poczułam jak moje kły wbijają się w szyję sarny. Czułam smak jej krwi. Zaczęłam szarpać ją bez litości! Po jakimś czasie chwyciłam ją mocno i skręciłam jej kark. Sarna w jednej chwili leżała martwa w kałuży swej krwi. Puściłam jej szyję i zawołałam myślami Altaira. Nie minęło kilka chwil a mój towarzysz wylądował obok mnie.
Co się stało?
-Altair ratuj upolowały mnie niedźwiedzie.- powiedziałam złośliwie.
Ha, ha, ha. No wiesz bardzo śmieszne.
-Upolowałam nam kolację.
No proszę jak miło.
I nim się obejrzeliśmy zjedliśmy połowę sarny. Po posiłku udaliśmy się nad Wilczy Potok.
-To co? A może mały wyścig z tąd do Polany Księżyca?- zaproponowałam.- Oczywiście o ile nie boisz się porażki.- dożuciłam uśmiechając się. Tak to było jedno z naszych ulubionych zajęć. Przekomarzanie się między sobą.
Wyścig? W sumie czemu nie. Oczywiście jeżeli tylko nie zgubisz drogi.- odpowiedział uśmiechając się.
-Ha, ha, ha. No dobra to……start!- krzyknęłam i pognałam przed siebie. Przede mną widziałam cień lecącego Altaira. Dzieliło mnie od niego jakieś dwa metry. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, tak, że znalazłam się dokładnie pod nim. Byliśmy na równi, łeb w łeb. Z trudem zebrałam wszystkie siły i………….tak! Udało się! Wyprzedziłam orła!!! Biegłam ze wszystkich sił przed siebie. Od Polany Księżyca dzieliło mnie już tylko kilkadziesiąt metrów. Potem kilkanaście, a potem……..wygrałam! Dobiegłam na polanę pierwsza, a Altair kilka sekundę po mnie.
-I co?- powiedziałam tryumfalnie.- Tym razem to ja wygrałam! Ha!
No dobra, dobra. Niech Ci będzie. Gratulacje!- powiedział i spojrzał się w górę. Ja zrobiłam to samo. I ku mojemu zdziwieniu byłam już noc. -Około 24:00. No. Choć wracajmy.
-Tak. Bo jeszcze coś nam się stanie.- zadrwiłam. Jednak Altair słyszał już ode mnie takie komentarze i wie, że najchętniej siedziałabym do rana, podróżowała i igrała z ogniem. Jednak za bardzo się o mnie martwi by mi na takie rzeczy pozwolić, a ja muszę to tolerować ponieważ kiedy ja zginę to zginie i on, czego bym żadnemu z nas nie życzyła. Weszłam do jaskini, a on przycupnął na gałęzi drzewa, które rosło obok.
-Dobranoc.- powiedziałam.
Dobranoc.
Od Mefisto
Niewiem ,gdzie jestem ,obudziłem się koło ,młodej wadery.
-Ile już tu leżę? - zapytałem.
-Dwa dni ,jesteś pierwszym wilkiem jakiego znam odkąd uciekłam i jestem tutaj - powiedziała.
-Nierozumiem...-powiedziałem.
-Chodzi oto ,że tu jestem długo sama - uśmiechneła się.
-Aha...a jak się nazywasz i co to za miejsce? - zapytałem.
-Jestem Shan...- zamilkła - ,a to miejsce to zoo ,,Wolf " - powiedziała ,bez entuzjazmu - mamy się rozmnażać ,ale ja wiem masz rodzinę.
-Skąd wiesz? -zdziwiłem się.
-Mówiłeś dużo przez sen - uśmiechneła się - niemożesz jej tak zostawić musimy wymyślić plan. Między 12 ,a 13 są wyłanczane kamery i dawno ,bym uciekła ,ale niechciałam ,być sama.
-Ok ,to jaki masz plan? - opowiedziała mi cały.
Potem w nocy dopracowaliśmy go. Rano zapytała mnie skądjestem ,opowiedziałem jej całą historie ,ale kiedy powiedziałem ,że należę do WWG zamilkła...zapytałem , zkąd ona jest...też opowiedziała mi wszystko. Okazało się ,że jest z Watahy Zemsty ,że jest siostrzenicą Rapier i że ona miała ,dowodzić wojskiem kiedy(już dawno)mieli zaatakować naszą watahe. Noc przed tą akcją uciekła ,nigdy niechciała stać po stronie zła ,nienawidziła ciotki ,od młodego wymyślała plan jak uciec i wtedy pomyślała ,że to dobry moment. Ona od dzieciństwa była wychowywana na te zadanie. Zal mi się jej zrobiło kiedy powiedziała mi tą historie. Między 12 ,a 13 uciekliśmy i teraz jesteśmy w domy.
-Banshee! - zawołałem.
-Mefisto! - skoczyła na mnie Ban i omal ,co mnie nie udusiła - ,a co to za wilczyca? - zapytała.
-Właśnie ,sprowadzasz niezapowiedzianych gości ,hej kochany - powiedziała Aria i pocałowała mnie(w policzek ,rzecz jasna).
-TATA!!!!!!!!! - Saw skoczył na mnie ,aż mnie przewrócił - Jak się czujesz ,a co to za laska?
-Saw!!! ,to Shan ,hej Rolly! - wzbużyłem się ,a potem przywitałem przyjaciela.
-Hej stary - odpowiedział radośnie. -
Shan opowiedz im swoją historię - zacheńciłem.
Opowiedziała nam wszystko i jak zobaczyła niezadowoloną ,a wręcz wzbużoną minę Arii i trochę zakłopotaną minę Rolly'ego ,odrazu się odwróciła domnie podziękowała i poszła ku wyjąsciu.
-Mefisto ,przeciesz ona jest z Watahy Zemsty jak ty mogłeś ją sprowadzić? - zapytała Aria.
-Mefisto ma zadobre serce ,wież przeciesz chciałby każdemu odrazu pomóc - Ban staneła w mojaj obronie. -Nie Banshee ,a jak ona ma rację ,kocham cię i dziękuje za obrone ,jesteś najleprza samica jaką spotkałem i zawsze staniesz zamną - otych słowach pocałowałem Banshee i to bardzo całuśnie.
-Shan zaczekaj...- przerwała Aria i razem z Rolly'm zaczeli się naradzać po cichu.
<Aria ,Rolly?>
Od Alphy Rolly'ego
-I co o tym myślisz?-powiedziała Aria
-Nie wiem....skoro Mefisto jej uwierzył, a wiesz, że on to pożądny basior, to może i my powinniśmy jj zaufać?
Moja partnerka spuściła wzrok i zamyśliła się.
-Nie wiem, Rolly-powiedziała w końcu-przyjmiemy ją?
-Ja bym spróbował-zaproponowałem-pozatym, gdyby coś....przeskrobała zawsze mamy wyszkolonych zabójców.
Uśmiechnęła się
-Ok-odwruciła się do Mefa i Shan. Stuknęła mnie w łapę dając mi do wiadomości, że to ja mam powiedzieć. Wziąłem wdech i powiedziałem:
-Shan, czy chciała byś dołączyć do Watahy Wshchodzącej Gwiazdy??
<Shan??>
Od Deuci
Berlo pokazał mi tereny , a przed lekcjami...Pocałowałam go. Trochę mi wstyd , ale...On mi się podoba. Ale ma Bellę...Oprócz Bera , nikt mi chyba nie ufa. Dzisiaj , w oddali , dostrzegłam Glimmer i Shadow. Po chwili , Glimmer. Poszła . Obawiam się , że z mojego powodu. Młoda Alpha też chciała już iść , ale dogoniłam ją. -Shadow! - krzyknęłam.
-Tak? - zapytała.
-Mam problem. - oznajmiłam.
-Jaki? - spytała.
-Ja...Podoba mi się Berlo. Ale on na Bellę i...Nikt mi nie ufa. Co ja mam robić?- wyjąkałam. W WZ byłam zawsze spychana nie bok. Nie chcę , żeby tu też tak było. Nikt mi nie ufa...
<Shadowy?>
-Za...5...Miesięcy....Shady....Udusisz mnie. - wystękałam. Wszyscy się roześmiali , a Młoda Alpha puściła mnie.
-Właśnie idę na badanie do Siento , żeby dowiedzieć się, ile szczeniąt urodzę. - oznajmiłam i ruszyłam truchtem do szpitala. To byłbardzo wyćwiczony trucht ; potrafiłam nim biec nawet 10 godzin. Był bezszelestny i wygodny. W końcu , dobiegłam do szpitala. A po badaniu...
-I jak , Siento? - zapytałam.
-Urodzisz....Dwa szczeniaki. Nieznane z płci. - odparł.
-Jupi! Dzięki! - wykrzyknęłam i wróciłam do nory , gdzie czekał na mnie Savoy.
-I co? - zapytał.
-Dwa szczeniaki! - wykrzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Jak się cieszę! - zawołał i przytulił mnie ,a pod odsunął mnie od siebie. -Muszę już iść , Tash. Jako syn Bet , powinienem być bardzo szybko , a do tego przygotowania i treningi będą trwały jakiś tydzień. A kto wie , ile będzie trwała wojna. - oznajmił smutnym głosem . Przytuliłam się do niego.
-Uważaj na siebie. - szepnęłam.
-Wrócę cały i zdrowy. - odparł. Pocałowaliśmy się , i patrzyłam , jak mój chłopak odbiega...
Od Glimmer
.Dzisiaj , kiedy szłam z Sawyerem i Berlo na polowanie , zobaczyliśmy wilczycę.
-Cz...Cześć. Jestem nowa - Lotus. - rzedstawiła się.
-Miło nam. Ja jestem Glimmer, to mój brat Berlo i najlepszy przyjaciel Sawyer. - przedstawiłam nas. -Ma pani ochotę dołączyć do polowania? - zapytał Ber.
-Z wielką chęcią. - odparła. I tak , razem upolowaliśmy wielkiego jelenia. Zanieśliśmy go do watahy , do Alph. Byłam szczęśliwa , że udało nam się go upolować.
Od Berlo
Byłem bardzo smutny , gdyż Shady , Glimmer i Tasha nie ufały Deuce ,a Cristal się jej bała. Na szczęście , Sawyer trochę się do niej przekonał. Pokazałem jej tereny ...A pewnego dnia , gdy spacerowaliśmy...
-Berlo...Muszę iść na lekcje...Ja...Wiem , że kochasz Anabellę i że jesteś z nią zaręczony , i że pewnie mnie znienawidzisz za to , co zrobię , ale...- powiedziała i...Pocałowała mnie. Na nieszczęście , między drzewami szła Bella i wszystko widziała. Deuca odbiegła truchtem , a Anabella wyskoczyła przede mnie.
-Co to było?! - warknęła. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Uciekłem na Cmentarz. Położyłem się przy grobach rodziców i spojrzałem w niebo.
-Mamo , tato , kogo mam wybrać? Kocham Bellę ale Deucę też...- zapytałam. Zawiał wiatr , a ja usłyszałem: tą , którą podpowiada Ci serce.
Od Anabelli
Berlo całował Deucę!!! Wiedziałam, że to zły pomysł by ją tu przyjąć!! A Ber nawet nic nie powiedział, tylko zwiał! Co za kretyn! A ja go tak kochałam.....
Zaraz miałam mieć lekcję ze strażnictwa, więc poszłam w kierunku strażnicy. Niesteny, po drodze musiałam ominąć Cmentarz. Zobaczyłam tam Berlo przy grobie rodziców. Spojrzał na mnie
-Bella!-Zawołał, ale ja nie zwrociłam na niego uwagi.
Zaczoł za mną biec
-Bella...
-Co?!-Warknęłam odwracając się. W oczach miałam łzy- co ode mnie jeszcz chcesz?!
<Berlo?>
Od Tashy
Savoy poszedł, a ja mam się oszczędzać....Najbardziej wkurza mnie to , że jestem traktowana "ulgowo i ostrożnie". Dopiero miesiąc chodzę w ciąży! Dzisiaj , idąc do nory , spotkałam pewną wilczycę. -Cześć , mała. Jestem Ramphilla . - przedstawiła się. Nienawidzę , jak ktoś mówi na mnie "mała" , ale wadera wyglądała na luzacką , więc postanowiłam nie oceniać jej zbyt pochopnie i wrogo. -A ja Tasha. I nie jestem mała. - odparłam , na co Ramphilla się roześmiała. -Oprowadzisz mnie po terenach? - zmieniła temat. -Jasne. - odparłam. I ruszyłyśmy. Chyba znalazłam bratnią duszę. Ramp i ja mamy podobne charaktery. Gratulowała mi szczeniaków. Troszkę żałuję , że wcześniej jej nie poznałam. To ona była by matką chrzestną moich dzieci. A Glimmer była by zadowolona , bo gdy ona zajdzie w ciążę , Shadow na 100% będzie matką chrzestną. Później , wilczyca musiała iść , a ja ruszyłam w kierunku nory. Już ją widziałam , kiedy...Coś przykuło moją uwagę. Było to...Jajo. Na 99% smocze. Tak wyglądało :
Rozejrzałam się , ale nigdzie nie dostrzegłam żadnych smoków. Wzięłam jajko ze sobą , do nory. Owinęłam je ogonem , żeby było mu ciepło. I zasnęłam.
Od Glimmer
Dzisiaj , poszłam z Rickiem do Love Laagun. Całowaliśmy się, a potem poszliśmy , gdyż do Laguny przyszli Sawyer i Cristal. Szliśmy w milczeniu.
-Nad czym tak myślisz , Glim? - zapytał Rick.
-Aaa...Nieważne. - odparłam wymijająco i uśmiechnęłam się.
-Dla mnie ważne. - upierał się.
-Chcesz dołączyć do watahy? - zmieniłam temat.
-Oczywiście. - odparł. I ruszyliśmy w stronę Alph.
<Ario? Rolly? Rick?>
Od Berlo
Dogoniłem Bellę.
-Słuchaj , Bello. W głowie mam mętlik. Nadal Cię kocham , ale czuję też coś do Deucy! Nie wiem , którą a Was wybrać! - krzyknąłem i pobiegłem na trening. Będę musiał się skupić , więc to odegna ode mnie ten trudny dylemat i ponure myśli , gdyż naprawdę mam mętlik w głowie.
<Bello? Chcesz coś dodać?>
Od Anabelli
I znów uciekł! Nie dał mi nic powiedzieć! Ah.... poszłam na trening i zapomniałam o Berlo
Od Lotus
Niedawno dołączyłam do tej watahy. Wszyscy są tutaj bardzo mili. Ale może najpierw powinnam napisać jak dołączyłam. A więc, należałam do watahy natury, której patronem był grecki bóg Pan. Żyło mi się całkiem dobrze. Byłam córką Alf i niedługo miałam objąć to stanowisko. Wszystko zmieniło się gdy ktoś dokonał zamachu na moją rodzinę. Miałam wtedy rok. Uciekłam tak jak większość. Przez rok włóczyłam się po lasach. Nigdzie nie spędziłam dłużej niż dwóch tygodni. Az pewnego dnia w lesie zobaczyłam Dusta i z miejsca się zakochałam. Poszłam za nim do watahy, która na szczęście przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyłam wilka nadchodzącego znad przeciwka i oczy wiście na niego wpadłam. Na moje nieszczęście był to Dust.
- Och, przepraszam! - zaczęłam. - Mam nadzieję, że nie poturbowałam cię za bardzo?
--------------------------Dust?------------------
Od Sandry
Jestem nowa w WWG. Niedawno dołączyłam do tej watahy a już w okół dzieje się tyle różnych rzeczy! Mefisto zaginął, Tasha jest w ciąży, Sawyer ma problemy sercowe, a na dodatek doszła do nas Deuca, córka Rapier, naszego największego wroga! To wszystko mnie przerasta, jest tego za dużo. Tyle nowych problemów i kłopotów. A im bardziej staram się ich uniknąć tym jest ich więcej! Już od dziecka nie miałam łatwego życia. Gdy miałam 4 miesiące zostałam wygnana ze stada, a ponieważ wychowywałam się jako sierota nie było nikogo kto mógłby przekonać tamte Alpy do nie porzucania mnie! Po 3 miesiącach błąkania się po lasach, polanach, górach i łąkach spotkałam pewnego orła. Zaprzyjaźniliśmy się i od tej pory Altair- gdyż tak nazwałam orła- został moim towarzyszem. Przez 1,3 lata walczyliśmy razem o przetrwanie, szukając dla nas odpowiedniego miejsca na ziemi. A kiedy trafiliśmy na tą watahę, stwierdziliśmy, że tu powinniśmy pozostać. Więc mogę śmiało powiedzieć, że nie miałam szczęśliwego dzieciństwa, ani dorosłego życia i pewnie umarłabym gdyby nie Altair.- rozmyślałam, przechadzając się i poznawając teren nowej watahy. Weszłam na niewielkie wzgórze by przywołać mojego przyjaciela. Wydobyłam z siebie cichy, lecz przenikliwy dźwięk. Coś podobnego do wycia wilka i pisku orła. Po kilku sekundach na ziemi pojawił się cień orła. Popatrzyłam w górę i ujrzałam Altaira, szybującego po niebie. Zleciał w dół i wylądował na moim grzbiecie. Był to przepiękny orzeł.
Od dawna mnie i Altaira nie łączył tylko przyjaźń. Byliśmy też połączeni ze sobą szczególną więzią. Dzięki niej zawsze jesteśmy razem i mamy obowiązek siebie chronić. A także rozmowy z Altairem są niezwykłe. Nie umie odzywać się na głos, lecz rozmawiamy ze sobą w myślach. Telepatycznie. Ja mogę mówić do niego na głos, lub rozmawiać z nim w myślach, lecz Altair zawsze odpowie mi w głowie i tylko w myślach. Jednak ta więź jest też pewnego rodzaju niebezpieczeństwem. Ponieważ, gdy jednemu z nas coś się stanie, drugie odczuwa to samo. Tak więc gdy jedno z nas umrze to drugie także umiera. Dlatego też musimy trzymać się razem i nawzajem się chronić.
-Jak Ci się podoba ta wataha?- spytałam
Nie jest tak źle. O wiele lepiej niż na tamtych pustkowiach na których spędziliśmy większość swojego życia.- odezwał się głos w mojej głowie.
-No dobra.- odpowiedziałam.- to ty się zapoznawaj z terenem a ja idę coś upolować.
Tylko uważaj na siebie Sandra.
-Ach, Altair! Ile razy ma Ci powtarzać, że nie jestem już bezbronnym szczeniakiem, tak jak w dniu kiedy się zaprzyjaźniliśmy. I wiec, że potrafię o siebie zadbać.
No dobra jak tam chcesz. Tylko pamiętaj, nie pakuj się w żadne kłopoty. I jak będziesz mnie potrzebować to….
-…..to mam się z tobą porozumieć telepatycznie. Tak pamiętam. Leć już Altair.
No dobra. To część.
-Pa.- powiedziałam. Naprawdę lubię Altaira. Ale przez to że jest ode mnie starszy, strasznie się o mnie niepokoi, nawet gdy jestem już dorosła. Poszłam nad polanę, by poszukać jakichś saren. NA moje szczęście było tam niewielkie stadko liczące jakieś 3 sarny i 3 jelenie. Wybrałam sobie jedną z saren, która zdawała mi się najsłabsza i najwolniejsza. Podeszłam trochę bliżej i zaczaiłam się w krzakach. Czekałam aż ona podejdzie trochę bliżej. Kiedy dzieliły mnie od niej zaledwie 4 metry podkradłam się trochę bliżej i odbijając się od ziemi skoczyłam jej na grzbiet. Zaczęłam ją gryźć i i powoli odrywa płaty mięsa i skóry z jej grzbietu. Sarna zrzuciła mnie na ziemię i zaczęła w miarę swoich możliwości truchtać w stronę stada, które już dawno uciekło w popłochu. Ja jednak nie dałam za wygraną. Podniosłam się i z łatwością dogoniłam moją ofiarę. Rzuciłam się jej na szyję, powalając ją przy okazji na ziemię. Poczułam jak moje kły wbijają się w szyję sarny. Czułam smak jej krwi. Zaczęłam szarpać ją bez litości! Po jakimś czasie chwyciłam ją mocno i skręciłam jej kark. Sarna w jednej chwili leżała martwa w kałuży swej krwi. Puściłam jej szyję i zawołałam myślami Altaira. Nie minęło kilka chwil a mój towarzysz wylądował obok mnie.
Co się stało?
-Altair ratuj upolowały mnie niedźwiedzie.- powiedziałam złośliwie.
Ha, ha, ha. No wiesz bardzo śmieszne.
-Upolowałam nam kolację.
No proszę jak miło.
I nim się obejrzeliśmy zjedliśmy połowę sarny. Po posiłku udaliśmy się nad Wilczy Potok.
-To co? A może mały wyścig z tąd do Polany Księżyca?- zaproponowałam.- Oczywiście o ile nie boisz się porażki.- dożuciłam uśmiechając się. Tak to było jedno z naszych ulubionych zajęć. Przekomarzanie się między sobą.
Wyścig? W sumie czemu nie. Oczywiście jeżeli tylko nie zgubisz drogi.- odpowiedział uśmiechając się.
-Ha, ha, ha. No dobra to……start!- krzyknęłam i pognałam przed siebie. Przede mną widziałam cień lecącego Altaira. Dzieliło mnie od niego jakieś dwa metry. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, tak, że znalazłam się dokładnie pod nim. Byliśmy na równi, łeb w łeb. Z trudem zebrałam wszystkie siły i………….tak! Udało się! Wyprzedziłam orła!!! Biegłam ze wszystkich sił przed siebie. Od Polany Księżyca dzieliło mnie już tylko kilkadziesiąt metrów. Potem kilkanaście, a potem……..wygrałam! Dobiegłam na polanę pierwsza, a Altair kilka sekundę po mnie.
-I co?- powiedziałam tryumfalnie.- Tym razem to ja wygrałam! Ha!
No dobra, dobra. Niech Ci będzie. Gratulacje!- powiedział i spojrzał się w górę. Ja zrobiłam to samo. I ku mojemu zdziwieniu byłam już noc. -Około 24:00. No. Choć wracajmy.
-Tak. Bo jeszcze coś nam się stanie.- zadrwiłam. Jednak Altair słyszał już ode mnie takie komentarze i wie, że najchętniej siedziałabym do rana, podróżowała i igrała z ogniem. Jednak za bardzo się o mnie martwi by mi na takie rzeczy pozwolić, a ja muszę to tolerować ponieważ kiedy ja zginę to zginie i on, czego bym żadnemu z nas nie życzyła. Weszłam do jaskini, a on przycupnął na gałęzi drzewa, które rosło obok.
-Dobranoc.- powiedziałam.
Dobranoc.
Od Mefisto
Niewiem ,gdzie jestem ,obudziłem się koło ,młodej wadery.
-Ile już tu leżę? - zapytałem.
-Dwa dni ,jesteś pierwszym wilkiem jakiego znam odkąd uciekłam i jestem tutaj - powiedziała.
-Nierozumiem...-powiedziałem.
-Chodzi oto ,że tu jestem długo sama - uśmiechneła się.
-Aha...a jak się nazywasz i co to za miejsce? - zapytałem.
-Jestem Shan...- zamilkła - ,a to miejsce to zoo ,,Wolf " - powiedziała ,bez entuzjazmu - mamy się rozmnażać ,ale ja wiem masz rodzinę.
-Skąd wiesz? -zdziwiłem się.
-Mówiłeś dużo przez sen - uśmiechneła się - niemożesz jej tak zostawić musimy wymyślić plan. Między 12 ,a 13 są wyłanczane kamery i dawno ,bym uciekła ,ale niechciałam ,być sama.
-Ok ,to jaki masz plan? - opowiedziała mi cały.
Potem w nocy dopracowaliśmy go. Rano zapytała mnie skądjestem ,opowiedziałem jej całą historie ,ale kiedy powiedziałem ,że należę do WWG zamilkła...zapytałem , zkąd ona jest...też opowiedziała mi wszystko. Okazało się ,że jest z Watahy Zemsty ,że jest siostrzenicą Rapier i że ona miała ,dowodzić wojskiem kiedy(już dawno)mieli zaatakować naszą watahe. Noc przed tą akcją uciekła ,nigdy niechciała stać po stronie zła ,nienawidziła ciotki ,od młodego wymyślała plan jak uciec i wtedy pomyślała ,że to dobry moment. Ona od dzieciństwa była wychowywana na te zadanie. Zal mi się jej zrobiło kiedy powiedziała mi tą historie. Między 12 ,a 13 uciekliśmy i teraz jesteśmy w domy.
-Banshee! - zawołałem.
-Mefisto! - skoczyła na mnie Ban i omal ,co mnie nie udusiła - ,a co to za wilczyca? - zapytała.
-Właśnie ,sprowadzasz niezapowiedzianych gości ,hej kochany - powiedziała Aria i pocałowała mnie(w policzek ,rzecz jasna).
-TATA!!!!!!!!! - Saw skoczył na mnie ,aż mnie przewrócił - Jak się czujesz ,a co to za laska?
-Saw!!! ,to Shan ,hej Rolly! - wzbużyłem się ,a potem przywitałem przyjaciela.
-Hej stary - odpowiedział radośnie. -
Shan opowiedz im swoją historię - zacheńciłem.
Opowiedziała nam wszystko i jak zobaczyła niezadowoloną ,a wręcz wzbużoną minę Arii i trochę zakłopotaną minę Rolly'ego ,odrazu się odwróciła domnie podziękowała i poszła ku wyjąsciu.
-Mefisto ,przeciesz ona jest z Watahy Zemsty jak ty mogłeś ją sprowadzić? - zapytała Aria.
-Mefisto ma zadobre serce ,wież przeciesz chciałby każdemu odrazu pomóc - Ban staneła w mojaj obronie. -Nie Banshee ,a jak ona ma rację ,kocham cię i dziękuje za obrone ,jesteś najleprza samica jaką spotkałem i zawsze staniesz zamną - otych słowach pocałowałem Banshee i to bardzo całuśnie.
-Shan zaczekaj...- przerwała Aria i razem z Rolly'm zaczeli się naradzać po cichu.
<Aria ,Rolly?>
Od Alphy Rolly'ego
-I co o tym myślisz?-powiedziała Aria
-Nie wiem....skoro Mefisto jej uwierzył, a wiesz, że on to pożądny basior, to może i my powinniśmy jj zaufać?
Moja partnerka spuściła wzrok i zamyśliła się.
-Nie wiem, Rolly-powiedziała w końcu-przyjmiemy ją?
-Ja bym spróbował-zaproponowałem-pozatym, gdyby coś....przeskrobała zawsze mamy wyszkolonych zabójców.
Uśmiechnęła się
-Ok-odwruciła się do Mefa i Shan. Stuknęła mnie w łapę dając mi do wiadomości, że to ja mam powiedzieć. Wziąłem wdech i powiedziałem:
-Shan, czy chciała byś dołączyć do Watahy Wshchodzącej Gwiazdy??
<Shan??>
Od Deuci
Berlo pokazał mi tereny , a przed lekcjami...Pocałowałam go. Trochę mi wstyd , ale...On mi się podoba. Ale ma Bellę...Oprócz Bera , nikt mi chyba nie ufa. Dzisiaj , w oddali , dostrzegłam Glimmer i Shadow. Po chwili , Glimmer. Poszła . Obawiam się , że z mojego powodu. Młoda Alpha też chciała już iść , ale dogoniłam ją. -Shadow! - krzyknęłam.
-Tak? - zapytała.
-Mam problem. - oznajmiłam.
-Jaki? - spytała.
-Ja...Podoba mi się Berlo. Ale on na Bellę i...Nikt mi nie ufa. Co ja mam robić?- wyjąkałam. W WZ byłam zawsze spychana nie bok. Nie chcę , żeby tu też tak było. Nikt mi nie ufa...
<Shadowy?>
Od Dusta
Podniosłem wzrok i....napotkałem piękne oczy nowej wadery...jak ona....Lotus. Była piękna.
-Nie-powiedziałem z uśmiechem-nic się nie stało
-Ach, to dobrze..-powiedziała z zakłopotaniem
-E....może...chciałabyś się ze mną przejść?
(Lotus, CD?)
Od Tashy
Dzisiaj myślałam nad imionami. Musiałam mieć dwa imiona dla samczyków i dwa dla samiczek. Bo jest nieznana płeć. Ale chyba dla samczyków to...Zobaczę jaki będzie wygląd. A dla samiczek....Jeśli będzie podobna to Aqua. Strasznie mi się podoba to imię. A gdyby była podobna do mnie to...Może Iskra? Albo coś bardziej oryginalnego....Na przykład. Gwiazda. Tak! Star! No to imiona dla samiczek mam z głowy. A dla samczyków to się zobaczy. Ale chodzą mi po głowie imiona Ignis(ogień) i Water(woda). A jajko...Jest ciepłe. Z Raphillą się dzisiaj nie spotkałam , ale po drugiej stronie Wilczego Potoku zobaczyłam....Artemisę. Uśmiechnęła się do mnie. Chciałam odpowiedzieć tym samym i wykrzyknąć "Hej , Arti!" ale.....Powstrzymałam się. Czemy odeszła? I czemu Jasper odszedł? Mimo obietnicy , w ogóle nas nie odwiedzali. Teraz , Artemisa była dla mnie obcą waderą. Wspomnienia z dzieciństwa zostały zamazane. Więc odwróciłam się od niej i poszłam do nory.
Od Glimmer
Dzisiaj poszłam do Ricka.
-Opowiadałeś o swoich siostrach - Jesice i Emilly . - powiedziałam.
-Tak . - odparł.
-Zapoznał byś mnie z nimi? - zapytałam.
<Rick?>
Podniosłem wzrok i....napotkałem piękne oczy nowej wadery...jak ona....Lotus. Była piękna.
-Nie-powiedziałem z uśmiechem-nic się nie stało
-Ach, to dobrze..-powiedziała z zakłopotaniem
-E....może...chciałabyś się ze mną przejść?
(Lotus, CD?)
Od Tashy
Dzisiaj myślałam nad imionami. Musiałam mieć dwa imiona dla samczyków i dwa dla samiczek. Bo jest nieznana płeć. Ale chyba dla samczyków to...Zobaczę jaki będzie wygląd. A dla samiczek....Jeśli będzie podobna to Aqua. Strasznie mi się podoba to imię. A gdyby była podobna do mnie to...Może Iskra? Albo coś bardziej oryginalnego....Na przykład. Gwiazda. Tak! Star! No to imiona dla samiczek mam z głowy. A dla samczyków to się zobaczy. Ale chodzą mi po głowie imiona Ignis(ogień) i Water(woda). A jajko...Jest ciepłe. Z Raphillą się dzisiaj nie spotkałam , ale po drugiej stronie Wilczego Potoku zobaczyłam....Artemisę. Uśmiechnęła się do mnie. Chciałam odpowiedzieć tym samym i wykrzyknąć "Hej , Arti!" ale.....Powstrzymałam się. Czemy odeszła? I czemu Jasper odszedł? Mimo obietnicy , w ogóle nas nie odwiedzali. Teraz , Artemisa była dla mnie obcą waderą. Wspomnienia z dzieciństwa zostały zamazane. Więc odwróciłam się od niej i poszłam do nory.
Od Glimmer
Dzisiaj poszłam do Ricka.
-Opowiadałeś o swoich siostrach - Jesice i Emilly . - powiedziałam.
-Tak . - odparł.
-Zapoznał byś mnie z nimi? - zapytałam.
<Rick?>
Od Ricka
Glimm wprawiła mnie w zakłopotanie.
-Eeeee...no..widzisz Glimm...ja...mówiłem, że MIAŁEM siostry...
-Oh!Przepraszam Rick, nie chciałam!-powiedziała z zatroskaniem moja dziewczyna
-Nic się nie stało. Chcętnie bym cię z nimi zapoznał.....gdyby żyły
<Glimmer??>
Od Shan
-Tak ,chętnie! Wiem ,że mi nieufacie i ,że długo niebędziecie i bsrdzo chętnie ,będę mogła być źle traktowana - powiedziałałam z przekonaniem ,wkońcu moją ciotką była Rap...
-Mefusto dobrze zrobił ,że ją do naszej watahy przyniósł ,jest młoda i ma przed sobą wiele dobroci do nauczenia - powiedziała Banshee - wiem ,że to dziecko wyjdzie na dobrego wilka. Jakby co to domnie i do Mefisto możesz zeracać się ciociu i wujku.
-Tak, pomogłaś mi się wydostać ,jestem ci bardzo wdzięczny - dodalł Mefisto ,który był moim przyjacielem.
Od Młodej Alphy Shadow
-Oh, Deuca, nie martw isę-powoiedziałam. Tak naprawdę nawet ja do końca jej nie ufałam, ale wyglądała na godną zaufania, młodą waderę.-to minie, jak dasz wszystkim do zrozumienia, że jesteś po naszej stronie. Bo jesteś po naszej stronie, prawda?
-Tak! Jasne, że tak!-powidziała z przekonaniem Deuca-chciałabym, aby wszyscy to zrozumieli...-spuściła wzrok
-Sppokojnie-powiedziałam z uśmiechem-daj im trochę czasu. A tak poza tym: chcesz iść ze mną na Polane Szczeniąr?
-Tak!-odparła zadowolona
Całą resztę popo łudnia spędziłyśmy na zabawie. Ni wydaje mi się, żeby córka Rapier była po jej stronie.
Od Glimmer
-Przepraszam , Rick , naprawdę...- wyjąkałam.
-Nic się nie stało , Glim . - odparł. Przytuliłam go i odbiegłam.
Miałam łzy w oczach. Sprawiłam Rickowi ból z przeszłości.
-Dlaczego wszystko jest takie niesprawiedliwe?! - wrzasnęłam w niebo. Nagle...Coś mi spadło na pysku. Chwyciłam "to coś". To była...Kora. A na niej....Napisany list. Zaczęłam czytać:
"Droga Glimmer!
Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszych urodzin! Wiem , że pewnie mnie nie znasz , ale mam nadzieję , że się poznamy , gdyż moją siostrą była Vikara.
Twoja ciocia Stella"
Przeczytałam list ze sto razy. Ja mam ciotkę?! Siostrę mamy!!! Do listu był dołączony naszyjnik:
A ja...Upolowałam zająca i zaniosłam go Rickowi.
-Naprawdę mi przykro , Rick...-powiedziałam. A następnie dodałam: -I mam ciotkę!!!!!!!!!!!!!!!!!
-CO?! - zza drzew wyskoczyli: Berlo, Tasha, Shadow i Ciocia Aria.
-Co się stało?! - przybiegła Storm.
-Ja , Tash i Ber mamy ciotkę! Siostrę mamy!!!!! - wykrzyknęłam.
<Storm, Ario, Shadow,Rick?>
Od Deucy
Bardzo polubiłam Shadow. Prawdziwa z niej przyjaciółka. Może ona mi ufa? Bawiłyśmy się razem w berka i w zapasy i było świetnie. Ale potem...
-Bawimy się teraz w chowanego , OK?! Ja szukam! - wykrzyknęła radośnie , zasłoniła łapami oczy i zaczęła liczyć: 1....2....3... a ja zupełnie nie wiedziałam , o co chodzi. W końcu , Shad wykrzyknęła: 20! Szukam i odsłoniła oczy. Uniosła głowę , rozejrzała się i....Gdy na mnie spojrzała , zdębiała. A potem , wybuchnęła śmiechem.
-No co? - zapytałam.
-Jaką masz zdziwioną minę! - wykrztusiła Shady. Kiedy już się uspokoiła , zapytała: - Dlaczego się nie ukryłaś?
-A po co? - odpowiedziałam pytaniem.
-Bo na tym polega chowany! - roześmiała się Shadowy. Nagle , przestała .
- A ty...Znasz "Chowańca?" - spytała.
-Że co? Co to jest? - zapytałam. Shad zachichotała .
-To zabawa. Polega na tym , że - i Shady mi wytłumaczyła zasady gry w chowanego.
-A od kiedy pierwszy szczeniak w watasze , Artemisa - teraz już jej niestety nie ma- nazwała chowanego "Chowańcem" , wszyscy teraz tak mówią na tą zabawę. - zakończyła.
-OK! Fajna zabawa! - wykrzyknęłam. I bawiłam się z Młodą Alphą w "Chowańca". Potem , Shad miała trening , a ja...Dostrzegłam jakąś waderę. Wydawała mi się znajoma. Z czasów , kiedy byłam malutka. Podbiegłam do niej i...To Shan! Moja kuzynka!
-Shan! - wykrzyknęłam. Wilczyca odwróciła głowę.
-Nie pamiętasz mnie?! To ja , córka Rapier! - przypomniałam.
Od Sienta
Od dawna mnie to dręczy... Muszę powiedzieć Flix co do niej czuję. Tylko gdzie ona teraz jest? Poszedłem jej poszukać. Szukałem w wielu miejscach i w końcu znalazłem.
- Flix!
- Cześć Siento! - Muszę ci coś powiedzieć, w zasadzie to już od dawna..
- Co takiego?
- Bo ja... To znaczy ty mi się podobasz...
Spuściłem głowę czekając na odpowiedź.. Po trwającej długo dla mnie chwili odpowiedziała:
<Flix? Co powiedziałaś?>
Od Ramphilli-ze świecą szukać....
Ten dzień był niesamowity.Najpierw spotkanie z Arią, potem zabawa ze szczeniakami, wyprawa do Magicznej Wioski, wspólna uczta przygotowana przeze mnie (mówili, że jest wyśmienita :-D) i jeszcze nauka rzeźbienia z gliny, w której byłam nauczycielką główną (Aria moim uczniem i inni również ) Potem sobie malowałam na płótnie, a uwierzcie każdy członek chciał zamówić u mnie taki obraz na płótnie wykonany przez moją osobę, a i jak szczeniakom opowiadałam o moich przygodach to cho, cho, cho! Aria powiedziała do mnie: ''Ze świecą Cię szukać!''
Od Khamiry
Byłam na małej wyprawie, przykro mi, ominęła mnie bitwa. Następnym razem postaram się zdążyć na czas! Gdzieś na południu od naszej ziemi, nie wiem dokładnie gdzie, ale na pewno nie daleko od naszej ziemi. Natknęłam się na jednego ze stoneclaw' sów, zaczaiłam się w krzakach. Czekałam na odpowiedni moment. Sprężyłam się do skoku. Wybiłam się i... wylądowałam na grzbiecie tygrysa! Wbiłam kły w jego kark i poczułam smak krwi. Wgryzłam się mocniej. Po chwili coś zdarło mnie z jego grzbietu. Przewróciłam się. Poczułam ogromny ból na grzbiecie, rzuciłam szybko okiem na ranę. Miałam głęboką ranę wzdłuż całego grzbietu. Szybko postanowiłam to zignorować! Znowu skoczyłam na tygrysa. Tym razem od przodu, więc szybko dotarłam do krtani i przegryzłam ją. Potem wyskoczyłam spod padającego wroga. Rana na grzbiecie sparaliżowała mnie bólem. Spojrzałam przed siebie i... zemdlałam.
Od Kiry
Gdy opuściłam smoczycę,biegłam przez las i nagle wypadłam na jakiś teren pełen lawy. Trochę się bałam ale szłam dalej i nagle zaczęły gonić mnie wilki.Wiedziałam że to nie czas na wyjaśnienia więc zaczęłam uciekać ile sił w łapach.Udało się!Uciekłam im.Tylko nie wiem czemu,bo jak skończył się teren lawy oni stanęli i dalej nie biegli.Zdziwiłam się lecz mi to odpowiadało.Byłam już zmęczona i chciało mi się pić.Niedaleko widziałam potok i podbiegłam do niego.Zatrzymałam się by sprawdzić czy nikogo nie ma.Nie było więc piłam i nagle z wody wyskoczył wilk.Spodobał mi się od razu ale nie myślałam że jago wyskok będzie tak mocny że mnie całą obleje woda.Trochę się na niego zezłościłam ale on wyszedł i przeprosił.
-Oj,przepraszam nie widziałem cię,jesteś z tych stron?-zapytał
-Nie, przybyłam tu z daleka ale goniły mnie wilki po terenie pełnym lawy a jak weszłam na teren z trawy to się zatrzymały,wiesz kim byli?-zapytałam na jednym wdechu.Jestem trochę gadatliwa.
-Znam ich a jak masz na imię?Ja jestem Malley
-Ja jestem Kira,miło mi cię poznać.Macie tu jakąś watahę która potrzebuje członków?Bo ja szukam nowej rodziny
-Tak ja należę do jednej i myślę że nasza alpha z przyjemnością cie przyjmie Poszliśmy a on opowiadał o watasze.Na miejscu zaprowadził mnie do Alphy i kiedy rozmawiałyśmy Aria powiedziała...
Ario co powiedziałaś?Dokończ,i czy mogę zostać?
Od Soni
Okropnie brakowało mi Vikary. Dowiedziałam się od Jaspera, że gdy Vikara umierała, powiedziała, że byłam dobrą przyjaciółką. Zawyłam ze smutku:
- Vika, dlaczego Cię tu nie ma? Wiedziałam, że to nic nie da, ale i tak chciałam jej to przekazać. Potem usłyszałam, jakby mi mówiła:
- ,,Jestem z tobą zawsze. Na każdy dzień. Tylko mnie nie widzisz".
- Wiem - powiedziałam.
Ale chciałabym, żeby Vika była tu, teraz przy mnie i żeby była widoczna. Był wieczór, więc zasnęłam w jaskini. Śniło mi się, jak pomocniczka Rapier zabija Vikarę. Krzyknęłam (we śnie):
- NIE! VIKARA!
Usłyszałam jeszcze śmiech szyderczy Rapier. Moje oczy zalane były łzami... I obudziłam się. Rozejrzałam się po jaskini. Znowu obudziłam się z głupim przeczuciem, że dzień bitwy, kiedy zginęła Vikara tak na prawdę w ogóle się nie zdarzył. Szukałam Vikary w jaskini, ale jej nie było. Jednak to była prawda... Wyszłam z jaskini, gdy wszyscy spali. Poszłam do lasu Wolf Rock. Położyłam się pod drzewem i zaczęłam płakać. Bardzo brakowało mi przyjaciółki i Miracle. To była moja wataha. A najbardziej zależało mi na życiu mojej watahy. Wszystkich z watahy. Moje oczy były całe we łzach.
Od Soni
- NIE! ROTH! - krzyczałam, ale na próżno.
Roth nie żyje. Odszedł razem z Vikarą. Poczułam, jak łzy spływają mi z oczu. Teraz nie ma tu ani Rotharinga ani Vikary. Tasha, Berlo i Glimmer będą sierotami... To takie smutne... Pobiegłam do Jaskini Omeg, Delt i Gamm. Położyłam się w kącie jaskini.
"Biedna Storm" - pomyślałam. - "Była z Rothem tak krótko" Wyszłam z jaskini i poszłam do Lasu Wolf Rock. Położyłam się pod drzewem płacząc jeszcze bardziej.
Od Shan
-Deuca ,ty też uciekłaś? - zapytałam wilka ,z którym zawsze się dogadywałam.
-Tak ,miałam jej dość - ucieszyła się - Gdzie ty się wogule podziewałaś?
-Ja byłam uwięziona w zoo ,,Wolf" i tak tobyła większa wolność niż w domu -powiedziałam.
-Chyba się z tobą zgodze. Chć przejdziemy się i pogadamy - dodała.
Zgodziłam się i poszłyśmy nad wilczy potok...
<Deuca?>
Od Tashy
Do watahy dołączyły córka i siostrzenica Rapier! Jak Alphy mogły je przyjąć?! Do tego...Mam ciotkę. Stellę. Siostrę mamy. Dorysowałam ją na drzewie genealogicznym. Ech...To porodu jeszcze całe 5 miesięcy. Nie chcę znać płci szczeniąt. Chcę , żeby to była niespodzianka! Już tęsknię za Savoyem. Ale wiem , że wróci i będziemy szczęśliwą rodziną. "Czteroosobową". Ja , Savoy i dwójka naszych dzieci. Zastanawiam się , że urodzą się dwa samczyki , czy dwie samiczki, czy samczyk i samiczka. A tak to...Jestem trochę oddalona od watahy. Owszem: jem z nimi uczty i się szkolę , ale teraz mam trochę swoje życie i swoje sprawy. Zresztą , Glim i Ber też.
Od Młodej Alphy Shadow
Dziś w nocy wogule nie mogłam spać. Przekręcałam się z boku na bok na naszej skalnej ,, wyspie'' w Jaskini Alph i Bet. Myślałam o Cyrusie, Sawyerze, Cristal i muzyce. Poświata księżyca leniwie wdzierała się do środka przez szparę w suficie. W końcu dałam za wygraną-dziś w nocy nie zasnę. Jednym okiem omiotłam wilki w jaskini, rodziców i ,,siostrę''. Spali kamiennym snem. Wstałam i cicho oraz zwinnie wymknęłam się na dwór. Odeszłam na taką odległość, żebym miała prywatność i żebym w razie potrzeby mogła szybko uciec do jaskini. Usiadłam na małym wzniesieniu i spojrzałam na księżyc. Mój przyjaciel, który zawsze mnie wysłucha, był w pełni. Patrząc na niego nie mogłam się powstrzymać. Zaczęłam śpiewać piosenkę prosto z serca. Słowa płynęły z mojego gardła na bieżąco.
W trakcie piosenki kontem oka zauwarzyłam migoczącą postać, która zaśpiewała razem ze mną (męski głos). Nie zwruciłam na to uwagi iśpiewałam dalej, a to ,,coś'' znikło. Skończyłam śpiewać i rozejrzałam się. Nikogo nie było. Nagle, tuż przed moim nosem pojawił się szary , młody basior
-Jestem Lazur-przedstawił sie- bóg muzyki. Od teraz jestem twoim patronem.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zniknął.
W świetle księżyca trawiłam słowa wypowiedziane przez wilka. Moim patronem...jest bóg muzyki? co to znaczy?'' No nic. Nadal nie chciało mi się spać, ale zdrowy rozsądek nakazywał mi powrucić do Jaskini. Wstałam i ruszyłam do domu.Coś jednak przykuło moją uwagę. Cień nad Wilczym Potokiem. Ciągnięta ciekawością, ruszyłam w jego stronę. Trzymając się cieni i sunąc razem z nimi, niezauwarzona podeszłam do Potoku. Gdy się zbliżyłam, uspokoiłam się. To była Sandra, nowa w watasze. Podeszłam do niej.
-Przepięknie śpiewasz-powiedziała nie odwracając się.
-Dziękuję-powiedziałam siadając obok.
Chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Wiedziałam od mamy, ze Sandra, to bardzo mądra wilczyca.
-Spójrz w wodę, Shadow-powiedziała nagle.Pochyliłam się nad taflą wody-co widzisz?
-Siebie.
W wodzie odbijała się piękna, czarno-różowa wilczyca. Jej oczy jakby z różu przechodziły w zieleń. Nie możliwe, żebym to była ja. Co prawda, dawno się nie przyglądałam sobie,ale na pewno nie wyglądam tak dorośle i pięknie jak wadera w odbiciu.
Odsunęłam się.
-To Młoda Alpha-powiedziała Sandra-niedługo zostanie przewodniczką watahy.
-Nie jestem jeszcze na to gotowa-powiedziałam i spojżałam raz jeszcze na własne odbicie. Wilczyca w wodzie dawała odwrotne wrażenie.
-Dla nich jesteś
Podniosłam wzrok na moją rozmówczynię
-Dla kogo?
-Dla wilków. Jesteś dla nich przykładem. Światłem
-Jakim światłem? -spytałam
-Światłem do nowego życiaSłowa Sandry odbijały się echem w mojej głowe. ,, Światłem do nowego życia''
-Oni widzą w tobie nowy świat-ciągnęła-bez wojen, kłutni i nieporozumień. Świat szczęśćia. Świat, który możesz stwożyć tylko ty.
Rozwarzałam słowa wadery. Jak dla mnie, było t za trudne do zrozumienia. Mimo to chciałam wiedzieć więcej:
-Al jak mam go stworzyć?
-Sercem-odparła wilczyca-ono wybierze dobrą drogę. Shadow, niedługo będziesz Alphą. Przyniesiesz watasze nadzieję. Nadzieję na lepsze życie. Nie chodzi mi o to, że twoi rodzice źle traktjśą wilki, wręcz przeciwnie-to świetne Alphy. Ale ty, młoda i śilna jesteś dla nich symbolem. Symolem, dzięki któremu ich pokonamy.
-Kogo?-nie rozumiałam
- Zobaczysz-odparła tajemniczo Sandra- a teraz lepiej odpocznij
Wstała i ruszyła do jaskini Alph i Bet.
Siedziałam jeszcze parę minut watrując ię w swoje odbicie. ,, Jesteś dla nich przykładem''-powiedziała Sandra-,,Światłem do nowego życia. Symbolem''
Dzięki mnie kogoś pokonamy. Ale kogo? To mnie przerasta. Ostatni raz spojrzałam na księżyc
-Mam nadzieję, że mi pomożesz-pwiedziałam i ruszyłam do Jaskini.
Położyłam się i odruchowo spojrzałam w stronę legowiska Bet. Sandra patrzyła na mnie. Wyszeptała:
-Jesteś nadzieją
Z tymi słowami zasnęłam, a moje sny nie były spokojne.
Od Sawyera
To był wieczur ,którego nigdy niezapomnę. Wracarem właśnie z spaceru ,na który odę co jakiś czas sam. Myślałem o Shad ,ostatnio niebyłem z nią bliski i o Cristal o najlepszej waderze w watasze. Wczoraj się z nią całowsłem w lagunie i omal niedoszliśmy do jaskini. Miejsza z tym.
Szłedłem myślami po dawnych czasach z Shadow ,jak byliśmy blisko. Nagle w oddali zabaczyłem Shan ,była taka zagubiona...Ok tego niebyło. Po chwili zamyślenia podbiegła do mnie.
-Saw...bo ja i...Cristal...poposzłyśmy się przejść...- strasznie dyszała - ...i ona nagle...
-Co się stało? - niedałem jej dokończyć byłem zdenerwowany co się stało z Cristal.
-Ona upadła...- Jest tam - dodała. Podbiegliśmy do niedalekp leżącego krzaka ,a tam leżała Cristal-
- O NIE CO SIĘ JEJ STAŁO? - Niebyło w pobliży nikogo ,a ja naprawdę chciałam pomóc ,tylko niewiedziałam. Shan płaka.
Wziołem Cristal i pobiegliśmy do watahy.
Od Storm
Już tyle minęło od śmierci Rotha.A ja pamiętam to jakby to było wczoraj.Wtedy czułam się nie potrzebna,ale teraz wiem tylko tyle: Rotharing podią taką decyzję i jest z Viakrą szczęśliwy,w każdej chwili mogę się z nim spotkać.Teraz muszę wychowywać Nika.I muszę postarać się,aby zdobyć serce Dusta.Wątpie,żeby mi się to udało gdyż podobam się jemu,a on Loutos z drógiej strony ja jestem bardziej podobna do Dusta i ja już wiem jak być dobrą matką.Rozmyślałam tak i mogłam rozmyślać jeszcze wiele dni,tygodni,miesięcy,a nawet lat bdyby nie...
-Storm!Gdzie jest Niko!?-przerwała mi Peaceful
-Co!!!!????? Nie ma go tu!!!????-krzyknęłam zaskoczona.,,Znowu się wymkną'' pomyślałam.
-Spokojnie Peaceful,znajdę go.-powiedziałam i pobiegłam do WPK i WZDZ.Więc ruszyłam.Niko siedział przy kryształach i próbował je uruchomić.Nie udawało się.Wziełam go za futro i zawlokłam do WWG.
Od Glimmer
Shadow spotkała Lazura - boga muzyki , swojego patrona. Leżałam nad Wilczym Potokiem i płakałam. Shadow miała wszystko , czego chciała: obydwoje rodziców, chłopaka , przyjaciół , przybraną siostrę, talent...A ja....Taka sierota, co tylko tańczyć umie. Do czego ją się w ogóle nadaję?! - krzyknęłam w niebo.
-Glim...Co się stało? - z krzaków wyszła Cristal.
-Shady ma wszystko , czego tylko zapragnie. A do tego wielki talent , swojego patrona i ...Obydwoje rodziców! - nie powinnam była mówić tego przy Cri. Wybuchnęłam płaczem. -Przepraszam , Cri...- wyszeptałam.
-Nic się nie stało..-odparła i dodała: -Ty też masz talent.
-Ale taki byle jaki. Podrygiwać do każdy potrafi. A ty też masz wspaniały , wielki talent , Cristal - robisz piękne prezenty i wianki. A Alphy cię przygarnęły..A ja to taka byle jaka sierota. - chlipnęłam. Z krzaków wyszła Shad.
<Cristal?Shadow?>
Od Follow
Nastąpiła jesień, a ja czekam. Liście zwiewał urwisty wiatr, a ja patrzę. Ty, mój ojcze Derku umierasz, a ja myślę. Myślę i patrzę na Ciebie i przypominam sobie całe życie razem. Teraz tylko zostały mi wspomnienia. Smutek zapadł na mnie i na całą moją rodzinę. Kilka miesięcy potem, poznałam Siengrena. On pomagał mi każdego dnia. Był dla mnie jak rodzina. Biegał ze mną po lasach, śmialiśmy się. Pewnego pochmurnego dnia Siengren zaprowadził mnie do swego otoczenia. Panowało tam piekło. Wtedy on wyznał mi prawdę. Wilk którego mieli za służącego. Chodził i podawał wszystkim to, co chcieli. Dowiedziałam się od niego, że to jest wataha ,,Czarnej myśli''.
Od Sawyera
Położyłem ją w jaskini Alf. Ciocia Aria i mam odrazu podbiegły. Cristal nadal była nieprzytomna. Aria zdenerwowanym głosem zapytała co się dokładnie stało. Shan rozpłakana opowiedziała szybko całą historie.
-Shad biegnij szybko ,po wiesz...kogo - ciocia też była bardzo zdenerwowana - Shan to nietwoja wina. Saw wyjdź z nią na zewnątrz...o jesteście ,SZYBKO!!!
Wyszedłem z Shan i Shad na zewnątrz ,długo czekaliśmy ,niemogłem tego znieść. Poszedłem nad wilczy potok. Siedziałem i myślałem o wydarzeniach. z jaskini ,o biednej Cristal. Spojrzałem w niebo i pochwili zauważyłem...wyglądał znajomo. A no przecież to był...BÓG MIŁOŚCI!!! Niemożliwe co on tu robi?
-Hej Saw ,wiem co się stało z Cristal i wiem jak strasznie się czujesz - powiedziała ze współczuciem Shadow.
-Dzięki ,strasznie sięartwie. Kocham ją i niechce się by jej coś sie stało poważnego. Siedzieliśmy w ciszy przez chwile i...nagle co się wydarzyło oboje się do siebie zbliżyliśmy i...(pocałunek)!!!
-Przepraszam cię Saw ,niechciałam - przeatraszyła się.
-Nic się niestał to ja przeprasza ,......a poza tym byłem ci go winoen za to wszystko - powiedziałem w odpowiedzi. Zarumieniła się ,po chwili przylexiała Shan i powiedziała ,że Ccristal się obudziła i to
było z gorąca. Razem z Shadow popędziliśmy do jaskini Alf.(STRASZNIE SIĘ CIESZYŁEM ,ŻE NIC NIE JEST CRISTAL!!! ,ale także z pocałunku).
Od Berlo
Hurra! Udało mi się wynaleźć pierwszy eliksir! A mianowicie: Eliksir Walki. Działa tak , że ten , kto zażyje go przed wojną, będzie miał dużo energii i siły i na 99% wygra. Ale Flix powiedziała , że po pierwsze: jestem jeszcze stażystą , a po drugie: nie powinienem się za bardzo przejmować eliksirami. Ech...Ale cóż. Wynalazłem ten Eliksir! Chyba pójdę go pokazać Arii. Mam nadzieję , że będzie zadowolona.... Eliksir Walki wygląda tak:
Wynajdę jeszcze więcej Eliksirów! Pobiegłem do Arii , i opowiedziałem jej o właściwościach Eliksiru Walki.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Tak, tak Berlo-powiedziałam-to świetnie! Idź i iucz się dalej
Berlo pognał do Flix
Od Deuci
Ja i Shan poszłyśmy nad Wilczy Potok. Popatrzyłam na swoje odbicie w wodzie. Przedstawiało ono czarną wilczycę z grzywą , odchodzą na uszy. Byłam brzydka. A Shan piękna. O Shadow nie wspomnę. Wszystkie wilczyce z WWG były piękne. Tylko nie ja.
-Mam zmartwienie. - powiedziałam do mojej kuzynki.
-Jakie? - popatrzyła na mnie.
-Podoba mi się pewien basior , ale on jest zakochany w innej....
<Shan?>
Od Alphy Arii
-Glimm! Co się stało!-krzyknęłam wystraszona, ale następne słowa Glimmer mnie uspokoiły:
-Mam ciotkę! Siostrę mamy!
-Ach, to wspaniale!-powiedziałam-przjdzie do nas?
-Ja..nie wiem-odparła Glimm
-Glimmer!- krzyknął ktoś za moimi plecami. To była Atena, aktualna mentorka Glimm-czas na szkolenie!
Glimmer pobiegła na zawołanie, a ja przez chwile przypatrywałam się ćwiczeniom i myślałam, że już nie długo moja Shadow będzie stażystką.....
Od Tashy
Dzisiaj , kiedy wracałam ze szkolenia do nory , spotkałam młodego basiora.
-Hej. - przywitał się.
-Hej . - odparłam. "Ciekawa rozmowa" zażartowałam w myślach.
-Jestem Silo a ty? - przedstawił się i zapytał.
-Tasha. - odparłam. Silo był mniej więcej w moim wieku.
-Oprowadziłabyś mnie po terenach? - spytał. Westchnęłam.
-OK . - odparłam i oprowadziłam go. Polubiłam go. Nawet bardzo. Jako kumpel był świetny. Kiedy ruszyłam do nory, ruszył za mną.
-Nie idziesz do jaskiń? - zapytał. Bowiem ściemniało się już , a na mnie czekały upolowane wcześniej zające.
-Nie. Mam własną norę. - odparłam i zapytałam: - Chcesz zobaczyć?
-Czemu nie? - opowiedział pytaniem. I ruszyliśmy do mojej nory. Silo rozglądał się z zaciekawieniem.
-Niezłe malowidła. - powiedział i zapytał : - A co jest na tym? - i wskazał na malowidło z wilkami.
-Moja rodzina. Czerwony wilk i różowa wilczyca to moi rodzice. Nie żyją. - odparłam , a łza spłynęła mi po policzku.
-Och...Przykro mi .- powiedział zmieszany Silo.
-Spoko. - odparłam. I opowiedziałam mu i całym moim życiu tu , w watasze. A kiedy skończyłam , poczęstowałam go zającem , bo miałam dwa. A kiedy skończyliśmy jeść...Okazało się , że jest już późny wieczór i jest burza.
-Przepraszam , zasiedziałem się...Muszę już iść. Dzięki za gościnę. - wybąkał basior. Zastąpiłam mu drogę.
-Nie puszczę Cię w taką burzę. Zostajesz tutaj. Połóż się gdzieś. Mam dużo miejsca. To nie kłopot. - oznajmiłam stanowczo.
-Ale...- zaczął Silo , ale mu przerwałam:
-Żadne ale. Możesz się położyć tam , pod półką. - i pokazałam mu miejsce. Ten posłusznie się położył , nieco naburmuszony. A ja...Położyłam się w "swoim kąciku" , pod ścianą , na samym końcu nory. Za "zakrętem".
-A...Em...Ty....Jesteś w ciąży? - zapytał Silo nieśmiało. Skinęłam twierdząco głową.
-Tak. W Savoyem , o którym Ci opowiadałam. Urodzę dwójkę szczeniąt , nie znanych z płci . - odpowiedziałam.
-A...Gdzie teraz jest Savoy? - spytał basior.
-Na wojnie , w swojej watasze. Wróci za około tydzień. - odparłam.
<Silo?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, przestań się nad sobą użalać-powiedziałam kojącym głosem i prztuliłam moją przyjaciółkę- rodzice przygarnęli Cristal, bo to córka siosty mamy, a ciebie przecierz przygarnęła Storm
-A...ale ty masz przed sobą świetlaną przyszłość! Alpha, życie bez zmartwień...-wyjąkała- aa...a do tego talent do śpiewania i swojego patrona!
-Glim, w każdej watasze jest Alpha-powiedziała Cristal- ale nie było by watahy, gdyby nie było też Bet, Delt , Gamm i Omeg. Co to by była za wataha z zamymi Alphami?
-Właśnie-potwierdziłam- i nie mów, że mam lub będę miała życie bez zmartweń bo Sandra powiedziała, że...coś pokonamy dzieki mnie. To bardzo ciężkie brzemie, mieć na głowie całą watahe. A poza tym: mam jeszcze inne problemy
Glim spojrzała na mne
-Ale ty masz talent!
-Ty też!
<Glimm?>
Od Glimmer
Po szkoleniu , odtrzymałam kolejny list od ciotki:
"Glim , spotkajmy się przy Wilczym Potoku o 19:00.Ciocia Stella. " ucieszyłam się , ale postanowiłam nikomu nie pokazywać tego listu , gdyż nie wiem , o czym ciocia chciała porozmawiać. Zjawiłam się o umówionej godzine przy Wilczym Potoku. Usiadłam i...Zza drzew wyłoniła się piękna , biała wilczyca:
Powoli wstałam.
-Ciocia? - zapytałam. Ta uśmiechnęła się i skinęła głową. Rzuciłam się w jej objęcia.
-Och, Glim...Jak się cieszę , że Cię znalazłam. Słyszałam , że Vika i Roth...Ale opowiadaj! - powiedziała. Usiadłyśmy i opowiedziałam cioci o wszystkim.
-Ale...Ciociu...Mama mówiła, że nie miała rodzeństwa. I jak mnie znalazłaś? - teraz ja zapytałam.
-Mój ojciec - a twój dziadek - Nix , zabrał mnie zaraz po narodzinach moich i Vikary. Założył watahę. A kiedy zaatakowała nas inna wataha , ja uciekłam. Będąc w ciąży. Domyślam się więc , że twoja babcia , a moja mama - Sakura , powiedziała twojej mamie , że nie miała rodzeństwa , a ojciec zginął przed jej narodzinami. To była najprostsza droga , żeby wszystko ukryć. Sakura pewnie nie chciała patrzeć w przeszłość. A wataha , która nas zaatakowała , to była dawna wataha Sakury. Nie znam reszty. Wiem tylko , że uciekła i spotkała Nixa. - opowiedziała.
-Ciociu...Może dołączysz do watahy? Alphy bardzo się ucieszą. - zaproponowałam , jednak ciocia Stella pokręciła głową.
-Jeśli będzie wojna - pomogę Wam , gdyż pewien szaman nauczył mnie całej sztuki szamańskiej , lekarskiej i magicznej. Ale na razie nie mogę dołączyć. Ale może kiedyś...- odparła.
-Przypominasz mi Tashę. Ona też taka dzika i wolna , mimo , że należy do watahy. - powiedziałam z uśmiechem.
-No widzisz. - odparła ciocia z uśmiechem. - Spotkam ją i Berla w tym tygodniu. A znalazłam was , dzięki Arkcie , która obudziła mnie pewnej nocy i powiedziała , że moja siostra i jej partner nie żyją , a trójka ich dzieci - Glimmer , Tasha i Berlo , obchodzą pierwsze urodziny i są w WWG. - dodała.
-Acha...Ciociu , mówiłaś , że byłaś w ciąży. - przypomniałam sobie.
-To prawda. Nie ruszaj się , zaraz wracam. - odparła i zniknęła za drzewami i skałami. Po chwili wróciła , a za nią dreptał mały szczeniak. Sunia.
Aż mi mowę odjęło.
-Jaka....Ona...Śliczna...-wydukałam w końcu. Była prawie porównywalna do Shady! Ale oczy miała po ciotce. Było widać wyraźnie.
-Dziękuje. - odparła mała dziecięcym głosem , ale już nie sepleniła.
-To twoja młodsza kuzynka - Charlotte. Jutro będzie mieć 5 miesięcy. - powiedziała. Pogłaskałam małą po głowie.
-Glim , spotkajmy się tutaj za 4 dni, o 20 , dobrze? - poprosiła ciocia.
-Pewnie. - zgodziłam się. Pożegnałam się z Ciocią Stellą i Charlotte , a następnie ruszyłam w kierunku lasu WolfRock. Stanęłam jeszcze i zerknęłam za siebie , i zobaczyłam ciocię biegnąca truchtem w kierunku skał , z Charlotte w pysku. Wróciłam do jaskini. Molly popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem , a ja odpowiedziałam uśmiechem , położyłam się obok Ricka, wtuliłam w niego i zasnęłam.
Od Glimmer
-Może masz rację...Tylko to mnie trochę przerasta. Brak rodziców...- odparłam.
-Masz Storm. - powtórzyła Shadowy.
-No tak...Umiecie mnie pocieszyć dziewczyny. - powiedziałam i przytuliłam je. Nagle , z krzaków wypadł Rick.
-Shadow , Glim! Wracałem właśnie ze szkolenia , kiedy zauważyłem wilki na Granicy! Ale nie z WZ! Mówią , że was znają i chcą się z wami zobaczyć. - zawołał. Popatrzyłam na Shadow , a ona popatrzyła na mnie. Kto to może być??
-Cristal , zawiadom moich rodziców. Zaraz wrócimy. Może są nie groźni , skoro nie z WZ. Rick , prowadź. - rozkazała moja najlepsza przyjaciółka. Byłam pod wrażeniem. Naprawdę umiała rządzić. Rick bez słowa ruszył przed siebie. Ja i Shad - za nim. W końcu , dobiegliśmy do Granicy , gdzie stał dwa basiory:
Na nasz widok , uśmiechnęli się.
-Shadow! Glimmer! Jak dobrze Was znowu widzieć! Urosłyście! - wykrzyknął szary basior i objął Młodą Alphą. Shadow odepchnęła do od siebie gwałtownie , a ja obnażyłam kły , zasłoniłam Shady i warknęłam:
-Z dala od Młodej Alphy - mojej przyjaciółki! Kim jesteście?! - warknęłam.
-Glim , Shad , nie pamiętacie nas? To ja, Ronto , a to Seitti. - odparł basior. Szczęka mi opadła aż do ziemi , a Shadowy wyszła zza mnie i wlepiła wzrok w basiory.
-Kim oni są , Glim? - zapytał Rick.
-A kim ty jesteś , koleś? - zapytał Seitti.
-Ej , Seitti! Uspokój się. To mój chłopak , Rick. Rick , to mój PRZYJACIEL , Seitii. Gdy byliśmy szczeniakami , tańczyłam z nim. - wyjaśniłam.
Seitti już otworzył pysk , by coś powiedzieć , ale Ronto był szybszy:
-To co , Shady? Przejdziemy się? - zapytał , przysuwając się do Shady. Nagle , jak z pod ziemi wyrósł Cyrus.
-Ej! Odczep się od mojej dziewczyny! - ryknął.
"No pięknie!" pomyślałam "Tylko jego nam tu jeszcze brakowało! Zupełnie jak w ludzkim filmie".
-Cyrus...To są Ronto i Seitti , pamiętasz? - pisnęła Shady.
-Aż za dobrze. - warknął i zwrócił się do Ronta: - To moja dziewczyna!!!!!!!
-I co z tego?! - wrzasnął Ronto.
-Odczep się od Glim , jasne?! - krzyknął Rick na Siettiego.
-Ani mi się śni! - wrzasnął.
-CISZA!!!!!! - ryknęła Shady.
W sekundę zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Z Shadow będzie dobra Alpha...Popatrzyłam na Shad w wdzięcznością. Rick to mój chłopak , którego kocham , a Sietti to tylko przyjaciel z dzieciństwa. Czemu się na siebie wydzierali?
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zrobiło się całkiem cicho, a mi głupio, bo zachowałam się jak jakaś zarozumiała Alpha. Ale przynajmniej skutecznie uciszyłam chłopaków.
-Co za szopkę tu odstawiacie?!-zapytałam rozzłoszczona-ile macie lat? Cyr, jutro masz rok! Chłopaki, przecierz jesteście już dorośli! Nie zachowyjcie się jak rozwrzeszcane miesięczne szczeniaki! Co wam odbiło?
Przez chwilę była cisza. Pierwszy głos zabrał Cyrus:
-Shady, ten kundel cię podrywa!
-Ej, tylko nie kundel, psie! Jestem wilkiem z krwi i kości, a o tobie trudno to powiedzieć!-powiedział Ronto
-Stul pysk, albo ci go odgryzę!-warknął Cyrus
-Haha! Co taki husky może mi zrobić?- zaśmiał się Ronto
-Nie jestem psem! Jestem rasowym wilkiem, a ty to tylko zapchlona kopia wilka!
Mało brakowało, a by na siebie skoczyli. Na szczęście Glimm ich powstrzymała.
-Ogarnijcie się!-krzyknęła- obydwoje jesteście wilkami, a bójka do niczego nie doprowadzi!
-Ale ty jesteś mądra, ślicznotko-powiedział Seitti i niespodziewanie pocałował Glimmer prosto w usta. Moja przyjaciółka odruchowo trzasnęła go łapą w pysk.- iśilna-sprubował jeszce raz, ale Rick już na niego skoczył
-Noe masz prawa całować mojej dziewczyny!!!!!!-ryknął i ugryzł basiora w kark
-Ał! Idioto, to boli! Zmysły postradałeś?!
-Nie, ale ty chybatak!jak jeszcze raz pocałujesz moją Glim, to odgryję ci ja....
-DOSYĆ!!!!!-wrzasnęłyśmy na trzy, cztery z Glimmer co było dziwne, bo się wcale nie umawiałyśmy.
Rick zamarw połowie ugryzienia Settiego, a Cyr z łapą nad głową Ronta który zamarł z kłami obranrzonymi nad jego drugą łapą. Zaśmiałabym się z tej sceny, gdyby nie myło tak powarznie.
-Popatrzcie co wy robicie!-wrzasnęłam-szczenięta lepier rozwiązują problemy niż wy! Cyr, myślałam, że jesteś trochę mądżejszy.
-Rick, w moich oczach byłeś nieco bardziej dorosły!-dodała Glimmer
-Co w was wstąpiło?!-warknęłam-Seitti, Ronto, jeszcze raz coś takiego i będziecie mieli problemy-wszyscy!
<Glimmer? Pomocy!>
Od Glimmer
-Jasne, Shady...-wybełkotał Cyrus.
-Och , cóż za wspaniała Młoda Alpha. - powiedział Ronto i...Pocałował Shadow!!!!!!
I zarazem dolał oliwy do ognia. Cyrus rzucił się na niebo z obrażonymi kłami.
-Zostaw moją dziewczynę kundlu!!!!!! - krzyknął.
-To ty ją zostaw , psie! - odkrzyknął Ronto , i pewnie by się pogryźli , kiedy ryknęłam:
-JAK SIĘ NIE USPOKOICIE , TO SHADOW ZERWIE Z WAMI Z NA TYM SIĘ SKOŃCZY!!!!!!!!!!!!!!!!!! - i basiory zamarły w bezruchu. Poczułam się trochę winna. Zerknęłam na Shady z nadzieją , że nie będzie zła. Przynajmniej ich uciszyłam. Ale Młoda Alpha stała , ze wzrokiem wbitym z Cyra i Ronta. Już myślałam , że wszystko się uspokoi , kiedy zjawiła się Cristal.
-Shady , rodzice będą tu za parę minut...A to kto? - zapytała.
-Nasi znajomi. - mruknęłam.
-O , następna ślicznotka. Miło mi , jestem Ronto. - -przedstawił się Ronto szarmanckim tonem i teraz pocałował Cristal!!!!!! Przyznam , ze chciałam mu dać w pysk. Romantyk się znalazł!!!!!! Cristal odskoczyła jak oparzona , i ni stąd, ni zowąd zjawił się Sawyer.
-Z dala od mojej dziewczyny!!!!!!!!! - ryknął. Na nieszczęście, Seitti wykorzystał zamieszanie i objął mnie. Wściekły Rick rzucił się na niego i obydwaj wylądowali na ziemi. Ronto odskoczył , żeby nie zostać przez nich stratowany , i wpadł na Shady. Uśmiechnął się i już lekko pocałował Shad , kiedy Cyrus odepchnął go od swojej dziewczyny.
-Daj spokój Glim!!!!!!!!- ryknął Rick na Seittiego.
-Chciałbyś , szczeniaku! - warknął Seitti.
-Odczep się od Shadow , kundlu!!!!!- wrzasnął Cyrus do Ronta.
-Ani mi się śni , psie! - krzyknął w odpowiedzi Ronto.
-Uspokójcie się!!!!!!!! Zachowujecie się jak szczeniaki!!!!!!!!- wrzasnęła Shadow.
-Jaka mądra i groźna Młoda Alpha.- podlizywał się się Ronto i musnął ją nosem , a przerażonej Cristal przejechał ogonem po pysku. To tylko jeszcze bardziej wkurzyło Sawyera i Cyrusa , a ja , na nieszczęście , odwróciłam od nich głowę , a Seitti mnie pocałował. Wściekły Rick przygwoździł go do ziemi.
-Głuchy jesteś , pantoflarzu?! - krzyknął.
-Idioto , złaź ze mnie!!!! - wydarł się Seitti.
-Odczep się w końcu , kopio!!!!!!!- ryknął Cyr do Ronta/
-Chciałbyś!!!!
-Od Cristal też się odczep, kundlu!!!!!! - dodał Saw.
-A ty to co?! Jakiś pies uliczny!!!! - odparł Ronto.
-Co tu się dzieje?! - wreszcie pojawiła się Ciocia Aria!!!! Nie miałam już siły zapanować nad basiorami , i Shady chyba też. Rick i Seitti zamarli , leżąc na ziemi. Kły Ricka znajdowały się nad karkiem drugiego basiora , a kły Seittiego znajdowały się na łopatką mojego chłopaka. Cyrus zamarł nad karkiem Ronta , a Ronto pod szyją Cyra. Sawyer zatrzymał się tuż przy łapie Ronta , z obnażonymi kłami.
-Seitti i Ronto startują do mnie, Glim i Cristal mamo. - odparła Shady.
<Ciociu Ario?? Wybaw nas z opresji!>
Od Berlo
Dzisiaj , miałem kolejne szkolenie u Flix. Uwielbiałem te szkolenia , ale trwały tylko godzinę dziennie. Na szczęście codziennie. Może uda mi się namówić Flix , żeby raz przedłużyła szkolenie o pół godziny? Dzisiaj , Flix uczyła mnie patrzeć w przyszłość. To bardzo trudna sztuka, ale szamani i magowie powinni ją znać. Flix uczyła mnie jej już z dwa tygodnie. Czas na "sprawdzian". Przygotowałem misę w wodą , zacząłem machać nad nią liśćmi i nucić indiańską piosenkę , której nauczyła mnie Flix. Zamknąłem oczy , a po kilku minutach wykrzyknąłem:
-Bogowie , o bogowie , pomóżcie mi, stażyście Berlo, spojrzeć w przyszłość! I otworzyłem oczy. Pochyliłem się nad misą i....Zobaczyłem wojnę z WZ. Tashę zabijającą jednego wilka po drugim(w tym Diable), słabnącą Arię i jakąś wilczycę , umykającą miedzy drzewami. W oddali zamajczały mi sylwetki Sawyera i Valixy, a ktoś inny słabnął , walcząc z Satab,I obraz się zamazał. Uniosłem głowę. "Deuca mówiła prawdę o wojnie".
-Co widziałeś? - zapytała Flix.
-Wojnę. Z WZ. Aria będzie słabnąć pod siłą Rapier, a jej wilki będą się starały dotrzeć do szczeniaków , lecz nasze siły ich powstrzymają. Będzie śmierć Diable dzięki Tashy , i śmierć wielu innych wilków z WZ. Ktoś będzie słabł , walcząc z Satan. - opowiedziałem i pognałem do Arii . Opowiedziałem jej wszystko.
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Oh Berlo..-powiedziałam-to nie dobrze. Ale proszę, nie patrz więcej w przyszłość. Co ma być to będzie. Nic nie zmieni to, że będziemy na to przygotowani. A teraz chyba Tash cię wołała. Odnośnie Belli.
-Ok-powiedział Ber i pobiegł do siostry
Od Tashy
Dzisiejszy poranek był przepiękny. Przy norze , czekała na mnie biała wilczyca. Obnażyłam kły , ale ona uśmiechnęła się i wstała.
-Tash, to ja - Twoja ciocia Stella. - przedstawiła się.
Rzuciłam jej się na szyję. Opowiedziała, jak żyła i jakie miała dzieciństwo , a potem ja jej powiedziałam.
-Muszę Cię z kimś poznać. - powiedziała , kiedy skończyłam. Wstała i dodała:
-Gratuluję ciąży. - i ruszyła truchtem przed siebie. Ja za nią. Dobiegłyśmy do miejsce , gdzie za skałami Wilczy Potok skręcał w lewo , a w prawo biegł las WolfRock. Ciocia Stella ruszyła na potokiem. Ja za nią. Wbiegłyśmy to lasu iglastego. Biegłyśmy , a chwili , kiedy Wilczy Potok skręcał w lewo , ciocia skręciła w prawo. Po chwili , dobiegłyśmy do jamy wykopanej w ziemi.
-Remento?! Jesteś tam?! Halo! - zawołała ciocia. Jej głos odbił się echem , z czego wnioskuję , że jama musi być ogromna. Nagle , wyszedł z niej basior:
-Em...Dzień dobry...-wyjąkałam w końcu. Remento roześmiał się.
-Ci , którzy mnie poznali i dowiedzieli się, kim jestem , również tak regalowi. - powiedział i dodał z westchnieniem: - Ale niestety, niektórzy uznali mnie za kłamcę i skończyli ze mną znajomość , więc tak czy siak musiałem przenieść się tutaj , i mieszkam tutaj od ponad roku. A może nawet od dwóch lat...Wejdźcie. - i Remento wszedł do jamy. Ruszyłam za nim.
Za zakrętem przeszliśmy tunel liczący jakieś 10 metrów, i doszliśmy do dwóch korytarzy. Wybraliśmy ten po prawej stronie. Byłam pod wrażeniem. Ale jednak , mimo, że moja nora jest malutka , to przytulna. Nie wiem , czy chciałabym mieszkać w czymś tak wielkim jak ta jama. Doszliśmy do ogromnego pomieszczenia. Miało więcej niż 10 metrów! Jakieś 20 , ale myślę , że więcej. 25...Ale nie ważne. Na końcu, w małym przedsionku , były zgromadzone 2 sarny , 1 młody jeleń i 5 zajęcy. Byłam pod dużym wrażeniem. Berlo by tu się spodobało! Na środku stał ogromny kamień, coś jakby tzw. stół. Po bokach jaskini(nie wiem , jak to nazwać inaczej) znajdowały się półki.A ty po lewej stornie - eliksiry , wywary , a na tych po prawej stronie - księgi. Ciocia roześmiała się na widok mojej miny.
-Też miałam taką minę, kiedy tu pierwszy raz przyszłam. Jednak Charlotte od razu poczuła się jak u siebie. - powiedziała.
-Charlotte? - powtórzyłam.
-Tak. Moja córka , a twoja młodsza kuzynka. Teraz jednak śpi i jest zmęczona, więc zostawiłam ją w jaskini. To też nie zabawimy się tu długo. - wytłumaczyła. Skinęłam głową. Remento położył jelenia na stole. Wszyscy go zjedliśmy, gawędząc. A potem , ja i ciocia pożegnałyśmy Rementa. Obiecałam mu, że jak będę mieć jakiś problem albo żeby porozmawiać to do niego przyjdę , a ciotka obiecała , że jutro przyjdzie z Charlotte i Berlo. Podziękowałyśmy na jelenia i gościnę i wyszłyśmy z jamy.
-Wybacz , Tash , ale muszę już iść. Znajdziesz drogę powrotną , prawda? Do zobaczenia! - uśmiechnęła się ciocia Stella i odbiegła. "Wreszcie ktoś potraktował mnie jak dorosłą, którą jestem." pomyślałam z dumą i zadowoleniem. Ruszyłam tak , jak przyszłam , a Wilczy Potok ułatwił mi powrót, kiedy niedługo go zobaczyłam , i po kilku sekundach zaczęłam biec w dół , i ujrzałam wyjście z lasu. Dalej było już bez większego problemu , zwłaszcza że potok wszystko mi ułatwił. Kiedy doszłam do nory, upolowałam zająca i zjadłam go w norze. To był niezapomniany , udany dzień.
Od Nevady
Zwiedzając okolice, spacerowałam po lesie Wolf Rock. Nagle zobaczyłam czyjąś sylwetke. Jako członkini stada zaczełam warczeć i pokazywać kły , już miałam sie żucić gdy nagle zobaczylam wilka , i to z naszego stada. Zobaczyłam Leach'a , odrazu zrobiło mi się głupio.
-Przepraszam ja nie wiedziałam że to ty myślałam że to wilk z innej watahy....
-Nic się nie stało, przecież mnie nie zagryzłaś.- Powiedział sie smiejąc.
Pomyślałam, to troche dziwne, jak spoktałam Arvid'a też tak było i te słowa... takie same.
-Nad czym tak myślisz?- Powiedział.
-Nad moim partnerem Arvid'em...-Powiedziałam ale miałam łzy w oczach.
-A gdzie on jest ?- Zapytał. A ja się rozpłakałam.
-Co sie stało?- Zapytał.
-Nie nic się nie stało ale ... Arvid nie żyje i to w dodatku jestem w ciąży i to dziecko nie będzie miało ojca.- Teraz to bardzo się rozpłakałam.
-Przykro mi - Powiedział. -A nie masz nikogo kto będzię ci pomagał? Może poszukaj kogoś, ja ci pomoge.- Powiedział
- O tym nie pomyślałam, dziękuję.- I wtedy go przytuliłam, dziwnie się czułam tak samo jak pierwszy raz przytuliłam Arvid'a .I popłyneły mi łzy do oczu ale pomyslałam sobie muszę sobie radzić dalej.
-To od którego wilka zaczynamy?-Zapytałam się
-Może od Storm. Ona jest karmiącą.
-To prawda.- Szukalismy Storm,a po drodze spoktaliśmy inne wilki pytaliśmy się ale nikt się nie zgodził .Nie widzieliśmy Storm
-Gdzie ona może być-Zapytałam ze smutkiem.
-Nie wiem.- Powiedział -A zwiedziłaś wszystko?-Zapytał.
- Nie do końca . A ty?- Zapytałam.
-Ja wszystko zwiedziłem jak chcesz to moge cię odprowadzić.-Powiedział i jednym skokiem skoczył do Polany Księżyca.
-To jest Polana Księżyca tutaj możemy się bawić.- Powiedział idąc przed siebie.I gdy przestał mówić żuciłam się na niego.
-Jeśli możemy tu się bawić to pobawmy się troche!- Powiedziałm biegnąc na środek polany
-Ok. - I zaczoł mnie gonić. Długo się tak bawiliśmy ,aż sie zmęczyliśmy.
-Gdzie teraz idziemy przewodniku?- Zapytałam zdyszona.
-Na Polane Szczeniąt!-Powiedzial wstając, pokazał mi droge.
-Ok, już idę - Powiedziałam, i szybko wstałam. Szliśmy krótko bez żadnego słowa.
-Myślałam że mój przewodnik dużo gada.-Powiedziałam żeby zagłuszyć cisze.
-Przewodnik będzie gadał, gdy będziemy na miejscu.-Powiedział , gdy już widziałam Polane Szczeniąt. -Oto Polana Sczeniąt, tu mogą bawic się szczenięta.-Powiedział, a ja go nie słuchałam przez chwile bo wyobrażałam sobie jak moje dziecko będzie się tam bawić.
-No to teraz idziemy nad Wilczy Potok.-Powiedział spoglądając na mnie, wtedy sie ocknełam i ruszayłam zanim. -Nevada?- Powiedział.
-Co?-
-Zróbmy wyścig kto pierwszy do wilczego potoku ok?- Powiedział mając uśmiech na twarzy.
-Ok -Powiedziałam ustawiając sie.
-Ja odliczam.- pwiedziałam -Gotowi.......Do startu..... START- Szybko biegłam ale Leach w pewnej chwili mnie przegonił, i niestety wygrał ale ja tez sie cieszyłam.
-Szybko biegasz-Powiedział
-Ty też.-powiedziałam i się napiłam.
-To gdzie teraz?- Zapytałam się.
-Może teraz nad Jezioro Błysków?-Zapytał bięgnąc w stronę jeziora.
-Ale już tam byłam z Parą Alpha.- Powiedziałam, a Leach gwałtownie stanoł.
-A gdzie jescze z nimi byłaś?-Zapytał stanowczo.
- No powiedzieli mi o Zakazanym Terenie i jak ja powiedziałam im że ja byłam Alphą to mnie zabrali na Wzgórze Alph, i tez zabrali mnie na cmentarz .-Powiedziałam a Leach się bardzi zdziwił.
-Aha to na koniec wycieczki zostało tylko jedno miejsce.- Powiedział i sie uśmiechnął. -Zamknij oczy.-Powiedział
-Dobra.-Powiedziałam a Leach zaczoł mnie prowadzić.
-A gdzie mnie prowadzisz.-Wypytywałam się .
-Zobaczysz.-powiedział i nagle staneliśmy.
ZobaczyłamLove Lagoon byłam zdziwiona.
<Leach dokończ>
Od Alphy Arii
-Co tu się na Athosa dzieje!-wrzasnęłam widząc tę scenę.
-Bo...Shady mnie pocałowała!-krzyjknął Ronto-wiedziałem że jest we mnie zakochsna po uszy
-Zamkin jadaczke!-warknął Cyr
Shad wytłumaczyła mi na przemian z Glimm co tu zaszło. Pogoniłam Settiego i Ronta do watahy mówiąc im przytym parę żeczy, i poszłyśmy z Shad do Jaskini. Jutro są urodziny Cyrusa!
Obudziliśmy się wczśnie, a Shady zawołała ,że na horyzoncie widać jakieś wilki
Od Młodej Alphy Shadow
Dzi s rano do naszej watahy zawita ly Alphy: Whitewind i Greyback, by zaprosić nas na pioerwsze urodziny Cyrusa. Whitewind podkreśliła że mogą przyjść tylko Alphy i bety. Tata wyznaczył Atenę, żeby przejeła na kilka gpdzin dowódctwo nad WWG. Bo ona i tak nie mogłaby przyjść, bo szkoliła Glimmer.
Na imprezie Cyra byli sami dorośli, my, brat mojego chłopaka: Racher i trzy miesięczna Keyla. Cyrus ostał odemnie mnuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuustwo buziaków i brożkę. Było to małe, czerwone serduszko. Przypiął ją sobie do szelek, które włożył na ten ważny dzień.
-Dzięki Shadowy.- powiedział i pocałował mnie.
Serduszko miało w środku dziwną wnęką niejakiego kształtu. Zastanawiałam się dlaczego, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Impreza w WBK nie była długa, więc wróciliśmy przed zmiwrzchem. Szkoda mi było, że nie mogłam zabrać moich przyjaciół....
Wzięłam szybką kompiel w potoku i położyłam się spać. Jutro czeka na mnie wielki, wielki dzień!!! MPje urodziny!!! Chcę być wypoczęta.
Przed snem jeszcze raz przypomniały mi się słowa Sandry. Ale tym razem zasnęłam szybko i nie miałam koszmarów.
Od Leacha
Nevada bardzo się zdziwiła na widok Love Laggun. Popatrzyła na mnie zdziwionymi , pytającym wzrokiem. Nic na to nie powiedziałem , tylko...Pocałowałem ją. Kiedy się od niej oderwałem , wyszeptałem:
-Kocham Cię. Czy zostaniesz moją partnerką?
<Nevada?>
Od Berlo
Ciocia Stella jest wspaniała, Charlotte słodka, a Remento jest bardzo miłym i jest tak świetnym szamanem jak Flix. Tasha poprosiła mnie: "na rozmowę" do swojej nory.
-Słuchaj , Ber, tak nie może być. Oświadcz się Belli , będziecie parą i będzie super. Ona cierpi. - od razu powiedziała moja siostra.
-Wiem, ale ja...Nie chcę jej zranić. Przed całe nasze dzieciństwo...Ale....Ja...Czuję do niej już tylko przyjaźń. - wyjąkałem.
-To znaczy? - dociekała Tash.
-To znaczy , że jak tylko Deuca dorośnie, oświadczę się JEJ. A Belli pomogę znaleźć partnera. - wyjaśniłem.
-Świetnie! - zza drzew wyskoczyła wściekła Anabella , a w jej oczach pojawiły się łzy. Odbiegła. Westchnąłem. Tasha chciała coś powiedzieć , ale byłem szybszy:
-Mam szkolenie. - i pobiegłem do Flix.
Od Annabelli
Nie mogę uwierzyć! Przez te wszystkie lata...No nie mogę! Ale zaraz zaraz...Berlo zranił mnie, owszem, i już wiem, że basiorom nie należy ufać. Ale....Zjawiła się ta Deuca. Ale ona mu się już kiedyś podobała! Ja byłam tylko rozrywką! Nie mogę uwierzyć, że dałam się tak oszukać. Położyłam się nad Wilczym Potokiem o północy i płakałam. Płakałam za rodzicami , którzy mnie mogli mnie pocieszyć. Płakałam za przyjaciółmi, których już nie było. Płakałam za dawną watahą. Płakałam za rany, które wyrządził mi Berlo. I płakałam za samym Berlo , którego kochałam. Popatrzyłam na medalion, który dał mi Ber na moje pierwsze urodziny. Mogę go teraz wrzucić do wody! Jednak nie zrobiłam tego. Amulet zaczął świecić. Wstałam. Medalion uniósł się, a wokół każdej w moich łap zrobiły się mały niebieskie kółeczka. Uniosłam się lekko nad ziemię. Nagle. zobaczyłam moich rodziców i parę Alpha starej watahy, Uśmiechnęli się do mnie, pomachali i zniknęli. W głowie odezwał mi się głos: "zawsze będziemy przy Tobie" i opadłam na ziemię, a amulet przestał świecić i się unosić. Opadł mi na klatkę piersiową, a kółeczka zniknęły. Uśmiechnęłam się i wróciłam do jaskini. Zasnęłam błyskawicznie.
Od Nevady
Bardzo zdziwiłam sie tym pytaniem. Ale powiedziałam
-Tak. Chcem byc twoją partnerką.-Wtedy go pocałowałam.
Szybko powiedziliśmy Arii i Rolliemu i wszyscy się zebrali, gdy Arii i Rolli powiedzieli o tym wszystkm, wszyscy zaczeli na gratulować i urządzili uczte, wieczorem ja i Leach poszliśmy Nad Jezioro Błysków było przepięknie i wtedy wiedziałam że nikt nas nie rozłączy i że moje dziecko już bedzie miało ojca.....
Od Młodej Alphy Shadow
W nocy przebudziłam się. Jak przez mgłę zobaczyłam.....Luna? Tak chyba to była ona. Nad głową rozsypała mi jakiś proszek, a w następnej chwili już spałam kamiennym snem.
Obudziłam się bardzo późno, ok. 11:30. Zdziwiłam się, bo przecierz poprzedniego dna położyłam się wcześnie żeby być wyspana na dziś, bo dziś jest....ee..no właśnie? Co jest dzisiaj? Kompletnie zapomniałam. Za żadne skarby nie mogłam sobie przypomnieć co to takiego.....no cóż. Nikogo nie było juz w Jaskini Alph Bet.W stałam i przeciągnęłam się i kontem oka zauwarzyłam jakiś papier. Podniosłam go. Okazało się, że to list od mamy. Zazęłam go czytać.
,,Kochana Shadow!''
,,Ja i twój tata musieliśmy wyjść na chwilę, więc niekturymi rzeczami będziesz musiała się zająć sama. Oto lista spraw, które musisz załatwić:
1. Umyj naszą skalną ,,wyspę'' w Jaskini
2. Sprawdź, czy źródła Wilczego Potoku nie zatamował żaden głaz
3. Upewnij się, że szpital ma wystarczająco najpotrzebniejszych lekarstw
4. Zajrzyj do Jamy Banshee, czy aby nikt się tam nie wkradł.
5. Zaprowadź Nicka na Polanę Szczeniąt, bo Storm jest zajęta
Mamy nadzieję, że sobie poradzisz. Niedługo wrócimy.''
Mama
Jeszcze raz przeczytałam listę spraw i westchnęłam. Wzięłam wiaderko w pysk i przyniosłam wodę z Potoku, następnie wylałam ją na ,, wyspę'' skalną, a potem przetarłam ją suchą szmatką. Pierwszy punkt odchaczony. Poszłam wzdłuż Potoku w górę, by sprawdzić czy nic go nie zatamowało. Szłam godzinę w jedą stronę, by przekonać się że nic się nie stało, i drugą godzinę na powrut. W róciłam do watahy i zabrałam się za punkt trzeci: do szpitala! Po drodze mijałam członków watahy. Byli czymś ogromnie zajęci. ie przeszkadałam im więc i sprawnie dotarłam za wodospad. Zastałam tam Lotus
-O, witaj Shady!-przywitała się
-Witaj Lotus. Mam sprawdzić, czy w zapasie macie jeszcze podstawowe lekarstwa
-Och, już sprawdzam....oo....tak, tak Shadow, mamy wszystko. Potrzebne ci coś jeszcze?
-Nie, dzięki Lotus-podziękowałam i wyszłam. Zajęłam się sprawdzeniem Jamy, co zajęło mi pół godziny. Było ok. 14:30, gdy poszłam po Nicka. Mały bawił się w Jaskini Gamm, Delt i Omeg.
-Nicko, choć na Polanę Szenit-powiedziałam wesołym głosem-pobawimy się trochę
Szczeniak bardzo się ucieszył i ruszył za mną. Gdy właśnie weszłam na polanę, wbiegła na mnie Glimm, omal mnie nie przewracając.
-Glimmer, co się stało?-spytałam przestraszona
<Glimm?>
Od Glimmer
-Em...No...Nie powiem Ci! Zamknij oczy! - wykrzyknęłam. Shady popatrzyłą na mnie, zaskoczona, ale posłuchała. Mówiłam jej, jak ma iść, aż....Doszłyśmy do Polany.
-Możesz otworzyć oczy. - powiedziałam. Shadow otowarzyła oczy i...WWG i WBK wyskoczyła zza drzew z krzykiem: "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!". Shadow stała, zdębiała. Nad środkiem polany wysiał transparent: Wszystkiego najlepszego, Shadow! a niżej malutkie podpisy wykonawców: Ja, Glimmer, Tasha, Berlo, Sawyer, Cristal, Anabella. Deuca, Cyrus. Wyskoczyłam przed moją najlepszą przyjaciółkę.
-A to dla Ciebie. - powiedziałam , podając jej pakunek. A następnie, uścisnęłam ją.
- Wszystkiego najlepszego, Shady! Shadowy otworzyła pakunek i...Wyjęła medalion:
<Shadow??>
Od Młodej Alphy Shadow
O rany! To o tym zapomniałam! Dziś są moję pierwsze urodziny!
-Ach, Glimmer, dziękuję!!!-krzyknęłam i przytuliłam ją
-Nie...ma....spra...wy Shady...-wystękała
Puściłam ją, bo podeszli moi rodzice
-Kochanie, wszystkiego najleprzego!-powiedziała mama
-Jesteśmy z ciebie tacy dumni!-dodał tata i wręczył mi małe pudełeczko.
Otworzyłam je, a wśrodku była.....bransoletka z insygniami muzyki! Były tam słuchawki, mikrofon, kaseta, nuty i....więkrzy od innych, brylantowy klucz wiolinowy!
-Dzięki, dzięki, dzęki!-wykrzyknęłam i żuciłam się im w objęcia.
Niestety, bransoletka była o wiele z durza na moją łapę, ale ten proble rozwiążę puźniej. Podszedł do mnie Cyrus.
-Shady, najlepszego-powiedził i delikatnie pocałował mnie w usta. Przez tłum przebiegł szmer zachwytu. Cyr wręczył mi pudełko, które natychmiast otworzyłam. Był w nim.....wisiorek a na jego końsu dyndała zielona, czterolistna koniczynka
-Rozgryzłem broszkę od ciebie-uśmiechnął się i przysunął serduszko do koniczynki. Umieścił ją we wnence w sercu.- to pewnie ma oznaczać Szczęście w Miłości-powiedział
-Cyrus, jesteś kochany!-pocałowałam go jeszcze raz.
Teraz wiedziałam już co zrobić z insygniami muzyki: odczepiłam je od bransoletki, i doczepiłam je do naszyjnika z koniczyną. To samo zrobiłam z amuletem od Glimm. Następnie podeszła do mnie ciocia Valixy i wójek Zucko razem z Banshee i Mefisto
-To dla ciebie, skarbie-powiedziała Valixy za wszystkich, ucałowali mnie i wręczyli...ee.. trofeum
Podziękowałam. Chciałam podejść do Deucy, bo miałam dla niej prezent, ale drogęzastąpiła mi Tasha i Ber
-To dla cieeeebie!-krzyknęła Shad, a Ber dał mi pudełko. W środku znalazłam...szczotkę, perfumy z lawendy, suszarki i lakieru.
-Jesteście kochani!-przytuliłam ich, a Berla pocałowałam w policzek.
Zmierzałam ku Deuce, gdy drogę zastąpił mi Sawyer.
-Mam dla ciebie prezent, ale musisz pujść ze mną-powiedział wesoło.
-Ok, Saw, ale chcę dać Deuce...
-Zaraz!-wszedł mi w słowo i pociągnął za sobą. Przedarliśmy się przez krzaki i wypadliśmy na.....dziwny zielony tunel!
-Saw, rodzice wiedzą?-spytałam uradowana. To był magiczny widok.
-Tak, sprawdali, czy to jest czyjś teren. Teraz jest nasz. Ten tulnel ciągie się na 5 kilometrów i kończy się wylotem na polanę obok Jeziora Błysków.
-Saw, to na prawdę wspaniałe-nie zdałam sobie sprawy z tego, że właśnie słujemy się w zielonym unelu
-E...sorry-bąknął
-To nic..-odbąknęłam-nazwałeś to?-zmieniłam temat
-Tak. Deep Green
-Bardzo ładnie-odparłam i jescze raz zerknęłam na tunel. Deep Green. Pasuje
Wruciliśmy na Polanę Szczeniąt. Zabawa rozkręciła się. Na wielkim głasie przypominającym stół leżały sarny, jelenie i inne zwierzęta z terenów Jezieora Błysków. Miały niebiański smak. Właśnie maiłam poszukać Deucy, kiedy to ona właśnie zalazła mnie.
<Deuca?>
Od Deuci
Dzisiaj mam jeden rok! Shady też. Wykonałam z Glim. Tashą, Berlo, Bellą, Sawyerem, Cristal i Cyrusem transparent i podpisaliśmy się. Kiedy Glim przyprowadziła Shadow, zaczęła się impreza. Każdy podchodził do niej i dawał jej prezenty i składał życzenia. W tym i ja. Życzyłam jej dużo szczęścia, zdrowia, siły i pomyślności i dałam jej....Pamiętnik o takim wyglądzie:
Shady dała mi perfumy o zapachu róży, wanili i czekolady. Pachniały świetnie!A potem...Ber podszedł do mnie.
-Wszystkiego najlepszego, Deuco. - powiedział i dał mi....Medalion! Z sercem!
-Ale to jeszcze nie wszystko. - dodał Berlo. Uniosłam głowę i popatrzyłam na niego.
-A co jeszcze? - zapytałam i uśmiechnęłam się.
-To. - odparł, przysunął się do mnie i....Pocałował mnie. Rozkoszowałam się magią tej chwili. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Ber zapytał:
-Zostaniesz moją dziewczyną, Deu?
-Tak! - krzyknęłam i wtuliłam się w jego futro. Przytulił mnie. To były cudowne, magiczne urodziny. W WZ nie obchodziłabym ich. Jestem taaaka szczęśliwa!
Od Młodej Alphy Shadow
Taaaak! Nareszcie jestem pełno prawnym wilkiem w watasze! Jestem dorosła! I wiem już co chcę studiować: chcę być zwiadowcą! Od małego myłam zwinna, cicho się poruszałam, potrafiłam nie zauwarzenie podkraść się do każdego wilka. Już wiem kto będzie moim mentorem: mój tata. Ale jak będę chciała popracować z kimś innym, moim drugim mentorem będzie najlepszy zwiadowca w watasze po moim tacie: Mefisto. Od jutra zaczynam staż. Będę się uczyć przez 3 miesiące, a potem jeszcze tata będzie mnie szkolił przez kolejne 3 na przywódcę zwiadowców, jeśli okarzę się wystarczająco dobra.
Tymczasem uczta i impreaz trwają w najlepsze. Podszedł do mnie Cyrus
-Czy zechciałaby PANI ze mną zatańczyć?- spytał szarmancko podkreślając, że jestej już dorosła
-Ależ z wielką przyjemnością-odparłam z uśmiechem.
Przetańczyliśmy połowę nocy, a drugą połowę spędziłam do słownie z każdym po kolei. Ta noc była wspaniała! Jeszcze raz poprosiłam mojego chłopaka o broszkę. Włożyłam we wnękę koniczynę i powiedziałam
-Kocham cię. Dziś, Jutro i zawsze!
-Ja też cię kocham-odparł
- WIELKA MIŁOŚĆ! DZIŚ, JUTRO I ZAWSZE!-powiedzieliśmy na trzy, cztery i połączył nas pocałunek. Złączone zawieszki zaczęły świecić: serce na czerwono, koniczyna na zielono. Blask stawał się coraz jaśniejszy. Oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy na to w odłupieniu. Naszyjnik i broszka poleciały do góry i rozbłysły tak, że musieliśmy zamknąć oczy. Nagle blask osłabł i w miejsce biżuterii poawił się......Armour
-Wieka miłość dziś, jutro i zawsze.-powiedział powarznym, grzmiącym głosem-trzymajcie się motta, a szczęście będzie wasze
Skinął głową, a z za nigo wyleciały nasze zawieszki i wróciły do nas
- Macie swój świat, a świat jest wiele wart.-powiedział i zniknął
-Co to było?-spytał Cyrus
-Jeśli mnie słuch i wzrok nie myli, właśnie objawił nam się Armour-bóg miłości
- To..było dziwne...Shadow, on chciał nam coś przekazać!
-A-ale co?
-Niewiem, ale...-zawahał się-może lepiej trzymajmy to w tajemnicy
-Też tak sądzę
Łał. Tyle wrażeń jednego dnia! Tak się cieszę! Cyr tej nocy nie wrócił do domu: cała jego wataha spała u nas, a ja u boku mojego chłopaka. To był THE BEST DAY FOREVER!!!!!
Od Reiki
Zaczęło się od tego że byłam zakochana ale miłość nie jest łatwa. Raz podczas latania zasłabłam i spadłam na ziemię. Nie wiedziałam gdzie jestem, ledwo widziałam na oczy. Nagle przed moimi oczami ukazał się piękny wilk.
Zapytał się mnie czy nie potrzebuje opieki medycznej. Ja powiedziałam że nie ale nie mogłem wstać i po prostu leżałam. Wilk to zauważył i zaprowadził mnie do swojej watahy. Spędziłam tam trzy dni, opiekowałam się szczeniaczkami. Pewnego dnia zapytał się mnie czy bym nie chciała dołączyć do watahy
-nie mogę... Już do jednej należę i bardzo się do nich przywiązałam ... a ty?
- Ja też nie mogę... Jestem samcem alfa i ....
- rozumiem... Spotkajmy się jeszcze kiedyś co?
- dobra... może jutro?
- Jasne mi pasuje
- Dobra to do zobaczenia
Od Reiki
Emmm.... no.... ten..... Siedziałam na skale zastanawiając się komu powiedzieć coś poufnego...Nagle zza moich pleców Wyszła alpha Aria. Widząc że strasznie się smucę zapytała
- Coś się stało?
- nic
- Jak to nic przecież widzę
-e...
- powiesz mi ?
- muszę?
- tak
- emmm... jak to powiedzieć... Jestem w ciąży
-Co!!!! to wspaniale!!! Więc czemu się smucisz?!!
- bo to ktoś z innej watahy kogo prawie nie znam...
< Alpho Ario dokończysz? >
Od Alphy Arii
Zastanowiłam się. Jak to się stało, że z kimś, kogo Reika prawie nie zna zostanie ojcem jej dziecka?
-A nie może dołączć do nas?-spytałam z nadzieją w głosie
-Nie, pytałam go. jest Alphą i nie może
-To..to znaczy, że odejdziesz?
-Nie!-powiedziała Reika-nie wiem co robić...
Nagle z krzaków wypadł żółty basior. Na jego widok, Reika poruszyła się
-To on-szepnęła
-Reika!-krzyknął tamten. Był zdyszany i cały we krwi-moją-moją watahę napadnięto... wszy-wsszyscy zginełi oprucz mn-mnie i jeszcze jednego szczeniaka mojego przyja-ciela!
Reice i mnie zaparło dech. Wadera przytuliła basiora
-Może dołączycie?-sytałam.
-Chętnie!-odparł basior.
Popatrzyłam na Reikę pytająco
<Reka? CD?>
Od Nevady
Minoł tydzien od wyzwania miłości, ja i Leach bardzo dobrze żyliśmy, tego dnia kończyl się tydzień mojej ciąży nie bałam się tak bardzo bo wiem że Arvid i Leach przy mnie czuwają razem.... Gdy jescze była noc ja Leach i Kira poszliśmy na polowanie nad Jezioro Błysków żeby upolować magicznego jelenia bo chcemy troche pomóc alphie.
-Nevada, może zostań... No wiesz możesz w każdej chwili urodzić.-Powiedział Leach.
-Leach, kochanie a dlaczego myślisz wziełam Kire jest Uzdrowicielką.-Powiedziałam do Leach'a i popatrzyłam na Kire.
-Zawsze pomoge.-Powiedziała przybiegając do mnie.
-No dobra. - Powiedział patrząc na mnie. Leach prowadził tą akcją więc szybko zauważył jelenia, czekaliśm długo na odpowiedni moment i nagle Leach dał nam sygnał ruszyliśmy długo goniliśmy aż zgubiliśmy jelenie.
-Nie udało się nam.- Powiedział łapiąc oddech.
-To moja wina, mogłam tu nie przychodzić...- Powiedziałam spuszcająć łeb.
-Nie prawda ja za długo czekałem mogli nas zauwarzyć.- Powiedział pocieszając mnie.
-Dobra pójdziemy nad Wilczy Potok.- Powiedział patrząc na słońce które już wstało. Poszliśmy tak jak powiedział Leach, szybko byliśmy tam napiliśmy sie położyliśmy sie na chwile. Już wstaliśmy gdy zauważyliśmy sześć Tygrysów Szablozębnych.
-Uciekajcie!!!!!- Powiedział Leach podążając za mną już byliśmy w lesie Wolf Rock gdy nagle złapał mnie skurcz prodowy Leach i Kira staneli.Ja upodłam na ziemie i powiedziałam.
-Przepraszam was.- Powiedziałam mając w łzy w oczach z bólu. Musieli bronić mnie , szczeniaków i mi pomagać, nagle Leach zawył szukając pomoc, a potem Kira zawyła. Widziałam jak Kira żuciła się na Tygrysa Szablozębnego, widziałam że jestem sama ale czułam żę ktoś jest przy mnie...Potem widziałam strażników a potem zaczeli wyć wszyscy strażnicy zaczeli walczeć Kira przybiegła do mnie pomagając mi zauważyłam alphe Arii też do mnie przybiegła, Rolly pobiegła z całą armią, Na końcu byli Uzdrowiciele gdy ich ujżałam juz urodziłam pierwszego szczeniaka .
Widziałam tylko jak przybyło Tygrysów Szablozębnychtbaczyłam jak odżuciło Leacha, wtedy krzyknełam.Gdy krzyknełam ujrzałam trzeciego sczeniaka.
Wtedy odczepiły się tygrysy. Widziałam jak Leach podchodzi do mnie przytulil mnie, a ja urodziłam ostatniego sczeniaka,
-Mogłam stracić 7 członków watahy -Powiedziała Aria.
-To szczeniaki tez się liczą?-Zapytałam
-Tak należą już do stada.-Powiedziała. -A jak się nazywają?-Zapytała
-Pierwszy sczeniak to ona i będzię miała na imię Fantasia, drugi sczeniak to samica i będzię miała na imie Selene, trzeci sczeniak to samiec i będzię miał na imię Maxi.-Powiedziałam i popatrzałam na Leach'a.
-A czwarty?- Spytała Aria.
-Niech Leach wybierze imię dla ostatniego.-Powiedziałam uśmichając się do Leach'a.
-Czwarty będzie mial na imię Kazan-Powiedział calując mnie w policzek.
-Dziękuje- Powiedziałam.
-To więc mamy nowych członków: Fantasie, Selene, Maxi, i Arvid to dzieci Nevady!.-Powiedziała. I wszyscy nam składały życzenia gratulacje, najchętniej to oglądali szczeniaki.
<Leach?>
Od Nevady
Patrzyłam na maluchy a potem zamknełam oczy wiedziałam że Leach spogląda na mnie i na maluchy aż zasnoł. Podniosłam łeb i sprawdziłam czy dzieci spią wszstkie spaly oprócz Marvda który był troche dalej przysunełam go pyskiem, popatrzałam i położyłam łeb, Leach do mnie sie przytulił a ja do niego....
Od Glimmer
Dzisiaj, kiedy poszłam do WolfRock , z krzaków wyskoczyła Shadow.
-Witam panią dorosłą! - wykrzyknęłam, z Shady się roześmiała i...Zaczęłą śpiewać. Nie wiem, po co , czemu i dlaczego, ale przyłączyłam się!
https://www.youtube.com/watch?v=vSIEaU4UGpU
-To było super! - krzyknęłam, kiedy skończyłyśmy.
<Shadowy?>
Od Młodej Alphy Shadow
-WOW! Glimm,skąd to znasz?-spytałam
-Pytanie-skąd ty to znasz?-spytała i wybuchnełyśmy śmiechem
-Glimm, ładnie śpiewasz, na serio-powiedziałam ze łazmi ze śmiechu w oczach
-Eeeee...nie tak jak ty..-powiedziała moja przyajciółka
-No, fakt-wybuch śmiechu
-Shady, ta piosenka była boska!-powiedziała Glimm-taka...taka...o nas
-Msz rację Glimm. Przyjaźń na zawsze?
-Na zawsze!!!
Od Leacha
Patrząc na maluchy, czułem się tak, jak by były moje własne. Może kiedyś będą....Pomogłem Nevadzie przenieść maluchy do jaskini. Ja wziąłem chłopczyków. Nevada - dziewczynki. Maluchy zasnęły, a moja partnerką zamknęła oczy. Jednak wiedziałem, że nie śpi i czuje na sobie mój wzrok. Położyłem się obok niej i zasnąłem.
Od Tashy
Nie mogę się doczekać, aż urodzę! Dzisiaj urodziła Nevada. Cztery maluchy. Ona i stryj będą mieli mnóstwo roboty! Ja urodzę tylko dwa, ale tyle mi starczy. Już nie mogę się doczekać! I trochę niepokoję się o Savoya. Nie ma go już ponad miesiąc. Czy to możliwe, żeby wojna tak się przedłużyła?
Od Reiki
-Chciałabym aby dołączył ...-powiedziałam nieśmiało i uroniłam łzę... nagle coś zaświeciło ale nie wiem co to było... pomyślałam sobie i Aria zapytała basiora
- jak się nazywasz?
- Saku. Całe moje imie to Sakuyaru
- A kim byłeś w tamtej watasze?
- Samcem alfa. Ale teraz mogę być kim ty chcesz
Ario?
Od Alphy Arii
-Hmmm....tak, na początku będziesz Omegą, ale każdy tak zaczyna. Potem za jakiś wyczyn podwyższzę ci rangę. Z przyjemnością ogłaszam: Sakuyaru-witaj w nowy domu
<Saku?>
Od Alphy Bajar Cristal
Jeej! Jutro skończę już rok! Będę dorosła! Ale jestem podekscytowana! Ciekawe czy przyjaciele zrobią mi przyjęcie, czy będę obchodzić urodziny tylko z rodziną?.....
Od Nevady
Gdy tak leżałam usłyszałam czyjeś kroki podniosłam łeb i zobaczyłam Arie podnioslam się uważając na szczeniaki, Leach się obudził.
-Gdzie idziesz?- Zapytał.
-Zaraz wróce. Przypilnuj szczeniaki.-Powiedziałam szeptem
-Dobrze.- Powiedział.
Wybiegłam z jaskini i zobaczyłam Arie, Rolliego i Shadow, szybko podbiegłam do Alph.
- Witam - Powiedziałam
- Cześć - Powiedziała Aria
- Dzien dobry, -Powiedziała Shadow, akurat gdy podeszedł Eragon do Rolliego.
- W jakiej sprawie przysłaś? -Powiedziała.
- Ja mam pytanie bo moje szczeniaki muszą mieć rodziców chrzestni, więc czy ty i Rolly możecie zostać rodzicami chrzestnimi ?
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Ależ Nevado, z największą przyjemnością!-powiedziałam bez zastanowienia. Jej szczeniaki były taaakie urocze!
-Dziękuję!-odparła Nevada i wróciła do jaskini
-Jasne, niech będzie już wszystko gotowe-powiedział Rolly do Eragona, który wzbił się w powierze i poleciał na Polanę Szcxzeniąt
-Shady, przygotujcie się, Cristal zaraz wstanie-powiedziałam do córki
-Jasne mamo!-pobiegła
Ja i mój partner szybko udaliśmy się na łowy i upolowaliśmy dwa dorosłe magiczne jelenie znad Jeziora Błyskoów i zanieśliśmy je na polanę. Prawie wszystko było gotowe....
Od Alphy Bajar Cristal
I jest już ten dzień! Kończę rok! Obudziłam się rano, ale nikogo nie było w jaskini opreucz ciOCI Valixy.
-Ciociu!-zawołałam
Podbiegła do mnie
-Wszystkiedo naj Cristal! To ode mnie, Zuco, Banshee i Mefisto!
Wręczyła mi bukiet przepięknych, kolorowych kwiatów
-Jej, dzięki ciociu, jesteś kochana!-krzyknęłam uszczęśliwiona i rzuciłam jej się na szyję
-Och...Cri-stal...-wyjąkała przez mój uścisk. puścilam ja- Idziemy na polanę szczeniąt? Jest tam Katniss. Mara chciała, żeby ja przyprowadzić
-Jasne!
W drodze n polanę rozmyślałam. Dostałam tylko bukiet kwiatów, ale to mi w zupełności wystarczy. Przecierz nie prezenty są najwarzniejsze, tylko rodzina....no właśnie. Tylko cicicia zlożyła mi życzenia...ale to mi nie przesz kadza, choć jest mi trochę smutno. Każdemu zdarza sie czasem cos zapomnieć....no cóż.
Wkroczyłyśmy na Polanę i podbiegła do nas Katniss.
-Wszystkjiego najjjjlepszego Cristal!- krzyknęła
-Och, dziękuję że i ty pamiętałaś-pochylilam się i pocalowalam małą w czoło
-Ale przacierz wszyscy pamiętali!-wykrzyknęła, a z krzaków wyszła cała wataha!
-NAJLEPRZEGO ALPHO BAJAR!-krzyknęli jednym głosem. Łzy szczęścia popłynęły po moich policzkach.
-A jednak pamiętaliście.....-szepnęłam
-Jak moglibyśmy zapomnieć kochana-powiedziała mama podchodząc do mnie iściskając mnie wraz z tatą i Shadow- to dla ciebie
Wzięłam od mamay pakunek. Otworzyłam go....w środku był czarno-biały szalik!
-Jeju, skąd wiedzieliście! Tak bardzo chcialam taki mieć!-krzyknęłam i rzuciłam się im na szyje. Potem podszedł do mnie Sawyer
-To ode mnie-powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta. Od niego dostalam....naszyjnik z małym, czerwonym serduszkiem!
-Och, Swyer, jesteś kochany!-rzuciłam mu się na szyję- dziękuję, dziękuję, dziękuję!
-A my?-spytał glos za moim przyjacielem. Saw się odsunął. Głos nalerzał do Glimmer
-Glimm!-przytuliłam ją
To dla ciebie od nas-wręczyla mi.....czarno-białą opaskę na łapę!
-Teraz mam poprostu komplet!-krzyknęłam sakładając ją na łapę- dziękuję wam!
Od reszty wataszki dostałam najlepszy prezent: mnustwo jedzenia! Zabawa urodzinowa trwała do wieczora. Po posprzataniu, mój tata spytał:
-Cristal, jaki kierunek wybierasz?
Zastanowiłam się. To nie było łatwe.....
-Chcę być opiekunką szczeniąt. Potem jeszcze nauczycielką-powiedziałam
-Świetny wybór! Twoim mentorem zostaje.....Storm! Zgadzasz się?
-Jasne!-krzyknęła Storm
Tej nocy zasnęłam z myślą,że wybrałam dobrą drogę.....
Od Katniss
Podszedł do mnie zakłopotany i powiedział:
-Przepraszam za to. Nic Ci się nie stało?
-Nie, w porządku.- odpowiedziałam spokojnie, otrzepując się z brudu
-Przed czym tak uciekasz?- spytałam
-Przed…- zaczął, jednak nie dokończył gdyż w tej samej chwili usłyszeliśmy głośny warkot i tupot łap o ziemię. Ktoś w tą stronę biegł!
-W nogi!- krzyknął basior, a ja posłuchałam i pognałam za nim. Biegnąc już dawno zostawiliśmy za sobą Polanę Księżyca a potem szybko jak strzała przebiegliśmy przez Polanę Szczeniąt.
-Musimy wbiec do lasu!- krzyknęłam.- Tam będziemy mogli go zgubić!
By dostać się do Wolf Rock trzeba było przepłynąć rzekę. Co prawda moglibyśmy obejść ją na około, by poszukać płycizny dzięki czemu bezpieczniej pokonalibyśmy odległość dzielącą nas od lasu, ale nie było czasu na takie rzeczy. Bez zastanowienia basior wskoczył do wody, a ja za nim. Gdy przepłynęliśmy Wilczy Potok, od razu nie oglądając się, pobiegliśmy w stronę drzew. Biegliśmy tak przez jakiś czas, gdy postanowiłam się odwrócić. Pomyślałam, że tak na wszelki wypadek lepiej wiedział kto nas goni. Odwróciłam się i ujrzałam coś co zmroziło mi krew w żyłach. Byliśmy ścigani przez dorosłego samca. Z daleka trudno było dostrzec ile miał lat, nie dało też się dokładnie określić jego koloru, chociaż raczej miał ciemne futro. Jednak to co przykuło mą uwagę to nie był wiek, czy też ubarwienie, lecz oczy. Były czerwone i święciły! Tryskała z nich ta sama krwisto czerwona nienawiść i żądza krwi jak u tych wilków, które zaatakowały mą rodzinną watahę! On był jednym z nich!!!
-Ej, nie odwracaj się tylko biegnij przed siebie.- upomniał mnie mój towarzysz.
-Jasne, jasne!- odpowiedziałam.- Mamy jakieś 10 no może 15 sekund przewagi. Nie więcej.
-To całkiem sporo.- stwierdził.- Ale i tak nie starczy nam czasu by poszukać jakiejś nory w której można się schować.
I w tej chwili przez głowę przeleciała mi pewna myśl. Przecież nie trzeba szukać kryjówki na dole. Można było się ukryć nad ziemią! Byłam bardzo dumna z tego planu. Pobiegłam do basiora, tak by na chwilę zrównać z nim kroku i powiedziałam:
-Słuchaj mam dobrą kryjówkę! Tylko musisz biec za mną. Postaram się trochę zgubić naszego prześladowcę.
-Ale….- zaczął, jednak ja nie dałam czasu mu skończyć.
-Za mną już!!!- krzyknęłam. No dobra może nie zabrzmiało to miło, ale nie mieliśmy teraz czasu na kłótnie. Wybiegłam na przód tak by być pierwsza, a potem zawołałam do basiora:
-A teraz musimy jeszcze bardziej przyśpieszyć!
Biegliśmy tak przez jakieś 2 minuty. Już dawno straciłam czucie w łapach i powoli opadałam z sił, ale wiedziałam, że nie mogę się teraz poddać. Po jakichś 10 sekundach znalazłam odpowiednie drzewo. Było na tyle rozłożyste by móc się tam wspiąć, lecz nie na tyle duże by rzucało się w oczy. Wzięłam rozpęd, wykonałam wysoki skok. Po czym prawie, że bezszelestnie odbiłam się od sąsiedniego drzewa i wylądowałam na upodobanym przeze mnie. Widząc to młody samiec zrobił to samo i po chwili oboje znajdowaliśmy się bezpiecznie na górze. Zaczęliśmy wskakiwać na coraz wyższe gałęzie, tak by nas nie zauważono. Kiedy znaleźliśmy się na odpowiedniej wysokości, postaraliśmy się jak najbardziej wtopić w gałęzie, więc przylegliśmy do nich i czekaliśmy w bezruchu. Zaraz potem pojawił się nasz prześladowca. Nie biegł już, lecz rozglądał się, gdzież to jego ofiary mogły się podziać. Patrząc na niego z góry chciało mi się śmiać, lecz w porę się powstrzymałam. Wilk rozglądał się w prawo, w lewo i dookoła, ale nie był na tyle bystry by spojrzeć się w górę. Po jakichś 5 minutach dał sobie spokój i pobiegł w tamtą stronę skąd przyszedł. Odczekaliśmy jeszcze jakieś 10 minut, tak dla pewności, a potem spokojnie usiedliśmy na gałęzi.
-Skąd pomysł by wejść na drzewo?
-To proste.- odparłam.- Gdy się chowasz wilki zawsze szukają Cię na ziemi. Żadnemu z nich nie przyjdzie na myśl spojrzeć do góry.
-Ale skąd o tym wiedziałaś? A jeśli ten akurat by się spojrzał?
-Nie spojrzałby się. Pomyśl. Czy jak ty byś kogoś gonił, to czy przyszłoby Ci na myśl, że ta osoba siedzi na drzewie?
-Hm…. no nie. Raczej nie.- powiedział.
-No właśnie!- dodałam zadowolona.- A to czego ktoś nie spodziewa się ujrzeć, najpewniej nie ujrzy.
-No dobra, przekonałaś mnie.- rzekł basior z rezygnacją. Na chwilę zapadła cisza. I wtedy coś sobie uświadomiłam.
-Ale zaraz, zaraz, gdzie moje maniery! Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Mam na imię Katniss. Jestem młodą wilczycą z Watahy Wschodzącej Gwiazdy.
-Miło mi.- odpowiedział.- Jestem Duncan (czytaj dankan). Nie należę do żadnej watahy. I jestem hm…. Jakby to nazwać. Jestem……. Zawodowym Wyzwolicielem …. Cudzej Własności.- dodał z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nie do końca pojęłam znaczenie wszystkich tych słów, ale to co udało mi się zrozumieć, czyli wyzwoliciel własności, zupełności wystarczyło, by móc ocenić Duncana. Błyskawicznie odwróciłam się i z gracją zeskoczyłam z gałęzi. Byle dalej od niego.
-Hej!- powiedział Duncan, zeskakując z drzewa, w powietrzu zrobił przewrót do przodu (fikołka) i wylądował na ziemi.- Gdzie idziesz? Nie masz się czego bać.
-Jesteś złodziejem!- powiedziałam, cofając się od niego.
-Jestem Zawodowym Złodziejem.
-Mówisz to tak, jakby miało to cokolwiek zmienić.
-Ej, ej, ej. A niby co jest w tym złego, że jestem tym kim jestem?!
-Co jest w tym złego?!- powtórzyłam z niedowierzaniem.- To, że okradasz innych!!! Właśnie to jest w tym złego!!!
-Ej posłuchaj mnie. A ty zawsze jesteś taka dobra, miła i zawsze trzymasz się zasad? Nigdy nie zrobiłaś niczego złego?
-A żebyś wiedział! Zawsze trzymam się zasad i nie zamierzam ich łamać!- powiedziałam stanowczo.
-I nigdy nie miałaś chęci się na kimś zemścić?- dopytywał się Duncan
-No dobra i tu mnie masz… chcę zemścić się na jednej watasze.
-O na proszę.- powiedział basior, uśmiechając się wesoło.- A jaka to niby wataha?
-I właśnie w tym jest problem. Nie mam pojęcia jak się ona nazywa.- przyznałam ze smutkiem.
-A ma może jakieś szczególne cechy?
-Tak ma jedną i to dosyć rozpoznawalną. Wszystkim członom tej watahy oczy świecą na czerwono.
-Hm….. na czerwono powiadasz. To może być tylko jedna wataha. Zwie się Wataha Mrocznych Cieni.- powiedział z niesmakiem.- Właśnie jeden z tych wilków nas gonił.
-Acha, no to wspaniale! Ledwie mu uciekliśmy, a jest takich jeszcze cała banda!!! Sama na 100% ich nie pokonam.
-Spokojnie pomożemy Ci.
-Wy? Czyli kto jeszcze???
-A no tak, wybacz. Nie powiedziałem Ci jeszcze wszystkiego. Chociaż nie należę do żadnej watahy, to ja wraz z sześcioma innymi wilkami tworzymy Gildię.
-Jaką Gildię?- spytałam ciekawa.
-A jaką możemy?! Oczywiście jestem członkiem Gildii Złodziei!- powiedział dumnie.
-Ach…. no tak. Mogłam się domyśleć.- powiedziałam z rezygnacją.- Ale nie mogę was prosić o to byście za mnie walczyli.
-Ej, a kto powiedział, że będziemy walczyć za Ciebie z WMC. Będziemy walczyć z Tobą przeciwka WMC.
-Na serio?! Ale jak?!
-To proste. Nauczymy Cię walczyć.
-Na serio?! Kiedy?!
-Hm…. Spotkajmy się tu za 2 dni. Zaprowadzę Cię do Gildii, dobra?
-No jasne. Dzięki.- powiedziałam z wdzięcznością.
-Nie ma sprawy. To do zobaczenia.- powiedział odchodząc w swoją stronę.
-To część!- odpowiedziałam i poszłam w stronę jaskiń. Weszłam do niej. Położyłam się i udawałam, że przez cały ten czas spałam.
Od dziś mam już 5 miesięcy i od dziś minęły dokładnie 3 miesiące odkąd jestem w WWG. Czuję się tu bezpiecznie i dobrze, bo wiem, że tu jest mój dom.! Była już noc. Około 22:00. Chodziłam sobie po Polanie Księżyca, gdy nagle ktoś krzyknął!
-Uważaj!!!- jednak za późno. Nim zdążyłam zrobić unik ktoś na mnie wpadł! Przeturlaliśmy kilka koziołków, a gdy się zatrzymaliśmy, otworzyłam oczy i zobaczyłam młodego, czarnego basiora. Było w nim coś przerażającego, a zarazem czułam, że nie zrobi mi krzywdy. Miał może około 7 miesięcy.
-Uważaj!!!- jednak za późno. Nim zdążyłam zrobić unik ktoś na mnie wpadł! Przeturlaliśmy kilka koziołków, a gdy się zatrzymaliśmy, otworzyłam oczy i zobaczyłam młodego, czarnego basiora. Było w nim coś przerażającego, a zarazem czułam, że nie zrobi mi krzywdy. Miał może około 7 miesięcy.
Podszedł do mnie zakłopotany i powiedział:
-Przepraszam za to. Nic Ci się nie stało?
-Nie, w porządku.- odpowiedziałam spokojnie, otrzepując się z brudu
-Przed czym tak uciekasz?- spytałam
-Przed…- zaczął, jednak nie dokończył gdyż w tej samej chwili usłyszeliśmy głośny warkot i tupot łap o ziemię. Ktoś w tą stronę biegł!
-W nogi!- krzyknął basior, a ja posłuchałam i pognałam za nim. Biegnąc już dawno zostawiliśmy za sobą Polanę Księżyca a potem szybko jak strzała przebiegliśmy przez Polanę Szczeniąt.
-Musimy wbiec do lasu!- krzyknęłam.- Tam będziemy mogli go zgubić!
By dostać się do Wolf Rock trzeba było przepłynąć rzekę. Co prawda moglibyśmy obejść ją na około, by poszukać płycizny dzięki czemu bezpieczniej pokonalibyśmy odległość dzielącą nas od lasu, ale nie było czasu na takie rzeczy. Bez zastanowienia basior wskoczył do wody, a ja za nim. Gdy przepłynęliśmy Wilczy Potok, od razu nie oglądając się, pobiegliśmy w stronę drzew. Biegliśmy tak przez jakiś czas, gdy postanowiłam się odwrócić. Pomyślałam, że tak na wszelki wypadek lepiej wiedział kto nas goni. Odwróciłam się i ujrzałam coś co zmroziło mi krew w żyłach. Byliśmy ścigani przez dorosłego samca. Z daleka trudno było dostrzec ile miał lat, nie dało też się dokładnie określić jego koloru, chociaż raczej miał ciemne futro. Jednak to co przykuło mą uwagę to nie był wiek, czy też ubarwienie, lecz oczy. Były czerwone i święciły! Tryskała z nich ta sama krwisto czerwona nienawiść i żądza krwi jak u tych wilków, które zaatakowały mą rodzinną watahę! On był jednym z nich!!!
-Ej, nie odwracaj się tylko biegnij przed siebie.- upomniał mnie mój towarzysz.
-Jasne, jasne!- odpowiedziałam.- Mamy jakieś 10 no może 15 sekund przewagi. Nie więcej.
-To całkiem sporo.- stwierdził.- Ale i tak nie starczy nam czasu by poszukać jakiejś nory w której można się schować.
I w tej chwili przez głowę przeleciała mi pewna myśl. Przecież nie trzeba szukać kryjówki na dole. Można było się ukryć nad ziemią! Byłam bardzo dumna z tego planu. Pobiegłam do basiora, tak by na chwilę zrównać z nim kroku i powiedziałam:
-Słuchaj mam dobrą kryjówkę! Tylko musisz biec za mną. Postaram się trochę zgubić naszego prześladowcę.
-Ale….- zaczął, jednak ja nie dałam czasu mu skończyć.
-Za mną już!!!- krzyknęłam. No dobra może nie zabrzmiało to miło, ale nie mieliśmy teraz czasu na kłótnie. Wybiegłam na przód tak by być pierwsza, a potem zawołałam do basiora:
-A teraz musimy jeszcze bardziej przyśpieszyć!
Biegliśmy tak przez jakieś 2 minuty. Już dawno straciłam czucie w łapach i powoli opadałam z sił, ale wiedziałam, że nie mogę się teraz poddać. Po jakichś 10 sekundach znalazłam odpowiednie drzewo. Było na tyle rozłożyste by móc się tam wspiąć, lecz nie na tyle duże by rzucało się w oczy. Wzięłam rozpęd, wykonałam wysoki skok. Po czym prawie, że bezszelestnie odbiłam się od sąsiedniego drzewa i wylądowałam na upodobanym przeze mnie. Widząc to młody samiec zrobił to samo i po chwili oboje znajdowaliśmy się bezpiecznie na górze. Zaczęliśmy wskakiwać na coraz wyższe gałęzie, tak by nas nie zauważono. Kiedy znaleźliśmy się na odpowiedniej wysokości, postaraliśmy się jak najbardziej wtopić w gałęzie, więc przylegliśmy do nich i czekaliśmy w bezruchu. Zaraz potem pojawił się nasz prześladowca. Nie biegł już, lecz rozglądał się, gdzież to jego ofiary mogły się podziać. Patrząc na niego z góry chciało mi się śmiać, lecz w porę się powstrzymałam. Wilk rozglądał się w prawo, w lewo i dookoła, ale nie był na tyle bystry by spojrzeć się w górę. Po jakichś 5 minutach dał sobie spokój i pobiegł w tamtą stronę skąd przyszedł. Odczekaliśmy jeszcze jakieś 10 minut, tak dla pewności, a potem spokojnie usiedliśmy na gałęzi.
-Skąd pomysł by wejść na drzewo?
-To proste.- odparłam.- Gdy się chowasz wilki zawsze szukają Cię na ziemi. Żadnemu z nich nie przyjdzie na myśl spojrzeć do góry.
-Ale skąd o tym wiedziałaś? A jeśli ten akurat by się spojrzał?
-Nie spojrzałby się. Pomyśl. Czy jak ty byś kogoś gonił, to czy przyszłoby Ci na myśl, że ta osoba siedzi na drzewie?
-Hm…. no nie. Raczej nie.- powiedział.
-No właśnie!- dodałam zadowolona.- A to czego ktoś nie spodziewa się ujrzeć, najpewniej nie ujrzy.
-No dobra, przekonałaś mnie.- rzekł basior z rezygnacją. Na chwilę zapadła cisza. I wtedy coś sobie uświadomiłam.
-Ale zaraz, zaraz, gdzie moje maniery! Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Mam na imię Katniss. Jestem młodą wilczycą z Watahy Wschodzącej Gwiazdy.
-Miło mi.- odpowiedział.- Jestem Duncan (czytaj dankan). Nie należę do żadnej watahy. I jestem hm…. Jakby to nazwać. Jestem……. Zawodowym Wyzwolicielem …. Cudzej Własności.- dodał z szyderczym uśmiechem na twarzy. Nie do końca pojęłam znaczenie wszystkich tych słów, ale to co udało mi się zrozumieć, czyli wyzwoliciel własności, zupełności wystarczyło, by móc ocenić Duncana. Błyskawicznie odwróciłam się i z gracją zeskoczyłam z gałęzi. Byle dalej od niego.
-Hej!- powiedział Duncan, zeskakując z drzewa, w powietrzu zrobił przewrót do przodu (fikołka) i wylądował na ziemi.- Gdzie idziesz? Nie masz się czego bać.
-Jesteś złodziejem!- powiedziałam, cofając się od niego.
-Jestem Zawodowym Złodziejem.
-Mówisz to tak, jakby miało to cokolwiek zmienić.
-Ej, ej, ej. A niby co jest w tym złego, że jestem tym kim jestem?!
-Co jest w tym złego?!- powtórzyłam z niedowierzaniem.- To, że okradasz innych!!! Właśnie to jest w tym złego!!!
-Ej posłuchaj mnie. A ty zawsze jesteś taka dobra, miła i zawsze trzymasz się zasad? Nigdy nie zrobiłaś niczego złego?
-A żebyś wiedział! Zawsze trzymam się zasad i nie zamierzam ich łamać!- powiedziałam stanowczo.
-I nigdy nie miałaś chęci się na kimś zemścić?- dopytywał się Duncan
-No dobra i tu mnie masz… chcę zemścić się na jednej watasze.
-O na proszę.- powiedział basior, uśmiechając się wesoło.- A jaka to niby wataha?
-I właśnie w tym jest problem. Nie mam pojęcia jak się ona nazywa.- przyznałam ze smutkiem.
-A ma może jakieś szczególne cechy?
-Tak ma jedną i to dosyć rozpoznawalną. Wszystkim członom tej watahy oczy świecą na czerwono.
-Hm….. na czerwono powiadasz. To może być tylko jedna wataha. Zwie się Wataha Mrocznych Cieni.- powiedział z niesmakiem.- Właśnie jeden z tych wilków nas gonił.
-Acha, no to wspaniale! Ledwie mu uciekliśmy, a jest takich jeszcze cała banda!!! Sama na 100% ich nie pokonam.
-Spokojnie pomożemy Ci.
-Wy? Czyli kto jeszcze???
-A no tak, wybacz. Nie powiedziałem Ci jeszcze wszystkiego. Chociaż nie należę do żadnej watahy, to ja wraz z sześcioma innymi wilkami tworzymy Gildię.
-Jaką Gildię?- spytałam ciekawa.
-A jaką możemy?! Oczywiście jestem członkiem Gildii Złodziei!- powiedział dumnie.
-Ach…. no tak. Mogłam się domyśleć.- powiedziałam z rezygnacją.- Ale nie mogę was prosić o to byście za mnie walczyli.
-Ej, a kto powiedział, że będziemy walczyć za Ciebie z WMC. Będziemy walczyć z Tobą przeciwka WMC.
-Na serio?! Ale jak?!
-To proste. Nauczymy Cię walczyć.
-Na serio?! Kiedy?!
-Hm…. Spotkajmy się tu za 2 dni. Zaprowadzę Cię do Gildii, dobra?
-No jasne. Dzięki.- powiedziałam z wdzięcznością.
-Nie ma sprawy. To do zobaczenia.- powiedział odchodząc w swoją stronę.
-To część!- odpowiedziałam i poszłam w stronę jaskiń. Weszłam do niej. Położyłam się i udawałam, że przez cały ten czas spałam.
Od Sawyera
Od Sawyera
Wybrałem chyba najgorszy dzień na świecie. Chciałem jej coś powiedzieć ,co niezrobi na niej dużego wrażenia. Przeprosiłem rodziców i porwałem Cristal nad wilczy potok.
-Chciałem ci coą powiedzieć - nie wiedziałem co dalej.
-No mów smiało - wyglądała na taką szczęśliwą ,a ja jej cały dzień popsułem - przecież nic się niestanie.
-Bo ja...z...Tobą chcę zerwać...-zacinałem się i jeszcze co gorsza powiedziałem ,że chcę z nią zarwać ,a nie ,że niemożemy dalej ze sobą chodzić.
-Jak to...A...dobra...dla...dlaczego?- łzy jej spływały po policzkach.
-Byłaś i zawsze będziesz najlepsza ,ale ja...no wiesz - odpowiedziałem i nieukrywając łza też mi spłyneła.
-Rozumiem i wiem ,co czujesz ,ja się nieobraże ,będę ci dalej z nią pomagać - już niepłakała tylko była szcześliwa i się przytuliliśmy. Wiem ,że napewno do końca dnia będzie smutna...Dałem jej to :
-To dla ciebie :* - i mnie pocałowała w usta...
<Cri?>
Od Sawyera
Wybrałem chyba najgorszy dzień na świecie. Chciałem jej coś powiedzieć ,co niezrobi na niej dużego wrażenia. Przeprosiłem rodziców i porwałem Cristal nad wilczy potok.
-Chciałem ci coą powiedzieć - nie wiedziałem co dalej.
-No mów smiało - wyglądała na taką szczęśliwą ,a ja jej cały dzień popsułem - przecież nic się niestanie.
-Bo ja...z...Tobą chcę zerwać...-zacinałem się i jeszcze co gorsza powiedziałem ,że chcę z nią zarwać ,a nie ,że niemożemy dalej ze sobą chodzić.
-Jak to...A...dobra...dla...dlaczego?- łzy jej spływały po policzkach.
-Byłaś i zawsze będziesz najlepsza ,ale ja...no wiesz - odpowiedziałem i nieukrywając łza też mi spłyneła.
-Rozumiem i wiem ,co czujesz ,ja się nieobraże ,będę ci dalej z nią pomagać - już niepłakała tylko była szcześliwa i się przytuliliśmy. Wiem ,że napewno do końca dnia będzie smutna...Dałem jej to :
-To dla ciebie :* - i mnie pocałowała w usta...
<Cri?>
Od Shan
-OOO...Jakie śliczne powiedziała - powiedziała z zaczwytem w głosie - To mój wymarzony.
-No ja to szukałam chyba miesiąc - powiedziałam i zakryłam sobie szybko pysk łapami by nie powiedzieć ile kosztowało...
<Cri?>
Od Glimmer
Dzisiaj, przy Wilczym Potoku, za skałami, na pagórku, dostrzegłam moją ciocię. Z...Obcym basiorem:
-Będzie dobrze, kochana...-wyszeptał samiec.
-Mam nadzieję, Aki...-odparła ciocia. Wycofałam się, zmieszana. Ciocia miała chłopaka? Wróciłam do watahy, a potem, poszłam pod Wzgórze Alph. Tańcem powiedziałam wszystkie słowa. Nawet nie zwróciłam uwagi, że razem ze mną ktoś wyraża swoje emocje śpiewem. Dopiero kiedy skończyłam zorientowałam się, że na wzgórzu stoi Shad.
-Shady! - krzyknęłam. Ta uśmiechnęła się i zbiegła ze wzgórza.
-Jak dawniej, nie Glim? - zapytała.
-Tak. - uśmiechnęłam się. Od razu się lepiej poczułam.
<Shady?>
Od Młodej Alphy Shadow
-Miło jest się tak czasem pobawiś, nie Glimm?-spytałam zdyszana, zabawą w berka
-No...-wytyszała z uśmiechem moja przyjaciólka.
Poszłyśmy odpocząć nad Wilczy Potok. Rzeczka płynęła cicho i spokojnie, jak zawsze.
-SGlimmer....-przerwałam tą błogą ciszę.
-Tak?
-Tak sobie myślałam..... jak nazwiesz swoje szczenię lub szczenięta, jak będzesz je miała?-spytałam w końcu
<Glimmer?>
Od Nevady
Cristal popatrzała na mnie.
-Dobrze, rozumiem cię jestes na stażu możesz mieć obawy że coś zrobisz źle.- Usmiechnełam sie do niej a ona stała sie weselsza, odwróciłam się patrząc na Cristal.
-Do widzenia -Powiedziała.
-Do widzenia -Powiedziałam i spojżałam na Leacha patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Zmieniłas się -Powiedział patrząc na mnie.
-Dlaczego?-Spytałam troche zdziwiona.
-Jesteś zbyt uparta.-Powiedział i dodał uśmiech.Nagle stanełam.
-Moja mama mówiła że jestem grzeczna, może faktycznie się zmienilam.-Powiedziałam ze spuszczoną głową
-A zmieniłaś sie odtąd gdy jesteśmy razem.-Powiedział nieśmiało.
-Zmieniłam sie gdy Arvid za mnie zginoł.-Powiedziałam podnosząc głowe.
-A jak wygląda twoja mama-Zapytał, opowiedziałam jak moja mama wygląda.
-Aha-Powiedział.
-Zobacz tam jest Storm.-Powiedział po chwili.Podeszliśmy do Storm byl tam mały Niko.
-Cześć Storm-Powiedziałam
-Cześć Nevado, cześć Leach, w jakiej sprawie jesteście.-Zapytała tuląc swojego synka.
-Bo chcielismy sie spytać czy przypilnujesz moje szczeniaki?-Powiedziałam
-Bo idziemy razem na polowanie-Dokończył Leach.
<Storm?>
Od Elii
Chodziłam dziś po terwnie mojej super watahy. nikogo jeszcze nie znam i nikt ze mną nie rozmaia...czóję sie niechciana...postanowiłam wząć sprawy w swoje łapy. na skale niedaleko mnie zobaczyłam leżącego, czarnego wilka. podeszłam
-Cześć-zagadnęłam nieśmialo
-Hej-burknęła tamta
-jestem Elia, a ty?
-Roni i odczep sie ode mnie, bo nie mam ochoty z tobą gadać-wstała i odeszła.
No tak. ta jesna nie jest miła. poszłam dalej. napotakałam kolejnego wilka, który był owiele milszy
-Hej -powiedzial-jestem Kowey, a ty?
-Elia
gadaliśmy do wieczora. zaprzyjaśniałam sie z Koweyem. mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi.
Popatrzyłam daleko na horyzont.
-Dla samczyka...Shayde. - odparłam.
-A dla samiczki? - zapytała Shady. Milczałam. Nie dlatego, że nie potrafiłam wymyślić imienia. Po prostu...W głębi duszy pragnęłam mieć córkę całym swoim sercem, ale...Cóż....Coś mi podpowiadało, że ze względu na mamę NIE MOGĘ mieć córki. To budziło we mnie niechęć do posiadania córki, a co dopiero do jej imienia.
<Shadow?>
Dzisiaj, kiedy spacerowałam z Shad po WolfRock, była jakaś nieswoja.
-Shad, co jest? - zapytałam.
-Nic, Glim..-odparła. Postanowiłam nie naciskać.
-A ty...Chcesz mieć już teraz szczeniaki? - wyskoczyła Shadowy po długiej chwili milczenia jak Filip z Konopii.
-Ja? Nie! Teraz nie! Jestem za młoda...Bo wiesz...Nie jesteśmy już szczeniakami, ale nie jesteśmy też dorosłe. Zajdę w ciążę jak będę mieć co najmniej 2 lata! - odparłam i zapytałam: - A ty?
-Ja?! - pisnęła Shadow panicznie. - Nie! No co ty! Też uważam, że jestem za młoda...
-Shady, ty co ukrywasz. - powiedziałam.
NobowczorajwLoveLagunSawyerijazrobiliśmytoalenaszczęścieniejestemwciążySawtochciałwięcmupozwoliłam.-wybełkotała moja naj przyjaciółka na jednym oddechu.
-Czekaj, czekaj..Co?! Ty i Saw...?! - pisnęłam. Shady pokiwałam głową i spuściła wzrok. Westchnęłam.
-Shad, nie chcę cię pogrążać, ale myślałam, że już dokonałaś wyboru...-jęknęłam.
-Nie wiem, czy w ogóle dokonam wyboru, Glim. - odparła Shady zrozpaczonym tonem. Dałam jej kuksańca.
-Ej! Jesteśmy nastolatkami! A co nastolaki robią? - Shad spojrzała na mnie. - Imprezują! - wykrzyknęłam. Shadowy uniosła brew. - Bo widzisz, znajoma Alphy Saphiy i twojej mamy - znają się ze Szkoły dla Alph- ma watahę i robi imprezę. Co ty na to, żebyśmy na nią poszły? Tylko my dwie. - zaproponowałam.
-Super! Lećmy zapytać rodziców! - wykrzyknęła radośnie Shady. Lecz przy drugim zdaniu mój dobry humor prysnął jak bańka mydlana. Po policzku spłynęła mi łza. JA nie miałam rodziców. JA nie miałam się kogo spytać. Młoda Alpha zdała sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała. Podeszła do mnie.
-Przepraszam, Glim...Nie chciałam. - powiedziała.
-Nic się nie stało, Shad. - odparłam zdławionym tonem.
-Przecież widzę, że cię zraniłam, Glim...-Shady objęła mnie.
<Shad?>
Od Avalon
Od Avalon
Kilka machnięć skrzydłami dalej wylądowałam na Polanie Księżyca. Podczas spaceru nadal myślałam o starym życiu. Zamyśliłam się. Ciągle to samo(!)...gdy nagle wpadlam na dwie wadery!
-Sorki. Niezdara ze mnie...-prubowałam ratować sytuację.-Nie przedstawiłam się! Jestem Avalon.
-Nic nie szkodzi. Ja jestem Shadow, a to jest Glimmer.-powiedziała czarna wadera.
-Możesz mówić Glimm.- odparła druga.
-Jeszcze raz sorki za ten incydent...
-Spoko.
-Wiem, że się praktycznie nie znamy i nie chcę się narzucać, ale czy mogłabym się do was przyłączyć?
-W sęsie, że...?-zapytała Shadow.
-Po prostu. Chwilę lub dłużej coś z wami porobić.-uśmiechnęłam się i czekałam na odpowiedź.
<Shad, Glimm?>
Od Nevady
Miły cudowny dzień zbudziłam się pierwsza (jak zawsze) pomyślałam że pora wrócić do dawnej pasji:
ŚPIEWANIA
Od małego śpiewam w dzieciństwie nie raz spotkałam się z komplementami odnośnie mojego czystego głosu raz postaniowiłam zmierzyć się na głos z bogini śpiewu jak co roku w WWP są takie zawody tylko raz tam byłam więc postanowiłam się sprawdzić na tego rocznych zawodach.
PO POŁUDNIU
-Dzień dobry Shadow świetnie wyglądasz-przywitałam Alphę-Jak Glimmer jakieś postępy z pamięcią?
-Niestety nie-odpowiedziała smutno-ale miejmy nadzieję że jeszcze będą nie chcę jej stracić jak Tashy
-Rozumiem cię ale widzę że coś jeszcze ci przeszkadza
-Mi ależ skąd.....Tak przeszkadza.
-Co się stało?-spytałam nie na widzę smutnych nastolatek i szczeniąt
-Mam pewien problem z no wiesz...
-Domyślam się.-objęłam młodą Shad-Mam super pomysł i ja i ty lubimy śpiewać prawda?
-No tak.-odpowiedziała
-Może użądzimy imprezkę?
-Jasne!
Od Nevady
Odrazu poznałam że to Marphi.Strażnicy zawyli i sie pojawiła cała wataha.
-No no no co za miłe powitanie Nevado.-Powiedział i zawył. Przprowadził swoją całą watahe była wielka. Zauważyłam że Storm zabiera szczeniaki do jaskini.
-Jak mnie znalazłeś!-Krzyknełam wtedy kiedy Leach, Aria i Rolly staneli koło mnie.
-A jak myslisz?-Powiedział z drwiącym uśmiechem.
-Śledziłeś mnie?!-Powiedziałam najerzona.
-No i tak koło tej watahy latałem..... I o ostatnio spotkałem Tygrysy Szablozębne.......Poczekaj kiedy to było...... A wiem MIESIĄC TEMU.-Powiedział patrząc na Storm i szczeniaki.
-Więc ty to uknułeś żeby podczas mojego porodu zaatakowały nas Tygrysy!-Powiedziałam zbliżając sie o krok.
-Brawo! Wygrywasz konkurs.......Pomyślmy jaką tu nagrode ci dać..... Może chcesz dołączyć do Arvida?-Spytał pokazująć pazury.
-Zostawisz nas w spokoju albo będzię wojna!-Krzyknełam bo nie moglam wytrzymać.
-Co sie stało że niechcesz zobaczyć Avida?-Spytał drwiącym glosem.
-Nevada zostaje tu, niegdzie sie nie ruszy!-Powiedział Leach.
-A ten mieszaniec to kto?-Powiedział poakzując na Leacha.
-To jest Leach i nie jest mieszańcem!-Powiedziałam pokazując kły.
-No tak myślałem urodziłaś mieszańce a sama jesteś z mieszańem -Powiedział nie zwracając uwagi na mnie. Po tych słować żuciłam sie do walki a cala wataha ze mną. Czulam sie jak Alpha. Zabiłam najpierw dwie wadery ich krew byla kwaśna, rozglądałam sie za Marphidem. Zobaczylam go podczas skardania sie do Leacha który walczy z jego partnerką. Musiałam go powstrzymać więc sie na niego życiłam. Walczyliśmy ostro lecz ja byłam bardziej poraniona. Zobaczyłam jak Leach wykańcza wadere i podszedl do mnie mi pomóc . Nagle poczułam wielki ból na plecach i upadłam. Gdy otworzyłam oczy zobczyłam inne wilki ktore walczą ale zauważylam brązową kropkę, przyjrzalam się jeszcze raz i zobaczyłam Selene. Szybko wstałam i pobiegłam do niej wziełam ją w pysk i biegłam do jaskini żeby zostawić małą u Storm była trochę wystarszona ale gdy była u Storm uspokoiła się. Zostawiłam małą i pobiegłam bez pożegnania. jak tak biegłam zobaczyła małęgo szczeniaka :
-Nie zabijaj mnie!-Powiedział z krzykiem.
-A dlaczego mam cię zabijać?- Spytałam ze zdziwieniem.
-Bo jestem synem Marphiego.-Powiedział. Po tych słowach wziełam szczeniaka do lasu.
-Naprawdę jesteś synem Marphiego?-Powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Tak, mój ojciec opowiadał mi o tobie że jesteś głupia samolubna wredna.....-Powiedział a ja mialam go juz uderzyc ale pomyślłam że to nie jego wina.
-Ale ja tak o tobie nie myśle.-Dokończył.
-Naprawde?-Spytałam się.
-Tak i nie chcę z moim ojcem mieszkać w tajtej watasze!-Powiedział.
-Dobra ja zopiekuję się tobą ale musisz sie schować.-Powiedziałam
-Dobrze-Powiedział.
Wyszłam z lasu i stanełam przed polem bitwy, wypatrując Marphiego. Wreście go zobaczyłam jeszcze Leach walczył z nim, widziałam jak Leach słabnie wiec ruszyłam. Bieglam mijając inne wilki, ale zobaczyłam jak Leach dostał od Marphiego. Przyspieszyłam żeby mu pomóc. Podeszłam do niego i powiedział.
-Kocham cię......- Z łzami w oczach odwróciłam sie do stony Marphiego i stalo sie cos dziwnego. Moje oczy zmieniły sie na niebieskie i zaczełam latać w powietrzu, moja wataha też wszyscy byli zdziwieni ja również. Nagle moje oczy zmieniły barwę na czern jak zwykle ale jeszcze latałam, zrozumiałam że moge to wykorzystać i znowu zaczela się walka. Mieliśmy teraz przewagę aż Marphi zawył i cała wataha pobiegła za nim. Nagle wszyscy lądowaliśmy na ziemi . Podeszlam do Leacha.
-Leach, Leach...-Powiedziałam.
-Kochanie?-Powiedział nie otwierając oczów.
-Co?-Zapytałam.
-Kocham cie.-Powiedział a ja go przytulilam.
Od Alphy Arii
-Och, oczywiście Nevado!-powiedziałam bez wahania, choć w sercu miałam małą niechęć do Kła-przecierz to sy Marphiego! Ale to szczeniak...ma dopier 4 miesiące
-I...chciałabym mu zmienić imię-odezwała się Nevada
-Ależ oczywiście, proszę, jakie?-spytałam
-Hmmm...Alkivo-powiedziała-to ładne imię
-Oczywiście! Bardzo mi sie podoba-powiedziałam i uśmiehcnęłam się do szczeniaka-a to bie?
-Eeee...tak psze pani
-Alk, mówi się, Alpho!-szepneła mu na ucho jego ciocia
-Oj, przepraszam...Alpho...
-Nic się nie stało-poczochrałam mu sierść na główce, a teraz, jeszcze zdanie ma Leach.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na basiora
<Leach?>
Od Shan
Stałam druga w kolejce do Cristal. Wkońcu do niej podeszłam.
-WSZYSTKIEGO NAJ...Jesteś super przyjaciółką - powiedziałam.
-Och dziękuję ,ty też...-odpowiedziała. Troche pogadałyśmy o prywatnych rzeczach i dałam jej to :
Stałam druga w kolejce do Cristal. Wkońcu do niej podeszłam.
-WSZYSTKIEGO NAJ...Jesteś super przyjaciółką - powiedziałam.
-Och dziękuję ,ty też...-odpowiedziała. Troche pogadałyśmy o prywatnych rzeczach i dałam jej to :
-OOO...Jakie śliczne powiedziała - powiedziała z zaczwytem w głosie - To mój wymarzony.
-No ja to szukałam chyba miesiąc - powiedziałam i zakryłam sobie szybko pysk łapami by nie powiedzieć ile kosztowało...
<Cri?>
Od Alphy Bajar Cristal
-Och, Saw przepraszam....-zarumieniłam się. Sawyer ze mną zerwał....ale nie jestem na niego zła. Po prostu może nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Nic się nie stało...-zarumienił się mój przyjaciel.
-A...dla czego...nie chcesz już ze mnną być?-spytałam
<Sawyer?>
Od Sakuyaru
- dzięki - powiedziałem zadowolony...- Em... a co ja mam teraz robić?
- a co robiłeś w tamtej watasze? -
-siedziałem i mówiłem co mają robić...Odpowiadałem na pytania i miałem spotkania. Byłem też trenerem medykiem i wojownikiem.Przy tym wszystkim jeszcze zajmowałem się szczeniakami i chodziłem po lasach. Wiem, to mało profesji dlatego nauczyłem się jeszcze magii i szamaństwa.
Ario?
-Och, Saw przepraszam....-zarumieniłam się. Sawyer ze mną zerwał....ale nie jestem na niego zła. Po prostu może nie jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Nic się nie stało...-zarumienił się mój przyjaciel.
-A...dla czego...nie chcesz już ze mnną być?-spytałam
<Sawyer?>
Od Sakuyaru
- dzięki - powiedziałem zadowolony...- Em... a co ja mam teraz robić?
- a co robiłeś w tamtej watasze? -
-siedziałem i mówiłem co mają robić...Odpowiadałem na pytania i miałem spotkania. Byłem też trenerem medykiem i wojownikiem.Przy tym wszystkim jeszcze zajmowałem się szczeniakami i chodziłem po lasach. Wiem, to mało profesji dlatego nauczyłem się jeszcze magii i szamaństwa.
Ario?
Od Alphy Arii
-To bardzo durzo!-powieziałam-wybierz sobie jedna, dwie lub trzy z naszego spisu-dorzuciłam
-Jsne-odparł i zwrócił się do Reiki-pomożesz mi wybrać?
-Jasne!-odparła.
Zazczęli rozmawiać mięcdzy sobą
-Już mam-powiedział-chcę być...
<Saku>
Od Alphy Rolly'ego
Moja córka ma już rok! Z resztą moja przybrana córeczka też! Najbardziej jestem dumny z Shado. Jest już pełnoprawną Młodą Alphą watahy. W krutce razem z Cyrusem zostaną przewiodnikami naszej rodziny. Dziś, gdy szedłem z Mefisto po Shadow, rozmawiała właśnie z Sawyerem:
-Saw, muszę wyjść za Cyrusa!
-Czyli, ze w cale go nie kochasz?-spytał Saw
-Nie!-krzyknęła Shady-kochsm go najbardziej na świecie, ciebie z resztą tak samo!
-Zdecyduj się! Nie ranisz tylko siebie! Jak już się połapiesz w swoich uczuciach, to daj mi znać!
Odwrócił się na piecie i odszedł. Shadow krzyknęła, żeby zaczekał, ale basior był już dlaekio. Podszedłem do niej
-Nie przeszkadzam ci?
Odwróciła się zaskoczona
-Yyyyyy.....nie, nie....-powiedziała smutnym głosem
-Idziemy ćwiczyć Shady?-spytał -dziś masz test nr. 1
-Tak wójku choćmy. Pa tato.
Mimo porzegnania poszedłem za nimi. Przyglądalem się, jak przyszła Alpha skrada się niemal niewidoczna i niesłyszana, robiąc bardzo żadko drobne błędy, które zaraz korygował mój przyjaciel. Nigdy nie wiedziałem tak dobrej wadery w fachu zwiadowców jaj ona.
W Watasze Wschodzącej Gwiazdy jestinaczej niż w więkrzości watah. Tam zazwyczaj (tu zresztą też po części) zwiadowcy pełnią funkcję szpiegów i informatorów. U nas zo ktoś naprawdę warzny. Zwiadowcy, to wilki bardzo tajemnicze. Potrafią poruszać się bezszelestnie i wtapiać się w tło. Poruszaja sie w raz z cieniami. Nie łatwo jest, a raczej nie możliwością jest ich zobaczyć, gdy na prawdę się starają. Są czasem zatrudniane pod mianem ,,cichy zabójca'' Takie wilki nie mogą być werbowane jak np. wojownicy-pierwszy lepszy wilk z umiejętnościami walki. Muszą się urodzić zwiadowcami. Tak, jak moja corka
-Słyszę cię Shadow!-krzyknąl Mefisto-wolniej stawiaj lapy! Opieraj ciężar ciała na wystawionych nogach! Shady natychmiast sie poprawila. DO końca mety testu zostalo jej ok. 5 metrów. Ostattnie kroki wykonała tak dokładnie, że znikła z moich wprawionych oczu. Wtopila się w tło lasu. Potem wyłoniła się jak spodziemi przed moim ptrzyjacielem.
- Świetnie, Shad!-krzyknąl-jak na pierwszy test radzisz sobie doskonale!
Byłem z niej taki dumny! Z Cristal też. Dziś maiała pierwszą lekcję starzu-teorję. Myślałem że wybierzrze...hmmm..jakiś ostrzejszy zawód. Natomiast ona, cicha, skromna i delikatna zostanie opiekunką szczeniat. Jak na Alphę to słaby zawód, ale bardzo szlachetny.
Shadow, po skończeniu stażu zwiadowcy, który będzie trwal 4, a nie 3 miesiące, pójdzie na starz na przywódcę zwiadowców, który będzie trwał, aż mentor uzna, że będzie gotowa. Potem na 2 mies. wojownika, a potem na co jeszcze będzie chciała, lub już na nic. Ja skończyłem starz zwiadowcy i ch przywódcy, wojownika, oraz lowcy, Aria zato wojownika, i przywódce woj., zwiadowcy oraz miesiąc uzrowiciela, choć nikomu o tym nie mówi. Jesteśmy bardzo wyszkoleni. Mam nadzieję że choć w małym stopniu nasze córki wcielą się w nas.....
Z tego rozmyślania wyrwał mnie głos Glimmer
-Wójku!
-yyy..e.e.eeyed.s.e Tak? -spytałem nieogarnięty
-Wójku, mam pytanie.....zasadnicze...
<Glimmer?>
Od Sakuyaru
- wojownikiem, medykiem i trenerem - powiedziałem - lubie leczyć wilki
- to całkiem miło z twojej strony.
- dziękuję..
- Saku? - zaczęła Aria
- Tak?
Ario?
Od Deucy
Życie jest piękne! Mam wspaniałego chłopaka, kuzynkę, jestem stażystką na strażniczkę i....Nie mam matki ani reszty szczeniąt z WZ nad głową! Kiedy mam wolny, spokojny czas, spędzam g na spacerach po lesie - sama lub z Berlo - lub rozmowach z innymi wilkami. I wtedy zakładam mój naszyjnik, który dostałam od Berlo na swoje pierwsze urodziny. Gdyby tylko Bella nie była na nas - mnie i Bera - wściekła...Mam wyrzuty sumienia. I wyglądam też nie najgorszej. Ostatnio słyszałam piosenkę Shadow i Glimmer. Była super! Pognałam od Alph.
-Dzień dobry! - przywitałam się z należytym szacunkiem.
-Witaj...Deuco. - odparła Aria. Była uprzejma, chodź wiem, że jeszcze mi nie ufała. Trochę mnie to dołuje, ale najważniejsze, że Berlo mi ufa i jest moim chłopakiem!
-Słyszałam przed chwilą śpiew Shady i Glimmer. Fajny z nich duet, naprawdę! - oznajmiłam.
<Rolly, Ario?>
Od Tashy
Tęsknię za Savoyem...Gdzie on może być? Za 3 miesiące urodzę moje dzieci. Żeby wojna trwała dwa miesiące? Tu, u nas, w WWG było by to już zapomniane i wszystko toczyło by się normalnym trybem życia! Ale w sumie...Te przygotowania....Nie wiadomo, jak długo trwały, jak długo trwała wojna i ile wilków zostało rannych. Dzisiaj, o zachodzie słońca, gdy leżałam nad Wilczym Potokiem i wsłuchiwałam się w jego szum z zamkniętymi oczami, usłyszałam:
-Witaj. - i zerwałam się gwałtownie. Otworzyłam oczy, obnażyłam kły aż do samych warg i sierść zjeżyła mi się na grzbiecie. Podążałam radą, którą kiedyś usłyszałam: im groźniej będziesz wyglądać, tym gorzej przeciwnik będzie walczył. Nagle, zamurowało mnie do tego stopnia, że schowałam kły. Przede mną stał basior:
-P-przepraszam....Nie chciałem cię zdenerwować....Chciałem się tylko zapytać, czy mogę się napić z tego potoku. - powiedział. Zrobiło mi się głupio i sierść mi opadła.
-Och...Tak, jasne...Możesz. - wyjąkałam. Samiec napił się, a kiedy skończył, zapytałam: - Należysz do jakiejś watahy?
-Nie. Ja i moje rodzeństwo mieszkamy niedaleko stąd i czekamy na naszego ojca, który po wojnie, która zniszczyła naszą watahę, poszedł pogadaćz innym Alphom, swoim znajomym....-odparł.
-Aha...-wybąkałam.
-A ty?
-Ja? Tak. Do WWG. Może chcecie dołączyć?
-Bo ja wiem....Na razie czekamy na ojca.
-Ach, tak, jasne.
-Tak w ogóle - mam na imię Alford, ale nie lubię tego imienia. Mówią na mnie Alf lub Amore. A ty, jeśli wolno spytać?
-Ja...Em....Jestem Tasha. - czułam się strasznie głupio.
-Miło mi. Przejdziesz się?
-Czemu nie?
-Zapoznam cię z moją siostrę. Brat poszedł szukać czegoś do jedzenia.
I ruszyliśmy.
Po godzinie, kiedy się ściemniało, doszliśmy do małego jeziorka. Na brzegu siedziała wilczyca:
-Snow, to moja...Znajoma. Tasha. Tasho, poznaj moją siostrę, Snow. - przedstawił nas sobie Alf. Snow skinęła mi głową.
-Miło mi. - powiedziałam.
-Mi również. - Snow wstała.
-Idę się gdzieś położyć, Alf.
-Pewnie.
I wilczyca odeszła.
-Wskakuj. - powiedział do mnie samiec. Wskoczyłam wody była przyjemnie ciepła. Łapami prawie dosięgałam dna. Pluskałam się radośnie. Samiec do mnie dołączył. Zanurkwałam, a kiedy się wynurzyłam, okazało się, że tuż przed Alfordem. Speszyło mnie to, ale jego najwyraźniej nie. Objął mnie, a ja, po chwili, zanurkowałam i wypłynęłam przy głazie. Samiec roześmiał się i zanurkował, i podpłynął do mnie. Wynurzył się przede mną i przysunął do siebie.
-Alf...-powiedziałam ostrzegawczo. Uśmiechnął się.
-Jasne, Tash. - powiedział i szepnął mi do ucha. - Ale jeszcze cię złamię. - i odsunął się. Zachichotałam.
-Chyba powinnam już iść. - powiedziałam i wyszłam z wody. Samiec też.
-Odprowadzę cię. - zaproponował. Skinęłam głową. Odprowadził mnie pod moją norę.
-Dobranoc, Tash. - szepną
-To bardzo durzo!-powieziałam-wybierz sobie jedna, dwie lub trzy z naszego spisu-dorzuciłam
-Jsne-odparł i zwrócił się do Reiki-pomożesz mi wybrać?
-Jasne!-odparła.
Zazczęli rozmawiać mięcdzy sobą
-Już mam-powiedział-chcę być...
<Saku>
Od Alphy Rolly'ego
Moja córka ma już rok! Z resztą moja przybrana córeczka też! Najbardziej jestem dumny z Shado. Jest już pełnoprawną Młodą Alphą watahy. W krutce razem z Cyrusem zostaną przewiodnikami naszej rodziny. Dziś, gdy szedłem z Mefisto po Shadow, rozmawiała właśnie z Sawyerem:
-Saw, muszę wyjść za Cyrusa!
-Czyli, ze w cale go nie kochasz?-spytał Saw
-Nie!-krzyknęła Shady-kochsm go najbardziej na świecie, ciebie z resztą tak samo!
-Zdecyduj się! Nie ranisz tylko siebie! Jak już się połapiesz w swoich uczuciach, to daj mi znać!
Odwrócił się na piecie i odszedł. Shadow krzyknęła, żeby zaczekał, ale basior był już dlaekio. Podszedłem do niej
-Nie przeszkadzam ci?
Odwróciła się zaskoczona
-Yyyyyy.....nie, nie....-powiedziała smutnym głosem
-Idziemy ćwiczyć Shady?-spytał -dziś masz test nr. 1
-Tak wójku choćmy. Pa tato.
Mimo porzegnania poszedłem za nimi. Przyglądalem się, jak przyszła Alpha skrada się niemal niewidoczna i niesłyszana, robiąc bardzo żadko drobne błędy, które zaraz korygował mój przyjaciel. Nigdy nie wiedziałem tak dobrej wadery w fachu zwiadowców jaj ona.
W Watasze Wschodzącej Gwiazdy jestinaczej niż w więkrzości watah. Tam zazwyczaj (tu zresztą też po części) zwiadowcy pełnią funkcję szpiegów i informatorów. U nas zo ktoś naprawdę warzny. Zwiadowcy, to wilki bardzo tajemnicze. Potrafią poruszać się bezszelestnie i wtapiać się w tło. Poruszaja sie w raz z cieniami. Nie łatwo jest, a raczej nie możliwością jest ich zobaczyć, gdy na prawdę się starają. Są czasem zatrudniane pod mianem ,,cichy zabójca'' Takie wilki nie mogą być werbowane jak np. wojownicy-pierwszy lepszy wilk z umiejętnościami walki. Muszą się urodzić zwiadowcami. Tak, jak moja corka
-Słyszę cię Shadow!-krzyknąl Mefisto-wolniej stawiaj lapy! Opieraj ciężar ciała na wystawionych nogach! Shady natychmiast sie poprawila. DO końca mety testu zostalo jej ok. 5 metrów. Ostattnie kroki wykonała tak dokładnie, że znikła z moich wprawionych oczu. Wtopila się w tło lasu. Potem wyłoniła się jak spodziemi przed moim ptrzyjacielem.
- Świetnie, Shad!-krzyknąl-jak na pierwszy test radzisz sobie doskonale!
Byłem z niej taki dumny! Z Cristal też. Dziś maiała pierwszą lekcję starzu-teorję. Myślałem że wybierzrze...hmmm..jakiś ostrzejszy zawód. Natomiast ona, cicha, skromna i delikatna zostanie opiekunką szczeniat. Jak na Alphę to słaby zawód, ale bardzo szlachetny.
Shadow, po skończeniu stażu zwiadowcy, który będzie trwal 4, a nie 3 miesiące, pójdzie na starz na przywódcę zwiadowców, który będzie trwał, aż mentor uzna, że będzie gotowa. Potem na 2 mies. wojownika, a potem na co jeszcze będzie chciała, lub już na nic. Ja skończyłem starz zwiadowcy i ch przywódcy, wojownika, oraz lowcy, Aria zato wojownika, i przywódce woj., zwiadowcy oraz miesiąc uzrowiciela, choć nikomu o tym nie mówi. Jesteśmy bardzo wyszkoleni. Mam nadzieję że choć w małym stopniu nasze córki wcielą się w nas.....
Z tego rozmyślania wyrwał mnie głos Glimmer
-Wójku!
-yyy..e.e.eeyed.s.e Tak? -spytałem nieogarnięty
-Wójku, mam pytanie.....zasadnicze...
<Glimmer?>
Od Sakuyaru
- wojownikiem, medykiem i trenerem - powiedziałem - lubie leczyć wilki
- to całkiem miło z twojej strony.
- dziękuję..
- Saku? - zaczęła Aria
- Tak?
Ario?
Od Alphy Arii
-Chcesz mieszkać w szpitalu czy razem z Reiką w jaskini Gamm, Delt i Omeg?-spytałam-jak chcesz?
<Saku?>
Od Nevady
Moje szczeniaki mają już dwa tygodnie, są bardzo słodkie. Chyba każdy ich odwiedził, często odwiedzali szczeniaki Aria i Rolly. Bardzo pomagała mi Aria a najwięcej pomagał mi Leach przynosił mi jedzenie, opiekowal się szczeniakami gdy poszłam się napić. Niestety spacerowałam do potoku i do jaskini i dla mnie było to za mało ruchu. -Pójde upoluje jelenia i przy....-Powiedział ale nie zdążył odpowiedzieć bo mu przerwałam -Nie! Dosyć, ja nie chcem słyszec że sam pójdziesz upolować mi jedzenie!-Krzyknełam bo miałam dosyc że on sam się męczy żeby zdobyć dla mnie jedzenie a sobie leże. -A co chcesz zrobić przecież musisz coś zjeść.-Powiedział opieekuńczo. -Tak musze i pójde z tobą coś upolować- Powiedziałam karmiąc szczeniaki. -A jak zostawisz szczeniaki same?-Spytał kładąc się koło mnie. -Przeciesz są opiekunowie szczeniąt-Powiedziałam -A kogo weźniesz do opieki?-Spytał wstając. -...........Pomyślmy.........Może Cristal?- Powiedziałam patrząc na szczeniaki -Cristal? Nie możesz- Powiedział. -Dlaczego nie moge?- Spytałam zdenerwowana. -Po pierwsze jest na stażu więc nie może pracować a po drugie jest Alpha Bajar więc napewno ma inne zajęcie- Powiedział zdenerwowany. -Możemy sie dowiedziec.-Powiedziałam spokojnie. -Dobrze-Powiedział przytulając mnie.W tym momencie weszła Tasha z Savoyem ,Glimmer z Rickem , Berlo z Deucą i Shadow z Cyrusem. -Cześć ciocu-Powiedzieli chórem A Shadow z Cyrusem -Dobrze-Powiedział przytulając mnie.W tym momencie weszła Tasha z Savoyem ,Glimmer z Rickem , Berlo z Deucą i Shadow z Cyrusem. -Cześć ciocu-Powiedzieli chórem -Dzień dobry-Powiedzieli Shadow z Cyrusem -Cześć-Powiedziałam i wymyśliłam coś -Może na chwile zostańcie ze szczeniakami?-Powiedziałam a oni wymienili spojżenia. -Naprawde możemy?-Nareście spytała Tasha. -Tak, ale tylko na chwilę.-Pwiedziałam. -Dobrze zgadzamy się.-Powiedziała za wszystkich. -Ale posłuchaj oni są nakarmione i będą spali więc nie będzie problemu.-Powiedziałam a potem ja z Leachem wyszłam z jaskini i co chwile patrzałam w strone jaskini. -Spokojnie są pod dobra opieką.-Powiedział i złożym pocałunek na moim policzku. -Dobrze.-Powiedziałam uśmiechając się .Przeszliśmy Wodospad, Las Wolf Rock a potem poszliśmy na Polane Księżyca.Tam była Cristal, leżała na trawie, podbiegła do niej. -Dzień dobry-Powiedziała -Dzień dobry, mam pytanie.-Powiedziałam. -Słucham.-Powiedziała wstając. -Bo mam szczeniaki a ja i Leach chcemy iśc na polowanie.....-Powiedziałam i popatrzałam na Leacha -I nie mamy z nikim ich zostawić więc pomyśliśmy że ty popilnujesz je.-Dokończył nieśmiało Leach. <Cristal?> |
Od Glimmer
-No więc...Chciałabym szpiegować WZ. Moja matka tak robiła, i to dzięki temu wataha dowiedziała się, że Rapier urodziła potomków, prawda? I Storm, i tata, mówili, że odziedziczyłam zdolności po matce. Poradzę sobie, naprawdę. Moja mama dała radę, to i ja dam radę! Proszę, wujku Rolly!
<Rolly?>
-No więc...Chciałabym szpiegować WZ. Moja matka tak robiła, i to dzięki temu wataha dowiedziała się, że Rapier urodziła potomków, prawda? I Storm, i tata, mówili, że odziedziczyłam zdolności po matce. Poradzę sobie, naprawdę. Moja mama dała radę, to i ja dam radę! Proszę, wujku Rolly!
<Rolly?>
OdAlphy Bajar Cristal
-Wiesz Nevada...-zaczęłam-nie wiem czy mogę, bo dopiero mialam 2 lekcje....raczej Storm mi nie pozwoli, bo moge je niechcą cy skrzyuwdzić....
Podniosłam wzrok na Nevadę, w obawie, że będzie zła.
<Nevada?>
Od Alphy Rolly'ego
-Wiesz Glimmer...-nie była już szczeniakiem-może jeszcze poczekamy miesiąc aż jeszcze troche poćwiczysz? W tety z czystym sumieniem cię pyszczę.
<Glimm?>
Życie jest piękne! Mam wspaniałego chłopaka, kuzynkę, jestem stażystką na strażniczkę i....Nie mam matki ani reszty szczeniąt z WZ nad głową! Kiedy mam wolny, spokojny czas, spędzam g na spacerach po lesie - sama lub z Berlo - lub rozmowach z innymi wilkami. I wtedy zakładam mój naszyjnik, który dostałam od Berlo na swoje pierwsze urodziny. Gdyby tylko Bella nie była na nas - mnie i Bera - wściekła...Mam wyrzuty sumienia. I wyglądam też nie najgorszej. Ostatnio słyszałam piosenkę Shadow i Glimmer. Była super! Pognałam od Alph.
-Dzień dobry! - przywitałam się z należytym szacunkiem.
-Witaj...Deuco. - odparła Aria. Była uprzejma, chodź wiem, że jeszcze mi nie ufała. Trochę mnie to dołuje, ale najważniejsze, że Berlo mi ufa i jest moim chłopakiem!
-Słyszałam przed chwilą śpiew Shady i Glimmer. Fajny z nich duet, naprawdę! - oznajmiłam.
<Rolly, Ario?>
Od Tashy
Tęsknię za Savoyem...Gdzie on może być? Za 3 miesiące urodzę moje dzieci. Żeby wojna trwała dwa miesiące? Tu, u nas, w WWG było by to już zapomniane i wszystko toczyło by się normalnym trybem życia! Ale w sumie...Te przygotowania....Nie wiadomo, jak długo trwały, jak długo trwała wojna i ile wilków zostało rannych. Dzisiaj, o zachodzie słońca, gdy leżałam nad Wilczym Potokiem i wsłuchiwałam się w jego szum z zamkniętymi oczami, usłyszałam:
-Witaj. - i zerwałam się gwałtownie. Otworzyłam oczy, obnażyłam kły aż do samych warg i sierść zjeżyła mi się na grzbiecie. Podążałam radą, którą kiedyś usłyszałam: im groźniej będziesz wyglądać, tym gorzej przeciwnik będzie walczył. Nagle, zamurowało mnie do tego stopnia, że schowałam kły. Przede mną stał basior:
-P-przepraszam....Nie chciałem cię zdenerwować....Chciałem się tylko zapytać, czy mogę się napić z tego potoku. - powiedział. Zrobiło mi się głupio i sierść mi opadła.
-Och...Tak, jasne...Możesz. - wyjąkałam. Samiec napił się, a kiedy skończył, zapytałam: - Należysz do jakiejś watahy?
-Nie. Ja i moje rodzeństwo mieszkamy niedaleko stąd i czekamy na naszego ojca, który po wojnie, która zniszczyła naszą watahę, poszedł pogadaćz innym Alphom, swoim znajomym....-odparł.
-Aha...-wybąkałam.
-A ty?
-Ja? Tak. Do WWG. Może chcecie dołączyć?
-Bo ja wiem....Na razie czekamy na ojca.
-Ach, tak, jasne.
-Tak w ogóle - mam na imię Alford, ale nie lubię tego imienia. Mówią na mnie Alf lub Amore. A ty, jeśli wolno spytać?
-Ja...Em....Jestem Tasha. - czułam się strasznie głupio.
-Miło mi. Przejdziesz się?
-Czemu nie?
-Zapoznam cię z moją siostrę. Brat poszedł szukać czegoś do jedzenia.
I ruszyliśmy.
Po godzinie, kiedy się ściemniało, doszliśmy do małego jeziorka. Na brzegu siedziała wilczyca:
-Snow, to moja...Znajoma. Tasha. Tasho, poznaj moją siostrę, Snow. - przedstawił nas sobie Alf. Snow skinęła mi głową.
-Miło mi. - powiedziałam.
-Mi również. - Snow wstała.
-Idę się gdzieś położyć, Alf.
-Pewnie.
I wilczyca odeszła.
-Wskakuj. - powiedział do mnie samiec. Wskoczyłam wody była przyjemnie ciepła. Łapami prawie dosięgałam dna. Pluskałam się radośnie. Samiec do mnie dołączył. Zanurkwałam, a kiedy się wynurzyłam, okazało się, że tuż przed Alfordem. Speszyło mnie to, ale jego najwyraźniej nie. Objął mnie, a ja, po chwili, zanurkowałam i wypłynęłam przy głazie. Samiec roześmiał się i zanurkował, i podpłynął do mnie. Wynurzył się przede mną i przysunął do siebie.
-Alf...-powiedziałam ostrzegawczo. Uśmiechnął się.
-Jasne, Tash. - powiedział i szepnął mi do ucha. - Ale jeszcze cię złamię. - i odsunął się. Zachichotałam.
-Chyba powinnam już iść. - powiedziałam i wyszłam z wody. Samiec też.
-Odprowadzę cię. - zaproponował. Skinęłam głową. Odprowadził mnie pod moją norę.
-Dobranoc, Tash. - szepną
Od Luny
dziś rano obudziłam się czułam że Nightflow(naitfloł)jest obok.Odwruciłam się żeby ją nakarmić.Spojżałam tam gdzie leżała Nightflow ale jej tam nie było tylko kawałe kory.Odrazu wstałam na równe nogi.Przeszykałam cicho całom jaskinie alph.Gdy jej nie było pędem rusztłam do jaskini Gamm,delt i omeg.Jej terztam niebyło.poszłam do wodospadu.Zapytałam się Siento czy jąwidział.
- Nightflow.Tak widziałem ją pobiegła na polane szczeniąt.
- Dzięki Siento.
Pognałam na polane szczeniąt i Nightflow bawiła się z Niko i Katnis.Pobiegłam do Nigtflow i powieziałam jej żeby nigdy mi tego nie robiła.
- Czy musze wracać?
- Nie.
- Akto nas będzie pilnować?
- Anie pomyśleliścieo tym wcześniej?!
- No fakt.
Długo nat tym myślałam.
- A ja was będe pilnować.
- Dzięki mamo.
- Nightflow.Tak widziałem ją pobiegła na polane szczeniąt.
- Dzięki Siento.
Pognałam na polane szczeniąt i Nightflow bawiła się z Niko i Katnis.Pobiegłam do Nigtflow i powieziałam jej żeby nigdy mi tego nie robiła.
- Czy musze wracać?
- Nie.
- Akto nas będzie pilnować?
- Anie pomyśleliścieo tym wcześniej?!
- No fakt.
Długo nat tym myślałam.
- A ja was będe pilnować.
- Dzięki mamo.
Od Glimmer
Dzisiaj, przy Wilczym Potoku, za skałami, na pagórku, dostrzegłam moją ciocię. Z...Obcym basiorem:
-Będzie dobrze, kochana...-wyszeptał samiec.
-Mam nadzieję, Aki...-odparła ciocia. Wycofałam się, zmieszana. Ciocia miała chłopaka? Wróciłam do watahy, a potem, poszłam pod Wzgórze Alph. Tańcem powiedziałam wszystkie słowa. Nawet nie zwróciłam uwagi, że razem ze mną ktoś wyraża swoje emocje śpiewem. Dopiero kiedy skończyłam zorientowałam się, że na wzgórzu stoi Shad.
-Shady! - krzyknęłam. Ta uśmiechnęła się i zbiegła ze wzgórza.
-Jak dawniej, nie Glim? - zapytała.
-Tak. - uśmiechnęłam się. Od razu się lepiej poczułam.
<Shady?>
Od Nevady
Cristal popatrzała na mnie.
-Dobrze, rozumiem cię jestes na stażu możesz mieć obawy że coś zrobisz źle.- Usmiechnełam sie do niej a ona stała sie weselsza, odwróciłam się patrząc na Cristal.
-Do widzenia -Powiedziała.
-Do widzenia -Powiedziałam i spojżałam na Leacha patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Zmieniłas się -Powiedział patrząc na mnie.
-Dlaczego?-Spytałam troche zdziwiona.
-Jesteś zbyt uparta.-Powiedział i dodał uśmiech.Nagle stanełam.
-Moja mama mówiła że jestem grzeczna, może faktycznie się zmienilam.-Powiedziałam ze spuszczoną głową
-A zmieniłaś sie odtąd gdy jesteśmy razem.-Powiedział nieśmiało.
-Zmieniłam sie gdy Arvid za mnie zginoł.-Powiedziałam podnosząc głowe.
-A jak wygląda twoja mama-Zapytał, opowiedziałam jak moja mama wygląda.
-Aha-Powiedział.
-Zobacz tam jest Storm.-Powiedział po chwili.Podeszliśmy do Storm byl tam mały Niko.
-Cześć Storm-Powiedziałam
-Cześć Nevado, cześć Leach, w jakiej sprawie jesteście.-Zapytała tuląc swojego synka.
-Bo chcielismy sie spytać czy przypilnujesz moje szczeniaki?-Powiedziałam
-Bo idziemy razem na polowanie-Dokończył Leach.
<Storm?>
Od Sakuyaru
- Gamm jeśli można- powiedziałem.
Od Elii
Chodziłam dziś po terwnie mojej super watahy. nikogo jeszcze nie znam i nikt ze mną nie rozmaia...czóję sie niechciana...postanowiłam wząć sprawy w swoje łapy. na skale niedaleko mnie zobaczyłam leżącego, czarnego wilka. podeszłam
-Cześć-zagadnęłam nieśmialo
-Hej-burknęła tamta
-jestem Elia, a ty?
-Roni i odczep sie ode mnie, bo nie mam ochoty z tobą gadać-wstała i odeszła.
No tak. ta jesna nie jest miła. poszłam dalej. napotakałam kolejnego wilka, który był owiele milszy
-Hej -powiedzial-jestem Kowey, a ty?
-Elia
gadaliśmy do wieczora. zaprzyjaśniałam sie z Koweyem. mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi.
Od Glimmer
Popatrzyłam daleko na horyzont.
-Dla samczyka...Shayde. - odparłam.
-A dla samiczki? - zapytała Shady. Milczałam. Nie dlatego, że nie potrafiłam wymyślić imienia. Po prostu...W głębi duszy pragnęłam mieć córkę całym swoim sercem, ale...Cóż....Coś mi podpowiadało, że ze względu na mamę NIE MOGĘ mieć córki. To budziło we mnie niechęć do posiadania córki, a co dopiero do jej imienia.
<Shadow?>
Od Tashy
Kiedy się ściemniło i na niebie ukazała się połówka księżyca i gwiazdy, przyszedł Alford z dwoma zającami w pysku. Zjedliśmy je przed norą, w śród świetlików. I zaprowadziłam go do mojej nory. Podziwiał malowidła i współczuł mojej historii. A potem...Usiadłam pod ścianą, a on podszedł do mnie i przysunął się. Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy nagle mnie pocałował. Nie miałam dość siły woli, żeby go odepchnął. Byłam wciśnięta w ścianę. Kiedy samiec poczuł, że wygrywa, tylko wzmógł wysiłki. W końcu...Po kilku jego pocałunkach, odwzajemniłam je. Z Savoyem nie czułam tak silnej więzi. A od Alfa emenowała miłość i czułość. Nagle, basior uniósł głowę i uśmiechnął się triumfalnie. Znów mnie pocałował, a potem, ułożyłam się wygodnie. Alf położył się tuż obok. Zasnęłam.
Kiedy się ściemniło i na niebie ukazała się połówka księżyca i gwiazdy, przyszedł Alford z dwoma zającami w pysku. Zjedliśmy je przed norą, w śród świetlików. I zaprowadziłam go do mojej nory. Podziwiał malowidła i współczuł mojej historii. A potem...Usiadłam pod ścianą, a on podszedł do mnie i przysunął się. Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy nagle mnie pocałował. Nie miałam dość siły woli, żeby go odepchnął. Byłam wciśnięta w ścianę. Kiedy samiec poczuł, że wygrywa, tylko wzmógł wysiłki. W końcu...Po kilku jego pocałunkach, odwzajemniłam je. Z Savoyem nie czułam tak silnej więzi. A od Alfa emenowała miłość i czułość. Nagle, basior uniósł głowę i uśmiechnął się triumfalnie. Znów mnie pocałował, a potem, ułożyłam się wygodnie. Alf położył się tuż obok. Zasnęłam.
Od Młodej Alphy Shadow
-GLIMMER!GLIMMER!-próbowałam ocknąć moją przyjaciółkę. W końcu zmusiłam się do lekkiego pacj=nęcia ją w pysk. Od razu wróciła do realu.
-Ał, Shady, co tyu robisz?-spytała pocierając miejsce gdzie ją uderzyłam
-Prubuję sprowadzić się na ziemię-zaśmiałam się-pytałam się, jak nazwiesz córkę, a ty odleciałaś!-chichrałam się.-WIęc?
<Glimmer?>
Od Picalla
Gdy tu dołączyłem podobała mi się Lotous,ale potem tu dołączyła wadera,która zawładnęła moim sercem.Na imię miała Moon.Była taka...A zresztą szkoda słów by to opisywać.Więc w końcu musiałem,a to musiałem o to zapytać.Szukałem Moon od samego rana aż w końcu udało mi się.Doskonały moment,doskonała chwila.Zachód słońca w Love Lagoon.-Witaj Moon!-powiedziałem przechodząc obok niej.-Cześć Picallo.-odpowiedziała.-Mów mi po prostu Pico.-powiedziałem,a ona się uśmiechnęła.-Dobrze Pico,co Cię do mnie sprowadza?-zapytała.Zrobiłem się czerwony.-No wiesz,bo ja chciałbym Cię zapytać...No zapytać...Cz-y zo-syałabyłś m-moją pa-pa-rtnerką...-wreszcie przeszło mi to przez gardło.-Przepraszam mozesz powtórzyć.Nic nie zrozumiałam.-powiedziała.-No...Moon,Czy zostałabyś moją partnerka w WWG?-zapytałem...
(Moon?)
Gdy tu dołączyłem podobała mi się Lotous,ale potem tu dołączyła wadera,która zawładnęła moim sercem.Na imię miała Moon.Była taka...A zresztą szkoda słów by to opisywać.Więc w końcu musiałem,a to musiałem o to zapytać.Szukałem Moon od samego rana aż w końcu udało mi się.Doskonały moment,doskonała chwila.Zachód słońca w Love Lagoon.-Witaj Moon!-powiedziałem przechodząc obok niej.-Cześć Picallo.-odpowiedziała.-Mów mi po prostu Pico.-powiedziałem,a ona się uśmiechnęła.-Dobrze Pico,co Cię do mnie sprowadza?-zapytała.Zrobiłem się czerwony.-No wiesz,bo ja chciałbym Cię zapytać...No zapytać...Cz-y zo-syałabyłś m-moją pa-pa-rtnerką...-wreszcie przeszło mi to przez gardło.-Przepraszam mozesz powtórzyć.Nic nie zrozumiałam.-powiedziała.-No...Moon,Czy zostałabyś moją partnerka w WWG?-zapytałem...
(Moon?)
Od Glimmer
Zacisnęłam zęby i wstałam. -Glim? - Shad była zdziwiona. -Przepraszam, Shady....Jesteś moją przyjaciółką od serca, ufam Ci jak nikomu innemu, ale...Nie zrozumiesz tego . - i zaczęłam biec. -Glim! Glim! - słyszałam za sobą nawoływania. Ignorowałam ją. A potem...Czułam że słabnę w biegu. Nawet nie zorientowałam się, że płaczę. To łzy spowolniły mój bieg. Nagle, wpadłam w czyjeś ramiona. Myślałam, że to Rick. Płakałam w jego futro, kiedy...Coś czarnego mignęło i ciepło znikło. Otworzyłam oczy. Seitti leżał na ziemi z zakrwawionym karkiem. Shadow stała nad nim, dysząc. -Seiiti! - ryknęłam i uderzyłam go łapą w pysk. -Glim...-chciał się tłumaczyć. Jednak ja pobiegłam na Polanę Księżyca, gdzie zaszyłam się wśród traw i krzewów i płakałam. Jednak byłam widoczna i po chwili zjawiła się Shad. -Przepraszam Shady....Czasem...Emocje robią ze mną co chcą. - wyszeptałam. <Shady?> Od Tashy Rano, obudziłam się wtulona w Alfa. Próbowałam wstać, jednak on tylko przycisnął mnie do siebie i...W następnego chwili już stał nade mną, trzymając mnie za łapy i łaskotał. Śmiałam się i śmiałam. Wierzgałam, kiedy nagle basior pocałował mnie i znieruchomiałam. Uniósł "zwycięsko" głowę, uśmiechnął się triumfalnie i puścił mnie. Wstałam. -Jak się spało? - zapytał Alf z uśmiechem. -Wspaniale. - odparłam, odwzajemniając uśmiech. -Tash...Czy...Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i wyjął bukiet kwiatów: -Tak! - rzuciłam mu się na szyję i zatonęliśmy w pocałunku. Znaliśmy się bardzo krótko, ale ja już czułam, że to ON. Zapomniałam o Savou....Teraz liczył się tylko Alf. -Słuchaj...Jutro dołączę do watahy. Wiesz....Muszę to powiedzieć rodzeństwu, przemyśleć funkcje... -Jasne. - pokiwałam głową. Alf uśmiechnął się. -Do zobaczenia jutro. - i wyszedł. Westchnęłam. Naprawdę go kochałam i mu ufałam. |
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, nie płać-powiedziałam i przytuliłam ją
-A-ale..-zaczęła. ale jej przerwałam:
-Przepraszam, nie wiedzialam, że pytanie o imię dla córki będzie dla ciebie....nieprzyjamne. Wybaczysz mi?
<Glimm???>
Od Glimmer
-Oczywiście, Shady. - przytuliłam ją. - To nie Twoja wina. Nie wiedziałaś....Nie mogłaś wiedzieć.
-Czego? - zapytała łagodnie.
-Bo...Czuję, że ze względu na mamę...Nie mogę mieć córki. Po prostu nie mogę. - spojrzałam na nią. - A tak w ogóle - skąd do pytanie o imionach?
<Shady?>
-Oczywiście, Shady. - przytuliłam ją. - To nie Twoja wina. Nie wiedziałaś....Nie mogłaś wiedzieć.
-Czego? - zapytała łagodnie.
-Bo...Czuję, że ze względu na mamę...Nie mogę mieć córki. Po prostu nie mogę. - spojrzałam na nią. - A tak w ogóle - skąd do pytanie o imionach?
<Shady?>
Od Młodej Alphy Shadow
Pomyślałam chwilę.
-Tak na prawdę, to nie wiem skąd mi to przyszł do głowy-powiedziałam i wybuchnęłyśmy śmiechem
Znów zaśpiewałyśmy naszą piosenkę, której nadałyśmy nazwę Junto a ti-z tobą.
-A ty?-spytała Glimmer
-Co ja?-spytałam
-No jak nazwiesz swoje szczeniaki?
- Właśnie nie wiem-wyznałam-mam już imię, ale nie mogę go z siebie wydobyć.....wiem że będzie coś znaczylo, tak jak moje....ale będzie znazyło więcej..
<Glimm?>
Od Nevady
<Leach?>
-Acha...-wyszeptałam. - Night Flower...
-Słucham?
-Em...-zaczerwieniłam się pod sierścią. - Nic....Przyszło mi do głowy imię Night Flower....
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
Od Tashy
Hurra! Jestem już wojowniczką! I za dwa miesiące urodzą się moje dzieci! Pogodziłam się z tym, że Savoy już najprawdopodobniej nie żyje. Dobrze mi się żyje z Alfordem. Jego ojciec nie był zadowlony i odszedł do watahy swojego brata z bratem Alfa, a Snow została wędrowniczką. Och....Już nie mogę się doczekać aż moje szczenięta się urodzą! Najgorsze, że będę musiała o tym powiedzieć mojemu chłopakowi....
Zerwałem się gwałtownie na łapy.
-To cudownie! - wykrzyknąłem i spojrzałem na śliczne, otwarte oczka. I nagle, coś zauważyłem.
-O! I Kazan otworzył oczka!- powiedziałem. I aż się wzruszyłem, bo małe oczka Kazana wpatrywały się prosto we mnie. Nagle, Maxi obudził się i otworzył oczka, wpatrzony w swoją mamę. A następnie, maluchy posiliły się mlekiem Nevady i zasnęły, wtulone w siebie. Ja i Nevada również zamknęliśmy oczy i zasnęliśmy.
Poszłam na polowanie z Leachem, zostwiłam dzieci u Storm więc są bezbieczne. Zobaczyliśmy dwa magiczne jelenie nad jeziorem błysków, więc zaczailiśmy się w krzakach. Nagle ruszyliśmy, otoczyliśmy jednego jelenia, gdy nagle żuciłam mu się na kark i wbiłam mu zęby w szyje. Jeleń padł, wyjełam moje kły z szyji a Leach przegryzł mu krtań. Krew była słodka pyszna, gdy się oblizywałam zobaczyłam innego jelenia który szedł, więc poszłam za nim. Byłam blisko więc skoczyłam na niego, jeleń skakał stawał na dwóch kopytach, ale musiałam się dalej na niego wdrapać żeby wgryść mu się w szyje. Spinałam się i spinałam byłam blisko szyji gdy nagle Leach się żucił mu na szyje i powalił go.
-Co ty robisz?-Zapytał się puszczając jelenia.
-Miałam okazje upolować coś Alphom.-Powiedziałam wstając na łapy.
-Przecierz nie jesteś łowcą.-Powiedział.
-Tak, ale chce w końcu być Deltą.-Powiedziałam próbując przeciągnąć jelenia do naszego jedzenia.
-Ja też chce ale to nie jest takie łatwe.-Powiedział z troską.
-Dobrze.-Powiedziałam i go pocalowałam.Zjedliśmy jelenia a drugiego musieliśmy zanieść dla Alph.Nieśliśmy jelenia do nor, położyliśmy go na ziemi i Leach zawołał Arie i Rolliego.
-Dziękuje Leach i ................Nevada-Powiedziała Aria troche zdziwiona
-Dlaczego poszłaś na polowanie gdy masz szczeniaki?-Spytał się Rolly
-Bo nie moge znieść widoku jak ona się męczy żeby zdobyć dla mnie jedzenie.-Powiedziałam przytulając się do Leacha.
-Ja mogłem dzi........-Zaczął ale Rolly mu nie dał dokończyć.
-Leach znamy sie od dawna i codziennie cię widzę ale z dnia na dzień jesteś bardziej zmęczony.-Powiedział Rolly.
-Możliwe......-Powiedział Leach
-Ale dziękuję ci Nevado i Leach.-Powiedziałam Aria z uśmiechem.
-Nie ma za co.-Powiedziałam odchodząc.Gdy się tak najedliśmy i napiliśmy musiliśmy odebrać szczeniaki.Szłam z Leachem i zobaczyliśmy w lesie małego Niko, chyba on też nas zauważył bo pobiegł na Polanę Szczeniąt.Prezszliśmy przez las i zobaczyliśmy Storm ze szczeniakiami.
-Cześć Storm-Powiedziałam z uśmiechem
-Cześć Nevado jak tam polowanie?-Powiedziała z uśmiechem.
-A dobrze a jak szczeniaki-Spytałam dotykając nosem każdę szczenię.
-A dobrze nie srwiały żadnego kłopotów.-Powiedziała wstawając.
-Dobra my już weźniemy szczeniaki i dzięki jeśli będziesz miała jakiś kłopot przyjdź do mnie.-Powiedziałam przytulając Storm
-Ok.-Powiedziała zabierając Niko ze sobą.Ja i Leach wzieliśmy szczeniaki do jaskini. Nakarmiłam ich i się położyłam, a Leach koło mnie. Mineła godzina, otworzyłam oczy i spojżałam na szczeniaki, i Fantasia i Selene miały otworzone oczka.
-Leach...Leach....Obudź się.-Powiedziałam ruszając Leacha łapą.
-Co się stało.-Powiedział sennym głosem.
-Szczeniaki......Otworzyły oczka.-Powiedziałam a Leach odrazu się zerwał.
-Co ty robisz?-Zapytał się puszczając jelenia.
-Miałam okazje upolować coś Alphom.-Powiedziałam wstając na łapy.
-Przecierz nie jesteś łowcą.-Powiedział.
-Tak, ale chce w końcu być Deltą.-Powiedziałam próbując przeciągnąć jelenia do naszego jedzenia.
-Ja też chce ale to nie jest takie łatwe.-Powiedział z troską.
-Dobrze.-Powiedziałam i go pocalowałam.Zjedliśmy jelenia a drugiego musieliśmy zanieść dla Alph.Nieśliśmy jelenia do nor, położyliśmy go na ziemi i Leach zawołał Arie i Rolliego.
-Dziękuje Leach i ................Nevada-Powiedziała Aria troche zdziwiona
-Dlaczego poszłaś na polowanie gdy masz szczeniaki?-Spytał się Rolly
-Bo nie moge znieść widoku jak ona się męczy żeby zdobyć dla mnie jedzenie.-Powiedziałam przytulając się do Leacha.
-Ja mogłem dzi........-Zaczął ale Rolly mu nie dał dokończyć.
-Leach znamy sie od dawna i codziennie cię widzę ale z dnia na dzień jesteś bardziej zmęczony.-Powiedział Rolly.
-Możliwe......-Powiedział Leach
-Ale dziękuję ci Nevado i Leach.-Powiedziałam Aria z uśmiechem.
-Nie ma za co.-Powiedziałam odchodząc.Gdy się tak najedliśmy i napiliśmy musiliśmy odebrać szczeniaki.Szłam z Leachem i zobaczyliśmy w lesie małego Niko, chyba on też nas zauważył bo pobiegł na Polanę Szczeniąt.Prezszliśmy przez las i zobaczyliśmy Storm ze szczeniakiami.
-Cześć Storm-Powiedziałam z uśmiechem
-Cześć Nevado jak tam polowanie?-Powiedziała z uśmiechem.
-A dobrze a jak szczeniaki-Spytałam dotykając nosem każdę szczenię.
-A dobrze nie srwiały żadnego kłopotów.-Powiedziała wstawając.
-Dobra my już weźniemy szczeniaki i dzięki jeśli będziesz miała jakiś kłopot przyjdź do mnie.-Powiedziałam przytulając Storm
-Ok.-Powiedziała zabierając Niko ze sobą.Ja i Leach wzieliśmy szczeniaki do jaskini. Nakarmiłam ich i się położyłam, a Leach koło mnie. Mineła godzina, otworzyłam oczy i spojżałam na szczeniaki, i Fantasia i Selene miały otworzone oczka.
-Leach...Leach....Obudź się.-Powiedziałam ruszając Leacha łapą.
-Co się stało.-Powiedział sennym głosem.
-Szczeniaki......Otworzyły oczka.-Powiedziałam a Leach odrazu się zerwał.
<Leach?>
Od Jessa
Dziś spacerowałem soie po terenach WWG. To na prawde piękne tereny. Przechodziłem właśnie koło Wzgóża Alph, gdy z naprzeciwka zaczęła iśc piękna wadera. Odrazu ją rozpoznałem. To była Nira. Piękna skrzydlata wilczyca. Miałem przejść obo niej, ale sie zatrzymałem i podeszłem naprzeciwko niej.
-Witaj, jestem Jess-przywitałem się-a ty jesteś Nira, tak?
-Emm..tak-przytaknęła i uśmiechnęła sie
-Chciałabyś się przejść ze mną po terenach?-spytałem. Podobała mi się ta wadera. Nie tak ja Gina. Owiele wiele bardziej
<Nira?>
Od Glimmer
-Acha...-wyszeptałam. - Night Flower...
-Słucham?
-Em...-zaczerwieniłam się pod sierścią. - Nic....Przyszło mi do głowy imię Night Flower....
<Shad?>
Od Młodej Alphy Shadow
-No co?-spojrzalam na moja przyjaciółkę. Zauwarzylm,że się czerwieni
-Nie wiem....
-Mniejsza z tym-powiedziałam radośnie-jesteśmy jużdorosle, może skoczymy sobie na polowanko?
-Jasne!-poprawiłam chumor Glimm.
Polowałyśmy do wiezora. Nigdy nie czółam takiej bliskości Glimmer, jak podczas wspólnego skakania na sarny....
Od Tashy
Hurra! Jestem już wojowniczką! I za dwa miesiące urodzą się moje dzieci! Pogodziłam się z tym, że Savoy już najprawdopodobniej nie żyje. Dobrze mi się żyje z Alfordem. Jego ojciec nie był zadowlony i odszedł do watahy swojego brata z bratem Alfa, a Snow została wędrowniczką. Och....Już nie mogę się doczekać aż moje szczenięta się urodzą! Najgorsze, że będę musiała o tym powiedzieć mojemu chłopakowi....
Od Niry
Z wielką chęcią- odpowiedziałam
Jess zabrał mnie do Lasu Wolf Rock. Okazał się milszy niż się spodziewałam rozmawiało mi się z nim bardzo dobrze.
Spytałam się:
- Jess czy moglibyśmy jutro znów się spotkać bardzo miło mi się z tobą rozmawiało i mam nadzieje że zostaniemy przyjaciółmi... Bo potrzebuje kogoś komu mogłabym się wygadać???- wiedziałam, że moje pytanie jest beznadziejne ale nic sensownego nie przyszło mi na myśl, Jess mi się bardzo podoba, jest wyjątkowy, ale jestem z Nightem i nie chcę go zranić.
<Jess?>
Jess zabrał mnie do Lasu Wolf Rock. Okazał się milszy niż się spodziewałam rozmawiało mi się z nim bardzo dobrze.
Spytałam się:
- Jess czy moglibyśmy jutro znów się spotkać bardzo miło mi się z tobą rozmawiało i mam nadzieje że zostaniemy przyjaciółmi... Bo potrzebuje kogoś komu mogłabym się wygadać???- wiedziałam, że moje pytanie jest beznadziejne ale nic sensownego nie przyszło mi na myśl, Jess mi się bardzo podoba, jest wyjątkowy, ale jestem z Nightem i nie chcę go zranić.
<Jess?>
Od Picalla
Gdy tu dołączyłem podobała mi się Lotous,ale potem tu dołączyła wadera,która zawładnęła moim sercem.Na imię miała Moon.Była taka...A zresztą szkoda słów by to opisywać.Więc w końcu musiałem,a to musiałem o to zapytać.Szukałem Moon od samego rana aż w końcu udało mi się.Doskonały moment,doskonała chwila.Zachód słońca w Love Lagoon.-Witaj Moon!-powiedziałem przechodząc obok niej.-Cześć Picallo.-odpowiedziała.-Mów mi po prostu Pico.-powiedziałem,a ona się uśmiechnęła.-Dobrze Pico,co Cię do mnie sprowadza?-zapytała.Zrobiłem się czerwony.-No wiesz,bo ja chciałbym Cię zapytać...No zapytać...Cz-y zo-syałabyłś m-moją pa-pa-rtnerką...-wreszcie przeszło mi to przez gardło.-Przepraszam mozesz powtórzyć.Nic nie zrozumiałam.-powiedziała.-No...Moon,Czy zostałabyś moją partnerka w WWG?-zapytałem...
Od Leacha
Zerwałem się gwałtownie na łapy.
-To cudownie! - wykrzyknąłem i spojrzałem na śliczne, otwarte oczka. I nagle, coś zauważyłem.
-O! I Kazan otworzył oczka!- powiedziałem. I aż się wzruszyłem, bo małe oczka Kazana wpatrywały się prosto we mnie. Nagle, Maxi obudził się i otworzył oczka, wpatrzony w swoją mamę. A następnie, maluchy posiliły się mlekiem Nevady i zasnęły, wtulone w siebie. Ja i Nevada również zamknęliśmy oczy i zasnęliśmy.
Od Jessa
-Eeem...jasne-powiedziałem rumieniąc się. Ta wadera na prawdę mi się podobała.....
-Dzięki-pocalowała mnie w policzek i odwróciła sie by odejść.
-Emm, Nira czekaj-powiedziałem choć wiedziałem że ma partnera...
-Tak?
-Chiałem sie tylko s[pytać...wiem jak to jest sie zakochać, bo miałem kiedyś partnerke którą kochałem.....ale nie czółem do niej takiej miłości jak...do ciebie....-wyznałem- może zostałabyś moją partnerką? wiem że masz Nighta, ale czóją, że ja na prawdę chcialbym być z tobą...
<Nira?>
Od Shadow
-Eeem...jasne-powiedziałem rumieniąc się. Ta wadera na prawdę mi się podobała.....
-Dzięki-pocalowała mnie w policzek i odwróciła sie by odejść.
-Emm, Nira czekaj-powiedziałem choć wiedziałem że ma partnera...
-Tak?
-Chiałem sie tylko s[pytać...wiem jak to jest sie zakochać, bo miałem kiedyś partnerke którą kochałem.....ale nie czółem do niej takiej miłości jak...do ciebie....-wyznałem- może zostałabyś moją partnerką? wiem że masz Nighta, ale czóją, że ja na prawdę chcialbym być z tobą...
<Nira?>
Od Glimmer
Była północ. Szłam po lesie WolfRock i myślałam o wszystkim: o całym moim życiu, o Shadow, Sawyerze, Ricku, rodzicach, rodzeństwie, cioci, Charlotte, Storm, Niku...Kiedy...Ujrzałam sarnę z...Mgły? Zniknęła w kępie krzewów. Ruszyłam za nią. Doprowadziła mnie do Wzgórza Alph i znikła. Nagle, ujrzałam oślepiający blask...Zmrużyłam oczy, a kiedy je otworzyłam, przede mną stał ten basior:
-Witaj, Glimmer...-odezwał się głębokim, poważnym tonem. - Nazywam się Friend i jestem Bogiem Przyjaźni.
Pokłoniłam mu się i uniosłam głowę.
-Przyjaźń z Młodą Alphą to wspaniała rzecz, Glimm...-przemówił. - Ta przyjaźń przetrwa na wieki. Nic Was nigdy nie rozłączy, nawet śmierć. A wy...przypięczetowałyście to piosenką Junto a ti. Ma wspaniałe słowa i znaczenie. Jesteście w połowie długiej, trudnej drogi, Glimmer. Jeszcze przed wami trudności, wzloty i upadki. Żadna z Was nie będzie mieć łatwego życia. Ale nic nie przetnie nici, która Was łączy. Pierwsza słyszy drugą, druga słyszy pierwszą. I zapamiętaj sobie moje słowa: "Żadna nie może żyć, gdy druga nie żyje". - oznajmił. Gapiłam się na niego, oszołomiona. Byłam zachwycona i przestraszona.
-A to mały prezent ode mnie i Arkty dla Ciebie...-oznajmił Friend i nagle...Błysnęło i wokół jego łap zaczął się przewijać złoty wąż. Rozłożył kaptur. Zadrżałam. To była kobra.
Podpełzła do mnie. Przyjrzałam jej się. Miała kremowy brzuch, a łuski złote. Oczy były zielone, prawie szmaragdowe. Wysunęła różowy język, a potem schowała go i zaczęłam wspinać się na mnie. Zesztywniałam i spojrzałam na boga. Przyglądał się temu ze spokojem i uśmiechem.
Kobra owinęła się wokół mojej prawej przednie łąpy, zatrzymała się przy ramieniu i położyła na nim głowę. Wysunęła język i zmieniła się w twardą bransoletkę.
-To Fanindra - pierwszy wąż na ziemi. Wieki czekała na swojego właściciela, I oto jest - oznajmił Friend, wskazał na mnie i uśmiechnął się.- Będzie robić krzywdę tylko twoim wrogom. Jest przydatna na ziemi. Jej jedno ugryzienie rozpuszcza jad do serca w ciągu dziesięciu sekund. Inny rodzaj ukąszenia, może uleczyć śmiertelne rany. Jest nieśmiertelna i będzie przekazywana twoim tylko godnym jej posiadania potomkom. Jeśli nie jest ci potrzebna, zmienia sięw kamień. Jeśli jest lub jeśli potrzebujesz towarzystwa - znów ożywa. O świcie przybędzie podobny prezent od Lazura i Athosa dla Shadow. Bądźcie zdrów! Wasza przyjaźń przetrwa wieki! - błysnęło i Friend zniknął. Pognałam do jaskini Alph.
-Shad!! - szepnęłam głośno.
-Coo, Glim..-Shadowy wyszła i na widok Fanindry znieruchomiała. Opowiedziałam jej wszystko.
<Shad?>
Była północ. Szłam po lesie WolfRock i myślałam o wszystkim: o całym moim życiu, o Shadow, Sawyerze, Ricku, rodzicach, rodzeństwie, cioci, Charlotte, Storm, Niku...Kiedy...Ujrzałam sarnę z...Mgły? Zniknęła w kępie krzewów. Ruszyłam za nią. Doprowadziła mnie do Wzgórza Alph i znikła. Nagle, ujrzałam oślepiający blask...Zmrużyłam oczy, a kiedy je otworzyłam, przede mną stał ten basior:
-Witaj, Glimmer...-odezwał się głębokim, poważnym tonem. - Nazywam się Friend i jestem Bogiem Przyjaźni.
Pokłoniłam mu się i uniosłam głowę.
-Przyjaźń z Młodą Alphą to wspaniała rzecz, Glimm...-przemówił. - Ta przyjaźń przetrwa na wieki. Nic Was nigdy nie rozłączy, nawet śmierć. A wy...przypięczetowałyście to piosenką Junto a ti. Ma wspaniałe słowa i znaczenie. Jesteście w połowie długiej, trudnej drogi, Glimmer. Jeszcze przed wami trudności, wzloty i upadki. Żadna z Was nie będzie mieć łatwego życia. Ale nic nie przetnie nici, która Was łączy. Pierwsza słyszy drugą, druga słyszy pierwszą. I zapamiętaj sobie moje słowa: "Żadna nie może żyć, gdy druga nie żyje". - oznajmił. Gapiłam się na niego, oszołomiona. Byłam zachwycona i przestraszona.
-A to mały prezent ode mnie i Arkty dla Ciebie...-oznajmił Friend i nagle...Błysnęło i wokół jego łap zaczął się przewijać złoty wąż. Rozłożył kaptur. Zadrżałam. To była kobra.
Podpełzła do mnie. Przyjrzałam jej się. Miała kremowy brzuch, a łuski złote. Oczy były zielone, prawie szmaragdowe. Wysunęła różowy język, a potem schowała go i zaczęłam wspinać się na mnie. Zesztywniałam i spojrzałam na boga. Przyglądał się temu ze spokojem i uśmiechem.
Kobra owinęła się wokół mojej prawej przednie łąpy, zatrzymała się przy ramieniu i położyła na nim głowę. Wysunęła język i zmieniła się w twardą bransoletkę.
-To Fanindra - pierwszy wąż na ziemi. Wieki czekała na swojego właściciela, I oto jest - oznajmił Friend, wskazał na mnie i uśmiechnął się.- Będzie robić krzywdę tylko twoim wrogom. Jest przydatna na ziemi. Jej jedno ugryzienie rozpuszcza jad do serca w ciągu dziesięciu sekund. Inny rodzaj ukąszenia, może uleczyć śmiertelne rany. Jest nieśmiertelna i będzie przekazywana twoim tylko godnym jej posiadania potomkom. Jeśli nie jest ci potrzebna, zmienia sięw kamień. Jeśli jest lub jeśli potrzebujesz towarzystwa - znów ożywa. O świcie przybędzie podobny prezent od Lazura i Athosa dla Shadow. Bądźcie zdrów! Wasza przyjaźń przetrwa wieki! - błysnęło i Friend zniknął. Pognałam do jaskini Alph.
-Shad!! - szepnęłam głośno.
-Coo, Glim..-Shadowy wyszła i na widok Fanindry znieruchomiała. Opowiedziałam jej wszystko.
<Shad?>
Od Shadow
-Sawyer! Sawyer!-krzyknęłam pędząc w stronę szarego basiora, który siedział w Blue Lagoon- Saw, zdałam! Zdałam swój pierwszy test!
Przez wielki rozpęd wpadłam na przyjaciela i przeturlałam się z nim parę metrów, żeby złagodzić upadek.Wylądowałam pecami na trawie, a brzuchem do góry w płytkiej jaskini nad jeziorkiem Love Lagoon. Sawyer w ostatnich chwili wyprostował lapy i stanął nade mną.Gdyby tego niezrobił, spadlby na mnie. Zarumienilam się zawstydzona tą pozą. Myślałam, że Saw też się zawstydzi, ale się pomyliłam. Uśmiech zgasł z mojego pyska.
-Saw?-spytałam niepewnie
-Shadow, nie mogę się już powstrzymać-powiedział i pochylił się. Soczyście pocałował mnie w usta. Najpierw chciałam się sprzeciwić. Przecierz ona ma Cristal, którą kocha, a ona kocha jego! Ale potem, gdy Sawyer pocalował mnie poraz drógi, zapomniałam o całym świecie. Po 10 minutach pocałunku, mój ,,przyjaciel’’ oderwał się ode mnie. Na szczęście nadal stał i się nie prawioe się nie ruszył.
-Dla czego?>-spytałam-przecierz Cristal jest twoją dziewczyną. Ja mam Cyrusa…
Patrzył porzez chwilę prosto w moje oczy nim powiedział:
- Shady, zerwałem z Cristal
Powiedział to tak powarznym głosem, tak do niego nie podobnym, że zaśmiałabym się, gdyby nie wyraz jego pyska. Teraz nie mogłam uwieryć w słowa, które powiedział.
-Dla czego? – spytałam
-Bo dotarło do mnie, że to ty jesteś jedyną waderą, którą kocham. Oczywiście, twoją siostrę też kocham, ale jedynie tak, jak ty np. kochasz Berlo- jedynie po przyjacielsku.
Trawiłam te słowa. W tym czasie Sawyer mówił dalej:
- Zerwałem z nią, bo ciebie kocham najbardziej. Ty też powinnaś zerwać z Cyrusem. Taka jest moja rada.
-Aco, jeśli chcę być z Cyrusem?-spytałam
-To w tedy nie będziemy mogli być razem.-odparl-ale mówiłaś, że nie jesteś psewna swoich uczuć, więc co nam szkodzi? Sprawdźmy, kogo naprawdę kochasz Shadow.
Krótka chwila cisszy. Chciałam się oprzeć pragnieniu, które się we mnie zrodziło.
Saw stał nedemną i powoli opuszczał zad.
-Czekam na twoją zgodę-szepnął
Nadal nademną stał
Presja. Teraz albo nigdy
-Zgoda
Basior usiadł i gwałtownie posunął zad do przodu.
* * * * *
Dwie i pół godziny później siedzieliśmy po głowy w jeziorku w Love Lagoon odprężając się po niemałym wysiłku.
-I jak?- spytał Sawyer nadal trochę zdyszany.
-Ciężko było- westchnęłam-jesteś strasznie siny i energiczny. BARDZO.
-Przepraszm. Nie umiałem nad tym zapanować. Jak zaczołęm, to nie mogłem skończyć. Świetna jesteś w tych sprawach, nawet nie wiesz jak dobrze było mi, jak wiedziałem, że to ty jesteś przy mnie.No wiesz, to był i twój i mój pierwszy raz. Następnym razem zapanuję nad tym pragnieniem.
-Raczej nie będzie następnego razu-odparłam i wyszłam z wody.
Sawyer wyszedl za mną.
-Dla czego?
-Saw…czóję się okropnie…tak, było to przyjemne, ale czóję się okropnie, bo zdradziłam Cyrusa. On nigdy by tak nie zrobił….a co by było gdym z tobą zaszła w…..-urwałam przerażona- muszę lecieć Sawyer!
Pognałam przed siebie nie słuchając nawoływań basiora.
Wpadłam z impetem do jaskini za wodospadem.
-Hallo!-krzyknęłam-jest tu kto?
-Idę!-odezwał się głos z wnętrza.
Z za zakrętu wyłoniła się Lotus.
-O, Shady, co cię tu sprowadza?- spyała z uśmiechem .
-Eeemm…yyyy… -jąkałam się. Niewiedziałam jak to powiedzieć- bo wiesz…możesz..możeszsprawdzićczyniezaszłamwciążę?-pytałam szybko i jesnym tchem.
-Och!-krzyknęła Lotus-z kim? A z resztą, nie ważne, wskakuj na stół.
Wskoczyłam na głaz.
Po 15 minutach uzdrowicielka powiedziała:
-Przykro mi Shadow…nie jesteś w ciąży….
-Tak!-krzyknęlam i przytuliłam Lotus-nawet nie wiesz jak się cieszę!
Na widok jej zdziwionej miny opowiedziałam jej szybko wszystkoa na końcu dodalam, żeby nie mówiła nikomu, nawet moim rodzicom.
Ufam jej.
Potem popędziłam do Sawyera
-Masz szczęście-powiedziałam-nie jestem w ciązy
<Sawyer?>
Od Młodej Alphy Shadow
Nie mogłam z siebie wydobyć słowa. Udało mi się powiedzieć tylko to:
-WOW
-No właśnie i rano....-kończyła Glimm
-Glimmer, już jest rano-szepnęłam, bo u wylotu jaskini pojawily się dwa błyszczące krztalty. Wszyłyśmy nazewnątrz. Pojawili się przed nami bogowie; Athos i Lazur. Nic nie mówiąc zwązali swoje ogony, a gdy się puścili, pojawił się jakiś długi, glętki krztałt-wąż. Wpełz na moją łapę i zamienił się w bransoletkę.Dowiedziałam się,że wąż ma na imę Aszera-to bogini zmieniona w węża z...judaizmu??Chyba tak. Potem bogowie znikli i usłyszałyśmy pierwszy, poranny świergot ptaków i poszłyśmy na spacer do Wolf Rock
Nie mogłam z siebie wydobyć słowa. Udało mi się powiedzieć tylko to:
-WOW
-No właśnie i rano....-kończyła Glimm
-Glimmer, już jest rano-szepnęłam, bo u wylotu jaskini pojawily się dwa błyszczące krztalty. Wszyłyśmy nazewnątrz. Pojawili się przed nami bogowie; Athos i Lazur. Nic nie mówiąc zwązali swoje ogony, a gdy się puścili, pojawił się jakiś długi, glętki krztałt-wąż. Wpełz na moją łapę i zamienił się w bransoletkę.Dowiedziałam się,że wąż ma na imę Aszera-to bogini zmieniona w węża z...judaizmu??Chyba tak. Potem bogowie znikli i usłyszałyśmy pierwszy, poranny świergot ptaków i poszłyśmy na spacer do Wolf Rock
Od Glimmer
Dzisiaj, kiedy spacerowałam z Shad po WolfRock, była jakaś nieswoja.
-Shad, co jest? - zapytałam.
-Nic, Glim..-odparła. Postanowiłam nie naciskać.
-A ty...Chcesz mieć już teraz szczeniaki? - wyskoczyła Shadowy po długiej chwili milczenia jak Filip z Konopii.
-Ja? Nie! Teraz nie! Jestem za młoda...Bo wiesz...Nie jesteśmy już szczeniakami, ale nie jesteśmy też dorosłe. Zajdę w ciążę jak będę mieć co najmniej 2 lata! - odparłam i zapytałam: - A ty?
-Ja?! - pisnęła Shadow panicznie. - Nie! No co ty! Też uważam, że jestem za młoda...
-Shady, ty co ukrywasz. - powiedziałam.
NobowczorajwLoveLagunSawyerijazrobiliśmytoalenaszczęścieniejestemwciążySawtochciałwięcmupozwoliłam.-wybełkotała moja naj przyjaciółka na jednym oddechu.
-Czekaj, czekaj..Co?! Ty i Saw...?! - pisnęłam. Shady pokiwałam głową i spuściła wzrok. Westchnęłam.
-Shad, nie chcę cię pogrążać, ale myślałam, że już dokonałaś wyboru...-jęknęłam.
-Nie wiem, czy w ogóle dokonam wyboru, Glim. - odparła Shady zrozpaczonym tonem. Dałam jej kuksańca.
-Ej! Jesteśmy nastolatkami! A co nastolaki robią? - Shad spojrzała na mnie. - Imprezują! - wykrzyknęłam. Shadowy uniosła brew. - Bo widzisz, znajoma Alphy Saphiy i twojej mamy - znają się ze Szkoły dla Alph- ma watahę i robi imprezę. Co ty na to, żebyśmy na nią poszły? Tylko my dwie. - zaproponowałam.
-Super! Lećmy zapytać rodziców! - wykrzyknęła radośnie Shady. Lecz przy drugim zdaniu mój dobry humor prysnął jak bańka mydlana. Po policzku spłynęła mi łza. JA nie miałam rodziców. JA nie miałam się kogo spytać. Młoda Alpha zdała sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała. Podeszła do mnie.
-Przepraszam, Glim...Nie chciałam. - powiedziała.
-Nic się nie stało, Shad. - odparłam zdławionym tonem.
-Przecież widzę, że cię zraniłam, Glim...-Shady objęła mnie.
<Shad?>
Od Nighta
Wracałem właśnie z polowania gdy w lesie spostrzegłem Nire z Jessem, zdziwiło to mnie trochę, więc podeszłem bliżej i wtedy usłyszałem pytanie Jessa: ,,może zostałabyś moją partnerką?",
Nie słyszałem co było dalej osłupiałem przecież Nira była moją partnerką jak wogle mógł się o to pytać. Ogarnęła mnie złość wybiegłem z krzaków i gdybym się nie powstrzymał rzuciłbym się mu do gardła. Wkurzony zacząłem :
- Co ty.. jak wogle możesz się ją o to pytać czy nie dotarły do ciebie informacje, że Nira jest moją partnerką co ty sobie wyobrażasz....
Coś zaczął mówić też przyjął pozycję bojową ale wtedy wszystko się zmieniło wokół mnie był jakby... kosmos przed sobą w oddali zobaczyłem Jessa i Nire a nad nimi boga Armou wtedy zrozumiałem przypomniałem sobie jak Nira zawsze na niego patrzyła, jak jej się oczy świeciły gdy o nim była mowa, kochała go a nie mnie ze mną była tylko po to bym nie czuł się niepotrzebny. Znów wszystko wróciło do normy chyba przerwałem Jessowi w połowie zdania. Odwróciłem się, ruszyłem. Przystanąłem jednak po chwili i powiedziałem:
- Życzę wam szczęścia i wielu szczeniaków nie będę wam przeszkadzał ale mam nadzieję, że na ślub mnie zaprosicie... Uśmiechnąłem się i ruszyłem przed siebie patrzyli na mnie jak na ducha nie odezwali się może to i lepiej poszedłem nad Jezioro błysków a że już zmierzchało ujrzałem dlaczego to miejsce jest takie magiczne. Po chwili obok mnie usiadł jakiś wilk to był Armour powiedział, że na mnie też przyjdzie czas i zniknął. Uśmiechnąłem się i przez połowę nocy oglądałem to zjawisko później tam zasnąłem.
Nie słyszałem co było dalej osłupiałem przecież Nira była moją partnerką jak wogle mógł się o to pytać. Ogarnęła mnie złość wybiegłem z krzaków i gdybym się nie powstrzymał rzuciłbym się mu do gardła. Wkurzony zacząłem :
- Co ty.. jak wogle możesz się ją o to pytać czy nie dotarły do ciebie informacje, że Nira jest moją partnerką co ty sobie wyobrażasz....
Coś zaczął mówić też przyjął pozycję bojową ale wtedy wszystko się zmieniło wokół mnie był jakby... kosmos przed sobą w oddali zobaczyłem Jessa i Nire a nad nimi boga Armou wtedy zrozumiałem przypomniałem sobie jak Nira zawsze na niego patrzyła, jak jej się oczy świeciły gdy o nim była mowa, kochała go a nie mnie ze mną była tylko po to bym nie czuł się niepotrzebny. Znów wszystko wróciło do normy chyba przerwałem Jessowi w połowie zdania. Odwróciłem się, ruszyłem. Przystanąłem jednak po chwili i powiedziałem:
- Życzę wam szczęścia i wielu szczeniaków nie będę wam przeszkadzał ale mam nadzieję, że na ślub mnie zaprosicie... Uśmiechnąłem się i ruszyłem przed siebie patrzyli na mnie jak na ducha nie odezwali się może to i lepiej poszedłem nad Jezioro błysków a że już zmierzchało ujrzałem dlaczego to miejsce jest takie magiczne. Po chwili obok mnie usiadł jakiś wilk to był Armour powiedział, że na mnie też przyjdzie czas i zniknął. Uśmiechnąłem się i przez połowę nocy oglądałem to zjawisko później tam zasnąłem.
Od Niry
Night zniknął za krzakami. Staliśmy w bezruchu nie wiem co myślał Jess, ale ja zastanawiałam się co się właściwie wydarzyło najpierw Night się wściekł a potem tak po prostu sobie odszedł i na dodatek życzył nam szczęścia z uśmiechem.
-Co to miało znaczyć?!- pytałam samą siebie w duchu choć wiedziałam, że i tak nikt mi nie odpowie chciałam się kogoś poradzić ale przecież zawsze o wszystkim rozmawiałam z Nightem a teraz..... Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie spokojny głos Jessa ale i tak widziałam w jego oczach zaskoczenie:
- To znaczy że mamy jego błogosławieństwo chyba... - uśmiechnął się łagodnie. Też się uśmiechnęłam poczułam się szczęśliwa odpowiedziałam:
- Tak na to wygląda..- zanim zdołałam powiedzieć resztę on już mnie czule całował byłam nieokreślenie szczęśliwa. Czułam, że on jest tym jedynym. Gdy się ode mnie odsunął popatrzył na mnie pytająco chciał coś powiedzieć ale go uprzedziłam.
- Tak zostanę twoją partnerką- pocałował mnie jeszcze raz tym razem pocałunek był dłuższy. Następnie razem wracaliśmy do jaskini trochę się bałam, że będzie tam Night ale nie było go nie chciałam robić kolejnej przykrości. Przed wejściem do jaskini:
- Kocham cię.- wyszeptał Jess .
- Ja ciebie też. - również szeptem mu odpowiedziałam.
Było już późno więc od razu się położyliśmy spać leżąc u jego boku czułam się najszczęśliwszą waderą na świecie wiedziałam, że to ten jedyny.
-Co to miało znaczyć?!- pytałam samą siebie w duchu choć wiedziałam, że i tak nikt mi nie odpowie chciałam się kogoś poradzić ale przecież zawsze o wszystkim rozmawiałam z Nightem a teraz..... Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie spokojny głos Jessa ale i tak widziałam w jego oczach zaskoczenie:
- To znaczy że mamy jego błogosławieństwo chyba... - uśmiechnął się łagodnie. Też się uśmiechnęłam poczułam się szczęśliwa odpowiedziałam:
- Tak na to wygląda..- zanim zdołałam powiedzieć resztę on już mnie czule całował byłam nieokreślenie szczęśliwa. Czułam, że on jest tym jedynym. Gdy się ode mnie odsunął popatrzył na mnie pytająco chciał coś powiedzieć ale go uprzedziłam.
- Tak zostanę twoją partnerką- pocałował mnie jeszcze raz tym razem pocałunek był dłuższy. Następnie razem wracaliśmy do jaskini trochę się bałam, że będzie tam Night ale nie było go nie chciałam robić kolejnej przykrości. Przed wejściem do jaskini:
- Kocham cię.- wyszeptał Jess .
- Ja ciebie też. - również szeptem mu odpowiedziałam.
Było już późno więc od razu się położyliśmy spać leżąc u jego boku czułam się najszczęśliwszą waderą na świecie wiedziałam, że to ten jedyny.
Od Młodej Alphy Shadow
-Glimm, moi rodzice, są dla ciebie rodzicami. ,,Co moje to i twoje''-take jest przysłowie prawdziwych przykaciółek-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Glimmer też pojawił się uśmieszek.
Poszłyśmy do Jaskini Alph. Zatałyśmy tam mojego tatę.
-Tato!-krzyknęłam od progu-możemy z Glimm iść na imprezkę do WWN?
-Jasne, jasne,tylko na siebie uwarzjacie-odparł-może poślę z wami strażnika? Sawyera naprzykład?
Od razu poczółam że robią mi się rumieńce. Kątem oka zobaczyłam, jak Glimmer uwarznie na mnie patrzy. Nie pytając z jakiego powodu tak zareagowałam odpowiedziała:
- Nie wójku, nie trzeba, poradzimy sobie
-Hmmm...no dobrze-powiedział tata i jeszcze raz dodał-uwarzajcie na siebie!
Szybko wyszłyśmy z jaskini i ruszyłyśmy do Alphy Saphiry na party.
<Glimmer?>
-Glimm, moi rodzice, są dla ciebie rodzicami. ,,Co moje to i twoje''-take jest przysłowie prawdziwych przykaciółek-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Glimmer też pojawił się uśmieszek.
Poszłyśmy do Jaskini Alph. Zatałyśmy tam mojego tatę.
-Tato!-krzyknęłam od progu-możemy z Glimm iść na imprezkę do WWN?
-Jasne, jasne,tylko na siebie uwarzjacie-odparł-może poślę z wami strażnika? Sawyera naprzykład?
Od razu poczółam że robią mi się rumieńce. Kątem oka zobaczyłam, jak Glimmer uwarznie na mnie patrzy. Nie pytając z jakiego powodu tak zareagowałam odpowiedziała:
- Nie wójku, nie trzeba, poradzimy sobie
-Hmmm...no dobrze-powiedział tata i jeszcze raz dodał-uwarzajcie na siebie!
Szybko wyszłyśmy z jaskini i ruszyłyśmy do Alphy Saphiry na party.
<Glimmer?>
Od Avalon
Szłam lasem Wolf Rock. Byłam sama. Jakoś nie mogłam się przyzwyczaić do nowego otoczenia. Ciągle przypominałam sobie te koszmarne chwile. Naszczęście, to tylko przeszłość, o której łatwo zapomnieć. Teraz trzeba tylko zacząć żyć na nowo i w nowym miejscu. Na samą myśl o tym zachciało mi się płakać! "Co ja takiego zrobiłam, że ciągle ktoś mnie odtrącał?!"-pomyślałam. Wzbiłam się w powietrze i zaczęłam się rozglądać. Nagle spostrzegłam białą waderę. Jakoś nie chciało mi się do niej zlatywać.
C. D. N.
C. D. N.
Od Firerna
Od razu przyjąłem pozycje do ataku:
-Kim jesteś i czego tu szukasz- spytałem dość ostrym tonem
- Szukam tu ciebie bo widzę twój smutek, kim jestem hmm.... wilkiem nie jestem niestety wiem za dużo jak na wilka za dużo rozumiem więc dla ciebie jestem nikim - uśmiechnęła się lekko
Byłem trochę przerażony ale nie dałem tego po sobie poznać chciałem coś odpowiedzieć ale świat zawirował mi przed oczami i padłem. Po jakimś nieokreślonym czasie odzyskałem świadomość usłyszałem jakieś nieokreślone słowa tego samego wilka co wcześniej ale gdy chciałem otworzyć oczy coś mnie uderzyło i gdy w końcu się obudziłem bylem znów w lesie popatrzyłem na słońce. Byłem przecież umówiony z Arią ahhh...
- Co właściwie się stało- powiedziałem sam do siebie ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać ruszyłem więc biegiem gdy w końcu ją zobaczyłem nad brzegiem była dość zniecierpliwiona:
- Przepraszam za spóźnienie nie mam właściwego usprawiedliwienia - powiedziałem jeszcze w biegu przecież nie mogłem jej powiedzieć o czymś tak beznadziejnym.
- O w końcu jesteś Nigh... - gdy na mnie popatrzała zdenerwowała się trochę - Kim jesteś i co robisz na terenie mojej watahy - powiedziała dość ostro.
- O co ci chodzi to ja Night- powiedziałem dość zdziwiony
- Może i masz zapach i mówisz ja Night ale nie wyglądasz mów kim jesteś.'
- Coo?????- wtedy popatrzyłem na swoje odbicie w wodzie wyglądałem tak:
Patrzyłem na swoje odbicie.. jakim cudem.
- Aria to ja Night po prostu ehh.. powiem co się stało może to wytłumaczy jak wyglądam- powiedziałem po czym opowiedziałem jej całą historię. Następnie nastała chwila ciszy.
- Rozumiem- odpowiedziała wreszcie Aria chociaż w jej głosie słychać było nutę niedowierzanie nie dziwiłem się jej sam bym nie uwierzył.
- Skoro jesteś Night to pewnie znasz odpowiedzi na te pytania- zadała mi 10 pytań na które odpowiadałem płynnie i z pewnością.
- Dobrze teraz wiem, że to na pewno ty- powiedziała Aria następnie ruszyła na Wzgórze Alph i szybko wszyscy się o tym dowiedzieli. Na początku patrzyli na mnie trochę podejrzliwie ale później wszystko wróciło do normy. Chociaż jedno się zmieniło przestałem myśleć o NIrze.
-Czekaj, Shad! Nie możemy iść w takim stanie! - wykrzyknęłam.
Więc umyłyśmy się w Wilczym Potoku, uczesałyśmy szyszkami, i udekorowałyśmy się - Shady pomalowałą swoje pazury na różowo i wybrałą różowy cięń do powiek, a ja - wybrałam błękitny(Shad mnie namówiła) i fioletowy na pazury.I ruszyłyśmy. Znałam drogę i doszłyśmy na imprezę. Rozkręcała się.
-A jak w ogóle nazywa się Alpha? - zapytała Shadowy.
-Nie wiem. Chyba Karia i ma córkę Telarę. - odpowiedziałam.
-Och, witamy. - usłyszałam i odwróciłam głowę. Moim oczom ukazały się dwa basiory w naszym wieku:
-Witajcie, damulki. - uśmiechnął się pierwszy, czarny. - Ja jestem Black, a to jest Will. Pozwolisz? - i chwycił mnie za łapę.
-No...Ekhem...-zerknęłam za Shadow.
-Nie daj się prosić. Twoja przyjaciółka będzie w dobrym towarzystwie. - namawiał Black.
-Dobrze, ale tylko jeden taniec. - uległam. Samiec poprowadził mnie na parkiet. Akurat była samba.
-Jeju, gdzie ty siętak dobrze nauczyłaś tańczyć? - zapytał kiedy szliśmy do stołu z napojami. Słuchałam go jednym uchem, bo wzrokiem szukałam Shad.
-Tańczyłam w dzieciństwie. - odparłam.
-Ach...A mogę znać twe imię?
-Glimmer.
-Śliczne. - uśmiechnął się jakby...Szyderczo? Jednak nie zwróciłam na to uwagi. To był duży błąd.
-Proszę, napij siętego soku z dyni. Jest pyszny. - podstawił mnie miskę pod nos. Wypiłam i nagle poczułam się strasznie senna...Black zaniósł mnie do jakieś podziemnej groty, stanął nade mną i...Pocałował.
-Black...Ja mam...-nie miałam sił go odepchnął.
-Ci...
Po raz ostatni ujrzałam Blacka stojącego nade mną.
CDN
Od Tashy
Od Sawyera
-To dobrze ,przepraszam...-zrobiło mi się głupio.
-Dobra już zapomnijmy o tym ,niczego niebyło - odpowiedziała z uśmiechem.
-Postaram się już nad sobą panować...doniczego...już niedojdzie - patrzyłem na niął a ona wydałała się jeszcze piękniejsza niż zwykle.
-Jesteś moim BFF i już naprawdę nic się niestało. Pamiętaj ,że ja cię bardzo kocham ,ale niemogę...PRZEPRASZAM - odpowiedziała i spuściła pysk.
-Nie to nietwoja wina ,ty masz Cyrusa i dbaj o niego ,a ja muszę już lecieć do Cristal ,bo jutro ja mam egzamin OSTATNI - NAJTRUDNIEJSZY i razem ćwiczymy...kkocham cię - niechciałem od niej odchodzić ,ale niechciałem też zostawić Cristal wkońcu ona też...
-Ja też cię kocham - odpowiedziała kiedy ja już biegłem.
Od Shan
Ten dzień miał być super i ył super. Dzisiaj zdawałam swój pierwszy egzamin. Mój "brat" Saw dużo mi pomagał w ćwiczeniach. Bardzo się zestresowałam kiedy przyszła na mnie kolej.
-Shan teraz ty - powiedział trener.
-Jestem gotowa - odpowiedziałam.
Było 5 zadań wszystkie bezbłednie zrobiłam. Trener mnie bardzo pochwalił. Potem przyszła kolej na Deuce ,ona też się nieżle zestresowała.
-Deuca teraz ty - przywołał ją trener.
-J...jestem gotowa - odpowiedziała ,a ja jej szepnełam.
-Dasz rade ,trzymam kciuki.
Obudziłam się w wiklinowej klatce.
-Glimm! Wszystko OK? - szepnęła głośno jakaś ładna, czaro-różowa wilczyca, znajdująca się w klatce obok. Zignorowałam ją i uznałam, że najwidoczniej się pomyliła. Zastanawiałam się tylko, gdzie ja jestem i jak się nazywam? W głowie miałam totalną pustkę. Pamiętałam tylko...Imię. Tak, imię. Wysiliłam umysł. Imię to brzmiało...Brzmiało...Shadow! I należało do wadery. Więcej nie pamiętałam.
-Trwa wojna. Wygramy! - wilczyca uśmiechnęła się zwycięsko. Znów nie odpowiedziałam. Spojrzała na mnie, zaniepokojona.
-Nie martw się, Glim. Na pewno wygramy. Berlo, jako szaman, nie walczy.
Nie znałam tych imion. Nie wiedziałam, o kim i o czym ona w ogóle mówi. I kim ona jest?
-Glimmer? - nie ustępowała. Spojrzałam na nią. Była naprawdę piękna. Jej zielone, laserowe oczy wpatrywały się we mnie uparczywie,
-Glim? Wszystko dobrze? - powtórzyła pytanie z początku.
-Kim...Kim ty jesteś? - zapytałam niepewnie. Mój głos brzmiał dziwnie.
-Glimm, nie zadawaj dziwnych pytań...Uderzyłaś się gdzieś? Kiedy się obudziłam, dopiero wnosili cię nie przytomną do jaskini.
-Hej, ja na serio pytam. Kim ty jesteś? I kim ja jestem? Co my tu robimy i gdzie jesteśmy? - zasypałam ją lawiną pytań.
-Glimmer...To ja, Shadow, Młoda Alpha, twója przyjaciółka z WWG. - powiedziała drżącym głosem.
-Nie znam żadnej WWG, Młodej Alphy...-odparłam.
-Jak to nie znasz?! A Friend?! Fanindra?! Junto a ti?! - teraz to ona wystrzeliła z pytaniami.
-Friend to...Bóg...Fanindrę otrzymałam...A Junto a ti to piosenka. - odparłam i zaśpiewałam z Shadow kawałek.
-No widzisz?! To ja, Shad!
-Nie znam cię. Pamiętam twoje imię,Junto a ti, Fanindrę, ale nie pamiętam ciebie ani nikogo innego.
-Ricka też nie?! Tashy, Berlo?! - Shadow była zrozpaczona. Pokręciłam głową.
-Nie wiem, o kim mówisz.
Siedziałyśmy w ciszy, aż otworzono klatki i wpadłam w ramioan jakiejś wilczycy i basiora. Oderwałam się od nich gwałtownie.
-Co jest, Glimm? Już po wszystkim...-wilczyca uśmiechnęła się łagodnie.
-Glimmer...-podszedł do mnie przystojny, brązowy basior. Mogłabym sięw nim zakochać, ale jakoś źle mi się kojarzył....Przytulił mnie.
-Tak się martwiłem. - wyszeptał.
Oni mnie z kimś mylili. Wszyscy.
Oderwałam się od basiora.
-Kim ty jesteś? Kim wy wszyscy jesteście? - cofałam się, przestraszona.
-Ależ Glimmer...-wilczyca zaniepokoiła się.
-Mamo, tato! Rapier jej coś zrobiła! To nie jest zwykła amnezja! Ona nic nie pamięta! Pamięta moje imię, Frienda, Fanindrę i naszą piosenkę - Junto a ti - ale całej reszty nie pamięta! - krzyknęła Shadow.
-Glimmer? - biała wilczyca podeszła do mnie.
-Mylicie mnie z kimś. - powiedziałam.
-Ależ nie. Nazywasz się Glimmer i należysz do WWG. Siento - zajmnij się nią. Lotus - ty zajmij się Shadow. Muszę wiedzieć, czy nie zaszły w ciąże. - rozkazała biała wilczyca i już wiedziałam, że to ona jest Alphą.
Ruszyliśmy do szpitala.
<Shadow?>
Od Berlo
-Nie! Nie! - krzyczałam, cała ze łzach. Dlaczego wszyscy, których kocham odchodzą?! Potrząsałam ciałem Tashy, przytulałam ją i płakałam. Mimo, że w dzieciństwie często siękłóciłyśmy, to była moja ukochana, jedyna siostra! Straciłam ją bezpowrotnie....Nagle poczuła, jak ktoś mnie podnosi i przytula do siebie,
Rick.
Płakałam w jego futro. Nie byłam w stanie spojrzeć na Swiaftkill i Ignisa. Biedne dzieci...Nie będą miały łatwej przyszłości. Zobaczyłam, jak Berlo , przełykając łzy, rozmawia z płączącymi Meridą i ciocią, aż chwyciły szczeniaki w pyszczki i wyszły. Płakałam cały czas. Łzy zamazały mi obraz. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jaskini i zasnęłam. Lecz to nie był spokojny sen. Były tam wspomnienia związane z Tashą i jej śmierć...
Od Amadii
Od Firerna
-Nie wraca już od 6 tygodni- odpowiedziałem na pytanie Rollyego -Termin porodu jest za miesiąc?-spytał się -Tak naprawdę już powinna urodzić-zamilknąłem. Rolly też nic nie odpowiedział. Był wschód słońca. Co dzień o wschodzie słońca wchodziłem na pagórek nieopodal naszej jaskini. Patrzyłem i czekałem. Patrzyłem czy Ephira nie wraca. Ok 4 tygodnie temu Ephira wyruszyła na ostatnią wyprawę przed porodem . To miała być krótka misja, sprawdzenie czy wszystko na skraju lasu Wofl Rock. Ephiry miało nie być tylko 3 dni. Nie wracała od 6 tygodni. Nie było dnia gdy nie wypatrywałem jej na niebie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Rollego: -A czego obawiasz się najbardziej?-to pytanie nurtowało mnie cały czas ale nikt nie wypowiedział tego na głos -Ze coś pójdzie źle i szczeniaki urodzą się w złym miejscu, i że nie przeżyją pierwszych dni życia. ….Ale jest nadzieja -Nadzieja umiera ostatnia……..
-Nie wraca już od 6 tygodni- odpowiedziałem na pytanie Rollyego -Termin porodu jest za miesiąc?-spytał się -Tak naprawdę już powinna urodzić-zamilknąłem. Rolly też nic nie odpowiedział. Był wschód słońca. Co dzień o wschodzie słońca wchodziłem na pagórek nieopodal naszej jaskini. Patrzyłem i czekałem. Patrzyłem czy Ephira nie wraca. Ok 4 tygodnie temu Ephira wyruszyła na ostatnią wyprawę przed porodem . To miała być krótka misja, sprawdzenie czy wszystko na skraju lasu Wofl Rock. Ephiry miało nie być tylko 3 dni. Nie wracała od 6 tygodni. Nie było dnia gdy nie wypatrywałem jej na niebie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Rollego: -A czego obawiasz się najbardziej?-to pytanie nurtowało mnie cały czas ale nikt nie wypowiedział tego na głos -Ze coś pójdzie źle i szczeniaki urodzą się w złym miejscu, i że nie przeżyją pierwszych dni życia. ….Ale jest nadzieja -Nadzieja umiera ostatnia……..
Od Nighta
Szedłem właśnie Lasem na spotkanie z Arią. W głowie miałem mętlik wciąż myślałem o Nirze czułem się beznadziejnie. Byłem już w połowie drogi gdy moim oczom ukazał się taki widok:
Od razu przyjąłem pozycje do ataku:
-Kim jesteś i czego tu szukasz- spytałem dość ostrym tonem
- Szukam tu ciebie bo widzę twój smutek, kim jestem hmm.... wilkiem nie jestem niestety wiem za dużo jak na wilka za dużo rozumiem więc dla ciebie jestem nikim - uśmiechnęła się lekko
Byłem trochę przerażony ale nie dałem tego po sobie poznać chciałem coś odpowiedzieć ale świat zawirował mi przed oczami i padłem. Po jakimś nieokreślonym czasie odzyskałem świadomość usłyszałem jakieś nieokreślone słowa tego samego wilka co wcześniej ale gdy chciałem otworzyć oczy coś mnie uderzyło i gdy w końcu się obudziłem bylem znów w lesie popatrzyłem na słońce. Byłem przecież umówiony z Arią ahhh...
- Co właściwie się stało- powiedziałem sam do siebie ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać ruszyłem więc biegiem gdy w końcu ją zobaczyłem nad brzegiem była dość zniecierpliwiona:
- Przepraszam za spóźnienie nie mam właściwego usprawiedliwienia - powiedziałem jeszcze w biegu przecież nie mogłem jej powiedzieć o czymś tak beznadziejnym.
- O w końcu jesteś Nigh... - gdy na mnie popatrzała zdenerwowała się trochę - Kim jesteś i co robisz na terenie mojej watahy - powiedziała dość ostro.
- O co ci chodzi to ja Night- powiedziałem dość zdziwiony
- Może i masz zapach i mówisz ja Night ale nie wyglądasz mów kim jesteś.'
- Coo?????- wtedy popatrzyłem na swoje odbicie w wodzie wyglądałem tak:
Patrzyłem na swoje odbicie.. jakim cudem.
- Aria to ja Night po prostu ehh.. powiem co się stało może to wytłumaczy jak wyglądam- powiedziałem po czym opowiedziałem jej całą historię. Następnie nastała chwila ciszy.
- Rozumiem- odpowiedziała wreszcie Aria chociaż w jej głosie słychać było nutę niedowierzanie nie dziwiłem się jej sam bym nie uwierzył.
- Skoro jesteś Night to pewnie znasz odpowiedzi na te pytania- zadała mi 10 pytań na które odpowiadałem płynnie i z pewnością.
- Dobrze teraz wiem, że to na pewno ty- powiedziała Aria następnie ruszyła na Wzgórze Alph i szybko wszyscy się o tym dowiedzieli. Na początku patrzyli na mnie trochę podejrzliwie ale później wszystko wróciło do normy. Chociaż jedno się zmieniło przestałem myśleć o NIrze.
Od Alphy Arii
Dziś ja Ii Rolly mieliśmy spotkac się z Aphami Whitewind i Greybackiem. Przyszli do nas późnym popołudniem.
-Witaj Alpho Ario, Alpho Rolly-powiedziała Whitewind jak zawsze obojętnym tonem i skłoniła się lekko. To samo uczunił jej partner.
-Miło nam gościć was w naszych progach-przywitał ich Rolly-jaka sprawa was tu sprowadza?
Greyback wyszedł przed partnerkę:
-Chcemy wam obwieścic, że nasz syn, Młody Alpha Cyrus niedługo ma zamiar owiadczyć się Młodej Alphie Shadow
Zaniemiałam. Przecierz ona jescze była bardzo młoda! Prawie jak....szczeniak!
-Czy to przypadkiem...nie zawcześnie?-spytałam spokojnie. White wind żuciła mi lodowate spojrzenie. Nadal mnie nie nawidziła.
-Nie-odparła ostro-chcemy mieć pewność, że nic nie stanie na przeszkodzie sojuszowi.
,,Acha!''-pomyślałam-,,ona tak na prawdę nie ma n a celu szczęścia Cyrusa, tylko sojusz! Dam głowę, że to nie był jego pomysł z oświatczynami, tylko jej.....''
-Możemy znać datę oświadczyn?- spytał mój partner.
-Za jakieś trzy tygodnie Cyrus przyjdzie tu i uroczyście ogłosi zaręczyny-odparła samica Alpha-a teraz-kiwnęła na Greybacka-musimy iść. Żegnam
Odwrócili się i wyszli.
- Czy uwarzasz, że już czas, żeby Shady wyszła za mąż?-odezwałam się po krótkiej chwili
-Nie. Niepodoba mi się to. Powinni dać jej jeszcze czas-westchnął samiec Alpha.-ale cóż. Niechcemy znów podpaść Whitewind, co?-szturchnął mnie z uśmiechem.
-Jasne, że nie-pocałowałam go uśmiechając się od ucha do ucha- teraz trzeba to jeszcze powiedzi\eć naszej córce....
-Spokojnie-polizał mnie-ona jest teraz z Glommer na jakiej ś imprezie. Wróci najwcześniej jutro. Mamy czas.
Cały dzień nie mogłam się iczym zająć. Przez cały czas zastanawiałam się, jak obwieścić Shadow zaręczyny.....
Od Glimmer
-Czekaj, Shad! Nie możemy iść w takim stanie! - wykrzyknęłam.
Więc umyłyśmy się w Wilczym Potoku, uczesałyśmy szyszkami, i udekorowałyśmy się - Shady pomalowałą swoje pazury na różowo i wybrałą różowy cięń do powiek, a ja - wybrałam błękitny(Shad mnie namówiła) i fioletowy na pazury.I ruszyłyśmy. Znałam drogę i doszłyśmy na imprezę. Rozkręcała się.
-A jak w ogóle nazywa się Alpha? - zapytała Shadowy.
-Nie wiem. Chyba Karia i ma córkę Telarę. - odpowiedziałam.
-Och, witamy. - usłyszałam i odwróciłam głowę. Moim oczom ukazały się dwa basiory w naszym wieku:
-Witajcie, damulki. - uśmiechnął się pierwszy, czarny. - Ja jestem Black, a to jest Will. Pozwolisz? - i chwycił mnie za łapę.
-No...Ekhem...-zerknęłam za Shadow.
-Nie daj się prosić. Twoja przyjaciółka będzie w dobrym towarzystwie. - namawiał Black.
-Dobrze, ale tylko jeden taniec. - uległam. Samiec poprowadził mnie na parkiet. Akurat była samba.
-Jeju, gdzie ty siętak dobrze nauczyłaś tańczyć? - zapytał kiedy szliśmy do stołu z napojami. Słuchałam go jednym uchem, bo wzrokiem szukałam Shad.
-Tańczyłam w dzieciństwie. - odparłam.
-Ach...A mogę znać twe imię?
-Glimmer.
-Śliczne. - uśmiechnął się jakby...Szyderczo? Jednak nie zwróciłam na to uwagi. To był duży błąd.
-Proszę, napij siętego soku z dyni. Jest pyszny. - podstawił mnie miskę pod nos. Wypiłam i nagle poczułam się strasznie senna...Black zaniósł mnie do jakieś podziemnej groty, stanął nade mną i...Pocałował.
-Black...Ja mam...-nie miałam sił go odepchnął.
-Ci...
Po raz ostatni ujrzałam Blacka stojącego nade mną.
CDN
Dzisiaj, spacerując przy Wilczym Potoku, ujrzałam jakąś wilczycę. Podchodziła do potoku. Schowałam się w krzakach i pełzłam za nią. Aż...Skoczyłam na nią i wtopiłam swoje kły w jej kark. Krzyknęła, odwróciła się i przecięła kłem moją łopatkę. Przez moją zaawansowaną ciążę. runęłam na ziemię, ale wstałam i obnażyłam kły do samych warg. Z głębi mojego gardła wydobywało się mrożące krew w żyłach warknięcia. Samica warknęła ze złością, ale cofnęła się. Teraz jej si przyjrzałam:
-Co robisz na terenach WWG? - bardziej warknęłam niż zapytałam.
-Chciałam zbadać te tereny...-wysyczała.
-Są zajęte przez sporą watahę. Mam ją zawołać?
-Ech...Niech ci będzie...przyszła matko.
-Stój pysk!
-Uuuu....Mamusia cię nie uczyła, że nie mówi się brzydkich wyrazów?
Zaatakowałam ją, ale odskoczyła. Mogłam się odbić od ziemi i wylądować na jej grzbiecie, ale brzuch mi na to nie pozwalał. Więc tylko warczałam.
-Dobra, sorry....Też miałam ciężkie dzieciństwo. OK, nie mam watahy, jestem sama. Zadowolona? Chce mieć choć jedną znajomą. - powiedziała wilczyca.
-Jak cię zwą? - zapytałam.
-Merida, a ty?
-Tasha.
-Tylko tak wpadłam ....Zobaczyć tereny, jak już mówiłam. Muszę iść...Jak chcesz, jutro pokażę ci MOJE tereny. - zaproponowała.
\-OK. Do jutra.
-Do zobaczenia! - i odeszłyśmy w swoje stron
Od Sawyera
-To dobrze ,przepraszam...-zrobiło mi się głupio.
-Dobra już zapomnijmy o tym ,niczego niebyło - odpowiedziała z uśmiechem.
-Postaram się już nad sobą panować...doniczego...już niedojdzie - patrzyłem na niął a ona wydałała się jeszcze piękniejsza niż zwykle.
-Jesteś moim BFF i już naprawdę nic się niestało. Pamiętaj ,że ja cię bardzo kocham ,ale niemogę...PRZEPRASZAM - odpowiedziała i spuściła pysk.
-Nie to nietwoja wina ,ty masz Cyrusa i dbaj o niego ,a ja muszę już lecieć do Cristal ,bo jutro ja mam egzamin OSTATNI - NAJTRUDNIEJSZY i razem ćwiczymy...kkocham cię - niechciałem od niej odchodzić ,ale niechciałem też zostawić Cristal wkońcu ona też...
-Ja też cię kocham - odpowiedziała kiedy ja już biegłem.
Od Shan
Ten dzień miał być super i ył super. Dzisiaj zdawałam swój pierwszy egzamin. Mój "brat" Saw dużo mi pomagał w ćwiczeniach. Bardzo się zestresowałam kiedy przyszła na mnie kolej.
-Shan teraz ty - powiedział trener.
-Jestem gotowa - odpowiedziałam.
Było 5 zadań wszystkie bezbłednie zrobiłam. Trener mnie bardzo pochwalił. Potem przyszła kolej na Deuce ,ona też się nieżle zestresowała.
-Deuca teraz ty - przywołał ją trener.
-J...jestem gotowa - odpowiedziała ,a ja jej szepnełam.
-Dasz rade ,trzymam kciuki.
Od Kiry
"Trzeba w końcu zrobić pierwszy krok"-myślałam spacerując.Byłam tak zamyślona,że nie zauważyłam jak wpadłam na Malleya.
-O,sorki-powiedziałam i już chciałam iść dalej gdy usłyszałam
-Nie,to ja przepraszam,hej ty jesteś raczej nowa,tak? Zauważyłbym taka ładną wilczycę-powiedział a ja miałam dreszcze
-No,w zasadzie tak,niedługo tu jestem-powiedziałam
-To może cię oprowadzić?-zapytał.Moja odpowiedz była oczywista.Zgodziłam się i poszliśmy.Bardzo mi się podobało a Malley poznał mnie też trochę z watahą bo nie znałam wszystkich i mimo że większość wilków jest młodsza ode mnie,to dogadałam się z nimi.Bardzo dobrze się czułam w towarzystwie basiora.Wiedziałam,że ktoś mu się podoba ale nie wiedziałam kto i czy z watahy?
-Malley,masz już swojego kumpla albo kogoś,do kogo masz zaufanie?Oprócz Alph oczywiście.-zapytałam
-Cóż,dogaduję się z większością stada ale jeśli pytasz o dziewczynę to nie mam.A ty?-zapytał
-No cóż ja...nie mam ani przyjaciół,ani chłopaka.-byłam i smutna i radosna.Malley jest wolny ale on się dogaduję i ma przyjaciół a ja nie :(
-No to na początek mogę być twoim 1 przyjacielem?-zapytał
-Ależ oczywiście,że tak!-powiedziałam z uśmiechem i ...rzuciłam mu się na szyję.Zupełnie nie wiem czemu.Gdy zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam puściłam go i patrzyłam na reakcję.A on cały czas uśmiechał się czule.
-Co cię tak bawi?-zapytałam
Malley,odpowiesz?
-O,sorki-powiedziałam i już chciałam iść dalej gdy usłyszałam
-Nie,to ja przepraszam,hej ty jesteś raczej nowa,tak? Zauważyłbym taka ładną wilczycę-powiedział a ja miałam dreszcze
-No,w zasadzie tak,niedługo tu jestem-powiedziałam
-To może cię oprowadzić?-zapytał.Moja odpowiedz była oczywista.Zgodziłam się i poszliśmy.Bardzo mi się podobało a Malley poznał mnie też trochę z watahą bo nie znałam wszystkich i mimo że większość wilków jest młodsza ode mnie,to dogadałam się z nimi.Bardzo dobrze się czułam w towarzystwie basiora.Wiedziałam,że ktoś mu się podoba ale nie wiedziałam kto i czy z watahy?
-Malley,masz już swojego kumpla albo kogoś,do kogo masz zaufanie?Oprócz Alph oczywiście.-zapytałam
-Cóż,dogaduję się z większością stada ale jeśli pytasz o dziewczynę to nie mam.A ty?-zapytał
-No cóż ja...nie mam ani przyjaciół,ani chłopaka.-byłam i smutna i radosna.Malley jest wolny ale on się dogaduję i ma przyjaciół a ja nie :(
-No to na początek mogę być twoim 1 przyjacielem?-zapytał
-Ależ oczywiście,że tak!-powiedziałam z uśmiechem i ...rzuciłam mu się na szyję.Zupełnie nie wiem czemu.Gdy zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam puściłam go i patrzyłam na reakcję.A on cały czas uśmiechał się czule.
-Co cię tak bawi?-zapytałam
Malley,odpowiesz?
Od Glimmer - CD
Obudziłam się w wiklinowej klatce.
-Glimm! Wszystko OK? - szepnęła głośno jakaś ładna, czaro-różowa wilczyca, znajdująca się w klatce obok. Zignorowałam ją i uznałam, że najwidoczniej się pomyliła. Zastanawiałam się tylko, gdzie ja jestem i jak się nazywam? W głowie miałam totalną pustkę. Pamiętałam tylko...Imię. Tak, imię. Wysiliłam umysł. Imię to brzmiało...Brzmiało...Shadow! I należało do wadery. Więcej nie pamiętałam.
-Trwa wojna. Wygramy! - wilczyca uśmiechnęła się zwycięsko. Znów nie odpowiedziałam. Spojrzała na mnie, zaniepokojona.
-Nie martw się, Glim. Na pewno wygramy. Berlo, jako szaman, nie walczy.
Nie znałam tych imion. Nie wiedziałam, o kim i o czym ona w ogóle mówi. I kim ona jest?
-Glimmer? - nie ustępowała. Spojrzałam na nią. Była naprawdę piękna. Jej zielone, laserowe oczy wpatrywały się we mnie uparczywie,
-Glim? Wszystko dobrze? - powtórzyła pytanie z początku.
-Kim...Kim ty jesteś? - zapytałam niepewnie. Mój głos brzmiał dziwnie.
-Glimm, nie zadawaj dziwnych pytań...Uderzyłaś się gdzieś? Kiedy się obudziłam, dopiero wnosili cię nie przytomną do jaskini.
-Hej, ja na serio pytam. Kim ty jesteś? I kim ja jestem? Co my tu robimy i gdzie jesteśmy? - zasypałam ją lawiną pytań.
-Glimmer...To ja, Shadow, Młoda Alpha, twója przyjaciółka z WWG. - powiedziała drżącym głosem.
-Nie znam żadnej WWG, Młodej Alphy...-odparłam.
-Jak to nie znasz?! A Friend?! Fanindra?! Junto a ti?! - teraz to ona wystrzeliła z pytaniami.
-Friend to...Bóg...Fanindrę otrzymałam...A Junto a ti to piosenka. - odparłam i zaśpiewałam z Shadow kawałek.
-No widzisz?! To ja, Shad!
-Nie znam cię. Pamiętam twoje imię,Junto a ti, Fanindrę, ale nie pamiętam ciebie ani nikogo innego.
-Ricka też nie?! Tashy, Berlo?! - Shadow była zrozpaczona. Pokręciłam głową.
-Nie wiem, o kim mówisz.
Siedziałyśmy w ciszy, aż otworzono klatki i wpadłam w ramioan jakiejś wilczycy i basiora. Oderwałam się od nich gwałtownie.
-Co jest, Glimm? Już po wszystkim...-wilczyca uśmiechnęła się łagodnie.
-Glimmer...-podszedł do mnie przystojny, brązowy basior. Mogłabym sięw nim zakochać, ale jakoś źle mi się kojarzył....Przytulił mnie.
-Tak się martwiłem. - wyszeptał.
Oni mnie z kimś mylili. Wszyscy.
Oderwałam się od basiora.
-Kim ty jesteś? Kim wy wszyscy jesteście? - cofałam się, przestraszona.
-Ależ Glimmer...-wilczyca zaniepokoiła się.
-Mamo, tato! Rapier jej coś zrobiła! To nie jest zwykła amnezja! Ona nic nie pamięta! Pamięta moje imię, Frienda, Fanindrę i naszą piosenkę - Junto a ti - ale całej reszty nie pamięta! - krzyknęła Shadow.
-Glimmer? - biała wilczyca podeszła do mnie.
-Mylicie mnie z kimś. - powiedziałam.
-Ależ nie. Nazywasz się Glimmer i należysz do WWG. Siento - zajmnij się nią. Lotus - ty zajmij się Shadow. Muszę wiedzieć, czy nie zaszły w ciąże. - rozkazała biała wilczyca i już wiedziałam, że to ona jest Alphą.
Ruszyliśmy do szpitala.
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Szłyśmy do szpitala. Co rusz spoglądałam na Glimmer. Szczła z szeroko otwartymi oczami, rozglądając się dookoła, jakby nigdy nie widziała tego terenu. A przeciarz znała go jak własną kieszeń od dzieciństwa! Niewiem dla czego straciła pamięć. Kiedy jeszcze wyłyśmy w tamtej watasze na imprezie, dwa basiory podeszły, czarny i brązowy....czarny podszedł do Glimm...wymienili parę zdań i odeszi... tyle pamiętam co do mojej przyjaciółki. A co do mnie: brązowy basior podszedł do mnie i uśmiechnął sie szelmowsko:
-Jak już wiesz, nazywam się Will-powiedział z przyklejonym do pyska uśmiechem-mogę znać twe imię?
-Shadow. Młoda Alpha Shadow-poprawiłam się, dokładnie wymawiając słowa ,,Młoda Alpha'', żeby wiedział, że nie warto zadzierać. Poskutkowało
-Ooooo-powiedział-no no no! Taka Młoda Alha to musi mieć fajnie. I musi mieć fajnego faceta-mrugnąl jedym okiem-chociarz jestem tylko Gammą....-przysunął się
-Wrrrr-warknęłam cicho, tak, żeby tylko on usłyszał-nawet nie próbuj.....
-Ależ nie, skąd!-podnósł łapy do góry w geście obrony-tylko chciałem powiedzieć, że taka wysko postawiona w hierarhi wadera, potrzebuje niebyle kogo do tańca.-uśmiechnął się
-No, jeśli chodzi tylko o taniec...-powiedziałam. Nie chciałam zrobić przykrości temu..no...Willowi
-Och, wiedziałem, że się zgodzisz!-wziął mnie za łapę i poprowadził na środek polanki. Zatańczyiśmy wolny taniec. Przez ułamek sekundy mignęło mi przed oczami coś różowo-czarnego:Black i Glimmer.....prowadził ją gdzieś, ale zanim zdążyłam zobaczyć gdzie, tłum zasłonił mi widok. Taniec się skończył.
-dziękuję, milaydy-ukłonił się
-Niema zaco-powiedziałam roztargnionym głosem, bo oczami szkukałam przyjaciółki. Nigdzie jej nie było.
-Może skosztujemy trochę miodu?-spytał i poprowadził mnie do zastawionego stołu- rozpuszczony smakuje jak ten ludzi...to ludzkie...wino.
Na ostatnie słowo położył nacisk. Zrobiłam się czójna. Ten basior coś knuł....ale jak tu odmuwić pysznego napoju, kiedy jest się tak spragnionym? Wzięłam łyk. Dwa, Dziesięć. Dwadzieścia pięć.....Will pił ze mną, ale owiele mniej. Po jakiś 25 minutach przed oczami pojawiły mi się mroczki. Potknęłam się o coś, i wylądowałam wramionach Willa.
-Masz ochotę na TO?-spytał szelmowsko
-Och...kochanie..z tobą zawsze..-powiedziałam, ale nie miałam pojęcia co mówię. Pochylił się i pocałował mnie, dałam się mu poneść. Nie ma co....byłam pijana. Zanósł mnie do jakiejś jaskini , która musiała być daleko od miejsca imprezy, bo muyka ledwo tu docierała. Położył mnie i stanął nade mną. Zaczął lizać moją szyję, schodząc coraz niżej. Nie mogłam mysleć o niczym innym, jak to, jak bardzo jest mi teraz dobrze...prawie jak....jak z Sawyerem. Sawy-erem? Tak. Z nim. Przecież ja z ni niedawno...Co?! Poderwałam się, choć nadal szumiało mi w głowie od trunku. Will też wstał.
-Co ty wyprawiasz?!-spytał zaskoczony
-Nie, pytanie jest: co ty wyprawiasz?!-odpowiedziałam. Przypomniało mi się jak tata uczył mnie takich ripost
-Ja tu sobie z tobą spokojnietego tamtego, już prawie zaczynam....a ty mi tu nagle podskakujesz?!
-Ale co ty chciałeś....zro-bić?!-głos mi sie łamał. Nie byłam dokońca trzeźwa.
-Ty już dobrze wiesz co! A jak nie chcesz, noto masz, Młoda Alpho-zamachnął się, ale jkoś zdązyłam zrobić unik. Pomimo ,,wina'' strzeliłam go otwartą łapą w pysk. Spróbowałam ucieć, le kręciło mi się w głowie. Basior skoczył na mnie i uderzył łapą w skroń. Zrobiło mi się ciemno przed oczmi. Obudziłam się w klatce, całkiem trzeźwa, a niedługo po mnie Glimmer.
Nie opowiedziała mi co się jej stało, bo nie mogła. Nie wim dla czego, le straciła pamięć. Mam nadzieję, ze jej przejdzie......nie chcę jej stracić.......
<Glimmer?>
Od Glimmer
Były jakieś badania...Biały basior imieniem Siento mi je zrobił....I dookoła mnie stanęła grupka wilków. Za nimi, z tyłu, stała Para Alpha rozmawiając z jakimś wilkiem:
-Jej więź z Shadow jest zbyt silna, aby Rapier mogła ją przerwać...Tylko to podtrzymuje je na krawędzi rozpaczy....
-Pewnie jakiś wywar....
-Zaczniemy leczenie....
-Rick jej się źle kojarzy....To przez Blacka....
-Glim? - obok mnie stanęła wilczyca z klatki.
Jej spojrzenie....Było uparczywe, pełne rozpaczy. Nie mogłam na nią patrzeć.
-Pamiętasz coś? Byłyśmy na imprezie...-zapytała cichutko.
-Ja...czarny samiec...Sok...Z...-zamilkłam. Sok z czego? Nic nie pamiętam.
-Wino? - wilczyca wtrąciła się.
-Nie wiem...Nie pamiętam.
W głowe miałam wielką, czarną dziurę, z której pamiętałam tylko imię: Shadow, zwrotki z piosenk pt. : "Junto a ti", boga przyjaźni - Frienda oraz prezent od niego i...jakiejś Arkty: węża Fanindrę.
-Zobacz...Aszera. Nic ci to nie przypomina? - zapytała. Na jej łapie dostrzegłam giętkiego węża.
-Lazur i Athos...-wyszeptałam, nie pamiętając, skąd znam te imiona i kim są ich właściciele.
-Dobrze! Lazur - bóg muzyki, Athos - bóg wojny. To ni dali mi Aszerę. W prezencie. - wyjaśniła. Skinęłam głową i cofnęłam się, gdyż głowa zaczynała mnie boleć od nadmiaru informacji.
-Shadow! Chodź tutaj! - krzyknęła samica Alpha i Młoda Alpha podeszła do rodziców. Nagle....Podszedł ten brązowy basior...
-Glimmer...
Skuliłam się na dźwięk jego głosu...Jakby śmiech.....Szyderczy śmiech....
-Spójrz na mnie, proszę.
Unikałam jego spojrzenia.
-Spójrz ....Na....Mnie. - wycedził powoli i spokojnie i powoli skierował moją głowę na jego oczy.
Jego piękne oczy...Jak te, które należał do jakiegoś strasznego wilka....Który....który wyrządził mi krzywdę.
Krzyknęłam i wyrwałam mu się.
-Rick! - krzyknęła Młoda Alpha, zwana Shadow.
Samiec rzucił mi pełne smutku i nierozumienia spojrzenie i podszedł do Alph i ich córki.
A potem....Ruszyliśmy do jaskini.
Wilczyca imieniem Storm nie odstępowała mnie nawet na minutę. Rozglałam się. Lasy, polany....Wszystko obce.
-Glimmer? Pamiętasz? Mijamy Polanę Księżyca. - Shadow, która była nawyraźniej przygnębiona, pokazała łapą polanę. Nie pamiętałam jej w ogóle.
-Nie. - pokręciłam głowę i przyspieszyłam, bojąc się jednak nieznanego. Nikogo i nieczego tu nie znałam. I do tego....Te pełne rozpaczy spojrzenia, które posyłali mi Shadow i Rick...Nie dawałam rady. Co ja tu w ogóle robię?
"Skup się...." pomyślałam, nie znając własnego imienia. "Skup się."
Czarny samiec ze strasznym, lecz czarującymi złotymi oczyma. Sok i podziemna jaskinia....
Nic więcej nie pamiętam.
Alphy rozmawiały z przejęciem z Shadow, która uparcie się we mnie wpatrywała.
-Ven y canta...Dame tu mano...-usłyszałam nad moim uchem i odwróciłam głowę. Obok mnie szła brązowa wilczyca.
-Cura tus heridas busca hoy tu melodia. - odparłam niepewnie.
-Vamos! Ven y canta...-Shadow spojrzała na nas.
-Sique cantando(ahora bien y canta) - zaśpiewała.
-Piensalo en color es hor....-dodał Rick.
-Que tu sueno es mi canción. - to byłam ja i stanęłam.
Wszyscy tworzyli zgraną drużynę.
Tylko nie ja.
Nie pamiętałam ich. Nikogo.
I niczego.
-Glimmer! - Shady stanęła przede mną. - Proszę cię...- i wyciągnęła srebrny medalion wiszący na jej szyi.
-To...-kojarzyłam to. Nie wiem skąd i z czego, ale kojarzyłam! I nagle....Aszera i Fanindra zaczęła się poruszać i zatknęły się głowami. Błysnęło światło.
-Otwórz oczy, Glimmer! - krzyknęła postać w świetle - Otwórz oczy!
-Junto a ti! - krzyknęłam równocześnie z Shadow i światło mi zgasło.
Obudziłam się w jaskini.
-Wszystko OK, Glimmer? - nade mną stały te wilki, co wcześniej.
-Pamiętasz coś? - Storm spojrzała na mnie z troską i nadzieją.
-Nie, ale...Shadow. - wstałam i krzyknęłam - Shadow!!!!!!!!
-Glimmer?! - do gabinetu wpadła Shad.
-Shady!! - rzuciłam jej się na szyję.
-Glim! TY pamiętasz!- krzyknęła.
-Nie do końca.
Shady spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
PAMIĘTAŁAM nasze wspólne zabawy i przeżycia.
PAMIĘTAŁAM jak poszłyśmy razem na imprezę, a potem...jakieś samce? Nie wiem. Tego nie pamiętałam.
Pamiętałam Friedna, Fanindę, Junto a ti, ASzerę.
-Co my tu robimy? - rozejrzałam się. Shady westchnęła.
-Dobrze, że przynajmniej mnie pamiętasz.
Nie wiedziałam, co ja i Shad tu robimy. Ale wiedziałam jedno: jest Shadow, więc będzie dobrze.
-Siento...To w końcu jesteśmy w ciąży, czy nie? - Shady spojrzała na białego basiora.
-Shadow, oszalałaś?! - krzyknęłam, jednak ona mnie zignorowała.
-Na 98% procent...-nie słyszałam dalej.
"Co ty tam robisz, Glimmer?! Co to za wilczyca?!" krzyknęła straszna postać.
-Shadow...-wymamrotałam. "Shadow, Shadow" powtarzałam, jednak jej obraz w mojej głowie coraz bardziej się zamazywał.
-Glimmer! - Shady mną potrząsała, a biała wilczyca pokręciła głową.
-Nie jest dobrze. Rapier ma ją w garści. Prawie znów cię zapomniała. Żeby się od niej uwolnić, będzie potrzebna siła was obu.
Zadrżałam, nawet nie pytając, kim jest Rapier.
-Co z tą ciążą? - spojrzała na Shad, która spuściła wzrok.
<Shadow?>
Były jakieś badania...Biały basior imieniem Siento mi je zrobił....I dookoła mnie stanęła grupka wilków. Za nimi, z tyłu, stała Para Alpha rozmawiając z jakimś wilkiem:
-Jej więź z Shadow jest zbyt silna, aby Rapier mogła ją przerwać...Tylko to podtrzymuje je na krawędzi rozpaczy....
-Pewnie jakiś wywar....
-Zaczniemy leczenie....
-Rick jej się źle kojarzy....To przez Blacka....
-Glim? - obok mnie stanęła wilczyca z klatki.
Jej spojrzenie....Było uparczywe, pełne rozpaczy. Nie mogłam na nią patrzeć.
-Pamiętasz coś? Byłyśmy na imprezie...-zapytała cichutko.
-Ja...czarny samiec...Sok...Z...-zamilkłam. Sok z czego? Nic nie pamiętam.
-Wino? - wilczyca wtrąciła się.
-Nie wiem...Nie pamiętam.
W głowe miałam wielką, czarną dziurę, z której pamiętałam tylko imię: Shadow, zwrotki z piosenk pt. : "Junto a ti", boga przyjaźni - Frienda oraz prezent od niego i...jakiejś Arkty: węża Fanindrę.
-Zobacz...Aszera. Nic ci to nie przypomina? - zapytała. Na jej łapie dostrzegłam giętkiego węża.
-Lazur i Athos...-wyszeptałam, nie pamiętając, skąd znam te imiona i kim są ich właściciele.
-Dobrze! Lazur - bóg muzyki, Athos - bóg wojny. To ni dali mi Aszerę. W prezencie. - wyjaśniła. Skinęłam głową i cofnęłam się, gdyż głowa zaczynała mnie boleć od nadmiaru informacji.
-Shadow! Chodź tutaj! - krzyknęła samica Alpha i Młoda Alpha podeszła do rodziców. Nagle....Podszedł ten brązowy basior...
-Glimmer...
Skuliłam się na dźwięk jego głosu...Jakby śmiech.....Szyderczy śmiech....
-Spójrz na mnie, proszę.
Unikałam jego spojrzenia.
-Spójrz ....Na....Mnie. - wycedził powoli i spokojnie i powoli skierował moją głowę na jego oczy.
Jego piękne oczy...Jak te, które należał do jakiegoś strasznego wilka....Który....który wyrządził mi krzywdę.
Krzyknęłam i wyrwałam mu się.
-Rick! - krzyknęła Młoda Alpha, zwana Shadow.
Samiec rzucił mi pełne smutku i nierozumienia spojrzenie i podszedł do Alph i ich córki.
A potem....Ruszyliśmy do jaskini.
Wilczyca imieniem Storm nie odstępowała mnie nawet na minutę. Rozglałam się. Lasy, polany....Wszystko obce.
-Glimmer? Pamiętasz? Mijamy Polanę Księżyca. - Shadow, która była nawyraźniej przygnębiona, pokazała łapą polanę. Nie pamiętałam jej w ogóle.
-Nie. - pokręciłam głowę i przyspieszyłam, bojąc się jednak nieznanego. Nikogo i nieczego tu nie znałam. I do tego....Te pełne rozpaczy spojrzenia, które posyłali mi Shadow i Rick...Nie dawałam rady. Co ja tu w ogóle robię?
"Skup się...." pomyślałam, nie znając własnego imienia. "Skup się."
Czarny samiec ze strasznym, lecz czarującymi złotymi oczyma. Sok i podziemna jaskinia....
Nic więcej nie pamiętam.
Alphy rozmawiały z przejęciem z Shadow, która uparcie się we mnie wpatrywała.
-Ven y canta...Dame tu mano...-usłyszałam nad moim uchem i odwróciłam głowę. Obok mnie szła brązowa wilczyca.
-Cura tus heridas busca hoy tu melodia. - odparłam niepewnie.
-Vamos! Ven y canta...-Shadow spojrzała na nas.
-Sique cantando(ahora bien y canta) - zaśpiewała.
-Piensalo en color es hor....-dodał Rick.
-Que tu sueno es mi canción. - to byłam ja i stanęłam.
Wszyscy tworzyli zgraną drużynę.
Tylko nie ja.
Nie pamiętałam ich. Nikogo.
I niczego.
-Glimmer! - Shady stanęła przede mną. - Proszę cię...- i wyciągnęła srebrny medalion wiszący na jej szyi.
-To...-kojarzyłam to. Nie wiem skąd i z czego, ale kojarzyłam! I nagle....Aszera i Fanindra zaczęła się poruszać i zatknęły się głowami. Błysnęło światło.
-Otwórz oczy, Glimmer! - krzyknęła postać w świetle - Otwórz oczy!
-Junto a ti! - krzyknęłam równocześnie z Shadow i światło mi zgasło.
Obudziłam się w jaskini.
-Wszystko OK, Glimmer? - nade mną stały te wilki, co wcześniej.
-Pamiętasz coś? - Storm spojrzała na mnie z troską i nadzieją.
-Nie, ale...Shadow. - wstałam i krzyknęłam - Shadow!!!!!!!!
-Glimmer?! - do gabinetu wpadła Shad.
-Shady!! - rzuciłam jej się na szyję.
-Glim! TY pamiętasz!- krzyknęła.
-Nie do końca.
Shady spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
PAMIĘTAŁAM nasze wspólne zabawy i przeżycia.
PAMIĘTAŁAM jak poszłyśmy razem na imprezę, a potem...jakieś samce? Nie wiem. Tego nie pamiętałam.
Pamiętałam Friedna, Fanindę, Junto a ti, ASzerę.
-Co my tu robimy? - rozejrzałam się. Shady westchnęła.
-Dobrze, że przynajmniej mnie pamiętasz.
Nie wiedziałam, co ja i Shad tu robimy. Ale wiedziałam jedno: jest Shadow, więc będzie dobrze.
-Siento...To w końcu jesteśmy w ciąży, czy nie? - Shady spojrzała na białego basiora.
-Shadow, oszalałaś?! - krzyknęłam, jednak ona mnie zignorowała.
-Na 98% procent...-nie słyszałam dalej.
"Co ty tam robisz, Glimmer?! Co to za wilczyca?!" krzyknęła straszna postać.
-Shadow...-wymamrotałam. "Shadow, Shadow" powtarzałam, jednak jej obraz w mojej głowie coraz bardziej się zamazywał.
-Glimmer! - Shady mną potrząsała, a biała wilczyca pokręciła głową.
-Nie jest dobrze. Rapier ma ją w garści. Prawie znów cię zapomniała. Żeby się od niej uwolnić, będzie potrzebna siła was obu.
Zadrżałam, nawet nie pytając, kim jest Rapier.
-Co z tą ciążą? - spojrzała na Shad, która spuściła wzrok.
<Shadow?>
Od Młodej Alphy Shadow
Wyjaśniłam mamie całą tą historię.
-I mówisz,że nie doszedł do...końca?-spytała mama
-Nie, nie, zdążyłam się otrząsnąć. Mi nic takiego nie zrobił ał mi tylko ten rozpuszczony miód....a Glimm musiał dać coś mocniejszgo, skoro...no, sama widzisz-spojrzałyśmy na moją przyjaciółókę. Błądziła wzrokiem po każdej rzeczy jak mały szczeniak, które dopiero co poznaje świat.
-Nie jest dobrze.-powturzyła mama kręcąc głową.-Wydaje mi się, że w tym mogą pomuc tylko bogowie....
-Mamo, a co jeśli jej zostanie tak na zawsze?!-spytałam mając łzy w ozch. Wzięła mnie w obięcia.
-Zobaczysz, wyzdrowieje-powiedziała-sprubyję przywołać bogów i porozmawiać z nimi. Ty też spróbuj. Berlo ci pomoże.
C. D. N.
Od Tashy
Dzień był po prostu piękny. Śpiewały ptaki, słońce świeciło...Alf poszedł polować, kiedy...Poczułam ogromny skurcz i wrzasnęłam. Ból przeszył moje ciało. Znów krzyknęłam. Nagle, do jaskini wpadli Alf i Siento. Mój chłopak mnie przytulał, ja parłam i jęczałam, a Siento pomagał szczeniakom wyjść na świat. Po kilku godzinach. Głow opadła mi ze zmęczenia. Zerknęłam na moje dzieci. Dwie, śliczne kulki. Jaśniejsza i ciemniejsza. Nagle, do nory weszli: Glimmer, Berlo, Shadow, ciocia Stella i Merida.
-Ciemniejszy to samiczka, jaśniejszy - samczyk. - powiedział uzdrowiciel. Uśmiechnęłam się słabo. Alf pocałował mnie i podsunął mi zająca.\
-Jedz. Tash. - powiedział.
-Są śliczne. - powiedziała Shad. Glim uśmiechnęła się. Ja jednak słabłam. Mimo, że przez cały rok z groszem ćwiczyłam w pocie czoła, czułam, że nie dam rady. Kilka godzin porodu - za dużo dla mnie. Byłam za młoda...
-Tash? - jak przez mgłę usłyszałam głos Meridy.
-Mer...Zajmij się...Nią...-podsunęłam jej samiczkę. Mimo, że nie mogłam się doczekać spotkania z matką i ojcem, nie chciałam odchodzić z tego świata. Powinnam walczyć. Wiedziałam, że złamię serca moim najbliższym i że moje dzieci czeka ciężka przyszłość. Jednak musiałam. Byłam zbyt słaba, by przeżyć. Za szybko zaszłam w ciążę. Sama byłam sobie winna.
-Nazwij ją...Swift...Kill....-powiedziałam zachrypniętym tonem.
-Tash! - Glimmer potrząsnęła mną.
\-Ciociu...Ten samczyk...Ignis...opiekuj się...-nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
-Tash, nie! - Glim już płakała.
-Muszę...sama...jestem...-wzięłam głęboki oddech, jednak zamarł mi w piersi. - Kocham..Was...-po tych słowach, ujrzałam gęstą mgłę, a następnie znajomą ciemność i ciszę, której wyłonił się Fatos,
Dzień był po prostu piękny. Śpiewały ptaki, słońce świeciło...Alf poszedł polować, kiedy...Poczułam ogromny skurcz i wrzasnęłam. Ból przeszył moje ciało. Znów krzyknęłam. Nagle, do jaskini wpadli Alf i Siento. Mój chłopak mnie przytulał, ja parłam i jęczałam, a Siento pomagał szczeniakom wyjść na świat. Po kilku godzinach. Głow opadła mi ze zmęczenia. Zerknęłam na moje dzieci. Dwie, śliczne kulki. Jaśniejsza i ciemniejsza. Nagle, do nory weszli: Glimmer, Berlo, Shadow, ciocia Stella i Merida.
-Ciemniejszy to samiczka, jaśniejszy - samczyk. - powiedział uzdrowiciel. Uśmiechnęłam się słabo. Alf pocałował mnie i podsunął mi zająca.\
-Jedz. Tash. - powiedział.
-Są śliczne. - powiedziała Shad. Glim uśmiechnęła się. Ja jednak słabłam. Mimo, że przez cały rok z groszem ćwiczyłam w pocie czoła, czułam, że nie dam rady. Kilka godzin porodu - za dużo dla mnie. Byłam za młoda...
-Tash? - jak przez mgłę usłyszałam głos Meridy.
-Mer...Zajmij się...Nią...-podsunęłam jej samiczkę. Mimo, że nie mogłam się doczekać spotkania z matką i ojcem, nie chciałam odchodzić z tego świata. Powinnam walczyć. Wiedziałam, że złamię serca moim najbliższym i że moje dzieci czeka ciężka przyszłość. Jednak musiałam. Byłam zbyt słaba, by przeżyć. Za szybko zaszłam w ciążę. Sama byłam sobie winna.
-Nazwij ją...Swift...Kill....-powiedziałam zachrypniętym tonem.
-Tash! - Glimmer potrząsnęła mną.
\-Ciociu...Ten samczyk...Ignis...opiekuj się...-nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
-Tash, nie! - Glim już płakała.
-Muszę...sama...jestem...-wzięłam głęboki oddech, jednak zamarł mi w piersi. - Kocham..Was...-po tych słowach, ujrzałam gęstą mgłę, a następnie znajomą ciemność i ciszę, której wyłonił się Fatos,
Od Berlo
-Nie! Nie! - krzyczałam, cała ze łzach. Dlaczego wszyscy, których kocham odchodzą?! Potrząsałam ciałem Tashy, przytulałam ją i płakałam. Mimo, że w dzieciństwie często siękłóciłyśmy, to była moja ukochana, jedyna siostra! Straciłam ją bezpowrotnie....Nagle poczuła, jak ktoś mnie podnosi i przytula do siebie,
Rick.
Płakałam w jego futro. Nie byłam w stanie spojrzeć na Swiaftkill i Ignisa. Biedne dzieci...Nie będą miały łatwej przyszłości. Zobaczyłam, jak Berlo , przełykając łzy, rozmawia z płączącymi Meridą i ciocią, aż chwyciły szczeniaki w pyszczki i wyszły. Płakałam cały czas. Łzy zamazały mi obraz. Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się w jaskini i zasnęłam. Lecz to nie był spokojny sen. Były tam wspomnienia związane z Tashą i jej śmierć...
Szłam właśnie lasem dokładniej to się zgubiłam i błądziłam po terenach i jak na złość nikogo do tej pory nie spotkałam. W trakcie wędrówki zdążyłam upolować dwa zające.
- Ehh... ja to mam pecha- pomyślałam- jak ja teraz dojdę do jaskiń.
nie uśmiechało mi się dalsze błądzenie bo mogłabym się zapuścić w niedozwolone tereny albo porostu poza tereny watach. Usiadłam i rozmyślałam jeszcze przez chwile. Gdy nagle zza drzewa wyłonił się przystojny basior, to był Spero. Poznałam go od razy.
- Cześć- powiedział miłym tonem.
- Hej - odpowiedziałam.
- Co tu robisz- spytał
- Zgubiłam się, nie znam jeszcze całkowicie terenów watahy mógłbyś mnie oprowadzić??
/Spero/
- Ehh... ja to mam pecha- pomyślałam- jak ja teraz dojdę do jaskiń.
nie uśmiechało mi się dalsze błądzenie bo mogłabym się zapuścić w niedozwolone tereny albo porostu poza tereny watach. Usiadłam i rozmyślałam jeszcze przez chwile. Gdy nagle zza drzewa wyłonił się przystojny basior, to był Spero. Poznałam go od razy.
- Cześć- powiedział miłym tonem.
- Hej - odpowiedziałam.
- Co tu robisz- spytał
- Zgubiłam się, nie znam jeszcze całkowicie terenów watahy mógłbyś mnie oprowadzić??
/Spero/
Kilka machnięć skrzydłami dalej wylądowałam na Polanie Księżyca. Podczas spaceru nadal myślałam o starym życiu. Zamyśliłam się. Ciągle to samo(!)...gdy nagle wpadlam na dwie wadery!
-Sorki. Niezdara ze mnie...-prubowałam ratować sytuację.-Nie przedstawiłam się! Jestem Avalon.
-Nic nie szkodzi. Ja jestem Shadow, a to jest Glimmer.-powiedziała czarna wadera.
-Możesz mówić Glimm.- odparła druga.
-Jeszcze raz sorki za ten incydent...
-Spoko.
-Wiem, że się praktycznie nie znamy i nie chcę się narzucać, ale czy mogłabym się do was przyłączyć?
-W sęsie, że...?-zapytała Shadow.
-Po prostu. Chwilę lub dłużej coś z wami porobić.-uśmiechnęłam się i czekałam na odpowiedź.
<Shad, Glimm?>
Jestem nieszczęśliwa śmiercią Tashy. Dlaczego osoby które kocham i znam muszą odchodzić? Tascha była moją ulubienicą zawsze przychodziła do mnie i do szczeniaków żeby nam pomóc, jescze mogłam do niej podejść gdy żyła ale była już zmęczona. Ostatnio dowiedziałam sie od mojej przyjaciółki smoczycy
(nie klikajcie, bo takie dostałam i nie zadziała; Aria)
Że moja cała rodzina nie żyje..........Zostałam tylko ja, moje szczeniaki, Leach, Glimmer i Berlo. Najgorsze jest to że Glim straciła pamięć.
Była noc wszysy spali oprócz mnie, szłam w stronę Jeziora Blysków spotkalam Arię która szła z Jeziora.
-Ario mam pytanie.-Zatrzymalam się.
-Jakie?-Spytała się stając przedemna
-Bo my znamy się już dobrze i chcem się zapytać czy mogę wchodzić na wzgórze Alph-Spytałam sie nieśmiało
-Nevado oczywiście że tak.-Zgodziła sie z chęcią
-Dziekuje a gdzie idziesz?-Zapytała
-Ja idę nad Jezioro.-Powiedziałam.
-Aha tam jest Shadow i Glimmer, gadałam z Glim ale co chwile znów zapomina o wszystkim...-Powiedziała odwracając się.
-Aha może ja znią pogadam.-Powiedziałam
-Dobrze.-Powiedziała Aria i poszła do jaskini.
Żeczywiście była tam Glim i Shadow. Usłyszalam ułamek rozmowy...
-Jakie?-Spytała się stając przedemna
-Bo my znamy się już dobrze i chcem się zapytać czy mogę wchodzić na wzgórze Alph-Spytałam sie nieśmiało
-Nevado oczywiście że tak.-Zgodziła sie z chęcią
-Dziekuje a gdzie idziesz?-Zapytała
-Ja idę nad Jezioro.-Powiedziałam.
-Aha tam jest Shadow i Glimmer, gadałam z Glim ale co chwile znów zapomina o wszystkim...-Powiedziała odwracając się.
-Aha może ja znią pogadam.-Powiedziałam
-Dobrze.-Powiedziała Aria i poszła do jaskini.
Żeczywiście była tam Glim i Shadow. Usłyszalam ułamek rozmowy...
-Napewno dobrze się czujesz?-Spytała Shadow
-Tak Shady na pewno tylko mam pustkę w głowie.-Powiedziała patrząc na Shadow. Nie zastanawiając sie ruszylam dalej aż dziewczyny sie przestraszyły.
-O to pani. -Powiedziała z ulgą Shadow.
-Kto to?- Spytała Glim
-Glimmer to ja twoja ciocia Nevada.-Powiedziałam zbliżając się do Glim.
-Glim zapomniałaś? To twoja ciocia!-Powiedziała Shadow pomagając mi. Glimmer przyglądała mi sie i myślała a potem kiwneła głową.
-Jak się czujesz?-Powiedziałam zaczynając nową rozmowę .
-Dobrze.....ciociu.-Dodała po chwili.
-To ja już idę odpowadic cie do jaskini Glim?-Spytała sie Shadow.
-Tak już jestem zmęczona-Powiedziała i poszły razem do jaskin a ja zostałam sama. Postanowiłam pójśc na wzgórze Alph, gdy szłam w krzakach zobaczyłam oczy i to czerwone. Podeszłam bliżej i te oczy znikły było to trochę dziwne al szłam dalej. Nareście weszłam, nagle poczułam smutek więc zawyłam. Popatrzałam na niebo gwiazdy były pieknę, nagle gwiazdy zaczely wirowąc i ukazały się wilki dwie wadery chybo to były Vikara i Miracle a potem basior Rotharing i Arvid. Stali naprzeciwko mnie po prawej wadery a po lewej basiory a na środku pustka, wilki odwróciły głowy w stronę pustego miejsca i się pojawiła Tasha. Uśmiechneła się do mnie a ja do niej ale mój uśmiech zmienił się.Tasha popatrzała na mnie i zaczeła biec w moją stronę i poczułam wiatr, wiedziałam że ona jest szczęsliwa i że ja powinnam być szcześliwa. Popatrzałam jeszczę raz na niebo, wilki zaczely biegać naokoło i znikły. Długo patrzalam na niebo oczekując a jakieś znaki że jeszcze tam sa ale nie zobaczyłam juz nic więc poszłam do jaskini i się polożyłam kolo Leacha i szczeniaków. Śniła mi sie Tasha że biegamy razem na polanie szczeniąt i się pojawiły jej szczeniaki, biegaliśmy tak trochę długo aż Tasha zaczeła sie rozpływać. Chciałam jej pomóc ale nie
mogłam, ostatnie słowa wypowiedziała do mnie ,, Ciociu zaopiekuj sie moimi szczeniakami jak mnie nie będzię. Wiem że u ciebie będą bezpieczne'' Powiedziała i przytuliła szczeniaki i mnie wiedziałam że nie mogę jej pomóc gdy ją przytulałam spłynela mi łza. Gdy stanela naprzeciwko mnie powiedziala ,, Żegnaj Ciociu. Pamiętaj o obietnicy kiedy zaszłam w ciążę.'' Powiedziała i znikła. Obudziłam sie i odrazu przypomniałam sobię obietnicę ,, Tasha jak będziesz miała problem albo coś ci się stanie zaopiekuję się twoimi szczeniakami''. Czułam się okropnie że nie dotrzymam obietnicy bo na pewno mi nie pozwolą zająć sie szczeniakami Tashy, myślałam i myślałam ale zrobiłam sie senna i sie położyłam spać.
Od Amiki
Miły cudowny dzień zbudziłam się pierwsza (jak zawsze) pomyślałam że pora wrócić do dawnej pasji:
ŚPIEWANIA
Od małego śpiewam w dzieciństwie nie raz spotkałam się z komplementami odnośnie mojego czystego głosu raz postaniowiłam zmierzyć się na głos z bogini śpiewu jak co roku w WWP są takie zawody tylko raz tam byłam więc postanowiłam się sprawdzić na tego rocznych zawodach.
PO POŁUDNIU
-Dzień dobry Shadow świetnie wyglądasz-przywitałam Alphę-Jak Glimmer jakieś postępy z pamięcią?
-Niestety nie-odpowiedziała smutno-ale miejmy nadzieję że jeszcze będą nie chcę jej stracić jak Tashy
-Rozumiem cię ale widzę że coś jeszcze ci przeszkadza
-Mi ależ skąd.....Tak przeszkadza.
-Co się stało?-spytałam nie na widzę smutnych nastolatek i szczeniąt
-Mam pewien problem z no wiesz...
-Domyślam się.-objęłam młodą Shad-Mam super pomysł i ja i ty lubimy śpiewać prawda?
-No tak.-odpowiedziała
-Może użądzimy imprezkę?
-Jasne!
Od Nevady
Moje szczeniaki mają miesiąc więc zaczynają biegać i mówić a najwięcej rozrabiać.Był ranek a szczeniaki miały najwięcej energii więc zaczeły wariować.
-Leach?-Powiedziałam nie otwierając oczu.
-Tak?-Powiedział przybliżając się do mnie.
-Dzieci się obudziły........Trzeba uspokoić ich....-Powiedziałam wstawając legowiska.
-Już ide ci pomóc.-Powiedział przeciągając sie. Ja i Leach musieliśmy ich złapać żebym ich nakarmiła, żawsze biegłay po jaskini ale tym razem wyszły poza jaskinie więc sie rozdzielilismy. Ja pobiegłam za Fantasią i Kazanem a Leach za Maxim i Selene.Byłam oczywiście szybsza od szczeniaków ale weszli do lasu i wpakowali się w krzaki, szłyszałam szelesty a potem skomlenie wiedziałam że sobie coś zrobiły. Okrążyłam cały krzak żeby znaleźć dziure aby wyjąć szczeniaki, ale nie zanlazlam. Zaczełam więc odgarniać gałęzie ale poczułam szczypanie więc puściłam gałęzie i popatrzałam na moją łapę, po białej sierści leciała czerwona krew. Zrozumiałam że musze jak najszybciej wyjąć szczeniaki więc zaczełam odgarniać gałęzie zobaczyłam fantasie więc wziełam ją w pysk i wyjełam.Gdy ją położyłam na ziemi zobaczyłam na jej fyterku czerwoną krew wiedziałam że sie podrapała.Kazan był głębiej i zaczął skakać chciałam go uspokoić ale nie udało mi się i nadal skakał aż zapiszał i przestał . Nareszcie mogłam go wyjąć i wyjełam ale mial oko we krwi więc wziełam Fantasie i Kazana do szpitala. Był tam Kowey ale nie zwracaałm na niego uwagi więc położyłam szczeniaki na stół i zaczełam brać leki.
-Nevado o co chodzi?-Zapytał sie Kowey.
-Dzieci weszły w krzaki i się pokaleczyły.-Powiedziałam zrywając liścia z roślinki.
-Pożądne obrażenia?-Zapytał podchodzą.
-Dosyć, Kazan zrobił sobie coś w oko.-Powiedziałam.
-No trzeba wziąść lekarstwo z półki.-Powiedział odlatując ode mnie żeby wziąść lekarswto, i z lekiem przyleciał do mnie i podał mi lekarstwo, potem wyleczyłam jego oko i reszte jego ciała. Wyleczyłam też Fantasie z pomocą Koweya. Kowey przysuwał się coraz bliżej, a ja albo się otsuwałam się od niego albo odchodziłam.
-Nevado dlaczego jesteś w szpitalu-Spytał sie Leach trochę zdziwiony.
-Szczeniaki wpakowaly się w krzaki i się pokaleczyły.-Powiedziałam patrząc na oko Kazana.
-Aha a sa poważne obrażenia?-Spytał opiekuńczym głosem.
-U Fantasi są małe a u Kazana sa poważne...-Powiedziałam biorąc lekarstwo.
-Pomoge ci -Powiedział Leach podchodząc do mnie
-To ja was zostawię.-Powiedział Kowey odchodząc.
-Ok-Powiedziałam.
-Pseplasam ze uceklismy do lasu.-Wysepleniła Fantasia.
-Nie szkodzi, ale nigdy nie uciekajcię, bo zobacz teraz przez kilka dni Kazan nie będzię widział na jedno oko.-Powiedział przytulając małą.
-Dobze-Powiedziała Fantasia. Gdy zrobiłam opatrunek Kazanowi ja Leach Fantasia i Kazan poszliśmy do reszty maluchów które były w jaskini.
Dałam im jeść i zabralam ich na krótki spacer. Na koniec zabrałam ich na polane szczeniąt na której była Katniss, Nightflow i Niko, razem się bawili. Na ich widok nie mogliśmy zatrzymać szczeniaki, tak chciały się bawić.
-Katniss.-Zawołałam ją do siebie.
-Dzien dobry pani Nevado.-Powiedziała.
-Dzień dobry Katniss mogłabys zabrać szczeniaki ze sobą i sie z nimi pobawić?-Powiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze bez żadnego problemu.-Powiedziała patrząc na szczeniaki.
-Tylko uważaj bo czasem mają za dużo energii.-Powiedziałam patrząc tym razem na szczeniaki.
-Ja też będę na nich uważać. Fantasio, Selene, Maxi, Kazan chcecie sie ze mną pobawić?-Spytała sie szczeniaków, i pobiegła z nimi na środek polany. Szczeniaki świetnie się dogaduja ze starszymi. Zauważyłam że Maxiemu spodobała się Nightflow. Siedziałam tak i zobaczyąłm że idzie Luna, Aria i Storm. Rozmawialiśmy gdy zerknełam na szczeniaki i zauważyłam nie było Selene, Maxiego i Nightflow.
-Leach nie ma Selene, Maxiego i Nightflow-Powiedziałam do Leacha na ucho.
-Spokojnie na pewno bawią się w chowanego nie martw się.-Powiedział spokojnie, jeszcze raz popatrzałam na szczeniaki i znowu się włączyłam do rozmowy. Nagle Usłyszałam krzyki zerwałam sie i wszystkie wilki też, zobaczylam szczeniki wybiegające z lasu. Zanim zdążyły coś wypowiedzieć zobaczyłam chmare wilków lądujących na polane szczeniąt. Z wilków wyłonił sie taki basior:
-Leach?-Powiedziałam nie otwierając oczu.
-Tak?-Powiedział przybliżając się do mnie.
-Dzieci się obudziły........Trzeba uspokoić ich....-Powiedziałam wstawając legowiska.
-Już ide ci pomóc.-Powiedział przeciągając sie. Ja i Leach musieliśmy ich złapać żebym ich nakarmiła, żawsze biegłay po jaskini ale tym razem wyszły poza jaskinie więc sie rozdzielilismy. Ja pobiegłam za Fantasią i Kazanem a Leach za Maxim i Selene.Byłam oczywiście szybsza od szczeniaków ale weszli do lasu i wpakowali się w krzaki, szłyszałam szelesty a potem skomlenie wiedziałam że sobie coś zrobiły. Okrążyłam cały krzak żeby znaleźć dziure aby wyjąć szczeniaki, ale nie zanlazlam. Zaczełam więc odgarniać gałęzie ale poczułam szczypanie więc puściłam gałęzie i popatrzałam na moją łapę, po białej sierści leciała czerwona krew. Zrozumiałam że musze jak najszybciej wyjąć szczeniaki więc zaczełam odgarniać gałęzie zobaczyłam fantasie więc wziełam ją w pysk i wyjełam.Gdy ją położyłam na ziemi zobaczyłam na jej fyterku czerwoną krew wiedziałam że sie podrapała.Kazan był głębiej i zaczął skakać chciałam go uspokoić ale nie udało mi się i nadal skakał aż zapiszał i przestał . Nareszcie mogłam go wyjąć i wyjełam ale mial oko we krwi więc wziełam Fantasie i Kazana do szpitala. Był tam Kowey ale nie zwracaałm na niego uwagi więc położyłam szczeniaki na stół i zaczełam brać leki.
-Nevado o co chodzi?-Zapytał sie Kowey.
-Dzieci weszły w krzaki i się pokaleczyły.-Powiedziałam zrywając liścia z roślinki.
-Pożądne obrażenia?-Zapytał podchodzą.
-Dosyć, Kazan zrobił sobie coś w oko.-Powiedziałam.
-No trzeba wziąść lekarstwo z półki.-Powiedział odlatując ode mnie żeby wziąść lekarswto, i z lekiem przyleciał do mnie i podał mi lekarstwo, potem wyleczyłam jego oko i reszte jego ciała. Wyleczyłam też Fantasie z pomocą Koweya. Kowey przysuwał się coraz bliżej, a ja albo się otsuwałam się od niego albo odchodziłam.
-Nevado dlaczego jesteś w szpitalu-Spytał sie Leach trochę zdziwiony.
-Szczeniaki wpakowaly się w krzaki i się pokaleczyły.-Powiedziałam patrząc na oko Kazana.
-Aha a sa poważne obrażenia?-Spytał opiekuńczym głosem.
-U Fantasi są małe a u Kazana sa poważne...-Powiedziałam biorąc lekarstwo.
-Pomoge ci -Powiedział Leach podchodząc do mnie
-To ja was zostawię.-Powiedział Kowey odchodząc.
-Ok-Powiedziałam.
-Pseplasam ze uceklismy do lasu.-Wysepleniła Fantasia.
-Nie szkodzi, ale nigdy nie uciekajcię, bo zobacz teraz przez kilka dni Kazan nie będzię widział na jedno oko.-Powiedział przytulając małą.
-Dobze-Powiedziała Fantasia. Gdy zrobiłam opatrunek Kazanowi ja Leach Fantasia i Kazan poszliśmy do reszty maluchów które były w jaskini.
Dałam im jeść i zabralam ich na krótki spacer. Na koniec zabrałam ich na polane szczeniąt na której była Katniss, Nightflow i Niko, razem się bawili. Na ich widok nie mogliśmy zatrzymać szczeniaki, tak chciały się bawić.
-Katniss.-Zawołałam ją do siebie.
-Dzien dobry pani Nevado.-Powiedziała.
-Dzień dobry Katniss mogłabys zabrać szczeniaki ze sobą i sie z nimi pobawić?-Powiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze bez żadnego problemu.-Powiedziała patrząc na szczeniaki.
-Tylko uważaj bo czasem mają za dużo energii.-Powiedziałam patrząc tym razem na szczeniaki.
-Ja też będę na nich uważać. Fantasio, Selene, Maxi, Kazan chcecie sie ze mną pobawić?-Spytała sie szczeniaków, i pobiegła z nimi na środek polany. Szczeniaki świetnie się dogaduja ze starszymi. Zauważyłam że Maxiemu spodobała się Nightflow. Siedziałam tak i zobaczyąłm że idzie Luna, Aria i Storm. Rozmawialiśmy gdy zerknełam na szczeniaki i zauważyłam nie było Selene, Maxiego i Nightflow.
-Leach nie ma Selene, Maxiego i Nightflow-Powiedziałam do Leacha na ucho.
-Spokojnie na pewno bawią się w chowanego nie martw się.-Powiedział spokojnie, jeszcze raz popatrzałam na szczeniaki i znowu się włączyłam do rozmowy. Nagle Usłyszałam krzyki zerwałam sie i wszystkie wilki też, zobaczylam szczeniki wybiegające z lasu. Zanim zdążyły coś wypowiedzieć zobaczyłam chmare wilków lądujących na polane szczeniąt. Z wilków wyłonił sie taki basior:
Odrazu poznałam że to Marphi.Strażnicy zawyli i sie pojawiła cała wataha.
-No no no co za miłe powitanie Nevado.-Powiedział i zawył. Przprowadził swoją całą watahe była wielka. Zauważyłam że Storm zabiera szczeniaki do jaskini.
-Jak mnie znalazłeś!-Krzyknełam wtedy kiedy Leach, Aria i Rolly staneli koło mnie.
-A jak myslisz?-Powiedział z drwiącym uśmiechem.
-Śledziłeś mnie?!-Powiedziałam najerzona.
-No i tak koło tej watahy latałem..... I o ostatnio spotkałem Tygrysy Szablozębne.......Poczekaj kiedy to było...... A wiem MIESIĄC TEMU.-Powiedział patrząc na Storm i szczeniaki.
-Więc ty to uknułeś żeby podczas mojego porodu zaatakowały nas Tygrysy!-Powiedziałam zbliżając sie o krok.
-Brawo! Wygrywasz konkurs.......Pomyślmy jaką tu nagrode ci dać..... Może chcesz dołączyć do Arvida?-Spytał pokazująć pazury.
-Zostawisz nas w spokoju albo będzię wojna!-Krzyknełam bo nie moglam wytrzymać.
-Co sie stało że niechcesz zobaczyć Avida?-Spytał drwiącym glosem.
-Nevada zostaje tu, niegdzie sie nie ruszy!-Powiedział Leach.
-A ten mieszaniec to kto?-Powiedział poakzując na Leacha.
-To jest Leach i nie jest mieszańcem!-Powiedziałam pokazując kły.
-No tak myślałem urodziłaś mieszańce a sama jesteś z mieszańem -Powiedział nie zwracając uwagi na mnie. Po tych słować żuciłam sie do walki a cala wataha ze mną. Czulam sie jak Alpha. Zabiłam najpierw dwie wadery ich krew byla kwaśna, rozglądałam sie za Marphidem. Zobaczylam go podczas skardania sie do Leacha który walczy z jego partnerką. Musiałam go powstrzymać więc sie na niego życiłam. Walczyliśmy ostro lecz ja byłam bardziej poraniona. Zobaczyłam jak Leach wykańcza wadere i podszedl do mnie mi pomóc . Nagle poczułam wielki ból na plecach i upadłam. Gdy otworzyłam oczy zobczyłam inne wilki ktore walczą ale zauważylam brązową kropkę, przyjrzalam się jeszcze raz i zobaczyłam Selene. Szybko wstałam i pobiegłam do niej wziełam ją w pysk i biegłam do jaskini żeby zostawić małą u Storm była trochę wystarszona ale gdy była u Storm uspokoiła się. Zostawiłam małą i pobiegłam bez pożegnania. jak tak biegłam zobaczyła małęgo szczeniaka :
-Nie zabijaj mnie!-Powiedział z krzykiem.
-A dlaczego mam cię zabijać?- Spytałam ze zdziwieniem.
-Bo jestem synem Marphiego.-Powiedział. Po tych słowach wziełam szczeniaka do lasu.
-Naprawdę jesteś synem Marphiego?-Powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Tak, mój ojciec opowiadał mi o tobie że jesteś głupia samolubna wredna.....-Powiedział a ja mialam go juz uderzyc ale pomyślłam że to nie jego wina.
-Ale ja tak o tobie nie myśle.-Dokończył.
-Naprawde?-Spytałam się.
-Tak i nie chcę z moim ojcem mieszkać w tajtej watasze!-Powiedział.
-Dobra ja zopiekuję się tobą ale musisz sie schować.-Powiedziałam
-Dobrze-Powiedział.
Wyszłam z lasu i stanełam przed polem bitwy, wypatrując Marphiego. Wreście go zobaczyłam jeszcze Leach walczył z nim, widziałam jak Leach słabnie wiec ruszyłam. Bieglam mijając inne wilki, ale zobaczyłam jak Leach dostał od Marphiego. Przyspieszyłam żeby mu pomóc. Podeszłam do niego i powiedział.
-Kocham cię......- Z łzami w oczach odwróciłam sie do stony Marphiego i stalo sie cos dziwnego. Moje oczy zmieniły sie na niebieskie i zaczełam latać w powietrzu, moja wataha też wszyscy byli zdziwieni ja również. Nagle moje oczy zmieniły barwę na czern jak zwykle ale jeszcze latałam, zrozumiałam że moge to wykorzystać i znowu zaczela się walka. Mieliśmy teraz przewagę aż Marphi zawył i cała wataha pobiegła za nim. Nagle wszyscy lądowaliśmy na ziemi . Podeszlam do Leacha.
-Leach, Leach...-Powiedziałam.
-Kochanie?-Powiedział nie otwierając oczów.
-Co?-Zapytałam.
-Kocham cie.-Powiedział a ja go przytulilam.
-Ja ciebie też i zaraz zaiorę cie do szpitala-Powiedziałam. Potem z pomocą innych wilków zanieśliszmy Leacha do szpitala tam zbadala go Nira.
-Wszystko gra Nevado nie martw sie za 2 dni będzię jak dawniej.-Powiedziała z uśmiechem.
-Dzięki Niro-Powiedziałam. Chciałam iśc do Leacha ale przypomniało mi się że zostawiłam szczeniaka w kryjówce.
-Choć zabiore cię do szpitala-Powiedziałam.
-A po co?-Spytał
-Bo muszą cie zobaczyć-Powiedziałam z uśmiechem.
-A ile masz miesiecy?-Spytałam
-Ja mam 4 miesiące-Powiedział z uśmiechem.
-Aha a jak masz na imię-Spytałam.
-Tata mówił że mam na imię Kieł ale nie lubię tego imienia-Powiedział.
-To zmienimy ci imię - Powiedziałam a potem poszliśmy do szpitala spotkalam Leacha i Arię.
-Ario, Leach muszę wam coś powiedzieć.- Powiedziałam a do szpitala właśnie wszedł ,,Kieł'' .
-Kto to?-Spytała Aria?
-To syn Marphiego Kieł ma 4 miesięcy i mówi że niechce dalej mieszkać z ojecm i czy będzię mógł zostać?-Powiedziałam
<Ario, Leach?>
-Wszystko gra Nevado nie martw sie za 2 dni będzię jak dawniej.-Powiedziała z uśmiechem.
-Dzięki Niro-Powiedziałam. Chciałam iśc do Leacha ale przypomniało mi się że zostawiłam szczeniaka w kryjówce.
-Choć zabiore cię do szpitala-Powiedziałam.
-A po co?-Spytał
-Bo muszą cie zobaczyć-Powiedziałam z uśmiechem.
-A ile masz miesiecy?-Spytałam
-Ja mam 4 miesiące-Powiedział z uśmiechem.
-Aha a jak masz na imię-Spytałam.
-Tata mówił że mam na imię Kieł ale nie lubię tego imienia-Powiedział.
-To zmienimy ci imię - Powiedziałam a potem poszliśmy do szpitala spotkalam Leacha i Arię.
-Ario, Leach muszę wam coś powiedzieć.- Powiedziałam a do szpitala właśnie wszedł ,,Kieł'' .
-Kto to?-Spytała Aria?
-To syn Marphiego Kieł ma 4 miesięcy i mówi że niechce dalej mieszkać z ojecm i czy będzię mógł zostać?-Powiedziałam
<Ario, Leach?>
Od Alphy Arii
-Och, oczywiście Nevado!-powiedziałam bez wahania, choć w sercu miałam małą niechęć do Kła-przecierz to sy Marphiego! Ale to szczeniak...ma dopier 4 miesiące
-I...chciałabym mu zmienić imię-odezwała się Nevada
-Ależ oczywiście, proszę, jakie?-spytałam
-Hmmm...Alkivo-powiedziała-to ładne imię
-Oczywiście! Bardzo mi sie podoba-powiedziałam i uśmiehcnęłam się do szczeniaka-a to bie?
-Eeee...tak psze pani
-Alk, mówi się, Alpho!-szepneła mu na ucho jego ciocia
-Oj, przepraszam...Alpho...
-Nic się nie stało-poczochrałam mu sierść na główce, a teraz, jeszcze zdanie ma Leach.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na basiora
<Leach?>
Od Firerna
Nie spałem już od kilku dni cały czas się martwiłem. Niestety było to widać. Unikałem spotkań z innymi wilkami. Czasami wdawałem się w rozmowę z Nevadę, Leachem, Luną para Alfa i z kilkoma innymi wilkami. Ale ta grupa była nie liczna. Można rzec że podczas nie obecności mojej Ephiry byłem cieniem siebie każdy dzień bez niej wysysał kawałem mnie wyłem wrakiem wilka. Brudny, z dołami pod oczami, z wystającymi żebrami…wyglądałem koszmarnie. Pamiętam jak po raz pierwszy zobaczyły mnie córki Nevady i Leacha. Obie schowały się za ojcem i zaczęły płakać. Pewnie pomyślały że jestem jakimś demonem lub duchem. Wieczorem siedziałem z dala od jaskini w głębi lasu. Pewnego dnia (tak jak zwykle) wlazłem na jakieś drzewo. Ktoś się skradał. Bardziej to wyczułem niż usłyszałem czy zobaczyłem. To była Anabella. Stała tyłem do mnie i się rozglądała
-Eragon mówił że on tu będzie…-mruknęła do siebie. Widać byłoże jej się śpiezsy i jest poddenerwowana
-Kto???—ostro spytałem. Niewiele wilków zapuszczało się w te tereny więc mogłem mieć wątpliwości co tu robi i na kogo czeka. Odwróciła się zaskoczona ale gdy mnie ujrzała na jej twarzy zobaczyłem ulgę
-Oh …tu jesteś wreszcie ciebie znalazłam-musiałem wyglądać na dezorientowanego bo zaczęła szybko tłumaczyć-No… stałamnawarcieiodpółnocnejstronynadleciaławilczyca.Niewidziałemktotobobyłoza daleko…-wzięła oddech-…wylądowałairozpoznałamEphirę- w tym momencie moje serce o mało co nae wybuchło. Jest też możliwość że stanęło na moment-i..no..jestwszpitalu..ale jest w ciężkim stanie…-zwolniła tak jakby nie chciała kończyć. Ponaglająco na nią spojrzałem-…nie wiadomo czy przeżyje. Nawet normalnie miała by małe możliwości na przeżycie a teraz jeszcze ta ciąża, naj prawdo podobniej dziś w nocy urodzi…
-Prowadź do niej-przerwałem-szybko!-biegliśmy. Tak szybko chyba nie biegłem. Anabella chyba też nie przed szpitalem kręciło się trochę wilków. Nie spojrzałem tylko pobiegłem do Ephiry. Leżała w głębi Sali. Była brudna wychudzona ale mimo tego można było spostrzec że jest piękną wilczycą.
–kochany -jej twarz się rozpromieniła gdy mnie zobaczyła
-ciii jesteś zmęczona a ciebie czeka ciężka noc- w moich oczach pojawiły się łzy gdy pomyślałem że to może być nasza ostatnia wspólnie spędzona noc. Oczywiście Ephi je dostrzegła
-ej co to za łzy jeszcze nigdzie się nie wybieram-lekko się uśmiechnęła. Widząc ten uśmiech byłem najszczęśliwszym wilkiem na świecie.
–moja księżniczko-nasze usta się odnalazły. Nagle Ephirą wstrząsnął dreszcz. Musiałem się odsunąć miała być to najdłuższa noc w moim życiu. Ephira zaczęła rodzić nasze szczeniaki.
Od Amiki
Przygotowywałam się do porodu ponieważ nadszedł już ten czas
-Ależ ty silny po tatusiu- szepnęłam liżąc się po brzuchu nagle zauważyłam że krzaki same się poruszyły-to pewnie dzieciaki- pomyślałam usłyszałam także przerażający mrożący krew w żyłach ryk-Halo czy ktoś tu jest?!-krzyknęłam-Halo?!-krzaki znów się poruszyły odsunęłam się gwałtownie wiedziałam już kto to...
-Czego chcesz?!-krzyknęłam-wykonałam już to co mi kazałeś dla wolności!
-Ha ha ha czy mówiłem że wolność będzie wieczna?-spytał straszny głos
-Co znów chcesz mnie zamknąć pod ziemią i grozić mi że jeśli nie wykonam twojego zadania zginę?!-krzyknęłam rozpaczona
-Nie chcę twe szczenię!Masz 24 godziny jeśli urodzisz masz mi je przynieść!
-Nie wszystko tylko nie szczenię-zaczęłam płakać
Znikną nie wiedziałam co mam zrobić! Nagle usłyszałam znajomy głos wroga nie tego samego lecz tego którego na pewno znacie!
To była Rapier odeszłam od drzew wycofując się s stronę watahy gdy nagle ktoś naskoczył mnie od tyłu przewracając był to samie znałam go i nie po raz pierwszy zobaczyłam to mąż Bryzy tej która rozpoczęła walkę między dwoma najlepszymi watahami.Wyglądał tak:
-Witam lalę gdzie się wybierasz?-spytał samiec muszę przyznać był przystojny.
-Do watahy odpowiedziałam szybko i konkretnie
-Aha odprowadzę panne
-Nie dziękuję nie mam do ciebie zaufania...
-Ronesto
-Nie mam do ciebie zaufania Ronesto
-A czemuż to?
-No bo jesteś mężem czarnej królowej!-Krzyknęłam płosząc ptaki z najbliższego lasu
-Takaś ty mądra co powiesz na to?!-krzyknął żucając się na mnie.
-Co to ma znaczyć?-spytałam rumiana patrząc na samca stojącego nade mną.
-Pozycja.
-Do czego jaka?!
-Sama się przekonaj.
Spędziliśmy razem 5 godzin na randkowaniu i sprawach miłosnych.Gdy wracaliśmy spotkaliśmy NIEDŹWIEDZIE!Boję się ich i unikam odkąd zabiły mojego partnera Ricka ;(
-Uciekaj!Ratuj siebie i szczenię ja odwórcę jego uwagę krzyknął basior niestety niedźwiedzie odcieły mi drogę zobaczyłam to dopiero 1 metr przed nimi nie umiałam wychamować i....
(Ronesto co dalej?)
Od Eragona
Gdy postanowiłem śledzić dziwnego wilka zobaczyłem że mnie nie słyszy .Jest jeśień dużo liści ja dość blisko niego a ja poruszam się bezszelestnie poruszałem się po lesie.Postanowiłem się wspiąć na mały wzgórek.Zagle zatrzymał się odwrócił i zawarczał.Zchowałem się za drzewo.On pobiegł dalej i wskoczył na wzgórze.Postanowiłem zapytać się go co robi na terenie WWG?!Znam całą watahe z wyglądu i go nie pamiętam!
-co tutaj robisz?
-a co nie można!
I zaraz zatakował.Zrobiłem unik i zapytałem się:
-jakby było można to bym się nie pytał.Powiedziałem putającym głosem.
Intruz zaraz uciekł.Gdy wróciłem do watahe zapytałem się Arii czy mogę zostać zwiadowcą?
Gdy postanowiłem śledzić dziwnego wilka zobaczyłem że mnie nie słyszy .Jest jeśień dużo liści ja dość blisko niego a ja poruszam się bezszelestnie poruszałem się po lesie.Postanowiłem się wspiąć na mały wzgórek.Zagle zatrzymał się odwrócił i zawarczał.Zchowałem się za drzewo.On pobiegł dalej i wskoczył na wzgórze.Postanowiłem zapytać się go co robi na terenie WWG?!Znam całą watahe z wyglądu i go nie pamiętam!
-co tutaj robisz?
-a co nie można!
I zaraz zatakował.Zrobiłem unik i zapytałem się:
-jakby było można to bym się nie pytał.Powiedziałem putającym głosem.
Intruz zaraz uciekł.Gdy wróciłem do watahe zapytałem się Arii czy mogę zostać zwiadowcą?
Od Katniss
I chociaż przez mgłę nie widziałam swoich łap, a w okuł słychać było jakieś dziwne głosy to nie czułam się tu źle. A nawet wręcz przeciwnie! Ku mojemu zdziwieniu czułam się tu bezpiecznie. Szliśmy dalej, aż w końcu natrafiliśmy na hm…. Coś w stylu wielkiej tajemniczej polany. Była tam ogromna półka skalna, na której piętrowo układały się malutkie, jednoosobowe jaskinki. Było tam też coś co przypominało wielki to przeszkód, niedaleko znajdowało się bagno (zakładam że tam też będę ćwiczyć) i wiele innych rzeczy. Weszliśmy na sam szczyt półki skalnej, do największej groty, z której wyszedł wilk
Witam.- przedstawił się- jestem Ares, przywódca Gildii Złodziei. Zgaduję, że to ty jesteś Katniss, tak?
Przez chwilę nie odpowiadałam. Wpatrywałam się w groźnego przywódcę. Poczułam jak Duncan szturchnął mnie lekko i powiedział:
-Nie gap się bez sensu tylko odpowiadaj.
Rozkojarzona spytałam niepewnie Aresa:
-Yyyyy…. Przepraszam. Co?!
-Ach…. nie ważne. Chodźmy lepiej. Przedstawię Cię reszcie i zaczynamy trening.
-Co?!- zdziwiłam się- Tak od razu na dzień dobry trening?!
-No przecież powiedziałem- odezwał się znów poważnie Ares- nie słuchałaś?!
-Ale…- zaczęłam jednak przerwał mi Duncan:
-Słuchaj Katniss. Ty weź lepiej rób co Ci każe i nie dyskutuj.
-Dobra…. Niech będzie.- powiedziałam niechętnie. Chociaż i tak w głębi duszy obiecałam sobie, że niedługo pokażę Aresowi, że po mimo mojego niewinnego wieku, NIE MOŻNA MNIE LEKCEWAŻYC. Doszliśmy do kamiennej ściany prze której paliło się ognisko. Przy nim siedziała gromada wilków.
-Hej, posłuchajcie.- zawołam im Ares- przyszedł do nas ktoś nowy.- dokończył pokazując na mnie. Podchodzili do mnie, a Ares mi ich przedstawiał:
-Na początku 4-letni Wahotsu
Przywitał się skinieniem głowy. Odpowiedziałam mu tak samo.
-A oto Caspian- kończył dalej Ares i przywitałam się z równie strasznym wilkiem
Widać, że przywódca miał mówić dalej, ale w tej chwili wparowała dwójka wilków. Podejrzewam, że byli braćmi. Ares westchnął lekko załamany i powiedział:
-Ach…. a to. To są bracia Sudan (wyższy) i Marun (niższy)
Oni już nie wyglądali tak strasznie (na szczęście)- pomyślałam.
-No dobra a skoro już wszyscy się znamy to…. Zaczynamy trening.- powiedział Ares, uśmiechając się złowieszczo (i ten uśmiech ani trochę mi się nie podobał. Zupełnie jakby przywódca chciał się mnie pozbyć). Przeszliśmy na bagno. Był tam wielki tor przeszkód. Duncan od razu mi wszystko zaczął tłumaczyć:
-No dobra Katniss, musisz przejść ten tor i….. postaraj się nie zginać, dobra?!- (okej to wcale mi w niczym nie pomogło)
-Jasne. To tylko tyle?!
-I musisz ukończyć go zanim doliczę do 50.- dodał Ares.
-Że co?!- zdziwiłam się.
-Chyba słyszałaś- burknął Ares.- Masz wykonać to zadanie w mniej niż 50 sekund!
No dobra wiem, że jak się o tym opowiada to nie wydaje się zbyt trudne ale…. uwierzcie że tak było. Tor był strasznie trudny, a na dodatek miałam się nie utopić w bagnie!!! To już chyba przesada, a ja jestem jedynie dzieckiem!!! Ale z drugiej strony (pomyślałam) jeśli mi się to uda, wtedy pokażę przywódcy, że nie wolno mnie lekceważyć! Już miałam powiedział, że podejmę się tego wyzwania, gdy nagle wtrącił się Duncan:
-Słuchaj Katniss, widzisz tamtą gałąź na wysokim drzewie.- pokazał mi a ja przytaknęłam- Uważaj na nią- powiedział. Jest częściowo złamana. Uważaj gdy będziesz na nią wskakiwać.
-Dzięki- powiedziałam z wdzięcznością- no to na mnie czas. I ruszyłam skakałam po gałęziach, wspinałam się, skradałam pod kolczastymi krzewami i przeskakiwałam je. A gdy musiałam przeskakiwać z drzewa na drzewo, ostrożnie stawiałam stopy na gałęziach, by nie spaść do bagna. Kiedy natrafiłam na tą niebezpieczną gałąź, ostrożnie szybko na nią skoczyłam i zeskoczyłam na ziemię tak by jej nie złamać. Podbiegłam do Aresa a on powiedział:
-56 sekund! Jeszcze raz!- no i pobiegłam. Za trzecim razem osiągnęłam wynik 45 sekund. Ares kiwnął z uznaniem głową, gdy do niego podbiegłam i powiedział:
-No nie źle Katniss, przyjmujemy Cię!- ogłosił a ja wyprostowałam się dumnie.
-Ale jednak- zaczął, a ja już się zaniepokoiłam- słyszałem jak Duncan ci podpowiadał! A to jest w brew zasadom!
-Że co?! Zdziwiłam się- przecież nie było mowy o żadnych zasadach, a po za tym to było tylko ostrzeżenie a nie podpowiedź.
-Jak zwał tak zwał.- powiedział przywódca.- Do ciebie nic nie mam natomiast… DUNCAN!!!- przywołał go wrzaskiem.
-Tak….- zapytał się młody basior.
-Za podpowiadanie nowicjuszowi wiesz co grozi, prawda?!
-No tak, t-tylko że ja nie podpowiadałem ale….
-Ty już się nie tłumacz!- wrzasnął Ares.- dwa dni bez jedzenia, albo walka ze mną, wybieraj (a przecież to było oczywiste że szczeniak, Duncan nie miałby szans w walce z dorosłym Aresem).
-Ale ja- zaczął znowu Duncan, ale tym razem powstrzymał go Wahotsu i powiedział:
-Ach, daj spokój Duncan, nie warto się mu sprzeciwiać.
Duncan posłuchał starszego wilka i poszedł. Natomiast JA nie miałam zamiaru tak po prostu tego zostawić! I po mimo groźnego wyglądu przywódcy, zebrałam się na odwagę i zaczęłam mówić do Aresa:
-A ty, Ares? Jaki niby masz czas w tym torze?!
Ares popatrzył się na mnie ostrzegawczo, a ja miałam wrażenie że zadałam mu świetne pytanie. Tor był trudny, trzeba było wspinać się po drzewach, czołgać się pod cierniami, a ogromny Ares był zdecydowanie nie przystosowany do tego ćwiczenia. To było oczywiste, że przywódca (chociaż groźny i pewnie bardzo wytrzymały i silny) nie mógł pokonać tego toru w mniej niż 50 sekund! Ares popatrzył się na mnie złowieszczo i rzekł:
-Odszczekaj to co powiedziałaś, kundlu.. albo- strasznie się przeraziłam. Już miałam odwołać te słowa, gdy nagle przypomniał mi się obraz przerażonego Duncana, oraz innych wilków, nie mogłam tego tak po prostu zostawić w spokoju! W mojej głowie zadźwięczały trzy ważne słowa, NIE LEKCEWAŻ MNIE!!! I po mimo strachu, zaczęłam zmów swoje, tylko tym razem powiedziałam to głośniej:
-CHYBA SŁYSZAŁEŚ- naśladowałam przywódcę- A TY JAKI MIAŁEŚ CZAS?!
-A co cię to niby obchodzi, co?!- warknął Ares, jednak widać był, że już się z tego nie wywinie.
-Ach, a więc to tak?!- powiedziałam śmiejąc się w duchu, ale tak by nikt tego nie zauważył- czyli mamy rozumieć, że nasz przywódca to jakiś codardo, któremu najwyraźniej brakuje coglioni, bo nie chce się przyznać że nie potrafi czegoś TAK PROSTEGO, hę?!- i tu właśnie trafiłam w sedno. Ares oburzony burknął w moją stronę:
-Licz czas.- i zaczął przechodzić tor. Gdy dobiegł powiedziałam 53… jeszcze raz!!!- i ku mojemu zdziwieniu przywódca warknął w moją stronę i przeszedł tor znowu. Gdy wrócił powiedziałam:
- 51… dobrze wiesz co to oznacza, prawda?!... jeszcze raz!
-Że co?!- warknął Ares- masz czelność mi rozkazywać?!
-Nie..- powiedziałam.- Pytanie brzmi czy TY będziesz mógł żyć z tym, że szczeniak jest od ciebie lepszy- dodałam z uśmiechem- A więc jeszcze raz.
I Ares posłuchał. Przeszedł tor w 43 sekundy. Kiedy przyszedł miałam mu powiedzieć, że dobrze mu poszło, ale w tedy wpadłam na pewien pomysł. W mojej głowie znów zabrzmiały trzy słowa NIE LEKCEWAŻ MNIE!!! I nie mówiąc przywódcy jaki miał czas powiedziałam poważnie:
-Jeszcze raz- i Ares posłuchał!!! Na seria chciało mi się śmiać gdy zaczął biec ten tor po raz któryś z kolei, a za każdym razem gdy wracał mówiłam tylko:
-JESZCZE RAZ- a on słuchał. Jednak widać było, że za jakimś eh… za jakimś 12 razem, przywódca zaczął coś podejrzewać. Podszedł w moją stronę, a ja poważnie powiedziałam:
-Jeszcze raz.- ale ona nie słuchał i patrzył się na mnie złowrogo. A ja nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać… i to już na dobre rozzłościło Aresa!!! Byłam przerażona, a on zaczął na mnie krzyczeć:
-Co TO ma znaczyć, Katniss?! To nie możliwe bym ciągle nie mógł przejść tego toru! O co chodzi?!
-Zgadza się- przyznałam spokojnie- to nie możliwe.- a te słowa już całkowicie zgubiły przywódcę z tropu, a ja mówiłam dalej:
-Przecież nie musiałeś już tego biec. Nie podawałam tobie czasu, by sprawdzić twoją czujność. To twoja wina, że się nie zorientowałeś i słuchałeś mych poleceń.- powiedziałam, a reszta Gildii zaczęła się śmiać. Ja stałam wyprostowana i dumna z siebie, jednak Aresowi nie było do śmiechu. Warknął na mnie, a ja instynktownie skuliłam się ze strach. Po czym czmychnęłam, chowając się za Duncanem i Wahotsu (szczerze, nie mam pojęcia dlaczego oni, ale jakoś czułam do nich zaufanie). Ares miał już się na mnie rzucić, ale coś mu przeszkodziło. Tak, dokładnie, nagle cała Gildia (nie licząc przywódcy, oczywiście), stanęła po między mną a Ares, broniąc nie przed nim!!! Zaskoczony warknął na nich:
-Co to ma być?!Bronicie takiej marmocchio?! Traditore?!- i wtedy odezwał się Caspian:
-Hej wyluzuj trochę, Ares. To jeszcze tyko szczeniak i ona tylko żartowała. A po za tym…. No miała też trochę racji. Za bardzo się rządzisz, a tak w ogóle rozluźniła tu, w Gildii Złodziei atmosferę. Daj jej spokój i rozwesel się trochę, co?- i faktycznie, te słowa zadziałały! Ares się uśmiechnął! Podszedł do mnie i powiedział:
-No dobra, Katniss wybaczam Ci to. Ale mam jedno pytanie…
-Tak?- spytałam jeszcze trochę niepewnie. Nadaj bałam się Aresa. Jednak on się znów uśmiechnął i zapytał:
-Skąd znasz włoski???- Zdziwiłam się gdy usłyszałam od niego to pytanie. O jaki znów język mu chodziło???
-Jaki znowu włoski?- zapytałam się.
-Powiedziałaś do mnie codardo…. To jest po włosku.
-J- ja nie wiedziałam. W tym języku rozmawialiśmy w mojej starej watasze.
-Rozmawialiście?- zdziwił się Ares.- a czemu od tamtej watahy odeszłaś?
-Nie odeszła. To WMC ją zabiła. Dlatego też chce się zemścić .
-No to w takim razie pomożemy Ci.- zapewnił mnie przywódca. Jeżeli mam wałczyć z jakąś waderą u boku…. To chcę byś była nią ty.- dodał, a ja poczułam radość.
-Jednak nie obrazisz się chyba, jak będziesz chwilowo spała na drzewie, póki nie wybudujemy Ci jamy.
-Nie, nie, nie. To raczej nie będzie konieczne.- powiedziałam.- należę teraz do innej watahy.
-Doprawdy? A jakiej to watahy?
Już miałam odpowiedzieć, gdy nagle usłyszałam jak ktoś zrobił to za mnie! Głos powiedział:
-Ona należy do Watahy Wschodzącej Gwiazdy.
-Obróciliśmy się z Aresem bardzo zdziwieni. I nagle z za drzew wyszła……. Mara!!! Tak, dokładnie!!! To była Mara! Podeszła do mnie, a Ares patrzył się na nią ze zdziwieniem. Jednak zaraz się odezwał:
-Kim ty jesteś i co tu robisz?!
-Nazywam się Mara, jestem wilczycą z WWG. Przyszłam po Katniss. Przepraszam, że wam przeszkodziłam, ale gdy Cię szukałam, pan Rolly powiedział, że widział gdzie się wymknęłaś, więc poszłam twoim śladem, Katniss. Obserwowałam całą scenę i muszę przyznać, że poradziłaś sobie świetnie, ale…
-Ale co?- zapytałam
-Ale teraz wracajmy już do watahy. Reszta się o Ciebie martwi. Zobaczycie się przecież znowu.
-Ż- ze co?! Czyli nie jesteś zła, że się wymknęłam i że zadaję się ze złodziejami, po to by kiedyś zabić inną watahę?
<Mara>???
Wstałam dzisiaj wcześnie rano, by spotkać się z Gildią i wcześniej zacząć szkolenia. Oczywiście jestem realistką i mam świadomość, że od razu nie stanę się wyszkolonym zabójcą (biorąc jeszcze pod uwagę fakt iż jestem szczeniakiem i mam dopiero 6 miesięcy), ale sądzę, że im wcześniej zacznę się szkolić, tym szybciej będę mogła (z pomocą Gildii) zabić WMC.
Podniosłam się i cicho wyszłam z jaskini, tak by nie obudzić innych, jeszcze śpiących wilków, bo co jak co, ale o tym, że spotykam się z bandą złodziejów (i nie, nie mam zamiaru zostać jedną z nich) reszta WWG nie musiała wiedzieć. Kiedy wyszłam z groty od razu udałam się w kierunku Wolf Rock. Gdy bardziej zagłębiłam się w las, zaczęłam rozglądać się za Duncanem, ale…. niegdzie go nie było. Zaniepokojona zaczęłam wołać:
-Duncan! Jesteś tam?!- jednak nikt mi nie odpowiedział. Rozejrzałam się jeszcze i nagle…. Usłyszałam jakiś szelest nade mną! Szybko spojrzałam się w górę, ale na gałęziach nie było nikogo.
-Uff…- pomyślałam.- na szczęście tylko mi się zdawa….- i nie dokończyłam bo w tej chwili usłyszałam TRZASK gałęzie tuż za sobą! Szybko odwróciłam się i… znowu nic!
-No tak bardzo śmieszne. No cóż trudno wracam do watahy.- pomyślałam. Odwróciłam się i….
-Aaaaaa!!!- krzyknęłam przerażona! Bo nagle z niewiadomo skąd, tuż przed moim nosem pojawiła się twarz Duncana. Ale nie stał on normalnie, lecz…. wisiał za ogon na gałęzi! No dobra to był dziwny widok. Duncan zeskoczył z gałęzi, śmiejąc się wesoło.
-Duncan! To wcale nie było śmieszne!- powiedziałam oskarżycielsko.- Nawet nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłeś!
-Hm… no cóż.- powiedział basior już poważniejszym tonem- sądząc po twoim krzyku, chyba mam.- i znów zaczął się śmiać.
-Zupełnie jak dziecko- pomyślałam i zwróciłam się do niego:
-A tak właściwie- przypomniałam- to miałeś zabrać mnie do Gildii, bym mogła zacząć szkolenia.
Duncan wstał śmiejąc się jeszcze. Spojrzał na mnie, a ja znów poczułam to dziwne przerażenie i za razem bezpieczeństwo, które zawsze czułam w jego obecności.
-Hej wyluzuj trochę, księżniczko (tak…. tym tytułem już raz obdarzył mnie Duncan jak pierwszy raz się spotkaliśmy, tylko tego nie napisałam. A i właśnie…. Bardzo nie lubię, gdy tak do mnie mówi). Wiesz, że nie całe swoje życie musisz podporządkować zemście, prawda? Żywot jest zbyt krótki, staraj się go dobrze wykorzystać i baw się!
-Nic z tego.- powiedziałam stanowczo.- Będę szczęśliwa kiedy już zabiję WMC, ni wcześniej, ni później.
-I całe swoje życie zamierzasz podporządkować zemście?!
-Tak dokładnie!
-No dobra.- powiedział Duncan z lekką niechęcią- jakoś będę musiał to znieść.
-Ty?!- zdziwiłam się
-Tak ja. Nasz przywódca, Ares powiedział, że mam się tobą opiekować (od razu mi się ta uwaga nie spodobała) i doglądać twoich treningów.
-To w takim razie- powiedziałam z lekkim uśmiechem- to ja powinnam się modlić bym z tobą wytrzymała.
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne.- powiedział sarkastycznie.- Chodźmy już do Gildii.- i tak też zrobiliśmy. Duncan przez jakieś 25 minut, prowadził mnie po różnych zakamarkach i jaskiniach aż wreszcie weszliśmy do mrocznego i ciemnego lasu.
Podniosłam się i cicho wyszłam z jaskini, tak by nie obudzić innych, jeszcze śpiących wilków, bo co jak co, ale o tym, że spotykam się z bandą złodziejów (i nie, nie mam zamiaru zostać jedną z nich) reszta WWG nie musiała wiedzieć. Kiedy wyszłam z groty od razu udałam się w kierunku Wolf Rock. Gdy bardziej zagłębiłam się w las, zaczęłam rozglądać się za Duncanem, ale…. niegdzie go nie było. Zaniepokojona zaczęłam wołać:
-Duncan! Jesteś tam?!- jednak nikt mi nie odpowiedział. Rozejrzałam się jeszcze i nagle…. Usłyszałam jakiś szelest nade mną! Szybko spojrzałam się w górę, ale na gałęziach nie było nikogo.
-Uff…- pomyślałam.- na szczęście tylko mi się zdawa….- i nie dokończyłam bo w tej chwili usłyszałam TRZASK gałęzie tuż za sobą! Szybko odwróciłam się i… znowu nic!
-No tak bardzo śmieszne. No cóż trudno wracam do watahy.- pomyślałam. Odwróciłam się i….
-Aaaaaa!!!- krzyknęłam przerażona! Bo nagle z niewiadomo skąd, tuż przed moim nosem pojawiła się twarz Duncana. Ale nie stał on normalnie, lecz…. wisiał za ogon na gałęzi! No dobra to był dziwny widok. Duncan zeskoczył z gałęzi, śmiejąc się wesoło.
-Duncan! To wcale nie było śmieszne!- powiedziałam oskarżycielsko.- Nawet nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłeś!
-Hm… no cóż.- powiedział basior już poważniejszym tonem- sądząc po twoim krzyku, chyba mam.- i znów zaczął się śmiać.
-Zupełnie jak dziecko- pomyślałam i zwróciłam się do niego:
-A tak właściwie- przypomniałam- to miałeś zabrać mnie do Gildii, bym mogła zacząć szkolenia.
Duncan wstał śmiejąc się jeszcze. Spojrzał na mnie, a ja znów poczułam to dziwne przerażenie i za razem bezpieczeństwo, które zawsze czułam w jego obecności.
-Hej wyluzuj trochę, księżniczko (tak…. tym tytułem już raz obdarzył mnie Duncan jak pierwszy raz się spotkaliśmy, tylko tego nie napisałam. A i właśnie…. Bardzo nie lubię, gdy tak do mnie mówi). Wiesz, że nie całe swoje życie musisz podporządkować zemście, prawda? Żywot jest zbyt krótki, staraj się go dobrze wykorzystać i baw się!
-Nic z tego.- powiedziałam stanowczo.- Będę szczęśliwa kiedy już zabiję WMC, ni wcześniej, ni później.
-I całe swoje życie zamierzasz podporządkować zemście?!
-Tak dokładnie!
-No dobra.- powiedział Duncan z lekką niechęcią- jakoś będę musiał to znieść.
-Ty?!- zdziwiłam się
-Tak ja. Nasz przywódca, Ares powiedział, że mam się tobą opiekować (od razu mi się ta uwaga nie spodobała) i doglądać twoich treningów.
-To w takim razie- powiedziałam z lekkim uśmiechem- to ja powinnam się modlić bym z tobą wytrzymała.
-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne.- powiedział sarkastycznie.- Chodźmy już do Gildii.- i tak też zrobiliśmy. Duncan przez jakieś 25 minut, prowadził mnie po różnych zakamarkach i jaskiniach aż wreszcie weszliśmy do mrocznego i ciemnego lasu.
Witam.- przedstawił się- jestem Ares, przywódca Gildii Złodziei. Zgaduję, że to ty jesteś Katniss, tak?
Przez chwilę nie odpowiadałam. Wpatrywałam się w groźnego przywódcę. Poczułam jak Duncan szturchnął mnie lekko i powiedział:
-Nie gap się bez sensu tylko odpowiadaj.
Rozkojarzona spytałam niepewnie Aresa:
-Yyyyy…. Przepraszam. Co?!
-Ach…. nie ważne. Chodźmy lepiej. Przedstawię Cię reszcie i zaczynamy trening.
-Co?!- zdziwiłam się- Tak od razu na dzień dobry trening?!
-No przecież powiedziałem- odezwał się znów poważnie Ares- nie słuchałaś?!
-Ale…- zaczęłam jednak przerwał mi Duncan:
-Słuchaj Katniss. Ty weź lepiej rób co Ci każe i nie dyskutuj.
-Dobra…. Niech będzie.- powiedziałam niechętnie. Chociaż i tak w głębi duszy obiecałam sobie, że niedługo pokażę Aresowi, że po mimo mojego niewinnego wieku, NIE MOŻNA MNIE LEKCEWAŻYC. Doszliśmy do kamiennej ściany prze której paliło się ognisko. Przy nim siedziała gromada wilków.
-Hej, posłuchajcie.- zawołam im Ares- przyszedł do nas ktoś nowy.- dokończył pokazując na mnie. Podchodzili do mnie, a Ares mi ich przedstawiał:
-Na początku 4-letni Wahotsu
Przywitał się skinieniem głowy. Odpowiedziałam mu tak samo.
-A oto Caspian- kończył dalej Ares i przywitałam się z równie strasznym wilkiem
Widać, że przywódca miał mówić dalej, ale w tej chwili wparowała dwójka wilków. Podejrzewam, że byli braćmi. Ares westchnął lekko załamany i powiedział:
-Ach…. a to. To są bracia Sudan (wyższy) i Marun (niższy)
Oni już nie wyglądali tak strasznie (na szczęście)- pomyślałam.
-No dobra a skoro już wszyscy się znamy to…. Zaczynamy trening.- powiedział Ares, uśmiechając się złowieszczo (i ten uśmiech ani trochę mi się nie podobał. Zupełnie jakby przywódca chciał się mnie pozbyć). Przeszliśmy na bagno. Był tam wielki tor przeszkód. Duncan od razu mi wszystko zaczął tłumaczyć:
-No dobra Katniss, musisz przejść ten tor i….. postaraj się nie zginać, dobra?!- (okej to wcale mi w niczym nie pomogło)
-Jasne. To tylko tyle?!
-I musisz ukończyć go zanim doliczę do 50.- dodał Ares.
-Że co?!- zdziwiłam się.
-Chyba słyszałaś- burknął Ares.- Masz wykonać to zadanie w mniej niż 50 sekund!
No dobra wiem, że jak się o tym opowiada to nie wydaje się zbyt trudne ale…. uwierzcie że tak było. Tor był strasznie trudny, a na dodatek miałam się nie utopić w bagnie!!! To już chyba przesada, a ja jestem jedynie dzieckiem!!! Ale z drugiej strony (pomyślałam) jeśli mi się to uda, wtedy pokażę przywódcy, że nie wolno mnie lekceważyć! Już miałam powiedział, że podejmę się tego wyzwania, gdy nagle wtrącił się Duncan:
-Słuchaj Katniss, widzisz tamtą gałąź na wysokim drzewie.- pokazał mi a ja przytaknęłam- Uważaj na nią- powiedział. Jest częściowo złamana. Uważaj gdy będziesz na nią wskakiwać.
-Dzięki- powiedziałam z wdzięcznością- no to na mnie czas. I ruszyłam skakałam po gałęziach, wspinałam się, skradałam pod kolczastymi krzewami i przeskakiwałam je. A gdy musiałam przeskakiwać z drzewa na drzewo, ostrożnie stawiałam stopy na gałęziach, by nie spaść do bagna. Kiedy natrafiłam na tą niebezpieczną gałąź, ostrożnie szybko na nią skoczyłam i zeskoczyłam na ziemię tak by jej nie złamać. Podbiegłam do Aresa a on powiedział:
-56 sekund! Jeszcze raz!- no i pobiegłam. Za trzecim razem osiągnęłam wynik 45 sekund. Ares kiwnął z uznaniem głową, gdy do niego podbiegłam i powiedział:
-No nie źle Katniss, przyjmujemy Cię!- ogłosił a ja wyprostowałam się dumnie.
-Ale jednak- zaczął, a ja już się zaniepokoiłam- słyszałem jak Duncan ci podpowiadał! A to jest w brew zasadom!
-Że co?! Zdziwiłam się- przecież nie było mowy o żadnych zasadach, a po za tym to było tylko ostrzeżenie a nie podpowiedź.
-Jak zwał tak zwał.- powiedział przywódca.- Do ciebie nic nie mam natomiast… DUNCAN!!!- przywołał go wrzaskiem.
-Tak….- zapytał się młody basior.
-Za podpowiadanie nowicjuszowi wiesz co grozi, prawda?!
-No tak, t-tylko że ja nie podpowiadałem ale….
-Ty już się nie tłumacz!- wrzasnął Ares.- dwa dni bez jedzenia, albo walka ze mną, wybieraj (a przecież to było oczywiste że szczeniak, Duncan nie miałby szans w walce z dorosłym Aresem).
-Ale ja- zaczął znowu Duncan, ale tym razem powstrzymał go Wahotsu i powiedział:
-Ach, daj spokój Duncan, nie warto się mu sprzeciwiać.
Duncan posłuchał starszego wilka i poszedł. Natomiast JA nie miałam zamiaru tak po prostu tego zostawić! I po mimo groźnego wyglądu przywódcy, zebrałam się na odwagę i zaczęłam mówić do Aresa:
-A ty, Ares? Jaki niby masz czas w tym torze?!
Ares popatrzył się na mnie ostrzegawczo, a ja miałam wrażenie że zadałam mu świetne pytanie. Tor był trudny, trzeba było wspinać się po drzewach, czołgać się pod cierniami, a ogromny Ares był zdecydowanie nie przystosowany do tego ćwiczenia. To było oczywiste, że przywódca (chociaż groźny i pewnie bardzo wytrzymały i silny) nie mógł pokonać tego toru w mniej niż 50 sekund! Ares popatrzył się na mnie złowieszczo i rzekł:
-Odszczekaj to co powiedziałaś, kundlu.. albo- strasznie się przeraziłam. Już miałam odwołać te słowa, gdy nagle przypomniał mi się obraz przerażonego Duncana, oraz innych wilków, nie mogłam tego tak po prostu zostawić w spokoju! W mojej głowie zadźwięczały trzy ważne słowa, NIE LEKCEWAŻ MNIE!!! I po mimo strachu, zaczęłam zmów swoje, tylko tym razem powiedziałam to głośniej:
-CHYBA SŁYSZAŁEŚ- naśladowałam przywódcę- A TY JAKI MIAŁEŚ CZAS?!
-A co cię to niby obchodzi, co?!- warknął Ares, jednak widać był, że już się z tego nie wywinie.
-Ach, a więc to tak?!- powiedziałam śmiejąc się w duchu, ale tak by nikt tego nie zauważył- czyli mamy rozumieć, że nasz przywódca to jakiś codardo, któremu najwyraźniej brakuje coglioni, bo nie chce się przyznać że nie potrafi czegoś TAK PROSTEGO, hę?!- i tu właśnie trafiłam w sedno. Ares oburzony burknął w moją stronę:
-Licz czas.- i zaczął przechodzić tor. Gdy dobiegł powiedziałam 53… jeszcze raz!!!- i ku mojemu zdziwieniu przywódca warknął w moją stronę i przeszedł tor znowu. Gdy wrócił powiedziałam:
- 51… dobrze wiesz co to oznacza, prawda?!... jeszcze raz!
-Że co?!- warknął Ares- masz czelność mi rozkazywać?!
-Nie..- powiedziałam.- Pytanie brzmi czy TY będziesz mógł żyć z tym, że szczeniak jest od ciebie lepszy- dodałam z uśmiechem- A więc jeszcze raz.
I Ares posłuchał. Przeszedł tor w 43 sekundy. Kiedy przyszedł miałam mu powiedzieć, że dobrze mu poszło, ale w tedy wpadłam na pewien pomysł. W mojej głowie znów zabrzmiały trzy słowa NIE LEKCEWAŻ MNIE!!! I nie mówiąc przywódcy jaki miał czas powiedziałam poważnie:
-Jeszcze raz- i Ares posłuchał!!! Na seria chciało mi się śmiać gdy zaczął biec ten tor po raz któryś z kolei, a za każdym razem gdy wracał mówiłam tylko:
-JESZCZE RAZ- a on słuchał. Jednak widać było, że za jakimś eh… za jakimś 12 razem, przywódca zaczął coś podejrzewać. Podszedł w moją stronę, a ja poważnie powiedziałam:
-Jeszcze raz.- ale ona nie słuchał i patrzył się na mnie złowrogo. A ja nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać… i to już na dobre rozzłościło Aresa!!! Byłam przerażona, a on zaczął na mnie krzyczeć:
-Co TO ma znaczyć, Katniss?! To nie możliwe bym ciągle nie mógł przejść tego toru! O co chodzi?!
-Zgadza się- przyznałam spokojnie- to nie możliwe.- a te słowa już całkowicie zgubiły przywódcę z tropu, a ja mówiłam dalej:
-Przecież nie musiałeś już tego biec. Nie podawałam tobie czasu, by sprawdzić twoją czujność. To twoja wina, że się nie zorientowałeś i słuchałeś mych poleceń.- powiedziałam, a reszta Gildii zaczęła się śmiać. Ja stałam wyprostowana i dumna z siebie, jednak Aresowi nie było do śmiechu. Warknął na mnie, a ja instynktownie skuliłam się ze strach. Po czym czmychnęłam, chowając się za Duncanem i Wahotsu (szczerze, nie mam pojęcia dlaczego oni, ale jakoś czułam do nich zaufanie). Ares miał już się na mnie rzucić, ale coś mu przeszkodziło. Tak, dokładnie, nagle cała Gildia (nie licząc przywódcy, oczywiście), stanęła po między mną a Ares, broniąc nie przed nim!!! Zaskoczony warknął na nich:
-Co to ma być?!Bronicie takiej marmocchio?! Traditore?!- i wtedy odezwał się Caspian:
-Hej wyluzuj trochę, Ares. To jeszcze tyko szczeniak i ona tylko żartowała. A po za tym…. No miała też trochę racji. Za bardzo się rządzisz, a tak w ogóle rozluźniła tu, w Gildii Złodziei atmosferę. Daj jej spokój i rozwesel się trochę, co?- i faktycznie, te słowa zadziałały! Ares się uśmiechnął! Podszedł do mnie i powiedział:
-No dobra, Katniss wybaczam Ci to. Ale mam jedno pytanie…
-Tak?- spytałam jeszcze trochę niepewnie. Nadaj bałam się Aresa. Jednak on się znów uśmiechnął i zapytał:
-Skąd znasz włoski???- Zdziwiłam się gdy usłyszałam od niego to pytanie. O jaki znów język mu chodziło???
-Jaki znowu włoski?- zapytałam się.
-Powiedziałaś do mnie codardo…. To jest po włosku.
-J- ja nie wiedziałam. W tym języku rozmawialiśmy w mojej starej watasze.
-Rozmawialiście?- zdziwił się Ares.- a czemu od tamtej watahy odeszłaś?
-Nie odeszła. To WMC ją zabiła. Dlatego też chce się zemścić .
-No to w takim razie pomożemy Ci.- zapewnił mnie przywódca. Jeżeli mam wałczyć z jakąś waderą u boku…. To chcę byś była nią ty.- dodał, a ja poczułam radość.
-Jednak nie obrazisz się chyba, jak będziesz chwilowo spała na drzewie, póki nie wybudujemy Ci jamy.
-Nie, nie, nie. To raczej nie będzie konieczne.- powiedziałam.- należę teraz do innej watahy.
-Doprawdy? A jakiej to watahy?
Już miałam odpowiedzieć, gdy nagle usłyszałam jak ktoś zrobił to za mnie! Głos powiedział:
-Ona należy do Watahy Wschodzącej Gwiazdy.
-Obróciliśmy się z Aresem bardzo zdziwieni. I nagle z za drzew wyszła……. Mara!!! Tak, dokładnie!!! To była Mara! Podeszła do mnie, a Ares patrzył się na nią ze zdziwieniem. Jednak zaraz się odezwał:
-Kim ty jesteś i co tu robisz?!
-Nazywam się Mara, jestem wilczycą z WWG. Przyszłam po Katniss. Przepraszam, że wam przeszkodziłam, ale gdy Cię szukałam, pan Rolly powiedział, że widział gdzie się wymknęłaś, więc poszłam twoim śladem, Katniss. Obserwowałam całą scenę i muszę przyznać, że poradziłaś sobie świetnie, ale…
-Ale co?- zapytałam
-Ale teraz wracajmy już do watahy. Reszta się o Ciebie martwi. Zobaczycie się przecież znowu.
-Ż- ze co?! Czyli nie jesteś zła, że się wymknęłam i że zadaję się ze złodziejami, po to by kiedyś zabić inną watahę?
<Mara>???
Od Shadow CD
Moja mama poszła w ciche miejsce spróbować przeywołać bogów.
-Glim?-moja przyjaciółka odwróciła się do mnie
-Tak?
-Słuchaj, pujdziemy teraz do Berlo...
-Do kpogo?-spytała przerywając mi w pół zdania
-Berlo to twój brat. Jest w twoim wieku i jest szamanem. Spróbujemy przywołać bogów, żebyś odzyskała...tą...no...pamięć-hmmm...to dziwne że się zająknęłam...
-OK-powiedziała bez emocji.
Poszłyśmy do małej jaskini koło szpitala. Tam urzędował brat Glimmer. Weszłyśmy do środka. Pachniało tam różnymi rzeczmi-róża, wanilią, mieszaniną lawendy z czekoladą....podeszłam do ciemnej postaci przy półce z różnymi przyrządami do mieszania cieczy.
-Hej Berlo-powiedziałam
Basior odwrócił sioę
-O , hej Shadow...Glimmer!-krzyknął i podbiegł do niej. Mocno przytulił siostrę.
-Ech...cześć-powiedziała moja przyjacióła, chyba nie zabardzo wiedząc do kogo mówi
- To w jakiej sprawie przychodzicie?-powiedział zmartwiony Ber patrz ąc na siostrę. Zrobił się przystojny. Naprawdę przystojny.
-Chciałybyśmy spróbować przwyołać...ten...bogów.-znów się zająknęłam...jakbym zapomniałam słowa...
-Aaaaha...-odparł w zamyśleniu mój przyjaciel
-Toooo wiesz jak to sie robi?-spytałam
<Berlo>
Od Niko
Same nudy. Mama zajmuje się dziećmi Leacha i Nevady, ale znudziła mi się zabawa z tymi maluchami. Nightflow poszła gdzieś ze swoją mamą, a mój nowy kumpel, Alkivo, bawi się z Kazanem, Maxim, Selene i Fantasią .A Katniss...Jest w szkole. Czyli jednym słowem: MEEEGA nudy.
Szkoda że nie ma mojego taty. Ale on odszedł z jakimś Fatosem. Tak powiedziała mama.
Tasha też z nim odeszła, Berlo przebywał gdzieś ze swoją dziewczyną Deucą, a Glimmer straciła pamięć i gdzieś była z Shadow, bo tylko ją pamiętała.
Poszedłem nad Wilczy Potok. I zauważyłem motyla. Skradałem się za nim. W końcu...Muszę poćwiczyć polowanie, nie? I wreszcie mam jakieś zajęcie! Kogoś do zabawy!
Motylek - był ładny, żółty w czarne wzory - usiadł na jakiejś skale. Nie zauważyłem, że oddaliłem się od WolfRock. Wskoczyłem na skałę, a motyl usiadł na czubku. Skoczyłem na niego i spadłem na ziemię, uderzając o coś, a raczej - o kogoś.
Ten "ktoś" skoczył na mnie i przeturlaliśmy się, a po chwili wylądowałem na grzbiecie. Otworzyłem oczy.
Nade mną stała waderka.
Ale jaka ładna! Śliczne, falujące, kremowo-różowe futerko, na szyi zwinnie związana kokarda, a oczy...Niebieskie. Pięknie, intensywnie niebieskie.
"Ej, chłopie" odezwała się mała część mojego umysłu, która jeszcze zachowała resztki rozsądku "Masz przecież Nightflow, ogarnij się".
Sunia zeszła ze mnie bez słowa, jednak była czujna i bacznie mi się przyglądała, co już mi się niezbyt podobało.
Wstałem i otrzepałem się z ziemi i kurzu. Samiczka zrobiła to samo.
-Kim jesteś? - zapytała cichym, jednak stanowczym głosem.
-Pytanie: kim ty jesteś? I co robisz na naszym terenie? - odpowiedziałem pytaniem.
-Możemy wchodzić w ten iglasty las.
-Chyba ukradkiem. - rzuciłem, i nagle coś mnie tknęło. Zapytałem: - Zaraz, zaraz....Powiedziałaś: my?
-Tak. Ja i wataha, dk której należę.
-Jak się nazywacie?
-Nie mamy nazwy.
-Kto jest w tej watasze?
-A co to? Jakieś przesłuchanie?
-Nie, nie, ja tylko...-zmieszałem się, ale waderka westchnęła i mi przerwała:
-Jesteśmy małą watahą. Oprócz Pary Alpha,ich córki, mojej mamy, mojego brata, ojczyma, mnie i kolegi, jest tam zaledwie parę wilków.
-Aha...
-A Twoja wataha?
-To Wataha Wschodzącej Gwiazdy. Jesteśmy baaaaardzo liczną i silną watahą. Rodziną. - odparłem z dumą.
-Nas jest mało, więc też wspieramy się wzajemnie.- odparła samiczka - zapytała: - A kim są twoi rodzice?
-Mam mamę Storm i miałem tatę, ale on odszedł z Fatosem, tak jak jedna z moich starszych, przybranych sióstr - Tasha. Oddała swojej cioci i przyjaciółce na wychowanie swoich dzieci.
-Taak! Tasha była siostrzenicą mojej mamy, a moją kuzynką! Jej syn jest u nas! - odparła i westchnęła, a po jej policzku potoczyła się łza. - Szkoda, żę odeszła...
-Tak...To prawda. - spuściłem łeb.
Zapadło milczenie na kilka minut, które przerwała ona:
-A tak w ogóle - jak się nazywasz? Bo ja Charlotte, a zdrobniale - Char, Charlie i Lotte.
-Niko, ale czasem mama mówi na mnie Nick. - odparłem.
-Ile masz miesięcy?
-6, a ty?
-7.
-Aha.
Znów milczenie.
-Pobawimy się w coś? - tym razem ja pierwszy się odezwałem.
-Pewnie. - Charlotte rozchmurzyła się. - Berek! - klępnęła mnie w ramię i zaczęła uciekać.
-Ja ci pokażę! - goniłem ją.
Ganialiśmy się dobrych parę minut i była extra, a jak piliśmy, zmęczeni i zdyszeni gonitwą, usłyszałem wołanie:
-Niiiiiiiikkoooooo!!!!!!
-To moja mama. - powiedziałem do Charlie i westchnąłem.
-Nie szkodzi. Ja też pewnie muszę się zbierać. - samiczka uśmiechnęła się i spojrzała na mnie swoimi pięknymi, niebieskimi oczkami, obecnie śmiałymi i radosnymi. - Za dwa dni o tej samej porze?
-OK.
-Niko!!!!!!!!
-Pa. - pożegnałem się.
-Do zobaczenia. - moja nowa znajoma zniknęła za skałami, a ja pognałem do lasu.
Od Spero
-Jasne Amadi!-odparłem. Była ładną i dojrzałą wilczycą, prawie jak ja, chć jest ode mnie durzo, durzo młodsza.
-Zacznijmy od Wilczego Potoku-powiedziałem-na razie nikt nie wie jak wygląda jego źrudło, ale zwiadowcy to bvadają. Dalej, jest Polana Księżyca.
Obeszłem tak z Amadii całą watahę. Na końcu, spytała:
-....
<Amadii?)
Od Glimmer
Wszyscy myślą, że im więcej będą mi wciskać historie, to wszystko sobie przypomnę w jeden dzień! Mam jakąś ciocię Nevadę , stryjka Leacha, brata Berlo...Za dużo tego! Mam ich wszystkich dość. Pewnego dnia, spacerując w cichym lesie, do którego zdążyłam już przywyknąć, usłyszałam łkanie. Za początek nie zwróciłam na nie uwagi. Albo mi się przeszłyszało, albo jakieś szczeniaki się w coś bawią...
Nie no! Znów ten sam dźwięk. Tym razem dochodził z jakiś gęstych krzaczorów...
Podeszłam do nich ostrożnie. Łkanie było coraz głośniejsze. Tak! To na pewno był płacz. Rozsunęłam krzewy i co ujrzałam? Szczeniaka, naturalnie! Sunię:
-Co się stało? -zapytałam. Mój ton był mieszanką łagodności i obojętności.
Mała spojrzała na mnie. Miała ładne, zielone oczy pełne łez.
Te oczy przypominały mi oczy Shadow. Zielone, laserowe...
Zamiast odpowiedzi usłyszałam kolejną salwę szlochu.
-Cicho, cicho...Gdzie twoja mama? - spytałam. Mała zakłakała jeszcze głośniej, smutna do granic możliwości.
-Hej, uspokój się, to ci pomogę...-powiedziałam stanowczym tonem. Możliwe, że ZBYT stanowczym, bo samiczka zaczęła płakać tak, że było ją słychać w całym lesie.
Rozejrzałam się nerwowo. "Jeszcze ktoś pomyśli, że biję jakieś szczenię" pomyślałam. Nie chciałam wychowywać szczeniaka - z zwłaszcza obcego - za żadne skarby świata. Ale cóż...Nie mogłam zostawić tej małej na pastwę losu.
Jedna część mojego umysłu mówiła "Zostaw ją. To obce szczenię. Na pewno jeszcze dziś znajdzie ją jakaś wilczyca która chce szczenię i zaadoptuje" ale druga mówia "Weź ją. Jest taka mała, samotna i bezbronna. Zanim zjawi się jakiś wilk, może ją zjeść niedźwiedź."
Postanowiłam słuchać się drugiej częście umysłu i chwyciłam łkającą waderkę w pysk.
Znów się rozejrzałam i truchtem ruszyłam przed siebie. Nie zaniosę jej do jaskini, co to, to nie. Nakarmię ją, napoję, gdzieś schowam a jutro poszukam jej matki.
Dobiegłam do jakiejś jaskini:
Nie obchodziło mnie, do kogo ona należy. Była niedaleko potoku, a on należał do nas.
A tą jaskinię krył gęsty bluszcz, drzewa i krzewy, przez które nie łatwo było się przedostać. Moje zmysły jakby się otworzyły, ciało myślało i robiło za nie i nim się zorientowałam, byłam po drugiej stronie.
"Uf" pomyślałam "Chyba tylko ja i Shadow potrafimy przez to przejść". Ale jednak nie mogłam pozwolić, żeby ktoś się tu dostał.
Nawet Shad.
Ruszyłam w kierunku jeziora, przepłynęłam je i wdrapałam się do jaskini, która od środka wyglądała tak:
Przeypłynęłam jeszcze kawałek i wdrapałam się na skały, gdzie na jednej z nich położyłam małą suczkę.
-Musisz tu zostać i się uspokoić, a ja postaram znaleźć ci coś do picia i jedzenia. - powiedziałam do niej. Mała, przełykając łzy, pokiwała główką. Zbadałam jaskinię.
Nikogo.
Poszłam na polowanie. Upolowałam samiczce zająca a w liść zawinęłąm tyle wody, ile się dało.
Zaniosłam to wszystko suczce.
Zjadłam to i się napisała bez grymaszenia. Nie wiem, jak długo była bez jedzenia.
Potem, mała zwinęłą się w kłębek, jednak zanim zamknęła oczy, spojrzała na mnie. Nie wiem jak, ale jedno wyczytałam z jej oczu "A bajka na dobranoc?".
Westchnęłam ciężko i ułożyłam się obok małej
-Dawno, dawno temu był pewien dobry, młody wilk...-i tak w pół godziny opowiedziałam szczeniakowi bajkę. Kiedy przestałam, mała już spała, wtulona we mnie jak w matkę.
Przez chwilę chciałam odepchnąć ją i wstać. Przecież, po pierwsze, to nie jest moje szczenię, tylko jakieś obce, a po drugie: jutro poszukam jej matki i oddam ją we właściwe łapy, więc nie mogę się do niej przywiązywać. Ale cóż...Jeszcze raz spojrzałam na małą i sama zasnęłam.
Nie zauważyłam jedynie malutkiego, ludzkiego dziecka, leżącego z tyłu jaskini...
Od Leacha
-Oczywiście, że go bierzemy! - uśmiechnąłem się. - Sam będęgo uczył. - i posłałem małemu pawie oczko, a ten uśmiechnął się radośnie. Wstałem i jęknąłem cicho.
-Musisz odpoczywać. - powiedziała stanowczo Nevada.
-Dojdę do jaskini. - odparłem i razem z Nevadąi Alkivo udałem się do jaskini, gdzie czekali na nas Fantasia, Selene, Maxi i Kazan. Zasnęliśmy razem, jak jedna wielka rodzina.
Mam dość! Wszystko traktują mnie jak jakąś wariatkę z psychiatryka. Uciekłam z jaskini tego szamana. Biegłam, kiedy do moich uszu dotarła piosenka. Zaraz...Melodia znajoma. Ruszyłam tam, nie zwracając uwagi na jakich jestem terenach. Okazało się, że znalazłam się na imprezie karaoke.
-A oto nasz pierwszy uczestnik: przed wami, wschodząca gwiazda sceny muzycznej...Merco! - zawołał jakiś basior - prezenter zapewne - i na scenę wszedł basior:
I...Zaczął śpiewać Junto a ti!
A po chwili zszedł z podestu, podszedł do mnie i zaprowadził na scenę.
-Y lo que quiero ser, oh, oh oh.
I dalsze akordy.
Super sięz nim bawiłam, a kiedy piosenka się skończyła, rozległ się gromkie brawa.
Zeszłam z nim z podestu.
-Jesteś z WWG, prawda? - zapytał.
-Tak. - odparłam nie pewnie. Bo gdybym powiedziała "nie", to on by spytał "Dlaczego?" a ja co mu miałam odpowiedzieć nie wiem? Nie pamiętam? Uznałby mnie za wariatkę, a basior był naprawdę spoko. I był bardzo słodki.
Nagle, rozbrzmiała następna muzyka.
Odwróciłam się i ujrzałam...Ricka.
No nie! Nie mogłam patrzeć na jego oczy, skierowane prosto na mnie.
-Tę piosenkę dedykuję wyjątkowej wilczycy, w nadziei, że to sprostuje ją na dawne ścieżki. Nosi tytuł "Voy por ti".
I zaczął śpiewać:
-Es por lo menos que parezco invisible...
Kiedy skończył, wszyscy klaskali, tylko nie ja.
Merco spojrzał na mnie i również przestał klaskać.
-Glimmer, tak? - zaprowadził mnie do kanaoy, na której usiedliśmy.
-Tak. - znów niepewny głos. Ale chyba nazywam się Glimmer. Chyba.
I nagle...Na scenę wkroczyła Shadow, a z nią jakiś basior. Zaśpiewali "Podemnos" i Shady podeszła do mnie.
-Musimy iść, Glimm. - powiedziała. - Wrócić do Berlo i przywołać bogów.
Udałam, że nie słyszę.
-Glimmer! Wiem, że mnie słyszysz. No chodź. Proszę cię. - chwyciła mnie za łapę, jednak ją wyszarpałam.
-Glimmer!
-Dobrze się tu bawię.
-Nie zachowuj się jak szczeniak! Mamy ważniejsze sprawy na głowie!
-Nie można się zabawić?! - poirytowana spojrzałam na Shadow.
-Storm i Leach martwią się o ciebie! Moi rodzice też!
-Nie znam ich.
-A ty to jesteś Shadow? - wtrącił się Merco.
-Tak. Młoda Alpha Shadow. - odparła Shad, nawet na niego nie patrząc. - Chodźmy już, Glimm...
-Nie ruszam się stąd! - wstałam i ruszyłam na scenę.
-Glimmer! Co ty wyprawiasz! - syknęła Shady, jednak zaczęłam śpiewać:
-Ta piosenka nosi tytuł "Alcancemnos las Esterlass":
-Ese sentimiento
Sensación llena de emoción
Siento la alegria que me provoca esta canción
Oye mi corazón como se acelera
Cuando el publico espera
No!
Nada me va a parar!
Que suba el telón chicas comienza la función!Zeszłam ze sceny, chwyciłam Shadow i Merco i weszłam z nimi na podest.Las luces
Los flashes
La musica sera la clave...
Applausos
En un momento
Nuestra voz va a tocar el cielo!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Peinarse y maquillarse
Los nervios a flor de piel
Es en el escenario
Donde mi sueńos veo nacer...
Oye mi corazóncomo se acelera
Cuando el publico espera
No!
Nada me va a parar!
Que suba el telón chicas comienza la función!
Las luces
Los flashes
La musica sera la clave...
Applausos
En un momento
Nuestra voz va a tocar el cielo!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
V-a-a-a-a
A-a-a...
Va empezar la fiesta
A-a-a-a!
A-a alcancemos las estrellas!
Yo quiero tocar...
Yo quiero ganar...
Cada corazón que me llegue a escuchar
Nuestro sueńos hacerlos realidad
La cima alcanzar
Preparenze el show va empezar
Las luces
La musica sera la clave...
Applausos
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Rozbrzmieły głośne oklaski.
-Muszę iść. - spojrzałam na Merco. - Czy...
-Przyjdę jutro po ciebie. - uśmiechnął się.
Starałam się nie zauważyć zawiedzionego, smutnego spojrzenia Ricka skierowanego do mnie.
Gdy szłam z Shadow, dogonił nas:
-Glimm...
Wyrwałam swoją łapęz jego uścisku.
-Shadow, jutro wezwiemy tych bogów. - powiedziałam, gdy ujrzałam las i przyspieszyłam. Po chwili gnałam przez ciebie, a łzy cisnęły mi się do oczu.
Patrzyłam, jak Shadow z łzami patrzy na mnie, a potem kręci głową i Berlo ją przytula. Udałam się do mojej jaskini z małą suczką, gdzie dałam upust emocjom i zaczęłam gorzko płakać, a po głowie krążyły mi smutne teksty piosenek.
<Shad?>
-Glim?-moja przyjaciółka odwróciła się do mnie
-Tak?
-Słuchaj, pujdziemy teraz do Berlo...
-Do kpogo?-spytała przerywając mi w pół zdania
-Berlo to twój brat. Jest w twoim wieku i jest szamanem. Spróbujemy przywołać bogów, żebyś odzyskała...tą...no...pamięć-hmmm...to dziwne że się zająknęłam...
-OK-powiedziała bez emocji.
Poszłyśmy do małej jaskini koło szpitala. Tam urzędował brat Glimmer. Weszłyśmy do środka. Pachniało tam różnymi rzeczmi-róża, wanilią, mieszaniną lawendy z czekoladą....podeszłam do ciemnej postaci przy półce z różnymi przyrządami do mieszania cieczy.
-Hej Berlo-powiedziałam
Basior odwrócił sioę
-O , hej Shadow...Glimmer!-krzyknął i podbiegł do niej. Mocno przytulił siostrę.
-Ech...cześć-powiedziała moja przyjacióła, chyba nie zabardzo wiedząc do kogo mówi
- To w jakiej sprawie przychodzicie?-powiedział zmartwiony Ber patrz ąc na siostrę. Zrobił się przystojny. Naprawdę przystojny.
-Chciałybyśmy spróbować przwyołać...ten...bogów.-znów się zająknęłam...jakbym zapomniałam słowa...
-Aaaaha...-odparł w zamyśleniu mój przyjaciel
-Toooo wiesz jak to sie robi?-spytałam
<Berlo>
Od Niko
Same nudy. Mama zajmuje się dziećmi Leacha i Nevady, ale znudziła mi się zabawa z tymi maluchami. Nightflow poszła gdzieś ze swoją mamą, a mój nowy kumpel, Alkivo, bawi się z Kazanem, Maxim, Selene i Fantasią .A Katniss...Jest w szkole. Czyli jednym słowem: MEEEGA nudy.
Szkoda że nie ma mojego taty. Ale on odszedł z jakimś Fatosem. Tak powiedziała mama.
Tasha też z nim odeszła, Berlo przebywał gdzieś ze swoją dziewczyną Deucą, a Glimmer straciła pamięć i gdzieś była z Shadow, bo tylko ją pamiętała.
Poszedłem nad Wilczy Potok. I zauważyłem motyla. Skradałem się za nim. W końcu...Muszę poćwiczyć polowanie, nie? I wreszcie mam jakieś zajęcie! Kogoś do zabawy!
Motylek - był ładny, żółty w czarne wzory - usiadł na jakiejś skale. Nie zauważyłem, że oddaliłem się od WolfRock. Wskoczyłem na skałę, a motyl usiadł na czubku. Skoczyłem na niego i spadłem na ziemię, uderzając o coś, a raczej - o kogoś.
Ten "ktoś" skoczył na mnie i przeturlaliśmy się, a po chwili wylądowałem na grzbiecie. Otworzyłem oczy.
Nade mną stała waderka.
Ale jaka ładna! Śliczne, falujące, kremowo-różowe futerko, na szyi zwinnie związana kokarda, a oczy...Niebieskie. Pięknie, intensywnie niebieskie.
"Ej, chłopie" odezwała się mała część mojego umysłu, która jeszcze zachowała resztki rozsądku "Masz przecież Nightflow, ogarnij się".
Sunia zeszła ze mnie bez słowa, jednak była czujna i bacznie mi się przyglądała, co już mi się niezbyt podobało.
Wstałem i otrzepałem się z ziemi i kurzu. Samiczka zrobiła to samo.
-Kim jesteś? - zapytała cichym, jednak stanowczym głosem.
-Pytanie: kim ty jesteś? I co robisz na naszym terenie? - odpowiedziałem pytaniem.
-Możemy wchodzić w ten iglasty las.
-Chyba ukradkiem. - rzuciłem, i nagle coś mnie tknęło. Zapytałem: - Zaraz, zaraz....Powiedziałaś: my?
-Tak. Ja i wataha, dk której należę.
-Jak się nazywacie?
-Nie mamy nazwy.
-Kto jest w tej watasze?
-A co to? Jakieś przesłuchanie?
-Nie, nie, ja tylko...-zmieszałem się, ale waderka westchnęła i mi przerwała:
-Jesteśmy małą watahą. Oprócz Pary Alpha,ich córki, mojej mamy, mojego brata, ojczyma, mnie i kolegi, jest tam zaledwie parę wilków.
-Aha...
-A Twoja wataha?
-To Wataha Wschodzącej Gwiazdy. Jesteśmy baaaaardzo liczną i silną watahą. Rodziną. - odparłem z dumą.
-Nas jest mało, więc też wspieramy się wzajemnie.- odparła samiczka - zapytała: - A kim są twoi rodzice?
-Mam mamę Storm i miałem tatę, ale on odszedł z Fatosem, tak jak jedna z moich starszych, przybranych sióstr - Tasha. Oddała swojej cioci i przyjaciółce na wychowanie swoich dzieci.
-Taak! Tasha była siostrzenicą mojej mamy, a moją kuzynką! Jej syn jest u nas! - odparła i westchnęła, a po jej policzku potoczyła się łza. - Szkoda, żę odeszła...
-Tak...To prawda. - spuściłem łeb.
Zapadło milczenie na kilka minut, które przerwała ona:
-A tak w ogóle - jak się nazywasz? Bo ja Charlotte, a zdrobniale - Char, Charlie i Lotte.
-Niko, ale czasem mama mówi na mnie Nick. - odparłem.
-Ile masz miesięcy?
-
-7.
-Aha.
Znów milczenie.
-Pobawimy się w coś? - tym razem ja pierwszy się odezwałem.
-Pewnie. - Charlotte rozchmurzyła się. - Berek! - klępnęła mnie w ramię i zaczęła uciekać.
-Ja ci pokażę! - goniłem ją.
Ganialiśmy się dobrych parę minut i była extra, a jak piliśmy, zmęczeni i zdyszeni gonitwą, usłyszałem wołanie:
-Niiiiiiiikkoooooo!!!!!!
-To moja mama. - powiedziałem do Charlie i westchnąłem.
-Nie szkodzi. Ja też pewnie muszę się zbierać. - samiczka uśmiechnęła się i spojrzała na mnie swoimi pięknymi, niebieskimi oczkami, obecnie śmiałymi i radosnymi. - Za dwa dni o tej samej porze?
-OK.
-Niko!!!!!!!!
-Pa. - pożegnałem się.
-Do zobaczenia. - moja nowa znajoma zniknęła za skałami, a ja pognałem do lasu.
Od Spero
-Jasne Amadi!-odparłem. Była ładną i dojrzałą wilczycą, prawie jak ja, chć jest ode mnie durzo, durzo młodsza.
-Zacznijmy od Wilczego Potoku-powiedziałem-na razie nikt nie wie jak wygląda jego źrudło, ale zwiadowcy to bvadają. Dalej, jest Polana Księżyca.
Obeszłem tak z Amadii całą watahę. Na końcu, spytała:
-....
<Amadii?)
Od Glimmer
Wszyscy myślą, że im więcej będą mi wciskać historie, to wszystko sobie przypomnę w jeden dzień! Mam jakąś ciocię Nevadę , stryjka Leacha, brata Berlo...Za dużo tego! Mam ich wszystkich dość. Pewnego dnia, spacerując w cichym lesie, do którego zdążyłam już przywyknąć, usłyszałam łkanie. Za początek nie zwróciłam na nie uwagi. Albo mi się przeszłyszało, albo jakieś szczeniaki się w coś bawią...
Nie no! Znów ten sam dźwięk. Tym razem dochodził z jakiś gęstych krzaczorów...
Podeszłam do nich ostrożnie. Łkanie było coraz głośniejsze. Tak! To na pewno był płacz. Rozsunęłam krzewy i co ujrzałam? Szczeniaka, naturalnie! Sunię:
-Co się stało? -zapytałam. Mój ton był mieszanką łagodności i obojętności.
Mała spojrzała na mnie. Miała ładne, zielone oczy pełne łez.
Te oczy przypominały mi oczy Shadow. Zielone, laserowe...
Zamiast odpowiedzi usłyszałam kolejną salwę szlochu.
-Cicho, cicho...Gdzie twoja mama? - spytałam. Mała zakłakała jeszcze głośniej, smutna do granic możliwości.
-Hej, uspokój się, to ci pomogę...-powiedziałam stanowczym tonem. Możliwe, że ZBYT stanowczym, bo samiczka zaczęła płakać tak, że było ją słychać w całym lesie.
Rozejrzałam się nerwowo. "Jeszcze ktoś pomyśli, że biję jakieś szczenię" pomyślałam. Nie chciałam wychowywać szczeniaka - z zwłaszcza obcego - za żadne skarby świata. Ale cóż...Nie mogłam zostawić tej małej na pastwę losu.
Jedna część mojego umysłu mówiła "Zostaw ją. To obce szczenię. Na pewno jeszcze dziś znajdzie ją jakaś wilczyca która chce szczenię i zaadoptuje" ale druga mówia "Weź ją. Jest taka mała, samotna i bezbronna. Zanim zjawi się jakiś wilk, może ją zjeść niedźwiedź."
Postanowiłam słuchać się drugiej częście umysłu i chwyciłam łkającą waderkę w pysk.
Znów się rozejrzałam i truchtem ruszyłam przed siebie. Nie zaniosę jej do jaskini, co to, to nie. Nakarmię ją, napoję, gdzieś schowam a jutro poszukam jej matki.
Dobiegłam do jakiejś jaskini:
Nie obchodziło mnie, do kogo ona należy. Była niedaleko potoku, a on należał do nas.
A tą jaskinię krył gęsty bluszcz, drzewa i krzewy, przez które nie łatwo było się przedostać. Moje zmysły jakby się otworzyły, ciało myślało i robiło za nie i nim się zorientowałam, byłam po drugiej stronie.
"Uf" pomyślałam "Chyba tylko ja i Shadow potrafimy przez to przejść". Ale jednak nie mogłam pozwolić, żeby ktoś się tu dostał.
Nawet Shad.
Ruszyłam w kierunku jeziora, przepłynęłam je i wdrapałam się do jaskini, która od środka wyglądała tak:
Przeypłynęłam jeszcze kawałek i wdrapałam się na skały, gdzie na jednej z nich położyłam małą suczkę.
-Musisz tu zostać i się uspokoić, a ja postaram znaleźć ci coś do picia i jedzenia. - powiedziałam do niej. Mała, przełykając łzy, pokiwała główką. Zbadałam jaskinię.
Nikogo.
Poszłam na polowanie. Upolowałam samiczce zająca a w liść zawinęłąm tyle wody, ile się dało.
Zaniosłam to wszystko suczce.
Zjadłam to i się napisała bez grymaszenia. Nie wiem, jak długo była bez jedzenia.
Potem, mała zwinęłą się w kłębek, jednak zanim zamknęła oczy, spojrzała na mnie. Nie wiem jak, ale jedno wyczytałam z jej oczu "A bajka na dobranoc?".
Westchnęłam ciężko i ułożyłam się obok małej
-Dawno, dawno temu był pewien dobry, młody wilk...-i tak w pół godziny opowiedziałam szczeniakowi bajkę. Kiedy przestałam, mała już spała, wtulona we mnie jak w matkę.
Przez chwilę chciałam odepchnąć ją i wstać. Przecież, po pierwsze, to nie jest moje szczenię, tylko jakieś obce, a po drugie: jutro poszukam jej matki i oddam ją we właściwe łapy, więc nie mogę się do niej przywiązywać. Ale cóż...Jeszcze raz spojrzałam na małą i sama zasnęłam.
Nie zauważyłam jedynie malutkiego, ludzkiego dziecka, leżącego z tyłu jaskini...
Od Leacha
-Oczywiście, że go bierzemy! - uśmiechnąłem się. - Sam będęgo uczył. - i posłałem małemu pawie oczko, a ten uśmiechnął się radośnie. Wstałem i jęknąłem cicho.
-Musisz odpoczywać. - powiedziała stanowczo Nevada.
-Dojdę do jaskini. - odparłem i razem z Nevadąi Alkivo udałem się do jaskini, gdzie czekali na nas Fantasia, Selene, Maxi i Kazan. Zasnęliśmy razem, jak jedna wielka rodzina.
Od Shadow
-Eeee jasne Avalon, ale widzisz...-spojrzałam na Glimmer
-Ach...rozumiem...-już chciała odejść, ale powiedziałam:
-Avalon, czekaj! Jak chcesz to chodź, pokarzemy ci tereny!
-Dzięki!-odparła wadera, a ja i Glimmer obeszłyśmy z nią całą wataszkę.
Od Malleya
-Jesteś piękna-odpowiedziałem
-Co?!-spytała z niedowierzaniem Kira
-YYYYY....znavzypiękny dziś dzień, nie?-spytałem
-Taaak...-odparła Kira. Czółem, że jet zawiedziona-masz już kogoś...na oku?-spytała
-Ech, miałem, ale to miłość niemożkliwa-odparłem-ale...teraz też mam-puściłem oko do wadery
-Och Malley....-szepnęła i przysunęła się zalotnie
-Tak?-odpowiedziałem takim samym tonem.
<Kira, co dalej?>
Amadii
- Spero czy moglibyśmy się wybrać gdzieś pojutrze? Jeszcze nie znam tu nikogo ty jesteś pierwszy co ty na to? Oczywiście zrozumiem jeśli nie będziesz chciał- powiedziałam trochę zawstydzona.
Co ja właściwie wygaduje ??!!!-przeszło mi przez myśl- A jeżeli on pomyśli, że się mu narzucam. Musze to jakoś naprostować.
- Znaczy... - zaczęłam ale przerwał mi zanim zdążyłam dokończyć.....
/Spero??/
Co ja właściwie wygaduje ??!!!-przeszło mi przez myśl- A jeżeli on pomyśli, że się mu narzucam. Musze to jakoś naprostować.
- Znaczy... - zaczęłam ale przerwał mi zanim zdążyłam dokończyć.....
/Spero??/
Od Glimmer
Mam dość! Wszystko traktują mnie jak jakąś wariatkę z psychiatryka. Uciekłam z jaskini tego szamana. Biegłam, kiedy do moich uszu dotarła piosenka. Zaraz...Melodia znajoma. Ruszyłam tam, nie zwracając uwagi na jakich jestem terenach. Okazało się, że znalazłam się na imprezie karaoke.
-A oto nasz pierwszy uczestnik: przed wami, wschodząca gwiazda sceny muzycznej...Merco! - zawołał jakiś basior - prezenter zapewne - i na scenę wszedł basior:
I...Zaczął śpiewać Junto a ti!
A po chwili zszedł z podestu, podszedł do mnie i zaprowadził na scenę.
-Y lo que quiero ser, oh, oh oh.
I dalsze akordy.
Super sięz nim bawiłam, a kiedy piosenka się skończyła, rozległ się gromkie brawa.
Zeszłam z nim z podestu.
-Jesteś z WWG, prawda? - zapytał.
-Tak. - odparłam nie pewnie. Bo gdybym powiedziała "nie", to on by spytał "Dlaczego?" a ja co mu miałam odpowiedzieć nie wiem? Nie pamiętam? Uznałby mnie za wariatkę, a basior był naprawdę spoko. I był bardzo słodki.
Nagle, rozbrzmiała następna muzyka.
Odwróciłam się i ujrzałam...Ricka.
No nie! Nie mogłam patrzeć na jego oczy, skierowane prosto na mnie.
-Tę piosenkę dedykuję wyjątkowej wilczycy, w nadziei, że to sprostuje ją na dawne ścieżki. Nosi tytuł "Voy por ti".
I zaczął śpiewać:
-Es por lo menos que parezco invisible...
Kiedy skończył, wszyscy klaskali, tylko nie ja.
Merco spojrzał na mnie i również przestał klaskać.
-Glimmer, tak? - zaprowadził mnie do kanaoy, na której usiedliśmy.
-Tak. - znów niepewny głos. Ale chyba nazywam się Glimmer. Chyba.
I nagle...Na scenę wkroczyła Shadow, a z nią jakiś basior. Zaśpiewali "Podemnos" i Shady podeszła do mnie.
-Musimy iść, Glimm. - powiedziała. - Wrócić do Berlo i przywołać bogów.
Udałam, że nie słyszę.
-Glimmer! Wiem, że mnie słyszysz. No chodź. Proszę cię. - chwyciła mnie za łapę, jednak ją wyszarpałam.
-Glimmer!
-Dobrze się tu bawię.
-Nie zachowuj się jak szczeniak! Mamy ważniejsze sprawy na głowie!
-Nie można się zabawić?! - poirytowana spojrzałam na Shadow.
-Storm i Leach martwią się o ciebie! Moi rodzice też!
-Nie znam ich.
-A ty to jesteś Shadow? - wtrącił się Merco.
-Tak. Młoda Alpha Shadow. - odparła Shad, nawet na niego nie patrząc. - Chodźmy już, Glimm...
-Nie ruszam się stąd! - wstałam i ruszyłam na scenę.
-Glimmer! Co ty wyprawiasz! - syknęła Shady, jednak zaczęłam śpiewać:
-Ta piosenka nosi tytuł "Alcancemnos las Esterlass":
-Ese sentimiento
Sensación llena de emoción
Siento la alegria que me provoca esta canción
Oye mi corazón como se acelera
Cuando el publico espera
No!
Nada me va a parar!
Que suba el telón chicas comienza la función!Zeszłam ze sceny, chwyciłam Shadow i Merco i weszłam z nimi na podest.Las luces
Los flashes
La musica sera la clave...
Applausos
En un momento
Nuestra voz va a tocar el cielo!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Peinarse y maquillarse
Los nervios a flor de piel
Es en el escenario
Donde mi sueńos veo nacer...
Oye mi corazón
Cuando el publico espera
No!
Nada me va a parar!
Que suba el telón chicas comienza la función!
Las luces
Los flashes
La musica sera la clave...
Applausos
En un momento
Nuestra voz va a tocar el cielo!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
V-a-a-a-a
A-a-a...
Va empezar la fiesta
A-a-a-a!
A-a alcancemos las estrellas!
Yo quiero tocar...
Yo quiero ganar...
Cada corazón que me llegue a escuchar
Nuestro sueńos hacerlos realidad
La cima alcanzar
Preparenze el show va empezar
Las luces
La musica sera la clave...
Applausos
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Va-a-a-a a empezar la fiesta
A-a alcancemos las estrellas!
Rozbrzmieły głośne oklaski.
-Muszę iść. - spojrzałam na Merco. - Czy...
-Przyjdę jutro po ciebie. - uśmiechnął się.
Starałam się nie zauważyć zawiedzionego, smutnego spojrzenia Ricka skierowanego do mnie.
Gdy szłam z Shadow, dogonił nas:
-Glimm...
Wyrwałam swoją łapęz jego uścisku.
-Shadow, jutro wezwiemy tych bogów. - powiedziałam, gdy ujrzałam las i przyspieszyłam. Po chwili gnałam przez ciebie, a łzy cisnęły mi się do oczu.
Patrzyłam, jak Shadow z łzami patrzy na mnie, a potem kręci głową i Berlo ją przytula. Udałam się do mojej jaskini z małą suczką, gdzie dałam upust emocjom i zaczęłam gorzko płakać, a po głowie krążyły mi smutne teksty piosenek.
<Shad?>
Od Amiki
Magiczny dzień dopiero się zaczynał chociaż?Już o 3 nad ranem wstałam i..........URODZIŁAM dwie piękne samiczki!
-Dam ci na imię Lara szepnęłam przytulając samiczkę
-Hmmm a jak mam nazwać ciebię skarbie?- popatrzyłam na samiczkę-Już wiem Sasha to będzie idealne imię!
Magiczny dzień dopiero się zaczynał chociaż?Już o 3 nad ranem wstałam i..........URODZIŁAM dwie piękne samiczki!
-Dam ci na imię Lara szepnęłam przytulając samiczkę
-Hmmm a jak mam nazwać ciebię skarbie?- popatrzyłam na samiczkę-Już wiem Sasha to będzie idealne imię!
Od Nighta
Od Firerna
Noc się przedłużała. O północy przenieśli Ephirę do naszej jaskini. Od tego momentu minęły jakieś dwie godziny. Przed jaskinią zebrało się kilka wilków w jaskini Lotus i Nevada czuwały przy porodzie. Strasznie się martwiłem. Tak wiele porodów kończyło się śmiercią. A poród powinien już się skończyć więc z każdą sekundą bałem się coraz bardziej. Nagle z jaskini wybiegła Lotus
Od Midnight
Po obudzeniu mama mi dała zająca. Podziękowałem, zjadłem i udałem się na Polanę Szczeniąt, gdzie czekały na mnie Nightflow i Katniss.
-Cześć! - zawołałem.
-Cześć! Jesteśmy sami! - wykrzyknęła Katniss i rzuciła spojrzenie na Night. W mig zrozumiałem.
Katniss, jako najstarsza, miała, bawiąc się, "sprawować opiekę" nade mną i Nightloflow, bo byliśmy od niej młodsi. Jednak głównie i ona, i ja musieliśmy pilnować Nightflow, która miała dopiero cztery miesiące, bo ja miałem już 6, a Katniss - 7.
-Fajnie. - uśmiechnąłem się, a następnie podszedłem do Night i klepnąłem ją lekko. - Berek! - i zacząłem uciekać.
Zabawa była super i trwała pół godziny. Ale potem...Nie było już tak wesoło.
Z krzaków wypadł Alkivo. Chciałem mu zaproponować, żeby dołączył się do zabawy, jednak nagle z krzaków wybiegł Maxi i Kazan. Obydwaj gonili Alkiva. Jęknąłem cicho i przysunąłem się do Night. Jak Alkivo może się bawić z tymi maluchami, które ledwo co umieją biegać! Potem, zza drzew wybiegła Fantasia, nawołująć braci, którzy spokojnie ją olewali. Potem wyszli Nevada i Leach, a obok nich szła Selene.
-Idziemy? - jęknąłem w stronę dziewczyn, lecz zanim zdążyły odpowiedzieć, na polanę wpadła moja mama.
-Amika urodziła! - wykrzyknęła.
Pognaliśmy do jaskini Gamm, Delt i Omeg.
Musieliśmy się nieco przepychać, ale w końcu stanęliśmy na samym początku.
Amika leżała, a obok niej spały dwie kulki.
-Jaka płeć? - zapytał ktoś.
-Dwie samiczki. - odparła świeżo upieczona mama.
"No nie" pomyślałem. "Kolejne samiczki. To jakaś epidemia!"
-Idziemy? - spojrzałem na Night.
-Nighflow! Chodź już! - zawołała pani Luna, stając przy wyjściu z jaskini, obok pana Eragona. Nightflow spojrzała na mnie.
-Muszę iść. Do jutra! - i wyszła z rodzicami z jaskini. Westchnąłem.
-Co się dzieje, Nick? - zapytała troskliwie mama, przytulając mnie. Wciąż traktowała mnie jak dziecko!
-Nic,. - burknąłem, wysunąłem się z jej objęć i umknąłem z jaskini. Jednak nie miałem co ze sobą zrobić. Charlotte nie mogła przyjść, Katniss cał czas się zachwycała nowonarodzonymi szczeniakami, a Night poszła gdzieś ze swoimi rodzicami.
Ech...Lepiej poćwiczę polowanie.
I ruszyłem ku WolfRock, zatapiającego sięw blaskach zachodzącego słońca.
Mam wielką rewolucję kocham Teama ale kocham także Koweya mam wielki dylemat kogo wybrać Kowey podoba mi się bardzo ale Team jeszcze bardzej w Koweyu zakochałam się od pierwszego wejrzenia a Teama od niedawna kocham oby dwóch dobrze wiem że z Teamem ma większą sznsę bo on czuje to samo do mnie co ja do niego a z Koweyem może być różnie ponieważ nie wiem czy on także czuje do mnie "miętę" : ( No wracając do opka...
-Cześć Amika
-O cześć Haro
-Czemu jesteś taka smutna?
-Jakbyś był na moim miejscu napewno nie był byś zadowolony!
-Myślę że po tym będziesz w niebie
Gdy tylko basior mnie pocałował z za krzaków wyskoczył Team rzucił się na Haro .Po tym zdarzeniu uciekłam nie wiedziałam co robić czy patrzeć na wojnę czy zawołać pomoc.Więc biegłam do watahy by zawołać kogoś lecz nikogo tam nie było pobiegłam więc do chłopaków gdy doszłam do terenów gdzie POWINNI BYĆ ich nie było stała tam wilczyca dobrze ją znałam to moja okropna siostra "Krasza".
-Czego tu szukasz?!-spytałam krzycząc
-Ciebie.-odparła z chytrą miną
-Czego chcesz?!
-Pojedynku a raczej rywala który mi dorówna magią!
-Że co? Ja i magia wiesz że to już skończony temat!
-Szukam rywala który nie tchórzy nie to co ty....-odwróciła się i chciała odjeść
-Czekaj dobra gdzie i kiedy?!-spytałam dla świętego spokoju
-Jutro o 12:00 w WCK
-Czyli?
-W watasze czystej krwi
(C.D.N.)
Od Ricka
Przez ten napój Glimmer nie może patrzeć mi w oczy! To straszne! Boję się żę ten Sientii czy jak mu tam było to wykorzysta. A na dodatek...Ten głupi Merco...Popędziłem do Cyrusa. W ostatnim czasie trochę się zakumplowaliśmy.
-Cyr! - wykrzyknąłem, zdyszany, gdy niedaleko naszej watahy dostrzegałem go. Pewnie szedł do Shad.
-O, Rick! Cześć! Coś się stało? - zapytał.
-No...Nie...Właściwie tak. Chcęcię prosić o radę.
-W kwestii?
-W kwestii Glimmer.
Zapadło milczenie, które przerwałem ja:
-No więc: czy mógłbym zaśpiewać jej jakąś piosenkę? Podsunął byś mi jakiś pomysł albo pożyczył jakąś swoją? Wiem że to przez ten sok czy co to tam było, ale ona mnie naprawdę kochała! To może ją obudzić! Plis, Cyr, pomóż mi!
<Shad>
Nakarmiłam tą małą i napoiłam. Ona spojrzała na mnie.
-Gdzie idziesz? - zapytała słodkim, dziecięcym głosikiem.
-Gdzieś. - odparłam szorstko. Małej zżędła mina i prawie się rozpłakała, kiedy ją przytuliłam.
-Już dobrze, dobrze....Przepraszam. - powiedziałam. Mała wtuliła się we mnie. Nawet mi sięto podobało.
-Mama. - powiedziała z czułością i zasnęła. W tym momencie, usłyszałam Shadow wołającą ze wschodu:
-Glimmer! Glim!
A także Merco wołającego z zachodu:
-Glimmer!
Chyłkiem wymknęłam się z jaskini, przedarłam przez gąszcz i ruszyłam na spotkanie z Merco,
Super sięz nim bawiłam. Śpiewaliśmy - na zmianę i razem - spacerowaliśmy, gadaliśmy, a potem Merco odprowadził mnie do Wilczego Potoku, obiecał, że jutro po mnie przyjdzie i zapozna mnie ze swoim najlepszym kumplem. Zgodziłam się, pożegnaliśmy się i on poszedł.
Ruszyłam, skradając się przez las. Nie wiem, dlaczego, ale to było całkiem proste: stąpać cicho jak mysz, przemykać się zwinnie mięzy drzewami i krzewami.
-Glimmer? -usłyszałam Shadow, akurat kiedy zniknęłam w krzakach. Umknęłam pod kłodą i schowałam się za drzewem.
-Glimmer! - Shady wbiegła za drzewo, a ja chwyciłam lianę i wylądowałam pięć metrów dalej, w krzakach.
-Glimmer! Wiem że tu jesteś! - wyszłam z krzaków.
-Nie traktuj mnie jak dzieciaka, OK?! Potrafię o sibei zadbać! - warknęłam i ruszyłam przed siebie.
-Wiem, Glimmer! Zaczekaj. - Shadowy już szła obok mnie.
-Zabawić się nie można?! Weź wyluzuj! Jutro jest impreza. Idę na nią z Merco, zapozna mnie ze swoim przyjacielem. Czemu nie możesz iść ze mną? Będzie fajnie!
<Shad?>
Od Nevady
Od Alphy Arii
-Ależ oczywiście Nevado!-ucieszyłam się
Od Berlo
-Ja cię...ale się póżno zrobiło!-powiedziałam wymigując się od odpowiedzi choć było dopiero południe
-Co?! To znaczy...dopiero południe.Żle się czujesz?-zapytał a ja pomyślałam"Zawsze jak cie widzę to się żle czuję bo mi aż dech zapiera"
-Tak ale umówiłam się z Ephirą że popilnuję jej szczeniąt bo ona musi odpocząć-to akurat była prawda
-Aha,szkoda.Miło się rozmawiało.A może cie odprowadzę?-zapytał z nadzieją
-Wiesz,ja muszę jeszcze po drodze...no tego...znaczy-nie mogłam znależć odpowiedzi
-Rozumiem,nie musisz tłumaczyć-zwiesił głowę,a mi serce pękało
-Ja lecę,pa!-odpowiedziałam i już miałam odejść ale nie wytrzymałam i wróciłam i go pocałowałam a potem uciekłam jak najszybciej się da.On tylko westchnął i poszedł w drugą stronę a póżniej słyszałam wycie,radosne wycie.To on wył.Tylko czemu?
(Malley,coś nie tak?Dokończ)
Od Deucy
-Nooo...dobra Glimm-powiedziałam bez przekonania. Wydawała mi się inna niż zwykle...oby mamie udało się wezwać tych bogów!
<Glimmer, jak tam na iprezie?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zatkało mnie. DZIECKO TASHY?!
Od Shidy
(radzę najpierw przeczytać moją historię, inaczej mogą być problemy ze zrozumieniem)
Światło??? Co ono tu robi? Eeeejjjj!!! A gdzie moje światełko w tunelu?
Pd niechcenia otwieram oczy. Patrzę i jedyne co może wyrazić moje uczucia to pisk, który grzecznie wydobywa się z moich płuc.
- Nnnnnnnnnnnnnnnnnniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeee !!!-krzyczę.-Cemu ja jesce żyje?!-moje umiejętności lektorskie nie pomagają mi w wyrażeniu moich żalów.-To wasa wina!-krzyczę do obecnych w grocie wilków: białego z nielicznymi czarnymi zawijasami, ciemnoszaro-białego wilka i beżowego z białymi skrzydłami.
Basiory zdębiały, a ja zacisnęłam mocno powieki w nadzeji zakończenia żywota.
- Mała ma depresję...
- Trzeba będzie na nią uważać, bo nam się jeszcze zabije...
Taka maleńka, ma niewięcej niż dwa tygodnie, a wychudzona...szkoda gadać.
Nagle poczułam pod nosem jakiś nieznany zapach, minutę puźniej już spałam.
Gdy się obudziłam, zobaczyłam nad sobą te same wilki. Ten ciemnoszaro-biały podsunął mi pod nos naczynie z wodą i podzielonego na małe kawałeczki zająca. Spojrzałam na nich nieufnie, a ten biały z zawijasami, rozumiejąc mnie wziął łyk picia i kawałek zająca.
- Smaczne, można jeść. Jestem Dust.-uśmiechnął się do mnie.
- Kowey.-powiedział wilk że skrzydłami.
- Team.-Wyszczeżył niemal kły, ciemnoszaro-biały basior.
Patrzyłam na nich chwilę.
- Jestem Shidy. Dziękuję.
- Idę po Arię.-Dust zwrócił się do Team'a oraz Kowey'a i wyszedł.
Ja nadal leżąc ma polskim kamieniu, jadłam zająca i piłam wyśmienitą wodę, do której ewidentnie coś dodali.
- Cio tam jeśt, w tej wodzie, prze panów?-zapytałam.
Wyglądali na zdziwionych, chyba nie spodziewali się po mnie, że coś wyczuję.
- Yyy... No środek, który umożliwi ci strawienie mięsa oraz eliksir wzmacniajacy.-odpowiedział Team.
Gdy skończyłam jeść, do groty weszła biała wadera, od razu poczułam, że to alpha.Wstalam i skłoniłam się jej ale zaraz upadłam.
- Pseprasam.-wyjąkałam przerażona.
- Nie przepraszaj malutka. Lepiej się połóż, a nie zużywaj energii na głupie przeprosiny za nic.-przytuliła mnie i ułożyła na kamieniu.-Opowiedz mi proszę swoją historię. A tak w ogóle to jestem Alpha Aria.
Opowiedziałam jej wszystko co wiem o sobie, a na koniec dodałam:
,- Ja chcę umrzeć. Proszę. Proszę, zabij mnie.
- Mówiłem, że ma depresję.-powiedział Team do Arii, a ja spojrzałam na niego że łzami w oczach.
- Ona nic nie jadła od śmierci matki do tej pory.-stwierdził Kowey.
Alpha miała łzy w oczach, ja także.
- Dust, czy możesz być jej opiekunem? I tak pilnujesz szczeniąt więc to ci ułatwia sprawę.-wyszeptała Aria.
(Dust ty zdecyduj sam)
Tę noc nadal byłam w tej samej grocie. Pod wpływem środków nasennych, przyśnił mi się Aren.
- Shidy, nie zostawiłem cię samej, tamtej nocy. Kiedy spałaś napadł nas niedźwiedź. Ja chcąc dogonić go od ciebie, zacząłem biec w przeciwną stronę. Zabił mnie ale ciebie nie tknął. Jestem szczęśliwy, że mogłem w twojej obronie oddać życie. Proszę nie zabijaj się, bo wtedy moja śmierć byłaby daremna... Mam dla ciebie prezent. Rano zobaczysz co to. A, zapomniałbym; jestem bogiem co prawda niższej rangi, a dokładniej to jestem Bogiem Szczenięcej Miłości.
Rano, gdy się obudziłam, zobaczyłam obok siebie takie rzeczy..
Doszłyśmy na imprezę.
-Glimmer! Shadow! - zawołał Merco, podbiegając ku nam. - Och, przepraszam. - ukłonił się przed Shad, na której nie zrobiło to żadnego wrażenia, i pociągnął nas przez tłum.
-Impreza się rozkręca! - krzyknął. -O, tam jest mój kumpel!
Doszliśmy i ujrzałam wysokiego, szarego basiora.
-Glimmer, Młoda Alpho Shadow, poznajcie Ronta. Ma ksywkę Diego. Ronto, poznaj Glimmer i Shadow.
Basior wybałuszył oczy.
-Glimmer?! Shadow?! Cóż za niespodzianka! Czyli to prawda, że Glimm straciła pamięć?! Ale numer! Napijesz się czegoś, Shad?!
-Na pewno nie z Tobą. - warknęła moja przyjaciółka. Zdziwiła mnie jej reakcja na zaloty miłego basiora, ale cóż...Nie chce to nie.
-O! Teraz mój występ! Lepiej siądźcie, bo pospadajcie z krzeseł!
Wszedł na scenę. Wszyscy ucichli.
-Tą piosenką, dedykuję cudownej waderze, która....Zaśpiewa razem ze mną!
-Co?! Nie! - Shad była oburzona, ale Diego zeskoczył i podszedł do niej.
-Chodź, Shad.
-W życiu! Na pewno nie z Tobą! A poza tym - nie znam tekstu!
-Oj, wszędzie widzisz problemy. Chodź! - basior zaciągnął ją na scenę. Ku mojemu zdziwieniu, oboje umieli tekst doskonale. Czy moja przyjaciółka ma wrodzoną umiejętność znania wszystkich piosenek?:
Klaskałam głośno.
-I co? Nie było tak źle, prawda? - zapytał Ronto, gdy zeszli.
-Nie było źle?! Pocałowałeś mnie! A teraz odczep się już ode mnie. Glimm, idziemy!
-Czemu? Teraz idę zaśpiewać z Merco Junto a ti! Pa!
-Glimm!
-Nara!
Po udanym występie wszedł na scenę...Rick! Nie mogłam na niego patrzeć, bo jak zwykle przywodził mi na myśl tortury i ból.
Zaśpiewał:
Odkąd jest u nas Alkivo mam wrażenie że Leach nie mówi mi całej prawdy, a to się zaczeło po wojnie gdy Alk się pojawił u nas. Szłam na polanie szczeniąt akurat tam gdzie były moje szczeniaki, zauwązyłam Leacha i Zuko więc zaczełam iść w ich stronę.
-Zuko zajmniesz się tym?-Spytal się Leach.
-Oczywiście ale wszyscy strażnicy więdzą o.......-Przerwał Zuko bo mnie zauważyl więc przyspieszyłam i zapytałam.
-O co chodzi?
-Nie nic Nevado gadaliśmy tylko o..... szczeniakach.-Powiedział Leach
-Tak gadalismy o twoich dzieciach.-Potwierdził Zuko. A ja popatrzalam na Leacha ze zdziwieniem, a on się usmiechnął.
-No dobra to my idziemy-Powiedział Leach patrząc na mnie.
-Ok-Powiedziałam i poszłam z Leachem do Love Lagoon żeby porozmiawiać.
-Leach?-Powiedzialam a on mnie pocałował w policzek.
-Co?-Spytal romantycznym głosem.
-Leach o czym mówileś z Zuko-Spytałam sie go.
-No gadalismy o...... Tashy-Powiedział .
-A mówiłeś że gadaliście o szczeniakach. Czy ty mnie okłamujesz?-Spytałam.
-Nevado to nie tak......-Powiedział .
-A jak?-Spytałam zdenerwowana.
-.......No.....bo......-Nie wiedział co powiedzieć
-Tak jak myslałam.-Powiedzialam i wyszłam z wody.
-Nevado czekaj!-Wołał mnie Leach ale ja go ignorowałam i zaczełam biec przed siebie. Poczułam jak łzy splywają mi po policzkach, ale biegłam dalej. Wstapilam do lasu, omijając drzewa biegłam dalej aż sie zmęczylami zaczełam iść. Nie znalam tej cżeści lasu, ale znalazlam nore , popatrzałam na niebo i to byla noc więc weszlam do nory i się połozyłąm. Śniło mi się że Leach ma inną partnerkę że mnie opuścił . Obudziłam się, chciało mi się strasznie pić więc postanowiłam się przejść żeby znaleść źródełko . Szłam i usłyszałam żę ktos za mna idzie odwróciłam się a nikogo nie było, więc szłam dalej nagle poczułam jak ktoś mnie uderzyl w głowe i sie przewróciłam......
Od Młodej Alphy Shadow
Obudziałam się przy jakieś skale przywiazana łancuchem. Nadal mnie bolała glowa niewiedziałam gdzie jestem. Po kilku minutach pojawił się basior
Od Malleya
Dziś! To dziś! Biegłem jak poparzony na Polanę Księżyca. Był piękny wieczór. Chciałem przyjść wcześniej, żeby ona nie czekała. Nie!!! Nie udało się...ona już tam siedziała-piękna, żółto-biała wadera na tle zachodzącego słońca....PRZEPIĘKNA
<Kira?)
Od Alphy Arii
-Ech...Amadii-zaczęłam-no nie wiem, po prostu bądź nadal taka, jaka jesteś/. Możesz pogadać z Nightem. On też przeżył przemianę.
Obudziłem się w jaskini mędzy ciocią a wujkiem, spojżałem na moje przybrane rodzeństwo, spali jak zabici więc postanowiłem po cichu wyjśc. Gdy wyszłem poszedłem nad wilczy potok żeby sie napić aż ujrzałem Nightflow.
-Cześć ty już nie śpisz?-Spytałem
-Chcem potrenować latanie-Powiedziała pokazując mi srzydła
-Ja też mam skrzydła zobacz.-Powiedziałem, uniosłem się i zrobiłem fikołka do tyłu.
-Łał, gdzie się tego nauczyłeś?-Spytała patrząc na mnie.
-W dawnej watasze trenowałem latanie od 4 miesięcy.-Powiedziałem a Nightflow zrobiła większe oczy.
-Nauczysz mnie tego?-Spytała a ja podleciałem do niej.
-Pewnie chodźmy na Polane Szczeniąt.-Powiedziałem i ruszyłem a Nightfolw ruszyła za mną. Gdy dotarlismy na polane pokazalem jej jakie ma ruchy wykonywać podczas lotu, potem zaczełem latać i jej pokazywać jak i co robić. Była świętną uczennicą i piekną.....-Co? Piękną? Ona jest przecudowną waderą!!!-Pomyślałem i patrzylem na nią, była taka piękna.....Po skonczonym treningu poszliśmy się bawić z Nickiem i z Katniss. Potem musiałem pójść do wójka Leacha żeby mnie poduczyć jak się walczy, ruszać się po cichu itp.
-Cześć wójku.-Przywitałem wójka bo go nie widziałem cały dzień.
-Cześć Alk! Dzisiaj poćwiczymy nad polowaniem. -Powiedział wskazując na zająca który akurat jadł swój obiad, a ja akurat byłem głodny więc przyjąłem pozycje którą mi pokazał wójek. Zacząłem biec za królikiem ale odrazu schowal się do nory.
-Nie martw się. Wkońcu się uda!-Powiedział i spróbowałem jeszcze raz i jeszcze raz i spróbowałem jakieś z 10 razy i mi się nie udało nic złapać.
-Co jest Alk?-Spytał zmartwiony wójek.
-No bo.....-Chciałem powiedzieć ale nie mogłem.
-No bo co? Mi wszystko możesz powiedzieć.-Powiedział patrząc na mnie.
-Dzisiaj rano poszedłem się napić i spotkałem Nightflow, pokazałem jej jedną sztuczkę i jej sie podobało i ją zaczołem uczyć. A gdy razem latalismy to mi zaczęła sie podobać, ale wiem że będzie z Nikiem.-Powiedziałem czując jak rumience pojawiają się na moich policzkach.
-Wiesz co Alk?
-Co?
-Ciocia też mi się podobała aż zabralem ją na wycieczkę po terenach i satrałem się być romantyczny. Pod koniec wycieczki wybraliśmy się do Love Lagoon i tam wyznałem jej miłość. A ty nigdy nie mów nigdy bo może Nightflow zmieni zdanie i możę być z tobą ale nie wiadomo czy tak będzię, życie możę się zmienić ani się obrócisz.-Powiedział wójek a ja zrozumiałem że życie może się zmienić i nie wiadomo z kim będzię Nightflow.
-Dzięki wójku.-Powiedziałem i pobiegłem szukać Nightflow żeby się z nią pobawić. Spotkałem ją koło granic WZ ze szczeniakiem
Od Nicka
Po uratowaniu Nightflow mam same problemy bo wszyscy uważają mnie za bohatera, Nighhtflow ciągle mi dziękuje a Nick obraził się na mnie.
Od Shan
Od Soni
-Hmmm-przysunąłem się do niej. Pachniała..jakby..rumiankiem...pięknie...-pytasz co robimy teraz...-pocałowałem ją a ono to odwzajeminła
-O matko, Soniu, co ci się stało?-podbiegłem do niej i podparłem ją z boku. Kulała i miała rany na całym ciele.
Wybrałem się dziś nad spacer bo zbytnio nie miałem co robić. Zacząłem od Lasu Wolf Rock, następnie wybrałem się na Polane szczeniąt. Była tam Storm ze szczeniakami. Następnie poszedłem nad Wilczy Potok ujrzałem tam piękną waderę, to byłam Midnight. Przypatrywałem się jej jeszcze przez chwile a następnie zebrałem się na odwagę i podszedłem.
-Cześć. Jestem Night- przedstawiłem się
- A ja Midnight - odpowiedziała, miała piękny melodyjny głos.
-Słyszałem, że jesteś łowczynią, co ty na to byśmy kiedyś się wybrali razem na polowanie??
(Midnight???)
-Cześć. Jestem Night- przedstawiłem się
- A ja Midnight - odpowiedziała, miała piękny melodyjny głos.
-Słyszałem, że jesteś łowczynią, co ty na to byśmy kiedyś się wybrali razem na polowanie??
(Midnight???)
Od Haro
Od Haro
Nadchodzi jesień dni coraz krótsze coraz dłuższa nadchodzi noc.Dla wilka nie ma to znaczenia i tak wyczuje zwierzyny trop.Kiedy chce śpi i poluje o dowolnej porze czasami z wysiłku pada i wstać już nie może. (Taki wierszyk własnego autorstwa)
Tak na serio nadchodzi już powoli zima a ja zakochałem się w Amice nie wiem jak jej to wyznać... Może Aria będzie wiedziała?!
Biegałem po watszce szukając kogoś kto mi pomoże ja nie jestem godny zwrócić się z tym do alphy...
-Może Valixy będzie wiedziała? Powinna być gdzieś w lovelagoon lubi to miejsce zaproponowała mi Saphira
-Poszukam jej dzięki.-Odpowiedziałem biegnąc niestety nie spotkałem Valixy tylko Amikę-Ale wpadłem-szepnąłem do siebie
-O cześć Haro co cię tu sprowadza?-spytała
-Eee no tak sobię tu przyszłem w końcu to także tereny WWG nie?
-No tak -Leżała sobie pilnując swoich szczeniaków które obecie słodko spały
-Ależ one słodkie-stwierdziłem-Jak się nazywają?
-To Sasha- pokazała łapką różową samiczkę-A ona to Lara-druga samiczka obudziła się właśnie ziewając
-Nigdy nie widziałam równie słodkich szczeniaków-usłyszałem głos teraz była to na pewno Valixy za nią szła inna jeszcze nie znajoma mi wilczyca dopiero po chwili ją poznałem była to Amandii podeszły do szczeniaczka Amiki zachwycając się nim.
-Jak się nazywa?-spytała Amandii
-Sasha- odpowiedziałem choć to pytanie nie należało do mnie
-Mamusia Amika i Tatuś Haro- Uśmiechnęła się Amandii
-Niestety nie. Ich tatuś zginął po ataku niedźwiedzi-Spuściła głowę Amika nie wiem czemu ale coś uszczęśliwiło mnie że użyła niestety dobrze wiedziałem co to znaczy nie mieć taty ponieważ sam go straciłem i miałem ojczyma.
-Czemu użyłaś słowa niestety?-spytałem
Amika zawstydziła się.
-Haro to nie tatuś? Wyglądacie razem jak szczęśliwa rodzinka.-Stwierdziła Valixy
(Co dalej Amika?)
Nadchodzi jesień dni coraz krótsze coraz dłuższa nadchodzi noc.Dla wilka nie ma to znaczenia i tak wyczuje zwierzyny trop.Kiedy chce śpi i poluje o dowolnej porze czasami z wysiłku pada i wstać już nie może. (Taki wierszyk własnego autorstwa)
Tak na serio nadchodzi już powoli zima a ja zakochałem się w Amice nie wiem jak jej to wyznać... Może Aria będzie wiedziała?!
Biegałem po watszce szukając kogoś kto mi pomoże ja nie jestem godny zwrócić się z tym do alphy...
-Może Valixy będzie wiedziała? Powinna być gdzieś w lovelagoon lubi to miejsce zaproponowała mi Saphira
-Poszukam jej dzięki.-Odpowiedziałem biegnąc niestety nie spotkałem Valixy tylko Amikę-Ale wpadłem-szepnąłem do siebie
-O cześć Haro co cię tu sprowadza?-spytała
-Eee no tak sobię tu przyszłem w końcu to także tereny WWG nie?
-No tak -Leżała sobie pilnując swoich szczeniaków które obecie słodko spały
-Ależ one słodkie-stwierdziłem-Jak się nazywają?
-To Sasha- pokazała łapką różową samiczkę-A ona to Lara-druga samiczka obudziła się właśnie ziewając
-Nigdy nie widziałam równie słodkich szczeniaków-usłyszałem głos teraz była to na pewno Valixy za nią szła inna jeszcze nie znajoma mi wilczyca dopiero po chwili ją poznałem była to Amandii podeszły do szczeniaczka Amiki zachwycając się nim.
-Jak się nazywa?-spytała Amandii
-Sasha- odpowiedziałem choć to pytanie nie należało do mnie
-Mamusia Amika i Tatuś Haro- Uśmiechnęła się Amandii
-Niestety nie. Ich tatuś zginął po ataku niedźwiedzi-Spuściła głowę Amika nie wiem czemu ale coś uszczęśliwiło mnie że użyła niestety dobrze wiedziałem co to znaczy nie mieć taty ponieważ sam go straciłem i miałem ojczyma.
-Czemu użyłaś słowa niestety?-spytałem
Amika zawstydziła się.
-Haro to nie tatuś? Wyglądacie razem jak szczęśliwa rodzinka.-Stwierdziła Valixy
(Co dalej Amika?)
Od Nicka
Spotykałem się z Charlotte jeszcze kilka razy. Pewnego dnia,
przyszła do mnie ze łzami w oczach.
-Co się stało? - podbiegłem do nich.
-Stone..C...Claw...Zaatakowało...Nas...I...Wszyscy zginęli oprócz mnie...innych szczeniąt...mojej mamy...ojczyma....i....i wuja.
-Nie martw się. - zawahałem się przez krótki moment, a następnie ją przytuliłem.
-Dorośli o...odeszli i ma....ma powiedziała, że musimy sobie sami poradzić bo to...są...cię-żkie czasy....-załkała.
-Nie martw się....Nie jest źle. Zawsze ....możesz przyjść do mnie. - już miałem ochotę powiedzieć "zawsze możecie dołączyć do WWG"; jednak w porę się powstrzymałem. Bo no by to była za afera! Nightflow, do której najprawdę coś czuję, mogłaby stać się zazdrosna, Alkivo, że się z nim nie bawię...Ech....Lepiej nie. Skoro mama Charlotte powiedziała, że sobie poradzą, to sobie poradzą.
-I stworzyliśmy...Naszą świtę. - Lotte przełknęła łzy.- Nasz taki jakby....klan.
-Jaki?
-Klan Czarnokrwistych.
Poczułem że skóra pod futrem mi cierpnie. Czarnokrwiści. Jak to brzmi! Od samej nazwy można się przestraszyć.
-Chcesz ich poznać? - Charlie uśmiechnęła się przez łzy i delikatnie wysunęła z moich objęć. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że wciąż ją trzymam. Ale najlepiej sobie wmawiać, że tego nie było, prawda?
-OK. - zgodziłem się.
Nie wiedziałem, że to mój największy życiowy błąd.
Charlotte poprowadziła mnie za skały, do iglastego lasu. Szliśmy, a potem skręciliśmy, minęliśmy żyzne tereny jakiejś innej watahy...(tak mieszka zaledwie parę wilków, w tym wadera, która była przyjaciółką Tashy - poinformowała mnie Char) i weszliśmy na pustynię.
-Daleko jeszcze? - jęknąłem.
-Nie, już blisko. Weszliśmy na mój teren. - odparła ze śmiechem Charlotte, i nagle...
Leżałem na grzbiecie.
-Ej! Spadaj! - warknąłem na jakiegoś basiorka:
-Co się stało? - podbiegłem do nich.
-Stone..C...Claw...Zaatakowało...Nas...I...Wszyscy zginęli oprócz mnie...innych szczeniąt...mojej mamy...ojczyma....i....i wuja.
-Nie martw się. - zawahałem się przez krótki moment, a następnie ją przytuliłem.
-Dorośli o...odeszli i ma....ma powiedziała, że musimy sobie sami poradzić bo to...są...cię-żkie czasy....-załkała.
-Nie martw się....Nie jest źle. Zawsze ....możesz przyjść do mnie. - już miałem ochotę powiedzieć "zawsze możecie dołączyć do WWG"; jednak w porę się powstrzymałem. Bo no by to była za afera! Nightflow, do której najprawdę coś czuję, mogłaby stać się zazdrosna, Alkivo, że się z nim nie bawię...Ech....Lepiej nie. Skoro mama Charlotte powiedziała, że sobie poradzą, to sobie poradzą.
-I stworzyliśmy...Naszą świtę. - Lotte przełknęła łzy.- Nasz taki jakby....klan.
-Jaki?
-Klan Czarnokrwistych.
Poczułem że skóra pod futrem mi cierpnie. Czarnokrwiści. Jak to brzmi! Od samej nazwy można się przestraszyć.
-Chcesz ich poznać? - Charlie uśmiechnęła się przez łzy i delikatnie wysunęła z moich objęć. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że wciąż ją trzymam. Ale najlepiej sobie wmawiać, że tego nie było, prawda?
-OK. - zgodziłem się.
Nie wiedziałem, że to mój największy życiowy błąd.
Charlotte poprowadziła mnie za skały, do iglastego lasu. Szliśmy, a potem skręciliśmy, minęliśmy żyzne tereny jakiejś innej watahy...(tak mieszka zaledwie parę wilków, w tym wadera, która była przyjaciółką Tashy - poinformowała mnie Char) i weszliśmy na pustynię.
-Daleko jeszcze? - jęknąłem.
-Nie, już blisko. Weszliśmy na mój teren. - odparła ze śmiechem Charlotte, i nagle...
Leżałem na grzbiecie.
-Ej! Spadaj! - warknąłem na jakiegoś basiorka:
-Chyba ty! Co robisz na naszych terenach?! - warknął.
-Black, uspokój się. To mój przyjaciel. Niko, to jest Black.
Miał dzisiaj wartę, musiał się sprawdzić. - uśmiechnęła się Charlie.
-Diego i Artemida są na polowaniu, jakby co. - powiedział
Black, schodząc ze mnie.
-Spoko. Za ile przyjadą?
-Godzina, półtorej? Może dwie. - odparł.
"Dwie godziny?!" pomyślałem. Jak można polować
dwie godziny? Chociaż w sumie...Tutaj są same szczeniaki. Nie jest im łatwo.
-Chodź, Nick. - powiedziała do mnie Charlie.
Ruszyłem za nią, a Black cały czas patrzył na mnie czujnie i
nieufnie, co mnie wkurzało.
Weszliśmy do ciernistego lasku. Trochę się pokułem, jednak
zwinność odziedziczona po matce nie poszła w las.
Mnie uratowały tylko odziedziczone umiejętności. A Lotte i
odziedziczone umiejętności, i treningi. Kiedy wyszliśmy, nie miała ani jednego
kolca! I wyjęła moje.
Staliśmy przy pustynnej, skalnej ścianie(takiej, jakie są w
wąwozach), obok małego jeziorka otoczonego drzewami i krzakami ciernistymi.
-Hej! Słuchajcie wszys...-moja przyjaciółka nie dokończyła,
gdyż nagle skoczył na mnie jakiś szczeniak. Już drugi raz!
-Nero! To mój przyjaciel, zostaw go. - powiedziała do niego
Charlotte. Tamten posłusznie zszedł. Zastanawiałem się, czy Charlotte jest
tutaj szefem.
-Ty tutaj rządzisz? - zapytałem, patrząc na Lotte. Pokręciła
głową.
-Na razie klanem rządzi Artemida, a Diego jej pomaga, lecz
cały klan ma w tym udział. Potem, jak podrosną, będą Swiftkill i Bloodspill, a
ja jestem tylko zastępczynią, kiedy nie ma "przywódców".
-Aha. - pokiwałem głową.
-Bądźcie nieco ciszej! Właśnie maluchy zasnęły! - zawołała
półgłosem wilczyca, któa wybiegła z jaskini:
-To Lykia. Zajmuje się młodszymi szczeniętami, a Diego je
szkoli, bo jest najstarszy. Lykio, poznaj Nika, mojego znajomego.
Lykia skinęła głową, nawet na mnie nie patrząc.
-Ale bądźcie ciszej, OK? - poprosiła.
-Dobra. - odparła Char i Lykia weszła z powrotem do groty.
-Szczeniaki są pod opieką Lykii do drugiego miesiąca życia.
Potem Diego zaczyna je szkolić, Fiore uczyć, a od piątego miesiąca zaczynają
radzić sobie same, jak my. I są oficjalnymi członkami klanu.
Skinąłem głową.
-A to jest Romeo, mój kuzyn. - Charlie wskazała na basiorka:
-Hej. - przywitał się cicho.
-Cześć. - odparłem trochę niedbale. Zauważyłem, że Romeo był
młodszy niż większość szczeniąt z klanu. Miał maksymalnie sześć miesięcy(czyliu
tyle, co ja) ale myślę, że na pewno mniej.
-Trochę się spóźniłeś. - powiedziała do mnie Charlotte. -
Wczoraj Romeo był pasowany na oficjalnego członka klanu.
-Jak długo istnieje wasz klan? - spytałem.
-Ponad tydzień. - odparła Charlie.
-Dobra, Charlie, Nick się zasiedział, pora, żeby wracał do
mamusi. - powiedział Nero do Charlotte. Spojrzałem na niego, oburzony. Był w
moim wieku!
-Ej! Jesteś w moim wieku! Tak jak ty, jestem samodzielny. -
burknąłem.
-Gdybyś był samodzielny, nie wymiękałbyś, idąc przez
pustynię. - rzuciłdrwiąco Nero.
-To może go podszkolimy? - zaproponowała Lotte.
-Co ty, Charlie. Takiego kanapowego kundla? Wystarczy, że
toleruję, że jest na naszych terenach. Diego nie był by zadowolony, Artemida
też nie.
-I nie jestem. - odwróciliśmy się. Na skalnej półce stała
wilczyca:
Zeskoczyła z półki i stanęła obok Charlie.
-Chce szkolenie, to będzie je miał. - wysyczała.
-Ale, Arti...-pisnęła Lotte, jednak Artemida uciszyłą ją
ruchem łapy.
-Uważa, że jest twardy. Niech to udowodni. A z tobą, o
łamaniu regulaminu, pomówię później, Charlotte. - wysyczała do Charlie i już
wiedziałem, że moja koleżanka będzie mieć problemy.
Zanim zdążyłem stanąć w jej obronie, Artemida zaprowadziła
mnie na polanę pełną drzew, pnączy i cierni, dookoła której zebrał się chyba
cały klan Czarnokrwistych.
-Uważasz, że jesteś taki sprytny i odważny oraz samodzielny,
Nick? W takim razie pokaż nam i przejdź bez żadnej rany.
-Dam radę! - oznajmiłem dumnie.
-Start! - krzyknęła Artemida.
Rzuciłem się do biegu.
Najpierw drzewa.
Były to wierzby płaczące. Wszedłem bez problemu, ale ich
gałęzie były niewytrzymałe i musiałem się szybko uwijać.
Potem ciernie.
-Taki jesteś wytrzymały?! Wleczesz się jak ślimak! -
krzyknął gdzieś z tyłu Nero.
Przekradałem sięszybko i zwinne przez ciernie. Nagle, moja
łopatka nadziała się na kolec. Syknąłem z bólu, ale biegłem dalej.
Uff! Wyszedłem! Teraz jakieś błoto. Błahostka!
Jednak po pierwszym kroku tonąłem po szyję w błocie.
Machałem łapami, jednak błota było coraz więcej i więcej. Był tak gęsty...
-Poddajesz się?! - krzyknął Nero gdzieś z góry.
-Nie! - odkrzyknąłem. Machałem łapami, jednak spadałem i po
chwili nie mogłem się w ogóle ruszać.
-Artemida! Uwolnij go! - krzyknęła Charlotte, bliska
rozpaczy.
-Chciał szkolenie więc ma!
Zatapiałem się w błocie, upokorzony i przestraszony.
Zaczerpnąłem powietrze i znalazłem się w błocie.
Nagle, znów ujrzałem światłość. I poczułem trawę pod łapami.
Byłem od błotem jakąś minutę, i akurat byłem bliski śmierci.
-Ale sobie poradziłeś, naprawdę! - zadrwił Nero.
Wstałem, Cały utytłany, cały w błocie...
-W godzinę masz opuścić moje tereny, inaczej szczeniaki
Diego dogoni cię i niewiele z ciebie zostanie. A ty, Charlotte - za mną,. -
rozkazała ARtemida i poszła gdzieś z Charlie.
Powrót był mordęgą. Gdy tylko wróciłem, wykąpałem się w
Wilczym Potoku i ruszyłem do jaskini.
-Gdzie byłeś? - zapytała Nightflow, podlatując do mnie.
-A wiesz...Spacerowałem i ćwiczyłem pływanie. - skłamałem. -
Muszę odpocząć, ale jak odpoczną, to się pobawimy, OK?
-OK. - mała radośnie podleciała do swojej matki, a ja,
wyczerpany, zasnąłem w jaskini.
Od Firerna
Noc się przedłużała. O północy przenieśli Ephirę do naszej jaskini. Od tego momentu minęły jakieś dwie godziny. Przed jaskinią zebrało się kilka wilków w jaskini Lotus i Nevada czuwały przy porodzie. Strasznie się martwiłem. Tak wiele porodów kończyło się śmiercią. A poród powinien już się skończyć więc z każdą sekundą bałem się coraz bardziej. Nagle z jaskini wybiegła Lotus
-hej-krzyknęła-są szczeniaki. Dwa :samczyk i samiczka.
Wbiegliśmy do środka. Przy ścianie na naszym łożu leżała Ephira. Z dala obok
niej leżały dwie kuleczki. Podbiegłem do Ephiry.
–żyjesz-wyszeptałem z łzami szczęścia w oczach
-zaskoczył ciebie ten fakt-odparła z uśmiechem
-moja Ephira wreszcie w formie-roześmiałem się- mamy dwa
śliczne szczeniaki
-nie chce wam przeszkadzać-powiedziała Aria-ale cos poszło
nie tak i szczeniaki nie żyją
-jak to!!!!!!- wykrzykneliśmy oboje pełni oburzenia
-po urodzeniu jeszcze żyły!- dodała Ephira
-no po kilku minutach od narodzin umarły-wolno dodała
Nevada. Po policzku spłynęła mi łza. Ephi rozpłakała mi się w ramię. Nagle zza
wzgórz wyszło słońce. Jaskinie rozświetlił oślepiający blask. Wszyscy
przymknęli oczy. Naglę błysk zgasł wszystko się uspokoiło. Spojrzałem na
szczeniaki. Ruszały się!!! Żyły!!! Dwie śnieżno białe kuleczki.
–ale …jak..?-spojrzałem na Alphy
-pewnie żyły tylko po prosty tego nie zauważyliśmy-
odparł Rolly
-ale czy to możliwe??
-nie ważne -szepnęła Ephi- mamy dzieci…mamy szczeniaki-powtórzyła to szeptem jakby nie wierzyła w to co mówi -Finnick i Araksa
-nie ważne -szepnęła Ephi- mamy dzieci…mamy szczeniaki-powtórzyła to szeptem jakby nie wierzyła w to co mówi -Finnick i Araksa
Od Midnight
Chodziłam po nowym terytorium i zobaczyłam sporego zająca
więc, pobiegłam za nim.
Po kilku sekundach już zaczynałam go jeść nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się skoczyłam w jego stronę. Nagle gdy wystrzeżyłam zęby zobaczyłam pod sobą Saphirę.
-O przeprazam cię nie wiedziałam że to ty-przeprosiłam ją.
-Nic się nie stało-powiedziała i popatrzyłyśmy sobie w oczy.
-Hej czy my się nie znamy?-zapytałyśmy razem.
-Hmm... jak masz na imię?-zapytałam-ja jestem Midnight.
-Jestem Saphira......-przerwała
Saphira?
Po kilku sekundach już zaczynałam go jeść nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się skoczyłam w jego stronę. Nagle gdy wystrzeżyłam zęby zobaczyłam pod sobą Saphirę.
-O przeprazam cię nie wiedziałam że to ty-przeprosiłam ją.
-Nic się nie stało-powiedziała i popatrzyłyśmy sobie w oczy.
-Hej czy my się nie znamy?-zapytałyśmy razem.
-Hmm... jak masz na imię?-zapytałam-ja jestem Midnight.
-Jestem Saphira......-przerwała
Saphira?
Od Mary
Od Mary
-Ż- ze co?! Czyli nie jesteś zła, że się wymknęłam i że zadaję się ze złodziejami, po to by kiedyś zabić inną watahę?- zapytała Katniss. Musiałam się dokładnie zastanowić nad odpowiedzią, ale w końcu ją podałam:
-Nie bardzo podoba ni się to że będziesz kiedyś chciała walczyć z inną watahą, ale...... jeśli musisz to ja to rozumiem. To jest twoje przeznaczenie i ja je uszanuję.
Po tych słowach, Katniss się uśmiechnęła i ze szczęścia rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję, Mara. Z całego serca, na prawdę Ci dziękuję.
-Spokojnie, mała. Nie ma za co dziękować. Zrobiłam to co zrobić powinnam. A teraz wracajmy do watahy.
-Dobrze.- powiedziała i poszła za mną. Jednak nie uszłyśmy kilku kroków, bo drogę zagrodziła nam Gildia Złodziei. Na jej czele stanął ares, który powiedział zwracając się do mnie:
-Maro, jesteś bardzo mądrą waderą. Opiekuj się Katniss, dbaj o nią.......... i jeszcze jedno.
-Tak?- zapytałam- o co chodzi?
-Jesteś bardzo mądrą wilczycą. Chętnie w razie potrzeby chciałbym mieć Cię po swojej stronie. Jako wojowniczkę i....... i jako dyplomatkę. Zgodziłabyś się na coś takiego?
Chwilę się zastanowiłam po czym odpowiedziałam:
-Tak, chętnie wam pomogę, kiedy tak pomoc będzie wam potrzebna. Przysięgam na moją..... na moją 'nietoperzową' duszę.
-Nietoperzową?- zdziwił się przywódca.
-Tak, dokładnie. Dużo czasu spędziłam w towarzystwie nietoperzy, więc uznaję że moja dusza jest w połowie wilcza a w połowie nietoperza.
-Rozumiem, a zatem zgoda i do zobaczenia kiedyś, wkrótce.- powiedział i odszedł z resztą Gildii, a ja z Katniss wróciłyśmy do domu. Kiedy dotarłyśmy do jaskini, wiele wilków się nas dopytywał gdzie byłyśmy. Jednak ja odpowiedziałam prosto:
-Byłyśmy na przechadzce.- na dźwięk tych słów, Katniss się zaśmiała cicho, i poszłyśmy do jaskiń. Zasnęłam szybko, a sny miałam spokojne.
-Ż- ze co?! Czyli nie jesteś zła, że się wymknęłam i że zadaję się ze złodziejami, po to by kiedyś zabić inną watahę?- zapytała Katniss. Musiałam się dokładnie zastanowić nad odpowiedzią, ale w końcu ją podałam:
-Nie bardzo podoba ni się to że będziesz kiedyś chciała walczyć z inną watahą, ale...... jeśli musisz to ja to rozumiem. To jest twoje przeznaczenie i ja je uszanuję.
Po tych słowach, Katniss się uśmiechnęła i ze szczęścia rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję, Mara. Z całego serca, na prawdę Ci dziękuję.
-Spokojnie, mała. Nie ma za co dziękować. Zrobiłam to co zrobić powinnam. A teraz wracajmy do watahy.
-Dobrze.- powiedziała i poszła za mną. Jednak nie uszłyśmy kilku kroków, bo drogę zagrodziła nam Gildia Złodziei. Na jej czele stanął ares, który powiedział zwracając się do mnie:
-Maro, jesteś bardzo mądrą waderą. Opiekuj się Katniss, dbaj o nią.......... i jeszcze jedno.
-Tak?- zapytałam- o co chodzi?
-Jesteś bardzo mądrą wilczycą. Chętnie w razie potrzeby chciałbym mieć Cię po swojej stronie. Jako wojowniczkę i....... i jako dyplomatkę. Zgodziłabyś się na coś takiego?
Chwilę się zastanowiłam po czym odpowiedziałam:
-Tak, chętnie wam pomogę, kiedy tak pomoc będzie wam potrzebna. Przysięgam na moją..... na moją 'nietoperzową' duszę.
-Nietoperzową?- zdziwił się przywódca.
-Tak, dokładnie. Dużo czasu spędziłam w towarzystwie nietoperzy, więc uznaję że moja dusza jest w połowie wilcza a w połowie nietoperza.
-Rozumiem, a zatem zgoda i do zobaczenia kiedyś, wkrótce.- powiedział i odszedł z resztą Gildii, a ja z Katniss wróciłyśmy do domu. Kiedy dotarłyśmy do jaskini, wiele wilków się nas dopytywał gdzie byłyśmy. Jednak ja odpowiedziałam prosto:
-Byłyśmy na przechadzce.- na dźwięk tych słów, Katniss się zaśmiała cicho, i poszłyśmy do jaskiń. Zasnęłam szybko, a sny miałam spokojne.
Od Spero
-Ależ, nie, Amadii, jasne, jak chcesz. Jutro rano? Może
wolisz wieczorem?-spytałem
-Ehhhh....-zamruczała speszona wadera
-Jak wolisz, decyzję zostawiam tobie
<Ami?>
Od Nicko
Po obudzeniu mama mi dała zająca. Podziękowałem, zjadłem i udałem się na Polanę Szczeniąt, gdzie czekały na mnie Nightflow i Katniss.
-Cześć! - zawołałem.
-Cześć! Jesteśmy sami! - wykrzyknęła Katniss i rzuciła spojrzenie na Night. W mig zrozumiałem.
Katniss, jako najstarsza, miała, bawiąc się, "sprawować opiekę" nade mną i Nightloflow, bo byliśmy od niej młodsi. Jednak głównie i ona, i ja musieliśmy pilnować Nightflow, która miała dopiero cztery miesiące, bo ja miałem już 6, a Katniss - 7.
-Fajnie. - uśmiechnąłem się, a następnie podszedłem do Night i klepnąłem ją lekko. - Berek! - i zacząłem uciekać.
Zabawa była super i trwała pół godziny. Ale potem...Nie było już tak wesoło.
Z krzaków wypadł Alkivo. Chciałem mu zaproponować, żeby dołączył się do zabawy, jednak nagle z krzaków wybiegł Maxi i Kazan. Obydwaj gonili Alkiva. Jęknąłem cicho i przysunąłem się do Night. Jak Alkivo może się bawić z tymi maluchami, które ledwo co umieją biegać! Potem, zza drzew wybiegła Fantasia, nawołująć braci, którzy spokojnie ją olewali. Potem wyszli Nevada i Leach, a obok nich szła Selene.
-Idziemy? - jęknąłem w stronę dziewczyn, lecz zanim zdążyły odpowiedzieć, na polanę wpadła moja mama.
-Amika urodziła! - wykrzyknęła.
Pognaliśmy do jaskini Gamm, Delt i Omeg.
Musieliśmy się nieco przepychać, ale w końcu stanęliśmy na samym początku.
Amika leżała, a obok niej spały dwie kulki.
-Jaka płeć? - zapytał ktoś.
-Dwie samiczki. - odparła świeżo upieczona mama.
"No nie" pomyślałem. "Kolejne samiczki. To jakaś epidemia!"
-Idziemy? - spojrzałem na Night.
-Nighflow! Chodź już! - zawołała pani Luna, stając przy wyjściu z jaskini, obok pana Eragona. Nightflow spojrzała na mnie.
-Muszę iść. Do jutra! - i wyszła z rodzicami z jaskini. Westchnąłem.
-Co się dzieje, Nick? - zapytała troskliwie mama, przytulając mnie. Wciąż traktowała mnie jak dziecko!
-Nic,. - burknąłem, wysunąłem się z jej objęć i umknąłem z jaskini. Jednak nie miałem co ze sobą zrobić. Charlotte nie mogła przyjść, Katniss cał czas się zachwycała nowonarodzonymi szczeniakami, a Night poszła gdzieś ze swoimi rodzicami.
Ech...Lepiej poćwiczę polowanie.
I ruszyłem ku WolfRock, zatapiającego sięw blaskach zachodzącego słońca.
Od Amiki
Mam wielką rewolucję kocham Teama ale kocham także Koweya mam wielki dylemat kogo wybrać Kowey podoba mi się bardzo ale Team jeszcze bardzej w Koweyu zakochałam się od pierwszego wejrzenia a Teama od niedawna kocham oby dwóch dobrze wiem że z Teamem ma większą sznsę bo on czuje to samo do mnie co ja do niego a z Koweyem może być różnie ponieważ nie wiem czy on także czuje do mnie "miętę" : ( No wracając do opka...
-Cześć Amika
-O cześć Haro
-Czemu jesteś taka smutna?
-Jakbyś był na moim miejscu napewno nie był byś zadowolony!
-Myślę że po tym będziesz w niebie
Gdy tylko basior mnie pocałował z za krzaków wyskoczył Team rzucił się na Haro .Po tym zdarzeniu uciekłam nie wiedziałam co robić czy patrzeć na wojnę czy zawołać pomoc.Więc biegłam do watahy by zawołać kogoś lecz nikogo tam nie było pobiegłam więc do chłopaków gdy doszłam do terenów gdzie POWINNI BYĆ ich nie było stała tam wilczyca dobrze ją znałam to moja okropna siostra "Krasza".
-Czego tu szukasz?!-spytałam krzycząc
-Ciebie.-odparła z chytrą miną
-Czego chcesz?!
-Pojedynku a raczej rywala który mi dorówna magią!
-Że co? Ja i magia wiesz że to już skończony temat!
-Szukam rywala który nie tchórzy nie to co ty....-odwróciła się i chciała odjeść
-Czekaj dobra gdzie i kiedy?!-spytałam dla świętego spokoju
-Jutro o 12:00 w WCK
-Czyli?
-W watasze czystej krwi
(C.D.N.)
Od Młodej Alphy Shadow
Szukałam Glimmer. Nigdzie jej nie było! A przecierz straciła
pamięć!! A co jeśli...co jeśli zapomniała że na przykład skacząc z wysokiego
wzgórza można się zabić?! Ni....nie jest taka głupia, nawet jak nie ma pamięci
nie zrobi takiej głupoty...Ale się o nią martwię!!!! Muszę ją znaleźć! I to
szybko!!
<Glimm? Dasz isę znaleźć?>
Od Ricka
Przez ten napój Glimmer nie może patrzeć mi w oczy! To straszne! Boję się żę ten Sientii czy jak mu tam było to wykorzysta. A na dodatek...Ten głupi Merco...Popędziłem do Cyrusa. W ostatnim czasie trochę się zakumplowaliśmy.
-Cyr! - wykrzyknąłem, zdyszany, gdy niedaleko naszej watahy dostrzegałem go. Pewnie szedł do Shad.
-O, Rick! Cześć! Coś się stało? - zapytał.
-No...Nie...Właściwie tak. Chcęcię prosić o radę.
-W kwestii?
-W kwestii Glimmer.
Zapadło milczenie, które przerwałem ja:
-No więc: czy mógłbym zaśpiewać jej jakąś piosenkę? Podsunął byś mi jakiś pomysł albo pożyczył jakąś swoją? Wiem że to przez ten sok czy co to tam było, ale ona mnie naprawdę kochała! To może ją obudzić! Plis, Cyr, pomóż mi!
<Shad>
Od Młodej Alphy Shadow
-Cyrus, tu jesteś!-podbiegłam do niego. Musiałam mu
powiedzieć o Sawyerze...i o Glimmer. Rozmawiał właśnie z Rickiem, więc
pocałowałam go w policzek.-co tam?
-Rick chciałby pożyczyć moją piosenkę-powiedział Cyr
-I mu nie pożyczysz?!-przestraszyłam się
-Nieee...nie o to chodzi. Myślę jaką...
-Może...-pomyślałam-hmm...Entre tu y yo? jest taka
romantyczna....
-Idealna!-krzyknął Cyr-zaśpiewaj ją Glim.
-Dzięki !-uścisnęli się.
Rick odbiegł. Zostałam sama z Cyrusem.
-Shadow ja....-zaczął, ale [rzerwałmu jego ojciec:
-Cyrusie! Do domu! Mamy ci coś do powiedzenia.
-Przepraszam...potem ci powiem-pocałował mnie delikatnie i
odbiegł.
Ciekawe co chciał mi powiedzić....Też mu powinnam coś
wyznać....że chcę być z Sawyerem.
Od Glimmer
Nakarmiłam tą małą i napoiłam. Ona spojrzała na mnie.
-Gdzie idziesz? - zapytała słodkim, dziecięcym głosikiem.
-Gdzieś. - odparłam szorstko. Małej zżędła mina i prawie się rozpłakała, kiedy ją przytuliłam.
-Już dobrze, dobrze....Przepraszam. - powiedziałam. Mała wtuliła się we mnie. Nawet mi sięto podobało.
-Mama. - powiedziała z czułością i zasnęła. W tym momencie, usłyszałam Shadow wołającą ze wschodu:
-Glimmer! Glim!
A także Merco wołającego z zachodu:
-Glimmer!
Chyłkiem wymknęłam się z jaskini, przedarłam przez gąszcz i ruszyłam na spotkanie z Merco,
Super sięz nim bawiłam. Śpiewaliśmy - na zmianę i razem - spacerowaliśmy, gadaliśmy, a potem Merco odprowadził mnie do Wilczego Potoku, obiecał, że jutro po mnie przyjdzie i zapozna mnie ze swoim najlepszym kumplem. Zgodziłam się, pożegnaliśmy się i on poszedł.
Ruszyłam, skradając się przez las. Nie wiem, dlaczego, ale to było całkiem proste: stąpać cicho jak mysz, przemykać się zwinnie mięzy drzewami i krzewami.
-Glimmer? -usłyszałam Shadow, akurat kiedy zniknęłam w krzakach. Umknęłam pod kłodą i schowałam się za drzewem.
-Glimmer! - Shady wbiegła za drzewo, a ja chwyciłam lianę i wylądowałam pięć metrów dalej, w krzakach.
-Glimmer! Wiem że tu jesteś! - wyszłam z krzaków.
-Nie traktuj mnie jak dzieciaka, OK?! Potrafię o sibei zadbać! - warknęłam i ruszyłam przed siebie.
-Wiem, Glimmer! Zaczekaj. - Shadowy już szła obok mnie.
-Zabawić się nie można?! Weź wyluzuj! Jutro jest impreza. Idę na nią z Merco, zapozna mnie ze swoim przyjacielem. Czemu nie możesz iść ze mną? Będzie fajnie!
<Shad?>
Od Amadii
-Wole chyba wieczorem- odpowiedziałam troch speszona- to do
jutra
-Do zobaczenia- odpowiedział z uśmiechem i ruszył w stronę jaskiń.
Ja poszłam nad jezioro nie wiem czemu ale tam czułam się najlepiej.
Położyłam się na kamieniu i zaczęłam się zastanawiać.
-Co to będzie za spotkanie jak powinnam się zachowywać-nie miałam pojęcia. Gdy w końcu się ocknęłam z tych rozmyślań zobaczyłam, że już się ściemnia poszłam więc do jaskini i się położyłam. Próbowałam zasnąć ale mi nie wychodziło cały czas myślałam o Spero i o jutrzejszym spotkaniu. W pewnym momencie pomyślałam przecież jeśli nie będę spać będę jutro wyglądać okropnie. Oczyściłam swój umysł jak uczyła mnie mama i po około pół godzinie zasnęłam.
-Do zobaczenia- odpowiedział z uśmiechem i ruszył w stronę jaskiń.
Ja poszłam nad jezioro nie wiem czemu ale tam czułam się najlepiej.
Położyłam się na kamieniu i zaczęłam się zastanawiać.
-Co to będzie za spotkanie jak powinnam się zachowywać-nie miałam pojęcia. Gdy w końcu się ocknęłam z tych rozmyślań zobaczyłam, że już się ściemnia poszłam więc do jaskini i się położyłam. Próbowałam zasnąć ale mi nie wychodziło cały czas myślałam o Spero i o jutrzejszym spotkaniu. W pewnym momencie pomyślałam przecież jeśli nie będę spać będę jutro wyglądać okropnie. Oczyściłam swój umysł jak uczyła mnie mama i po około pół godzinie zasnęłam.
Od Nevady
W jaskini stałam nad Alkovo był szczęsliwy a zarazem
zmęczony.
-Nevado.-Zawołała Aria.
-Co?-Powiedziałam odchodząc od Leacha.
-Jak ty zrobiłaś że wszystkie wilki z naszej watahy latali?-Zapytała.
-Jak bylam mała to wilczyca która miała na imie Alfrodyta uczyla mnie magii gdy skończyłam szkolenie w wieku 11 miesięcy powiedziała mi '' Jak umiesz czarowac, a będziesz chciała zapomnięc o magii, o zaklęciach. Zapomniesz o nich ale jak będzię dla ciebie tudna chwila to sobie je przypomniesz'' Powiedziała i poszła a ja zostalam sama bardzo jąlubilam ale......-Powiedziałam ze smutkiem.
-Ale zabił ją wilk, bardzo mnie to zasmucilo i postanowiłam nie studiować magii.-Dokończyłam z wielkim żalem
-Aha przykro mi Nevado.....-Powiedziała Aria
-Ario może byc taka możliwość żeby zostać Magiem?
<Ario?>
-Nevado.-Zawołała Aria.
-Co?-Powiedziałam odchodząc od Leacha.
-Jak ty zrobiłaś że wszystkie wilki z naszej watahy latali?-Zapytała.
-Jak bylam mała to wilczyca która miała na imie Alfrodyta uczyla mnie magii gdy skończyłam szkolenie w wieku 11 miesięcy powiedziała mi '' Jak umiesz czarowac, a będziesz chciała zapomnięc o magii, o zaklęciach. Zapomniesz o nich ale jak będzię dla ciebie tudna chwila to sobie je przypomniesz'' Powiedziała i poszła a ja zostalam sama bardzo jąlubilam ale......-Powiedziałam ze smutkiem.
-Ale zabił ją wilk, bardzo mnie to zasmucilo i postanowiłam nie studiować magii.-Dokończyłam z wielkim żalem
-Aha przykro mi Nevado.....-Powiedziała Aria
-Ario może byc taka możliwość żeby zostać Magiem?
<Ario?>
Od Alphy Arii
-Ależ oczywiście Nevado!-ucieszyłam się
-Dziękuję!-odparła Nevada i poszła do swoich szczeniaków.
Będzie dobrym magiem.
Od Berlo
Nick jest jakiś smutny, przygaszony....Ucieka
Storm...Najwyraźniej przeżywa trudny okres, ale czy to nie za wcześnie? Szedłem
właśnie z nim porozmawiać, kiedy się o coś potknąłem. Wstałem, odwróciłem się
i...Ujrzałem szczeniaka:
Widziałem go całkiem niedawno...
-Ignis. - szepnąłem.
Chwyciłem malca i zaniosłem do mojej jaskini. Zbadałem go i
pognałam do Shadow.
-Shadow! Shadow! Shady! - krzyknąłem i zatrzymałem siętuż
przed Młodą Alphą.
-Coś się stało, Ber? - zapytała.
-Tak! Chodź...Szybko! - wydyszałem i pognałem szybko do
mojej jaskini. Zaniepokojona Shad dorównywała mi biegiem. Dobiegliśmy.
-Zaczekaj tu. - powiedziałem cicho do Shad i wszedłem w głąb
jaskini. Mój siostrzeniec słodko spał. Chwyciłem go delikatnie i wróciłam do
mojej przyjaciółki. U jej łap położyłem Ignisa.
-Ignis. Syn Tashy . -powiedziałem.
Shadowy gapiła się na niego, oszołomiona. Nawet słowa nie
potrafiła z siebie wydobyć.
-Pilnie potrzebuję jakiejś wilczycy, która ma młode i je
karmi. Może zgodzi się nakarmić Ignisa. Ja mam dużo pracy, nie mogę się nim
zająć, a on nawet miesiąca nie ma. Bez mleka nie przeżyje. - poinformowałem ją.
<Shadow?>
Od Kiry
-Ja cię...ale się póżno zrobiło!-powiedziałam wymigując się od odpowiedzi choć było dopiero południe
-Co?! To znaczy...dopiero południe.Żle się czujesz?-zapytał a ja pomyślałam"Zawsze jak cie widzę to się żle czuję bo mi aż dech zapiera"
-Tak ale umówiłam się z Ephirą że popilnuję jej szczeniąt bo ona musi odpocząć-to akurat była prawda
-Aha,szkoda.Miło się rozmawiało.A może cie odprowadzę?-zapytał z nadzieją
-Wiesz,ja muszę jeszcze po drodze...no tego...znaczy-nie mogłam znależć odpowiedzi
-Rozumiem,nie musisz tłumaczyć-zwiesił głowę,a mi serce pękało
-Ja lecę,pa!-odpowiedziałam i już miałam odejść ale nie wytrzymałam i wróciłam i go pocałowałam a potem uciekłam jak najszybciej się da.On tylko westchnął i poszedł w drugą stronę a póżniej słyszałam wycie,radosne wycie.To on wył.Tylko czemu?
(Malley,coś nie tak?Dokończ)
Od Malleya
Yeah!!!Yeah, yeah yeah!! Takkkkkk! Kira mnie pocałowała
1 Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak. Aż zachcaiło mi się wyć!
Jutro...jutro..nie, dziś. Jeszcze dziś się spytam. Wieczorem pobiegłem do Kiry.
-Emmm..Kira...-podszedłem powoli. Była cała mokra, pewnie
kąpała się w Wilczym Potoku
-Tak?-spytała
-Chciałbym...chciałbym się zapytać, czy nie
zostałabyć...moją...partnerką...-powiedziałem cicho i spojrzałem na waderę.
<I co Kira? Zgadzasz się?>
Od Deucy
Gnałam przed siebie na złamanie karku.
-Berlo! Berlo! Ber! - darłam się przez cały las. W końcu, dobiegłam do jaskini mojej chłopaka.
-Berlo! - zdyszana wpadłam do jego groty. Berlo siedział z tyłu jaskini, najwyraźniej mocno zamyślony.
-Ber! - wyrwałam do z zadumy. Lekko drgnął, jakby się obudził, i obrócił głowę ku mnie.
-Deuca! Cześć! - uśmiechnął się, wstał i podszedł do mnie, a następnie pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się. Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć!
-Coś się stało? - zapytał troskliwie.
-Yyyy....Nie. Znaczy tak. Nie zbyt...Ale w sumie tak.
Ber roześmiał się.
-No w końcu wyduś to z siebie.
-Bo ....Ja....Ten....Jestemwciąży - wybełkotałam.
-Co? Nie rozumiem. - szaman zmarszczył brwi. Wzięłam głęboki oddech.
-No...Bo...ja...będziemy mieć dziecko! - krzyknęłam. Nie mogłam wytrzymać.
-Co? Dziecko? - Berlo nie krył zaskoczenia. Mam nadzieję, że miłego.
-Znaczy...Nie znam dokładnej liczby. Ani płci. Wiem tylko, że jestem w ciąży.
-To wspaniale! - Ber uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. - Musisz się teraz oszczędzać. No i musimy wybrać rodziców chrzestnych.
-Na pewno matką chrzestną będzie Shadow, - wypaliłam.
-No nie wiem...Ja chciałem wybrać Sawyera, bo to mój najlepszy kumpel z dzieciństwa, a wtedy Shadow i Sawyer drugi raz byli by parą rodziców chrzestnych.
-To niech zamiast Sawyera będzie Cyrus!
-Mogę się założyć o co tylko chcesz, że ojcem chrzestnym dziecka Glimmer będzie Cyr.
-A Glimmer jest w ciąży?!
-Nie, ale pewnie kiedyś będzie. Ale, jeszcze zastanowimy się nad rodzicami chrzestnymi. I nad imionami dla maluchów. Ale na razie niech to będzie tajemnica, dobrze?
-OK. Pracuj teraz sobie spokojnie, a ja idę się przejść. Do zobaczenia wieczorem! - pocałowałam go w policzek i wyszłam w podskokach.
-Berlo! Berlo! Ber! - darłam się przez cały las. W końcu, dobiegłam do jaskini mojej chłopaka.
-Berlo! - zdyszana wpadłam do jego groty. Berlo siedział z tyłu jaskini, najwyraźniej mocno zamyślony.
-Ber! - wyrwałam do z zadumy. Lekko drgnął, jakby się obudził, i obrócił głowę ku mnie.
-Deuca! Cześć! - uśmiechnął się, wstał i podszedł do mnie, a następnie pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się. Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć!
-Coś się stało? - zapytał troskliwie.
-Yyyy....Nie. Znaczy tak. Nie zbyt...Ale w sumie tak.
Ber roześmiał się.
-No w końcu wyduś to z siebie.
-Bo ....Ja....Ten....Jestemwciąży - wybełkotałam.
-Co? Nie rozumiem. - szaman zmarszczył brwi. Wzięłam głęboki oddech.
-No...Bo...ja...będziemy mieć dziecko! - krzyknęłam. Nie mogłam wytrzymać.
-Co? Dziecko? - Berlo nie krył zaskoczenia. Mam nadzieję, że miłego.
-Znaczy...Nie znam dokładnej liczby. Ani płci. Wiem tylko, że jestem w ciąży.
-To wspaniale! - Ber uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. - Musisz się teraz oszczędzać. No i musimy wybrać rodziców chrzestnych.
-Na pewno matką chrzestną będzie Shadow, - wypaliłam.
-No nie wiem...Ja chciałem wybrać Sawyera, bo to mój najlepszy kumpel z dzieciństwa, a wtedy Shadow i Sawyer drugi raz byli by parą rodziców chrzestnych.
-To niech zamiast Sawyera będzie Cyrus!
-Mogę się założyć o co tylko chcesz, że ojcem chrzestnym dziecka Glimmer będzie Cyr.
-A Glimmer jest w ciąży?!
-Nie, ale pewnie kiedyś będzie. Ale, jeszcze zastanowimy się nad rodzicami chrzestnymi. I nad imionami dla maluchów. Ale na razie niech to będzie tajemnica, dobrze?
-OK. Pracuj teraz sobie spokojnie, a ja idę się przejść. Do zobaczenia wieczorem! - pocałowałam go w policzek i wyszłam w podskokach.
Od Kiry
Tak na mnie spojrzał że nie mogłam wytrzymać i już chciałam
powiedzieć tak gdy coś do mnie powiedziało w mojej głowie:"Halooo ty go
prawie nie znasz!Opamiętaj się!Złamie ci serce i będziesz płakać!Sprawdz go!
Możecie się spotykać ale nie mów TAK,jeszcze nie!"Pomyślałam dobra,zrobię
tak!
-Wiesz Malley,ja bardzo bym chciała ale na razie się tylko spotykajmy.Wiesz musimy się lepiej poznać i Malley słuchasz mnie?-zapytałam wilka który się na mnie gapił wzrokiem typu:Nie gadaj tyle tylko mnie pocałuj!
-Co? A tak jasne,dobra możemy tak zrobić ale obiecuję że cię nie zawiodę!-powiedział i odbiegł pochwalić się kolegom co wywnioskowałam z tego że potem wszystkie basiory się na mnie gapiły wzrokiem z rodzaju:Kolejna która odpadła z listy wolnych...
Malley to kiedy pierwsze spotkanie?
-Wiesz Malley,ja bardzo bym chciała ale na razie się tylko spotykajmy.Wiesz musimy się lepiej poznać i Malley słuchasz mnie?-zapytałam wilka który się na mnie gapił wzrokiem typu:Nie gadaj tyle tylko mnie pocałuj!
-Co? A tak jasne,dobra możemy tak zrobić ale obiecuję że cię nie zawiodę!-powiedział i odbiegł pochwalić się kolegom co wywnioskowałam z tego że potem wszystkie basiory się na mnie gapiły wzrokiem z rodzaju:Kolejna która odpadła z listy wolnych...
Malley to kiedy pierwsze spotkanie?
Od Młodej Alphy Shadow
-Nooo...dobra Glimm-powiedziałam bez przekonania. Wydawała mi się inna niż zwykle...oby mamie udało się wezwać tych bogów!
-To chodź-powiedziała moja przyjaciółka, i poszłam za ną.
,,Jeszcze tego mi brakowało''-pomyślałam-,,kolejnego
adoratora na imprezie. Mam ważniejsze problemy...'''
<Glimmer, jak tam na iprezie?>
Od Młodej Alphy Shadow
Zatkało mnie. DZIECKO TASHY?!
-Jasne Ber, ale...czy Tasha nie może nakarmić go
sama?-spytałam
-Ech..no..niezabardzo..-odparł Berlo a w jego oczach
zaszkiliły się łzy
-Nie..-szepnęłam
-TAK!-krzyknął z rozpaczła Berlo
Łzy popłynęły mi po policzkach...moja przyjaciółka...moja
Tasha....nie żyje!? I zostawiła synka...małego Ignisa...
-Są..są jeszcze jakieś?-przełykałam łzy i kiwnęłam w stronę
malca
-Tak-westchnął Berlo-jest jeszcze Swiftkill, ale proszę,
zajmij się narazie Igiem, OK?
-Ta..tak-odparłam i wzięłam w zęby szczeniaka.
Nigdy jeszcze nie niosłam dziecka. Starałam się być
delikatna. Przez myśl przeleciało i:
,,Jak to będzie, jak ja będę iała szczeniaki?''- ale to
jeszcze MAM NADZIEJĘ daleka przyszłość Nie to, że nie lubię tych małych szkrabów,
ale..nie jestem jeszcze gotowa.
-Mamo-powiedziałam przez zębi i puściłam delikatnie
Ignisa-to syn Tashy,a...ona..nie..-to słowo nie mogło mi przejść przez gardło.
Moja mam miąła łzy w oczach. Tash była dla niej jak córka.
-Och...Shady...postaram się znaleźć
kogoś..dla..Ignisa..zaraz powiem tacie...
Poszłam nad Potok i wykąpałam się. Myślałam tylko o jednym:
DLACZEGO?!
Od Shidy
(radzę najpierw przeczytać moją historię, inaczej mogą być problemy ze zrozumieniem)
Światło??? Co ono tu robi? Eeeejjjj!!! A gdzie moje światełko w tunelu?
Pd niechcenia otwieram oczy. Patrzę i jedyne co może wyrazić moje uczucia to pisk, który grzecznie wydobywa się z moich płuc.
- Nnnnnnnnnnnnnnnnnniiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiieeeeeee !!!-krzyczę.-Cemu ja jesce żyje?!-moje umiejętności lektorskie nie pomagają mi w wyrażeniu moich żalów.-To wasa wina!-krzyczę do obecnych w grocie wilków: białego z nielicznymi czarnymi zawijasami, ciemnoszaro-białego wilka i beżowego z białymi skrzydłami.
Basiory zdębiały, a ja zacisnęłam mocno powieki w nadzeji zakończenia żywota.
- Mała ma depresję...
- Trzeba będzie na nią uważać, bo nam się jeszcze zabije...
Taka maleńka, ma niewięcej niż dwa tygodnie, a wychudzona...szkoda gadać.
Nagle poczułam pod nosem jakiś nieznany zapach, minutę puźniej już spałam.
Gdy się obudziłam, zobaczyłam nad sobą te same wilki. Ten ciemnoszaro-biały podsunął mi pod nos naczynie z wodą i podzielonego na małe kawałeczki zająca. Spojrzałam na nich nieufnie, a ten biały z zawijasami, rozumiejąc mnie wziął łyk picia i kawałek zająca.
- Smaczne, można jeść. Jestem Dust.-uśmiechnął się do mnie.
- Kowey.-powiedział wilk że skrzydłami.
- Team.-Wyszczeżył niemal kły, ciemnoszaro-biały basior.
Patrzyłam na nich chwilę.
- Jestem Shidy. Dziękuję.
- Idę po Arię.-Dust zwrócił się do Team'a oraz Kowey'a i wyszedł.
Ja nadal leżąc ma polskim kamieniu, jadłam zająca i piłam wyśmienitą wodę, do której ewidentnie coś dodali.
- Cio tam jeśt, w tej wodzie, prze panów?-zapytałam.
Wyglądali na zdziwionych, chyba nie spodziewali się po mnie, że coś wyczuję.
- Yyy... No środek, który umożliwi ci strawienie mięsa oraz eliksir wzmacniajacy.-odpowiedział Team.
Gdy skończyłam jeść, do groty weszła biała wadera, od razu poczułam, że to alpha.Wstalam i skłoniłam się jej ale zaraz upadłam.
- Pseprasam.-wyjąkałam przerażona.
- Nie przepraszaj malutka. Lepiej się połóż, a nie zużywaj energii na głupie przeprosiny za nic.-przytuliła mnie i ułożyła na kamieniu.-Opowiedz mi proszę swoją historię. A tak w ogóle to jestem Alpha Aria.
Opowiedziałam jej wszystko co wiem o sobie, a na koniec dodałam:
,- Ja chcę umrzeć. Proszę. Proszę, zabij mnie.
- Mówiłem, że ma depresję.-powiedział Team do Arii, a ja spojrzałam na niego że łzami w oczach.
- Ona nic nie jadła od śmierci matki do tej pory.-stwierdził Kowey.
Alpha miała łzy w oczach, ja także.
- Dust, czy możesz być jej opiekunem? I tak pilnujesz szczeniąt więc to ci ułatwia sprawę.-wyszeptała Aria.
(Dust ty zdecyduj sam)
Tę noc nadal byłam w tej samej grocie. Pod wpływem środków nasennych, przyśnił mi się Aren.
- Shidy, nie zostawiłem cię samej, tamtej nocy. Kiedy spałaś napadł nas niedźwiedź. Ja chcąc dogonić go od ciebie, zacząłem biec w przeciwną stronę. Zabił mnie ale ciebie nie tknął. Jestem szczęśliwy, że mogłem w twojej obronie oddać życie. Proszę nie zabijaj się, bo wtedy moja śmierć byłaby daremna... Mam dla ciebie prezent. Rano zobaczysz co to. A, zapomniałbym; jestem bogiem co prawda niższej rangi, a dokładniej to jestem Bogiem Szczenięcej Miłości.
Rano, gdy się obudziłam, zobaczyłam obok siebie takie rzeczy..
Od Glimmer
Doszłyśmy na imprezę.
-Glimmer! Shadow! - zawołał Merco, podbiegając ku nam. - Och, przepraszam. - ukłonił się przed Shad, na której nie zrobiło to żadnego wrażenia, i pociągnął nas przez tłum.
-Impreza się rozkręca! - krzyknął. -O, tam jest mój kumpel!
Doszliśmy i ujrzałam wysokiego, szarego basiora.
-Glimmer, Młoda Alpho Shadow, poznajcie Ronta. Ma ksywkę Diego. Ronto, poznaj Glimmer i Shadow.
Basior wybałuszył oczy.
-Glimmer?! Shadow?! Cóż za niespodzianka! Czyli to prawda, że Glimm straciła pamięć?! Ale numer! Napijesz się czegoś, Shad?!
-Na pewno nie z Tobą. - warknęła moja przyjaciółka. Zdziwiła mnie jej reakcja na zaloty miłego basiora, ale cóż...Nie chce to nie.
-O! Teraz mój występ! Lepiej siądźcie, bo pospadajcie z krzeseł!
Wszedł na scenę. Wszyscy ucichli.
-Tą piosenką, dedykuję cudownej waderze, która....Zaśpiewa razem ze mną!
-Co?! Nie! - Shad była oburzona, ale Diego zeskoczył i podszedł do niej.
-Chodź, Shad.
-W życiu! Na pewno nie z Tobą! A poza tym - nie znam tekstu!
-Oj, wszędzie widzisz problemy. Chodź! - basior zaciągnął ją na scenę. Ku mojemu zdziwieniu, oboje umieli tekst doskonale. Czy moja przyjaciółka ma wrodzoną umiejętność znania wszystkich piosenek?:
Klaskałam głośno.
-I co? Nie było tak źle, prawda? - zapytał Ronto, gdy zeszli.
-Nie było źle?! Pocałowałeś mnie! A teraz odczep się już ode mnie. Glimm, idziemy!
-Czemu? Teraz idę zaśpiewać z Merco Junto a ti! Pa!
-Glimm!
-Nara!
Po udanym występie wszedł na scenę...Rick! Nie mogłam na niego patrzeć, bo jak zwykle przywodził mi na myśl tortury i ból.
Zaśpiewał:
-Ale ładnie! - Shady głośno klaskała.
-No, ładnie. - przyznałam. Tylko że nie mogłam na niego
patrzeć.
Nagle, Merco znów stanął na scenie:
-Ta piosenka nosi tytuł - Entre dos mundos, czyli między
dwoma światami.
I zaśpiewał wprost bosko:
Głośno klaskałam i na scenie stanął basior:
-To przecież Cyrus! - krzyknęła Shad.
<Shad?>
Od Amiki
Ocknęłam się na jakiejś polanie..... Od razu poczółam
przyjemny zapach. Skądś pamiętałam to miejsce tylko skąd.....
-Witaj-usłyszałam nad sobą głos,TEN GŁOS stanęłam na proste nogi.
-To wy- wpadłam w ramiona swoich rodziców-ale wy nie żyjecie
-To prawda jesteśmy w twoim śnie- odpowiedział ojciec
Ojciec jak zwykle poważy
-Witaj-usłyszałam nad sobą głos,TEN GŁOS stanęłam na proste nogi.
-To wy- wpadłam w ramiona swoich rodziców-ale wy nie żyjecie
-To prawda jesteśmy w twoim śnie- odpowiedział ojciec
Ojciec jak zwykle poważy
A matka wiecznie uśmiechnięta
-Rozumiem
-Jesteśmy tu ponieważ w twoim życiu zajdzie wiele zmian i
wiele będziesz miała trudności-powiedziała ze spokojem matka
-Co o co wam chodzi-spytałam trochę zaskoczona
-Dowiesz się w swoim czasie-powiedział ojciec
-Aha
-Nieważne przejdźmy do konkretów mamy mało
czasu-powiedziałam matka. I natychmiast przed nami pojawił się zarys
wilka.-Będziesz potrzebowała odwagi, sprytu, może trochę pewności siebie- z
każdą wymienioną cechą na wilku pojawiały się nowe szczegóły- pokory,
logicznego myślenia-wilk a raczej wilczyca była już cała gotowa.
-I jeszcze jedno- zaczął ojciec
-Co??
-Zawsze zachowuj zimną krew-dokończył na wilczycy pojawiły
się czerwone końcówki na grzbiecie, nie zdążyłam się przypatrzeć ponieważ
poczułam dotyk i leciałam na samice
-O nie- pomyślałam, wpadłam na nią, rozsypała się w drobny
pył który na mnie osiadł. Zaczęłam spadać w jakąś czarną dziurę i usłyszałam
głos rodziców oraz innych wilków z mojej rodzinnej watahy:
-Dasz rade wierzymy w ciebie.
Obudziłam się w jaskini, świtało większość wilków zaczęło
wstawać
-To był tylko sen- powiedziałam w myśli, ale instynktownie
ruszyłam z jaskini prosto nad jezioro. Spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądało
tak:
Patrzyłam na swoje odbicie przez jakieś 5 minut co chwile
ruszyłam łapą myśląc że to tylko jakiś inny wilk się ze mnie nabija ale nie to
BYŁAM JA. Wyglądała tak jak ta wilczyca na którą wpadłam w swoim śnie.... Nie
wiedziałam co robić, usłyszałam czyjeś kroki więc skryłam się do krzaków a
następnie jak najszybciej umiałam ruszyłam do Jaskini Alph. Na szczęście Aria
była sama
-Ario.......- opowiedziałam jej wszystko co się stało-Co mam
robić??
(Ario?)
Od Nevady
Odkąd jest u nas Alkivo mam wrażenie że Leach nie mówi mi całej prawdy, a to się zaczeło po wojnie gdy Alk się pojawił u nas. Szłam na polanie szczeniąt akurat tam gdzie były moje szczeniaki, zauwązyłam Leacha i Zuko więc zaczełam iść w ich stronę.
-Zuko zajmniesz się tym?-Spytal się Leach.
-Oczywiście ale wszyscy strażnicy więdzą o.......-Przerwał Zuko bo mnie zauważyl więc przyspieszyłam i zapytałam.
-O co chodzi?
-Nie nic Nevado gadaliśmy tylko o..... szczeniakach.-Powiedział Leach
-Tak gadalismy o twoich dzieciach.-Potwierdził Zuko. A ja popatrzalam na Leacha ze zdziwieniem, a on się usmiechnął.
-No dobra to my idziemy-Powiedział Leach patrząc na mnie.
-Ok-Powiedziałam i poszłam z Leachem do Love Lagoon żeby porozmiawiać.
-Leach?-Powiedzialam a on mnie pocałował w policzek.
-Co?-Spytal romantycznym głosem.
-Leach o czym mówileś z Zuko-Spytałam sie go.
-No gadalismy o...... Tashy-Powiedział .
-A mówiłeś że gadaliście o szczeniakach. Czy ty mnie okłamujesz?-Spytałam.
-Nevado to nie tak......-Powiedział .
-A jak?-Spytałam zdenerwowana.
-.......No.....bo......-Nie wiedział co powiedzieć
-Tak jak myslałam.-Powiedzialam i wyszłam z wody.
-Nevado czekaj!-Wołał mnie Leach ale ja go ignorowałam i zaczełam biec przed siebie. Poczułam jak łzy splywają mi po policzkach, ale biegłam dalej. Wstapilam do lasu, omijając drzewa biegłam dalej aż sie zmęczylami zaczełam iść. Nie znalam tej cżeści lasu, ale znalazlam nore , popatrzałam na niebo i to byla noc więc weszlam do nory i się połozyłąm. Śniło mi się że Leach ma inną partnerkę że mnie opuścił . Obudziłam się, chciało mi się strasznie pić więc postanowiłam się przejść żeby znaleść źródełko . Szłam i usłyszałam żę ktos za mna idzie odwróciłam się a nikogo nie było, więc szłam dalej nagle poczułam jak ktoś mnie uderzyl w głowe i sie przewróciłam......
Od Młodej Alphy Shadow
Cyrus?! Tutaj?! Przecierz jego rodzice W ŻYCIU nie pozwolili
by żeby przychodził na taką imprezę!! A jednak....Cyr tu jest....-Ekchem...tę
piosenkę dedykuję najwspanialszej, najpiękniejszej i najleprzej waderze
jakąkolwiek poznałem i zarazem najleprzej na świecie....mojej kochanej Shadow!
Zawstydziło mnie to. Właśnie niedawno miałam mu powiedzeć,
że chcę być z Sawyerem, bo tak dyktuje mi serce...ale teraz znów się
zawachało...Cyrus tak o mnie dba...jest taki kochany...i jeszcze raśpiewał mi
piosenkę pt. ,,Możemy''.....,,Podemos''...
Po zaśpiewaniu, oklaskom nie było końca. Nawet Glimmer z
amnezją klasakała jak najęta. Cyrus zszedł z podwyrzszenia i podszedł do mnie.
-Młoda Alpho Shadow-szepnął mi do ucha-czy zechcesz...
-Shadow!!-krzyknął czyś głos z za moich pleców. Natychmiast
się odwróciłam. To była mama
-Shadow!-biegła do mnie bardzo szybko
-Co się dzieje?!-krzyknęłam zaniepokojona, kiedy już do mnie
dotarła
-Bog...bog..-oddychała ciężko po długim i bardzo szybkim
biegu-bog...bogowie zostali pzywołani....wię...wiedzą jak uleczyć Glimmer
CDN
Od Nevady
Obudziałam się przy jakieś skale przywiazana łancuchem. Nadal mnie bolała glowa niewiedziałam gdzie jestem. Po kilku minutach pojawił się basior
Miał około 3 lat.
-Cześć malutka jak sie spało?-spytał się patrząc na mnie.
-Nie jestem malutka!-Powiedziałam
-Oo. Lubię ostre wadery.-Powiedział kładąc się koło mnie.
-Co masz na myśli?-Spytałam się trochę wystraszona.
-Ty wiesz co.-Powiedział mi na ucho.
-Mam rodzinę, mam watahę napwno przyjda tu.-Powiedziałam
zdenerwowana
-Chm... No nie wiem.-Powiedział
-Jesteśmy okrazeni wokół bagna niema wyjścia ani
wejścia-Dokończył
-To jak sie tu dostalam?-Spytałam .
-Połowa stada ma skrzydła.-Powiedział i poszedł, gdy
przyszedł miał kawałek mięsa i wode.
-Zjedz królika mała...-Powiedział przysuwając mi mięso,
byłam bardzo głodna więc zjadłam miałam się napić ale cofnelam głowę.
-Napij się poczujesz się lepiej-Powiedział z uśmiechem na
twarzy.
-Nie napije sie tego.-Powiedzialam i odsunełam naczynie z
wodą.
-Nic więcej nie dostaniesz.-Powiedział.
-No i dobrze. A będe mogła się przejść?-Spytałam.
-No nie wiem muszę sie spytać. Drago!-Zaczął wołać i po
chwili pojawił się basior:
-Co chcesz Caspian?-Spytał basior.
-Ta wadera chce się przejśc.-Powiedział Caspian pokazując na
mnie.
-Dobra może ale na łancuchu.-Powiedział i odszedł a Caspian
wziął mój łancuch i ruszyl a ja zanim. Gdy szłam to wszystkie basiory patrzeli
na mnie, a ja czułam sie nie konfortowo.
-Maleńka, a jak masz na imię?-Spytał Caspian
-Nevada.-Powiedziałam.
-To Nevado, jestes u nas 2 dni więc należysz już do
gangu.-Powiedział.
-Do gangu? Przeciez mnie porwano!-Wykrzyknęłam
-Ale już jesteś 2 dni więc już należysz.-Powiedział
-Nie nie należe!-Krzyknęłam
-Należysz i musisz się przyzwyczaić do terenów. Ale nie
dzisiaj bo jest późno-Powiedział i poszedł zapominająć o mnie i łancuchu, więc
wykorzystałam ten moment i ściągłam łańcuch. Leżałam i chodziłam rozmyślając
jak wydostać się z tego bagna, nagle usłyszałam jakiś głos. Zaczełam iść w tą
strone i ujżałam Koweya.
-Kowey! Jak mnie znalazłeś?-Spytałam szczęsliwa.
-Ja Luna Reika i Eragon szukaliśmy cię aż znaleźliśmy.Cała
wataha szuka cię i się martwi, a najwięcej martwi się Leach.-Powiedział
-Dobra a jak mam się stąd wydostać.-Spytałam
-Jak wylądujemy na ich terenie to nas usłyszą więc przez
bagno musiała przejśc po drzewach.-Powiedział pokazując mi siedem drzew.
-Ok dam rade.-Powiedziałam
-Ale najpierw dam ci znać.-Powiedział i odleciał, a ja
czekalam na sygnał. Aż zobaczyłam Koweya zza krzaków, więc ruszyłam wspiełam
się na drzewo i skakałam z gałęzi na gałąź aż byłam za bagnem i zobaczyłam
Koweya, Reike Eragona i Lune.
-Cześć Nevado. Nareszcie cię widze-Powiedziała Reika.
-Ja też się ciesze.-Powiedziałam
-Nevado wsiadaj.-Powiedział Kowey pokazując duży materiał.
-Co to?-Spytałam
-To materiał, mieli go ludzie ale zostawili więc
postanowilismy że cię na tym przewieziemy do watahy-Powiedział.
-Aha. A dacie rady?-Spytałam.
-Jasne że tak.-Powiedział Eragon a ja weszłam na materiał a
wilki ruszyli, czułam się jak ptak. Były przepiękne widoki ale troche mi się
znudziły aż zaczeliśmy powoli się zniżać i ujżałam Polane szczeniąt gdzie byli
tam Aria, Storm, Alkivo Fantasia, Maxi, Kazan i Selene. Aria i Storm pocieszali
zapewnie moje szczeniaki. Ogromnie cieszyłam się na ich widok a gdy
wylądowaliśmy pierwszy zauważył mnie Alkivo.
-Ciocia!-Zawołał biegnąc do mnie, a za nim moje szczeniaki.
-Mamo tęskniliśmy za tobą.-Zawołał Maxi.
-Ja za wami też.-Powiedziałam gdy Aria do mnie szła.
-Cześć Nevado.-Powiedziała Aria
-Cześc.-Odpowiedziałam
-Jak się czujesz?-Spytała Aria.
-Dobrze.-Powiedziałam
-Będziesz musiała iśc do szpitala.-Powiedziała Aria i mnie
zaprowadziła, akurat byla tam Kira ale Kowey ją zastąpił.
-Coś cię boli?-Zapytał.
-Trochę głowa mnie boli.-Powiedziałam
-To może być przyczyna udeżenia się w głowie. A tak to jest
dobrze możesz wyjść-Powiedział a ja wyszłam i szłam na polane szczeniąt tam
gdzie są szczeniaki.
-Nevado jesteś! Tak za toba teskniłem.-Powiedział Leach
przytulając mnie ale ja nic nie mówilam, odsunełam się od niego i szłam dalej.
-Nevado co jest?- spytał.-Co ja zrobiłem takiego?-Spytał
znowu.
-Bo mnie okłamujesz! Skąd mam wiedzieć czy mnie nie
zdradzasz jak ciągle coś przede mną ukrywasz?!-Powiedziałam co myślałam i
poszłam a Leach stał jak posąg. Po zabawie z dziećmi zaprowadziłam ich do
jaskini i położyliśmy się razem, gdy Leach wszedł do jaskini popatrzał tylko na
nas i poszedł spać ale osobno.
Od Nika
Dlaczego?! Charlotte, którą uważałem za przyjaciółkę, sprowadziła mnie do swojego klanu, wiedząc zapewne, że będą kłopoty! Mój ojciec nie żyje....Komu ja mogę ufać?! Na szczęście, oprócz nadopiekuńczej matki i przybranej, starszej siostry z amnezją mam jeszcze Berlo. On mnie rozumie. I jest jeszcze Nightflow, ale poza tym...Komu mogę ufać?! No komu?!
Nawet nie pamiętam mojego ojca. Tylko jak przez mgłę pamiętam nikły uśmiech, wysoką postać basiora. Jak mój tata mógł być takim głupkiem, żeby zostawić mnie i mamę z własnej woli?!
Szedłem tak, użalając sięw duchu nad sobą i myśląc, jakim tata był idiotą, kiedy zobaczyłem...cmentarz. Nigdy na nim nie byłem. Przebiegł mnie dreszcz. Nie za strachu, tylko z bólu, jak zareaguję, gdy zobaczę grób ojca. Grób wilka, który się zabił. Mimo to, wszedłem na ten Cmentarz.
Nad cmentarzem unosiła się lekka mgiełka. Ruszyłam przez pierwszy rząd, gdzie był tylko jeden grób. Napisane było:
"Miracle
Zginęła ratując Jaspera i Artemisę".
"Spoczywaj w pokoju"
Ta wataha musiała naprawdę długo istnieć, skoro ja nawet nie znałem tego Jaspera ani tej Artemisy. Co się z nimi stało? Zginęli? Umarli ze starości? Odeszli z watahy?
Dalej żaden nagrobek nie był zapisany. Wszedłem w drugi rząd. Po kilku niezapisanych grobach natknąłem się na smutny napis:
"Tasha
Zmarła przy porodzie swoich dzieci - Ignisa i Swiftkill."
Łza spłynęła mi po policzku. Napisałem przy grobie:
"Niech wam szczęście sprzyja, Ignisie i Swiftkill".
Pewnie nigdy ich nie poznam.
Następny grób sprawił, że poczułem ogromny ból w sercu:
"Rotharing
Zginął, popełniając samobójstwo przez skoczenie ze Wzgórza Alph"
Czy mój tata naprawdę był idiotą? Poczułem łzy w oczach, ale tym razem nawet nie próbowałem ich powstrzymać. Po prostu potoczyły się po moich policzkach i spadły na grób.
"Spoczywaj w spokoju" napisałem przy grobie. W sumie...Dlaczego tak napisałem? Tasha zmarła, nie wiedząc, że zginie przy porodzie swoich dzieci. Miracle - bo poświęciła swoje życie za życie szczeniąt. A mój ojciec? Popełnił samobójstwo. Nie był szczęśliwy z mamą? Nie chciał, żebym się urodził?
Następny nagrobek także był zapisany:
"Vikara
Zginęła w bitwie"
"Spoczywaj spokojnie w Krainie Fatosa, Viko".
Vikara...Zaraz....Podszedłem do grobu Tashy. Nad moim dopiskiem jeszcze pisało:
"Spoczywaj spokojnie razem ze swoimi rodzicami".
Co?! Swoimi rodzicami?! Że jak?! Wszystko zaczynało układać sięw całość. Spojrzałem na groby Rotharigna i Vikary.
I już wiedziałem, dlaczego ich i Tashę pochowano obok siebie, a nie obok Miracle.
Nigdy nie pytałem się o matkę Tashy, Glimmer i Berlo. Teraz do mnie dotarło: ich matką była Vikara.
Musiała zginąć, kiedy oni byli jeszcze małymi szczeniakami. To na pewno jeszcze większy ból, niż mój. Ja nie pamiętałem swojego ojca i nigdy nie czułem, jak to jest mieć ojca. Z kolei Glim, Ber i Tash pamiętali swoją mamę i bardzo ubolewali na tym, że już jej z nimi nie ma. A była.
Nie miałem ochoty tu dłużej zostawać, jednak cieszyłem się, że przyszedłem. Dowiedziałem się rzeczy, których moja mama nigdy w życiu by mi nie powiedziała.
Ledwo wyszedłem z cmentarza, usłyszałem piski w krzakach. Zajrzałem tam i zobaczyłem malutką samiczkę.
-A co ty tu robisz? - zdziwiłem się. Nie miałem ochoty niańczyć jakiegoś małego szczeniaka. Miałem ochotę przejść się z Nightflow lub pójść do Berla i zapomnieć o wszystkim.
Mała znów pisnęła.
-Gdzie twoja mama? - zapytałem, a mała zalała się łzami.
-No, już dobrze, nie płacz, nie płacz...Nic się nie stało, tak? Zaraz pójdziemy do Alph...
-Jestes z...watahy pani Ali? - wysepleniła mała.
-Yyyy....Jeśli chodzi o watahę Arii, to tak. Właśnie jesteśmy na jej terenie. - odparłem i poczułem się jak ostatni głupek. Co takie małe szczenię może zrozumieć?
-Wiem. Ja tel. Jestem Shidy a ty? - zapytała mała. Trochę trudno było z nią rozmawiać. Strasznie sepleniła.
-Eee...Niko. Kto jest twoim opiekunem?
-Dust.
Wreszcie powiedziała coś wyraźnie!
-Chodź. Zaprowadzę cię do niego.
-Dobze.
Szliśmy bardzo powoli. Znaczy się: ja szedłem tak wolno, jak żółw, a mała Shidy biegła nierównym truchtem, żeby mi dorównać.
W końcu, po jakiś dziesięciu minutach, gdy byliśmy niedaleko wyjścia z lasu, mała padła na ziemię.
-Nie mam sily. - wysepleniła. Westchnąłem i rozejrzałem się, czy nie ma tu nikogo ze znajomych, a następnie chwyciłem małą w pysk. Starałem się być jak najbardziej delikatny. Ku mojemu zdziwieniu, Shidy nie była w cale ciężka. Ale jedno wiedziałem na pewno: raczej nie chcę mieć młodszego rodzeństwa.
Chyba, że będzie tak grzeczne jak Shidy. To może tak.
Kiedy doszedłem do jaskini Gam, Delt i Omeg, położyłem małą na skałce.
-Dust! Przyprowadziłem twoją podopieczną! - zawołałem. Z głębi groty ze śmiechem wyszedł Dust.
-Widzę! Wspaniale sobie poradziłeś, Nick!
-To był jakiś test czy co? - burknąłem. - Spoko, jak nie będziesz miał czasu, ja i Nightflow możemy się nią zająć, ale nie myśl, że będę jej niańką! - wybiegłem z jaskini, i wtedy dotarło do mnie, że kiedy musiałem zwracać uwagę na Shidy, nie myślałem w ogóle o tacie...
Dlaczego?! Charlotte, którą uważałem za przyjaciółkę, sprowadziła mnie do swojego klanu, wiedząc zapewne, że będą kłopoty! Mój ojciec nie żyje....Komu ja mogę ufać?! Na szczęście, oprócz nadopiekuńczej matki i przybranej, starszej siostry z amnezją mam jeszcze Berlo. On mnie rozumie. I jest jeszcze Nightflow, ale poza tym...Komu mogę ufać?! No komu?!
Nawet nie pamiętam mojego ojca. Tylko jak przez mgłę pamiętam nikły uśmiech, wysoką postać basiora. Jak mój tata mógł być takim głupkiem, żeby zostawić mnie i mamę z własnej woli?!
Szedłem tak, użalając sięw duchu nad sobą i myśląc, jakim tata był idiotą, kiedy zobaczyłem...cmentarz. Nigdy na nim nie byłem. Przebiegł mnie dreszcz. Nie za strachu, tylko z bólu, jak zareaguję, gdy zobaczę grób ojca. Grób wilka, który się zabił. Mimo to, wszedłem na ten Cmentarz.
Nad cmentarzem unosiła się lekka mgiełka. Ruszyłam przez pierwszy rząd, gdzie był tylko jeden grób. Napisane było:
"Miracle
Zginęła ratując Jaspera i Artemisę".
"Spoczywaj w pokoju"
Ta wataha musiała naprawdę długo istnieć, skoro ja nawet nie znałem tego Jaspera ani tej Artemisy. Co się z nimi stało? Zginęli? Umarli ze starości? Odeszli z watahy?
Dalej żaden nagrobek nie był zapisany. Wszedłem w drugi rząd. Po kilku niezapisanych grobach natknąłem się na smutny napis:
"Tasha
Zmarła przy porodzie swoich dzieci - Ignisa i Swiftkill."
Łza spłynęła mi po policzku. Napisałem przy grobie:
"Niech wam szczęście sprzyja, Ignisie i Swiftkill".
Pewnie nigdy ich nie poznam.
Następny grób sprawił, że poczułem ogromny ból w sercu:
"Rotharing
Zginął, popełniając samobójstwo przez skoczenie ze Wzgórza Alph"
Czy mój tata naprawdę był idiotą? Poczułem łzy w oczach, ale tym razem nawet nie próbowałem ich powstrzymać. Po prostu potoczyły się po moich policzkach i spadły na grób.
"Spoczywaj w spokoju" napisałem przy grobie. W sumie...Dlaczego tak napisałem? Tasha zmarła, nie wiedząc, że zginie przy porodzie swoich dzieci. Miracle - bo poświęciła swoje życie za życie szczeniąt. A mój ojciec? Popełnił samobójstwo. Nie był szczęśliwy z mamą? Nie chciał, żebym się urodził?
Następny nagrobek także był zapisany:
"Vikara
Zginęła w bitwie"
"Spoczywaj spokojnie w Krainie Fatosa, Viko".
Vikara...Zaraz....Podszedłem do grobu Tashy. Nad moim dopiskiem jeszcze pisało:
"Spoczywaj spokojnie razem ze swoimi rodzicami".
Co?! Swoimi rodzicami?! Że jak?! Wszystko zaczynało układać sięw całość. Spojrzałem na groby Rotharigna i Vikary.
I już wiedziałem, dlaczego ich i Tashę pochowano obok siebie, a nie obok Miracle.
Nigdy nie pytałem się o matkę Tashy, Glimmer i Berlo. Teraz do mnie dotarło: ich matką była Vikara.
Musiała zginąć, kiedy oni byli jeszcze małymi szczeniakami. To na pewno jeszcze większy ból, niż mój. Ja nie pamiętałem swojego ojca i nigdy nie czułem, jak to jest mieć ojca. Z kolei Glim, Ber i Tash pamiętali swoją mamę i bardzo ubolewali na tym, że już jej z nimi nie ma. A była.
Nie miałem ochoty tu dłużej zostawać, jednak cieszyłem się, że przyszedłem. Dowiedziałem się rzeczy, których moja mama nigdy w życiu by mi nie powiedziała.
Ledwo wyszedłem z cmentarza, usłyszałem piski w krzakach. Zajrzałem tam i zobaczyłem malutką samiczkę.
-A co ty tu robisz? - zdziwiłem się. Nie miałem ochoty niańczyć jakiegoś małego szczeniaka. Miałem ochotę przejść się z Nightflow lub pójść do Berla i zapomnieć o wszystkim.
Mała znów pisnęła.
-Gdzie twoja mama? - zapytałem, a mała zalała się łzami.
-No, już dobrze, nie płacz, nie płacz...Nic się nie stało, tak? Zaraz pójdziemy do Alph...
-Jestes z...watahy pani Ali? - wysepleniła mała.
-Yyyy....Jeśli chodzi o watahę Arii, to tak. Właśnie jesteśmy na jej terenie. - odparłem i poczułem się jak ostatni głupek. Co takie małe szczenię może zrozumieć?
-Wiem. Ja tel. Jestem Shidy a ty? - zapytała mała. Trochę trudno było z nią rozmawiać. Strasznie sepleniła.
-Eee...Niko. Kto jest twoim opiekunem?
-Dust.
Wreszcie powiedziała coś wyraźnie!
-Chodź. Zaprowadzę cię do niego.
-Dobze.
Szliśmy bardzo powoli. Znaczy się: ja szedłem tak wolno, jak żółw, a mała Shidy biegła nierównym truchtem, żeby mi dorównać.
W końcu, po jakiś dziesięciu minutach, gdy byliśmy niedaleko wyjścia z lasu, mała padła na ziemię.
-Nie mam sily. - wysepleniła. Westchnąłem i rozejrzałem się, czy nie ma tu nikogo ze znajomych, a następnie chwyciłem małą w pysk. Starałem się być jak najbardziej delikatny. Ku mojemu zdziwieniu, Shidy nie była w cale ciężka. Ale jedno wiedziałem na pewno: raczej nie chcę mieć młodszego rodzeństwa.
Chyba, że będzie tak grzeczne jak Shidy. To może tak.
Kiedy doszedłem do jaskini Gam, Delt i Omeg, położyłem małą na skałce.
-Dust! Przyprowadziłem twoją podopieczną! - zawołałem. Z głębi groty ze śmiechem wyszedł Dust.
-Widzę! Wspaniale sobie poradziłeś, Nick!
-To był jakiś test czy co? - burknąłem. - Spoko, jak nie będziesz miał czasu, ja i Nightflow możemy się nią zająć, ale nie myśl, że będę jej niańką! - wybiegłem z jaskini, i wtedy dotarło do mnie, że kiedy musiałem zwracać uwagę na Shidy, nie myślałem w ogóle o tacie...
Od Malleya
Dziś! To dziś! Biegłem jak poparzony na Polanę Księżyca. Był piękny wieczór. Chciałem przyjść wcześniej, żeby ona nie czekała. Nie!!! Nie udało się...ona już tam siedziała-piękna, żółto-biała wadera na tle zachodzącego słońca....PRZEPIĘKNA
Podszedłem do niej i wyciągnąłem czerwoną różę, którą
przywiążałem do ogona. Teraz podstawiłem ją jej pod nosek.
-Piękna róża dla pięknej wadery-powiedziłem zalotnie i
pocałowałem ją w policzek. Nie miałbym odwagi pocałować ją w usta. Ściemniło
się, a ja miałem plany na tą nos. Zabrałem Kirę nad Jezioro Błysków. Woda
świeciła milionami kolorów.
-Kiro...-zacząłem-ja..chciałbym jeszcze raz spytać się,
czy...czy będziesz moją waderą?
<Kira?)
Od Alphy Arii
-Ech...Amadii-zaczęłam-no nie wiem, po prostu bądź nadal taka, jaka jesteś/. Możesz pogadać z Nightem. On też przeżył przemianę.
-Ach, dziękuję Ario!krzyknęła i pobiegła do basiora.
Ciekawe jak pójdzie jej rozmowa....
Od Nightflow
Dzisiaj pobiegłam na polane szczeniąt.Gdy wybiegłam z
jaskini zdecydowałam lecieć umiałam latać od urodzenia.Na polanie czekał
Niko.Bawiliśmy się gdy przyszła do nas Katniss z dwoma kulkami obok siebie.Niko
i ja podeszliśmy do niej i zapytaliśmy się jak mają naimie i skąt ich ma?
-To jest Araska i Finnick.Ephira i Firern powiedzieli żeby
ich popilnowała.Arska odrazu podbiegła do nas i chciała się bawić.Klepneła Niko
tak jak on mniekiedyś i powiedziałam berek.Niko zaczoł gonić Katniss a Araska i
Finnick zrozumieli oco chodzi izaczeli biegać.Było ekstra bawiliśmy się
dowieczora.
Od Shan
Nie wiem, co się dzieje z Sawyer'em, ale ostatnio spędzamy
ze sobą coraz więcej czasu. Opowiada mi swoje problemy...tak jakbyśmy znali się
od już długich lat. Kocham go(jak brata) i mam nadzieję, że on mnie też. Jednak
martwię się o niego:
-Hej siostrzyczko - zaskoczył mnie od tyłu - co tam
porabiasz?
-O hej! A nic, po prostu spaceruje - odpowiedziałam z
uśmiechem.
-Wiesz ja kocham Shady, ale i oczywiście Cristal. Nie Shady
bardziej, a może Cristal...oj ja...ja już muszę lecieć...Pa! - szybko odbiegł.
-Pa! - krzyknęłam, ale i tak pewnie mnie nie
usłyszał...Szłam dalej przed siebie i wtedy spotkałam Shady:
-O hej Shan - miała wielki uśmiech na pysku.
-Cześć...- chciałam się zapytać, czy wie co się dzieje z
Saw'em, ale u niej tez nie było najlepiej.
-Widziałaś Sawa chcę z nim pogadać, wiesz...yyy...muszę mu
powiedzieć, że niestety nie mogę z nim być, NIE NIE JA CHCE Z NIM BYĆ! - była
bardzo podenerwowana.
-Nie...yyy...nie widziałam...- szybko odbiegłam, niestety
kłamstwo nie należało do moich atutów. Szybko pobiegłam do jaskini i tak było
juz późno, więc położyłam się spać.
Od Ephiry
-Maluchy śpią?-spytał Fir gdy po wyjściu z jaskini
skierowałam swoje kroki w jego stronę -Tak. Ja zaraz idę spać i ty też
powinieneś -powiedziałam i usiadłam obok niego na kłodzie drewna -Wiesz że
zawsze gdy nadchodzi noc mam ochotę wejść do lasu i zacząc biec aż opadnę z
sił?-mówił wolno uśmiechając się -Wiem a ja zawsze odpowiadam że tego nie
zrobisz bo ja ci nie pozwolę-uśmiechnęłam się -No jak ty się uprzesz to ja nie
mogę nie powiedzieć-cicho się roześmiał- przytuliliśmy się. Z jaskini rozległo
się ciche ale rozpaczliwe jęczenie. –oooo … ktoś jest głodny- westchnęłam i
podniosłam się- -Zrobił bym to za ciebie ale niestety nie mogę-uśmiechnął się
do mnie. –Ci tak wesoło-udałam rozgniewanie-za 15 minut masz być w jaskini bo
będę zła-roześmiałam się i wróciłam do jaskini. Podeszłam do naszego legowiska
i pochyliłam się nad śpiącymi szczeniakami i położyłam się obok nich. Gdy
poczuły że ich matka jest obok uśmiechnęły się przez sen -Słodko wyglądają jak
śpią-usłyszałam głos za mną- ale jak nie śpią to wrodzone diabełki- obejżałam
się. Za mną stał Firern. Widząc mój wyraz twarzy powiedział z pretensją
-jeszcze nie minęło 15 minut-uśmiechnęłam się i warknęłam dla zabawy a on mnie
pocałował -dobranoc księżniczko
Od Kazumy
Przyszlła zima jestem w tej wataszce chocć wolalłam blłaąkacć sie i nie szukacć schronienia walczyc i zywic sie krwia zdobyczy.A jestem nianka! Nawet nie wiem co to znaczy byc matka a juz jestem nianka i opiekunka. Moje podopieczne Sinny i Laki sa szczeniakami na poziomie karmienia mlekiem narazie karmila je Amika.
Przyszlła zima jestem w tej wataszce chocć wolalłam blłaąkacć sie i nie szukacć schronienia walczyc i zywic sie krwia zdobyczy.A jestem nianka! Nawet nie wiem co to znaczy byc matka a juz jestem nianka i opiekunka. Moje podopieczne Sinny i Laki sa szczeniakami na poziomie karmienia mlekiem narazie karmila je Amika.
Od Nevady
Gdy się obudziłam w jaskini było dużo dymu, wyszłam z
jaskini żeby sprawdzić co się stało i zobaczyłam płomienie. Szybko weszłam do
jaskini i obudziłam Leacha.
-Co się stało?-Spytał zaspany.
-Cała wataha się pali! Obudź wszystkich!-Krzyknęłam i
wybiegłam aby pobiec do jaskini Alph. Wiedziałam że nie mogę tam wchodzić ale
wataha jest ważniejsza niż przepisy nawet gdy Aria miałaby mnie wyżucić. Gdy
weszłam do jaskini odrazu zauważyłam Arie, Rolliego i Shadow, podbiegłam do
nich i zaczełam ich budzić.
-Ario, Ario!-Krzyczałam.
-Co się stało? I co ty tu robisz?-Spytałam mnie.
-Cała wataha się pali! Musimy stąd wyjść.-Powiedziałam.
-Musimy obmyslić plan.-Powiedziała.
-Najpierw idziesz ty Ario, bety, gammy, delty, omegi a na
końcu...-Nie zdążyłam powiedzieć bo przerwał mi Rolly
-Ja i Nevada pójdziemy na koniec.-Powiedział Rolly i
wyszliśmy z jaskini. Aria zażądziła aby skrzydlate wilki pokazały nam
bezpieczną droge do
Potoku. Na przodzie szli Aria i Shadow, Bety i Gammy, Delty
i Omegi a Rolly i ja na samym koncu. Bety i Gammy musiały wziąść szczeniaki aby
były bezpieczne. Przez dłuższy czas patrzałam na las jak się pali ale coś mi
mówiło żebym popatrzała na niebo więc podniosłam głowę i ujżałam Marphiego,
uśmiechal się szyderczo i coś mówił ale byl za daleko abym go uszłyszała.
Patrzalam tak przez kilka sekund aż zachaczyłam o coś i sie przewrociłam.
-Nic ci nie jest?-Stanął Rolly podając mi łape.
-Nie nic.-Powiedziałam i wstałam ale bardzo bolała mnie
łapa. Jakoś szłam ale kulałam, powoli wataha oddalała sie aż dotarła do potoku
a ja zostałam. Nie mogłam iść, przystanełam i usiadłam, zauważyłam szczeniaka
wśród drzew. Odrazu ruszyłam w stronę maleństwa, nie wiedziałam skąd wzięlam
siły ale szłam dalej. Popatrzałam na maleństwo i przypomniałam sobie że to
Shidy, wzięłam małą w pysk i zaczęłam iść w stronę potoku. Dojście do
schronienia było trudne zwłaszcza gdy kuleje i mam szczeniaka, ale znalazłam
odpowiednio bezpieczną scieżkę, szłam aż przyleciał do mnie Kowey.
-Pomogę ci.-Powiedział i złapał mnie za obie łapy a sam
wziął szczeniaka, znowu mnie uniósł czułam sie bezpiecznie przy nim. Gdy
wylądowaliśmy przybiegł do mnie Leach.
-Nevado! Nic ci się nie stało?-Spytał przytulają mnie.
-Nie.-Odburknęłam i poszłam do szczeniaków. Cieszyli się że
mnie widzą, przytuliłam ich i spojżałam w niebo zobaczyłam Bogini ognia -
Spidix, popatrzała na las i zaczął padać deszcz. Było to magiczne bo płomienie
szybko znikły i wróciliśmy do jaskiń. Oczywiście że ja musiałam do szpitala, po
wyjściu z niego spotkałam Mefista.
-Nevado, Alphy cię wołają.-Powiedział i ruszył do jaskini, a
ja szłam za nim. Przed jaskinią zobaczyłam Banshee i Eragona, Banshee
popatrzała na mnie gdy by miała powiedzieć ''Będzię dobrze''. Gdy weszłam
zobaczyłam Arie i Rolliego a Obok stały Shadow i Cristal.
-Dziękuje ci Mefisto.-Powiedział Rolly, a Mefisto wyszedł.
-Nevado.....-Zaczęła Aria a ja czekałam co powie.
<Ario co powiesz?>
Od Alphy Arii
-Nevado-zaczęłam powarznie. Chciałam żeby się trochę
przestraszyła-weszłaś do Jaskini Alph bez pozwolenia...
-Tak...przepraszam, ale...-zaczeła Nevada przestaraszona,
jednak przerwał jej Rolly-Nie przerywa się Alphą jak mówią.
-Przepraszam...-szepnęła Nevada
-Ale...-zaczęłam, a wadera uniosła łeb-uratowałaś watahę
Uśmiech za\gościł na jej pysku
-I dla tego chcemy, byś została Deltą-dokończył Rolly z
uśmiechem
<Nevado???>
Od Luny
Gdy rozmawiałam z Ephirą czy pójdzie ze mną na zwiady
oczywiśce się zgodziła.Pobiegłyśmy do lasu i nagle ktoś na nas skoczył a raczej
nie ktoś tylko Finnick.Ephira odrazy na niego hukneła.Odrazu ją uspokojiłam a
za szczeniakiem pojawiła się na Nightflow,Araska,Niko i Katniss.Wszyscy ustawili
się w rzędzie i uciekli bez słowa ile mieli sił w łapach.Ja z Ephirą zaczłyśmy
się śmiać.A po chwili ucichłyśmy bo ktoś się zbliżał.Podleciałam do góry i
zobaczyłam Arie.Wylądowałam i powiedziałam to Ephirze.Aria przyszła do nas i
powiedziała że musimy z nią iść.Okazało się że zaczoł się palić las.I polana
szczeniąt.POdlesiałam i zobaczyłam wilka który wznieciała pożar.Spidix
użyła magi i zgaśiła porzazr a wilka już nie było.
Od Saphiry
Bardzo dobrze mi się w watasze żyło.Był słoneczny
dzień.Wybrałam się na krótki spacer...Szłam i szłam,nagle wyczułam
człowieka!Skradałam się by mnie nie zauważyli...Niestety....Zauważyli
mnie.Zaczęłam uciekać co sił w nogach...Nagle poczułam kulę prosto w udo...Ale
przedtem huk!Leżałam w kałuży krwi...Starałam się wołać o pomoc,więc wzięłam
głęboki wdech i zawyłam najgłośniej jak potrafiłam,a po chwili znów upadłam na
ziemię...
Aria,dokończ.
Od Alphy Arii
Skoczyłam między Saphirę, a ludzi i szczeknęłam, trochę się
przerazili, ale mimo tego naładowali broń. Zanim strzelili, przeniosłam migiem
Saph w krzaki i sama się schowałam. Lu nie mogli nas zznaleść.Poszłyśly do
watahy. Zaniosłam na grzbiecie waderę do uzdrowiciela i poszłam do Jaskini
znaleźć Shadow
Od Kathrin
-Boje sie! Muszę uciekać- Nagle wyrywam się ze snu.-Uff...
To tylko sen, ale gdzie są wszyscy??
Jaskinia jest pusta. Wychodzę, stoi tam tylko Alpha Aria.
-Gdzie są wszyscy?-Pytam
-Wyszli na polowanie-Odpowiedziała, trochę wystraszyłam się
jej tonu głosu.
Jest dzisiaj trocgę jakby,oziębły?
-Czemu z nimi nie poszłaś Kath? Coś cię trapi?
- Nie poszłam, bo mam koszmary i nie umiem ich przerwać.
Mają one związek z moją przeszłością...- Brawo! Brawo ja! Teraz zaczęłam
przynudzać Alphie! Zaraz wyda zakaz rozmowy z nią...-Nieważne, nie będę się
użalać.
-Co takiego się stało w twoim życiu? Wszyscy mamy swoje
historie, pragnę poznać też twoją.
-Dobrze, to tak w skrócie. Urodziłam się w lesie, w jaskini.
Trwała wtedy wojna z jakimiś innymi wilkami. Matka,ranna zmarła tej samej nocy.
Zostałam sama, ale rano przyszła obca wilczyca i mnie zabrała do swojej
jaskini. Robiła mi z matkę. Miała syna-Marco. On był fajnym bratem, nie
kablował naszej "matce". On był jej oczkiem w głowie, mnie
wychowywała bardzo surowo. Ona była mi bliska, ale też zginęła w naszej obronie.
Zabił ją niedźwiedź. Byłam już na tyle dorosła, że sama ruszyłam w świat. To
był mój błąd. DOstałam się na teren watahy, nie bylii tym zadowoleni. Wysłano
kilka wilków, które miały mnie zabić. Uciekłam, następnie przyjęto mnie do
pseudo watahy. Tam opiekowałam się szczeniakami, wyrzucono mnie, bo w obronie
ich kazałam im uciekać samym. Chciałam żeby przynajmniej one się uratowały, za
ten czyn oskarżono mnie o porzucenie bezbronnych maluchów. Później błąkałam się
po świecie, aż znalazłam piękną polanę. Okazało się wtedy,że to polana Księżyca
wtedy zebrałam się na odwage i podeszłam do ciebie, Alpho. Oczywiście
wiedziałam,że możesz mnie wyrzucić z terenów. Na szczęście ty jesteś miła.
-Ciekawa historia, takiej jeszcze nie słyszałam. Tak młody
wilk przeżył tyle nieszczęść... Patrz, wrócili! Zobaczmy jak im poszło.
-Dobrze, Alpho Ario.
-Jeszcze jadno, nie tytułuj nas wszystkich. Wszyscy jesteśmy
równi, jedyna zasada jest taka że słuchamy Alph, dobrze?
-Dobrze Alpho Ario! To znaczy.., Ario.
-Chodźmy..
Idziemy jedna obok drugiej, jak równe. To miłe,ale nie wiem
czy na to zsługuję... no cóż przynieślu smakowite jelenie. Czas jeść! Czuję,że
to mój prawdziwy dom,szkoda tylko,że tej chwili nie mogę dziemić z obiema
matkami i rodziną...
Od Kiry
"No dalej powiedz to!'-krzyczałam sama do siebie jednak
znowu ten głos...
"On znowu to samo!Przecież mieliście się poznać a ten
jak wariat! Powiedz mu to stanowczo!"-powiedział ten głos w mojej głowie
" A kim ty jesteś żeby to do mnie mówić?! Mam cię
dość,nie będziesz decydować co mam robić.Spadaj! I nigdy więcej nie
wracaj!"-wrzasnęłam do tamtego głosu
"Będziesz tego żałować!"-odpowiedział głos
"Kim jesteś że to mówisz?!"-zapytałam
"Twoim panem!"-wrzasnął głos,coś mną
zatrzęsło.Głos powiedział:
"W końcu nadarzyła się okazja! Idz Sari i zawładnij
jego sercem!Zrób z niego sługę a ją zamknij w sobie!Zawładnij tą watahą i
zaprowadz odpowiedni porządek dla ciemnej mocy!Hahahahahahaha!"-głos
wybuchnął złowieszczym śmiechem a ja siedziałam w środku jakiejś wadery
zamknięta.
Malley wzdrygnął się i podszedł bliżej.Ja świeciłam
cała.Byłam nie przytomna.Gdy się obudziłam czułam się inna.Było
ciemno,noc.Malley stał nade mną jak wryty i przyglądał mi się dziwnie.
-No co?!-warknęłam.To do mnie nie podobne.Moment,to nie ja
warknęłam tylko ta wadera w której jestem!Teraz Malley myśli że to ja!
-Ty...wyglądasz...inaczej-powiedział i odsłonił wodę w
której ukazała się taka wadera:
-To ja Malley,to tylko zmiana wyglądu.Nic się nie martw. A
mówiłeś coś tak?-odpowiedziała i zapytała Sari
-Tak,pytałem czy zostaniesz moją waderą?-zapytał a ja
modliłam się by się opamiętał,przecież zakochał się we mnie a nie w tej całej
Sari!!
-Ależ oczywiście kochanie! Zostanę twoją partnerką na
zawsze!-rzuciła mu się na szyję.Nie Malley! Uciekaj nie pozwól by cię omotała!!!!
<Malley,co dalej?>
Od Jessa
Dziś wziąłem się na odwagę i podszedłem do Niry.
-Emm..kochanie..-zacząłem i od razu dostałem rumieńców ze
wstydu.
-Tak?-spytała wadera. Dziś była szczegulnie pięlna
-Więc...czy...może chcbyś...eeeee...postarać się o
szczeniaki??-wypowiedziałem to szybko i obserqowałem reakcję mojej partnerki.
<Nira? odpowiesz?>
Od Dusta
Ale mam dylemat! Tyle wader się we mnie kocha...którą
wybrać? Wszystkie są takie piękne...każda jest inna...kada miła i
przyjacielska...niewiem co wzbudza w nich takie uczucia do mnie...
niewiem..Dziś chciałem wezwać miłości, Armoura, żeby dał mi wsazówki. Nie
udało mi się. To może być znak, że sam muszę do tego dojAle jak?
Od Nevady
-Dziękuje.-Powiedziałam z uśmiechem.
-Możesz juz odejść.-Powiedział Rolly a ja sie odwróciłam i wyszłam z jakskini i zaczęlam biec do moich dzieci żeby się nie martwiły. Biegłam tak aż na kogoś wpadłam.
-Przepraszam nie zauażyłam cię.-Powiedziałam wstając z ziemi i ujrzałam Koweya.
-Nic nie szkodzi. A gdzie byłaś?-Spytał uśmiechając sie.
-U Alph. Zostałam Deltą! Nie mam czasu. Muszę biec.-Powiedziałam i zaczełam biec.
-Ale Nevado! Muszę ci coś powiedzieć!-Krzyknął a ja się zatrzymałam.
-Spotkajmy się o 20.00 dzisiaj to mi powiesz!-Powiedziałam i znowu zaczełam biec na Polane Szczeniąt. Ujżałam tam moje szczeniaki i LEACHA! ''Oczywiście musiał być tam Leach!'' Pomyślałam i podeszłam do szczeniaków.
-Cześć Ciociu gdzie byłaś?-Spytał mnie Alkivo, teraz wyraźniej mówił bo ma miesięcy.
-Co pani Aria powiedziala?-Spytał Alk.
-Powiedziała że jestem Deltą.-Powiedziałam a Alkivo się uśmiechnął i pobiegł do moich dzieci a ja się odwrociłam i zobaczyłam Leacha.
-Gdzie byłaś?-Spytał Leach
-U Alph.-Odburknęłam i zaczęłam iść w stronę jaskiń.
-O co ci chodzi?-Spytał Leahc doganiając mnie.
-O to mi chodzi że mi nic nie mówisz.
-Ja nie chciałem cię martwić o tym że Marphi ze stadem nas otacza.-Powiedział.-Nevado kocham cię i nigdy to się nie zmieni.-Powiedział i mnie pocałował a ja się uśmiechnęłam . I razem poszliśmy do Love Lagoon i spędziliśmy tam 3 godziny.
-Dziękuje.-Powiedziałam z uśmiechem.
-Możesz juz odejść.-Powiedział Rolly a ja sie odwróciłam i wyszłam z jakskini i zaczęlam biec do moich dzieci żeby się nie martwiły. Biegłam tak aż na kogoś wpadłam.
-Przepraszam nie zauażyłam cię.-Powiedziałam wstając z ziemi i ujrzałam Koweya.
-Nic nie szkodzi. A gdzie byłaś?-Spytał uśmiechając sie.
-U Alph. Zostałam Deltą! Nie mam czasu. Muszę biec.-Powiedziałam i zaczełam biec.
-Ale Nevado! Muszę ci coś powiedzieć!-Krzyknął a ja się zatrzymałam.
-Spotkajmy się o 20.00 dzisiaj to mi powiesz!-Powiedziałam i znowu zaczełam biec na Polane Szczeniąt. Ujżałam tam moje szczeniaki i LEACHA! ''Oczywiście musiał być tam Leach!'' Pomyślałam i podeszłam do szczeniaków.
-Cześć Ciociu gdzie byłaś?-Spytał mnie Alkivo, teraz wyraźniej mówił bo ma miesięcy.
-Co pani Aria powiedziala?-Spytał Alk.
-Powiedziała że jestem Deltą.-Powiedziałam a Alkivo się uśmiechnął i pobiegł do moich dzieci a ja się odwrociłam i zobaczyłam Leacha.
-Gdzie byłaś?-Spytał Leach
-U Alph.-Odburknęłam i zaczęłam iść w stronę jaskiń.
-O co ci chodzi?-Spytał Leahc doganiając mnie.
-O to mi chodzi że mi nic nie mówisz.
-Ja nie chciałem cię martwić o tym że Marphi ze stadem nas otacza.-Powiedział.-Nevado kocham cię i nigdy to się nie zmieni.-Powiedział i mnie pocałował a ja się uśmiechnęłam . I razem poszliśmy do Love Lagoon i spędziliśmy tam 3 godziny.
Od Eragona
Poleciałem nad jezioro błysków.Nagle jezioro za czeło się
świecić woda staneła jak ściana.A z ściany wyszła Lastra.Woda opadła a Lastra
weszła do niej.I nagle z lasu wyszedł jednorożec z wielką raną
a przy nim stała Arkta
- Ulecz go prosze-powiedział koń
- Nie moge gdy nie ma przy nas normalnego wilka z
WWG-powiedziała bogini
- Amotm zdaniem jest
Gdy Arkta to powiedziała spojrzała w moją stronę i
powiedziała;
- Eragonie wyjdź
Wyszedłem z kszakóów i upadłem.Arkta z nowu się odezwała:
- Wstań, jesteś nam potrzebny
- Ja?Do czego?
-Do tego żeby ją uleczyć
Arkta dotkneła jednorożca nosem po niej zrobiła to
Lastra.Spojżały na mnie i powiedziały:
- Zrób to samo.
dotknołem jednorożca nosem i nawet on się uniósł rozbłysł
światłem i wylądował.Wstał podziękował i odbieł.Wróciłem do domu i powiedziałem
o tym Lunie.
Od Shidy
Dziś obudziłam się wcześniej i nagle, nie wiem dlaczego,
zapragnęłam zobaczyć pewnego basiorka. Pamiętałam go dobrze, jego szare
futerko, głębokie jak morza, czarne oczy, wręcz chipnotyzujące mnie. Achch.
Muszę je zobaczyć jeszcze raz, chociaż raz. Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Nie
wiedziałam, w której jaskini on mieszka. Wybrałam jedną zupełnie losowo.
Weszłam.
On tam był! Leżał z rodziną, jak się domyśliłam. Ostrożnie
podeszłam i spojrzała na niego.
Był taki piękny, jak zapamiętałam.
Wszyscy spali, nie bałam się, ze ktoś mnie zobaczy.
Siedziałam tamchwilę i patrzyłam, aż nagle naszła mnie ochota żeby sprawdzić,
czy jego futerko jest tak miłe na jakie wygląda. Chwilę się wahałam, ale wkońcu
go dotknęłam.
Achch! Było przyjemniejsze niż myślałam. Najchętniej bym się
do niego przytuliła.
Nagle, jego oczy się otworzyły. O nie!
Nie widząc innego wyjścia, zerwałam się z miejsca i
uciekałam ile sił w łapach, jak najdalej. Pewnie obudziłam po drodze całą
watahę, ale w tej chwili było mi to obojętne.
O nie! Nie, nie, nie! Tylko nie to! To nie może być
prawdą!-myślałam.
Usłyszałam za sobą odgłos biegu. Ktoś mnie gonił.
Przyspieszyłam. Pewnie znowu się zgubię, ale tym razem już żaden Nicko mnie nie
uratuje.
Biegłam jak najszybciej miałam. Ale powoli traciłam siłę.
Jak nieżywa upadłam na piaski jakiejś laguny.
Serce waliło mi jak młot.
Usłyszałam czyjeś kroki, ale nie miałam siły dalej uciekać.
To był ON, szary wilk z.pięknymi oczami.
-Przepraszam.-powiedziałam już tylko troszeczkę
sepleniąc.-Nie chciałam cię obudzić. Nie powinnam wogóle wchodzić do tamtej
groty. Ja ... nie wiem czemu to zrobiłam. Ja prze...-nie skończyłam, bo zatkał
mi usta łapką.
-Jestem Finnick. Nie gniewam się na ciebie Shidy.-powiedział
i uśmiechnął się rozbijająco.-Chcesz jagodę(kostkę cukru-przypis
autora)?-zapytał.
Zatkało mnie. Skąd on zna moje imię?
Patrzyłam na niego jak idiotka, zachipnotyzowana jego
pięknymi oczami. Musiałam wyglądać głupio, bo uśmiechnął się do mnie i mruknął.
Achch! Teraz już nie chciałam go tylko przytulić. Chciałam
by był mi bliską osobą, chciałam by był moją rodziną, moim bratem?nie wiem kim.
Od nightflow
Gdy biegłam przez las z Nikiem I Katniss.Gdy biegliśmy przez
las nagle ziemia się zapadła.Odruchowo zawisnełam w powietszu.Gdy zobaczyłam że
Niko i Katniss spadali po stromej górze poleciałam w duł nie miałam pomysłu
żeby im pomóc.Jak byłam na tej samej wysokości z Nickiem podleciałam do góry
wtedy zagapiłam się na Katniss walnełam w drzewo.Poleciałam w dół po górze.Jak
skończyliśmy zjeżdzać zobaczyliśmy piękne widoki
Zaczeliśmy się bawić i obiecaliśmy że nikomu o tym miejscu
nie powiemy.Mniej więcej wieczorem poszliśmy na polane szczeniąt.Rozmawialiśmy
o tym jak omijać stromą górę wpadłam na pomysł żeby ja leciała pierwsza i jak
bee widzieć ten zjazd będę ich ostrzegać a potem się wymiśli.
Od Niry
Zarumieniłam się. Jess patrzył na mnie pytająco.
-Jess...-zaczęłam- tak chce nawet bardzo już od dawna
czekałam aż się w końcu spytasz- uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
Po czym poszliśmy do Love Lagoony i tam to zrobiliśmy...
-Jesteś niesamowity- powiedziałam w końcu gdy już leżeliśmy
zdyszani.
-Ty też- uśmiechnął się i mnie pocałował
-To co teraz robimy??-spytałam
<Jess??>
Od Alkivo
Obudziłem się w jaskini mędzy ciocią a wujkiem, spojżałem na moje przybrane rodzeństwo, spali jak zabici więc postanowiłem po cichu wyjśc. Gdy wyszłem poszedłem nad wilczy potok żeby sie napić aż ujrzałem Nightflow.
-Cześć ty już nie śpisz?-Spytałem
-Chcem potrenować latanie-Powiedziała pokazując mi srzydła
-Ja też mam skrzydła zobacz.-Powiedziałem, uniosłem się i zrobiłem fikołka do tyłu.
-Łał, gdzie się tego nauczyłeś?-Spytała patrząc na mnie.
-W dawnej watasze trenowałem latanie od 4 miesięcy.-Powiedziałem a Nightflow zrobiła większe oczy.
-Nauczysz mnie tego?-Spytała a ja podleciałem do niej.
-Pewnie chodźmy na Polane Szczeniąt.-Powiedziałem i ruszyłem a Nightfolw ruszyła za mną. Gdy dotarlismy na polane pokazalem jej jakie ma ruchy wykonywać podczas lotu, potem zaczełem latać i jej pokazywać jak i co robić. Była świętną uczennicą i piekną.....-Co? Piękną? Ona jest przecudowną waderą!!!-Pomyślałem i patrzylem na nią, była taka piękna.....Po skonczonym treningu poszliśmy się bawić z Nickiem i z Katniss. Potem musiałem pójść do wójka Leacha żeby mnie poduczyć jak się walczy, ruszać się po cichu itp.
-Cześć wójku.-Przywitałem wójka bo go nie widziałem cały dzień.
-Cześć Alk! Dzisiaj poćwiczymy nad polowaniem. -Powiedział wskazując na zająca który akurat jadł swój obiad, a ja akurat byłem głodny więc przyjąłem pozycje którą mi pokazał wójek. Zacząłem biec za królikiem ale odrazu schowal się do nory.
-Nie martw się. Wkońcu się uda!-Powiedział i spróbowałem jeszcze raz i jeszcze raz i spróbowałem jakieś z 10 razy i mi się nie udało nic złapać.
-Co jest Alk?-Spytał zmartwiony wójek.
-No bo.....-Chciałem powiedzieć ale nie mogłem.
-No bo co? Mi wszystko możesz powiedzieć.-Powiedział patrząc na mnie.
-Dzisiaj rano poszedłem się napić i spotkałem Nightflow, pokazałem jej jedną sztuczkę i jej sie podobało i ją zaczołem uczyć. A gdy razem latalismy to mi zaczęła sie podobać, ale wiem że będzie z Nikiem.-Powiedziałem czując jak rumience pojawiają się na moich policzkach.
-Wiesz co Alk?
-Co?
-Ciocia też mi się podobała aż zabralem ją na wycieczkę po terenach i satrałem się być romantyczny. Pod koniec wycieczki wybraliśmy się do Love Lagoon i tam wyznałem jej miłość. A ty nigdy nie mów nigdy bo może Nightflow zmieni zdanie i możę być z tobą ale nie wiadomo czy tak będzię, życie możę się zmienić ani się obrócisz.-Powiedział wójek a ja zrozumiałem że życie może się zmienić i nie wiadomo z kim będzię Nightflow.
-Dzięki wójku.-Powiedziałem i pobiegłem szukać Nightflow żeby się z nią pobawić. Spotkałem ją koło granic WZ ze szczeniakiem
Miała 7 miesięcy i stała kolo Nightflow, podnaszą na nią
łapę.
-Zostaw ją!!-Krzyknąłem i podleciałem do Nightflow, byla poraniona i słaba.
-A ty kto jestes? Jej ukochany?-Zadrwiła ze mnie.
-Odejdź od niej, ode mnie i idź do swojej glupiej watahy!!-Krzyknąłem ustawiająć się do pożycji bojowej.
-Ani mi się śni!-Krzyknęła i żuciała się do walki, a ja podleciałem do góry i żuciłe sie jej na grzbiet. Byla to ostra walka ale przerwała ją Rapier.
-Deveshe o co tu chodzi?-Spytała.
-Chciałam zabić tą małą ale on mi przszkodził.-Powiedziała wskazując na mnie.
-Czy ty nie wiesz że nie wolno przeszkadzać starszym?-Spytała mnie Rapier. Chciałem jej coś powiedzieć ale przybyli Alphy, ciocia i wójek, rodzice Nightflow i cała wataha.
-Nie masz prawa tu być Rapier.-Powiedziała pani Aria.
-Jeszcze zemszczę sie na tobie.-Powiedział Rapier i pobiegła a za nią pobiegła Deveshe.
-Och Alkivo.-Powiedziała ciocia przytulając mnie.-Nic ci nie jest?
-Nie mi nic nie jest ale Nightflow potrzebuję pomocy.-Powiedziałem i ruszyłem tam gdzie leżała Nightflow.
-Moja córeczka...-Mówiła i płakała pani Luna, mi też staneła łza w oku.
-Luno wylecze twoją córkę.-Powiedziała ciocia i sprawdziła czy żyje, Nightflow nadal żyła ale musiała uderzyć się o kamień głową i zemdlała. Ciocia wzięła ją i mnie do szpitala. Mnie badał pan Siento a Nightflow leczyła ciocia, a pani Luna nadal płakała, nie dziwię sie Nightflow nie budziła się ale po kilku minutach usłyszłem glos cioci.
-Obudziła się.-Ucieszyłem się ale Nightflow miała pożądne rany, ale ciocia brała jakieś lekastwa z półki i robila opatrunki. Gdy nadszedł wieczór ja i Nightflow mogliśmy wyjść ze szpitala, oczywiście pan Eragon pomógł iść Nightflow a pani Luna podeszła do mnie.
-Dziękuje Alkivo że obroniłeś moją córkę.-Powiedziała pani Luna i poszła do swej córki żeby jej pomóc.
-Jesteś bohaterem Alk.-Powiedziała ciocia.
-Nie czuję się jak bohater.-Powiedziałem patrząc jak Nightflow idzie razem z rodzicami do jaskini.
-Ale jesteś.-Powiedziala ciocia i razem udaliśmy się o jaskini i się polożyliśmy spać.
-Zostaw ją!!-Krzyknąłem i podleciałem do Nightflow, byla poraniona i słaba.
-A ty kto jestes? Jej ukochany?-Zadrwiła ze mnie.
-Odejdź od niej, ode mnie i idź do swojej glupiej watahy!!-Krzyknąłem ustawiająć się do pożycji bojowej.
-Ani mi się śni!-Krzyknęła i żuciała się do walki, a ja podleciałem do góry i żuciłe sie jej na grzbiet. Byla to ostra walka ale przerwała ją Rapier.
-Deveshe o co tu chodzi?-Spytała.
-Chciałam zabić tą małą ale on mi przszkodził.-Powiedziała wskazując na mnie.
-Czy ty nie wiesz że nie wolno przeszkadzać starszym?-Spytała mnie Rapier. Chciałem jej coś powiedzieć ale przybyli Alphy, ciocia i wójek, rodzice Nightflow i cała wataha.
-Nie masz prawa tu być Rapier.-Powiedziała pani Aria.
-Jeszcze zemszczę sie na tobie.-Powiedział Rapier i pobiegła a za nią pobiegła Deveshe.
-Och Alkivo.-Powiedziała ciocia przytulając mnie.-Nic ci nie jest?
-Nie mi nic nie jest ale Nightflow potrzebuję pomocy.-Powiedziałem i ruszyłem tam gdzie leżała Nightflow.
-Moja córeczka...-Mówiła i płakała pani Luna, mi też staneła łza w oku.
-Luno wylecze twoją córkę.-Powiedziała ciocia i sprawdziła czy żyje, Nightflow nadal żyła ale musiała uderzyć się o kamień głową i zemdlała. Ciocia wzięła ją i mnie do szpitala. Mnie badał pan Siento a Nightflow leczyła ciocia, a pani Luna nadal płakała, nie dziwię sie Nightflow nie budziła się ale po kilku minutach usłyszłem glos cioci.
-Obudziła się.-Ucieszyłem się ale Nightflow miała pożądne rany, ale ciocia brała jakieś lekastwa z półki i robila opatrunki. Gdy nadszedł wieczór ja i Nightflow mogliśmy wyjść ze szpitala, oczywiście pan Eragon pomógł iść Nightflow a pani Luna podeszła do mnie.
-Dziękuje Alkivo że obroniłeś moją córkę.-Powiedziała pani Luna i poszła do swej córki żeby jej pomóc.
-Jesteś bohaterem Alk.-Powiedziała ciocia.
-Nie czuję się jak bohater.-Powiedziałem patrząc jak Nightflow idzie razem z rodzicami do jaskini.
-Ale jesteś.-Powiedziala ciocia i razem udaliśmy się o jaskini i się polożyliśmy spać.
Od Nicka
Ja to mam pecha! Szedłem sobie wzdłuż Wilczego Potoku, kiedy
potknąłem się. Wstałem i otrzepałem futro z kurzu, a potem odwróciłem się, żeby
ujrzeć przyczynę potknięcia. Można sobie wyobrazić, jak się zdziwiłem, gdy
zobaczyłem dwa, malutkie szczenięta:
Jeszcze bardziej się zdziwiłem, kiedy samczyk odezwał się.
Tyle...Że w innym języku!:
-Who are you?
-Eee....Mały, co ty tu robisz? To twoja siostra? -
zapytałem, wskazując na małą, a następnie puknąłem się w czoło. Jaki ja jestem
głupi! Ten dzieciak jeszcze tego nie rozumie.
-Ahh....The pack Rising Star?
A jednak rozumie.
-Eee....Co?
-Oh, yes. Yes, yes. My sister is blind. From brith.
-Mały, nie rozumiem cię.
-Don't you understand me? - zapytał.
-Eee....Yes? - zapytałem niepewnie, nie wiedząc nawet, co znaczy
to słowo.
-I can't speak your language.
Po chwili dodał:
-bring us to the edge of the forest, to the border.
Niepewnie wziąłem jego i jego rzekomą siostrę w
pyszczek(zaznaczam, że byli nieprawdopodobnie ciężscy). On skinął głową.
Ruszyłem. Szedłem przez las, aż do granicy(bo border to chyba granica nie?
Berlo mi chyba kiedyś mówił. On za mnóstwo języków). Nagle, malec krzyknął:
-Outfit! Lykia here goes! Get out! Leave us alone and go! Our
not like intruders.
Instynktownie położyłem maluchy i zacząłem wiać. Gnałem, aż
grzywka mi powiewała jak tzw. flaga na wietrze. Dopadłem do Polany Szczeniąt i
tak leżałem, w krzakach, dysząc, dopóki nie przyszły Katniss i Nightflow. Wtedy
zaczęliśmy zabawę.
Od Akiry
Dołączyłam do watahy i jeszcze nikogo nie poznałam ale, że
nie chce zostać Omegą na zawsze uznałam, że udam się na polowanie. Szłam po
lesie nieco nie pewnie pare godzin wcześniej Alpha przyjęła mnie a teraz szłam
sama po terenach watahy, z rozmyśleń wyrwał mnie szelest uznałam, że to jakieś
zwierze przyczaiłam się i zaatakowałam gdy miałam już na to wpaść zobaczyłam,
że to przystojny basior Dust przedstawiała mi go wcześniej Alpha- O nie-
pomyślałam, spróbowałam się jakoś obrócić ale i tak na nie go wpadłam
poturlaliśmy się z małego wzgórza. Gdy się w końcu zatrzymaliśmy stał najemną,
zarumieniłam się. Ja to mam szczęście jak już ktoś mi się spodoba to muszę coś
zepsuć teraz na pewno nie mam u niego już szans
-Przepraszam nie wiedziałam, że to ty nic ci się nie
stało-spytałam w końcu trochę się jąkając.
Dust?
Od Dusta
-Nie, nic-powiedziałem i stanołem obok wadery-jak ci na
imię?
-Akira-zarumieniła się. Kolejna, której się podobam...no nie
mogę! Czy ja na serio jestem AŻ TAKI pociągający?!?!?
-Wszystko w porządku?-spytałem przyglądając się Akirze
Wadera kołysała się lekko z prawej na lewą sronę, z
przymrurzonymi oczami utkwionymi we mnie.
-Akira?
Wilczyca ocknęła się
-Ups...przepraszam ale...-zaczęła, ale nie dokończyła
-Ale co?-chciałem wiedzieć
<Akira, co chciałaś powiedzieć?>
Od Katniss
No dobra, tym razem się uda! Zrobię to! Dam radę!!!-
krzyknęłam do siebie. Miałam zamiar wdrapać się na sam szczyt pewnego drzewa,
rosnącego niedaleko Polany Szczeniąt. W sumie dla mnie nie było by to problemem
gdyby nie fakt, że tym drzewem była sosna (czyli drzewo iglaste). Ciężko było
wspiąć się na jej gałęzie, a co dopiero wspiąć się i nie zostać okaleczonym.
Pytanie- po co to robię? Hm…. No cóż. Powiem tak. Ares (przywódca Gildii
Złodziei) twierdzi, że powinnam się wzmocnić. Stać się bardziej odporna na
rany, abym nauczyła się z nimi żyć, aby ściekająca po mnie krew nie była mi
obca, bo podobno na polu bitwy jest to bardzo ważne. Natomiast Duncan
stwierdził, że skoro mam talent do wpinania się po drzewach, to powinnam go
pielęgnować, więc połączyłam te 2 rady.
Znów wzięłam rozbieg i z całej siły odbiłam się od ziemi.
Wskoczyłam na pierwszą gałąź i… o w cho***ę! Igły powbijały mi się w łapy.
-No dobra, nie poddaje się.- i po mimo ukłuć wspinałam się
dalej. Skakałam z gałęzi na gałąź i wdrapywałam się po nich. I chociaż
strasznie ostre igły ocierały się o moje ciało, a z szyi leciała krew nic sobie
z tego nie robiłam. Wspinałam się po sośnie jakby była zwykłym drzewem. W
końcu….
-Tak! Udało się! Zrobiłam to!- krzyknęłam gdy wdrapałam się
na sam szczyt sosny. Zawyłam na znak wykonanego zadania. Jednak jeszcze nie
wszystko było zrobione. Teraz jeszcze musiałam zejść na duł. Wpatrywałam się na
ziemię, która była nisko pode mną. Zsunęłam się lekko z pierwszej gałęzi.
Chciałam szybko zeskoczyć na niższą i spróbować (tym razem) nie zrobić sobie
krzywdy. Zsunęłam się do samego końca…. lekko skoczyłam na niższe gałęzie,
zsuwałam się ostrożnie chociaż i tak za każdym razem igły wchodziły mi głęboko
w skórę. Ale… po tak wielu nieudanych próbach już przyzwyczaiłam się do tego.
Gdy zeskoczyłam na ziemię, nogi ugięły się pode mną. Były całe obolałe tak, że
nawet nie miały siły by mnie utrzymać. Położyłam się więc na ziemi, by chwilę
odpocząć, a potem zacznę trenować dalej. Zamknęłam na chwilę oczy. Leżałam tak
bezwładnie oddając się uczuciu bólu i cierpienia, które teraz mi towarzyszyło.
Czułam jak mnie wypełniało całym sobą. Po chwili poczułam jak coś zimnego opada
mi na powiekę. Zignorowałam to ale nic nie ustało. Leniwie otworzyłam oko i
wtedy ujrzałam….. ujrzałam śnieg! Podniosłam się i zauroczona wpatrywałam się w
wirujące płatki.
-„Śnieg…- powiedziałam do siebie.- Śnieżnobiały śnieg…. Co
to znaczy śnieżnobiały? Co to jest śnieg….?”- zastanawiałam się, spoglądając na
ślady mojej krwi, które wyraźnie odznaczały się na jasnym puchu. Wpatrywałam
się w nią jak zahipnotyzowana. Jej głęboki, czerwony kolor był taki piękny, a
za razem taki niepokojący.- „….Śnieg- kończyłam- to nie jest coś co jest
czerwone. A zatem… co jest czerwone?”- oszołamiana wpatrywałam się w krew która
powoli spływała po mnie. Podniosłam do góry swą prawą łapę. Widziałam jak
płatki śniegu spadają na nią i delikatnie roztapiają się w czerwieni. Czułam
to, ten ból, który mi już nie przeszkadzał. Przez te 8 miesięcy życia nauczyłam
się żyć z bólem. Z cierpieniem które zawsze mnie otaczało i najpewniej będzie
otaczać do końca życia. A podczas śmierci też będzie mi towarzyszyć.
Zastanawiałam się nad sensem życia, i nad sensem śmierci. Myślałam o wszystkim
i o niczym. I nagle cos do mnie dotarło. Czy…. Czy moje całe życie to zaledwie…
-Katniss?! Katniss, jesteś tu?!- usłyszałam nagle wołanie. O
nie!- pomyślałam- a jeśli ktoś dorosły z watahy zobaczy że leżę cała
zakrwawiona?! Co sobie pomyśli?!- i prędko wdrapałam się na klona, który był
niedaleko mnie. Gdy siedziałam wysoko na gałęzi owinęłam wokół niej ogon, tak
na wszelki wypadek gdybym straciła równowagę.
-Katniss?! Katniss?!- dźwięk coraz bardziej narastał, ale ja
nie widziałam nikogo. Po chwili, gdy już przestało padać ujrzałam Nightflow i
Nika. Samczyk szedł pierwszy, a wadera tuż za nim. Oboje wołali mnie
zaniepokojeni. Szli niepewnie przed siebie. Gdy znaleźli się przed drzewem na
którym byłam Nightflow zawołała (oczywiście nie spojrzeli się w górę):
-Katniss, słyszysz nas? Gdzie jesteś?
-Tutaj.- odpowiedziałam poważnym i zupełnie niepodobnym do
mnie głosem. Zwiesiłam się na ogonie i spuściłam z gałęzi tak, że zawisłam na
niej go góry nogami, zupełnie jak nietoperz! Niko ze zdziwienia zrobił wielki
oczy, a Flow odruchowo schowała się za niego. Spojrzałam się na nich poważnie,
a oni już mniej wystraszeni wpatrywali się we mnie. Czułam jak po mym policzku
spływa krew. Zlizałam ją obojętnie, co kompletnie zszokowało młodszą ode mnie
dwójkę. Jednak ja nadal nie przestałam się na nich patrzeć. Moje zielone oczy, przeszyła
obojętność i spokój, jakiej nigdy jeszcze nie czułam. „Co się ze mną dzieje?”
pytanie zadźwięczało mi w głowie. Wokół nas nic, tylko grobowa cisza. W końcu
to ja ją przerwałam:
-Po co tu przyszliście?
-Szukaliśmy Cię, Katniss- odparła wadera.
-Tyle to ja wiem.- odparłam chłodno i zeskoczyłam na ziemię.
Upadłam lekko, jednak zachwiałam się niepewnie. Przez rany na łapach lekko
kulałam.
-Gdzie byłaś? Czemu dzisiaj nie przyszłaś na Polanę
Szczeniąt?
-A co wam do tego? A poza tym… już wam to tłumaczyłam. Nie
mam czasu na jakieś zabawy. Mam swoją sprawę do załatwienia.- powiedziałam
chłodno, odwróciłam się i poszłam przed siebie, chwiejąc się co chwila. Uszłam
kilka kroków, a potem… upadłam!
-KATNISS!- zawołała przerażona NIghtflow i pobiegła w moja
stronę, a Niko za nią.
-Katniss, co Ci jest? Jesteś ranna? Wszystko w porządku? Co
jest s tobą? Ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz. Zanieść Cię do Siento? On
zaraz opatrzy twe rany. Co Ci się w ogóle stało?- ciągle słyszałam pytania,
zadawane przez tą dwójkę. Leżałam wykończona i na wpół nieprzytomna. A oni
wpatrywali się we mnie zaniepokojeni i zadawali pytania, na które wcale nie
chciałam odpowiadać, ale… cóż innego miałam zrobić?
-Nic mi nie jest.- odparłam spokojnie.- Tylko się po prostu
odrobinę wykrwawiłam. Dajcie mi już spokój.- wstałam i poszłam w stronę watahy.
Jednak moi przyjaciele nie zamierzali zostawić mnie w spokoju. Poszli za mną i
nie odstępowali mnie na krok.
-Co Ci się stało?- spytał jeszcze raz Niko.
-Nic. Ćwiczyłam.
-Ćwiczyłaś i teraz jesteś cała w krwi, tak?- podsumował
Niko, nadal mi nie wierząc.
-Tak dokładnie.- odparłam prosto i przyspieszyłam kroku. Oni
pobiegli za mną. Normalnie uciekłabym bez problemu, ale nie teraz. Nie w tej
chwili gdy ledwo trzymam się na nogach. Zachwiałam się i znów upadłam.
Widziałam Niko i Nightflow, którzy podbiegli do mnie. Słyszałam jak coś mówili,
ale… nie wiem co. Po chwili zemdlałam.
***
Obudziłam się w jaskini. Nadal nie miałam siły się podnieść,
ale czułam się już dużo lepiej. Popatrzyłam się wokół. To była jaskinia Siento,
uzdrowiciela. Szukałam go wzrokiem i… znalazłam! Chodził po jaskini
zakłopotany, a przy nim… Niko i Nightflow!
-Co się dzieje?- zapytałam ich spokojnie jakby nigdy nic.-
Przecież mówiłam, że nie chcę pomocy.- Nagle wszystkie trzy pary oczu zwróciły
się w moją stronę. Pierwszy wybiegł Niko i wściekły powtórzył pytanie:
-Co się dzieje?! To chyba MY powinniśmy się o to zapytać
Ciebie! CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE KATNISS, CO?! Najpierw wymykasz się w nocy, jakby
nigdy nic. Idziesz sobie niewiadomo gdzie. Potem znajdujemy Cię całą
zakrwawioną i przerażeni chcemy Ci pomóc, a ty każesz nam spływać! A teraz po
tym jak zanieśliśmy Cię z Nightflow do uzdrowiciela zamiast „dziękuję” słyszymy
„ Przecież mówiłam byście mi nie pomagali”. Jak ty się zachowujesz?! Co ty
sobie wyobrażasz, co?!- Niko patrzył się na mnie wściekły.
-Och, zamknij się.- odparłam spokojnie.- Jestem starsza od
Ciebie. Ja już wiem co robie, tobie nic do tego, więc zostawcie mnie w spokoju.
Niko i Nightflow patrzyli się na mnie z niedowierzaniem.
Jakbym powiedziała im coś, czego zdawali się ode mnie nigdy nie usłyszeć. Tylko
czemu? Zmartwiona Nightflow stanęła obok Nika i również wpatrywała się we mnie.
Moja przyjaciółka…. przyjaciółka…. przyjaciółka- to słowo dźwięczało mi w uszach.
„Co to znaczy przyjaciółka? Kto to jest przyjaciel? To nie jest osoba, która
chce mnie zabić. A zatem, kto chce mnie zabić?”
-Już wszystko w porządku Katniss.- powiedziała cichym lecz
pewnym głosem. Była ode mnie młodsza, ale bardzo ją lubiłam. Była tez młodsza
od Niko, ale czasem miewam takie wrażenie, że ta wadera rozumie mnie znacznie
lepiej niż starszy od niej Niko.
-Wszystko w porządku.- powtórzyła.- Rozumiem cię Katniss, że
czasem, a nawet często chcesz pobyć sama, ale powiedz… co Ci się stało?
Nie odpowiadałam
-Posłuchaj, naprawdę możesz nam zaufać. Ja i Niko naprawdę
Ciebie lubimy i…
-Ja was też.- przyznałam nadal poważna.
-….Więc powiedz o co chodzi?- spytała waderka. Wahałam się.
Powiedzieć, czy nie. Zaufać, czy zdać się tylko na sama siebie. W końcu
wybrałam: powiem.
-No bo…. chodzi o to, że ćwiczyłam. Ćwiczyłam by stać się
bardziej odporna na rany. By ból, który odczuwałam przez całe życie… stał się
mi obojętny- przyznałam.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, które potem
przekształciło się w zrozumienie. I zapytała:
-Chodzi o tą wojnę, prawda?
-Tak.- odparłam szczerze.- chodzi o tą wojnę którą przyjdzie
mi stoczyć. Chcę się do niej przygotować.
Przyjaciółka kiwnęła na znak, że rozumie i oboje wyszli z
jaskini. Ja po jakiejś godzinie też mogłam wyjść. Czułam się już o wiele
lepiej.
***
Była noc. Księżyc wisiał wysoko na nieboskłonie i pięknie
rozświetlał mroczne niebo. Zawyłam do niego melodyjnie.
-Piękny.- powiedziałam do siebie.- Jest taki piękny jak
zawsze.
I wtedy ususzałam za sobą głos. Ktoś szedł w moją stronę.
Obróciłam się niepewnie. To była Nightflow. Podeszła do mnie i usiadła obok
mnie. Siedziałyśmy chwilę w ciszy, gdy nagle ona ją przerywała:
-Wiesz- zaczęła- Katniss. Ja, naprawdę Ciebie podziwiam,
ale….
Zdziwiłam się. ONA PODZIWIA MNIE?! Jakoś trudno mi to sobie
wyobrazić, a Nightflow mówiła dalej:
-…. ale ie chcę byś zmarnowała tak całe dzieciństwo.
-Zmarnowała?- zdziwiłam się. Przecież to samo powiedziała mi
kiedyś Duncan.- Jak to zmarnowała? Na czym?
-Na ćwiczeniach.- odparła. Zdziwiłam się. Niby czemu jej tak
na tym zależało? Zapytałam się jej o to:
-Nightflow, dziękuje tobie za wszystko. Za przyjaźń, za
pomoc i…
-A więc jednak się przyznajesz, że była Ci ona potrzebna,
hę?- uśmiechnęła się
-Tak…. no może troszeczkę.- odwzajemniłam się uśmiechem.-
ale mam pytanie. Czemu tobie tak na tym zależy. Czemu nie chcesz bym marnowała
sobie dzieciństwa. Bo… no dla mnie to nie jest marnowanie, ale czemu tak nagle
zaczęłaś się tym interesować?
-Bo….- zaczęła moja przyjaciółka
<Nightflow, co dalej?>
Od Nicka
Jakaś wadera chciała zabić Nightflow ale przeszkodził jej
Alkivo i teraz jest bohaterem. Trzymajcie mnie bo wybuchnę! Jestem zakochany w
Nighflow od wczesnego dzieciństwa, a teraz on - Alkivo, super bohater, nagle po
uszy zakochany w Night! Jak się o tym dowiedziałem, to myślałem, że wybuchnę.
Pognałem do Nighflow, ale Alkivo już tam był. Pierwsza myśl, która przyszła mi
na ten widok:
"Zdrajca!! Myślałem, że jest moim przyjacielem!!"
Alk mnie zauważył, ale ja pognałem do lasu. O jeju, bo się
zaraz porzygam od tej słodyczy! Alkivo nauczył jej jakieś tam głupiej sztuczki
i nagle jest w niej zakochany! Miałem ochotę rozszarpać go na strzępy!
-Nick, zaczekaj, co się stało?! - okazało się, że Alk
biegnie za mną.
Wyhamowałem gwałtownie.
-Ty już wiesz, o co!
-Ale co...
-Myślałem, że się przyjaźnimy! Ale nie! Od kiedy jest
zakochany w Nightflow?! Od dzisiaj! A ja od zawsze! Ale nie, wiesz! Niczym się
nie przejmuj! Co tam, że cierpię! Ciebie to ***** obchodzi!
-Nick, to nie tak!
-Nie mów do mnie Nick! Koniec z naszą przyjaźnią,
rozumiesz?! Koniec! Przez duże K!
I uciekłem. Padłem nad potokiem. Dlaczego? Dlaczego ja
ZAWSZE muszę cierpieć?
-Co się stało? -z lasu jak cień wyłoniła się Katniss. Nie
wytrzymałem. Tama puściła. Deszcz moich łez w parę sekund zmoczył trawę dookoła
mnie.
<Katniss?>
Od Kazumy
Spacerowałam sobie jak zawsze po górach po biegałam po
sprintowałam po krzyczałam i zdyszana miałam już wracać do domu lecz...
-Witaj! - odparł nie znany głos
-Witam - odpowiedziałam - kim jesteś?
-Bogiem Tańca i Śpiewu inaczej radości
-Bogiem a to pewnie powinnam się..
-Nie kłanaj się. Odpowiedział
-Dobrze a jak cię zwą?
-Esme
-A dobrze Panie Esme
-Nie poprostu Esme
-Ok a co cię tu sprowadza Esme?
-Ty.
-ŻĘ JA SIĘPRZESŁYSZAŁAM?!
-nie moim zadaniem jest znów przywrócić ci dawne życie
-Że co ale ja żyję tak jak kiedyś...
-Przed wypadkiem?
-Tak...-wyznałam smutna
-No więc pamiętasz coś?
-Nie...
-To wglądnijmy do twoich przygód
Nagle spojrzałam pod siebie byłam pewna że znajdę pod sobą
ziemie lecz znalazłam tylko pustą galaktykę...
-Łaaa!
-Coś się stało? A jesteśmy w galaktyce umiesz latać prawda?
-Nie nie umiem
-A co teraz robisz?A twoje skrzydła?
-Że co? Obróciłam pewna że zaraz krzyknę "żarty sobię
robisz" ale ujrzałam grzbiet i skrzydła?!
-Dobrze więc teraz wglądniemy do twojej przeszłości...-Nagle
poczułam przeszywający serce ból a znim łapę boga
-Już dobrze?
-Em... tak.
Poczułam pewną zmianę nie byłam już zabujczą nie okrzesaną
wredną waderą ale miłą radosną i dowcipną samicą wyglądałam tak:
-Czy ja już zawsze taka będę?
-Jak chcesz owszem... A zapomniał bym to dla ciebie- i
wręczył mi coś czego nigdy nie widziałam
-Ten medalion pozwala ci wybrać przyjaciela nie twojej rasy
który będzie cię chronił...
Od Alkiva
Po uratowaniu Nightflow mam same problemy bo wszyscy uważają mnie za bohatera, Nighhtflow ciągle mi dziękuje a Nick obraził się na mnie.
-Moja wina że zakochałem sie w Nightflow ? On tego nie
rozumie że to nie wina wilka tylko serca. Raz już się pokłóciliśmy ale skąd
wiedział żę zakochałem się w Nightflow? Nie wiem co o tym myśleć!-Myślałem
sobie tak siedząc nad potokiem nagle ujżałem ciocię.
-Cześć Alk.-Przywitała mnie ciocia
-Cześć.-Powiedziałem smutny.
-Cos się stało?
-Zakochałem się w Nightflow.
-To dobrze, powinieneś sie cieszyć
-Nie za bardzo
-Dlaczego?
-Bo Niko na tym cierpi
-Alkivo.... Czasem sie tak zdaża że druga osoba też kocha tą
samą osobę i wreście ta osoba sama wybiera z kim chce być. Są równe szanse.
-Na serio?
-Na serio Alk.-Powiedziała i poszła a ja sie patrzyłem na
odbicie w wodzie, aż usłyszałem głos za sobą.
-Cześć Alk, chcesz sie bawić z nami?- Odwróciłem się i
ujżałem Nightflow.
-Cześć Nightflow. Pewnie że tak.-Powiedziałem i poszłem za
Nightflow na polane szczeniąt. Gdy tam poszedłem zauważyłem Katniss i Nicka,
odrazu przypomniało się co o mnie powiedział. Gdy szedłem podszedł do mnie.
-Co tu robisz?-Nie wiedziałem co powiedzieć ale Nightflow mi
pomogła.
-Alk bawi się znami.-Powiedziała i poszła a Niko za nią
żucając mi groźne spojżenie.
-Pobawmy się w berka .-Powiedział Nick i zaczął gonić
Katniss, potem Katniss Nightflow , Nightflow mnie a ja Nicka gdy go klepłem
odrazu zacząłem uciekać a Niko mnie zaczął gonić aż skoczył na mnie i się odbił
o moje ciało a ja upadłem. Zobaczyłe wokół siebie oczy Katniss i Nightflow,
odrazu wstałem i zacząłem iść w stronę Nika.
-To było wredne.-Powiedziałem wściekły choć opanowanym
głosem.
-Co z tego?-Spytał
-Może powiesz przepraszam?-Spytałem a on się odwrócił i
poszedł więc poszedłem w drugą strone do lasu. Spacerowałem sobie i oczywiście
musiałem natknąć się na Nika a on nie zwracają na mnie uwagi popchał mnie.
-W ogole o co ci chodzi?-Spytałem wstając i dwracając sie w
stronę Nika.
-Chyba już wiesz.
-To nie moja wina....-Zacząłem gadać ale on mi przerwał
-To nie twoja wina?! Ha ha bardzo śmieszne! A kto nauczył
Nightflow sztuczek, uratował ją i się w niej zakochał? TY!-Powiedział krzycząc.
-Jak bym ją nie uratował to by już nieżyła!-Powiedziałem i
ujżałem Nightflow stała patrząc raz na mnie raz na Nicka, chcaiłem odlecieć ale
coś mi mówiło żebym nigdzie nie szedł. A Nightflow stała ja wryta i nic sie nie
odzywała.
-Nightflow nic ci nie jest?-Spytałem ją.
<Nightflow?>
Od Nightwlow
Ostatnio jakiś Alkivo mnie uratował.A ja wiem że Niko i
Alkivo byli kiedyś przyjaciółmi.Podejrzewam że Alkivo mnie kocha a ja go ledwo
znam a Nika znam od urodzenia i ja też go zaczynam kochać.Rano poszłam do
Alkiva i zobaczyłam ich kłótnie.Stanełam na skale szkoda mi ich było ale to
przez Alkiva bo sam do mnie startował.Rano do mnie znowu przyszedł i
powiedziałam :
- ok uratowałeś mnie ale to nie znaczy że mam cię kochać.
Alkivo zmieszał się i poszedł.Mam nadzieje że mam już z nim
spokój
Od Ephiry
Maluchy rosły szybciej niż bym chciała mała zaczęła już
chodzić ale nic nie mówiła tylko patrzyła swoimi wielkimi, błękitnymi oczami.
Finnick przeciwnie wylewał z siebie potok słów takie co mu przychodziły do
głowy nawet w obecności innych wilków gadał bez żadnych filtrów. Często obrażał
innych nie zdawając sobie z tego sprawy. Komentował wszystko bez wyjątków. Gdy
obrażał Araksę oma znudzona warczała obnażając kły i nic nie mówiła. Martwiło
to nas ale żaden z wilków nic nie mógł poradzić. Zaczęło się robic zimno i nie
pozwoliłam szczeniakom wychodzić z jaskini. Pewnego ranka obudziłam się. Firern
siedział przed jaskinią. Gdy wyszłam do niego zobaczyłam ze ziemia jest pokryta
białym puchem. –śnieg-szepnął Firern -ale spostrzegawczość-z sarkazmem odezwał
się Finnick który wyczołgał się za mną z jaskini. –czemu nie spisz-spytałam -a
jak myślisz(zero szacunku dla matki) obudziłaś mnie i poszedłem za tobą. Sorry
że przeszkodziłem wam w tej roooooommmaaannnttyycczznneejj rozmowie-zaśmiał się
ustami głośno cmokając udając nasze pocałunki -do jaskini już-spokojnie ale
stanowczo rozkazał Firern. Finnick skulił uszy i z jego gardła wyrwał się lekki
warkot -tak ojcze-powiedział i odwrócił się ale w jego głosie krył się żal. Z
jaskini wyszła Araksa. Poruszała się z gracją. Gdy zobaczyła śnieg uśmiechnęła
się i przysiadła na kamieniu obok. –krew bogów-szepneła-krew bogów-powtóżyła
głośniej i zaczęła się śmiać. Firern spojrzał na mnie i zdziwiony powiedział
-noo przynajmniej mówi -mogłam wcześniej coś powiedzieć ale pierwsze słowo
wymówione w życiu ma wielką moc-ku naszemu zdziwieniu Araksa nie szczędziła
słów- pierwsze słowo Finicka to kurcze ale laska więc zgodzicie się ze mną że
mam tak tylko troszeczkę więcej inteligencji niż mój młodszy braciszek a śnieg
przypomina krew bogów nie sądzicie???-nie czekają odpowiedzi odwróciła się i
weszła do jaskini -w co my się wpakowaliśmy-Firern dokładnie opisał moje
uczucia. Ja nic nie powiedziałam bo nie byłam pewna czy zdołam.
Od Shan
Tańczyłam nad wilczym potokiem kiedy...przebiegł koło mnie
śnieżny wilk. Moja reakcja była śmieszna, bo zamiast stanąć do walki ja tak się
przestraswzyłam, że chciałam dać nogi! Już biegłam kiedy coś mnie pokierowało
do tyłu, odwruciłam się a tam stała piękna wilczyca. Jak już wspomniałam była
śnieżno - biała, miała błękitne oczy i mądry wyraz pyska...
...Stałyśmy przez krótką chwilę nosem w nos i wkońcu się
odezwała. Jej głos był aksamitny, pełen miłości i ciepła. Czułam sie jakby był
kimś ważnym dlamnie.
-Jestem boginią serc, patronką wilków, które idą za jego
głosem, matką tych którzy umieją sie nim posługiwać...
-Yyy a ja jestem...- przełknełam śline, nie mogę
uwieżyc...to jest bogini! - Shan, ale dlaczego przyszłaś do mnie?
-Masz kochane serce, pamietasz twoje dawne życie, kochasz
tych którzy ci je zmarnowali, ale nie żyjesz wśród nich, bo TY jesteś
inna...Jestem twoją patronką, matką. Zostałaś przezemnie wybrana, bo umiesz
kochać nieprzyjaciela, pomagać i cieszyć się nawet w trudnych sytuacjach. Nikt
tego nie zauważył, ponieważ jesteś cicha i niezauważlna...
Chciałam coś dodać, ale jej już niebyło. Naglę zrobiło mi
sie słabo i zemdlałam. niewiem, co potem sie działo, ale następnego dnia
leżałam sama z Sawyerem w jaskini...wszyscy poszli na łowy.
Od Sawyera
Coraz bardziej mam mętlik w głowie, tęsknie za Cristal i
właśnie tego dnia poszedłem z nią na spacer. Smialiśmy się, przytulaliśmy,
poszedłem z nią do LoveLagun. Przysiadlismy na jej ulubionym głazie nad strumyczkiem
i wtedy nasze pyski się spotkały, niewachałem się...Był to pocałunek, gdzie
narosła nowa miłośc, poczułem wielką wież między nami. Spojrzeliśmy na siebie i
ona:
-Saw przepraszam okropnie mi przykro...wybacz - miała smutne
oczy.
-Cristal, ale ja własnie wiem, że ty jesteś dlamnie...-
byłem onieśmielony - KOCHAM CIĘ!
I spędziliśmy czas razem do wieczora...była to piękna
chwila. Cristal następnego dnia miała testy, więc musiała isc wcześniej spać.
Odprowadziłem ją i poszedłem nad wilczy potok, żeby poskładać myśli...Kiedy tam
już byłe zauważyłem leżaca i nieprzytomną Shan. Szybko zaniosłem ją do jaskini,
położyłem na usłanym miejscu, przesiedziałem przyniej cała noc. Rano całe stado
poszło na łowy, więc zostałem sam z Shan w jaskini. Obudziła się i wpatrzylismy
sie w siebie. Wy...wyglądała tak delikatnie, tak pięknie i wtedy zrobiłem coś,
przez co mam jeszcze większy mętlik w głowie- pocałowałem JĄ! Naszczęście ona
myślała trzeźwo, odsuneła się:
-Saw co robisz!? - niewiedziałem co odpowiedzieć.
-Przepraszam! - szybko wybiegłem...na dworze spotkałen
Cristal:
-Co się stało, gdzie biegniesz? - spytała się, a ja
przystanołem popatrzyłem się w jej oczy, pokręciłem pyskiem dając jej znać,
że...same okropne mysli...i pobiegłem!
-Saw! - zaczeła za mną biec, moi rodzice ją zatrzymali...
-Cristal spokojnie on wruci i wszystko się wyjaśni - mieli
przestraszone miny. Niema mnie już 2 dni, nic niejem tylko piję, czy mnie
szukają niewiem i tak niemam juz poco żyć!
<Banshee, Mefisto?>
Od Soni
Wstałam dziś późno. Blask słońca oświetlał moje łapy.
Otworzyłam jedno oko i od niechcenia po chwili drugie. Wstałam, przeciągnęłam
się i na koniec ziewnęłam. Wyszłam z jaskini. Śnieg padał, ale słońce świeciło
jasno. Dzień zapowiadał się zupełnie normalnie. Zastanawiałam się, dlaczego
jestem wciąż omegę. Niczego w życiu nie dokonałam. Takie życie nie ma już
sensu, przynajmniej dla mnie.
Spacerowałam sobie spokojnie po lesie, a tu nagle, ni stąd,
ni zowąd wyskoczyła wilczyca. Dokładniej Rapier.
- Czego tutaj chcesz? - warknęłam. - Wynocha!
Wadera nie odpowiedziała. Rzuciła się na mnie i wbiła kły w
moją szyję. Syknęłam z bólu i zadrapałam ją w pysk. Ugryzłam wilczycę w brzuch
i pociągnęłam, przez co ona upadła. Kiedy leżała, skoczyłam na nią i
przygniotłam do ziemi. Warknęłam i poczułam, że zadrapała mnie mocno w łapę, a
potem zacisnęła zęby, przez co nie mogłam na tej łapie stawać, bo bym upadła na
ziemię. Odepchnęłam Rapier i rzuciłam nią o drzewo. Skoczyłam na nią i ugryzłam
w szyję. Zadrapałam w łapę, a ona uciekła. Kuśtykając wróciłam do watahy, przy
jaskini spotkałam Rolly'ego.
<Rolly?>
Od Jessa
-Hmmm-przysunąłem się do niej. Pachniała..jakby..rumiankiem...pięknie...-pytasz co robimy teraz...-pocałowałem ją a ono to odwzajeminła
-Taaaak...-zamruczała
-No cóż...czekamy na szczeniaki!- uśmiechnąłem się do niej.
Była piękna
-Skoro tak...-pocałowała mnie jeszcze raz i ruszyła w stronę
jaskiń.
-Nira, gdzie idziesz?- zawołałem za nią.
-Do Nevady. Chcę sprawdzić, czy się postarałeś.- zaśmiała
się słodko.
-Ok.-powioedziałem i odprowadziłem ją wzrokiem. Nie
pogardziłbym kolejnym razem....
<Nira, jak było u Nevady?>
Od Alphy Rolly'ego
-O matko, Soniu, co ci się stało?-podbiegłem do niej i podparłem ją z boku. Kulała i miała rany na całym ciele.
-Ra...Ra...-jąkała się-Rapier...
-O nie....-szepnąłem-znowu ona! Choć do uzdrowiciela...
Zaprowadziłem ją do jaskini szpitalnej. Urzędowała tam
akurat Nevada i Ramphilla. Pierwsza wadera właśnie zaprowadzała Nirę do jednego
z ,,pokojów'', więc Ramp zajęła się Sonią. Trwało chwilę nim przyprowadziła ją
do mnie zpowrotem. Zaprowadziłem waderę do jej jaskini.
-dobrze się czójesz?-spytałem troskliwie. O rodzine trzeba
dbać.
<Sonia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz